Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Co robić? Wkręciłam się po kilku latach

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
Awatar użytkownika
madlen
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 121
Rejestracja: 14 marca 2016, o 19:27

13 stycznia 2019, o 13:54

Potrzebuję waszego wsparcia. Zaburzyłam się w 2012 roku od klasycznego ataku paniki. Pokonałam to "behawioralnie". Tak jak Divin i Victor zalecali. Później znowu się wkręciłam w 2014, tym razem w lęk przed schizofrenią. Miałam takie fizyczne objawy jak pieczenie kończyn, jak w takim zespole niespokojnych nóg, albo bezsenność. I znowu nerwica... Tym razem chciałam brać leki. Czy cos pomogły - nie wiem czy leki czy po prostu czas, ale po czasie zaczełam normalnie wychodzić, jednak gdzieśtam miałam ciągle chyba co jakiś czas taką derealizację. Kiedy w 2015 poznałam swojego chłopaka, zakochałam się, wszystkie lęki i derealizacja ustąpiła. Zrozumiałam że może po prostu trzeba się wkręcić w życie, tak jak ja kiedy poznałam chłopaka, i wtedy derealizacja przechodzi. Z resztą tak jak to mówił pewien mądry artykuł który przeczytałam. I od tej pory za każdym razem, kiedy dopadała mnie derealizacja, wkręcałam się w życie, spotykałam ze znajomymi itd... i mijało. Jednak w sylwestra tego roku zemdlałam. Przyjechało pogotowie i badania nic konkretnego nie wykazały. Nie łączę tego z nerwicą ( chociaż nie wiem czy nie powinnam), jednak zaczełam się bardzo bać o swoje zdrowie... I przez około tydzień wyczytywałam co mi jest, czy mogłam umrzeć, że to było takie straszne że jak straciłam przytomność że to było jakbym umarła na chwilę, i ta pustka.... ogólnie - myśli egzystencjalne. I te myśli egzystencjalne u mnie chyba taką derealizację wyzwalają... Do tej pory, od kiedy załapałam bakcyla i poznałam chłopaka te 3,5 roku temu - super sobie radziłam... Jak jakaś derealizacja, to wkręcałam się w życie i przechodziło. Jednak teraz boję się że jest jakoś inaczej... Jakoś silniej. Znowu mnie palą mięśnie, znowu nie mogę spać... Boję się tych myśli o śmierci. Ciężko mi się wkręcić. Wczoraj uciekłam ze studiów. Dziś już nie uciekłam, bo próbowałam się wkręcić, było lepiej, ale towarzyszyły mi te myśli, i jak wróciłam to czuje taki niepokój że to znów nie przejdzie, albo przejdzie tylko ta derealizacja pozostanie jak w 2014.... Co mam robić? Jak działać? Tak jak wcześniej? Uda się bez leków?
Awatar użytkownika
dankan
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 935
Rejestracja: 23 maja 2014, o 10:11

13 stycznia 2019, o 14:05

No jak działać? No oczywiście, że świadomie :) Prawda jest taka i to bolesna że tak naprawdę jak mamy jakieś tendencję do wpadania w takie ciągi to trzeba to rozpracować raz a dobrze i to bez leków i bez unikania totalnego tych tematów.
Ja nie rozumiem jak wkręcenie w miłość mogłoby cię na stale wyleczyc z nerwicy? Z nerwicy na stale to leczy mocne przelamanie obaw i umiejetnosc przyjecia tego wszystkiego z coraz to bardziej rosnaca z czasem akceptacja. Ja nigdy nie rozumiem ludzi ktorzy maja 3 nawrot nerwicy i mowia ze nie wchodza na forum bo sie wkrecaja w zycie i nie chca cyz tymi tematami. Oczywiscie ze zycie na 1 miejscu ale kurde....jak mamy przeciagle problemy z tymi stanami to znaczy ze trzeba to naprawde oswoic. To chyba oczywiste?
Alternatywa sa leki zmieniane co jakis czas lub w okresach pogorszenia.
Najlepsza instrukcja pozbycia sie nerwicy plus inne wpisy ludzi z forum
moja-historia-plus-moje-odburzanie-t5194.html#p49014

spis-tresci-autorami-t4728.html
Awatar użytkownika
madlen
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 121
Rejestracja: 14 marca 2016, o 19:27

13 stycznia 2019, o 21:58

Aaa... właśnie nie unikam tych tematów, tylko pozytywnie wkręcam się w życie, wtedy myślę o życiu a nie o pierdołach. I zawsze działa. A tym razem straciłam wiarę w siebie.
Awatar użytkownika
Zestresowana
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 457
Rejestracja: 6 listopada 2014, o 07:22

13 stycznia 2019, o 22:06

No bo prawda jest taka, że nie przerobilas porządnie podejścia do lęku, akceptacji go i olewania, pracy z myślami, dystansowania się od tych spraw i świadomego przekierowywania uwagi. Niestety lek wypierany (a wkręcanie się w życie bez akceptacji i na siłę jest niestety wypieraniem) niestety wraca, czasami nasilony. Piszę o tym z własnego doświadczenia. Weź się porządnie za odburzanie, może pomysł o terapii u kogoś sensownego.
martaa1
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 89
Rejestracja: 6 listopada 2018, o 21:31

13 stycznia 2019, o 22:13

Zestresowana pisze:
13 stycznia 2019, o 22:06
No bo prawda jest taka, że nie przerobilas porządnie podejścia do lęku, akceptacji go i olewania, pracy z myślami, dystansowania się od tych spraw i świadomego przekierowywania uwagi. Niestety lek wypierany (a wkręcanie się w życie bez akceptacji i na siłę jest niestety wypieraniem) niestety wraca, czasami nasilony. Piszę o tym z własnego doświadczenia. Weź się porządnie za odburzanie, może pomysł o terapii u kogoś sensownego.
Dokładnie tak. Ja myślę że w ogóle dobrze by było takiego arta zrobić o tym, znaczy aby ktoś mądry wykonał :D Bo forum przegladam od dawna i czesto widze takie posty, zę ktoś wkreca się pozytywnie w życie i mysli, ze już góry zdobył a nerwica od dawna była. Bo to tylko chwilowe, czasowe a potem wraca. Sama padłam tego ofiarą. Bo później przychodzi jedna myśl i już się leci ;)
mggda
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 7
Rejestracja: 9 stycznia 2019, o 22:40

13 stycznia 2019, o 23:58

Też tak miałam parę razy, kiedy nie wiedziałam czym jest nerwica, jakimi prawami się rządzi, że trochę "nieświadomie" z niej wychodziłam (pierwszy raz chyba w 2015 dała o sobie znać), wkręcałam się w życie, zapominałam o objawie z czasem. Ale potem, emocje trochę opadły w życiu, albo jakiś "nudny" dzień, albo sobie poprostu nagle przypomniałam i od razu było gorzej, od razu mówienie sobie, że teraz to ja już drugi raz sobie z tym nie poradzę, czemu to wogóle wróciło i ogólnie takie automatyczne negatywne podejście, brak wiary, no wszystko na nowo. A to jednak ma znaczenie tutaj, to podejście, ogromne. A jakbym od razu zareagowała, że dobra, dobra, to tylko myśli, to TYLKO to, to możliwe że zaraz bym zapomniała. Wkręcanie się w życie to jedno, ale też zmiana podejścia do różnorakich stanów i nieskupianie się na nich, nieanalizowanie ich. No bo samo to myślenie, że teraz jest gorzej i silniej, może wręcz utwierdzać w tym wszystkim. Przynajmniej u mnie tak to działa.
Awatar użytkownika
madlen
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 121
Rejestracja: 14 marca 2016, o 19:27

14 stycznia 2019, o 08:18

hmmm, trochę mi podcieliście skrzydła, bo postanowiłam robić to co zawsze i jest jakby lepiej... Nie chcę żebyście mnie źle zrozumieli. Wkręcanie się w życie to nie dla mnie takie "NIE MYŚLĘ O NERWICY, NIE MYŚLĘ O NERWICY", tylko takie raczej "Żyje pomimo objawów, dostaje bodźce z zewnątrz, pomimo że źle się czuje, a nagle coś zaskoczy i myślę bardziej o codzienności niż o nerwicy, i napięcie schodzi".
Awatar użytkownika
Nipo
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1545
Rejestracja: 10 sierpnia 2017, o 15:34

14 stycznia 2019, o 08:41

madlen pisze:
14 stycznia 2019, o 08:18
hmmm, trochę mi podcieliście skrzydła, bo postanowiłam robić to co zawsze i jest jakby lepiej... Nie chcę żebyście mnie źle zrozumieli. Wkręcanie się w życie to nie dla mnie takie "NIE MYŚLĘ O NERWICY, NIE MYŚLĘ O NERWICY", tylko takie raczej "Żyje pomimo objawów, dostaje bodźce z zewnątrz, pomimo że źle się czuje, a nagle coś zaskoczy i myślę bardziej o codzienności niż o nerwicy, i napięcie schodzi".
To takie podejście jest zdecydowanie porządane ;)
mggda
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 7
Rejestracja: 9 stycznia 2019, o 22:40

14 stycznia 2019, o 10:06

madlen pisze:
14 stycznia 2019, o 08:18
hmmm, trochę mi podcieliście skrzydła, bo postanowiłam robić to co zawsze i jest jakby lepiej... Nie chcę żebyście mnie źle zrozumieli. Wkręcanie się w życie to nie dla mnie takie "NIE MYŚLĘ O NERWICY, NIE MYŚLĘ O NERWICY", tylko takie raczej "Żyje pomimo objawów, dostaje bodźce z zewnątrz, pomimo że źle się czuje, a nagle coś zaskoczy i myślę bardziej o codzienności niż o nerwicy, i napięcie schodzi".
Ano to juz zupełnie inaczej brzmi, z pierwszego posta można było poprostu wywnioskować ze to na nowo cie całkowicie pochłania, bo nie masz odpowiedniego podejścia itd. Ale skoro udaje ci się to olewać i gdzieś tam to schodzi na drugi plan, to masz!
Awatar użytkownika
Zestresowana
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 457
Rejestracja: 6 listopada 2014, o 07:22

14 stycznia 2019, o 10:52

Ok, ale samo spychanie zaburzenia na drugi plan jest tylko jednym z elementów odburzania i to wcale nie kluczowym;)
Awatar użytkownika
madlen
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 121
Rejestracja: 14 marca 2016, o 19:27

17 stycznia 2019, o 15:37

Czy to, że jak chodzę normalnie do pracy i jest lepiej, ale dopiero po pewnym czasie, jak np dłużej siedzę w pracy, to tak ma być? Dziś w pracy było nienajgorzej, ale pojechałam z szefem na pomiary i znowu nowa sytuacja i tam znów niepokój, więcej myśli itd, ale po dłuższym czasie na tych pomiarach mi to jakby zelżało... Nie wiem czy to kwestia czasu, że przyzwyczaiłam się i poczułam bezpieczniej? Ale zauważyłam że znowu nowa sytuacja i znowu lęk... Ale po czasie maleje. Czy to tak ma być, a z czasem będzie coraz mniejszy? Czy coś robię źle??

Tak pytam czy coś robię źle, bo wiem że Victor niby chodził do pracy jakiś czas jak jeszcze nie w pełni rozumiał, a coś robił źle, i nie wyszedł z derealizacji wtedy, tylko dopiero później, jak coś zrozumiał. Nie wiem czy dobrze wszystko robię czy coś źle? Czy to tak ma być, że po jakimś czasie lekko przechodzi, a z czasem (mam nadzieję), będzie bardziej schodziło; czy to może zły objaw, że w ogóle wraca?
Lilyth
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 255
Rejestracja: 5 listopada 2013, o 12:37

17 stycznia 2019, o 15:55

madlen pisze:
13 stycznia 2019, o 13:54
Potrzebuję waszego wsparcia. Zaburzyłam się w 2012 roku od klasycznego ataku paniki. Pokonałam to "behawioralnie". Tak jak Divin i Victor zalecali. Później znowu się wkręciłam w 2014, tym razem w lęk przed schizofrenią. Miałam takie fizyczne objawy jak pieczenie kończyn, jak w takim zespole niespokojnych nóg, albo bezsenność. I znowu nerwica... Tym razem chciałam brać leki. Czy cos pomogły - nie wiem czy leki czy po prostu czas, ale po czasie zaczełam normalnie wychodzić, jednak gdzieśtam miałam ciągle chyba co jakiś czas taką derealizację. Kiedy w 2015 poznałam swojego chłopaka, zakochałam się, wszystkie lęki i derealizacja ustąpiła. Zrozumiałam że może po prostu trzeba się wkręcić w życie, tak jak ja kiedy poznałam chłopaka, i wtedy derealizacja przechodzi. Z resztą tak jak to mówił pewien mądry artykuł który przeczytałam. I od tej pory za każdym razem, kiedy dopadała mnie derealizacja, wkręcałam się w życie, spotykałam ze znajomymi itd... i mijało. Jednak w sylwestra tego roku zemdlałam. Przyjechało pogotowie i badania nic konkretnego nie wykazały. Nie łączę tego z nerwicą ( chociaż nie wiem czy nie powinnam), jednak zaczełam się bardzo bać o swoje zdrowie... I przez około tydzień wyczytywałam co mi jest, czy mogłam umrzeć, że to było takie straszne że jak straciłam przytomność że to było jakbym umarła na chwilę, i ta pustka.... ogólnie - myśli egzystencjalne. I te myśli egzystencjalne u mnie chyba taką derealizację wyzwalają... Do tej pory, od kiedy załapałam bakcyla i poznałam chłopaka te 3,5 roku temu - super sobie radziłam... Jak jakaś derealizacja, to wkręcałam się w życie i przechodziło. Jednak teraz boję się że jest jakoś inaczej... Jakoś silniej. Znowu mnie palą mięśnie, znowu nie mogę spać... Boję się tych myśli o śmierci. Ciężko mi się wkręcić. Wczoraj uciekłam ze studiów. Dziś już nie uciekłam, bo próbowałam się wkręcić, było lepiej, ale towarzyszyły mi te myśli, i jak wróciłam to czuje taki niepokój że to znów nie przejdzie, albo przejdzie tylko ta derealizacja pozostanie jak w 2014.... Co mam robić? Jak działać? Tak jak wcześniej? Uda się bez leków?
Ja to mysle sobie tak......swiadomie nie wyszlas z nerwicy totez ona czasami jeszcze sprawdzala czy ma prawo wstepu i jak sie okazywalo po czesci miala.
Poza tym nie wiem czy chodzilas na terapie. Widocznie sa jakies sprawy ktore nie zostaly przepracowane i Twoj umysl wchodzi w stan awaryjny w momencie przesilenia. Mozliwe ze omdlenie bylo spowodowane oslabieniem lub stresem. I tak sobie gdybab, ze jesli bys nie wkrecila sie w googlowanie to by sie nie nasilio.

Takze tak, ja uwazam ze terapia.

Mnie np juz kilka razy wczesniej przed apogeum nerwica chciala zlapac. Kiedys caly tydzien mi sie w glowie krecilo. Zrobilam wyniki i nic. Ustapilo bo sie nie przejelam.
Innym razem w kinie zrobilo mi sie duszno i chcialam uciekac. Wytrwalam i orzeszlo. Kolejnym razem dwa dni bol śerca z dusznoscia. Kardiolog...i nic ustapilo. Kiedys tez mialam mysl ze komus cos zrobie i pomyslalam wtedy najlepiej jak moglam....no to zrobie i co? Na drugi dzien zapomnialam. Dodam ze nie mialam wtedy absolutnie wiedzy o nerwicy bo podejrzewam ze jak bym miala to do eskalacji by nie doszlo. Ale do sedna u mnie podobnie jak u Ciebie tez nerwica podchodzila z roznych stron by znalezc slaby punkt. W koncu znalazla....
Pomimo wszystko uwazam ze terapia pomoze Ci wyjasnic wiele spraw i wiele rzeczy poukladac sobie. A swoja droga czytaj materialy z forum i wdrazaj........nie daj sie zastraszyc nerwicy
Nigdy nie pozbędziemy się tego o czym nie mówimy.

Just because it burns, doesn't mean you're gonna die :friend:
Awatar użytkownika
madlen
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 121
Rejestracja: 14 marca 2016, o 19:27

17 stycznia 2019, o 16:20

Wdrazam tak jak przez te lata wdrazalam, i zawsze wychodzilam. Teraz jest lepiej coś, ale to proces powolny... I nie wiem czy tak ma byc czy robię coś źle?
Awatar użytkownika
madlen
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 121
Rejestracja: 14 marca 2016, o 19:27

17 stycznia 2019, o 16:56

Ja tak rozumiem odburzenie: trzeba załapać bakcyla i później jak przyjdzie jakaś głupia nerwicowa kwestia, to od razu wiadomo jak się z tym rozprawić, jak zignorować, zaakceptować, pozwolić, przeczekać i być wolnym. I z kolejnymi, powiedzmy, lękowymi atakami, robimy się coraz spokojniejsi, bo coraz szybciej się z tym rozprawiamy, bo po pierwsze wiemy jak, a po drugie, podświadomość wie że będzie dobrze, bo wcześniej już się rozprawiliśmy... Aż w końcu tak bardzo będzie pewna że w ogóle będzie odburzenie pernamentne :) Dobrze to rozumiem?
Awatar użytkownika
madlen
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 121
Rejestracja: 14 marca 2016, o 19:27

22 stycznia 2019, o 12:59

Mam wrażenie że z każdym dniem jest lepiej, ale ciągle mam codziennie wątpliwości że jednak nie będzie. Te myśli egzystencjalne - mam przebłyski że nie myślę wcale o nich :)
Moim problemem było też to, że od zawsze byłam wierząca (w takim zdrowym sensie ;)) i jakoś nie musiałam sobie udowadniać czy Bóg jest, bo było to dla mnie oczywiste z tego względu że np istnieje świat, uczucia, wzajemne relacje itd... I tak miałam zawsze, jak byłam niezaburzona :) Po przeczytaniu jednak wpisu Victora, o tym co jest po śmierci - zamiast mnie to uspokoić - nakręciło mnie to. I nie mogłam sobie z tym poradzić. Myślałam że muszę zostać ateistką żeby się odburzyć. W końcu doszłam do tego, że skoro zawsze byłam wierząca i nie przeszkadzało mi to w zdrowiu psychicznym, to teraz raczej nie ma być tak, żeby nagle się tego wyprzeć i przestać wierzyć, żeby się odburzyć...
I na początku kompulsywnie chciałam szukać dowodu na isnienie Boga itd... Żeby tylko było jak kiedyś. Pomagało na chwilę. A po czasie, jak się skupiałam na studiach na przykład i ogólnie na życiu, to chociaż nie było mi łatwo to doszła taka dość mądra dla mnie prawda. Że to nie spokój i realność wzrasta wraz z wiarą i zaufaniem Bogu, a na odwrót - wraz ze spokojem i wzrostem realności, wzrasta zaufanie i wiara w Boga. Wiem jak pokrętnie to brzmi, ale mam nadzieję że mnie ktoś zrozumie :P Myślicie że dobrze robie? Nie muszę zostawać ateistką? :P
ODPOWIEDZ