Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Co robić? Wkręciłam się po kilku latach
- madlen
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 122
- Rejestracja: 14 marca 2016, o 19:27
Potrzebuję waszego wsparcia. Zaburzyłam się w 2012 roku od klasycznego ataku paniki. Pokonałam to "behawioralnie". Tak jak Divin i Victor zalecali. Później znowu się wkręciłam w 2014, tym razem w lęk przed schizofrenią. Miałam takie fizyczne objawy jak pieczenie kończyn, jak w takim zespole niespokojnych nóg, albo bezsenność. I znowu nerwica... Tym razem chciałam brać leki. Czy cos pomogły - nie wiem czy leki czy po prostu czas, ale po czasie zaczełam normalnie wychodzić, jednak gdzieśtam miałam ciągle chyba co jakiś czas taką derealizację. Kiedy w 2015 poznałam swojego chłopaka, zakochałam się, wszystkie lęki i derealizacja ustąpiła. Zrozumiałam że może po prostu trzeba się wkręcić w życie, tak jak ja kiedy poznałam chłopaka, i wtedy derealizacja przechodzi. Z resztą tak jak to mówił pewien mądry artykuł który przeczytałam. I od tej pory za każdym razem, kiedy dopadała mnie derealizacja, wkręcałam się w życie, spotykałam ze znajomymi itd... i mijało. Jednak w sylwestra tego roku zemdlałam. Przyjechało pogotowie i badania nic konkretnego nie wykazały. Nie łączę tego z nerwicą ( chociaż nie wiem czy nie powinnam), jednak zaczełam się bardzo bać o swoje zdrowie... I przez około tydzień wyczytywałam co mi jest, czy mogłam umrzeć, że to było takie straszne że jak straciłam przytomność że to było jakbym umarła na chwilę, i ta pustka.... ogólnie - myśli egzystencjalne. I te myśli egzystencjalne u mnie chyba taką derealizację wyzwalają... Do tej pory, od kiedy załapałam bakcyla i poznałam chłopaka te 3,5 roku temu - super sobie radziłam... Jak jakaś derealizacja, to wkręcałam się w życie i przechodziło. Jednak teraz boję się że jest jakoś inaczej... Jakoś silniej. Znowu mnie palą mięśnie, znowu nie mogę spać... Boję się tych myśli o śmierci. Ciężko mi się wkręcić. Wczoraj uciekłam ze studiów. Dziś już nie uciekłam, bo próbowałam się wkręcić, było lepiej, ale towarzyszyły mi te myśli, i jak wróciłam to czuje taki niepokój że to znów nie przejdzie, albo przejdzie tylko ta derealizacja pozostanie jak w 2014.... Co mam robić? Jak działać? Tak jak wcześniej? Uda się bez leków?
- dankan
- Odburzony i pomocny użytkownik
- Posty: 935
- Rejestracja: 23 maja 2014, o 10:11
No jak działać? No oczywiście, że świadomie
Prawda jest taka i to bolesna że tak naprawdę jak mamy jakieś tendencję do wpadania w takie ciągi to trzeba to rozpracować raz a dobrze i to bez leków i bez unikania totalnego tych tematów.
Ja nie rozumiem jak wkręcenie w miłość mogłoby cię na stale wyleczyc z nerwicy? Z nerwicy na stale to leczy mocne przelamanie obaw i umiejetnosc przyjecia tego wszystkiego z coraz to bardziej rosnaca z czasem akceptacja. Ja nigdy nie rozumiem ludzi ktorzy maja 3 nawrot nerwicy i mowia ze nie wchodza na forum bo sie wkrecaja w zycie i nie chca cyz tymi tematami. Oczywiscie ze zycie na 1 miejscu ale kurde....jak mamy przeciagle problemy z tymi stanami to znaczy ze trzeba to naprawde oswoic. To chyba oczywiste?
Alternatywa sa leki zmieniane co jakis czas lub w okresach pogorszenia.

Ja nie rozumiem jak wkręcenie w miłość mogłoby cię na stale wyleczyc z nerwicy? Z nerwicy na stale to leczy mocne przelamanie obaw i umiejetnosc przyjecia tego wszystkiego z coraz to bardziej rosnaca z czasem akceptacja. Ja nigdy nie rozumiem ludzi ktorzy maja 3 nawrot nerwicy i mowia ze nie wchodza na forum bo sie wkrecaja w zycie i nie chca cyz tymi tematami. Oczywiscie ze zycie na 1 miejscu ale kurde....jak mamy przeciagle problemy z tymi stanami to znaczy ze trzeba to naprawde oswoic. To chyba oczywiste?
Alternatywa sa leki zmieniane co jakis czas lub w okresach pogorszenia.
Najlepsza instrukcja pozbycia sie nerwicy plus inne wpisy ludzi z forum
moja-historia-plus-moje-odburzanie-t5194.html#p49014
spis-tresci-autorami-t4728.html
moja-historia-plus-moje-odburzanie-t5194.html#p49014
spis-tresci-autorami-t4728.html
- Zestresowana
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 457
- Rejestracja: 6 listopada 2014, o 07:22
No bo prawda jest taka, że nie przerobilas porządnie podejścia do lęku, akceptacji go i olewania, pracy z myślami, dystansowania się od tych spraw i świadomego przekierowywania uwagi. Niestety lek wypierany (a wkręcanie się w życie bez akceptacji i na siłę jest niestety wypieraniem) niestety wraca, czasami nasilony. Piszę o tym z własnego doświadczenia. Weź się porządnie za odburzanie, może pomysł o terapii u kogoś sensownego.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 89
- Rejestracja: 6 listopada 2018, o 21:31
Dokładnie tak. Ja myślę że w ogóle dobrze by było takiego arta zrobić o tym, znaczy aby ktoś mądry wykonałZestresowana pisze: ↑13 stycznia 2019, o 22:06No bo prawda jest taka, że nie przerobilas porządnie podejścia do lęku, akceptacji go i olewania, pracy z myślami, dystansowania się od tych spraw i świadomego przekierowywania uwagi. Niestety lek wypierany (a wkręcanie się w życie bez akceptacji i na siłę jest niestety wypieraniem) niestety wraca, czasami nasilony. Piszę o tym z własnego doświadczenia. Weź się porządnie za odburzanie, może pomysł o terapii u kogoś sensownego.


-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 7
- Rejestracja: 9 stycznia 2019, o 22:40
Też tak miałam parę razy, kiedy nie wiedziałam czym jest nerwica, jakimi prawami się rządzi, że trochę "nieświadomie" z niej wychodziłam (pierwszy raz chyba w 2015 dała o sobie znać), wkręcałam się w życie, zapominałam o objawie z czasem. Ale potem, emocje trochę opadły w życiu, albo jakiś "nudny" dzień, albo sobie poprostu nagle przypomniałam i od razu było gorzej, od razu mówienie sobie, że teraz to ja już drugi raz sobie z tym nie poradzę, czemu to wogóle wróciło i ogólnie takie automatyczne negatywne podejście, brak wiary, no wszystko na nowo. A to jednak ma znaczenie tutaj, to podejście, ogromne. A jakbym od razu zareagowała, że dobra, dobra, to tylko myśli, to TYLKO to, to możliwe że zaraz bym zapomniała. Wkręcanie się w życie to jedno, ale też zmiana podejścia do różnorakich stanów i nieskupianie się na nich, nieanalizowanie ich. No bo samo to myślenie, że teraz jest gorzej i silniej, może wręcz utwierdzać w tym wszystkim. Przynajmniej u mnie tak to działa.
- madlen
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 122
- Rejestracja: 14 marca 2016, o 19:27
hmmm, trochę mi podcieliście skrzydła, bo postanowiłam robić to co zawsze i jest jakby lepiej... Nie chcę żebyście mnie źle zrozumieli. Wkręcanie się w życie to nie dla mnie takie "NIE MYŚLĘ O NERWICY, NIE MYŚLĘ O NERWICY", tylko takie raczej "Żyje pomimo objawów, dostaje bodźce z zewnątrz, pomimo że źle się czuje, a nagle coś zaskoczy i myślę bardziej o codzienności niż o nerwicy, i napięcie schodzi".
- Nipo
- Dyżurny na forum Odważny VIP
- Posty: 1548
- Rejestracja: 10 sierpnia 2017, o 15:34
To takie podejście jest zdecydowanie porządanemadlen pisze: ↑14 stycznia 2019, o 08:18hmmm, trochę mi podcieliście skrzydła, bo postanowiłam robić to co zawsze i jest jakby lepiej... Nie chcę żebyście mnie źle zrozumieli. Wkręcanie się w życie to nie dla mnie takie "NIE MYŚLĘ O NERWICY, NIE MYŚLĘ O NERWICY", tylko takie raczej "Żyje pomimo objawów, dostaje bodźce z zewnątrz, pomimo że źle się czuje, a nagle coś zaskoczy i myślę bardziej o codzienności niż o nerwicy, i napięcie schodzi".

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 7
- Rejestracja: 9 stycznia 2019, o 22:40
Ano to juz zupełnie inaczej brzmi, z pierwszego posta można było poprostu wywnioskować ze to na nowo cie całkowicie pochłania, bo nie masz odpowiedniego podejścia itd. Ale skoro udaje ci się to olewać i gdzieś tam to schodzi na drugi plan, to masz!madlen pisze: ↑14 stycznia 2019, o 08:18hmmm, trochę mi podcieliście skrzydła, bo postanowiłam robić to co zawsze i jest jakby lepiej... Nie chcę żebyście mnie źle zrozumieli. Wkręcanie się w życie to nie dla mnie takie "NIE MYŚLĘ O NERWICY, NIE MYŚLĘ O NERWICY", tylko takie raczej "Żyje pomimo objawów, dostaje bodźce z zewnątrz, pomimo że źle się czuje, a nagle coś zaskoczy i myślę bardziej o codzienności niż o nerwicy, i napięcie schodzi".
- Zestresowana
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 457
- Rejestracja: 6 listopada 2014, o 07:22
Ok, ale samo spychanie zaburzenia na drugi plan jest tylko jednym z elementów odburzania i to wcale nie kluczowym;)
- madlen
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 122
- Rejestracja: 14 marca 2016, o 19:27
Czy to, że jak chodzę normalnie do pracy i jest lepiej, ale dopiero po pewnym czasie, jak np dłużej siedzę w pracy, to tak ma być? Dziś w pracy było nienajgorzej, ale pojechałam z szefem na pomiary i znowu nowa sytuacja i tam znów niepokój, więcej myśli itd, ale po dłuższym czasie na tych pomiarach mi to jakby zelżało... Nie wiem czy to kwestia czasu, że przyzwyczaiłam się i poczułam bezpieczniej? Ale zauważyłam że znowu nowa sytuacja i znowu lęk... Ale po czasie maleje. Czy to tak ma być, a z czasem będzie coraz mniejszy? Czy coś robię źle??
Tak pytam czy coś robię źle, bo wiem że Victor niby chodził do pracy jakiś czas jak jeszcze nie w pełni rozumiał, a coś robił źle, i nie wyszedł z derealizacji wtedy, tylko dopiero później, jak coś zrozumiał. Nie wiem czy dobrze wszystko robię czy coś źle? Czy to tak ma być, że po jakimś czasie lekko przechodzi, a z czasem (mam nadzieję), będzie bardziej schodziło; czy to może zły objaw, że w ogóle wraca?
Tak pytam czy coś robię źle, bo wiem że Victor niby chodził do pracy jakiś czas jak jeszcze nie w pełni rozumiał, a coś robił źle, i nie wyszedł z derealizacji wtedy, tylko dopiero później, jak coś zrozumiał. Nie wiem czy dobrze wszystko robię czy coś źle? Czy to tak ma być, że po jakimś czasie lekko przechodzi, a z czasem (mam nadzieję), będzie bardziej schodziło; czy to może zły objaw, że w ogóle wraca?
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 255
- Rejestracja: 5 listopada 2013, o 12:37
Ja to mysle sobie tak......swiadomie nie wyszlas z nerwicy totez ona czasami jeszcze sprawdzala czy ma prawo wstepu i jak sie okazywalo po czesci miala.madlen pisze: ↑13 stycznia 2019, o 13:54Potrzebuję waszego wsparcia. Zaburzyłam się w 2012 roku od klasycznego ataku paniki. Pokonałam to "behawioralnie". Tak jak Divin i Victor zalecali. Później znowu się wkręciłam w 2014, tym razem w lęk przed schizofrenią. Miałam takie fizyczne objawy jak pieczenie kończyn, jak w takim zespole niespokojnych nóg, albo bezsenność. I znowu nerwica... Tym razem chciałam brać leki. Czy cos pomogły - nie wiem czy leki czy po prostu czas, ale po czasie zaczełam normalnie wychodzić, jednak gdzieśtam miałam ciągle chyba co jakiś czas taką derealizację. Kiedy w 2015 poznałam swojego chłopaka, zakochałam się, wszystkie lęki i derealizacja ustąpiła. Zrozumiałam że może po prostu trzeba się wkręcić w życie, tak jak ja kiedy poznałam chłopaka, i wtedy derealizacja przechodzi. Z resztą tak jak to mówił pewien mądry artykuł który przeczytałam. I od tej pory za każdym razem, kiedy dopadała mnie derealizacja, wkręcałam się w życie, spotykałam ze znajomymi itd... i mijało. Jednak w sylwestra tego roku zemdlałam. Przyjechało pogotowie i badania nic konkretnego nie wykazały. Nie łączę tego z nerwicą ( chociaż nie wiem czy nie powinnam), jednak zaczełam się bardzo bać o swoje zdrowie... I przez około tydzień wyczytywałam co mi jest, czy mogłam umrzeć, że to było takie straszne że jak straciłam przytomność że to było jakbym umarła na chwilę, i ta pustka.... ogólnie - myśli egzystencjalne. I te myśli egzystencjalne u mnie chyba taką derealizację wyzwalają... Do tej pory, od kiedy załapałam bakcyla i poznałam chłopaka te 3,5 roku temu - super sobie radziłam... Jak jakaś derealizacja, to wkręcałam się w życie i przechodziło. Jednak teraz boję się że jest jakoś inaczej... Jakoś silniej. Znowu mnie palą mięśnie, znowu nie mogę spać... Boję się tych myśli o śmierci. Ciężko mi się wkręcić. Wczoraj uciekłam ze studiów. Dziś już nie uciekłam, bo próbowałam się wkręcić, było lepiej, ale towarzyszyły mi te myśli, i jak wróciłam to czuje taki niepokój że to znów nie przejdzie, albo przejdzie tylko ta derealizacja pozostanie jak w 2014.... Co mam robić? Jak działać? Tak jak wcześniej? Uda się bez leków?
Poza tym nie wiem czy chodzilas na terapie. Widocznie sa jakies sprawy ktore nie zostaly przepracowane i Twoj umysl wchodzi w stan awaryjny w momencie przesilenia. Mozliwe ze omdlenie bylo spowodowane oslabieniem lub stresem. I tak sobie gdybab, ze jesli bys nie wkrecila sie w googlowanie to by sie nie nasilio.
Takze tak, ja uwazam ze terapia.
Mnie np juz kilka razy wczesniej przed apogeum nerwica chciala zlapac. Kiedys caly tydzien mi sie w glowie krecilo. Zrobilam wyniki i nic. Ustapilo bo sie nie przejelam.
Innym razem w kinie zrobilo mi sie duszno i chcialam uciekac. Wytrwalam i orzeszlo. Kolejnym razem dwa dni bol śerca z dusznoscia. Kardiolog...i nic ustapilo. Kiedys tez mialam mysl ze komus cos zrobie i pomyslalam wtedy najlepiej jak moglam....no to zrobie i co? Na drugi dzien zapomnialam. Dodam ze nie mialam wtedy absolutnie wiedzy o nerwicy bo podejrzewam ze jak bym miala to do eskalacji by nie doszlo. Ale do sedna u mnie podobnie jak u Ciebie tez nerwica podchodzila z roznych stron by znalezc slaby punkt. W koncu znalazla....
Pomimo wszystko uwazam ze terapia pomoze Ci wyjasnic wiele spraw i wiele rzeczy poukladac sobie. A swoja droga czytaj materialy z forum i wdrazaj........nie daj sie zastraszyc nerwicy
Nigdy nie pozbędziemy się tego o czym nie mówimy.
Just because it burns, doesn't mean you're gonna die
Just because it burns, doesn't mean you're gonna die

- madlen
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 122
- Rejestracja: 14 marca 2016, o 19:27
Ja tak rozumiem odburzenie: trzeba załapać bakcyla i później jak przyjdzie jakaś głupia nerwicowa kwestia, to od razu wiadomo jak się z tym rozprawić, jak zignorować, zaakceptować, pozwolić, przeczekać i być wolnym. I z kolejnymi, powiedzmy, lękowymi atakami, robimy się coraz spokojniejsi, bo coraz szybciej się z tym rozprawiamy, bo po pierwsze wiemy jak, a po drugie, podświadomość wie że będzie dobrze, bo wcześniej już się rozprawiliśmy... Aż w końcu tak bardzo będzie pewna że w ogóle będzie odburzenie pernamentne
Dobrze to rozumiem?

- madlen
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 122
- Rejestracja: 14 marca 2016, o 19:27
Mam wrażenie że z każdym dniem jest lepiej, ale ciągle mam codziennie wątpliwości że jednak nie będzie. Te myśli egzystencjalne - mam przebłyski że nie myślę wcale o nich
Moim problemem było też to, że od zawsze byłam wierząca (w takim zdrowym sensie
) i jakoś nie musiałam sobie udowadniać czy Bóg jest, bo było to dla mnie oczywiste z tego względu że np istnieje świat, uczucia, wzajemne relacje itd... I tak miałam zawsze, jak byłam niezaburzona
Po przeczytaniu jednak wpisu Victora, o tym co jest po śmierci - zamiast mnie to uspokoić - nakręciło mnie to. I nie mogłam sobie z tym poradzić. Myślałam że muszę zostać ateistką żeby się odburzyć. W końcu doszłam do tego, że skoro zawsze byłam wierząca i nie przeszkadzało mi to w zdrowiu psychicznym, to teraz raczej nie ma być tak, żeby nagle się tego wyprzeć i przestać wierzyć, żeby się odburzyć...
I na początku kompulsywnie chciałam szukać dowodu na isnienie Boga itd... Żeby tylko było jak kiedyś. Pomagało na chwilę. A po czasie, jak się skupiałam na studiach na przykład i ogólnie na życiu, to chociaż nie było mi łatwo to doszła taka dość mądra dla mnie prawda. Że to nie spokój i realność wzrasta wraz z wiarą i zaufaniem Bogu, a na odwrót - wraz ze spokojem i wzrostem realności, wzrasta zaufanie i wiara w Boga. Wiem jak pokrętnie to brzmi, ale mam nadzieję że mnie ktoś zrozumie
Myślicie że dobrze robie? Nie muszę zostawać ateistką? 

Moim problemem było też to, że od zawsze byłam wierząca (w takim zdrowym sensie


I na początku kompulsywnie chciałam szukać dowodu na isnienie Boga itd... Żeby tylko było jak kiedyś. Pomagało na chwilę. A po czasie, jak się skupiałam na studiach na przykład i ogólnie na życiu, to chociaż nie było mi łatwo to doszła taka dość mądra dla mnie prawda. Że to nie spokój i realność wzrasta wraz z wiarą i zaufaniem Bogu, a na odwrót - wraz ze spokojem i wzrostem realności, wzrasta zaufanie i wiara w Boga. Wiem jak pokrętnie to brzmi, ale mam nadzieję że mnie ktoś zrozumie

