Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Przeszłość, długi związek i nagłe uderzenie nerwicy

Tutaj rozmawiamy na tematy naszych partnerów, rodzin, miłości oraz zakochania.
O kłopotach w naszych związkach, rodzinach, (niezgodność charakterów, toksyczność, zdrada, chorobliwa zazdrość, przemoc domowa, a może ktoś w rodzinie ma zaburzenie? Itp.)
ODPOWIEDZ
ZwykłaDziewczyna
Nowy Użytkownik
Posty: 1
Rejestracja: 28 sierpnia 2023, o 13:16

28 sierpnia 2023, o 14:40

Cześć!

Piszę ten post aby po pierwsze - trochę się zdystansować, a po drugie - aby osoby będące "z boku", niezaangażowane emocjonalnie, mogły ewentualnie pokazać swój punkt widzenia, inną perspektywę.

Zacznijmy od początku: mam nieco ponad 30 lat, w związku (pierwszym i jedynym ) jestem od około 5. Mamy z partnerem wspólne mieszkanie. Muszę przyznać, że nasze początki nie były łatwe - chłopak opowiedział mi o sobie kilka zmyślonych historii, zrobił też w przeszłości kilka głupot, do których ewidentnie nie chce wracać w rozmowie. Ponadto na początku naszej relacji przyjaźnił się ze złym człowiekiem - na szczęście ten etap jest już dawno za nami, tej osoby nie ma w naszym życiu, a mój partner "wrócił do siebie". Postanowiłam dać mu szansę. Krótko po wszystkich nieprzyjemnych wydarzeniach, zaczęłam odczuwać objawy podobne do ROCD, kwestionować zarówno moje uczucia do niego, czy moja chęć bycia w związku wynikała z czystego uczucia, jak i to, czy nasza relacja jest "zdrowa" (np. jego chęć częstego spędzania razem czasu odbierałam jako próbę kontroli). Bardzo też zaczęłam zwracać uwagę na detale jego opowieści, czy relacji dnia, i niesamowicie nerwowo podchodziłam do każdej - wydawałoby się błahej - nieścisłości. W trakcie naszej relacji dokończyłam jedną terapię (cele nie dotyczyły związku), a przerażona objawami o których pisałam wyżej, zdecydowałam się na kolejną (to była PORAŻKA. Miałam wrażenie, że terapeutka nie wie co ze mną robić, plus już na pierwszym spotkaniu zasugerowała leki i podała kontakt do rzekomo dobrego psychiatry. Przepraszam że tak to ujmę, ale pani psychiatra sama sprawiała wrażenie osoby potrzebującej pomocy 😉). W pewnej chwili mieliśmy z partnerem na swoim koncie krótkie rozstanie, bo już nie mogłam znieść tego jak się czułam. Po pewnym czasie odstawiłam wszelkie leki antydepresyjne, które dostałam od "normalnego" lekarza, poszukałam nowego terapeuty, i od 4 lat jestem w terapii psychodynamicznej. Ostatnio jednak zaczynam kwestionować jej sens, skoro nie jest mi lepiej; nie otrzymuję też konkretnych wskazówek jak pracować nad swoimi objawami - chyba nie umiem w "domyślanie się". Co więcej, ataki niepewności odnośnie relacji z partnerem z reguły dopadały mnie w trakcie dłuższego czasu wolnego, kiedy nie byłam skupiona na pracy, ale tym razem to już przeszły same siebie (w tym czasie mam też zazwyczaj długą przerwę w terapii, ponieważ mój terapeuta także ma urlop). Od niespełna miesiąca, jak tylko wróciliśmy z udanych wakacji, mam ogromną niechęć do partnera, przypomniały mi się wszystkie krzywdy z jego przeszłości - i nieważne, czy dotyczyły mnie, czy też nie. Na co dzień praktycznie w ogóle się na nich nie skupiam, ale teraz bardzo natrętnie dobijają się do mojej głowy. Widzę tylko jego wady, podejrzewam o toksyczność i o to że moje rozterki to jego wina. Jednocześnie wyrzucam sobie głupotę i naiwność, bo przecież idealna ja kopnęłaby go w cztery litery z uwagi na burzliwe początki, które były 5 lat temu! Najchętniej bym uciekła. Na ten moment, nie widzę naszej wspólnej przyszłości, choć wcześniej żyliśmy spokojnie i zgodnie, pojawiały się pozytywne uczucia, i zdarzało mi się z radością myśleć o ślubie i dziecku. Budzę się ze ściskiem w brzuchu, jestem płaczliwa, nerwowa, nie mam ochoty na spotkania towarzyskie. Bardzo mnie to martwi, szczególnie że lada chwila zaczynam nową pracę i chcę wypaść jak najlepiej. Mój partner bardzo się martwi o mój stan, rozmawiamy otwarcie o moich (i jego) niepokojach. Wykazuje wobec mnie dużo cierpliwości. Gdy zapytałam go jak by się ewentualnie zapatrywał na terapię par - bez oporu się zgodził. Tydzień temu spotkałam się z lekarzem rodzinnym i dostałam od niego receptę na lek przeciwdepresyjny i przeciwlękowy, bo tak bardzo boję się że moje objawy wpłyną na nową pracę - przyjmuję go niecały tydzień.

Moje obawy koncentrują się wokół tego, czy opisany problem można w ogóle rozpatrywać w kontekście ROCD? Zastanawiam się nad zmianą typu terapii, a co za tym idzie - terapeuty, nawet poczyniłam kroki w celu znalezienia specjalisty, który miał do czynienia z ROCD. Z drugiej strony - jestem tym wszystkim niesamowicie zmęczona, i już sama nie wiem co o tym myśleć, a brak decyzji mnie dodatkowo dobija - choć świadomie wiem, że podejmowanie jej w obecnym stanie nie jest najlepszym pomysłem.

Martwi mnie też to, że podobne objawy pojawiały mi się już wcześniej - raz, gdy w wieku licealnym weszłam w dziwną relację (jedynie telefoniczną i krótkotrwałą) z człowiekiem, który ewidentnie kłamał na swój temat a drugi raz - gdy poznałam miłego normalnego chłopaka, z którym ostatecznie nic nie wyszło.

Będę wdzięczna za Waszą perspektywę w tym ciężkim dla mnie czasie 😘
ODPOWIEDZ