Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Lęk przed zmianami

Tutaj znajdziesz wszystkie treści (wpisy, nagrania) o stanach nierealności ich objawach, przyczynach, mechanizmach, odburzaniu.
ODPOWIEDZ
Schemater
Nowy Użytkownik
Posty: 1
Rejestracja: 6 kwietnia 2024, o 22:40

11 kwietnia 2024, o 00:27

Witam, mam 22 lata
To mój pierwszy post na tym forum więc proszę o wyrozumiałość jeżeli pomyliłem działy. Po prostu potrzebuję waszej rady. Boję się, że moja osobowość rozpadnie się w wyniku rozpoczętej terapii. Chodzi o to, że wychowywałem się z PTSD od 10 roku życia, byc może w grę wchodzą też zaburzenia schizotypowe lub coś podobnego. Chcę się z tego wyleczyć, ale mam obawy przed dotykaniem tak głęboko zakorzenionej części mojej osobowości. Chodziło o to że na mojej pierwszej komunii świętej nie wyznałem grzechu ciężkiego przez strach. W przeddzień komunii zmarł mój dziadek, a ja uroilem sobie ze to przeze mnie. Całą uroczystość musiałem udawać usmiech, a w środku byłem zdruzgotany. Bałem się potępienia i wgl. bałem się reakcji nawet rodziców na to, że przyjąłem komunię z grzechem ciężkim. Przez to wydarzenie byłem odklejony od rzeczywistości przez jakiś czas przez co byłem odrzucany i gnębiony w szkole. To pogłębiło mój neurotyczny charakter. Grzechu jeszcze długo potem nie wyznawałem przez mój strach. Potem przeszło to w taki jakby skrupulantyzm. Miałem problemy z spowiedziami gdyż nigdy nie mogłem mieć pewności czy grzech był prawidłowo wyznany czy też próbowałem go podświadomie ukryć, nie znałem w tym granic. Bałem się że przez to każda kolejna spowiedź jest nieważna. Zdarzało mi się wiązać swoją winę za jakieś nieszczęścia rodzinne z epizodami świętokradztwa, które mi się zdarzały. Nie wiem czy to religijność czy urojenie... Psychiatra mówił mi że to nie schizofrenia, ale boję się że jednak jest, tylko że powoli się rozwija. Mniejsza. Na PTSD wskazuje to że np. czuję silny dyskomfort w niektórych sytuacjach, zwłaszcza rodzinnych. Spotkania z psychoterapeutą odbywam co miesiąc, ale myślę o tym codziennie, zwłaszcza że od dawna nie czułem takiego lęku jak od czasu rozpoczęcia terapii. Boję się, że z tego wszystkiego coś mi się pozmienia w świadomości i mnie to uposledzi gdyż jest to tak silnie we mnie wpisane. Nie wiem czy mam na codzień się interesować tematem czy zostawić to specjalistom. Po prostu wszędzie widzę objawy schizofrenii, moje przekonania, ambiwalencja w zachowaniach i sytuacjach społecznych, ehh, czasami miewam dziwne poglądy dotyczące mnie, nie są one raczej niepodważalne, ale też z nikim się nimi nie dzielę więc trudno mi ocenić czy to są przekonania czy tylko jakieś wierzenia, tak jak w jakichś religiach, czy może też są to teorie spiskowe. W każdym razie gdy sobie to przypomnę i mnie to wystraszy to wszystko przestaje być realne, czuję lęk i poczucie winy oraz potrzebę przytulenia kogoś, potrzebę bliskości. Dotychczas wydawałem się sobie dorosłym facetem, a teraz rozpadam się na kawałki. Proszę pomozcie mi ocenić, czy to dobry kierunek, może to jest jakaś konieczność żeby zmierzyć się z swoją przeszłością i ją pokonać, ale może jest tak że moje stany chorobowe doprowadza mnie do jakiegoś ciężkiego rozpadu osobowości. Mam o t nie mysleć czy mam zmierzyć się że swoimi lękami i wystawiać się na działanie lęku i derealizacji? Muszę to wiedzieć bo zwariuję.
Awatar użytkownika
takemylootbro
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 23
Rejestracja: 15 grudnia 2023, o 23:15

11 kwietnia 2024, o 18:21

Schemater pisze:
11 kwietnia 2024, o 00:27
Boję się, że moja osobowość rozpadnie się w wyniku rozpoczętej terapii. Chodzi o to, że wychowywałem się z PTSD od 10 roku życia, byc może w grę wchodzą też zaburzenia schizotypowe lub coś podobnego. Chcę się z tego wyleczyć, ale mam obawy przed dotykaniem tak głęboko zakorzenionej części mojej osobowości.
Bo takie uczucie rozpadu będzie ci mniej więcej towarzyszyć, co prawda nie dojdzie do całkowitego rozpadu osobowości, jak to ma miejsce w rozpadzie schizofrenicznym (to jeszcze opiszę później), ale będzie ci towarzyszyć cała paleta uczuć w tym uczucie ogólnego prześwietlenia, bycia przezroczystym, utraty kontroli, uczucia wkradnięcia się obcej osoby do twojego wnętrza. To uczucie można opisywać na rożne sposoby. Na razie chronią cię mechanizmy obronne przed taką rozbieżnością informacyjną, więc pozornie nielogicznym wydaje się rezygnacja z takiej obronny. Jeżeli ta strefa pozostanie nietknięta, to nie narazisz się na wiele nieprzyjemnych uczuć, no i co najważniejsze unikniesz lęku. To co jest też istotne, to to, że cały czas uciekasz od swojego prawdziwego ja, które mocno odbiega od twojego ja idealnego. Każda rozbieżność pomiędzy tym co ty czujesz, a tym co dociera do ciebie z zewnątrz powoduję lęk. Logicznym jest, że chcesz tego uniknąć, jednakże trzeba się z tym zmierzyć, a jest to proces bardzo ciężki, bo ciężko jest zburzyć gruby mur, który był budowany latami.
Schemater pisze:
11 kwietnia 2024, o 00:27
Chodziło o to że na mojej pierwszej komunii świętej nie wyznałem grzechu ciężkiego przez strach. W przeddzień komunii zmarł mój dziadek, a ja uroilem sobie ze to przeze mnie. Całą uroczystość musiałem udawać usmiech, a w środku byłem zdruzgotany. Bałem się potępienia i wgl. bałem się reakcji nawet rodziców na to, że przyjąłem komunię z grzechem ciężkim. Przez to wydarzenie byłem odklejony od rzeczywistości przez jakiś czas przez co byłem odrzucany i gnębiony w szkole. To pogłębiło mój neurotyczny charakter.
Jako, że neurotyczna struktura osobowości wszystko to rozpoczyna, a mianowicie mam na myśli zaburzenie osobowości, to błędne jest myślenie, że to jedne wydarzenie przyczyniło się do gnębienia w szkole. Struktura neurotyczna już wcześniej twardo stała. Wyparta agresja, utrata bezpieczeństwa, potem tworzenie się najpierw neurotycznych cech charakteru i mechanizmów obronnych, a potem przejście do w pełni zaburzonej osobowości i wzmocnienie już wcześniej nabytych mechanizmów bądź rozwinięcie nowych. Tak samo analizowanie takich przeżyć może nie przynieść żadnego konkretnego skutku, ponieważ bywa tak, że struktura nerwicowa zniekształca dawne wspomnienia. Musiałbyś dojść do momentu skąd się wziął strach, który nie pozwolił ci się wyspowiadać, a takie wspomnienie najprawdopodobniej zostało dawno wyparte i stąd potem irracjonalny lęk neurotyczny, który ma na celu znaleźć jakąś przyczynę istnienia lęku, która z reguły sprowadza na manowce.
Schemater pisze:
11 kwietnia 2024, o 00:27
Grzechu jeszcze długo potem nie wyznawałem przez mój strach. Potem przeszło to w taki jakby skrupulantyzm. Miałem problemy z spowiedziami gdyż nigdy nie mogłem mieć pewności czy grzech był prawidłowo wyznany czy też próbowałem go podświadomie ukryć, nie znałem w tym granic. Bałem się że przez to każda kolejna spowiedź jest nieważna.
W neurotycznej strukturze osobowości główną formą obrony jest nadmierna idealizacja obrazu własnego ja, a co za tym idzie jak wcześniej wspomniałam rozpoczyna się pierwszy wewnętrzny (umysłowy) podział osobowości na dwie części: ja realne i ja idealne. Jest to pogoń za wielkością, za własnym ideałem, stąd często uwidacznia się narcyzm (identyfikacja z wyimaginowanym, wyidealizowanym ja) i perfekcjonizm (identyfikacja z najwyższymi standardami i powinnościami). Można powiedzieć, że chciałeś zrealizować swój ideał, ale się nie udało. Prawie nigdy się to nie udaje. Co prawda mogły być to już rozwijające się cechy zaburzenia anankastycznego, bo najczęściej jest tak, że w przypadku zaburzeń osobowości dominuje parę, a nie jedna forma, chociaż jedna lub dwie wysuwają się często na pierwszy plan. Ale równie dobrze, to mogą być początki lub jakieś stadium nerwicy natręctw.
Schemater pisze:
11 kwietnia 2024, o 00:27
Zdarzało mi się wiązać swoją winę za jakieś nieszczęścia rodzinne z epizodami świętokradztwa, które mi się zdarzały. Nie wiem czy to religijność czy urojenie... Psychiatra mówił mi że to nie schizofrenia, ale boję się że jednak jest, tylko że powoli się rozwija.
Religijność? To nie. Urojenia? Być może, ale nie psychotyczne. Raczej bym powiedziała, że cecha paranoiczna. Typowe dla tego typu osobowości jest zniekształcone postrzeganie rzeczywistości oraz opaczne interpretowanie faktów i odnoszenie do własnej osoby różnych wydarzeń.
Schemater pisze:
11 kwietnia 2024, o 00:27
Na PTSD wskazuje to że np. czuję silny dyskomfort w niektórych sytuacjach, zwłaszcza rodzinnych.
W twoim przypadku nie powiedziałabym, że jest to PTSD, ale nie znam twojej historii dokładnie i być może przeżyłeś jakieś mocno traumatyczne wydarzenie, które do ciebie wraca. Jeżeli nie, to głównie takie mniej traumatyzujące wydarzenie tworzy neurotyczny charakter i nerwica wybucha (jej objawy) wtedy kiedy następuje jego potencjalne lub rzeczywiste ponowne wystąpienie.
Schemater pisze:
11 kwietnia 2024, o 00:27
Boję się, że z tego wszystkiego coś mi się pozmienia w świadomości i mnie to uposledzi gdyż jest to tak silnie we mnie wpisane. Nie wiem czy mam na codzień się interesować tematem czy zostawić to specjalistom.
Schemater pisze:
11 kwietnia 2024, o 00:27
Dotychczas wydawałem się sobie dorosłym facetem, a teraz rozpadam się na kawałki.
Schemater pisze:
11 kwietnia 2024, o 00:27
Po prostu wszędzie widzę objawy schizofrenii, moje przekonania, ambiwalencja w zachowaniach i sytuacjach społecznych, ehh, czasami miewam dziwne poglądy dotyczące mnie, nie są one raczej niepodważalne, ale też z nikim się nimi nie dzielę więc trudno mi ocenić czy to są przekonania czy tylko jakieś wierzenia, tak jak w jakichś religiach, czy może też są to teorie spiskowe. W każdym razie gdy sobie to przypomnę i mnie to wystraszy to wszystko przestaje być realne, czuję lęk i poczucie winy oraz potrzebę przytulenia kogoś, potrzebę bliskości.
Schemater pisze:
11 kwietnia 2024, o 00:27
Proszę pomozcie mi ocenić, czy to dobry kierunek, może to jest jakaś konieczność żeby zmierzyć się z swoją przeszłością i ją pokonać, ale może jest tak że moje stany chorobowe doprowadza mnie do jakiegoś ciężkiego rozpadu osobowości. Mam o t nie mysleć czy mam zmierzyć się że swoimi lękami i wystawiać się na działanie lęku i derealizacji? Muszę to wiedzieć bo zwariuję.
Zepnę to wszystko w całość. Jak najbardziej powinieneś się tym interesować, bo terapeuta dostarcza wiedzę i wsparcie, ale to tak naprawdę ty sam musisz dokonać zmian. Pamiętaj, że charakter tylko wydaje się być trwały, a działa w trybie nawykowym, więc jest tylko względnie trwały. Za sztywnością takiego zaburzonego charakteru, pozorną niezmiennością i brakiem rzeczywistej modyfikacji stoją patologiczne mechanizmy obronne. Zależnie od typu osobowości będą się nieco różnić. Rozumiem, że dostałeś propozycję diagnozy zaburzenia schizotypowego, który charakteryzuje się wysokim poziomem patologii osobowości. W takim przypadku głównym mechanizmem obronnym jest projekcja identyfikacyjna i rozszczepienie. Żeby nie było wątpliwości przy rozszczepieniu chodzi o dezintegracje osobowości, a nie dysocjacyjne zaburzenie. W efekcie obraz świata jest równie niezintegrowany i do tego dochodzi niestabilny obraz własnego ja, stąd też zaburzenia poczucia tożsamości. Uleczyć się możesz tylko na dwa sposoby: albo zmiana okoliczności życiowych (wpływ otoczenia) albo modyfikacja zachowań (skutki oddziaływania terapii). Należy nauczyć się stopniowo na nowo dostosowywać się do środowiska. Wiąże się to z aktywnością, a w przypadku osobowości schizotypowej stanem normalnym jest bezruch, bierność czy spokój, nie ma miejsca na żywotność. Następuje prawie, że wyeliminowanie aktywności do samego zera. Taki stan wiąże się z nadmiernie wysokim poziomem reaktywności. Skutkiem tego jest nadwrażliwość na bodźce nawet bardzo słabe, intensywność reakcji, bardzo niski poziom zapotrzebowania na stymulację, już wspominana niska aktywność, a co za tym idzie brak zorientowania na cele oraz co moim zdaniem jest tu prawie, że najważniejsze sztywność zachowania. Ta sztywność reprezentuje upór zachowań. Upór ten odzwierciedlają popędy. W zaburzeniach osobowości dominują czyste mechanizmy popędowo-emocjonalne. Przewaga mechanizmów emocjonalnych, jest typowa dla dziecięcego stadium rozwoju.

Tak więc nigdy dorosłym nie byłeś, mogłeś jedynie udawać, że nim jesteś. Pełny rozwój osobowości nie nastąpił. Przy pełnym rozwoju osobowości ukształtowałby się mechanizm samokontroli. Taki mechanizm gwarantuje pogodzenie wszelkich sprzecznych dążeń, potrzeb i impulsów. Przy jego braku nie istnieje żadna równowaga pomiędzy nimi, narastają wtedy coraz bardziej niezgodności pomiędzy ja realnym, a ja idealnym. Brak mechanizmu kontroli emocjonalnej skutkuje tłumieniem emocji, nadmierną kontrolą, sztywnością, brakiem jednego spójnego i optymalnego wzorca zachowywania się. To do czego dążysz to zdobycie potwierdzenia słuszności twoich własnych dążeń, pragniesz wychwytywać z otoczenia te informacje, które potwierdzą twoje przekonania, które będą pasować do twojego wyobrażenia o sobie (ja idealne), a każda rozbieżność takich informacji skutkuje wystąpieniem wewnętrznego chaosu. Tak więc w wyobraźni możesz być wszystkim, ale tylko w wyobraźni, kiedy wyobraźnia ściera się z rzeczywistością powstaje wulkan ścierających się emocji, może wystąpić lęk, stres, reakcje agresywne, unikanie, izolacja, niepokój, gniew aż do nadmiernego pobudzenia po uruchomienie mechanizmów takich jak derealizacja czy depersonalizacja (są one wynikiem braku poczucia tożsamości, czyli niewyodrębnienia własnego ja z otoczenia).

Co do schizofrenii, to porównując ją do zaburzenia osobowości, to najważniejszą różnicą jest reagowanie na informacje z zewnątrz (od otoczenia). Przy schizofrenii następuje całkowite zamknięcie na dopływ takich informacji ze względu na przeciążenie informacyjne. Wtedy następuje formowanie się własnych podsystemów informacyjnych w postaci urojeń. Przy zaburzeniach osobowości jak wcześniej wspominałam wychwytywane są rozbieżności pomiędzy tym czym osoba myśli, że jest lub czym chce się stać, a pomiędzy tym czym się okazuje być naprawdę i w przypadku ich wystąpienia, struktura osobowości załamuje się (mniej lub bardziej), ale nie jest to rozpad osobowości. Załamuje się, aby się za chwilę podnieść, bo prędzej czy później nastąpi poszukiwanie informacji potwierdzającej. Tak więc kiedy w zaburzeniu osobowości istnieją mocne granice które można opisać jako: ja tu-ja tam, ja realne- ja idealne, ja wewnętrzne-ja zewnętrzne, ja prawdziwe-ja fałszywe, to w psychozie czy schizofrenii ta granica rozmywa się.

Istotne jest abyś zrozumiał sytuację w jakiej się znajdujesz. Największy nacisk kładź na swoją wizję siebie, na swoje wyobrażone wielkościowe ja i na funkcjonujące na autopilocie w realnym świecie tzw. fałszywe ja. Fałszywe ja, czyli to zewnętrzne, te które widzą inni, a od którego ja wewnętrzne się najczęściej odcina, albo nie jest tego świadome. Prawda jest taka, że w takiej napiętej sytuacji psychicznej działania i istnienie w realnym, rzeczywistym świecie jest niemożliwe bez poczucia stałego silnego, lęku. Kiedy czyny staną się samoekspresją i nastawienie nie będzie tak mocno zorientowane na ochronę swojego ja, lęk ten może się nieco zmniejszyć. Ale tak długo jak otoczenie będzie analizowane za pomocą prawie, że psychicznych czułych anten, to stan napięcia i lęku nie odejdzie. Cały proces tzw. leczenia jest tak naprawdę ciężkim procesem, bo jakby nie patrzeć trzeba się rozwinąć jako osoba od nowa, a czas nie wybacza i mechanizmy obronne i nabyta osobowość same nie odejdą. Mimo to można chociaż minimalnie polepszyć swoją sytuację poprzez głębokie poznanie mechanizmów obronnych, istoty fałszywego ja i tego w jaki sposób komunikuje się z innymi. Po prześwietleniu i zrozumieniu tego należy więc robić wszystko na odwrót. Jak uda się obnażyć, rozpracować i wyeliminować istnienie własnego fałszywego ja, należy zająć się konfliktami neurotycznymi. Dopiero wtedy można mówić o wyleczeniu.
ODPOWIEDZ