Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Proszę pomóżcie-ROCD

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
ODPOWIEDZ
julaa8085
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 8
Rejestracja: 15 maja 2020, o 08:21

18 listopada 2021, o 08:12

Witam,
Nie wiem czy ktokolwiek przeczyta moją chaotyczną wypowiedź, ale mam nadzieję, że znajdzie się chociaż jedna osoba, która może w jakiś sposób wskaże mi drogę ku odburzeniu (chociaż sama nie wiem co mi jest). Otóż nie będę może opisywać wszystkiego, bo już wcześniej tu pisałam co mnie nęka. W skrócie: przechodziłam dawno temu hocd oraz rocd na tamten czas, nie wiedziałam z czym się zmagam, nigdy nie było to "leczone" I przeszło przez wypełnienie czasu innymi sprawami. Te doświadczenia, wzmocniły moja pewność co do uczuć do mojego ówczesnego chłopaka (teraz męża).
Mój lęk polega na tym, że bardzo boję się, że zakocham się albo kocham kogoś innego- jakkolwiek dziwnie to brzmi. Ten lęk przez lata jest wyciszony, nie dręczył mnie, bardziej wywoływał we mnie pewien dystans do różnych osób. Szczególnie mężczyzn, którzy podobali mi się wizualnie. Zawsze jak "wchodzilam" W nowe miejsca, miałam gdzieś z tyłu głowy, że obawiam się, że będzie tam mężczyzna, który bardziej spodoba mi się niż mój mąż. Dlatego jak jakiś na horyzoncie się pojawial to starałam się go unikać szerokim łukiem.
Męczę się z tym intensywnie od ponad półtora roku, a myślę, że ogólny lęk przed zakochaniem się w kimś innym trwa odkąd zaczęłam w ogóle być z mężem w związku i się bardzo zakochałam.
Jestem z mezem już 12 lat, nigdy nie miałam innego mężczyzny, wiem, że go kocham, ale... (I tutaj uśmiecham się sama do siebie, bo wiem, że każdy rocdwiec tak zaczyna swój wywód).
Dzisiaj poziom mojego lęku sięgnął apogeum- poraz kolejny. Wcześniejsze takie ataki miałam jakieś 8 miesięcy temu. Nie śpię od godziny 4 , bo obudziło mnie wspomnienie, które potwierdzałoby, że kocham innego. Co czuje? Lęk, bardzo duży lęk, niepokój, przeświadczenie, że tak jest. Bardzo szybko bije mi serce i akceptacja tej myśli tylko wzbudza jeszcze większy niepokój i przeświadczenie, że to prawda. Zalewa mnie wtedy fala gorąca i chce mi się płakać.
Kiedyś, dokładnie 6 lat temu, będąc w związku pisałam sobie z innym gościem. Bardzo mi się to podobało, bo do mnie kręcił. Ja, zakompleksiona, szybko to złapałam i pisałam z nim dosyć długo. (Około 5 miesięcy). Nie chce drążyć czemu to robiłam, wytłumaczyłam sobie to na poziomie logicznym, czemu z nim pisałam. Miałam nawet szanse być z tym gościem, bo tak się we mnie wkrecił, ale ja nie chciałam, bo jakkolwiek pusto to teraz zabrzmi kochałam mojego ówczesnego chlopaka (teraz męża). Uznałam te pisanie z nim, za jakiś sposób dowartościowania, miałam do tego dystans, wiedziałam doskonale, że z tym chłopakiem nie zrobię nic więcej, nie pociągał mnie wizualnie, sam fakt, że z kimś sobie pisze dodawał mi skrzydel. Za każdym razem jak otrzymywalam od niego wiadomość byłam podekscytowana. Fantazjowalam o nim w kategoriach, że jest jakaś impreza, on też jest na tej imprezie a ja mogę się wystroić, a on mnie podziwia i patrzy, albo że jestem w jakimś miejscu z nim sam na sam a on wyznaje, że jest we mnie szaleńczo zakochany, a ja na to, że przykro mi ale kocham swojego chłopaka" -takie fantazje o nim dawały mi satysfakcję. Byłam tak pewna swoich uczuć do mojego chłopaka i tego dystansu, który sobie wypracowalam, po wcześniejszych zaburzeniach, że postanowiłam właśnie zrobić sobie "taki skok w bok" (Dla jasności nigdy nie zdradzilam meza).Dla urozmaicenia rutyny w związku. Błagam, nie oceniajcie mnie, nic mnie nie usprawiedliwia. Potrzebowałam jakichś nowych wrażeń, bo też mój związek był w dołku.
Ten chłopak (z którym pisałam) zawsze gdzieś był w moim zyciu-zaczal być z moja koleżanka i szalenie mi się to podobało. Że jest gdzieś blisko, a ja mogę podkrecac atmosferę. Wiem, jestem zła osoba... Zrobiłam parę głupich rzeczy. Jakieś 2 lata temu odnowilam sobie o nim fantazje- znowu zaczęłam sobie wyobrażać, że gdzieś go tam spotykam a on, że dalej mu się podobam, a ja że go odpycham, bo kocham męża. Nie mogłam się powstrzymać od tych fantazji, nawet zaprosiłam ich na sylwestra (zeby moc się odwalic) a jak napisali, że nie przyjadą czułam złość i rozczarowanie. Ale to nie koniec głupich pomysłów, zawsze jak byłam gdzieś w fajnym miejscu od razu chciałam wrzucić jakaś fotkę na instagram, żeby właśnie ten kolega zobaczył. Jaka jestem fajna, że jestem taka ładna, że spędzam tak ciekawie czas... Zawsze jak byłam w jakimś super miejscu miałam taką myśl, że "oo super by było, gdyby ten kolega z dziewczyną tu był, zobaczyłby, że jestem taka piękna, że tak fajnie spędzam tu czas i jestem taka mega super osoba, w dodatku żeby najlepiej do mnie jeszcze wzdychal-taka myśl pojawiała się i znikała, nie bałam się jej
...ale to nie koniec mojej obsesji... m.in. zaplanowałam wspólny wyjazd, tylko po to, żeby kuć w oczy tamtego. Oczywiście ja dalej miałam do tego dystans, czułam satysfakcję, że się komuś podobam. Przed tym wyjazdem zaczęłam się niepokoić czemu to robię, że może coś jednak do niego czuje, szybko jednak zamiatałam te myśli.
Mój wybuch zaburzenia miał miejsce właśnie podczas fantazji. Fantazja wskoczyła na lewel wyższy, bo wyobrażałam sobie właśnie, że jesteśmy gdzieś nad morzem -w czwórkę, a ten kolega szuka sposobu żeby z mną porozmawiać (ja oczywiście wyobrażałam sobie w co jestem ubrana, jak wyglądam, że jestem piękna itd) . W końcu znajduje ten sposób jak jesteśmy sami i mówi mi, że dalej mu się podobam i zostawi swoją dziewczynę dla mnie... Ja natomiast dalej uskrzydlona, ale podtrzymuje, że nigdy nie zostawię męża, bo za bardzo go kocham i niestety nic z tego nie będzie. On natomiast w tej fantazji błaga o pocałunek ,ja godzę się na to i go całuje. On jeszcze bardziej podkrecony, a ja dumna, że taki pocałunek w ogóle na mnie działa, bo kocham męża. No i właśnie. Zaczęło się. Pomyślałam, a co by było gdyby mi się ten pocałunek spodobał? Trachnelo mnie w jednej sekundzie. Nie muszę tłumaczyć co się potem działo. Przerażenie, potok natretnych myśli, lek, że kocham tamtego mężczyznę. Czy dobrze mi tak? Pewnie tak, mogłam nie fantazjowac o innym, ani z nim pisać te 6 lat temu, ani nie aranzowac wspólnych spotkań.
Obudziły się wspomnienia, non stop je walkuje, analizuje, dlaczego pomyślałam tak, albo czemu czułam tak... Nieważne jak logicznie sobie wytłumaczę wtedy swoje zachowanie i te fantazje i nawet emocje... "Przerobie temat" I tak wraca do mnie obawa, że na pewno się oszukuje, próbuje wszystko zamieściłem pod dywan, a prawda jest taka, że kocham tamtego. Że próbuje się usprawiedliwić, że boję się przyznać że kocham innego. Nie potrafię tego przyznać, bo wiem, że umarłabym bez męża. Nie potrafię się przyznać "tak kocham tamtego" Jak to robię popadam w jakieś spazmy strachu, niepokoju, leku. Jak nie walkuje tematu, jak nie cofam się myślami w czasie, co wtedy czułam jak z nim pisałam to boję się, że coś przeoczylam i wtedy się w nim zakochalam.Oczywiście cały czas mam stan niepokoju, że coś jest nie tak, że coś dręczy. Nie umiem sobie z tym poradzić. Ciągle wspomnienia z tamtego okresu życia przypominają mi się na potwierdzenie tego, że w tamten czas go kochałam. A jak zadaje sobie pytanie jakie miałam objawy zakochania, to nie potrafię tego wskazać. Nie było między mną a tym kolega takich objawów z mojej strony. Fantazje kręciły się wokół tego, że on jest bardzo zakochany, ja mam dystans i satysfakcję z tego, że ktoś za mną biega. Przyznaje, że zastanawiałam się czasem, co by było, gdyby nie było mojego męża, czy coś byłoby więcej, ale to były raczej takie myśli całkiem naturalne i nie tylko tyczyly się tej danej osoby. Nie raz miałam jakieś myśli o jakimś przystojnym aktorze czy piosenkarzu. Nie brałam tego na poważnie. Teraz jestem w okropnym stanie i nie wiem jak sobie poradzić z lękiem. Mam jakieś wspomnienie, które teoretycznie mogło by potwierdzic to, że faktycznie coś poczułam do tego gościa. Kiedy te wspomnienie wpada wywołuje w najlepszym wypadku niepokój, obawę, w najgorszym-jak dzisiaj w nocy nad ranem ogromny strach. Nie mogłam się uspokic. Ja nie miałam takich leków nawet przed matura i innymi egzaminami. Nie wiem jak sobie z tym radzić, jak zaakceptować. Jak w tym stanie akceptować, że moge kochać innego? Dla mnie jest to bardzo przerażające, bo ja nie chce kochać tamtego człowieka. Nie muszę chyba pisać, że panicznie się go boję od półtora roku ucielam kontakt z tymi ludźmi, zablokowałam ich na wszystkich możliwych portalach, żeby ich nie widzieć. Kazde spojrzenie na gościa powodowało,że bardzo się bałam i czułam jak fala gorąca na mnie schodzi. Wiem, dużo ludzi mówi, że najlepiej się eksponować, ale ja się bardzo boję, że wtedy dojdzie do mnie, że go kocham i nie kocham męża. Wiem, wiem, że to co pisze, to typowa nerwica, ktoś powie, jak można się bać, że kogoś kochasz. Jak się kocha, to się tego nie boi i gdybyś kochała tego gościa, już dawno-jak miałaś okazję bys z nim była i tu wchodzi logika, ale ona w ogóle na mnie nie działa. Bo przychodzi mi myśl, a moze ty sie zakochałaś bez tych wszystkich objawów... Może. Po prostu trachnela cię miłość na zawsze, jedna jedyna...? Odpowiadam sobie, że jak można kogoś kochać bez uczucia troski o niego, bez tęsknoty, bez braku checi zbliżenia do tej osoby, bez braku chęci kontaktu fizycznego-zarowno takiego normalnego jak i seksualnego. Do mojej głowy nie dochodzą te argument, dalej wmawia mi, że można kochać bez tego wszystkiego. Dziś obudził mnie ten lek że wspomnieniem, że te 6 lat temu był sylwester i, że ja tak chciałam, żeby ten kolega przyjechał do mnie i do mojego chłopaka (wtedy) z ta koleżanka i że ja tam mogłabym wtedy się tak mu podobać. Nie myślałam wtedy o moim chłopaku, tylko o tym, że byłoby super gdyby ten obcy przyjechał I że mogłabym z nim tam flirtować. I to ma być dowód na to, że kocham tamtego. Nie mogę tego znieść, że miałam wtedy na to ochotę. Chce mi się płakać. Chce kochać najbardziej na świecie męża. Błagam, czy ktoś mógłby mi powiedzieć w moim przypadku, co mam myśleć albo co zrobić, że gdy przychodzi jakieś wspomnienie z tak potężnym lękiem, które wybudza mnie w środku nocy i nie daje zasnąć? Co ja mam wtedy zrobić, wtedy jestem przekonana o tym, że kocham tamtego (co paradoksalnie powinno mnie cieszyć i motywować, zeby jak najszybciej zakończyć związek z mezem-ale kiedy o tym pomyśle wybucham płaczem i nie chce stracić męża, którego wiem, że bardzo kocham) , a jak staram się nie analizować i puszczać te myśl, to efekt jest odwrotny, nic nie puszcza wręcz nasila się nie do zniesienia. Wtedy mam tylko myśl, że chce już umrzec, że takie życie jest bez sensu. Nie chce tego gościa, nie chce być z nim, sprawa jest jasna. Proszę, dajcie mi jakieś rady na opanowanie tego. Brałam rok temu leki, ale nie bardzo mi pomagały. Co zrobić jak pojawia się myśl, wspomnienie i wywołuje to strach? Jak to olać? W moim przypadku mam sobie powiedzieć "ok spoko, kocham tamtego? " Strach utrzymuje się do czasu, jak sobie jakoś tego nie wyjaśnię, inaczej nie ma mowy żeby zniknął. On trwa bardzo długo, próbowałam nie analizować, ale bardzo wysoki poziom leku utrzymywał się godzinę. I nie było go końca. Mówiłam sobie "ok kochasz tamtego" A mój lek i przekonanie że tak jest wzrastało... Co robić?
Red36
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 37
Rejestracja: 10 listopada 2021, o 04:39

20 listopada 2021, o 11:16

Sam nie byłem w żadnym związku, ale wątek cały przeczytałem
julaa8085 pisze:
18 listopada 2021, o 08:12
Może. Po prostu trachnela cię miłość na zawsze, jedna jedyna...?
Myślę, że tu może być problem, że wierzysz w taką jedyną miłość.
Tylko jak wyjaśnisz to - że inni w taką miłość wierzyli więcej niż raz?

Co by było, gdybyś odeszła od męża i związała z tym chłopakiem, a potem zakochała jeszcze w kimś innym (znów cudowne fantazje, ale poczucie większego dopasowania i wspólnoty)?
ups..
Miłość jedyna nie istnieje!
Skoro nie istnieje - nie musisz się bać, że to może być ta jedyna.

Znane są przypadki, kiedy ktoś pogrążony w jedynej miłości - spojrzał na nią 30 lat później - i nagle mu przeszło.. :D ;)

Ale rozumiem, że bieżące fantazje mogą być tak fantastyczne (pomimo że są pełne obaw), że pewnie i tak wydaje się, że muszą się spełnić.
To takie jakby złudzenie, na jakiś czas, nie masz gwarancji, kiedy przejdzie, i kiedy pojawi się następne.
Może wiec warto przechytrzyć ten schemat - i być ponad to?

Albo jeśli masz tylko ślub cywilny rozwieść się z mężem, i spróbować jak to będzie w kolejnym "złudzeniu"?
A jeśli masz ślub kościelny - można spróbować go unieważnić drogą kościelną - może przy zawarciu takiego ślubu ktoś był czegoś istotnego nieświadomy?

Jest pewnie wiele kwestii do rozważenia.
julaa8085
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 8
Rejestracja: 15 maja 2020, o 08:21

20 listopada 2021, o 11:27

Ja nie chce rozwodzić się z mężem, nie potrafię. Nie znioslabym rozstania, umarłabym bez niego. Boję się tylko, że kocham tamtego. Boję się, że jeśli kocham tamtego, to znaczy, że nie kocham męża, którego bardzo chce kochać. Budzę się w nocy z kołataniem serca, dostaje napadu ciepła, suchote w ustach, przeraża mnie myśli, że mogę kochać kogoś innego. Eksponuje się na ta osobę i wiem, że nie chciałabym z nią być. Ale to i tak nic nie daje... Lek jest tak silny, że aż paraliżuje. Nie puszcza i podsyła kolejne wspomnienia myślowe, które mogły by potwierdzić, że kocham tamtego. To jest jakiś paradoks.
Katja
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1179
Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43

20 listopada 2021, o 11:50

Myślę, że Twój problem jest bardziej złożony.
"Chce kochać najbardziej na świecie męża."
Chcesz kochać męża miłością idealną czyli nieistniejącą, bez żadnego "ale", bez widoku na żadnej inne osoby, a taka miłość to nie miłość to więzienie. Tak bardzo spinasz się nad wszystkim, że wszystko to sobie wykoślawiasz.
Do związku z obecnie już mężem podchodzisz jak do jakieś powinności, a nie wyboru. Przez tyle lat chciałabyś ciągle jednej wielkiej jednostajnej miłości, a to jest nierealne i stawiając sobie takie nierealne, nieludzkie wyobrażenia sama siebie robisz problem.
Zwróć uwagę czego się tyczą Twoje fantazje? Adorowania, zdobywania, poczucia bycia bezwarunkowo kochaną, co odtwarzasz w tych fantazjach? Kto Ci takiej miłości nie dał (mam na myśli dom rodzinny)? Czego w Twoim związku brakuje?
Chcesz 10000% pewności w związku, a pewność zabija związek.
Myślę, że to nie jest kwestia, że kochasz tamtego, tylko tego, że uczyniłaś ze swojego życia wiezienie (unikanie mężczyzn). Miłość nie znosi przymusu, jeśli masz być z mężem to powinno się to odbywać z wyboru, a nie z lęku, "że umarłabym bez męża".
Ostatnio zmieniony 20 listopada 2021, o 11:52 przez Katja, łącznie zmieniany 2 razy.
https://www.czlowiekczujacy.pl

Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
Katja
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1179
Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43

20 listopada 2021, o 11:51

madmag87 pisze:
20 listopada 2021, o 11:39
Mój brat kiedyś kochał dwie dziewczyny jednocześnie, z obiema był jednocześnie, obu kupował te same prezenty, żeby było sprawiedliwie (np. identyczne torebki). Ale ostatecznie wybrał tą, którą poznał wcześniej, są małżeństwem i mają dziecko.

Te dziewczyny to były dwa przeciwieństwa.
Ona wie o tym? No ja bym się mega wkurw... :dres:
https://www.czlowiekczujacy.pl

Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
Katja
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1179
Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43

20 listopada 2021, o 11:56

madmag87 pisze:
20 listopada 2021, o 11:54
To było jak wyjechałam do Niemiec, i się do niego przyczepiła dziewczyna, chociaż wiedziała, że jest inna w Polsce, z którą był już 10 lat. Na jakiś czas zerwali przez tą sytuację, jak się wydało, ale ona nie mogła bez niego żyć i była w stanie wszystko mu wybaczyć.
Identyczne torebki, no nie darowałabym :DD
https://www.czlowiekczujacy.pl

Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
Red36
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 37
Rejestracja: 10 listopada 2021, o 04:39

20 listopada 2021, o 11:57

julaa8085 pisze:
20 listopada 2021, o 11:27
Ja nie chce rozwodzić się z mężem, nie potrafię. Nie znioslabym rozstania, umarłabym bez niego. Boję się tylko, że kocham tamtego. Boję się, że jeśli kocham tamtego, to znaczy, że nie kocham męża, którego bardzo chce kochać. Budzę się w nocy z kołataniem serca, dostaje napadu ciepła, suchote w ustach, przeraża mnie myśli, że mogę kochać kogoś innego. Eksponuje się na ta osobę i wiem, że nie chciałabym z nią być. Ale to i tak nic nie daje... Lek jest tak silny, że aż paraliżuje. Nie puszcza i podsyła kolejne wspomnienia myślowe, które mogły by potwierdzić, że kocham tamtego. To jest jakiś paradoks.
Tamtego też możesz kochać, ale nie pożądać.

Jeśli chodzi o męża - w tej chwili nie musisz czuć że go kochasz.
Miłość jest poza uczuciem - nie szukaj potwierdzenia w uczuciach.
Jeśli nic teraz do niego nie czujesz, nie znaczy, że miłość się skończyła.
julaa8085
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 8
Rejestracja: 15 maja 2020, o 08:21

20 listopada 2021, o 12:11

Red36 pisze:
20 listopada 2021, o 11:57
julaa8085 pisze:
20 listopada 2021, o 11:27
Ja nie chce rozwodzić się z mężem, nie potrafię. Nie znioslabym rozstania, umarłabym bez niego. Boję się tylko, że kocham tamtego. Boję się, że jeśli kocham tamtego, to znaczy, że nie kocham męża, którego bardzo chce kochać. Budzę się w nocy z kołataniem serca, dostaje napadu ciepła, suchote w ustach, przeraża mnie myśli, że mogę kochać kogoś innego. Eksponuje się na ta osobę i wiem, że nie chciałabym z nią być. Ale to i tak nic nie daje... Lek jest tak silny, że aż paraliżuje. Nie puszcza i podsyła kolejne wspomnienia myślowe, które mogły by potwierdzić, że kocham tamtego. To jest jakiś paradoks.
Tamtego też możesz kochać, ale nie pożądać.

Jeśli chodzi o męża - w tej chwili nie musisz czuć że go kochasz.
Miłość jest poza uczuciem - nie szukaj potwierdzenia w uczuciach.
Jeśli nic teraz do niego nie czujesz, nie znaczy, że miłość się skończyła.
A czy można kogoś kochać bez uczucia tęsknoty za ta osoba, bez uczucia straty tej osoby, bez poczucia martwienia się o te osobę, bez pociągu fizycznego, nawet bez podobania się? Czy można kogoś kochać bez tego wszystkiego? Nie martwię się o tego gościa, nie boli mnie, że jest z inną kobieta, nie czuje straty za nim, nie tęsknię za nim, nie potrzebuje od niego bliskości, nie pociąga mnie fizycznie, nie podoba mi się... Czy można bez tego wszystkiego kochać, albo być zakochanym? Pamiętam jak zakochałam się w mężu, wyglądało to zupełnie inaczej. Kiedy jeszcze nie byliśmy razem to bolało mnie, że jest z inną kobieta, czułam, że jak nic nie zrobię to go stracę. Pociągał mnie fizycznie, podobał mi się, mieliśmy świetna relacje przyjacielska... Uczucia do męża są zupełnie inne niż do tego chłopaka. Nie wiem sama jak je określić. Nie wiem co do niego czuje i sam fakt, że "coś" Nie daje mi żyć. Za tym chłopakiem czułam jedynie zazdrość i to tyle. Nie czułam, że tracę jakaś osobę. miałam przeświadczenie, że to on jest we mnie zakochany a ja w nim nie. Dlatego fantazjowalam o nim w takim sposób, że "on mi mówi, że mnie kocha, a ja że ja cie" I taka fantazja sprawiała mi przyjemność... Jakby satysfakcję...
Katja
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1179
Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43

20 listopada 2021, o 12:12

madmag87 pisze:
20 listopada 2021, o 12:01
Najlepsze było, że obie miały na imię Ania, więc nawet nie musiał się obawiać jakiś przejęzyczeń... A kiedyś byliśmy w parku rozrywki i tam wymienili się wisiorkami z imionami wypisanymi na ziarenku ryżu, i tym też nie musiał się przejmować, xD

Najgorsze było dla mnie jak widziałam, jak on potrafi być szczęśliwy i rozpromieniony z dwiema, a ja nie mogłam wytrzymać z jednym, z którym wtedy byłam :D
Jakkolwiek to dziwnie by nie było, to być może on tą zdradą uratował swój 10-letni związek. W tym sensie jedyną tutaj przegraną jest ta trzecia.
Ale niepojące są jednak te same prezenty. Tak czy siak jego życie ;)
https://www.czlowiekczujacy.pl

Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
Red36
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 37
Rejestracja: 10 listopada 2021, o 04:39

20 listopada 2021, o 14:09

julaa8085 pisze:
20 listopada 2021, o 12:11
Red36 pisze:
20 listopada 2021, o 11:57
julaa8085 pisze:
20 listopada 2021, o 11:27
Ja nie chce rozwodzić się z mężem, nie potrafię. Nie znioslabym rozstania, umarłabym bez niego. Boję się tylko, że kocham tamtego. Boję się, że jeśli kocham tamtego, to znaczy, że nie kocham męża, którego bardzo chce kochać. Budzę się w nocy z kołataniem serca, dostaje napadu ciepła, suchote w ustach, przeraża mnie myśli, że mogę kochać kogoś innego. Eksponuje się na ta osobę i wiem, że nie chciałabym z nią być. Ale to i tak nic nie daje... Lek jest tak silny, że aż paraliżuje. Nie puszcza i podsyła kolejne wspomnienia myślowe, które mogły by potwierdzić, że kocham tamtego. To jest jakiś paradoks.
Tamtego też możesz kochać, ale nie pożądać.

Jeśli chodzi o męża - w tej chwili nie musisz czuć że go kochasz.
Miłość jest poza uczuciem - nie szukaj potwierdzenia w uczuciach.
Jeśli nic teraz do niego nie czujesz, nie znaczy, że miłość się skończyła.
A czy można kogoś kochać bez uczucia tęsknoty za ta osoba, bez uczucia straty tej osoby, bez poczucia martwienia się o te osobę, bez pociągu fizycznego, nawet bez podobania się? Czy można kogoś kochać bez tego wszystkiego? Nie martwię się o tego gościa, nie boli mnie, że jest z inną kobieta, nie czuje straty za nim, nie tęsknię za nim, nie potrzebuje od niego bliskości, nie pociąga mnie fizycznie, nie podoba mi się... Czy można bez tego wszystkiego kochać, albo być zakochanym? Pamiętam jak zakochałam się w mężu, wyglądało to zupełnie inaczej. Kiedy jeszcze nie byliśmy razem to bolało mnie, że jest z inną kobieta, czułam, że jak nic nie zrobię to go stracę. Pociągał mnie fizycznie, podobał mi się, mieliśmy świetna relacje przyjacielska... Uczucia do męża są zupełnie inne niż do tego chłopaka. Nie wiem sama jak je określić. Nie wiem co do niego czuje i sam fakt, że "coś" Nie daje mi żyć. Za tym chłopakiem czułam jedynie zazdrość i to tyle. Nie czułam, że tracę jakaś osobę. miałam przeświadczenie, że to on jest we mnie zakochany a ja w nim nie. Dlatego fantazjowalam o nim w takim sposób, że "on mi mówi, że mnie kocha, a ja że ja cie" I taka fantazja sprawiała mi przyjemność... Jakby satysfakcję...
Hm..
Myślę, że można tak kochać.

Wyobraziłem sobie fikcyjną osobę:
Ona: nie tęskni za nim bo różnią się charakterem i nie łączą ich wspólne zajęcia, nie ma uczucia straty bo dalej będzie żyła swoim innym życiem, nie martwi się o niego, bo wie, że on żyć będzie swoim innym życiem, nie ma do niego pociągu fizycznego bo zawsze pociągały ją osoby na innym poziomie intelektualnym.
ale Ona wie: że on jest dobry, i życie swe mógłby za nią oddać bez powodu, tak jakby był jedyny dla niej, choć nigdy razem być nie będą, bo zbyt wiele ich różni.

To moja fantazja w której nie ma tego o czym pisałaś, mimo to jest miłość.



ale:
wspominałaś wcześniej o fantazji - że on chciałby ciebie pocałować, a ty jeszcze nie wiesz czy ci się to spodoba.

Jeśli tobie mogło by się to spodobać, to znaczy że już teraz dopuszczasz taką możliwość, czyli dopuszczasz narodzenie się namiętności miedzy wami.

To zaprzecza twojemu obecnemu związkowi.

Dlatego jeśli chcesz być z mężem nie całuj się z tamtym chłopakiem, i nie fantazjuj o tym, bo tych fantazji nie chcesz zrealizować.


Poza tym mężczyzna chcący ciebie całować oznacza - że już przed pocałunkiem pragną by stworzyć z tobą większą bliskość fizyczną (przynajmniej spróbować) - jak ty jej nie chcesz - nie dawaj jemu nadziei
zaburzona123
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: 25 października 2021, o 12:18

24 listopada 2021, o 13:10

To nerwica, mam te same objawy
Ewelina G
Nowy Użytkownik
Posty: 14
Rejestracja: 30 lipca 2023, o 14:46

30 listopada 2023, o 21:15

Hej
Nie wiem czy jeszcze masz ten.problem,ale dokladnie wiem co przechodzisz ,przechodzilas
Ja mialam takie kwestie ,ze niby kocham.innego bylego kolege ,ale to mojalo ,teraz mam ,ze nie kocham.meza ,a kocham.bardzo mocno najgorsze sa chwile gdy nic nie czuję, bardzo sie tego boje ,pozniej znow lepsze.dni i znowu dół, rozumiem prze, co przechodzisz serio ,nerwica to takie kurestwo, ze mala glowa ,potrafi wmówić wszystko i jest to tak realne ,że zastanawiasz się czy to prawda i znowu pojawią się lęk, ja też mam.problem juz 8 miesiąc fakt jest lepiej bo mogę coś.robic wyjść z.psami xzy ugotować obiad gdzie wcześniej siedem,ialam tylko na fotelu i placz I strach lęk, oraz szukanie na forach czegoś co mi pomoże
Nie poddawaj się
Dasz.rade
Tr,ymaj sie
Ewelina G
Nowy Użytkownik
Posty: 14
Rejestracja: 30 lipca 2023, o 14:46

30 listopada 2023, o 21:15

Hej
Nie wiem czy jeszcze masz ten.problem,ale dokladnie wiem co przechodzisz ,przechodzilas
Ja mialam takie kwestie ,ze niby kocham.innego bylego kolege ,ale to mojalo ,teraz mam ,ze nie kocham.meza ,a kocham.bardzo mocno najgorsze sa chwile gdy nic nie czuję, bardzo sie tego boje ,pozniej znow lepsze.dni i znowu dół, rozumiem prze, co przechodzisz serio ,nerwica to takie kurestwo, ze mala glowa ,potrafi wmówić wszystko i jest to tak realne ,że zastanawiasz się czy to prawda i znowu pojawią się lęk, ja też mam.problem juz 8 miesiąc fakt jest lepiej bo mogę coś.robic wyjść z.psami xzy ugotować obiad gdzie wcześniej siedem,ialam tylko na fotelu i placz I strach lęk, oraz szukanie na forach czegoś co mi pomoże
Nie poddawaj się
Dasz.rade
Tr,ymaj sie
ODPOWIEDZ