Piszę bo nie wiem już co jest ze mną. Jestem jakiś inny niż wszyscy czy co ?
Tkwię już w tym trochę czasu i mimo wiedzy, słuchania nagrań ja już nie wiem co się ze mną dzieje. Odkąd to wszystko się zaczęło ja uważam że co parę dni jest ze mną coraz gorzej. A tkwie w tym ponad 2,5 roku. Pomijam już te lata, ale chce opisać obecną sytuacje. Porównując ją do np. listopada mam wrażenie że to tak wszystko postępuje że ja już nie wiem co w sumie może mi się stać. Tak to dziwne stwierdzenie, ale nie ma chyba takich słów które opisały by to co się ze mną dzieje. Ja na prawdę rozumiem że jest dd, nerwica, natręty... że istnieje coś takiego ale ja nie wiem czy ja mam jakaś nieznaną chorobę, bądź jakaś psychiczna - nie wiem bo nie czytam o chorobach psychicznych bo wiem że na pewno wszystkie by do mnie pasowały i strasznie się boje w ogóle wpisać w google frazę chorób psychicznych. Uważam, że ja chyba zwariowałem i jestem świadomy tego i to jakiś pierwszy przypadek na świecie. Jestem kompletnie ogłupiały i zdezorientowany już tym wszystkim. Niby uważam że mam bardzo silną nerwicę lękową i natręctw, ale lęku już jako takiego nie czuje. Tak się czuje koszmarnie a nie czuje lęku ? Nie wiem czy się cieszyć że nie czuje lęku bo idzie coś w dobrą stronę, czy bać się że wariuję. Mam chyba wszystkie chore myśli na świecie, np z przed chwili że nie mogę wyjść z głowy, a że to możliwe itd. Boje się dosłownie wszystkiego tego co się ze mną dzieje, a uważam że przynajmniej powinienem się bać bo chyba się tego jednak nie boje. I ja wiem teraz jak to zabrzmiało ale to jest mój główny problem, bo ja nie wiem czy to nerwica, czy zwariowanie czy co do kurw*? Jak ja w ogóle myślę że powinienem ale nie mogę, bądź chce albo nie mogę albo jeszcze co innego. Czuje się jak pojeban* jakiś i nie wiem już co się ze mną stało w ogóle i co ja myśle w ogóle bo mam wrażenie że nie wiem co myśle... Nawet nie umiem tego wytłumaczyć

Dalej dd mnie po prostu miażdży, z każdym dniem nowe objawy, a przede wszystkim jakaś kompletna dziwność nie wytłumaczalna. Bardzo chciałbym napisać obecne objawy, ale ja NIE UMIEM tego wytłumaczyć ! Czuje już taki kosmos, te objawy to są jakieś w ogóle nie możliwe chyba już w tym dd. Nierealność, obcość, brak tożsamości, uważam że umarłem a to co teraz się ze mną dzieje to nie wiem co to jest w ogóle, poczucie odlecenia gdzieś kompletnie, poczucie że weszła we mnie inna osoba/dusza, coś mną steruje i nie mam kontroli zupełnie nad niczym, nic do mnie nie dociera absolutnie, wszystko mnie dziwi, żadne bodźce nie docierają, nie wiem czym jest jakaś rzeczywistość, w czym ja w ogóle tkwię i co to jest, jak mam jakaś świadomość niby przy tym bo ja nawet uważam że jej nie mam. I znowu mam świadomość, ale jej nie mam niby. Co to za jakieś popierdzielenie jest ? Nic już chyba nie wiem i nie jestem niczego pewien. Realnie sobie tłumacząć, że ja niby nie umarłem, że mam świadomość to dla mnie śmiech jest w ogóle bo i tak czuje co innego. Sam już nawet nie wiem co czuje. I te dziwności o których wspomiałem, jakieś objawy które są w ogóle nie wytłumaczalne bo nie wiem jak je nazwać w ogóle, czy jest na to jakieś określenie.
Natręctwa, okropne przedziwne bardzo silne, przy tym dd te natręty są tak realne i w ogóle uważam że to moje prawdziwe myśli.
Na koniec od paru dni nie wiem czy dostałem czy nie dostałem depresji. Okropnie się czuje, włączam jakiś film na yt i od razu go wyłączam. Nie wiem dlaczego. Czy to przez te objawy ja nie chce nic innego robić czy jak, czy nie jestem już w stanie bo jakaś wariacja totalna czy co ? Dzisiaj to w ogóle mam wrażenie że cały czas gapie się w jakiś punkt i nic nie robię, choć świadomie wiem że jednak tam chodzę z pokoju do pokoju, teraz piszę do Was. I to co teraz nawet napisałem to jest jakieś chore, uważam że gapie się na jakiś punkt, ale świadomie wiem że coś tam robię. Jakbym nie wiedział w końcu co ja robię i co uważam i tak jakoś głupio to piszę. I jestem świadom że to co napisałem to kompletna głupota, sam sobie zaprzeczam ale jak się tak czuje i dlatego uważam że to wariacja już totalna jakaś. I tak wracając do tej depresji to że w ogóle już nie mogę wyjść, oderwać się z tego stanu ani nic zrobić - tak dziwnie jest że to nawet nie do opisania. Z jednej strony uważam że bardzo się boje tej depresji, z drugiej strony gdzieś że nie boje się tego. Znowu kolejny paradoks, mam multum tych paradoksów, te wyżej o których pisałem i jeszcze jakieś inne.
Nie umiem wytłumaczyć swojego stanu, tego co czuje, objawy to kosmos kompletny w ogóle nie do opisania. A to co opisałem to i tak mam wrażenie że nie oddaje tego w 50% co czuje. Czuje kompletne ogłupienie przez te paradoksy, przez te dociekania np. czy czuje lęk przed depresją czy nie, co zwykle kończy się tym że nie wiem co czuje. Mimo tak złego stanu umiem powiedzieć sobie że dam radę z tego wyjść, że mogę z tego wyjść. Ale i tak za chwile mam myśl że zwariowałem kompletnie, bo uważam że mogę wyjść z tego przy takich objawach.
Nie wiem co mam myśleć, co robić w ogóle i jak do tego podejść.