Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Problem ze znalezieniem pracy i ogólnie rozterki

Być może miałeś jakieś nieciekawe przeżycia, traumę i chcesz to z siebie "wyrzucić"?
Albo nie znalazłeś dla siebie odpowiedniego działu i masz ochotę po prostu napisać o sobie?
Możesz to zrobić właśnie tutaj!

Rozmawiamy tu również o naszych możliwych predyspozycjach do zaburzeń, dorastaniu, dzieciństwie itp.
ODPOWIEDZ
Zanmato
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 17
Rejestracja: 28 lutego 2015, o 12:31

24 sierpnia 2016, o 20:36

Z nerwicą męczę się właściwie do 5 lat, tego dnia nigdy nie zapomnę, po pierwszym roku studiów podczas wakacji doznałem paskudnego uczucia splątania myśli, palpitacji serca i od tamtego momentu mój umysł pracuje na zdecydowanie wolniejszych obrotach. Zawsze byłem osobą słabą psychicznie choć udawałem, że jest inaczej. Studia ogólne przedmioty jakoś zaliczałem, choć po tym pierwszym ataku na pewien okres wyjątkowo mi się poprawiło, byłem wtedy w stanie przyswajać wiedzę lepiej niż kiedykolwiek, ale potem znowu nastąpiło pogorszenie i ten stan utrzymywał się do właściwie końca studiów, a przynajmniej ich faktycznego końca. Bo tak praktycznie nigdy nie skończyłem studiów gdyż mam nieobronioną pracę inżynierską. Ale właściwie do końca studiów nie robiłem sobie wiele z nerwicy, wiedziałem, że coś mi dolega, ale nigdy nie byłem u lekarza z tym itd. Potem poznałem cudowną dziewczynę, i w momencie kryzysu w związku z nią nastąpiło gwałtowne pogorszenie stanu. To paskudne dno rozpaczy, tego nie jestem w stanie wyrazić słowami, wtedy przestałem jeść, słabo spałem, latałem w kółko do kościoła, jako że nerwica upatrzyła sobie źródło w mojej wierze, a właściwie błędnie pojmowanym powołaniu. Potem jakoś się uspokoiło choć nie do końca, nasz związek jakoś trwał a moje ciągle przedłużane studia ze względu na projekt inżynierski nie dawały mi spokoju. Ja przez ten okres siedziałem w domu i próbowałem dokończyć projekt, który był ciężki i wymagał wiele czasu. Promotor wcale w tym wszystkim mi nie pomagał, zresztą nie tylko mi każdy miał problem ze skończeniem tej specjalizacji (2/7 osób skończyło jego po terminie, a reszta się chyba poddała). No i w końcu na uczelni powiedzieli mi że dalej mi nie przedłużą studiów bo nie ma postępu w nauce. Potem rozstałem się z dziewczyną, gdyż związek na odległość był dla nas ciężki. Dodatkowo już dawno odciąłem się od wszystkich znajomych (nielicznych ale zawsze). Została mi moja rodzina która praktycznie mnie nie rozumie.

Obecnie jestem NEETem( czyli nie pracuje, nie ucze się , nie uczestniczę w szkoleniach). Codziennie tylko wykonuje rutynowe obowiązki jak płacenie rachunków , zakupy itd. Gdy spotykam jakąś znajomą osobę, to staram się sprawić aby nie zauważyła mnie i nie spytała co tam u mnie. Z obcymi osobami nie mam aż takiego problemu. Z pewnością siebie mam problem od zawsze jako ,że zawsze byłem tym "innym". Po związku z dziewczyną i tej nerwicy dojrzałem, zmieniło mi się postrzeganie na wiele rzeczy, przestałem być takim strasznym idealistą jak kiedyś i jestem trochę pewniejszy siebie. Ale to z czym z zostałem teraz po tym jak praktycznie cały świat mój runął bo i przymusowa rezygnacja ze studiów, odrzucenie dziewczyny którą kochałem, nie umiem się odnaleźć w świecie. Kiedyś przed głównym etapem nerwicy nie wiedziałem czego chce, poszedłem na studia bo czułem presję, że muszę. Cały czas żyłem w świecie ideałami, dotąd nie jestem pewien czego tak właściwie chce. Gdyż po związku zapomniałem kim tak właściwie jestem i co lubie. Chciałbym odnaleźć siebie. Ale rodzina naciska abym znalazł teraz pracę, oni nie rozumieją mojego położenia. Ja chcę owszem zmienić tą sytuacje, ale mimo iż już w dwóch firmach byłem na rozmowie kwalifikacyjnej to jednak nie dostałem tej pracy. To nie były żadne jakieś nie wiadomo jakie stanowiska tylko praktyki i staż. Ja wiem że wciąż umiem programować, znam swoje umiejętności i chciałbym się podszkolić, ale nikt nie daje mi tej szansy, angielski też trochę znam mam poziom B2 mówiony, choć tak naprawdę nie umiem nawet rozmawiać po polsku z osobami gdyż wynika to z mojego braku pewności i braku ostatnio kontaktu z kimkolwiek z poza rodziny. Umiem też szybko przyswajać wiedzę. Ta wszechogarniająca presja gdy wypadłem z tego wyścigu szczurów sprawia że czuje się staro i bezsilne. Teraz studia zaczynają 20 latkowie, a ja z tej perspektywy niby to tylko 6 lat różnicy, ale z wciąż nieukończonymi studiami czuje się beznadziejnie. Nie wiem co mam robić, znikąd wsparcia, współczucia, tylko popychanie abym działał, ja już mam tego wszystko dość.

Przepraszam, że tak chaotycznie to napisałem, ale czasami mam problem aby zebrać tak myśli.

EDIT: Dodam że zawsze byłem kreatywny, a teraz nie ma we mnie w ogóle żadnego natchnienia, nie jestem więc w stanie zrobić czegoś małego, jakiegoś programu aby się zaprezentować.

-- 24 sierpnia 2016, o 19:31 --
W tym poście nie chce jakoś szukać rad, czy pomocy, raczej chciałbym się spytać, czy po wyjściu z nerwicy, jak wielu z was odnalazło się w społeczeństwie. Bo wciąż zastanawiam się czy za wysoko nie mierzę, i czy powinienem odrzucić wszystko o co się starałem i po prostu iść po najmniejszej linii oporu, tak jak wszyscy inni mi radzą i radzili, czy starać się dalej szukać siebie, i w końcu robić to co ja uważam za słuszne ? Bo przez to wszystko gdy zaczynam robić to co uważam, że powinienem zrobić to wciąż czuje nad sobą tą presję, wręcz obawę , lęk, że muszę robić coś teraz. Po tym jak moje natrętne myśli i DD w dużej mierze opuściło mnie, wciąż nie do końca jestem w stanie doświadczyć moich uczuć, moje myśli są za mgła i nie jestem tak do końca pewien czy poradziłbym sobie z tym co do tej po pory robiłem. Mimo iż zawsze łatwo mi wchodziła wiedza, to obecnie, czuje się jakbym nie był wszystkiego do końca tak łatwo przyswoić jak kiedyś. Aczkolwiek niedawno okazało się że jest przeciwnie, a jednak wciąż jestem pełen tych wszystkich obaw które trzymają mnie na uwięzi. Przez to wciąż nie mogę znaleźć w tym wszystkim siebie. Obojętnie co bym nie robił, wszystko jest źle. Czy odpoczywam, czy robię coś produktywnego. Gdy odpoczywam źle się czuje że odpoczywam bo nie pracuje, gdy staram sie nad czymś pracować brakuje mi tego że nie odpoczywam. Nie umiem trochę wyjść z tego błędnego koła.
kucyki46
Gość

24 sierpnia 2016, o 21:09

Odmień sposób myślenia, gdyż nic nie musisz, a możesz. Jeśli chcesz. I podejmujesz decyzję na temat swojego życia. A tylko ok 20 % populacji wybiera pustą kasę, zaś reszta ustawia się w kolejce.
Zanmato
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 17
Rejestracja: 28 lutego 2015, o 12:31

24 sierpnia 2016, o 22:24

Dziękuje ci kucyki46 za odpowiedź. Na razie nie wiem tak właściwie czego chcę, dopiero co niedawno mój świat właściwie się sypnął w drobny mak. I jeszcze ciężko mi to wszystko poukładać w głowie. Z jednej strony przez to że wszyscy dookoła mnie popędzają ja już czasami nie mogę usłyszeć samego siebie. Moi rodzice mówią mi żebym znalazł byle co, byle by tylko pracować. Tak właściwie całe życie nie mogłem na nich zbytnio polegać, zawsze odkąd pamiętam radziłem sobie ze wszystkim sam, ale teraz kiedy czuje, że muszę zacząć dorosłe życie to nie do końca potrafię zadecydować za siebie i czasami chyba już tak jestem uzależniony od decyzji innych, że sam nie umiem podjąć żadnej jednoznacznej decyzji. Z jednej strony wiem, że czas mi ucieka i wiele osób w moim wieku już zakłada rodziny, poza tym chciałbym zacząć też coś robić aby odciążyć rodzinę. Ale czasami wydaje mi się że im bardziej staram się poganiać siebie tak jak inni robią, to jeszcze bardziej oddalam się od mojego celu. Problem w tym, że nikt nie jest w stanie zobaczyć mojego wewnętrznego stanu , wszyscy widzą tylko tą zewnętrzną wypraną z uczuć, pokerową twarz, myślą że ze mną wszystko w najlepszym porządku i mnie popędzają, a im bardziej mnie każdy popędza tym bardziej mi się odechciewa robić cokolwiek i coraz bardziej boję się mówić innym osobom o tym co mnie dręczy bo mało osób jest w stanie mnie zrozumieć.
kucyki46
Gość

25 sierpnia 2016, o 06:14

Spokojnie
Człowiek całe życie odkrywa pragnienia, a Jobs powiedział "stay hungry, stąy foolish" i droga może być długa.
Twoi rodzice mają trochę racji, wydaje mi się że to nie jest narzucanie z ich strony, ale czasem gdy nie wiadomo czego się chce to można zostawić to losowi. Jeżeli będziesz pracował gdzieś nie znaczy że za rok nie zmienisz pracy, a może jednak stwierdzisz że to gdzie jesteś jest takie jakie powinno być.
Mój przyjaciel w ciągu tego roku podjął pracę w 5 różnych miejscach.
Dodatkowo poszedł na casting i wystąpił w dwóch odcinkach tych seriali paradokumentalnych typu "trudne sprawy", za co kilku znajomych to wyśmiać, a reszta miała nawet respekt za odwagę. A on powiedział że gdy go znajoma zapytała; "ale powiedz mi - dlaczego?", odpowiedział; a dlaczego nie? :)) No i przestała dociekać ;)
A teraz on jest w Norwegii. I na początku często rozmawialiśmy, bylo mu ciężko i to wcale nie jest takie kolorowe.
Dlatego nie można żyć stereotypami, ani tym co robią inni, gdyż w słowniku życie tj. sposób istnienia. Twój sposób
Zanmato
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 17
Rejestracja: 28 lutego 2015, o 12:31

25 sierpnia 2016, o 11:16

Ja wiem że mają trochę racji, kiedyś nawet bym tego nie dopuszczał do myśli, że bym pracował w jakiś zwyczajnych prostych zawodach. Ale raz przytrafiło mi się pracować w wydawało by się nieskomplikowanej prostej pracy przy biurku i komputerze i co - po przepracowaniu tych 8 godzin wracałem strasznie zmęczony do domu, nie miałem na nic siły, jak tylko zacząłem studiować odetchnąłem, bo nie robiłem ciągle tego samego. Studia mimo wszystko wspominam dobrze, spotykałem ludzi z którymi mogłem pogadać, na interesujące tematy, porobić coś interesującego. Robienie rutynowych rzeczy tak strasznie mnie wykańcza, najbardziej się chyba jednak boje tego, że jak zacznę pracować w takim zawodzie to utknę, bo nie będę w stanie zmienić tej sytuacji. Poza tym ja obecnie jestem strasznie zmęczony tym że nic właściwie nie robię w swoim życiu, już od jakiegoś czasu czuję się jakbym jechał na rezerwach energii. Czasami wydaje mi się że jak bym znowu zaczął mieć kontakty z podobnie inspirującymi zajęciami i ludźmi jak na studiach to może znowu odzyskał bym radość i energie z życia.
Przez to że mam 26 lat jak powiedziałem czuje się staro, że nikt do pracy w mojej branży mnie już nie przyjmie, podjęcie byle jakiego zawodu, nawet na choćby rok, w moim przekonaniu zmniejsza szanse na uzyskanie pracy. Cały czas czuje się jakbym przegapił wszystkie szanse które dawał mi los i teraz po prostu jestem zmuszony wybrać to co zostało, ja ciągle bronie się przed zaakceptowaniem tego. Może lepiej było by mi zaakceptować tą przykrą prawdę, tak jak ostatnio robiłem z wieloma obawami, i wtedy napięcie by zeszło, ale czuję wtedy, że pogrzebie szanse na jakiekolwiek normalne życie, będę tylko wegetować. Obojętnie co bym nie wybrał mam potworne obawy i w ten sposób kręcę się w kółko już od paru lat, nie będąc w stanie nic zdecydować.
Irka101
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 21
Rejestracja: 31 lipca 2016, o 14:56

25 sierpnia 2016, o 19:10

Może to co wydaje się dla Ciebie najważnieszjsze przestało nim być,warto sprubować nowych rzeczy by się przekonać jak to jest.Jesteś młody i napewno ci się uda a rodzina będzie z Ciebie dumna.Mam nerwice od wielu lat i bywało sztrasznie ,to wlasnie zmiana pracy uratowała mnie.Od pół roku czuję sie lepiej ,odstawilam leki moje życie nabrało barw.Mam nieraz gorsze dni ale wtedy zaczynam myśleć pozytywnie.Niebuj się nowych wyzwań,one dają kopa i poprawiają naszą wartość.
Zanmato
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 17
Rejestracja: 28 lutego 2015, o 12:31

25 sierpnia 2016, o 22:04

Właśnie chce badać to co chcę robić, pytam się siebie, staram się od dawna już tak nie trzymać kurczowo swoich racji, dzięki temu byłem w stanie trochę dojrzeć i wyjść z tego wcześniejszego kręgu nerwicy. I teraz właściwie doszedłem do ciekawych wniosków, że jestem tak już uzależniony od tego że ktoś kieruje moim życiem, że gdy mam wkroczyć w dorosłe życie to trochę się tego boje, że nie będzie takiej osoby i to ja będę musiał za siebie odpowiadać. Teraz doszedłem chyba do przyczyny tego co właściwie nie daje mi spokoju : podjąć pracy chciałem nie dla siebie, wcześniej dla dziewczyny, teraz żeby ulżyć rodzicom. Pracę inżynierską tak samo , starałem się sprostać wymaganiom i oczekiwaniom promotora, a nie do końca swoim, ja miałem całkiem inną wizję tego co chciałem zrobić, promotor mocno zgasił mój zapał. Technikum miałem oceny tylko dobre, bo rodzice byli dumni ze mnie i to mi wystarczało. Zawsze właściwie starałem się dla kogoś. Moim problemem jest to że czasami zbytnio przejmuje się innymi, zamiast zająć się sobą. Opinia innych zawsze była dla mnie zbyt ważna. Nerwica właściwie to mi pokazała. Ja muszę nauczyć się trochę żyć dla siebie, bo zawsze zbytnio przejmowałem się innymi zamiast sobą. Zawsze gdy coś robiłem to myślałem o tym co pomyślą inni. Chciałbym nauczyć się postępować tak jak mi moja intuicja i rozsądek podpowiadają, ale trochę się tego obawiam, chociaż tak właściwie do końca to nie wiem czego, być może boję się zaryzykować. Zawsze byłem typem marzyciela, teraz po tym co przeszedłem stałem się zbytnim realistą, bo wszyscy pokazywali mi że wszystkie moje marzenia są nierealne, niszcząc jedno po drugim, teraz czuję się jakby związany rzeczywistością, kiedyś rzeczywistość nie była dla mnie tak ograniczona jak jest obecnie. Czasami chyba boje się marzyć, bo zawsze gdy się pojawi jakieś marzenie, to mój własny rozsądek niszczy je uznając za nierealne, do zrobienia w krótkim odstępie czasu, a przez to presję którą czuje z każdej strony, nie jestem w stanie dać sobie więcej czasu , i wszystko ostatecznie wraca do początkowego punktu wyjścia, w którym się pytam co mogę teraz zrobić. Wydaje mi się że powinienem zacząć robić to co ja uważam za słuszne i to co lubię, dać sobie czasu na efekty, nie przejmować się opinią innych i może wyszedłbym na swoje, ale w pewnym momencie takiego działania pojawia się wątpliwość i nie umiem wykonać kolejnego kroku.

W tym wszystkim czuje się wręcz więźniem rzeczywistości, tej smutnej szarej rzeczywistości, że w moim życiu, obojętnie jak małych rzeczy nie chciałbym robić, to nic totalnie mi nie wyjdzie. Kiedyś myślałem że jakoś to będzie, teraz nie potrafię.
kucyki46
Gość

26 sierpnia 2016, o 10:12

Może być, że problemem jest samotność. I ona jest problemem zawsze. Więc forum jest miejscem gdzie możesz dostać wskazówki, ale to nie rozwiąże sytuacji.
Muszę sprostować swój wczorajszy wpis, bo ten znajomy o którym wczoraj pisałem pracował w tym roku w 8. miejscach i pobił rekord świata :)
I on po wyjeździe z Polski miał problem. I mówił że wszystko ok z tym że czuje się jak na banicji, więc po pracy służył mu skype. Ale to nie było rozwiązaniem i musiał to przełamać by szukać ludzi na miejscu.
Wśród ludzi poczujesz się bardziej komfortowo i nie potrzebujesz tak dużo rozmyślać.
Nagranie - gotowość życia.
Ty jesteś samodzielny zawsze kiedy jesteś zdany tylko na siebie i do tego potrzebne są realne sytuacje.
Więc już napisałeś sporo o sobie. Teraz zacznij działać.
A potem możesz nawet pisać o swoim działaniu jeśli poczujesz potrzebę
Zanmato
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 17
Rejestracja: 28 lutego 2015, o 12:31

26 sierpnia 2016, o 10:39

Dziękuje kucyki49 i irka101, czasami potrzebuje rozmowy z osobą, która nawet tylko wysłucha. Bo na co dzień niezbyt mogę na to liczyć. Kiedyś byłem typowym samotnikiem ale gdy poznałem tą dziewczynę i się z nią rozstałem, to zrozumiałem że nawet ja potrzebuję kontaktu z innymi. Dzięki tym paru postom, poukładałem sobie w głowie parę rzeczy i znowu czuje, że mogę coś zrobić ze sobą.
Irka101
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 21
Rejestracja: 31 lipca 2016, o 14:56

26 sierpnia 2016, o 22:33

Samotność jest najgorszą rzeczą jaka nas spotyka .Wiem coś na ten temat ,kiedy masz potrzebę pogadać napisz a nie zostawaj z ty sam po to tu jesteśmy . Pozdrawiam .
ODPOWIEDZ