Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Prośba o pomoc

Forum o nerwicy natręctw i jej objawach.
Omawiamy tutaj własne doświadczenia z życia z tym jakże natrętnym zaburzeniem.
Ale także w tym temacie można podzielić się typowymi natrętnymi lękowymi myślami, które pełnią rolę straszaków i eskalatorów lęku w zaburzeniu.
ODPOWIEDZ
mazKasi
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2
Rejestracja: 31 grudnia 2022, o 19:34

6 lutego 2024, o 19:06

Dzień dobry, mam na imię Łukasz i chcę opisać Wam sytuację mojej żony Kasi. Piszę ja ponieważ Kasię ciężko jest namówić na "wystąpienia publiczne". Generalnie historia z ocd zaczęła się w 2012 roku, pojawiły się wtedy stany lękowe i powoli w życie wkraczały schematy działania. Nie było to jakoś bardzo dokuczliwe, pozwalało żyć w miarę normalnie. Około 2015 roku pojawiło się mycie rąk, najpierw krótkie ale częste (po każdej czynności potencjalnie generującej ryzyko higieniczne ), później długie i częste ( długie tak na około 30 minut i częste w zależności od kwalifikacji i ryzyka zanieczyszczenia materiałem biologicznym). Materiałem biologicznym czyli - roznie to bywało - ślady krwi, odciski palców na opakowaniach, oglądanie osób z którymi się kontaktowała pod kątem zakażenia grzybiczego skóry i paznokci, kontrola stanu skóry twarzy itp,w razie kontaktu z osobami z grupy ryzyka trzeba było umyć ręce, długo, dokładnie i prewencyjnie czekać na rozwój zakażenia - roznie długo w zależności od średniego czasu inkubacji zakażenia. Z czasem doszło ograniczenie kontaktów, wyjść i pojawienie się schematów w postępowaniu (określoną kolejność wykonywania czynności życia codziennego). Z czasem wyjścia stały się tak mocno utrudnione, że samodzielne wyjście było niemożliwe a wyjście z opiekunem prawie niemożliwe. W obecnej chwili jest źle, sytuację można nazwać tak, że chciałabym wrócić do tego co było dawniej ale nie wiem jak ani nie pamiętam jak to było, jak było normalnie. Po drodze była próba farmakoterapii SSRI - bez rezultatu, 2 terapie cbt, jedna psychodynamiczna i ostatnio cbt z emdr - bez widocznych efektów. Ostatnio pojawiły się problemy zdrowotne, które komplikują życie dość mocno, al mimo wszystko pomimo, że mogą stanowić większe zagrożenia dla zdrowia, silniejsze jest ocd. Dodam, że żona leczy się na niedoczynność tarczycy i Hashimoto. Z zawodu jest pielęgniarką, żeby było śmieszniej. Piszę tutaj, ponieważ chcę jej pomóc, ale za bardzo nie wiem jak. Ciężko jest namówić ją na cokolwiek nowego, bo odczuwa zniechęcenie ta sytuacją. Moze macie jakieś dobre rady. Pozdrawiam serdecznie. Łukasz
Awatar użytkownika
takemylootbro
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 23
Rejestracja: 15 grudnia 2023, o 23:15

7 lutego 2024, o 14:08

Skoro żona przerobiła już tyle terapii, może być tak, że ona po prostu nie chce zdrowieć i wypiera to ze świadomości z uzasadnieniem, takim jak: „jestem chora, to nie moja wina, nic nie działa, nie da mi się pomóc”. Cóż, jeżeli chodzi o nerwice, jak i inne zaburzenia powiązane z lękiem, to niezwykle trudno znaleźć konkretną przyczynę stojącą za nimi, gdyż lęk to nie strach, źródło lęku jest przeważnie nieuchwytne. No i trzeba też zdać sobie sprawę, że twoja żona tak naprawdę, nie bakterii, nie zarazków się boi. Jej obsesja na punkcie brudu i czystości, to objaw obronny i jest częścią jej walki o opanowanie głębszych lęków. Jej potrzeba bezpieczeństwa jest tak silna, że podejmuje liczne wysiłki, aby znaleźć jakiś uspokajający cel, aby uczynić życie znośnym. Niestety tutaj występuje konflikt pomiędzy rzeczywistością, a fikcją, sam cel zaczyna być fikcyjny. A skoro nie da się tej fikcji zrealizować następuje też szereg objawów (objawy nerwicowe), ze względu na sprzeczności, które stają na drodze w realizacji tego celu, pragnienie bezpieczeństwa jest tak wielkie, że wywołuje te objawy jako skuteczne środki zaradcze. Można powiedzieć, że twoja żona jest niezdolna do dostosowania się do rzeczywistości, ponieważ zawsze dąży do niemożliwego ideału. Postanowiła podporządkować swoje życie (w tym i twoje), aby skorygować poczucie braku bezpieczeństwa, tak, że reguluje każdy swój czyn, aby znaleźć w nim bezpieczeństwo. Gdy nie jest w stanie odnieść sukcesu, następuje szeroko rozumiany „wybuch nerwicy”. Sam brak bezpieczeństwa może mieć różne źródło i zazwyczaj jest rozumiany jako poczucie niższości, które rozwija się już w dzieciństwie. Nerwicowe objawy występują dopiero wtedy, kiedy realizacja fikcyjnego celu (poczucia bezpieczeństwa, poczucia wyższości, odzyskania własnej wartości) napotyka opór ze strony środowiska (doświadczenie niepowodzeń lub niebezpieczeństwa niepowodzenia). Więc obsesyjnie myjąc ręce twoja żona osiąga bezpieczeństwo w ten sposób, nie mogąc osiągnąć go w inny. Z jednej strony nareszcie jest panią sytuacji (poczucie wyższości), z drugiej zaś, minimalizuje wszelkie niebezpieczeństwo (groźba choroby, śmierci). Podobnie sprawa się może mieć z wycofywaniem z kontaktów z innymi. Chociaż tutaj sprawa może być nieco głębsza. Może być tak, że nie uzyskuje ona wsparcia lecz wyrzuty ze strony środowiska albo czuje się gorsza ze względu na swoją przypadłość, gdyż reszta towarzystwa widzi jej lęk i ciągłe mycie rąk, więc aby sobie nie dokładać niepotrzebnych zmartwień dalej maksymalizuje swoje bezpieczeństwo unikając ich. Dzięki swojej obsesyjności żona wykazuję ukrytą wszechmoc i wielkość, a wszystko to opiera się na jej zdolności do spełnienia własnych perfekcjonistycznych standardów, stąd też ścisła realizacji zadań według odpowiedniej kolejności. Wszystko tu opiera się też o kontrolę i ujarzmianie sytuacji. W chaosie życia tworzy się zasady przewodnie, zmniejszając w ten sposób poczucie niepewności (brak bezpieczeństwa). Cały sens nerwicy polega na dwóch sztuczkach, osoba z nerwicą stara się albo przyciągnąć uwagę otoczenia (panowanie nad otoczeniem poprzez zwracanie uwagi na własne cierpienie) lub uniknąć decyzji/sytuacji/zobowiązania (niepowodzeń/upokorzenia), których się obawia. Tak naprawdę to jedynym rozwiązaniem jest drugie podejście do psychoanalizy tzn. terapii psychodynamicznej. Terapia psychodynamiczna kładzie nacisk na zrozumienie, skoro żona nie rozumie tego mechanizmu, nie jest w stanie przełamać swojego sposobu postrzegania, to ktoś musi jej pomóc. I co najważniejsze, trzeba mieć na uwadze, że terapeuta w tym nurcie będzie stronić od wszelkich rad, jego milczenie może się wydać atakiem, dlatego trzeba mieć to na uwadze. Dopiero potem z tą wiedzą warto pomyśleć o niezwykle powolnej ekspozycji. To co też zawsze zawsze pomaga przy wielu nerwicach jest wsparcie otoczenia, brak szyderstw, złośliwych komentarzy czy patrzenia z góry. Najczęściej nerwica „znika”, kiedy otoczenie jest wspierające, kiedy warunki poprawiają się na tyle, że człowiek odzyskuje poczucie własnej wartości i szeroko rozumiane bezpieczeństwo. Może jeszcze na koniec pokuszę się o przykładowe zilustrowanie sytuacji w jakiej tkwi twoja żona (przykład nie stanowi dokładnego zilustrowania sytuacji w jakiej znajduje się twoja żona, bo tego jak jest dokładnie nie wiemy). Tak więc mamy osobę, predysponowaną do nerwicy, osoba ta nagle zaczyna bać się obsesyjnie zarazków, okoliczności środowiskowe jej sprzyjają, bo szpital, bo pacjenci, bo zarazki, a co za tym idzie groźba śmierci, uszkodzenia ciała czy zapadnięcia na chorobę bakteryjną/wirusową i tak codziennie. Chociaż miała to być obrona, zaistniały „korzystne warunki”, aby w ten sposób uciec od problemów, więc rozwijają się objawy chorobowe, które powoli uniemożliwiają normalne funkcjonowanie. Osoba ta pod przykrywką strachu przed zarazkami, może chcieć się wygodnie wycofywać z życia, może chcieć mieć powód, aby uniknąć pracy, a nerwica ta dla podświadomości jest na tyle kusząca, że może kontrolować swoją sytuację i otoczenie za pomocą swoich objawów. Więc twoja żona za pomocą manii czystości tworzy z lęku i obsesji środek z którego robi nieumyślnie użytek.
mazKasi
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2
Rejestracja: 31 grudnia 2022, o 19:34

7 lutego 2024, o 20:25

Dziękuję za odpowiedź. Czytałem kilka razy wpis, i daje on dużo do myślenia. Przypuszczam, że decyzja sprzed kilku lat, aby odejść z pracy, mogła być już podszyta lękiem, chociaż ta sytuacją wydaje się miała inne przyczyny oficjalne. Od odejścia z pracy żona nie ma już nic wspólnego z zawodem. Żona pochodzi z zdrowej, normalnej rodziny, z tego co podpytywalem, to każda z terapii diagnozowala sytuację rodzinną i generalnie jakiś problemów nie wyszukano. Co do poczucia bezpieczeństwa to trudno mi się wypowiadać w tym temacie, bo w jakimś procencie je tworzę, staram się, aby żona nie żyła w poczuciu krzywdy, ani z mojej strony, ani żeby nie wyrzucała sobie winy, że nasza sytuacja społeczna i domowa przez jej zaburzenie jest trudna. Żyję nadzieją, że to co robię jej pomaga, chociaż czasem zastanawiam się, czy moja troska o nią i jej problemy nie jest za intensywna, co może skutkować konserwowaniem zaburzeń. Takie mam czasem przemyślenia, nie wiem czy słuszne, ale po tych kilku latach pobytu w zaburzeniu razem z Kasią, zastanawiam się nad własną, trzeźwą ocena sytuacji. Prawdopodobnie stąd ten wpis tutaj :). Żona jest z natury perfekcjonistką, chociaż teraz źle wykorzystuje ta cechę ( w pracy zawodowej była cenionym pracownikiem, dobrze zorganizowanym i ogarniającym wszystko na tip top) np. wyrzucając papierek do kosza chybi i rzuci na podłogę, co powoduje jak dla mnie nieadekwatną frustrację, że papierek będzie teraz spoczywał na podłodze i ja drażnił, tym bardziej że ona go nie podniesie, z wiadomych względów - taki przykład bieżący sprzed chwili. Te zachowania można by rozciągać na inne sytuacje do woli. Żona wie, że to czego się boi i eliminuje, to nie jest w rzeczywistości jej problem, że to jest tylko jakaś tam wizualizacja czegoś, czego nie potrafi nazwać ani zdefiniować. W teorii jest dobra, przerobiła kilka terapii, z każdej coś pozostało, kilka książek i setki godzin w internecie, także na kanale odburzanie. Nieraz jak rozmawiamy to mówi, że dawna ona się zgubiła, wie że jest, ale jakaś mgła nie pozwala jej wrócić do tego co było. I tak się zastanawiam jak jej pomóc, a że ostatnio dużo czasu spędza u Hevada to postanowiłem napisać na polecanym forum. Z mojego punktu widzenia nie mogę stwierdzić że takie życie jakie prowadzi ją zadowala i je akceptuje, codziennie walczy, z pomocą moja osobistą i zdalną rodziny i znajomych, ale nie może znaleźć wyjścia z labiryntu. To silna kobieta, ja osobiście bym z tym co ona ma chyba leżał na podłodze - tak sobie czasem myślę. Silna też fizycznie, bo w najgorszych momentach bywało, że kąpiel ciała trwala około 8 godzin, a mycie głowy nawet 5 godzin, nie mówię już o myciu rąk, przed i po czymś tam i 2 godziny wyjęte, kilka razy dziennie - solidna dniówka na budowie - dopiero sen daje odpoczynek. Pozdrawiam serdecznie.
Awatar użytkownika
takemylootbro
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 23
Rejestracja: 15 grudnia 2023, o 23:15

9 lutego 2024, o 20:13

mazKasi pisze:
7 lutego 2024, o 20:25
Żona pochodzi z zdrowej, normalnej rodziny, z tego co podpytywalem, to każda z terapii diagnozowala sytuację rodzinną i generalnie jakiś problemów nie wyszukano.
Jeżeli chodzi o poczucie niższości, które napędza nerwicę, to trzeba mieć na uwadze, że ma ono charakter bardziej ontologiczny. Bezpieczeństwa nie ma wewnątrz samej jednostki. Zamiast bezpieczeństwa jest niepewność, rozwijające się poczucie niższości/gorszości. Środowisko zawsze w jakiś sposób się do tego przyczynia, ale nie jest główną przyczyną.
mazKasi pisze:
7 lutego 2024, o 20:25
Co do poczucia bezpieczeństwa to trudno mi się wypowiadać w tym temacie, bo w jakimś procencie je tworzę, staram się, aby żona nie żyła w poczuciu krzywdy, ani z mojej strony, ani żeby nie wyrzucała sobie winy, że nasza sytuacja społeczna i domowa przez jej zaburzenie jest trudna.
Pojęcie bezpieczeństwa w nerwicy jest dość nieswoiste. Tworzenie żonie tak dogodnych warunków i wsparcia powinno z reguły skutkować zmniejszeniem objawów, ale często może skończyć się ich zwiększeniem. Nie wiadomo co tak naprawdę ją gryzie dlatego, może wykorzystywać swoje objawy i dalej myć się kompulsywnie, bo nie o takie bezpieczeństwo jej chodzi. W nerwicy istotne jest to, że z poczucia niższości wyrasta obraz fikcyjnej idei osobowości, osobowość idealna, która staje się celem do osiągnięcia. Mowa o osobowości, która nie ma w sobie niższości. Cały obraz nerwicy, jak również wszystkie jej objawy są pod wpływem, a nawet całkowicie sprowokowane przez ten wyimaginowany fikcyjny cel. Celem jest znalezienie bezpieczeństwa, stąd osoba z nerwicą podejmuje tak dziwne, ale liczne środki, aby sobie je zapewnić. Trochę się może powtarzam, ale wszystkie te objawy nerwicowe wydają się tak bezsensowne z tego powodu, że świadomość swojego słabego punktu dominuje u osoby z nerwicą do tego stopnia, że musi ta osoba albo iść w odwrotnym kierunku i dążyć do mocy, wojować z otoczeniem albo popaść w słabość i oczekiwać od otoczenia wsparcia. Czyli jedna osoba z nerwicą będzie jawnie zazdrosna, nieufna, złośliwa, nawet wyraźnie agresywna i okrutna, aby zapewnić sobie dominację nad otoczeniem, natomiast druga będzie stara się zniewolić innych za pomocą większego lub mniejszego posłuszeństwa, uległości i pokory. W ten sposób zarówno zwiększona aktywność, jak i zwiększona bierność są celami wprowadzanymi przez ten fikcyjny cel poprzez zwiększenie własnej mocy (władzy/poczucia wyższości), pragnienia bycia ponad innymi, odzyskania swojej wartości, bezpieczeństwa. Oczywiście są to tylko przykładowe kryteria i mają swoje źródło w neurotyczności. Niestety nie mogę wkleić linka, ale wystarczy wpisać neurotyczność wikipedia w wyszukiwarkę i wszystko wyskoczy. Warto spojrzeć na dwie przeciwstawne zestawy cech, są to dwa odmienne temperamenty, jednakże dążące ku temu samemu i za pomocą jednych lub drugich cech można próbować osiągnąć fikcyjny cel nerwicy, czyli poczucia bezpieczeństwa (odzyskania własnej wartości, bycia panem sytuacji, w skrajnych sytuacjach bycie panem życia i śmierci, tak naprawdę takich celów można wymienić mnóstwo, ale każdy dąży do rekompensaty, do niejako kompensacji). Oczywiście cechy te mogą się zmieniać i mieszać się. Taka zmienność temperamentu zależy od gry fantazji, która raz budzi bolesne wspomnienia, innym razem napełnia entuzjazmem i oczekuje na triumf. Raz można rozwinąć potocznie mówiąc nerwicę konfliktową i potem podkulić ogon i za pomocą przeciwstawnych cech oczekiwać pomocy i zrozumienia od otoczenia. Neurotyczny charakter jest niezdolny do dostosowania się do rzeczywistości, ponieważ zawsze dąży do niemożliwego ideału, do realizacji swojego fikcyjnego celu, który ma mu zapewnić długo wyczekiwaną wyższość (bezpieczeństwo) i który ma pogodzić wewnętrzne sprzeczności. Czyli neurotyczny charakter (organizacja osobowości) to trochę taki sługa wyimaginowanego celu. Jego pojawienie się miało miejsce pod presją niepewności/niższości, ale nadal jego istnienie jest wątpliwym środkiem w osiąganiu bezpieczeństwa. Głównie dlatego, że bazując na własnym poczuciu niższości osoba taka wkłada ogromny wysiłek, aby skorygować to poczucie, co robi poprzez dosłowne uporządkowanie swojego życia (OCD), regulując każdy swój czyn, aby móc znaleźć bezpieczeństwo, z którego okradło go poczucie niższości. Jest to fikcyjny cel oraz podstawowa i ostateczna przyczyna objawów, gdy osoba nie jest w stanie odnieść swojego sukcesu, gdy grozi jej porażka w jej wysiłkach radzenia sobie z rzeczywistością i kiedy jej fikcja nie może zostać zrealizowana. Jeszcze zapomniałam wspomnieć gdzie najlepiej szukać tego braku bezpieczeństwa i poczucia niższości/gorszości. Jako, że ten cały fikcyjny cel tworzy się już we wczesnym dzieciństwie, to powodów tego stanu można zacząć szukać praktycznie od pierwszych chwil życia, liczy się nawet przebieg porodu czy pobyt dziecka w szpitalu. Ludzie z reguły nie są idealni, niektórzy obarczeni są fizycznymi gorszościami, jeszcze inni cierpią na niższość narządów, czy przejawiają inne gorsze cechy. Jeżeli dziecko posiada jakiś narząd gorszego rzędu np. aparat trawienny nie działa jak należy i niemowlę dostając butelkę z mlekiem przeżywa katuszę i musi w pewien sposób utworzyć nadmierną kompensację, bo bez tego składnika odżywczego umrze, to już mamy idealne podstawy pod nerwicę. Dziecko od razu czuje się gorszę, nie odczuwa bezpieczeństwa, jego narządy muszą włożyć ogromny wysiłek, aby doprowadzić wszystko do porządku. Pójdźmy trochę dalej. Może się okazać, że dziecko ma jakiś wady fizyczne np. wadę zgryzu, wadę słuchu, wadę wzroku, wadę postawy itd., to takie dziecko gorzej obdarzone przez naturę widząc jak wyglądają inni, zacznie nadmiernie analizować siebie i może zapragnąć odzyskać to z czego go okradziono, poczucia własnej wartości, które stanie się celem samym w sobie, a może jak wspomniałam uzyskać je na rożne nerwicowe sposoby. Podobnie sprawa ma się z jakimiś rozległymi operacjami czy zabiegami we wczesnym dzieciństwie, gdzie dziecko jest jakby obdarte z godności i będąc w rękach innych, nie czuję się bezpiecznie i pragnie zadośćuczynienia za swoje wyobrażone krzywdy. Innym razem chłopiec może czuć się zbyt zniewieściały i będzie teraz dążył za pomocą nerwicy albo w kierunku mocy, aby stać się pełnym mężczyzną, pewnym siebie albo pogrąży się w odwrotnym kierunku i rozwinie więcej cech rzędu kobiecego i swój cel będzie realizował w drugą stronę. Natomiast dziewczynka może być przerażona swoją kobiecą rolą (np usłyszy czym grozi poród) i zechce uciec od swojego przeznaczenia broniąc się przed porodem, a co za tym idzie przed małżeństwem, przed rolą kobiety i zrobi to za pomocą objawów nerwicowych. Bym mogła opisać jeszcze kilka innych takich przykładów, ale chyba myślę, że już wiadomo o co chodzi.
mazKasi pisze:
7 lutego 2024, o 20:25
Żyję nadzieją, że to co robię jej pomaga, chociaż czasem zastanawiam się, czy moja troska o nią i jej problemy nie jest za intensywna, co może skutkować konserwowaniem zaburzeń. Takie mam czasem przemyślenia, nie wiem czy słuszne, ale po tych kilku latach pobytu w zaburzeniu razem z Kasią, zastanawiam się nad własną, trzeźwą ocena sytuacji.
Tak jak wcześniej wspomniałam, nerwica często służy do panowania nad otoczeniem głównie poprzez zwracanie uwagi na swoje cierpienie. Nic nie pomoże dopóki ten mechanizm nie zostanie ujawniony i naprawiony, wtedy neurotyczny plan życia się rozpadnie jak domek z kart, bo nagle okażę się, że jego fundamentem były sprzeczności i to te sprzeczności trzeba sobie uświadomić.
mazKasi pisze:
7 lutego 2024, o 20:25
Żona jest z natury perfekcjonistką, chociaż teraz źle wykorzystuje ta cechę ( w pracy zawodowej była cenionym pracownikiem, dobrze zorganizowanym i ogarniającym wszystko na tip top) np. wyrzucając papierek do kosza chybi i rzuci na podłogę, co powoduje jak dla mnie nieadekwatną frustrację, że papierek będzie teraz spoczywał na podłodze i ja drażnił, tym bardziej że ona go nie podniesie, z wiadomych względów - taki przykład bieżący sprzed chwili.
To może spróbuj jakoś reagować. W takich chwilach możesz postawić się w jej sytuacji i wyobrazić sobie co ty byś zrobił. Może zaproponuj, aby miała w pogotowiu czysty woreczek za pomocą którego będzie chwytać ten papierek i wrzuci go do kosza. Wiadomo nie brzmi to wielce obiecująco, ale od czegoś trzeba zacząć. Jak wyżej wspomniałam, jeżeli sprzeczności zostaną obnażone można myśleć o wyleczeniu. Skoro jest teraz zima, to żona pewnie nosi rękawiczki, może zaproponuj, aby miała jedną rękę czystą, a drugą brudną, to znaczy, jedną rękę może mieć czystą, bo ma barierę przeciwmikrobową w postaci rękawiczki, a drugą chwytać np produkty w sklepie. Jeżeli się do tego by przyzwyczaiła, to w lecie też może realizować tę strategię. Dzięki temu istnieje spora szansa, że ręce się pomylą i nastąpi szok, error w głowie i jej fikcja może poprzez te sprzeczności się osłabić. Może, ale nie musi, ale próbować warto.
mazKasi pisze:
7 lutego 2024, o 20:25
Żona wie, że to czego się boi i eliminuje, to nie jest w rzeczywistości jej problem, że to jest tylko jakaś tam wizualizacja czegoś, czego nie potrafi nazwać ani zdefiniować.
Nie do końca, bo to jest jej problem. Nie można sobie tego racjonalizować, że to jakaś siła wyższa pociąga za sznurki, albo szukać jakiś innych wymówek. Wiem, że są osoby, które twierdzą, że to zaburzenie neurologiczne, ale takie osoby z pewnością stanowią zdecydowaną mniejszość.
mazKasi pisze:
7 lutego 2024, o 20:25
Silna też fizycznie, bo w najgorszych momentach bywało, że kąpiel ciała trwala około 8 godzin, a mycie głowy nawet 5 godzin, nie mówię już o myciu rąk, przed i po czymś tam i 2 godziny wyjęte, kilka razy dziennie - solidna dniówka na budowie - dopiero sen daje odpoczynek. Pozdrawiam serdecznie.
Może to trochę drastyczna metoda i nie wiadomo czy się bardziej nie pogrąży, ale może napomknij żonie, że istnieje coś takiego jak mikrobom, że pełno wirusów fruwa w powietrzu jak wychodzi na spacer, że na ludzkim ciele bytują sobie roztocza jak i na meblach czy jej pościeli. Chodzi o to, żeby zobaczyła te sprzeczności, że i tak nie ma ucieczki i trzeba sobie wypracować chociaż jakiś kompromis. Musi zdać sobie sama sprawę, że to bez sensu i że tym sposobem nie osiągnie tego czego podświadomie pragnie. Chociaż jej stan jest niezwykle ciężki i jej problem powinni rozwiązać specjaliści do których chodziła, a nie użytkownik forum. Również pozdrawiam.
ODPOWIEDZ