Hej wszystkim.z góry dziękuję każdym kto poświęci czas na przeczytaniem i ewentualną odpowiedź. Od jakiegoś czasu znów tkwie w pogorszeniu,pewnie składają się na to różne czynniki m.in fakt że ciężko mi znaleźć pracę,mieszkam na wsi i nie mam zbyt dużo możliwości.siedze w domu zajmuje się dzieckiem,wiadomo jakieś tam obowiązki domowe,dorabiam też robiąc rękodzieło,ale generalnie nie spotkam się ze znajomymi ,z rodziną rzadko, głównie utrzymuje kontakty telefoniczne.czuje się osamotniona, zmartwiona.z drugiej strony kiedys mój facet chce mnie gdzieś wyciągnąć to ja zazwyczaj jestem na nie ,bo przez ten brak pracy i celu w zyciu czuje się fatalnie,mam bardzo niskie poczucie własnej wartości.czuje się jak pieprzony nieudacznik.i teraz przejdę do sedna sprawy,otóż mój partner niedługo zaczyna druga pracę,a mnie się odpaliły lęki, lęki przed zmianami jak to będzie bo będziemy się dużo mniej widzieć (teraz ma pracę w której ma dużo dni wolnych) ,świruje że może pozna jakąś kobietę przebojowa ,bez nerwicy, ogarnięta pewna siebie.wiem że on by chciał żebym ja taka była,a ja jestem tak ogromnym lęku że wiem że nigdy już taka nie będę.przed neriwca byłam osobą uśmiechnięta,miałam duży dystans i poczucie humoru,nie bałam się nowych rzeczy,w różnych miejscach pracowałam i jej bałam się wyzwań.tersz najmniejsza zmiana w życiu a ja się trzęsę i odpalają mi się somaty.tyle już przeszłam z neriwca żyje wiele lat i wydawało mi się że znam te wszystkie schematy,że mam dużą wiedzę,ale jeśli chodzi i mój związek to boom !!!jak grom z jasnego nieba.czuje się dla mojego faceta niewystarczająco dobra (moja mama w dzieciństwie ciągle mnie porównywała do innych i umniejszala moje osiągnięcia nie wiem czy to miało wpływ ale zawsze czułam się przez to gorsza),czuje że ten lęk niszczy mój związek,nie umiem się już cieszyć ta relacją bo ciągle tylko myślę co będzie jak on kogoś pozna ,jak się zakocha .mój partner to dobry człowiek,wierny ale jak pomyślę ile jest pokus a on może mieć dość mnie i mojej nerwicy to wkoncu skorzysta,nie umiem zaufać,mam z tym ogromny problem,bym moze dlatego że moj pierwszy facet(moja wielka miłość) wiele lat temu zdradził mnie , zakochał się w kimś,wtedy też miałam sytuację że akurat przez jakiś czas nie pracowałam, siedziałam zdołowana,narzekałam i się zamartwialam i byłam bardzo zazdrosna (stał na bramkach na dyskotece) tamten miał dość i po kilku latach wdal się w romans z dziewuchą z dyskoteki właśnie.jak widać niczego mnie to nie nauczylo.teraz robię to samo, nie umiem być zadowolona i uśmiechnięta,ciągle się zamartwiam co będzie jak jemu się ktoś spodoba,nie żyje tym co jest teraz nie cieszę się życiem tylko ciągle baniuje i wymyślam najgorsze scenariuszem,mysle że mogę mieć depresję i dlatego tak to wszystko wygląda.
Już sama nie wiem czy to są natręty czy po prostu nie nadaję się do związku skoro nie umiem zaufać,wszędzie węszę zdradę.
Czy ktoś z Was miał podobny problem jak sobie z tym poradzić,jak przetłumaczyć.tylko bym płakała z tej bezsilności.pomozcie proszę.
Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Pomocy,nerwica "uderzyła"w mój związek
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 906
- Rejestracja: 1 listopada 2017, o 15:05
"Kiedy inni oczekują od nas, że staniemy się takimi, jakimi oni chcą żebyśmy byli, zmuszają nas do zniszczenia tego, kim naprawdę jesteśmy. To dosyć subtelny rodzaj morderstwa. Większość kochających rodziców i krewnych popełnia je z uśmiechem na twarzy".
Jim Morrison
Jim Morrison
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 251
- Rejestracja: 28 stycznia 2020, o 08:55
czy korzystasz z psychoterapii? czy masz kolezanki, przyjaciólki? ewidentnie tkwisz w błędnym kole - nie wychodzisz bo masz nerwice i masz nerwice minn bo nie wychodzisz...trzeba je przerwac , pomału. budowac w sobie oparcie , swoje poczucie wartości, zmieniac myslenie o sobie...jak nie masz pracy to mozesz zaczac swoj samoozwój od np zaangazowania sie w jakas forme aktywnosci fizycznej - to bardzo pomaga odzyskac samoocenę, lub zaczac sie zdrowo odzywiac itp musisz zaczac sama o sobie dobrze myśleć, byc wdzieczna za to co masz , nawet jak to niewiele...nie nakrecac się, rozmawiac z mężem o tym co czujesz i.... mentalnie pozwolic mu odejsc , tzn przepracowac w sobie lęk przed samotnością
sciskam ciepło
sciskam ciepło