Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Pomocy. Nawrót po 2 latach, pytania do Hewa, Viktora, Ciasteczko i innych odburzonych.

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
Awatar użytkownika
jagaaga
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 227
Rejestracja: 13 września 2014, o 19:02

2 marca 2018, o 11:29

Cześć. Nie czytajcie tego jeśli nie macie dystansu i tkwicie w zaburzeniu po uszy.
Nie wiem od czego zacząć.
Jak patrzę na wszystko z boku to mam nerwicę jakieś 12 lat. Zaczęło się kiedy miałam 19, pierwsze zderzenie z życiem. Wychowana w domu pełnym presji, lęku, kłotni, problemy alkoholowe. Skupiło się na zdrowiu, hipochondria w czystej postaci. Potem było dobrze jakiś czas, wróciło po jakichś 2 latach z myślami natrętnymi w tle, że pozabijam wszystkich,bałam się noży itd. Znów jakoś to uspokoiłam, psycholog, który tak naprawdę niewiele pomógł. Ale jakoś dałam radę.
3 lata temu było ze mną bardzo źle. Objawy nerwicy - wszystkie ( oprócz jednego - wymiotowania), derealizacji, depersonalizacji, stany depresyjne, objawy, obawy, wątpliwości. Wszystko. Byłam już w takim stanie, że myślałam, że nie może być gorzej. Leżałam patrząc się w ściany jak robot, odcięta od dobrych emocji, ze wszystkimi objawami i tysiącem myśli w głowie. Bałam się wstać, bałam się być w domu, poza nim, bałam się rodziny, rozmów, a nawet prostych czynności. Kto tu jeszcze jest ze ,,starych wyjadaczy" ten wie, jak było mi ciężko.

Przez około rok odburzałam się intensywnie, działałam, czytałam, słuchałam, wdrażałam wiedzę. Zakochałam się - i to myślę, że jest kulminacyjne, bo tak naprawdę to był motor, albo też może powód dla którego było mi i łatwiej, ale też może było to ucieczką.
Powoli stanęłam na nogi. Droga była długa, kręta, ale każdy sukces dawał motywację. Na te 2 lata zapomniałam o zaburzeniu ( wtedy myślałam, że odburzyłam się raz na zawsze). Teraz jak na to patrzę, to ja się nie odburzyłam nigdy. Przez te 2 lata względnego spokoju co jakiś czas sprawdzałam puls, miałam objaw np żołądkowy, ale zlewałam, choć gdzieś w środku cały czas bałam się o ten żołądek. Plus jakieś inne objawy fizyczne, psychiczne, myśli itd. Myślałam sobie co tam, to pikuś w porównaniu z tym co było, da się żyć, czasem mnie to męczyło, ale żyłam dalej.
Tak jak mówiłam zakochałam się, przez rok było świetnie. Miałam nową pracę, miłość kwitła...ale potem pojawiła się codzienność, stresy, presje. Życie. Kłótnie z chłopakiem, w rodzinie, dylematy, podejmowanie decyzji. Ja jako osoba bardzo emocjonalna, (teraz to widzę- choć tak naprawdę wiedziałam to przez całe życie) do wszystkiego podchodzę z emocjami. Nawet spóźnienie do pracy wywoływało we mnie ogromny lęk, starałam się go zlewać, ale nie działałam na niego świadomością, logiką.

Sedno.
Równe 2 tygodnie temu tak bolał mnie żołądek, kuło w klatce, że po 3 godzinach przemyślałam sobie wszystko, że mimo lęku i mówienia sobie, że to tylko żołądek, to może być coś poważniejszego. ( A że miałam od nerwicy w swoim życiu masę objawów, postanowiłam, że nie można wszystkiego tłumaczyć stresem) zadzwoniłam do chłopaka i zawiózł mnie do szpitala. Okazało się oczywiście,że serce zdrowe, że to wina żołądka. Postanowiłam rzucić palenie. Nie palę normalnych fajek do dziś, tylko elektronika. Następnego dnia pojawił się u mnie taki smutek, tak wielki, że płakałam po prostu płakałam, nie wiadomo dlaczego. Zignorowałam to wieczorem, ale ten smutek mimo wszystko był. Potem w kolejnych dniach pojawił się ucisk w głowie, odcięcie od pozytywnych emocji, tłumaczyłam to zatokami, ale jednak co chwilę mysli, że to może derelka. Ucisk stawał się większy i wieczorem dostałam mini ataku paniki, takiego trochę przytłumionego przez to odcięcie. W kolejnych dniach już znów pojawiały i pojawiają się kolejne objawy. Nerwica wróciła.


Nie chcę pisać esejów ( choć już to tak wygląda).Rozwaliło mnie przez te 2 tygodnie. Moje największe problemy:
- staram się, bo wiem, że to ważne pogodzić się z tym, że znów wróciło. Nie potrafię, staram się, ale jak wyobrażam sobie tę walkę po raz kolejny, tracę siły, nadzieję.
- objawy się pogarszają
( w związku na moj ostatni epizod nerwicy, mnogośc objaów, stanów prawie że agonalnych) pytam się siebie i Was: co jest dalej??? Jaki jest kres cierpienia, lęku??? mam w głowie ostatni epizod, wiem ,że można się bać wychodzenia z domu, rodziny, nawet pogrania w grę...i teraz też zaczynam się tego bać. Panicznie bać. Lęk ogromny, połączony z mega smutkiem. Każda mała czynność to mega wysiłek i walka.
- nie daję rady chodzić już do pracy, starałam się, walczyłam, ale nie daję rady. Uwielbiam tę pracę, spełniam się tam, mimo stresów ( jak w każdej pracy) to, że nie daję rady powoduje mega smutek, żal, ale tak ogromny, że nie potrafię go opanować.
- presja. Ciężko mi uwierzyć, że mimo tak długich starań, wiedzy, znów w to wpadłam. Nie mogę się z tym poodzić, chcę już i teraz być znów w życiu, a nie w lęku.
- Natrętne myśli. Natłok, ogromny, nie do opanowania. Przypomina mi się wcześniejszy nawrót, i wiedzę którą posiadam mój głupi łeb wykorzystuje przeciwko mnie. Np. wiem że od nerwicy można bać się wyjść z domu, tak mnie łeb tym straszył, że się stało. Teraz na wyobrażenie sobie że mam wyjść gdzieś coś załatwić, iść z kimś gadać, panika. 2 przykład. Zapisałąm się do psychologa, ale w głowie mam wiedzę z forum, że to nie pomaga, tabletki nie pomagają nic nie pomaga tylko ja sama( a że tracę siły) to że ostatecznym rozwiązaniem jest śmierć albo szpital( nie chcę tego, chce żyć, ale to mnie mega straszy). Jak mam lepsze momenty to łeb mnie straszy: a po co się cieszysz, wiesz jak to wyglądało, po lepszych dniach przychodzą gorsze. I cała radość opada.
Te myśli są masakryczne, jest ich tak dużo i pytam się Was: czy można bać się wszystkiego???
- obawy.
Mój chłopak jak powiedziałam mu, że znów mam nerwicę, zareagował źle:że on tego nie wytrzyma, że nie chce być z osobą chorą psychicznie itd( to smutne że tak mówi, ale trochę rozumiem, jest młody,chce żyć, a nie opiekować się schorowaną dziewczyną, takim mówieniem chciał mnie zmotywować to tego żeby w to nie wpadać, ale niestety się tak nie da). To powoduje obawy, bo czuję, że mnie zostawi, ale z drugiej strony: jak nie zostawi- to też lęk, bo poprrzednie doświadczenia mi pokazały , że nie dam rady się z nim spotykać od tak już. Jak sobie poymśle że weeekend i mam wyjść do niego, jechać to nie dam po prostu rady. Boję się rozmów, wychodzenia.
Obawy czy z tego da się wyjść,co jest w najgorszym stanie, ktoś mi to logicznie wyjaśni??
Psycholog mówił: że można z tego wyjść, proponował też leki, ale ja nie chcę. Pytałam się go o to co dalej: to powiedział ( nastraszył mnie) że nie wie , bo każdy jest inny, jeden np wpadnie w zaburzenia komp- obs, a inny zatraci możliwość funkcjonowania ( pewnie chodziło mu o to, że po prostu lęk go przytłoczy i nie jest w stanie normalnie żyć).
Powstają we mnie konflikty np: z jednej strony boję się braku zajęcia, bo wtedy objawy, myśli itd a z drugiej przytłacza mnie myśl o jakichś zajęciach ze względu na rosnący wtedy lęk.
Jestem w masakrycznym stanie z jednej strony, tracę nadzieję, milion natrętnych myśli, objawów, wątpliwości. Czy da mi się jeszcze jakoś pomóc???? Czy naprawdę muszę skończyć w psychiatryku? Czy jestem odosobnionym przypadkiem??? (wiem, że nie powinnam o to pytać, ale wiecie jak to jest)...

Z drugiej strony. Kocham życie, chce żyć. Mam sporą wiedzę. Czasem w lepszym milisekundowym momencie, wydaje mi się, że droga jest prosta, ale zaraz jakeiś chujowe myśli...

Potrzebuję:

potrzebuję od Was wsparcia, rad co robić ( tylko nie straszcie mnie szpitalem proszę).
Potrzeba CZASU. Tyle czasu- ile POTRZEBA
Awatar użytkownika
jagaaga
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 227
Rejestracja: 13 września 2014, o 19:02

2 marca 2018, o 11:31

A i jeszcze jedno. Wpisałam się tutaj, bo chcę walczyć. Chcę żyć, rozwiajć się, naprawiać, choć wiem, że może to być długie.
Pytanie: dlaczego nie potrafię wykorzystać tego co wiem w dobry sposób??

Dostrzegam, że mechanizmy są takie same....ale jest cholernie ciężko.
Potrzeba CZASU. Tyle czasu- ile POTRZEBA
Awatar użytkownika
dankan
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 935
Rejestracja: 23 maja 2014, o 10:11

3 marca 2018, o 17:15

Czytałaś historię Victora?
On tam opisał dokładnie to o czym mówisz. Zakochałaś się, zajęłaś czymś innym ale...nigdy nie zaryzykowałaś na 100 procent, bo sprawdzałaś puls itp.
Vic to opisał, ze to jest zapomnienie o nerwicy i zepchnięcie jej ale nie jest to wyjście totalne, zaufanie do siebie nie urosło. Ja też poniekąd tak miałem dużo wcześniej, zanim mnie dopadł ostry stan.
Po prostu nie porzuciłaś kontroli, zlewałaś, skupiałaś na czymś innym myśli ale nie dopuściłaś do siebie najgorszych obaw.
Najlepsza instrukcja pozbycia sie nerwicy plus inne wpisy ludzi z forum
moja-historia-plus-moje-odburzanie-t5194.html#p49014

spis-tresci-autorami-t4728.html
Awatar użytkownika
Iwona29
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1899
Rejestracja: 10 maja 2017, o 08:53

3 marca 2018, o 17:20

dankan pisze:
3 marca 2018, o 17:15
Czytałaś historię Victora?
On tam opisał dokładnie to o czym mówisz. Zakochałaś się, zajęłaś czymś innym ale...nigdy nie zaryzykowałaś na 100 procent, bo sprawdzałaś puls itp.
Vic to opisał, ze to jest zapomnienie o nerwicy i zepchnięcie jej ale nie jest to wyjście totalne, zaufanie do siebie nie urosło. Ja też poniekąd tak miałem dużo wcześniej, zanim mnie dopadł ostry stan.
Po prostu nie porzuciłaś kontroli, zlewałaś, skupiałaś na czymś innym myśli ale nie dopuściłaś do siebie najgorszych obaw.
Witaj.To ja mam pytanie do Ciebie.
Wiem skąd to się wszystko bierze.Mysli olewam.Sa to są ale jest mi łatwiej je odrzucić.N
Ale jak ja mam odrzucić stan w którym jestem teraz.....od nocy mnie serce tłucze i męczy mnie do teraz.Waki szybko i mocno.Chwile jest lżej ale jak zaczynam chodzić i robić coś - ono mi od nowa wariuje.?
Po części wiem że nic mi nie będzie ale czy na pewno?.....mam się totalnie nie bać?
Walcz ! Nie uciekaj bo wygrasz😉
Jak nie Ty to kto.
" Będziesz kiedyś bardzo szczęśliwa,powiedziało życie...Ale najpierw sprawię, że będziesz silna"🙂
Awatar użytkownika
dankan
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 935
Rejestracja: 23 maja 2014, o 10:11

3 marca 2018, o 18:23

Iwona29 pisze:
3 marca 2018, o 17:20
dankan pisze:
3 marca 2018, o 17:15
Czytałaś historię Victora?
On tam opisał dokładnie to o czym mówisz. Zakochałaś się, zajęłaś czymś innym ale...nigdy nie zaryzykowałaś na 100 procent, bo sprawdzałaś puls itp.
Vic to opisał, ze to jest zapomnienie o nerwicy i zepchnięcie jej ale nie jest to wyjście totalne, zaufanie do siebie nie urosło. Ja też poniekąd tak miałem dużo wcześniej, zanim mnie dopadł ostry stan.
Po prostu nie porzuciłaś kontroli, zlewałaś, skupiałaś na czymś innym myśli ale nie dopuściłaś do siebie najgorszych obaw.
Witaj.To ja mam pytanie do Ciebie.
Wiem skąd to się wszystko bierze.Mysli olewam.Sa to są ale jest mi łatwiej je odrzucić.N
Ale jak ja mam odrzucić stan w którym jestem teraz.....od nocy mnie serce tłucze i męczy mnie do teraz.Waki szybko i mocno.Chwile jest lżej ale jak zaczynam chodzić i robić coś - ono mi od nowa wariuje.?
Po części wiem że nic mi nie będzie ale czy na pewno?.....mam się totalnie nie bać?
Nie przestaniesz się bać bo masz zaburzony stan emocji. Więc pomimo strachu, masz założyć że mimo objawów wszystkie obawy to iluzja. I wtedy bojąc się masz dopuścić wizję zawału, zaryzykować, nie patrzeć na to i wtedy dostajesz po czasie cudownego wyzwolenia. A obawy się nie pojawiają.
Najlepsza instrukcja pozbycia sie nerwicy plus inne wpisy ludzi z forum
moja-historia-plus-moje-odburzanie-t5194.html#p49014

spis-tresci-autorami-t4728.html
Awatar użytkownika
Iwona29
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1899
Rejestracja: 10 maja 2017, o 08:53

3 marca 2018, o 18:28

dankan pisze:
3 marca 2018, o 18:23
Iwona29 pisze:
3 marca 2018, o 17:20
dankan pisze:
3 marca 2018, o 17:15
Czytałaś historię Victora?
On tam opisał dokładnie to o czym mówisz. Zakochałaś się, zajęłaś czymś innym ale...nigdy nie zaryzykowałaś na 100 procent, bo sprawdzałaś puls itp.
Vic to opisał, ze to jest zapomnienie o nerwicy i zepchnięcie jej ale nie jest to wyjście totalne, zaufanie do siebie nie urosło. Ja też poniekąd tak miałem dużo wcześniej, zanim mnie dopadł ostry stan.
Po prostu nie porzuciłaś kontroli, zlewałaś, skupiałaś na czymś innym myśli ale nie dopuściłaś do siebie najgorszych obaw.
Witaj.To ja mam pytanie do Ciebie.
Wiem skąd to się wszystko bierze.Mysli olewam.Sa to są ale jest mi łatwiej je odrzucić.N
Ale jak ja mam odrzucić stan w którym jestem teraz.....od nocy mnie serce tłucze i męczy mnie do teraz.Waki szybko i mocno.Chwile jest lżej ale jak zaczynam chodzić i robić coś - ono mi od nowa wariuje.?
Po części wiem że nic mi nie będzie ale czy na pewno?.....mam się totalnie nie bać?
Nie przestaniesz się bać bo masz zaburzony stan emocji. Więc pomimo strachu, masz założyć że mimo objawów wszystkie obawy to iluzja. I wtedy bojąc się masz dopuścić wizję zawału, zaryzykować, nie patrzeć na to i wtedy dostajesz po czasie cudownego wyzwolenia. A obawy się nie pojawiają.
Kurczę wczytuje się w to co napisałeś 3 razy .....Czyli jeśli boję się że serce mi tak szybko bije i mam atak tej somatyki z jego strony to mam jeszcze sobie pomyśleć że dostanę zawału ?mogę źle myśleć bo zmęczona jestem dosyć mocno.
Walcz ! Nie uciekaj bo wygrasz😉
Jak nie Ty to kto.
" Będziesz kiedyś bardzo szczęśliwa,powiedziało życie...Ale najpierw sprawię, że będziesz silna"🙂
Awatar użytkownika
Olalala
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1856
Rejestracja: 17 grudnia 2015, o 08:36

3 marca 2018, o 19:30

jagaaga pisze:
2 marca 2018, o 11:31
A i jeszcze jedno. Wpisałam się tutaj, bo chcę walczyć. Chcę żyć, rozwiajć się, naprawiać, choć wiem, że może to być długie.
Pytanie: dlaczego nie potrafię wykorzystać tego co wiem w dobry sposób??

Dostrzegam, że mechanizmy są takie same....ale jest cholernie ciężko.
Czesc :-) mam pytanie: Czy w czasie odburzania miałaś moment kiedy nagle po prostu przestalas sie bac lęku i objawów, bo emocjonalnie poczulas, ze to iluzja? Mysle, ze to jest klucz i to się pokrywa w sumie z tym co napisal dankan, tzn. Czymś innym jest zapomnienie o nerwicy a czymś innym emocjonalne doświadczenie tego, ze to wszystko iluzja. Tak mi sie wydaje. Tym bardziej, ze piszesz o sprawdzaniu pulsu czyli tak w sumie jakbys jednak ciągle wierzyla w iluzje nerwicy.
Awatar użytkownika
dankan
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 935
Rejestracja: 23 maja 2014, o 10:11

3 marca 2018, o 19:35

Iwona29 pisze:
3 marca 2018, o 18:28
dankan pisze:
3 marca 2018, o 18:23
Iwona29 pisze:
3 marca 2018, o 17:20


Witaj.To ja mam pytanie do Ciebie.
Wiem skąd to się wszystko bierze.Mysli olewam.Sa to są ale jest mi łatwiej je odrzucić.N
Ale jak ja mam odrzucić stan w którym jestem teraz.....od nocy mnie serce tłucze i męczy mnie do teraz.Waki szybko i mocno.Chwile jest lżej ale jak zaczynam chodzić i robić coś - ono mi od nowa wariuje.?
Po części wiem że nic mi nie będzie ale czy na pewno?.....mam się totalnie nie bać?
Nie przestaniesz się bać bo masz zaburzony stan emocji. Więc pomimo strachu, masz założyć że mimo objawów wszystkie obawy to iluzja. I wtedy bojąc się masz dopuścić wizję zawału, zaryzykować, nie patrzeć na to i wtedy dostajesz po czasie cudownego wyzwolenia. A obawy się nie pojawiają.
Kurczę wczytuje się w to co napisałeś 3 razy .....Czyli jeśli boję się że serce mi tak szybko bije i mam atak tej somatyki z jego strony to mam jeszcze sobie pomyśleć że dostanę zawału ?mogę źle myśleć bo zmęczona jestem dosyć mocno.
Wroce z pracy to opisze ci to szerzej :friend:
Najlepsza instrukcja pozbycia sie nerwicy plus inne wpisy ludzi z forum
moja-historia-plus-moje-odburzanie-t5194.html#p49014

spis-tresci-autorami-t4728.html
Awatar użytkownika
Iwona29
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1899
Rejestracja: 10 maja 2017, o 08:53

3 marca 2018, o 19:44

dankan pisze:
3 marca 2018, o 19:35
Iwona29 pisze:
3 marca 2018, o 18:28
dankan pisze:
3 marca 2018, o 18:23


Nie przestaniesz się bać bo masz zaburzony stan emocji. Więc pomimo strachu, masz założyć że mimo objawów wszystkie obawy to iluzja. I wtedy bojąc się masz dopuścić wizję zawału, zaryzykować, nie patrzeć na to i wtedy dostajesz po czasie cudownego wyzwolenia. A obawy się nie pojawiają.
Kurczę wczytuje się w to co napisałeś 3 razy .....Czyli jeśli boję się że serce mi tak szybko bije i mam atak tej somatyki z jego strony to mam jeszcze sobie pomyśleć że dostanę zawału ?mogę źle myśleć bo zmęczona jestem dosyć mocno.
Wroce z pracy to opisze ci to szerzej :friend:
Bardzo Ci dziękuję.Poprosze o pomoc bo nie potrafię ogarnąć tego somata już 😔
Potrzebuje wyjaśnienia i może będę wiedziała jak mam robić .
:friend: będę Ci wdzięczna
Walcz ! Nie uciekaj bo wygrasz😉
Jak nie Ty to kto.
" Będziesz kiedyś bardzo szczęśliwa,powiedziało życie...Ale najpierw sprawię, że będziesz silna"🙂
Awatar użytkownika
marianna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2070
Rejestracja: 23 kwietnia 2014, o 23:47

3 marca 2018, o 20:01

jagaaga pisze:
2 marca 2018, o 11:29
Cześć. Nie czytajcie tego jeśli nie macie dystansu i tkwicie w zaburzeniu po uszy.
Nie wiem od czego zacząć.
Jak patrzę na wszystko z boku to mam nerwicę jakieś 12 lat. Zaczęło się
Myślę, tak jak zauważyli inni że brakuje Ci jeszcze zaufania do siebie samej i dystansu do objawów.
Te wszystkie objawy opisane przez Ciebie czy Iwonke to są tak naprawdę nerwicowe pikusie,
to już takie klasyczne objawy na które stary nerwicowiec uwagi w ogóle nie zwraca.
A oczywiscie stan lekowy, emocje potrafią zrobić problem i z tego.

Wydaje mi sie że brakuje Ci terapii typu dda, żeby zbudować zaufanie do siebie i poczucie
bezpieczeństwa w sobie.
To jest trudne, ja sama cały czas sie uczę, trudne ale fajne do uczenia się.
Ta terapia tyle sie rózni od innych u spychologa że własnie buduje zaufanie do siebie
i słuchanie siebie co daje potem siłę w normalnych sytuacjach życiowych

Chyba najwazniejsze teraz to akceptacja stanu lękowego i depresyjnego, że tak po prostu może sobie być
przez jakiś czas
żeby nie nadawac temu jakiejś wielkiej wartości bo to tylko emocje
I to wszystko sie uspokoi, minie.
To nie jest tak że to jakis koszmar bez końca, po prostu będzie to ustepować i nie ma innej
opcji bo nie da się bać wiecznie tego samego.
Nawet najgorszy horror obejrzany 10x robi sie nudny.
Tak samo jest z lękami.

Tak więc opcję że nie ma wyjscia i że to nie minie możesz od razu odrzucić:)
*** JEŚLI KTOŚ MI ODPOWIADA TO "CYTUJCIE" BO JA POTEM GUBIĘ WĄTKI ***

http://www.zaburzeni.pl/25-etapow-trwania-nerwicy-wg-kamienia-t4347.html
http://www.zaburzeni.pl/spis-tresci-autorami-t4728.html
STRACH PRZED UTRATĄ KONTROLI ITD:
http://www.zaburzeni.pl/strach-przed-smiercia-szalenstwem-i-utrata-kontroli-t427.html
VIDEO:
https://www.youtube.com/watch?v=8KrCjT6b1VI&feature=youtu.be
SPIS MYSLI NATRETNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/zbior-naszych-natretnych-mysli-i-obrazow-myslowych-t4038.html
SPIS OBJAWOW SOMETYCZNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/nerwica-objawy-mala-encyklopedia-naszych-objawow-wpisz-sie-t3492.html
Awatar użytkownika
jagaaga
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 227
Rejestracja: 13 września 2014, o 19:02

4 marca 2018, o 00:13

marianna pisze:
3 marca 2018, o 20:01



Dzięki Ci wielkie, dodałaś mi trochę otuchy :buu:
Znam dość dobrze mechanizmy lękowe, po prostu jestem w szoku, że znów, że ja, że czemu, że dlaczego, że nie wiem już jak - skoro tyle przeszłam i się nie udało.
Nerwiczka jest cwana, atakuje to czego jeszcze nie atakowała..teraz boję się nn, że będę wszystkiego dotykać, sprawdzać, liczyć itd. tak się wystraszyłam że teraz np...mój głupi umysł zwraca uwagę na wszystkie liczby, jakieś kaszlnięcia liczę w myślach ( choć tego nie chcę i czuję strach jak to robię) wyszukuje w tym co ktoś mówi cyfr, sprawdzam czy coś liczę, czy np dzielę na sylaby słowa itd i mój mózg się tylko na tym skupia, bo boję się tej choroby...nie wiem co z tym robić, czy dać płynąć ( ale to wytrąca z równowagi, nie da się na niczym skupić) ...czy np odwracać uwagę, ośmieszać...:( jestem pogubiona

Za dużo też dziś myślałam o myślach, boję się że będę się bać wszystkiego, że zwariuję, że każda myśl będzie lękowa i jakieś takie dziwne rozkminy, to mnie bardzo nakręciło
Cały czas analizuję moje myśli, aż mnie boli głowa i mnie od tego myślenia odcina total, a potem znów to samo, może ja już zwariowałam? :(
Nie mogę się na niczym skupić przez ten natłok myśli..
Jeszcze sobie myślę: posłucham divovica na pewno coś mi się oświeci w ten bani, a tu bach na jednym nagraniu: że człowiek ma 66tys mysli i jakby je wszystkie analizował to by zwariował ...no i wystraszyłam się i analizuję....a to nakręca mega


Ja wiem, że zachowuje się jak ostatnia radosna!....wiem....może potrzebuję czasu. Ale chcę działać już teraz, żeby to się nie ciągnęło w nieskończoność. Potrzebuję po prostu jakiejś motywacji, najlepiej jakbym usłyszała od kogoś: tak ja też tak miałem, przejdzie, już się odburzyłem... rób to i to i bedzie git. Ale chyba marne szanse:(
Musicie mnie też zrozumieć, to już hmm...4 ostry nawrót. A ostatnim myślałam, że to już koniec, że jestem zdrowa, a że te objawy jak serce, żołądek, czy moja przesadna lękliwość i ogólnie emocjonalność - miną, kiedyś, ale miną. Po prostu jestem zdołowana, straciłam już zajebistą pracę, chłopak mnie na 99% zostawi. Znów zostanę zamknięta w klatce i moim osiągnięciem będzie oddychanie. Patrzę na smutek rodziców, patrzę na złość mojego chłopaka i patrzę na siebie - to po prostu tracę siły. Nerwica już któryś raz z kolei odbiera mi wszystko co mam.
Potrzeba CZASU. Tyle czasu- ile POTRZEBA
Awatar użytkownika
Nipo
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1545
Rejestracja: 10 sierpnia 2017, o 15:34

4 marca 2018, o 07:35

dankan pisze:
3 marca 2018, o 19:35
Iwona29 pisze:
3 marca 2018, o 18:28
dankan pisze:
3 marca 2018, o 18:23


Nie przestaniesz się bać bo masz zaburzony stan emocji. Więc pomimo strachu, masz założyć że mimo objawów wszystkie obawy to iluzja. I wtedy bojąc się masz dopuścić wizję zawału, zaryzykować, nie patrzeć na to i wtedy dostajesz po czasie cudownego wyzwolenia. A obawy się nie pojawiają.
Kurczę wczytuje się w to co napisałeś 3 razy .....Czyli jeśli boję się że serce mi tak szybko bije i mam atak tej somatyki z jego strony to mam jeszcze sobie pomyśleć że dostanę zawału ?mogę źle myśleć bo zmęczona jestem dosyć mocno.
Wroce z pracy to opisze ci to szerzej :friend:
Powiedz mi a jak mam zaryzykować na lęk przed samobójem co jest totalnie irracjonalne ale takowy mam :/
Awatar użytkownika
Iwona29
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1899
Rejestracja: 10 maja 2017, o 08:53

4 marca 2018, o 08:39

Mateo ja tak się boję śmierci że nawet to mi do głowy nie przychodzi 'smuteq
Walcz ! Nie uciekaj bo wygrasz😉
Jak nie Ty to kto.
" Będziesz kiedyś bardzo szczęśliwa,powiedziało życie...Ale najpierw sprawię, że będziesz silna"🙂
usunietenaprosbe
Gość

4 marca 2018, o 08:57

Boicie się śmierci,umierania czy tego że obudzicie się w trumnie?
To trzeba doprecyzować :)

Ja bym chyba zawału dostał gdybym musiał umierać w trumnie :D a zagrożenie jest spore
gdyż jak udowodniły badania,nasze DNA po śmierci ciała,uaktywnia się bardziej niż za życia
i stara się reanimować zwłoki...ciekawe ilu ludzi wróciło do życia po to by umierać w ciasnej trumnie,brrrrr.

Ja chyba wyjadę do Tybetu i niech mi zrobią Podniebny Pogrzeb
(nakarmią mną sępy i jakiś pożytek będzie a nie,tyle kilogramów człowieczyzny zakopać i zmarnować pokarm).
Awatar użytkownika
Nipo
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1545
Rejestracja: 10 sierpnia 2017, o 15:34

4 marca 2018, o 09:04

Iwona29 pisze:
4 marca 2018, o 08:39
Mateo ja tak się boję śmierci że nawet to mi do głowy nie przychodzi 'smuteq
O nie o to chodzi,j tez się bardzo boje śmierci która jest następstwem samobója,panicznie się tego boja dlatego mi się ta myśl pojawia proste
ODPOWIEDZ