Martunia, kochanie,
z nerwicą lękami już tak jest, że dopóki się nie unormuje to są te upadki i wzloty i nawet potem jak już się wszystko unormuje to może dopaść gorsza chwila, złapać załamanie itd. Taki to już nasz pech, że MOŻE tak być, ale... NIE MUSI. I na tym "nie musi" trzeba się skupiać, bo pozytywne nastawienie dużo daje- przekonałam się na własnej skórze, choć długo byłam oporna, no bo jak to tak- pozytywne nastawienie przy lękach i DD- nonsens, jednak w moim przypadku okazało się, ze nic bardziej mylnego... Ostatnio zawodowo miałam dość intensywny kontakt z taką laską, która napisała książkę "Ołówek". Cierpi ona na stwardnienie boczne zanikowe, nie jest w stanie zrobić nic sama, jej życie polega na leżeniu i liczeniu na innych, jednak ta kobieta mnie powaliła swoja wiarą, pogoda ducha, chęcią zycia, swoboda w kontaktach i...pokorą. Pomyślałam sobie, że powinna prowadzić kursy dla takich jak my, bo uśmiech jej z miski nie schodził, choć nie była w stanie powiedzieć ani słowa. Normalnie szok i radość, że są ludzie od których można uczyć się tej siły charakteru, bo co to za sztuka cieszyć sie jak wszystko się układa czy kupić pałac jak się ma miliony. Fajnie jest po prostu uczyć się tego zycia na własnej skórze i samemu dochodzić do wszystkiego. Ja już nie traktuję tej choroby z taką załamką, staram sie wszedzie widzieć coś pozytywnego nawet jeśli to czysty absurd. więc słońce, nie załamuj się, zobaczysz, że będzie dobrze. Bardzo inteligentna z ciebie dziewczyna więc dasz radę

Osobną sprawą jest Twoja psychoterapia. Ja np. poszłam raz do bardzo fajnego gościa ale złapał mnie taki atak jak do niego szłam i potem, że już nigdy nie odważyłabym się tam pójść. Jakoś te wspomnienia nie pozwalałyby mi się skupić na terapii, więc dobrze rozumiem co czujesz. Martwiące też, ze po psycho sie czujesz gorzej, bo ja zawsze dostaje skrzydeł. Jak ta moja terapeutka tak mi nawija makaron na uszy to sobie myślę "na krowie kopytko mać, dziewczyno przecież wyjdziesz i możesz to zrobić". Ona po prostu ma duże doświadczenie i wielu osobom pomogła więc mnie to też czeka

nie wiem w jakim kontekście terapeutka mówiła Ci o dziewczynce z psychozą, ale może powiedz jej jak to na Ciebie działa, moę miała w tym jakiś cel tak jak w behawioralnej- po prostu nie unikasz syt które budzą lek, moze chciała Cię oswoić, może miało to jakiś morał- nie ważne. Na Ciebie podziałao źle, więc jej powiedz to, ze nie tędzy droga. a psychozy i schizy pzrerabiał chyba każdy lękowiec. Ja nawet słyszałam głosy, ale da się od tego uwolnić, wierz mi- ja sie teraz śmieję, że mogłam tak myśleć, to leki tak oszukują.Lęki to utrata kontroli poniekąd więc boisz się jeszce większej utraty, a rozwijając te myśli jest jeszce gorzej i się tak kóleczko zamyka

Taka żmija połykająca swój ogon.
A może skup się na tym chłopaku

może to cię odciągnie od choroby-takie akcje działają chyba pozytywnie....
3m się:):)
PS. Zawieszona, babo paskudna (potraktuj ten zwrot bbbbbb piszczotliwie) gdzie te swoje male uszy wtryniasz? Opowiadać proszę jak tam u Ciebie, ja tu umieram z tęsknoty!