Stan na dzisiaj: Objawów nie mam już chyba z rok, terapia CBT jest super, czasem czuję lęk ale nauczyłam się go akceptować i "olewać". Na spontanie zgodziłam się na totalnie nieodpowiedzialną, niezaplanowaną, lowcostową podróży do Indii (za 4 dni!!!) z koleżankami, myślałam że jestem taki kozak ale zaraz lot a ja trzęsę portami...
Na terapii rozmawiałam dużo o tym żeby robić rzeczy dla mnie ważne pomimo lęku, o kierowaniu się wartościami i byłam przekonana że to super plan. Ale zaraz lecę i nagle zupełnie zapomniałam czemu to był taki dobry pomysł

Ale zobowiązałam się samej sobie, żeby lecieć, czuć wszystko i przyjąć na klatę to co się tam będzie działo. Nie zginę od lęku przed opuszczeniem domu, nie zginę od klaustrofobii w samolocie, włos mi z głowy nie spadnie tylko dlatego ze jestem daleko od mojej bezpiecznej przestrzeni (chyba że pogryzie mnie dziki pies albo spadne w przepasc albo dostane malarii ale nie o tym tutaj XDD).
No i tak piszę tutaj do Was w zasadzie żeby samej sobie pokazać co jest ważne, napisze potem jak poszło i mam nadzieję, że jeżeli ktoś się waha czy jeździć z lękiem czy nie jeździć to mu napiszę zaniedługo żeby jednak jeździć

PS. swoją drogą jakie to śmieszne, że boję się polecieć najbezpieczniejszym środkiem transportu gdzie miłe panie będą mnie karmić słodkościami i dadzą kocyk, a nie boję się w ogóle wścieklizny, malarii, biedy, złodziejów, gwałcicieli i wszystkich nieprzyjemności jakie czlowieka mogą spotkać w Azji
