Labraksie.. to może pora na zmiany i może zwracalibyśmy się do Ciebie jakos inaczej? jak byś chciał żeby do Ciebie mówic/pisać? Jak by Ci się podobało?
"czułem się kimś superwyjątkowym, odmiennym od tej "pospolitej" reszty ludzi" ... ja miałam tak samo.. z jedną różnicą.. wokół mnie wszyscy byli normalni, w porządku, zdrowi, to ze mną było zawsze coś nie tak.. nie, że jakaś gorsza czy lepsza miałabym być.. raczej dziwna, inna, odmienna.. inna niż wszyscy.. nie pasowałam.. do niczego i do nikogo.. zawsze "odstawałam" od grupy bo.. więcej rozumiałam, widziałam dobro i zło (inni mieli to w głębokim poważaniu), chciałam sprawiedliwości, uczciwości, widziałam zło w świecie, głupotę ludzi, cierpienie.. bolało zawsze.. boli i dziś.. tylko, że dziś inaczej do tego podchodzę.. ale boli tak samo..
o jednym chyba nie pisałam.. nie jestem tutaj tylko po to zeby się "wymądrzać".. owszem uprzedzałam chyba na początku, że taka jestem.. czasem wymądrzam się (a może często?).. chce napisać, że to, że sie przyglądam, czytam, wczuwam, dostrajam empatycznie.. ja TEŻ dzięki temu pracuję.. bardzo dużo z Was Kochani odbija się we mnie jak w lustrze (zasada lustra, nie mylić z cechą narcystyczną) a i ja się odbijam w Was jak w lustrach.. tak naprawdę mamy bardzo dużo wspólnego.. trochę inne mechanizmy obronne.. Wasze (przytaczam teraz z teorii) to wyparcie, zaprzeczenie, nieczucie emocji.. moje bardziej przypominają brak mechanizmów obronnych.. czyli huragan szalał i odbijał mną jak szmatą po ścianach, robił co chciał.. przynajmniej w kwestii samego przezywania emocji.. bo jakies mechanizmy wypracowałam sobie.. czyli np wiara, że jak ja będę dobra to ktoś będzie dla mnie dobry, dbanie o innych zeby zasłuzyć na ich uwagę, miłość.. no bo jak jest dwoje ludzi to najpierw trzeba dać żeby coś dostać, nieprawdaż? tak widziałam świat.. i relacje.. pare jeszcze innych ale wystarczająco spieprzyły mi moje funkcjonowanie.. a juz dostosowywanie sie, uleganie, bo ja nei zasługuję itd.. to ksiązkę by napisał..
Jacek.. to, że nie ma wpisu na forum przez jakis czas nie oznacza, że Cie ignorują.. no na "łeb" to przeciez wiesz.. ale wiem.. w serduszku, zwłaszcza tym teraz nagim, odkrytym boli.. przytulaj, pocieszaj, uspokajaj, mów do tego swojego dziecka.. nie lekceważ, nie porzucaj.. słuchałeś do końca filmu Izy? pod koniec ona mówi, że kazdy jest w stanie zbudować wewnetrznie siebie tak, że i na bezludnej wyspie będziemy potrafili funkcjonować (nie traktować tego jako cel - życie bez ludzi - a jako obraz mocy wewnetrznej i zaufania do siebie)..
I tak.. popełnianie błędów nie ejst niczym złym ani głupim, próbowanie róznych metod też jest ok.. wszystko jest ok dopóki jest "ruch".. dopóki coś się dzieje, dopóki jest jakakolwiek praca i samoobserwacja.. samorefleksja.. to juz nawet nie że to autoterapia.. to moze być sposobem na zycie i to całkiem dobrym, mądrym i dającym satysfakcję.. ja tak mam.. inni mawiają "a po co ty sie nad tym zastanawiasz? daj se spokój".. kiedys się winiłam.. no tak, jestem znowu inna, znowu nie taka jak inni, jak trzeba.. w końcu własnie pomogła akceptacja.. no taka właśnie jestem i taką siebie akceptuję i kocham.. jak komuś pasuje życ inaczej - prosze bardzo, niech robi co chce, byleby mnie nie "tykał" to jego wolność..
dlatego Mum nie gniewaj się, ale jak przeczytałam "ale marudzicie" to mi od razu stanął przed oczami obraz mojego partnera.. narcyza.. on zawsze wie lepiej, on zawsze ocenia, on zawsze ujmuje wartosci temu co dla mnie wartościowe.. "marudzisz.. wymyślasz.. jestes przewrazliwiona.. mylisz sie.. a po co sie tym zajmować.. bosze ty znowu swoje.. znowu zaczynasz..no i sztandarowe a ja uważam inaczej.." oj.. repertuar jest bardzo bogaty.. wręcz niewyczerpany.. zatem Mum pisz.. ale proszę nie pisz w taki sposób..
piszcie ile trzeba.. pisz Labraks, pisz Jacek, pisz Mum .. piszemy póki co..
Jacek zostaw przyszłość.. męczysz się przyszłością.. tak jakbyś odkładał życie na później, że kiedyś, że jak cos tam zrobisz, skończysz.. że to dopiero przyjdzie..
ważne jest DZIŚ, TERAZ, TA MINUTA, GODZINA.. co teraz, jak teraz.. bez oceniania dobrze-źle.. jesli oceniamy to skupiamy się na przypasowaniu do jakiegoś - czesto wyimaginowanego - wzoru, ideału.. i szlag nas trafia gdy sie orientujemy, że brakuje nam wzoru/ideału na coś i klops.. frustracja.. no to jak jest? dobrze? źle? i czarna dupa gotowa..
jesli nie oceniamy możemy więcej dać sobie energii i przestrzeni na poprostu obserwację.. i nazywanie rzeczy takimi jakie są.. na nazywanie tego co w nas.. i analizowanie - jesli potrzeba - konsekwencji.. lub czy cos jest nam do czegos potrzebne czy nie.. czesto sprawdzanie, szukanie do jakiej odpowiedzi nam najzwyczajniej najbliżej.. co z nami rezonuje.. co jest najbliższe moim przekonaniom, sercu, intuicji..
wymadrzam się ale przerabiałam to.. zycie było na niby w permanentnym oczekiwaniu na zasadnicze zycie które keidys przyjdzie..
to jest z dzieciństwa.. ja swoje dzieciństwo tak przetrwałam.. pisze z premedytacją PRZETRWAŁAM.. w oczekiwaniu na dorosłość keidy będe już wolna.. a tu zdziwko bo jakoś wolność nie przyszła wcale jak za dotknięciem różdżki po otrzymaniu dowodu osobistego

na wolnośc musiałam jeszcze długo czekać i pracować .. i oczywiście pocierpieć konkretnie, porządnie .. ile wlezie..
