Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

osobowość narcystyczna..co dalej?

Forum o zaburzeniach osobowości (boderline, unikająca - lękowa, zależna, schizotypowa itp)
ODPOWIEDZ
Jacek310
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 125
Rejestracja: 2 czerwca 2018, o 20:15

12 sierpnia 2018, o 20:25

No doobraaaa. W sumie to nawet dobrze, że przechodzę przez to samemu. Nie ma zresztą innej opcji. Terapia, terapią i raczej zaufać terapeucie nie jestem w stanie w sumie. Tak sobie pomyślałem, że fajniej byłoby móc podzielić się tym z wami. Choć pewnie nie rozumiecie mnie. Dziwnie się czuję ostatnio tzn. leżę w łóżku do popołudnia, potem trochę objadam się. To pewnie nerwy. Czuję też, że idę w nieznane mi dotąd wrażenie - w kierunku swojej osobowości. To pewnie stąd te nerwy, bo gdy człowiek napotyka nieznaną osobę również jest poddenerwowany. Na przemian tyję i chudnę na przełomie dosłownie kilku dni. Raz brzuch znika a raz się pojawia.
Dla was to wszystko brzmi pewnie jakbym zapalił coś mocniejszego.
Awatar użytkownika
Mun
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 82
Rejestracja: 12 czerwca 2018, o 17:52

12 sierpnia 2018, o 20:33

Terapia działa. Potrzeba czasuuuuuuu. Już niewiele zostało we mnie cech narcystycznych.
labraks
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 256
Rejestracja: 3 lutego 2018, o 11:44

13 sierpnia 2018, o 10:52

Mun pisze:
12 sierpnia 2018, o 20:33
Terapia działa. Potrzeba czasuuuuuuu. Już niewiele zostało we mnie cech narcystycznych.
Po przeczytaniu Twojego posta poszedłem spać we łzach i obudziłem się w nich (poza tym śnił mi się wypadek autobusu miejskiego: kierowca celowo z rozpędu wjechał w jezioro - ja stałem z boku [nomen omen] i usiłowałem zadzwonić na 112).
Wszystkim naokoło wszystko się udaje. Osiągają sukcesy, kreują rzeczywistość (także wewnętrzną). Co z tego, że ja też wybieram się do psychologa (nawet zacząłem ustalać szczegóły), skoro i tak rzucę po pół roku? Do końca moją egzystencję stanowić będą: wstyd, kompromitacja, żal i zazdrość (ewentualnie z różnym nasileniem w różnych okresach). Może z innej gliny mnie ulepiono. Biologiem nie jestem, więc pewności nie mam.
Jacek310
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 125
Rejestracja: 2 czerwca 2018, o 20:15

13 sierpnia 2018, o 11:40

Noo, niemożliwe. Mun, fajnie, że się odezwałaś:D
A miałaś też sporo lęku w sobie? Napisz coś więcej w ogóle. Ja już cech npd raczej nie przejawiam. Pozostaje jedynie sporo lęku we mnie. Chodzi o to, że musiałbym postarać się zmienić postrzeganie świata nie jako zagrażające tylko jako sprzyjające.
Labraks, sporo wewnętrznego krytyka widać w tobie. Zauważ ile energii ładujesz w to negatywistyczne myślenie. A mógłbyś zamiast tego cieszyć się chociażby zwyczajną kanapką na kolację. Człowiekowi niewiele potrzeba :_)
labraks
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 256
Rejestracja: 3 lutego 2018, o 11:44

13 sierpnia 2018, o 11:47

Cieszenie jest zbyt łagodne, miękkie. To takie "nieznanie życia", postawa żółtodzioba. Cieszącego się łatwiej uszkodzić.
ambiwalencja
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 79
Rejestracja: 6 czerwca 2018, o 16:09

13 sierpnia 2018, o 12:09

Mun miło Cię widzieć :) może przyłączysz sie do naszej trójki? tak sobie tu piszemy pomału :) chetnie poczytam o Twoich doświadczeniach..

Jacek.. uczyli mnie na terapii, że wstyd jest zdrową emocją gdy odnosi się do naszego zachowania, gdy mamy na nie wpływ.. mówiąc inaczej odczuwanie wstydu gdy zrobimy cos złego, coś wbrew jakimś zasadom to wtedy tak..
teraz rozumiem że odczuwasz wstyd.. ale niech Twoim celem będzie przekształcenie tej emocji na inną.. nie miałeś i nie masz wpływu na to w jakiej rodzinie się urodziłeś.. prawda? jako dziecko możesz czuć wstyd - nieuzasadniony, niezawiniony... ale jako dorosły będziesz wiedział, że tu nie tyle wstyd co może bardziej wściekłość, złość a potem .. akceptacja i.. WYBACZENIE.. według mnie to tak powinno "iść".. u mnie tak było..

Labraks "Wszystkim naokoło wszystko się udaje." Kto Ci to wmówił? skąd takie przekonanie? a widzisz, że to bzdura i nieprawda? wcale tak nie jest, że wszystkim się wszystko udaje.. to jakaś Twoja iluzja.. miliony narcyzów (czy innych zaburzonych) na świecie w ogóle nawet nie myśli na takie forum zaglądać.. w ogóle nic ze soba nie chca robić bo "przecież z nimi jest wszystko ok".. widzisz różnicę? mały, bo mały to sukces.. ale ten płacz to wielki krok.. Jacek pisał o samowspółczuciu... wrzuć w google i poczytaj.. pamietaj kłamstwo wiele razy powtarzane staje się "prawdą".. potrzebujesz "nauczyć" swoja podświadomość czegoś innego niż te słowa.. jak wiersz na pamięć i powtarzać setki razy.. np. "inni mogą, ja tez mogę".. weź kartkę i pisz sto razy.. "JA MOGĘ, DAM RADĘ".. możesz nie wierzyć.. to działa..

u mnie tak własnie odbywa sie teraz "leczenie" się z "jak to mozliwe, że drugi człowiek może sie tak zachować???!!!" odpowiedź, którą "wkuwam" to: "a no może, sa tacy ludzie, a ja nie musze w to wchodzić, nie chcę, wybieram wyjście z gry"
ambiwalencja
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 79
Rejestracja: 6 czerwca 2018, o 16:09

13 sierpnia 2018, o 12:23

labraks pisze:
13 sierpnia 2018, o 11:47
Cieszenie jest zbyt łagodne, miękkie. To takie "nieznanie życia", postawa żółtodzioba. Cieszącego się łatwiej uszkodzić.
cieszenie się to nasze dziecko wewnetrzne.. to ono się cieszy.. nasza rola to mieć w sobie kochajacego rodzica, który to cieszące się dziecko ochroni przed zranieniem.. logiczne przecież.. my mamy pokopane osobowości, zniekształcone struktury.. brakuje nam albo słabo mamy ukształtowanego wewnetrznego rodzica, dorosłego.. "rządzi" dziecko.. a to dziecko siedzi w kącie i płacze, boi się.. i nie ma nikogo kto by ukoił jego ból.. i nikogo nie będze.. tylko my sami mozemy to dziecko przytulić, uspokoić.. może to głupio brzmi ale cholera działa.. nie wierzyłam, lekcewazyłam dopóki nie zaczęłam tego robic.. najpierw z niedowierzaniem, lekka kpiną, zawstydzeniem.. ale powiedziałam sobie: "skoro mowia że działa to sprawdzę, moze akurat na mnie zadziała?".. i przyszedł moment kiedy emocje szalały.. lęk.. potworny.. taki, ze zaraz rozpadnę sie na kawałki albo skończe ze sobą.. i powiedziałam sama do siebie na głos po imieniu "jestem tutaj, jestem z tobą, ochronię cie i nigdy cie nie opuszczę, zostanę za zawsze, zajme się tobą".. i aż mnie ciary przeszły, dostałam gęsiej skórki aż sie zdziwiłam.. troche zmieszałam.. za chwilę lek złagodniał.. niedługo przeszedł całkowicie.. to nie znaczy, że nie wracał.. ale już mam na niego "sposób" :) i robie tak za kazdym razem..
wazne zeby to było na głos.. dopóki dzieje sie to tylko w głowie, w myslach - nie działa.. najlepiej mówić, mówić, mówić...
Awatar użytkownika
Mun
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 82
Rejestracja: 12 czerwca 2018, o 17:52

13 sierpnia 2018, o 14:42

labraks pisze:
13 sierpnia 2018, o 10:52
Mun pisze:
12 sierpnia 2018, o 20:33
Terapia działa. Potrzeba czasuuuuuuu. Już niewiele zostało we mnie cech narcystycznych.
Po przeczytaniu Twojego posta poszedłem spać we łzach i obudziłem się w nich (poza tym śnił mi się wypadek autobusu miejskiego: kierowca celowo z rozpędu wjechał w jezioro - ja stałem z boku [nomen omen] i usiłowałem zadzwonić na 112).
Wszystkim naokoło wszystko się udaje. Osiągają sukcesy, kreują rzeczywistość (także wewnętrzną). Co z tego, że ja też wybieram się do psychologa (nawet zacząłem ustalać szczegóły), skoro i tak rzucę po pół roku? Do końca moją egzystencję stanowić będą: wstyd, kompromitacja, żal i zazdrość (ewentualnie z różnym nasileniem w różnych okresach). Może z innej gliny mnie ulepiono. Biologiem nie jestem, więc pewności nie mam.
Oj tam, nie ma co dramatyzować. Każdy w życiu ma okresy, kiedy jest ciężko. Nikt nie jest lepszy, ani gorszy. Chodzisz na terapię, to trzymaj się tego, spróbuj uwierzyć i zaufać terapuecie, że będzie ok. Fajerwerki są tylko w filmach, na codzień są różne odcnienie szarości i tyle.
Awatar użytkownika
Mun
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 82
Rejestracja: 12 czerwca 2018, o 17:52

13 sierpnia 2018, o 15:12

Jacek310 pisze:
12 sierpnia 2018, o 20:25
No doobraaaa. W sumie to nawet dobrze, że przechodzę przez to samemu. Nie ma zresztą innej opcji. Terapia, terapią i raczej zaufać terapeucie nie jestem w stanie w sumie. Tak sobie pomyślałem, że fajniej byłoby móc podzielić się tym z wami. Choć pewnie nie rozumiecie mnie. Dziwnie się czuję ostatnio tzn. leżę w łóżku do popołudnia, potem trochę objadam się. To pewnie nerwy. Czuję też, że idę w nieznane mi dotąd wrażenie - w kierunku swojej osobowości. To pewnie stąd te nerwy, bo gdy człowiek napotyka nieznaną osobę również jest poddenerwowany. Na przemian tyję i chudnę na przełomie dosłownie kilku dni. Raz brzuch znika a raz się pojawia.
Dla was to wszystko brzmi pewnie jakbym zapalił coś mocniejszego.


Ten lęk jest normalny w odkrywaniu siebie. Zaczynamy widzieć siebie w pełnej okazałości- z zaletami, wadami, słabościami, ograniczeniami. Cały świat, ktory do tej pory tworzyliśmy okazuje się iluzją, to może przerażać. Nagle okazuje się, ze nie jestesmy tak zajebisci jak myslelismy...doswiadczenie mało przyjemne. Kiedy już dotrze do nas, ze mamy miliard masek i tak naprawdę nie wiemy kim jestesmy... to, powoduję dużo przykrych emocji. Wstyd, rozczarowanie, żal, wścieklość...normalnie przechodzi się żałobę po naszym fałszywym 'ja'. U mnie dłuuugo trwało odrzucanie swojego wewnętrznego dziecka, słuchałam krytyka..bałam się, ze nagle wszyscy widzą jaka jestem beznadziejna ( w moim mieniamniu)..z czasem okazało się, że ludzie nie są idealni, popełniają błedy i śmieją się z nich, że w sumie fajnie być niedoskonałym, bo to nie powoduje presji. Specjaliści od narcyzmu mówią, ze narcyz po terapii wychodzi z niej smutny ale zarazem jest znacznie bliżej ludzi.
ambiwalencja
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 79
Rejestracja: 6 czerwca 2018, o 16:09

13 sierpnia 2018, o 15:59

Mun.. piszesz, że narcyz po terapii wychodzi z niej smutny.. mój narcyz, u którego zaburzenie hula ile wlezie wcale wesoły nie jest.. powiem inaczej.. nie pamietam kiedy był wesoły, prawie nigdy nie jest.. jest stale spięty, poważny i najczęściej naburmuszony.. jak byś to wyjaśniła? i czy nie jest łatwiej żyć ze smutkiem ale bardziej autentycznie?
dziekuje że piszesz o sobie tak szczerze.. o tej zajebistości itd.. zajebista to ta persona - sztuczna osobowość.. czy nie było tak, że najtrudniej było się do niej przyznać?
Jacek310
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 125
Rejestracja: 2 czerwca 2018, o 20:15

13 sierpnia 2018, o 16:27

Mun, no ja właśnie łapię się na tym, że wewnętrzny krytyk przejmuje kontrolę. Nawet pozwalam mu, bo boję się tego prawdziwego siebie. Wtedy mogę być wystawionym na atak. Jedynie pocieszające póki co z racjonalnego punktu widzenia jest to o czym wspomniałaś, że bycie sobą nie wywołuje presji. Ale nie chodzi też o to, aby od razu dana zmiana nastąpiła. To byłby zamach na samego siebie ( wedle wewnętrznego krytyka). Dlatego istotnie daję sobie czasu.
Jacek310
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 125
Rejestracja: 2 czerwca 2018, o 20:15

13 sierpnia 2018, o 19:45

A tak w ogóle labraks, mistrzu, nie jesteś w tym sam, ja też w tym siedzę. Ogarnij płetwę, stwórz sobie dogodne warunki do leczenia i spędzaj jak najwięcej czasu ze sobą.
Tak sobie pomyślałem, że nazwa "wewnętrzny krytyk" jest nieodpowiednia tutaj. Po prostu wewnętrzne dziecko. I w taki sposób trzeba do tego podejść przynajmniej u mnie to działa. Zbierałem wiedzę przez ostatnie parę miesięcy, dość sporo tego i teraz mój mały Jacek dopuścił mnie do siebie. Widzę jak siedzi z podwiniętymi kolanami, w kącie, w ciemnym pokoju. Jak na razie zaproponowałem mu, że przyniosę latarkę i będę przy nim siedział.
Awatar użytkownika
Mun
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 82
Rejestracja: 12 czerwca 2018, o 17:52

13 sierpnia 2018, o 19:58

ambiwalencja pisze:
13 sierpnia 2018, o 15:59
Mun.. piszesz, że narcyz po terapii wychodzi z niej smutny.. mój narcyz, u którego zaburzenie hula ile wlezie wcale wesoły nie jest.. powiem inaczej.. nie pamietam kiedy był wesoły, prawie nigdy nie jest.. jest stale spięty, poważny i najczęściej naburmuszony.. jak byś to wyjaśniła? i czy nie jest łatwiej żyć ze smutkiem ale bardziej autentycznie?
dziekuje że piszesz o sobie tak szczerze.. o tej zajebistości itd.. zajebista to ta persona - sztuczna osobowość.. czy nie było tak, że najtrudniej było się do niej przyznać?
Najtrudniej dla mnie..było przyznać się do swoich słabości, wad. Czułam się taka naga.
labraks
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 256
Rejestracja: 3 lutego 2018, o 11:44

14 sierpnia 2018, o 11:17

Jacek310 pisze:
13 sierpnia 2018, o 19:45
A tak w ogóle labraks, mistrzu, nie jesteś w tym sam, ja też w tym siedzę. Ogarnij płetwę, stwórz sobie dogodne warunki do leczenia i spędzaj jak najwięcej czasu ze sobą.
Z... kim? Ja nawet nie wiem czy urodziłem się we właściwej płci fizycznej. Niby nie mam z nią żadnych problemów na co dzień - ale to nie znaczy, że nie czułbym się szczęśliwszy (w ogóle szczęśliwy) jako kobieta. Mam wrażenie (choć to może tylko taka "wygodna teoria", nie wykluczam), że rodzice w pierwszych latach życia, do kilkulatka, nie akceptowali mojej męskości. Później już sygnałów takich nie dawali, ale poczucie nieadekwatności pozostało i przeniosło się na całokształt życia. Stąd m.in. mogło się wziąć to kurewskie homo.
labraks
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 256
Rejestracja: 3 lutego 2018, o 11:44

14 sierpnia 2018, o 12:07

I weź tu żyj będąc karykaturą człowieka, mężczyzny; zawieszony między płciami i między emocjami, patologicznie tkwiący we własnej głowie.
ODPOWIEDZ