ok.. opiszę.. chetnie poznam Twoja opinię na temat tej sytuacji Jacku..
otóż poszło o chleb.. od paru miesięcy podjęłam się dość trudnego zadania pieczenia chleba domowego.. z bio mąki, zdrowego, na zakwasie żytnim.. korzystałam z filmów na jutubie, portali, czyichś doświadczeń, czytałam, słuchałam.. i zrobiłam swój zakwas, który wyszedł mi mega rewelacyjnie.. jestem z niego dumna.. chleb rośnie na nim jak na drożdżach.. ponoć to duży sukces.. ludzie męczą się, próbują i im nie wychodzi.. a mnie od strzału.. technika pieczenia to również moje wypróbowane metody.. zdarzyło sie parę błędów.. raz chleb mi "uciekł" z foremek i masa zalała stół w kuchni.. nauczyłam się jak to trzeba robić prawidłowo i w tej chwili piekę super chleb

troche sie nad tym rozwodzę ale tak było.. była to moja praca, mój czas, moje doświadczanie, uczenie się, moje błędy..
ten chleb uwielbia mój narcyz.. "wynosi mnie na piedestał" pochwałami w stylu "najlepszy chleb jaki w życiu jadłem" itd.. pomimo to gdy był obecny czy pomagał podczas przygotowań zawsze znajdowały się jakieś moje działania, które jemu sie nie podobały, które krytykował a wręcz buntował się, że ja robie po swojemu i nie chcę go posłuchać.. dla przykładu.. wyścielam foremki papierem do pieczenia.. tak zalecała babeczka z netu na jutubie, pokazała jak sprawnie uformowac ten papier w foremce żeby chlebek był ładny z zewnatrz i że papier ułatwia wyjmowanie chlebka z foremki - nie przykleja się.. no ale mój narcyz - jak to on - po co ci ten papier, nie wkładaj go itd.. ja, że tak jest wygodniej i pewniej, on, że ze mną nie można w ogóle rozmawiać bo jestem najmądrzejsza.. bardzo chciał brac aktywny udział w nauce pieczenia, ale niestety nie zajrzał do ani jednego przepisu, nie zdobył żadnych informacji.. poprostu chciał sam z siebie się "rządzić".. raz upiekłam tak jak on chciał.. bez papieru.. i stało się tak jak przypuszczałam.. skórka chlebka się porwała, chlebek trzeba było obkrawać żeby ładniej wyglądał..nie był to dobry pomysł.. no ale niech ma - uznałam... od tamtej pory odczepił sie od papieru..
to takie niby głupoty ale jak się w coś angazuję i chce to zrobic jak najlepiej, gdy sie ucze to wolałabym miec spokój a nie użerać się jeszcze z jego "mądrościami".. no i stało sie tak, to była moja decyzja, że chlebki będe piekła sama, na spokojnie.. sprawnie i w skupieniu.. już wszystko mam połapane i bez niego w pobliżu idzie mi to świetnie..
no i potrzeby jest chleb.. skończył mu się i chciałby abym upiekła.. sa potworne upały i problem jaki jest to piekarnik.. pieczenia chleba przez godzinę w tych temperaturach podniesie juz i tak masakrycznie nagrzaną temperaturę w kuchni.. no to on, że możemy upiec w jego piekarniku.. mieszka trzy bloki ode mnie i my do siebie tak chodzimy "w kapciach".. ja mówie ok.. przygotowałam chleb, wstałam wcześnie raniutko przed pracą.. namieszałam, nałożyłam do foremek, obsypałam ziarnami, no gotowe do piekarnika.. przyszedł, wziął zapakowane do siebie żeby upiec, ja poleciałam do pracy.. no i opowiada mi przez messengera jak mu idzie, robi zdjęcia jak ładnie rośnie itd.. cieszymy się oboje..
i za jakąś godzinę, a może nawet krócej.. patrzę na fejsbuku i oczom nie wierzę.. zdjęcia MOJEGO chleba z opisem cytuję: "CAŁA POLSKA PIECZE CHLEB... pierwszy swojski chlebek z płaskurki upieczony w moim piekarniku.. palce lizać"
czy coś jeszcze trzeba wyjaśniać? napisałam do niego, że sprawił mi ogromną przykrość, że przypisał sobie mój sukces jako swój, że przecież to jest nieprawda i że odechciało mi się piec dla niego chleb.. i że czuję sie pominięta i zlekceważona, mógł przecież napisać prawdę a to była manipulacja, wprowadzenie w błąd znajomych, mógł chociaz napisać że MY..
poprawił.. dopisał kilka słów.. blado ale zawsze coś.. ale.. że on sie nie zgadza na moje granice i jesli tak ma moja granica wyglądac to koniec z nami.. nie pisz do mnie, nie dzwoń..
oczywiście żadne tłumaczenia nie przyniosły najmniejszego efektu na plus.. raczej wywołały oskarżenia pod moim adresem takie.. że cytowac już nie będę.. jestem jak zwykle zazdrosna (!!!) wredna, czepiam się, mam sie z tego leczyć, mam przepracowac z terapeutą itd itp.. stałe teksty..
a ja nie popuszczę.. ten chleb to mój sukces i moja praca.. przechwalanie się jako swoim moim sukcesem to poważne naduzycie koniec kropka.. to tak jakbym namalowała obraz a ktoś chwalił się, że to jego obraz.. plagiat to mało powiedziane.. to poprostu kradzież..
ale inaczej podchodze już do jego tekstów.. on klepie a ja kiwam głową.. wszystko jest dokłądnie tak jak Iza to omawia w swoich filmach.. toczka w toczkę.. i tłumaczy dlaczego.. dlatego rozumiem co się dzieje, ale nie zamierzam być bezczynna gdy jestem okradana.. swojego będe bronić choćby nie wiem co.. niech piecze se sam i niech się chwali do woli.. swoim..
no i jest foch, obraz majestatu.. a ja nawet jestem za tym.. czuję się zmęczona już stałą uwaznością co on, jak on dziś.. jak sie zachowa.. odpoczne sobie przez te "ciche dni", które moga potrwać nie wiadomo ile..
ufff wylało się ze mnie...