Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

OCD a schizofrenia

Forum o nerwicy natręctw i jej objawach.
Omawiamy tutaj własne doświadczenia z życia z tym jakże natrętnym zaburzeniem.
Ale także w tym temacie można podzielić się typowymi natrętnymi lękowymi myślami, które pełnią rolę straszaków i eskalatorów lęku w zaburzeniu.
Mamba99
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 16
Rejestracja: 10 września 2019, o 21:38

29 października 2019, o 15:29

Hej kochani!
Ogólnie mam zdiagnozowane OCD lecze się od niedawna chodzę na terapię, oglądam filmiki i czytam forum. Na leki się nie zdecydowałam jeden lekarz powiedział mi, że podstawą u mnie jest terapia inny, że mogłabym brać ale to tez nie jest konieczne bo mój stan nie jest na tyle zły i nie utrudnia codziennego funkcjonowania. Ale do rzeczy. Przeczytałam na stronie internetowej takie zdanie : "Stosunkowo często obecność natręctw poprzedza rozwój schizofrenii lub stwierdza się je już w przebiegu choroby." No i oczywiście już się nakręcam, że mi się to przydarzy. Czy ktoś mógłby potwierdzić to zdanie? Dzięki.
fragl3s
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 85
Rejestracja: 26 września 2019, o 18:19

29 października 2019, o 15:40

Spójrz na to co jest tu i teraz, nie co może być. Wcale tak nie musi być a tylko niepotrzebnie będziesz szybować wśród negatywnych aspektów. Gdybyś oglądała filmiki to już tam przyjęła byś do wiadomości, że czytanie i nakręcanie to typowe w tym stanie. Tak samo jak i skutki tych myśli, samopoczucia, etc.

Otwórz oczy, nie negatywne myśli na przyszłość.
”Even when I sleep, I feel pain”
karoolpl
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 408
Rejestracja: 9 października 2018, o 21:22

29 października 2019, o 15:47

Mamba99 pisze:
29 października 2019, o 15:29
Hej kochani!
Ogólnie mam zdiagnozowane OCD lecze się od niedawna chodzę na terapię, oglądam filmiki i czytam forum. Na leki się nie zdecydowałam jeden lekarz powiedział mi, że podstawą u mnie jest terapia inny, że mogłabym brać ale to tez nie jest konieczne bo mój stan nie jest na tyle zły i nie utrudnia codziennego funkcjonowania. Ale do rzeczy. Przeczytałam na stronie internetowej takie zdanie : "Stosunkowo często obecność natręctw poprzedza rozwój schizofrenii lub stwierdza się je już w przebiegu choroby." No i oczywiście już się nakręcam, że mi się to przydarzy. Czy ktoś mógłby potwierdzić to zdanie? Dzięki.
Nie potwierdzam :D zamiast nakręcać się do działaj świadomie, jeżeli nie musisz brać leków to super, tym bardziej działaj i nie poddawaj się. Masz na forum wyjaśnione czym różni się nerwica od schizofreni, jakbyś miał mieć schizę to Ciebie musieliby do tego przekonywać. W schizie natręctwa masz np. na zasadzie tego że ktoś Cię śledzi, Ty o tym wiesz, ciągle unikasz kontaktu etc. ale świecie jesteś przekonany że tak faktycznie jest, podobnie jak ktoś zdrowy wie że czarne jest czarne. Natomiast natręctwo od OCD będzie polegać na tym że czujesz emocjonalnie że np. ktoś Cię śledzi, ale też wiesz że to bujda, wymysł, jednak mimo to powoduje to wszystko dyskomfort i o tyle jak ciągle unikasz to ten dyskomofrot może się chwilowo zmniejszać, tak dopiero olanie tematu, zaryzykowanie, powiedzenie sobie że trudno niech mnie śledzą i ignorowanie tego przyniesie Ci ulgę i totalnie przestanie wywyoływać jakiekolwiek emołszyn :)

Także NIE, żadna schizofrenia Ci nie grozi!
Mamba99
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 16
Rejestracja: 10 września 2019, o 21:38

29 października 2019, o 16:03

Dziękuję za odpowiedź. :) A jeśli chodzi o natręctwa raz mi się udaje je pokonać a raz nie. Czy w chwilach kiedy mózg mi karze iść do toalety przed zaśnięciem ( to moje natręctwo) to faktycznie mam tego nie robić czy przyzwolić sobie na określoną ilość razy? Czy w ogóle o tym nie myśleć bo jak myślę o tym, że będę to blokować przed zaśnięciem automatycznie to uaktywnia natrętwa.
Awatar użytkownika
ddd
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 2034
Rejestracja: 9 lutego 2012, o 20:54

30 października 2019, o 00:40

Jeśli Ci się chce skorzystać z toalety to idź ale raz, po co więcej? To byś słuchała natręctw :)
(muzyka - my słowianie)

Zaburzeni wiemy jak nerwica na nas działa, wiemy jak DD nam w bani rozpi***ala. To jest taa nerwica i lęk, to jest teen depersony wkręt!

Autor Zordon ;p
Awatar użytkownika
Sasuke
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 481
Rejestracja: 5 marca 2014, o 15:11

30 października 2019, o 10:43

ddd pisze:
30 października 2019, o 00:40
Jeśli Ci się chce skorzystać z toalety to idź ale raz, po co więcej? To byś słuchała natręctw :)
Zgadzam się.

Moja nerwica tak sie rozszalała, że myślę, że mogę być pierwszą osobą, której nerwica jednak zrobi ewolucję into choroba psychiczna bo po prostu dla mojego mózgu, co raz częściej myślę o samoboju na prawde a nie dla atencji tylko nie chce zeby mamie i żonie było przykro, tylko to mnie trzyma przy życiu. Najgorsze jest to, ze mam ladny dom , piękna żonę, dobrą rodzinę, ale nie moge sobie poradzić z psychiką. Od 5 lat dzien w dzien mecze się z objawami, głównie to była duszność ktora z moją astma wyniszcza mnie z dnia na dzień co raz bardziej, fakt bylo raz lepiej raz gorzej, na jeden czas nawet brałem ssri i było miarowo, ale przestały działać a ja, ze lubiłem sie napić to prawdopodobnie miałem jeszcze pewnego razu zespół serotoninowy.
Musialem odstawić i bylo co raz gorzej a teraz jest po prostu piekło, objawy są niewyobrażalnie silne (chociaz wczoraj duszność mi zeszła po wzieciu leku wziewnego na astmę, a myślałem, ze te duszności to tylko nerwica bo astme mam niby zaleczona) a do tego doszły potężne objawy psychiczne, caly czas w glowie do siebie mówie , wydaje mi sie to bardzo dziwne, caly czas powtarzam sobie, ze jestem nikim i zmarnowałem sobie zycie, zawiodłem swojego św pamięci ojca, który tak marzył żebym skończył studia i byl kimś, zawiodłem go bo pomimo studiów i pracy w bankach ,teraz pracuje jako kierowca, z czym jest mi bardzo zle, czuje sie groszy a zawsze myslalem,ze cos osiagne albo bede kimś. Teraz podjezdzajac pod jakiś punkt załadunku widząc jak ludzie siedzą przy biurku bardzo im zazdroszczę powtarzając w głowie, że jestem nikim i popłakując. Z banku zrezygnowałem ze względu na niską płacę. Teraz zarabiam dobrze,ale jako fizol i nikt.
Caly czas myślę co chciałbym robić i kim być by zarobić i czuć sie lepiej niz zwykly fizyczny.
Przez to nakręciłem konflikt wewnętrzny i objawy psychiczne wyleciały w kosmos , patrząc na drogę próbuje wyobrazić sobie omam, ciężko to opisać, ale wyobraźnią próbuje go zobaczyć np jakiegos konia na drodze, chociaż realnie go nie widzę to w głowie mam obraz myślowy i próbuję go przełożyć na rzeczywistość, tak jakby mój umysł na siłę chciał mi te urojenia pokazać, niby nie widzę urojen,ale doszukuje sie wszędzie twarzy w rzeczach tj widze jakieś ruły albo dom i w tym domu są okna ułożone tak ze tworza oczy a drzwi buzie. Albo w oddali doszukuje się czegoś, widzę np czarne powidoki przed oczyma. Wygląda to jak preludium do schizo lub jakiś zaburzeń psychotycznych. Jestem w co raz gorszym stanie, żona już też ma tego dość, więc od ostatniego czasu siedzę z tym sam, nie mowie jej o moim cierpieniu. W młodości trochę poszalalem z imprezami i uzywkami, więc może po prostu sam sobie zasłużyłem na to niszcząc swój mózg za młodu.
Jestem bezsilny, po co mi terapia behawioralna (najbardziej skuteczna wg mnie, reszta to śmieci jak psychodynamiczna) skoro ja znam mechanizmy nerwicy lepiej niz większość lekarzy, książki i wpisy na forum przeczytane, nagrania przesluchane po okolo 50 razy a niektóre moze i więcej, ale cierpię tak niesamowicie, że zastanawiam się ile jeden czlowiek jest w stanie znieść bólu? Jeżeli nie dojdzie do samoboja to może mi po prostu przepali do reszty kable w mózgu (zawsze sie balem tego określenia, bo czułem ze to nieodwracalne zniszczenie umysłu, zwiech) i po prostu rodzina wsadzi mnie do szpitala psychiatrycznego, będę się bujał na bujanym fotelu w kącie małego pokoju patrząc przez okno i płacząc pod nosem ze zmarnowanego życia.
Co jeszcze może wskazywać na chorobę psychiczna? Czuje sie po prostu głupi, ciężko mi czasami złożyć zdanie, zacinam się bo mi wylatuje mysl z głowy, z drugiej strony mam milion mysli, ktore przeskakuja od jednego tematu do drugiego w ogóle ze sobą niezwiązanego. Boję się, że zacznę słyszeć głosy (kilka, bo tak jakby swój ciągle słyszę w głowie),że zacznę jak inni chorzy wymyślać jakieś religie i mówić te niestworzone rzeczy ze mam kontakt z NASA itp. (Przed chwilą o tym czytałem) Na teście na schizofrenie wyszło mi duzo punktów, okoll 38, więc mam skłonność do niej, podaje link na dole,ale tylko dla zdystansowanych. Czasami mam tak, że śpiewam sobie jakiś tekst piosenki w głowie a nie chce tego robić a słyszę jak mi w głowie leci tekst( jeszcze tak znamienity i straszny bo Podsiadło "Staje się potworem ..). Mam problemy z koncentracją i uwagą, często zapominam. Płaczę co chwilę nad swoim losem, niby nie mam depresji bo potrafię się jeszcze czasami cieszyć np grając na konsoli czy wypijajac 4 piwa i poprawiajac swój nastrój, może dwubiegunówka ?. Nie wiem czy cokolwiek na świecie jest mi w stanie jeszcze pomóc uśmierzyc mój ból prócz śmierci.

https://www.google.com/url?sa=t&source= ... IdGajh1bbp
Tylko śmierć może przynieść ukojenie..
karoolpl
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 408
Rejestracja: 9 października 2018, o 21:22

30 października 2019, o 13:03

Sasuke pisze:
30 października 2019, o 10:43
ddd pisze:
30 października 2019, o 00:40
Jeśli Ci się chce skorzystać z toalety to idź ale raz, po co więcej? To byś słuchała natręctw :)
Zgadzam się.

Moja nerwica tak sie rozszalała, że myślę, że mogę być pierwszą osobą, której nerwica jednak zrobi ewolucję into choroba psychiczna bo po prostu dla mojego mózgu, co raz częściej myślę o samoboju na prawde a nie dla atencji tylko nie chce zeby mamie i żonie było przykro, tylko to mnie trzyma przy życiu. Najgorsze jest to, ze mam ladny dom , piękna żonę, dobrą rodzinę, ale nie moge sobie poradzić z psychiką. Od 5 lat dzien w dzien mecze się z objawami, głównie to była duszność ktora z moją astma wyniszcza mnie z dnia na dzień co raz bardziej, fakt bylo raz lepiej raz gorzej, na jeden czas nawet brałem ssri i było miarowo, ale przestały działać a ja, ze lubiłem sie napić to prawdopodobnie miałem jeszcze pewnego razu zespół serotoninowy.
Musialem odstawić i bylo co raz gorzej a teraz jest po prostu piekło, objawy są niewyobrażalnie silne (chociaz wczoraj duszność mi zeszła po wzieciu leku wziewnego na astmę, a myślałem, ze te duszności to tylko nerwica bo astme mam niby zaleczona) a do tego doszły potężne objawy psychiczne, caly czas w glowie do siebie mówie , wydaje mi sie to bardzo dziwne, caly czas powtarzam sobie, ze jestem nikim i zmarnowałem sobie zycie, zawiodłem swojego św pamięci ojca, który tak marzył żebym skończył studia i byl kimś, zawiodłem go bo pomimo studiów i pracy w bankach ,teraz pracuje jako kierowca, z czym jest mi bardzo zle, czuje sie groszy a zawsze myslalem,ze cos osiagne albo bede kimś. Teraz podjezdzajac pod jakiś punkt załadunku widząc jak ludzie siedzą przy biurku bardzo im zazdroszczę powtarzając w głowie, że jestem nikim i popłakując. Z banku zrezygnowałem ze względu na niską płacę. Teraz zarabiam dobrze,ale jako fizol i nikt.
Caly czas myślę co chciałbym robić i kim być by zarobić i czuć sie lepiej niz zwykly fizyczny.
Przez to nakręciłem konflikt wewnętrzny i objawy psychiczne wyleciały w kosmos , patrząc na drogę próbuje wyobrazić sobie omam, ciężko to opisać, ale wyobraźnią próbuje go zobaczyć np jakiegos konia na drodze, chociaż realnie go nie widzę to w głowie mam obraz myślowy i próbuję go przełożyć na rzeczywistość, tak jakby mój umysł na siłę chciał mi te urojenia pokazać, niby nie widzę urojen,ale doszukuje sie wszędzie twarzy w rzeczach tj widze jakieś ruły albo dom i w tym domu są okna ułożone tak ze tworza oczy a drzwi buzie. Albo w oddali doszukuje się czegoś, widzę np czarne powidoki przed oczyma. Wygląda to jak preludium do schizo lub jakiś zaburzeń psychotycznych. Jestem w co raz gorszym stanie, żona już też ma tego dość, więc od ostatniego czasu siedzę z tym sam, nie mowie jej o moim cierpieniu. W młodości trochę poszalalem z imprezami i uzywkami, więc może po prostu sam sobie zasłużyłem na to niszcząc swój mózg za młodu.
Jestem bezsilny, po co mi terapia behawioralna (najbardziej skuteczna wg mnie, reszta to śmieci jak psychodynamiczna) skoro ja znam mechanizmy nerwicy lepiej niz większość lekarzy, książki i wpisy na forum przeczytane, nagrania przesluchane po okolo 50 razy a niektóre moze i więcej, ale cierpię tak niesamowicie, że zastanawiam się ile jeden czlowiek jest w stanie znieść bólu? Jeżeli nie dojdzie do samoboja to może mi po prostu przepali do reszty kable w mózgu (zawsze sie balem tego określenia, bo czułem ze to nieodwracalne zniszczenie umysłu, zwiech) i po prostu rodzina wsadzi mnie do szpitala psychiatrycznego, będę się bujał na bujanym fotelu w kącie małego pokoju patrząc przez okno i płacząc pod nosem ze zmarnowanego życia.
Co jeszcze może wskazywać na chorobę psychiczna? Czuje sie po prostu głupi, ciężko mi czasami złożyć zdanie, zacinam się bo mi wylatuje mysl z głowy, z drugiej strony mam milion mysli, ktore przeskakuja od jednego tematu do drugiego w ogóle ze sobą niezwiązanego. Boję się, że zacznę słyszeć głosy (kilka, bo tak jakby swój ciągle słyszę w głowie),że zacznę jak inni chorzy wymyślać jakieś religie i mówić te niestworzone rzeczy ze mam kontakt z NASA itp. (Przed chwilą o tym czytałem) Na teście na schizofrenie wyszło mi duzo punktów, okoll 38, więc mam skłonność do niej, podaje link na dole,ale tylko dla zdystansowanych. Czasami mam tak, że śpiewam sobie jakiś tekst piosenki w głowie a nie chce tego robić a słyszę jak mi w głowie leci tekst( jeszcze tak znamienity i straszny bo Podsiadło "Staje się potworem ..). Mam problemy z koncentracją i uwagą, często zapominam. Płaczę co chwilę nad swoim losem, niby nie mam depresji bo potrafię się jeszcze czasami cieszyć np grając na konsoli czy wypijajac 4 piwa i poprawiajac swój nastrój, może dwubiegunówka ?. Nie wiem czy cokolwiek na świecie jest mi w stanie jeszcze pomóc uśmierzyc mój ból prócz śmierci.

https://www.google.com/url?sa=t&source= ... IdGajh1bbp

Mówisz że znasz mechanizmy nerwicy etc. a ciągle jesteś w nich uwikłany, wszystko co opisujesz trafia 100% w ZOK, mówisz że terapia beh-poz a na starcie już ją skreślasz, a może warto poszukać specjaliste który zna się dobrze na OCD ale również dotknie tematów z Twojej przeszłości czy obecnego czasu, bo Sam jesteś obecnie bardzo niedowartościowany, masz przed sobą ogromną presje życiową, przeżywasz sprawę z praca, masz tak że nie chiałeś zawieść Ojca, a co to ma do tego? To TY masz być szczęśliwy, nie Ty masz uszczęśliwiać innych, a jeżeli oceniasz kogoś przez pryzmat pracy i tego co wykonuje to smutne dość, czy ktoś kto np. kopie rowy, albo myje kible jest gorszym człowiekiem od prezesa banku? Nie, wszyscy są tacy samy, równie, nie ma podziału na lepszych i gorszych, jeżeli praca nie sprawia Ci bólu psychicznego, zarabiasz pieniądze, to super, a co takiego złego jest w Twojej pracy? jest tak samo ważna jak każda inna praca. Jak ciągle się dołujesz bo nie spełniłeś jakichkolwiek oczekiwań i kogokolwiek, to odpowiedz sobie na pytanie co by to zmieniło? gdybyś był np. prezesem banku to co nie byłbyś podatny na choroby? na zaburzenia emocjonalne w postaci nerwicy? na depresje? To wszystko może spotkać każdego, bez względu na status społeczny. Myśląc i podchodząc inaczej, Ty nie robisz krzywdy innym, robisz krzywdę sobie!

Tak mocno poplątałeś się w objawach nerwicy, tak mocno jej wierzysz że nawet doszukujesz się schizy, a co z tego ma jakiekolwiek potwierdzenie? Nic, zupełnie nic. Gdybyś miał schizę to dawno miałbyś Ją i Ciebie przekonywaliby do tego że ją masz, a nie Ty sam się przekonujesz i wierzysz w kocopoły nerwicy :) Nawet objawy w postaci "głupoty" braku skupienia, etc. wszystko nerwica, miałem podobne rozkojarzenie i przez upór minęło i bez leków, też jarałem sporo trawy, i nic nie robią się zmiany w mózgu, owszem są pewnie przypadki że komuś zrobił się ser szwajcarski z mózgu, ale u Cb zadziałaly zabezpieczenia, mózg powiedział dość, i teraz Twoja część zadziałania, świadome wyjście.

Żona ma dość Twojego biadolenia? I bardzo dobrze! Zobacz jak Sam bardzo użalasz się nad sobą, tak bardzo że wierzysz w fikcje, nie chcesz wręcz działać. Jeżeli Ona sama nie ma nerwicy to tego nie zrozumie i owszem czasem fajnie się pożalić, ale czasem nie ciągle, nie ciągle smutny, przybity, zdołowany, jak jest źle to okej, jest jak jest, akceptujesz obecny stan jako normalność i działasz świadomie. Mówisz że znasz tak mocno mechanizmy i forum, a z tego co piszesz to jednak nie, gdybyś znał to nie doszukiwałbyś się wyjątkowości, magiczności swojego zaburzenia, czy tego czy masz objawy schizy, działąłbyś świadomie.

Moja rada, przestań się nakręcać, przestań czytać cokolwiek o chorobach, podkręcasz tylko zaburzenie. Oglądaj filmiki na yt i znajdź sobie dobrego terapeute który zna zaburzenia lękowe, ale i takiego który pomoże Ci rozwiązać konflikty wewnętrzne, bo to też jest dużym problemem w Twoim przypadku, który wcale nie jest beznadziejny, tylko potrzebujesz trochę ogarnięcia i spojrzenia w przyszłość z nadzieją :)
Mamba99
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 16
Rejestracja: 10 września 2019, o 21:38

30 października 2019, o 17:56

ddd pisze:
30 października 2019, o 00:40
Jeśli Ci się chce skorzystać z toalety to idź ale raz, po co więcej? To byś słuchała natręctw :)
Generalnie zazwyczaj było tak, że chodziłam nieparzystą ilość razy zazwyczaj 1,3 lub 5 razy. W najgorszym momencie doszło do tego, ze zasypiałam o 5,6 rano bo cały czas chodzilam. Teraz jakby jest lepiej czasem nie idę w ogóle czasem idę 1,3,5, 7 itp. W momencie kryzysu mam iść po prostu raz i potem olać myśli i parcie na pęcherz mimo tego, że czuję parcie na pęcherz i niepokój, który nie powala mi zasnąc? Psychiatra w takich sytuacjach poleciła mi hydroksyzynę, ale ja chciałabym sobie sama z tym poradzić bez pomocy leków, aby nie przyzywczajac organizmu , ze to jedyna metoda.
Pierce
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 15
Rejestracja: 2 września 2019, o 18:42

31 października 2019, o 22:08

Sasuke pisze:
30 października 2019, o 10:43
ddd pisze:
30 października 2019, o 00:40
Jeśli Ci się chce skorzystać z toalety to idź ale raz, po co więcej? To byś słuchała natręctw :)
Zgadzam się.

Moja nerwica tak sie rozszalała, że myślę, że mogę być pierwszą osobą, której nerwica jednak zrobi ewolucję into choroba psychiczna bo po prostu dla mojego mózgu, co raz częściej myślę o samoboju na prawde a nie dla atencji tylko nie chce zeby mamie i żonie było przykro, tylko to mnie trzyma przy życiu. Najgorsze jest to, ze mam ladny dom , piękna żonę, dobrą rodzinę, ale nie moge sobie poradzić z psychiką. Od 5 lat dzien w dzien mecze się z objawami, głównie to była duszność ktora z moją astma wyniszcza mnie z dnia na dzień co raz bardziej, fakt bylo raz lepiej raz gorzej, na jeden czas nawet brałem ssri i było miarowo, ale przestały działać a ja, ze lubiłem sie napić to prawdopodobnie miałem jeszcze pewnego razu zespół serotoninowy.
Musialem odstawić i bylo co raz gorzej a teraz jest po prostu piekło, objawy są niewyobrażalnie silne (chociaz wczoraj duszność mi zeszła po wzieciu leku wziewnego na astmę, a myślałem, ze te duszności to tylko nerwica bo astme mam niby zaleczona) a do tego doszły potężne objawy psychiczne, caly czas w glowie do siebie mówie , wydaje mi sie to bardzo dziwne, caly czas powtarzam sobie, ze jestem nikim i zmarnowałem sobie zycie, zawiodłem swojego św pamięci ojca, który tak marzył żebym skończył studia i byl kimś, zawiodłem go bo pomimo studiów i pracy w bankach ,teraz pracuje jako kierowca, z czym jest mi bardzo zle, czuje sie groszy a zawsze myslalem,ze cos osiagne albo bede kimś. Teraz podjezdzajac pod jakiś punkt załadunku widząc jak ludzie siedzą przy biurku bardzo im zazdroszczę powtarzając w głowie, że jestem nikim i popłakując. Z banku zrezygnowałem ze względu na niską płacę. Teraz zarabiam dobrze,ale jako fizol i nikt.
Caly czas myślę co chciałbym robić i kim być by zarobić i czuć sie lepiej niz zwykly fizyczny.
Przez to nakręciłem konflikt wewnętrzny i objawy psychiczne wyleciały w kosmos , patrząc na drogę próbuje wyobrazić sobie omam, ciężko to opisać, ale wyobraźnią próbuje go zobaczyć np jakiegos konia na drodze, chociaż realnie go nie widzę to w głowie mam obraz myślowy i próbuję go przełożyć na rzeczywistość, tak jakby mój umysł na siłę chciał mi te urojenia pokazać, niby nie widzę urojen,ale doszukuje sie wszędzie twarzy w rzeczach tj widze jakieś ruły albo dom i w tym domu są okna ułożone tak ze tworza oczy a drzwi buzie. Albo w oddali doszukuje się czegoś, widzę np czarne powidoki przed oczyma. Wygląda to jak preludium do schizo lub jakiś zaburzeń psychotycznych. Jestem w co raz gorszym stanie, żona już też ma tego dość, więc od ostatniego czasu siedzę z tym sam, nie mowie jej o moim cierpieniu. W młodości trochę poszalalem z imprezami i uzywkami, więc może po prostu sam sobie zasłużyłem na to niszcząc swój mózg za młodu.
Jestem bezsilny, po co mi terapia behawioralna (najbardziej skuteczna wg mnie, reszta to śmieci jak psychodynamiczna) skoro ja znam mechanizmy nerwicy lepiej niz większość lekarzy, książki i wpisy na forum przeczytane, nagrania przesluchane po okolo 50 razy a niektóre moze i więcej, ale cierpię tak niesamowicie, że zastanawiam się ile jeden czlowiek jest w stanie znieść bólu? Jeżeli nie dojdzie do samoboja to może mi po prostu przepali do reszty kable w mózgu (zawsze sie balem tego określenia, bo czułem ze to nieodwracalne zniszczenie umysłu, zwiech) i po prostu rodzina wsadzi mnie do szpitala psychiatrycznego, będę się bujał na bujanym fotelu w kącie małego pokoju patrząc przez okno i płacząc pod nosem ze zmarnowanego życia.
Co jeszcze może wskazywać na chorobę psychiczna? Czuje sie po prostu głupi, ciężko mi czasami złożyć zdanie, zacinam się bo mi wylatuje mysl z głowy, z drugiej strony mam milion mysli, ktore przeskakuja od jednego tematu do drugiego w ogóle ze sobą niezwiązanego. Boję się, że zacznę słyszeć głosy (kilka, bo tak jakby swój ciągle słyszę w głowie),że zacznę jak inni chorzy wymyślać jakieś religie i mówić te niestworzone rzeczy ze mam kontakt z NASA itp. (Przed chwilą o tym czytałem) Na teście na schizofrenie wyszło mi duzo punktów, okoll 38, więc mam skłonność do niej, podaje link na dole,ale tylko dla zdystansowanych. Czasami mam tak, że śpiewam sobie jakiś tekst piosenki w głowie a nie chce tego robić a słyszę jak mi w głowie leci tekst( jeszcze tak znamienity i straszny bo Podsiadło "Staje się potworem ..). Mam problemy z koncentracją i uwagą, często zapominam. Płaczę co chwilę nad swoim losem, niby nie mam depresji bo potrafię się jeszcze czasami cieszyć np grając na konsoli czy wypijajac 4 piwa i poprawiajac swój nastrój, może dwubiegunówka ?. Nie wiem czy cokolwiek na świecie jest mi w stanie jeszcze pomóc uśmierzyc mój ból prócz śmierci.

https://www.google.com/url?sa=t&source= ... IdGajh1bbp
Testami z Facebooka sie diagnozuje.... dobre :D
Awatar użytkownika
cagan
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 60
Rejestracja: 21 czerwca 2019, o 22:02

1 listopada 2019, o 00:08

czesc, nie umie ci pomoc, jedyne to co piszesz wyraznie wskazuje mi ale mowie wyraznie " mi" to typowe objawy nerwicy. Umysl " podswiadomosc" zalekniona rodzi tylko mysli lekowe" straszaki" i obrazy lekowe. A te opisane przez ciebie objawy to dd i deraalizacja. Jesli ty jestes swiadom tego co masz i te natretne mysli to dowod ze jestes tylko zaburzony emocjonalnie. No powiedz sobie sam: " czy osoba psychicznie chora zastanawia sie nad tym co jej dolega////??
Wiec, glowa do gory, to zaburzenie .. Ale wez pod uwage, ze ja nie jestem lekarzem, wiec to tylko moje wnioski , co opisujesz.
pozdrawiam
Awatar użytkownika
Sasuke
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 481
Rejestracja: 5 marca 2014, o 15:11

1 listopada 2019, o 11:17

karoolpl pisze:
30 października 2019, o 13:03
Sasuke pisze:
30 października 2019, o 10:43
ddd pisze:
30 października 2019, o 00:40
Jeśli Ci się chce skorzystać z toalety to idź ale raz, po co więcej? To byś słuchała natręctw :)
Zgadzam się.

Moja nerwica tak sie rozszalała, że myślę, że mogę być pierwszą osobą, której nerwica jednak zrobi ewolucję into choroba psychiczna bo po prostu dla mojego mózgu, co raz częściej myślę o samoboju na prawde a nie dla atencji tylko nie chce zeby mamie i żonie było przykro, tylko to mnie trzyma przy życiu. Najgorsze jest to, ze mam ladny dom , piękna żonę, dobrą rodzinę, ale nie moge sobie poradzić z psychiką. Od 5 lat dzien w dzien mecze się z objawami, głównie to była duszność ktora z moją astma wyniszcza mnie z dnia na dzień co raz bardziej, fakt bylo raz lepiej raz gorzej, na jeden czas nawet brałem ssri i było miarowo, ale przestały działać a ja, ze lubiłem sie napić to prawdopodobnie miałem jeszcze pewnego razu zespół serotoninowy.
Musialem odstawić i bylo co raz gorzej a teraz jest po prostu piekło, objawy są niewyobrażalnie silne (chociaz wczoraj duszność mi zeszła po wzieciu leku wziewnego na astmę, a myślałem, ze te duszności to tylko nerwica bo astme mam niby zaleczona) a do tego doszły potężne objawy psychiczne, caly czas w glowie do siebie mówie , wydaje mi sie to bardzo dziwne, caly czas powtarzam sobie, ze jestem nikim i zmarnowałem sobie zycie, zawiodłem swojego św pamięci ojca, który tak marzył żebym skończył studia i byl kimś, zawiodłem go bo pomimo studiów i pracy w bankach ,teraz pracuje jako kierowca, z czym jest mi bardzo zle, czuje sie groszy a zawsze myslalem,ze cos osiagne albo bede kimś. Teraz podjezdzajac pod jakiś punkt załadunku widząc jak ludzie siedzą przy biurku bardzo im zazdroszczę powtarzając w głowie, że jestem nikim i popłakując. Z banku zrezygnowałem ze względu na niską płacę. Teraz zarabiam dobrze,ale jako fizol i nikt.
Caly czas myślę co chciałbym robić i kim być by zarobić i czuć sie lepiej niz zwykly fizyczny.
Przez to nakręciłem konflikt wewnętrzny i objawy psychiczne wyleciały w kosmos , patrząc na drogę próbuje wyobrazić sobie omam, ciężko to opisać, ale wyobraźnią próbuje go zobaczyć np jakiegos konia na drodze, chociaż realnie go nie widzę to w głowie mam obraz myślowy i próbuję go przełożyć na rzeczywistość, tak jakby mój umysł na siłę chciał mi te urojenia pokazać, niby nie widzę urojen,ale doszukuje sie wszędzie twarzy w rzeczach tj widze jakieś ruły albo dom i w tym domu są okna ułożone tak ze tworza oczy a drzwi buzie. Albo w oddali doszukuje się czegoś, widzę np czarne powidoki przed oczyma. Wygląda to jak preludium do schizo lub jakiś zaburzeń psychotycznych. Jestem w co raz gorszym stanie, żona już też ma tego dość, więc od ostatniego czasu siedzę z tym sam, nie mowie jej o moim cierpieniu. W młodości trochę poszalalem z imprezami i uzywkami, więc może po prostu sam sobie zasłużyłem na to niszcząc swój mózg za młodu.
Jestem bezsilny, po co mi terapia behawioralna (najbardziej skuteczna wg mnie, reszta to śmieci jak psychodynamiczna) skoro ja znam mechanizmy nerwicy lepiej niz większość lekarzy, książki i wpisy na forum przeczytane, nagrania przesluchane po okolo 50 razy a niektóre moze i więcej, ale cierpię tak niesamowicie, że zastanawiam się ile jeden czlowiek jest w stanie znieść bólu? Jeżeli nie dojdzie do samoboja to może mi po prostu przepali do reszty kable w mózgu (zawsze sie balem tego określenia, bo czułem ze to nieodwracalne zniszczenie umysłu, zwiech) i po prostu rodzina wsadzi mnie do szpitala psychiatrycznego, będę się bujał na bujanym fotelu w kącie małego pokoju patrząc przez okno i płacząc pod nosem ze zmarnowanego życia.
Co jeszcze może wskazywać na chorobę psychiczna? Czuje sie po prostu głupi, ciężko mi czasami złożyć zdanie, zacinam się bo mi wylatuje mysl z głowy, z drugiej strony mam milion mysli, ktore przeskakuja od jednego tematu do drugiego w ogóle ze sobą niezwiązanego. Boję się, że zacznę słyszeć głosy (kilka, bo tak jakby swój ciągle słyszę w głowie),że zacznę jak inni chorzy wymyślać jakieś religie i mówić te niestworzone rzeczy ze mam kontakt z NASA itp. (Przed chwilą o tym czytałem) Na teście na schizofrenie wyszło mi duzo punktów, okoll 38, więc mam skłonność do niej, podaje link na dole,ale tylko dla zdystansowanych. Czasami mam tak, że śpiewam sobie jakiś tekst piosenki w głowie a nie chce tego robić a słyszę jak mi w głowie leci tekst( jeszcze tak znamienity i straszny bo Podsiadło "Staje się potworem ..). Mam problemy z koncentracją i uwagą, często zapominam. Płaczę co chwilę nad swoim losem, niby nie mam depresji bo potrafię się jeszcze czasami cieszyć np grając na konsoli czy wypijajac 4 piwa i poprawiajac swój nastrój, może dwubiegunówka ?. Nie wiem czy cokolwiek na świecie jest mi w stanie jeszcze pomóc uśmierzyc mój ból prócz śmierci.

https://www.google.com/url?sa=t&source= ... IdGajh1bbp

Mówisz że znasz mechanizmy nerwicy etc. a ciągle jesteś w nich uwikłany, wszystko co opisujesz trafia 100% w ZOK, mówisz że terapia beh-poz a na starcie już ją skreślasz, a może warto poszukać specjaliste który zna się dobrze na OCD ale również dotknie tematów z Twojej przeszłości czy obecnego czasu, bo Sam jesteś obecnie bardzo niedowartościowany, masz przed sobą ogromną presje życiową, przeżywasz sprawę z praca, masz tak że nie chiałeś zawieść Ojca, a co to ma do tego? To TY masz być szczęśliwy, nie Ty masz uszczęśliwiać innych, a jeżeli oceniasz kogoś przez pryzmat pracy i tego co wykonuje to smutne dość, czy ktoś kto np. kopie rowy, albo myje kible jest gorszym człowiekiem od prezesa banku? Nie, wszyscy są tacy samy, równie, nie ma podziału na lepszych i gorszych, jeżeli praca nie sprawia Ci bólu psychicznego, zarabiasz pieniądze, to super, a co takiego złego jest w Twojej pracy? jest tak samo ważna jak każda inna praca. Jak ciągle się dołujesz bo nie spełniłeś jakichkolwiek oczekiwań i kogokolwiek, to odpowiedz sobie na pytanie co by to zmieniło? gdybyś był np. prezesem banku to co nie byłbyś podatny na choroby? na zaburzenia emocjonalne w postaci nerwicy? na depresje? To wszystko może spotkać każdego, bez względu na status społeczny. Myśląc i podchodząc inaczej, Ty nie robisz krzywdy innym, robisz krzywdę sobie!

Tak mocno poplątałeś się w objawach nerwicy, tak mocno jej wierzysz że nawet doszukujesz się schizy, a co z tego ma jakiekolwiek potwierdzenie? Nic, zupełnie nic. Gdybyś miał schizę to dawno miałbyś Ją i Ciebie przekonywaliby do tego że ją masz, a nie Ty sam się przekonujesz i wierzysz w kocopoły nerwicy :) Nawet objawy w postaci "głupoty" braku skupienia, etc. wszystko nerwica, miałem podobne rozkojarzenie i przez upór minęło i bez leków, też jarałem sporo trawy, i nic nie robią się zmiany w mózgu, owszem są pewnie przypadki że komuś zrobił się ser szwajcarski z mózgu, ale u Cb zadziałaly zabezpieczenia, mózg powiedział dość, i teraz Twoja część zadziałania, świadome wyjście.

Żona ma dość Twojego biadolenia? I bardzo dobrze! Zobacz jak Sam bardzo użalasz się nad sobą, tak bardzo że wierzysz w fikcje, nie chcesz wręcz działać. Jeżeli Ona sama nie ma nerwicy to tego nie zrozumie i owszem czasem fajnie się pożalić, ale czasem nie ciągle, nie ciągle smutny, przybity, zdołowany, jak jest źle to okej, jest jak jest, akceptujesz obecny stan jako normalność i działasz świadomie. Mówisz że znasz tak mocno mechanizmy i forum, a z tego co piszesz to jednak nie, gdybyś znał to nie doszukiwałbyś się wyjątkowości, magiczności swojego zaburzenia, czy tego czy masz objawy schizy, działąłbyś świadomie.

Moja rada, przestań się nakręcać, przestań czytać cokolwiek o chorobach, podkręcasz tylko zaburzenie. Oglądaj filmiki na yt i znajdź sobie dobrego terapeute który zna zaburzenia lękowe, ale i takiego który pomoże Ci rozwiązać konflikty wewnętrzne, bo to też jest dużym problemem w Twoim przypadku, który wcale nie jest beznadziejny, tylko potrzebujesz trochę ogarnięcia i spojrzenia w przyszłość z nadzieją :)
Niezmiernie mi miło, że wyśliłeś się dla mojej sprawy i tak obszernie mi odpowiedziałeś, dziękuje Ci bardzo.

Właśnie poszukuje dobrego specjalisty poz-beh, bo jest co raz gorzej, z dnia na dzień mi się pogarsza, nie wiem czy to już tylko nerwica, bo czuje się najgorzej odkąd mam zaburzenie tj. 6 lat. Mam całą plejadę objawów od lęku przed wszystkim, objawy somatyczne, ciągłą niekończąca się duszność, silny ucisk w klatce piersiowej, na przeponie (właśnie poczytałem i bardzo mi pasują objawy to przepukliny przeponowej, chociaż tydzień temu miałem gastroskopie i niby ok), zawsze miałem raczej takie objawy fizyczne a teraz doszła paleta psychicznych typu wszystko jest dziwne, mam wszędzie takie jakby powidoki czy czarne kropki, wyostrzam zmysł żeby zobaczyć urojenie, obraz myślowy który mam w głowie, przenieść na sferę rzeczywistości. Do tego dochodzi beznadziejne poczucie smutku, cały czas płączę, kilka razy dziennie nad swoim beznadziejnym położeniem, co raz bardziej uciekają mi myśli w stronę samobója, bo już po prostu nie daje rady. Patrzę na ścianę a ona miga mi na czarno kropeczkami albo taką łuną czarną. Nawet jadąc autem to czuje jakby mi się obraz ZACIĄŁ i mózg nie przetwarza na biężąco obrazu, muszę kręcić głową próbować się włączyć, bo czuje jakbym się zaciął i patrzę tylko w jeden punkt i tak jakby mi mózg się wyłączył, dzieje się tak najczęściej w nocy.
Przykre to jest, ale zawsze chciałem być kimś więcej, chciałem zawsze chodzić w koszuli i zarabiać dobre pieniądze, niestety w banku tego się nie dało osiągnąć, jako kierowca zarabiam dużo, ale ciągle patrzę z zazdrością na innych w koszulach i czuję się nikim.
Ja chciałem spełnić swoje i ojca marzenia żeby być kimś, ale nie udało się, zmarnowałem sobie tylko życie.
Znam mocno mechanizmy nerwicowe, ale to co mi się przytafiło, wychodzi po za jakąkolwiek logikę i walkę, myślę czy to nie CHAD, bo właśnie ciągle płączę, ale potrafię się pośmiać przy np. konsoli z kolegami, z kolegą przez telefon. Czasami mi się nastrój zmienia z minuty na minutę i jest to przerażające.
Jakby chociaż nerwica dała mi odpocząć (jeżeli to faktycznie tylko nerwica) tj. wzieła albo objawy somatyczne (ciągłą duszność, ciągłę oddychanie przez siebie a nie z automatu, ucisk w klatce, ucisk w brzuchu, ucisk na przeponie, bóle całego ciała) albo objawy psychiczne (nierealność, depersona, ciągłę powidoki i doszukiwania się twarzy, urojeń obrazowych, słuchowych, strach że to co wyobrażam sobie w głowie to zaraz będzie rzeczywistością tzn. że np tygrys o którym myślę przejdzie do rzeczywistości i to już będzie czysta schiza bez 2 zdań, ciągły niekończący się smutek, wola śmierci i oczywiście najgorsze śpiewanie sobie piosenki w mózgu tak znikąd, słysę tak jakby tekst piosenki i dźwięk, to jest przerażające) to może wtedy faktycznie dałoby mi to jakąś motywację do walki.
A teraz stoje w tym miejscu i nie wiem co będzie dalej ze mną, czy będzie samobój czy jednak dalej będę tak cierpiał dopóki mi kable się niepoprzepalają i trafię do szpitala psychiatrycznego na resztę swoich dni (których mam nadzieję będzie jak najmniej)
Tylko śmierć może przynieść ukojenie..
Awatar użytkownika
Natalie1208
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 436
Rejestracja: 17 maja 2017, o 13:39

1 listopada 2019, o 13:15

Ja przeszłam przez naprawdę chyba cały wachlarz nerwicowych możliwości ;) Masę lat zmarnowałam na nieustanne obawy o schizofrenię,chad, depresje, smaobójstwo i tego typu rzeczy.
To wszytsko jest tylko w Twojej głowie, zlękniony umysł produkuje całą tą fikcję, a Ty ciągle pozawalasz się wciągać w te gierki :)
Słuchaj, narawdę już dawno byś się rozchorował psychicznie, gdybys miał się rozchorować. Skoro tyle lat tkwisz w lękach i dalej nic realnie sie nie dzieje,t o naprawdę czas skońćzyć to życie obawami bo szkoda czasu:)
Wydaje mi się, ze wciąż bardoz uciekasz od siebie samego, od lęku, od myśli, a Ty masz przestać uciekać i po prostu żyć normalnie.
Awatar użytkownika
Juliaaa78569
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 569
Rejestracja: 27 kwietnia 2018, o 16:25

1 listopada 2019, o 14:39

Sasuke pisze:
1 listopada 2019, o 11:17
karoolpl pisze:
30 października 2019, o 13:03
Sasuke pisze:
30 października 2019, o 10:43


Zgadzam się.

Moja nerwica tak sie rozszalała, że myślę, że mogę być pierwszą osobą, której nerwica jednak zrobi ewolucję into choroba psychiczna bo po prostu dla mojego mózgu, co raz częściej myślę o samoboju na prawde a nie dla atencji tylko nie chce zeby mamie i żonie było przykro, tylko to mnie trzyma przy życiu. Najgorsze jest to, ze mam ladny dom , piękna żonę, dobrą rodzinę, ale nie moge sobie poradzić z psychiką. Od 5 lat dzien w dzien mecze się z objawami, głównie to była duszność ktora z moją astma wyniszcza mnie z dnia na dzień co raz bardziej, fakt bylo raz lepiej raz gorzej, na jeden czas nawet brałem ssri i było miarowo, ale przestały działać a ja, ze lubiłem sie napić to prawdopodobnie miałem jeszcze pewnego razu zespół serotoninowy.
Musialem odstawić i bylo co raz gorzej a teraz jest po prostu piekło, objawy są niewyobrażalnie silne (chociaz wczoraj duszność mi zeszła po wzieciu leku wziewnego na astmę, a myślałem, ze te duszności to tylko nerwica bo astme mam niby zaleczona) a do tego doszły potężne objawy psychiczne, caly czas w glowie do siebie mówie , wydaje mi sie to bardzo dziwne, caly czas powtarzam sobie, ze jestem nikim i zmarnowałem sobie zycie, zawiodłem swojego św pamięci ojca, który tak marzył żebym skończył studia i byl kimś, zawiodłem go bo pomimo studiów i pracy w bankach ,teraz pracuje jako kierowca, z czym jest mi bardzo zle, czuje sie groszy a zawsze myslalem,ze cos osiagne albo bede kimś. Teraz podjezdzajac pod jakiś punkt załadunku widząc jak ludzie siedzą przy biurku bardzo im zazdroszczę powtarzając w głowie, że jestem nikim i popłakując. Z banku zrezygnowałem ze względu na niską płacę. Teraz zarabiam dobrze,ale jako fizol i nikt.
Caly czas myślę co chciałbym robić i kim być by zarobić i czuć sie lepiej niz zwykly fizyczny.
Przez to nakręciłem konflikt wewnętrzny i objawy psychiczne wyleciały w kosmos , patrząc na drogę próbuje wyobrazić sobie omam, ciężko to opisać, ale wyobraźnią próbuje go zobaczyć np jakiegos konia na drodze, chociaż realnie go nie widzę to w głowie mam obraz myślowy i próbuję go przełożyć na rzeczywistość, tak jakby mój umysł na siłę chciał mi te urojenia pokazać, niby nie widzę urojen,ale doszukuje sie wszędzie twarzy w rzeczach tj widze jakieś ruły albo dom i w tym domu są okna ułożone tak ze tworza oczy a drzwi buzie. Albo w oddali doszukuje się czegoś, widzę np czarne powidoki przed oczyma. Wygląda to jak preludium do schizo lub jakiś zaburzeń psychotycznych. Jestem w co raz gorszym stanie, żona już też ma tego dość, więc od ostatniego czasu siedzę z tym sam, nie mowie jej o moim cierpieniu. W młodości trochę poszalalem z imprezami i uzywkami, więc może po prostu sam sobie zasłużyłem na to niszcząc swój mózg za młodu.
Jestem bezsilny, po co mi terapia behawioralna (najbardziej skuteczna wg mnie, reszta to śmieci jak psychodynamiczna) skoro ja znam mechanizmy nerwicy lepiej niz większość lekarzy, książki i wpisy na forum przeczytane, nagrania przesluchane po okolo 50 razy a niektóre moze i więcej, ale cierpię tak niesamowicie, że zastanawiam się ile jeden czlowiek jest w stanie znieść bólu? Jeżeli nie dojdzie do samoboja to może mi po prostu przepali do reszty kable w mózgu (zawsze sie balem tego określenia, bo czułem ze to nieodwracalne zniszczenie umysłu, zwiech) i po prostu rodzina wsadzi mnie do szpitala psychiatrycznego, będę się bujał na bujanym fotelu w kącie małego pokoju patrząc przez okno i płacząc pod nosem ze zmarnowanego życia.
Co jeszcze może wskazywać na chorobę psychiczna? Czuje sie po prostu głupi, ciężko mi czasami złożyć zdanie, zacinam się bo mi wylatuje mysl z głowy, z drugiej strony mam milion mysli, ktore przeskakuja od jednego tematu do drugiego w ogóle ze sobą niezwiązanego. Boję się, że zacznę słyszeć głosy (kilka, bo tak jakby swój ciągle słyszę w głowie),że zacznę jak inni chorzy wymyślać jakieś religie i mówić te niestworzone rzeczy ze mam kontakt z NASA itp. (Przed chwilą o tym czytałem) Na teście na schizofrenie wyszło mi duzo punktów, okoll 38, więc mam skłonność do niej, podaje link na dole,ale tylko dla zdystansowanych. Czasami mam tak, że śpiewam sobie jakiś tekst piosenki w głowie a nie chce tego robić a słyszę jak mi w głowie leci tekst( jeszcze tak znamienity i straszny bo Podsiadło "Staje się potworem ..). Mam problemy z koncentracją i uwagą, często zapominam. Płaczę co chwilę nad swoim losem, niby nie mam depresji bo potrafię się jeszcze czasami cieszyć np grając na konsoli czy wypijajac 4 piwa i poprawiajac swój nastrój, może dwubiegunówka ?. Nie wiem czy cokolwiek na świecie jest mi w stanie jeszcze pomóc uśmierzyc mój ból prócz śmierci.

https://www.google.com/url?sa=t&source= ... IdGajh1bbp

Mówisz że znasz mechanizmy nerwicy etc. a ciągle jesteś w nich uwikłany, wszystko co opisujesz trafia 100% w ZOK, mówisz że terapia beh-poz a na starcie już ją skreślasz, a może warto poszukać specjaliste który zna się dobrze na OCD ale również dotknie tematów z Twojej przeszłości czy obecnego czasu, bo Sam jesteś obecnie bardzo niedowartościowany, masz przed sobą ogromną presje życiową, przeżywasz sprawę z praca, masz tak że nie chiałeś zawieść Ojca, a co to ma do tego? To TY masz być szczęśliwy, nie Ty masz uszczęśliwiać innych, a jeżeli oceniasz kogoś przez pryzmat pracy i tego co wykonuje to smutne dość, czy ktoś kto np. kopie rowy, albo myje kible jest gorszym człowiekiem od prezesa banku? Nie, wszyscy są tacy samy, równie, nie ma podziału na lepszych i gorszych, jeżeli praca nie sprawia Ci bólu psychicznego, zarabiasz pieniądze, to super, a co takiego złego jest w Twojej pracy? jest tak samo ważna jak każda inna praca. Jak ciągle się dołujesz bo nie spełniłeś jakichkolwiek oczekiwań i kogokolwiek, to odpowiedz sobie na pytanie co by to zmieniło? gdybyś był np. prezesem banku to co nie byłbyś podatny na choroby? na zaburzenia emocjonalne w postaci nerwicy? na depresje? To wszystko może spotkać każdego, bez względu na status społeczny. Myśląc i podchodząc inaczej, Ty nie robisz krzywdy innym, robisz krzywdę sobie!

Tak mocno poplątałeś się w objawach nerwicy, tak mocno jej wierzysz że nawet doszukujesz się schizy, a co z tego ma jakiekolwiek potwierdzenie? Nic, zupełnie nic. Gdybyś miał schizę to dawno miałbyś Ją i Ciebie przekonywaliby do tego że ją masz, a nie Ty sam się przekonujesz i wierzysz w kocopoły nerwicy :) Nawet objawy w postaci "głupoty" braku skupienia, etc. wszystko nerwica, miałem podobne rozkojarzenie i przez upór minęło i bez leków, też jarałem sporo trawy, i nic nie robią się zmiany w mózgu, owszem są pewnie przypadki że komuś zrobił się ser szwajcarski z mózgu, ale u Cb zadziałaly zabezpieczenia, mózg powiedział dość, i teraz Twoja część zadziałania, świadome wyjście.

Żona ma dość Twojego biadolenia? I bardzo dobrze! Zobacz jak Sam bardzo użalasz się nad sobą, tak bardzo że wierzysz w fikcje, nie chcesz wręcz działać. Jeżeli Ona sama nie ma nerwicy to tego nie zrozumie i owszem czasem fajnie się pożalić, ale czasem nie ciągle, nie ciągle smutny, przybity, zdołowany, jak jest źle to okej, jest jak jest, akceptujesz obecny stan jako normalność i działasz świadomie. Mówisz że znasz tak mocno mechanizmy i forum, a z tego co piszesz to jednak nie, gdybyś znał to nie doszukiwałbyś się wyjątkowości, magiczności swojego zaburzenia, czy tego czy masz objawy schizy, działąłbyś świadomie.

Moja rada, przestań się nakręcać, przestań czytać cokolwiek o chorobach, podkręcasz tylko zaburzenie. Oglądaj filmiki na yt i znajdź sobie dobrego terapeute który zna zaburzenia lękowe, ale i takiego który pomoże Ci rozwiązać konflikty wewnętrzne, bo to też jest dużym problemem w Twoim przypadku, który wcale nie jest beznadziejny, tylko potrzebujesz trochę ogarnięcia i spojrzenia w przyszłość z nadzieją :)
Niezmiernie mi miło, że wyśliłeś się dla mojej sprawy i tak obszernie mi odpowiedziałeś, dziękuje Ci bardzo.

Właśnie poszukuje dobrego specjalisty poz-beh, bo jest co raz gorzej, z dnia na dzień mi się pogarsza, nie wiem czy to już tylko nerwica, bo czuje się najgorzej odkąd mam zaburzenie tj. 6 lat. Mam całą plejadę objawów od lęku przed wszystkim, objawy somatyczne, ciągłą niekończąca się duszność, silny ucisk w klatce piersiowej, na przeponie (właśnie poczytałem i bardzo mi pasują objawy to przepukliny przeponowej, chociaż tydzień temu miałem gastroskopie i niby ok), zawsze miałem raczej takie objawy fizyczne a teraz doszła paleta psychicznych typu wszystko jest dziwne, mam wszędzie takie jakby powidoki czy czarne kropki, wyostrzam zmysł żeby zobaczyć urojenie, obraz myślowy który mam w głowie, przenieść na sferę rzeczywistości. Do tego dochodzi beznadziejne poczucie smutku, cały czas płączę, kilka razy dziennie nad swoim beznadziejnym położeniem, co raz bardziej uciekają mi myśli w stronę samobója, bo już po prostu nie daje rady. Patrzę na ścianę a ona miga mi na czarno kropeczkami albo taką łuną czarną. Nawet jadąc autem to czuje jakby mi się obraz ZACIĄŁ i mózg nie przetwarza na biężąco obrazu, muszę kręcić głową próbować się włączyć, bo czuje jakbym się zaciął i patrzę tylko w jeden punkt i tak jakby mi mózg się wyłączył, dzieje się tak najczęściej w nocy.
Przykre to jest, ale zawsze chciałem być kimś więcej, chciałem zawsze chodzić w koszuli i zarabiać dobre pieniądze, niestety w banku tego się nie dało osiągnąć, jako kierowca zarabiam dużo, ale ciągle patrzę z zazdrością na innych w koszulach i czuję się nikim.
Ja chciałem spełnić swoje i ojca marzenia żeby być kimś, ale nie udało się, zmarnowałem sobie tylko życie.
Znam mocno mechanizmy nerwicowe, ale to co mi się przytafiło, wychodzi po za jakąkolwiek logikę i walkę, myślę czy to nie CHAD, bo właśnie ciągle płączę, ale potrafię się pośmiać przy np. konsoli z kolegami, z kolegą przez telefon. Czasami mi się nastrój zmienia z minuty na minutę i jest to przerażające.
Jakby chociaż nerwica dała mi odpocząć (jeżeli to faktycznie tylko nerwica) tj. wzieła albo objawy somatyczne (ciągłą duszność, ciągłę oddychanie przez siebie a nie z automatu, ucisk w klatce, ucisk w brzuchu, ucisk na przeponie, bóle całego ciała) albo objawy psychiczne (nierealność, depersona, ciągłę powidoki i doszukiwania się twarzy, urojeń obrazowych, słuchowych, strach że to co wyobrażam sobie w głowie to zaraz będzie rzeczywistością tzn. że np tygrys o którym myślę przejdzie do rzeczywistości i to już będzie czysta schiza bez 2 zdań, ciągły niekończący się smutek, wola śmierci i oczywiście najgorsze śpiewanie sobie piosenki w mózgu tak znikąd, słysę tak jakby tekst piosenki i dźwięk, to jest przerażające) to może wtedy faktycznie dałoby mi to jakąś motywację do walki.
A teraz stoje w tym miejscu i nie wiem co będzie dalej ze mną, czy będzie samobój czy jednak dalej będę tak cierpiał dopóki mi kable się niepoprzepalają i trafię do szpitala psychiatrycznego na resztę swoich dni (których mam nadzieję będzie jak najmniej)

Czytam Cię już od dłuższego czasu i jest mi Cię po prostu szkoda :)
Nie dlatego, że masz nerwicę, ale dlatego, że Ty - niby - wszystko o niej wiesz, wiesz co robić, wszystko już rozumiesz, wiesz jakie są objawy etc. a Twoje wypowiedzi świadczą o czymś kompletnie innym. Świadczą o tym, że Ty w ogóle nie wiesz czym jest nerwica :) Przepraszam, ale taka prawda. Wierzysz w każdy jej najmniejszy podstęp a nerwica śmieje Ci się prosto w twarz ;)

Nie będę się odnosić do każdego pojedynczego objawu, który wypisałeś, bo KAŻDY jest od nerwicy. Kiedy odpuścisz i w końcu to zrozumiesz? Miałeś badania? Jesteś zdrowy? TO ODPUŚĆ. To tylko psychika. Zauważyłam, że Ty w ogóle nie doceniasz układu emocjonalnego, że może dawać takie objawy. A MOŻE. KAŻDY NAWET NAJDZIWNIEJSZY BÓL MOŻE BYĆ OD NERWICY.

Napisałeś o dusznościach i astmie. Masz astmę - okej. Napisałeś również, że astma jest zaleczona. Miałeś może jakieś badania kontrolne odnośnie tej Twojej astmy? Skoro nie wierzysz, że te duszności mogą być od nerwicy - to zrób sobie. Spirometria bodajże i rtg klatki piersiowej, ale nie jestem lekarzem, tylko spekuluje na podstawie własnych doświadczeń.

Mówisz również, że u Ciebie to już przechodzi w chorobę psychiczną czy też fizyczną. Nie obraź się, ale powiem to dosadnie - co Ty pierdolisz powiedz mi :) Nerwica NIGDY nie przechodzi bezpośrednio w chorobę psychiczną czy fizyczną. Masz nerwicę, więc nie możesz już dostać choroby psychicznej, bo Twoje kable już się przegrzały i spowodowały nerwicę. A mogły właśnie chorobę psychiczną, jeżeli nie spowodowały od razu to już jej nie spowodują. Tak samo choroby fizyczne. Owszem, nie będę kłamać, stres mocno wpływa na funkcjonowanie organizmu człowieka i chroniczny może spowdować jakieś tam szkody kiedyś, bo witaminy się wypłukują. Ale nie teraz i nie w taki sposób, w jaki sobie myślisz - typu udar, zawał serca itp. Wbrew pozorom reakcja walcz bądź uciekaj to reakcja obronna, więc z nazwy wynika, że ma CHRONIĆ organizm, więc organizm sam sobie krzywdy nie zrobi. Ale, że robi to długotrwale i niepotrzebnie z uwagi na pierwsze stresy, a Ty się przestraszyłeś jej objawów, to ona trwa nadal, bo sam ją sobie przedłużasz :)

Co do samobójstwa. Proszę Cię....Naprawdę chcesz odebrać sobie życie, bo nerwica robi Cię w ch*ja tworząć iluzję, ILUZJĘ! To nie jest prawdziwe. Naprawdę chcesz się zabić, bo boisz się czegoś co jest nieprawdziwe? Jak to sobie wyobrażasz? Twoje cierpienie się może skończy, ale powiedzieć Ci coś? Cierpienie nie zniknie. Nie będzie dokuczać Tobie, ale przejdzie na Twoją rodzinę, bliskich itp. Naprawdę chcesz być takim egoistą i przestać cierpieć, ale będą cierpieć Twoi bliscy? Przepraszam, że tak dosadnie mówię, ale mój tata był takim egoistą i ja przez niego cierpiałam/ cierpię, dlatego złość się we mnie zbiera, kiedy czytam takie rzeczy jak Twoje. Nie chcę Cię absolutnie obrażać, bo wiem, że nerwica to ogromnie cierpienie, przez które przechodziłam i czasem przechodzę i wiem do jakiego stanu może doprowadzić człowieka, ale na litość boską, kiedyś trzeba powiedzieć STOP.

Chcesz mieć cały czas takie życie? Pełne cierpienia z powodu iluzji nerwicowych? Nie lepiej rzucić to w piz*u i po prostu ŻYĆ? Nawet jakby się miało walić i palić. Musisz odpuscisz WSZYSTKO. Musisz porzucić swój skarb - jak mówią chłopaki i Szaffer. Bo inaczej nigdy z tego nie wyjdziesz. Porzuć wartości, na jakich żeruje Twoje nerwica. Mają być Ci obojętne, a Ty masz zacząć żyć. Wtedy nerwica odpuści. Ale to nie jest takie hop siup. To trwa miesiącami, ale trzeba być upartym, bo w końcu walczysz o swoje życie, prawda? Co jest ważniejsze od życia wolnego od lęku nerwicowego? NIC. Mówię Ci, żadne z wartości typu zdrowie, bliscy, majątek, kariera - nic nie jest ważne od tego. Zrozum to w końcu.

Ty nie masz tylko tego czytać. Ty masz zacząć to robić do upadłego. Bo ja ci codziennie mogę pisać takie kazania pełne mądrości, ale co z tego? Co z tego? Jak ty nie będziesz tego stosował.
Możesz się oczywiście wspomóc lekami, nikt Ci nie zabrania, terapia poz-beh też jest super. Próbuj wszystkiego, ale pamiętaj, że koniec końcó wszystko zależy od Ciebie :) :lov:

I powiem Ci na koniec. Wiem, co czujesz. Bo jeszcze kilka miesięcy temu czułam się TAK SAMO. Poczytaj mój post "Liskowy dołek". I wiesz co? Teraz żyję prawie normalnie. Mam objawy czasem, mam lęk, mam nerwicę, ale kompletnie inne podejście, na które zapracowałam sama bez leków z pomocą terapii i przede wszystkim forum :) A mam 16 lat :D
darekp
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 234
Rejestracja: 17 listopada 2014, o 15:05

1 listopada 2019, o 15:25

Juliaaa78569 pisze:
1 listopada 2019, o 14:39
Sasuke pisze:
1 listopada 2019, o 11:17
karoolpl pisze:
30 października 2019, o 13:03



Mówisz że znasz mechanizmy nerwicy etc. a ciągle jesteś w nich uwikłany, wszystko co opisujesz trafia 100% w ZOK, mówisz że terapia beh-poz a na starcie już ją skreślasz, a może warto poszukać specjaliste który zna się dobrze na OCD ale również dotknie tematów z Twojej przeszłości czy obecnego czasu, bo Sam jesteś obecnie bardzo niedowartościowany, masz przed sobą ogromną presje życiową, przeżywasz sprawę z praca, masz tak że nie chiałeś zawieść Ojca, a co to ma do tego? To TY masz być szczęśliwy, nie Ty masz uszczęśliwiać innych, a jeżeli oceniasz kogoś przez pryzmat pracy i tego co wykonuje to smutne dość, czy ktoś kto np. kopie rowy, albo myje kible jest gorszym człowiekiem od prezesa banku? Nie, wszyscy są tacy samy, równie, nie ma podziału na lepszych i gorszych, jeżeli praca nie sprawia Ci bólu psychicznego, zarabiasz pieniądze, to super, a co takiego złego jest w Twojej pracy? jest tak samo ważna jak każda inna praca. Jak ciągle się dołujesz bo nie spełniłeś jakichkolwiek oczekiwań i kogokolwiek, to odpowiedz sobie na pytanie co by to zmieniło? gdybyś był np. prezesem banku to co nie byłbyś podatny na choroby? na zaburzenia emocjonalne w postaci nerwicy? na depresje? To wszystko może spotkać każdego, bez względu na status społeczny. Myśląc i podchodząc inaczej, Ty nie robisz krzywdy innym, robisz krzywdę sobie!

Tak mocno poplątałeś się w objawach nerwicy, tak mocno jej wierzysz że nawet doszukujesz się schizy, a co z tego ma jakiekolwiek potwierdzenie? Nic, zupełnie nic. Gdybyś miał schizę to dawno miałbyś Ją i Ciebie przekonywaliby do tego że ją masz, a nie Ty sam się przekonujesz i wierzysz w kocopoły nerwicy :) Nawet objawy w postaci "głupoty" braku skupienia, etc. wszystko nerwica, miałem podobne rozkojarzenie i przez upór minęło i bez leków, też jarałem sporo trawy, i nic nie robią się zmiany w mózgu, owszem są pewnie przypadki że komuś zrobił się ser szwajcarski z mózgu, ale u Cb zadziałaly zabezpieczenia, mózg powiedział dość, i teraz Twoja część zadziałania, świadome wyjście.

Żona ma dość Twojego biadolenia? I bardzo dobrze! Zobacz jak Sam bardzo użalasz się nad sobą, tak bardzo że wierzysz w fikcje, nie chcesz wręcz działać. Jeżeli Ona sama nie ma nerwicy to tego nie zrozumie i owszem czasem fajnie się pożalić, ale czasem nie ciągle, nie ciągle smutny, przybity, zdołowany, jak jest źle to okej, jest jak jest, akceptujesz obecny stan jako normalność i działasz świadomie. Mówisz że znasz tak mocno mechanizmy i forum, a z tego co piszesz to jednak nie, gdybyś znał to nie doszukiwałbyś się wyjątkowości, magiczności swojego zaburzenia, czy tego czy masz objawy schizy, działąłbyś świadomie.

Moja rada, przestań się nakręcać, przestań czytać cokolwiek o chorobach, podkręcasz tylko zaburzenie. Oglądaj filmiki na yt i znajdź sobie dobrego terapeute który zna zaburzenia lękowe, ale i takiego który pomoże Ci rozwiązać konflikty wewnętrzne, bo to też jest dużym problemem w Twoim przypadku, który wcale nie jest beznadziejny, tylko potrzebujesz trochę ogarnięcia i spojrzenia w przyszłość z nadzieją :)
Niezmiernie mi miło, że wyśliłeś się dla mojej sprawy i tak obszernie mi odpowiedziałeś, dziękuje Ci bardzo.

Właśnie poszukuje dobrego specjalisty poz-beh, bo jest co raz gorzej, z dnia na dzień mi się pogarsza, nie wiem czy to już tylko nerwica, bo czuje się najgorzej odkąd mam zaburzenie tj. 6 lat. Mam całą plejadę objawów od lęku przed wszystkim, objawy somatyczne, ciągłą niekończąca się duszność, silny ucisk w klatce piersiowej, na przeponie (właśnie poczytałem i bardzo mi pasują objawy to przepukliny przeponowej, chociaż tydzień temu miałem gastroskopie i niby ok), zawsze miałem raczej takie objawy fizyczne a teraz doszła paleta psychicznych typu wszystko jest dziwne, mam wszędzie takie jakby powidoki czy czarne kropki, wyostrzam zmysł żeby zobaczyć urojenie, obraz myślowy który mam w głowie, przenieść na sferę rzeczywistości. Do tego dochodzi beznadziejne poczucie smutku, cały czas płączę, kilka razy dziennie nad swoim beznadziejnym położeniem, co raz bardziej uciekają mi myśli w stronę samobója, bo już po prostu nie daje rady. Patrzę na ścianę a ona miga mi na czarno kropeczkami albo taką łuną czarną. Nawet jadąc autem to czuje jakby mi się obraz ZACIĄŁ i mózg nie przetwarza na biężąco obrazu, muszę kręcić głową próbować się włączyć, bo czuje jakbym się zaciął i patrzę tylko w jeden punkt i tak jakby mi mózg się wyłączył, dzieje się tak najczęściej w nocy.
Przykre to jest, ale zawsze chciałem być kimś więcej, chciałem zawsze chodzić w koszuli i zarabiać dobre pieniądze, niestety w banku tego się nie dało osiągnąć, jako kierowca zarabiam dużo, ale ciągle patrzę z zazdrością na innych w koszulach i czuję się nikim.
Ja chciałem spełnić swoje i ojca marzenia żeby być kimś, ale nie udało się, zmarnowałem sobie tylko życie.
Znam mocno mechanizmy nerwicowe, ale to co mi się przytafiło, wychodzi po za jakąkolwiek logikę i walkę, myślę czy to nie CHAD, bo właśnie ciągle płączę, ale potrafię się pośmiać przy np. konsoli z kolegami, z kolegą przez telefon. Czasami mi się nastrój zmienia z minuty na minutę i jest to przerażające.
Jakby chociaż nerwica dała mi odpocząć (jeżeli to faktycznie tylko nerwica) tj. wzieła albo objawy somatyczne (ciągłą duszność, ciągłę oddychanie przez siebie a nie z automatu, ucisk w klatce, ucisk w brzuchu, ucisk na przeponie, bóle całego ciała) albo objawy psychiczne (nierealność, depersona, ciągłę powidoki i doszukiwania się twarzy, urojeń obrazowych, słuchowych, strach że to co wyobrażam sobie w głowie to zaraz będzie rzeczywistością tzn. że np tygrys o którym myślę przejdzie do rzeczywistości i to już będzie czysta schiza bez 2 zdań, ciągły niekończący się smutek, wola śmierci i oczywiście najgorsze śpiewanie sobie piosenki w mózgu tak znikąd, słysę tak jakby tekst piosenki i dźwięk, to jest przerażające) to może wtedy faktycznie dałoby mi to jakąś motywację do walki.
A teraz stoje w tym miejscu i nie wiem co będzie dalej ze mną, czy będzie samobój czy jednak dalej będę tak cierpiał dopóki mi kable się niepoprzepalają i trafię do szpitala psychiatrycznego na resztę swoich dni (których mam nadzieję będzie jak najmniej)

Czytam Cię już od dłuższego czasu i jest mi Cię po prostu szkoda :)
Nie dlatego, że masz nerwicę, ale dlatego, że Ty - niby - wszystko o niej wiesz, wiesz co robić, wszystko już rozumiesz, wiesz jakie są objawy etc. a Twoje wypowiedzi świadczą o czymś kompletnie innym. Świadczą o tym, że Ty w ogóle nie wiesz czym jest nerwica :) Przepraszam, ale taka prawda. Wierzysz w każdy jej najmniejszy podstęp a nerwica śmieje Ci się prosto w twarz ;)

Nie będę się odnosić do każdego pojedynczego objawu, który wypisałeś, bo KAŻDY jest od nerwicy. Kiedy odpuścisz i w końcu to zrozumiesz? Miałeś badania? Jesteś zdrowy? TO ODPUŚĆ. To tylko psychika. Zauważyłam, że Ty w ogóle nie doceniasz układu emocjonalnego, że może dawać takie objawy. A MOŻE. KAŻDY NAWET NAJDZIWNIEJSZY BÓL MOŻE BYĆ OD NERWICY.

Napisałeś o dusznościach i astmie. Masz astmę - okej. Napisałeś również, że astma jest zaleczona. Miałeś może jakieś badania kontrolne odnośnie tej Twojej astmy? Skoro nie wierzysz, że te duszności mogą być od nerwicy - to zrób sobie. Spirometria bodajże i rtg klatki piersiowej, ale nie jestem lekarzem, tylko spekuluje na podstawie własnych doświadczeń.

Mówisz również, że u Ciebie to już przechodzi w chorobę psychiczną czy też fizyczną. Nie obraź się, ale powiem to dosadnie - co Ty pierdolisz powiedz mi :) Nerwica NIGDY nie przechodzi bezpośrednio w chorobę psychiczną czy fizyczną. Masz nerwicę, więc nie możesz już dostać choroby psychicznej, bo Twoje kable już się przegrzały i spowodowały nerwicę. A mogły właśnie chorobę psychiczną, jeżeli nie spowodowały od razu to już jej nie spowodują. Tak samo choroby fizyczne. Owszem, nie będę kłamać, stres mocno wpływa na funkcjonowanie organizmu człowieka i chroniczny może spowdować jakieś tam szkody kiedyś, bo witaminy się wypłukują. Ale nie teraz i nie w taki sposób, w jaki sobie myślisz - typu udar, zawał serca itp. Wbrew pozorom reakcja walcz bądź uciekaj to reakcja obronna, więc z nazwy wynika, że ma CHRONIĆ organizm, więc organizm sam sobie krzywdy nie zrobi. Ale, że robi to długotrwale i niepotrzebnie z uwagi na pierwsze stresy, a Ty się przestraszyłeś jej objawów, to ona trwa nadal, bo sam ją sobie przedłużasz :)

Co do samobójstwa. Proszę Cię....Naprawdę chcesz odebrać sobie życie, bo nerwica robi Cię w ch*ja tworząć iluzję, ILUZJĘ! To nie jest prawdziwe. Naprawdę chcesz się zabić, bo boisz się czegoś co jest nieprawdziwe? Jak to sobie wyobrażasz? Twoje cierpienie się może skończy, ale powiedzieć Ci coś? Cierpienie nie zniknie. Nie będzie dokuczać Tobie, ale przejdzie na Twoją rodzinę, bliskich itp. Naprawdę chcesz być takim egoistą i przestać cierpieć, ale będą cierpieć Twoi bliscy? Przepraszam, że tak dosadnie mówię, ale mój tata był takim egoistą i ja przez niego cierpiałam/ cierpię, dlatego złość się we mnie zbiera, kiedy czytam takie rzeczy jak Twoje. Nie chcę Cię absolutnie obrażać, bo wiem, że nerwica to ogromnie cierpienie, przez które przechodziłam i czasem przechodzę i wiem do jakiego stanu może doprowadzić człowieka, ale na litość boską, kiedyś trzeba powiedzieć STOP.

Chcesz mieć cały czas takie życie? Pełne cierpienia z powodu iluzji nerwicowych? Nie lepiej rzucić to w piz*u i po prostu ŻYĆ? Nawet jakby się miało walić i palić. Musisz odpuscisz WSZYSTKO. Musisz porzucić swój skarb - jak mówią chłopaki i Szaffer. Bo inaczej nigdy z tego nie wyjdziesz. Porzuć wartości, na jakich żeruje Twoje nerwica. Mają być Ci obojętne, a Ty masz zacząć żyć. Wtedy nerwica odpuści. Ale to nie jest takie hop siup. To trwa miesiącami, ale trzeba być upartym, bo w końcu walczysz o swoje życie, prawda? Co jest ważniejsze od życia wolnego od lęku nerwicowego? NIC. Mówię Ci, żadne z wartości typu zdrowie, bliscy, majątek, kariera - nic nie jest ważne od tego. Zrozum to w końcu.

Ty nie masz tylko tego czytać. Ty masz zacząć to robić do upadłego. Bo ja ci codziennie mogę pisać takie kazania pełne mądrości, ale co z tego? Co z tego? Jak ty nie będziesz tego stosował.
Możesz się oczywiście wspomóc lekami, nikt Ci nie zabrania, terapia poz-beh też jest super. Próbuj wszystkiego, ale pamiętaj, że koniec końcó wszystko zależy od Ciebie :) :lov:

I powiem Ci na koniec. Wiem, co czujesz. Bo jeszcze kilka miesięcy temu czułam się TAK SAMO. Poczytaj mój post "Liskowy dołek". I wiesz co? Teraz żyję prawie normalnie. Mam objawy czasem, mam lęk, mam nerwicę, ale kompletnie inne podejście, na które zapracowałam sama bez leków z pomocą terapii i przede wszystkim forum :) A mam 16 lat :D
Bardzo fajny post i propsuje! ;witajka
karoolpl
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 408
Rejestracja: 9 października 2018, o 21:22

1 listopada 2019, o 23:15

Dokładnie wszystko to @Sasuke co Ci wyżej ludki napisali, wszystkie Twoje objawy są od nerwicy, wszystko to fikcja, wręcz widzę że masz elementy hipochondrii. Jesteś w stanie to pokonać, zamiast wierzyć iluzji, uwierz w to że dasz radę i z tego wyjdziesz.
ODPOWIEDZ