Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

OCD, myśli nie dające żyć.

Forum o nerwicy natręctw i jej objawach.
Omawiamy tutaj własne doświadczenia z życia z tym jakże natrętnym zaburzeniem.
Ale także w tym temacie można podzielić się typowymi natrętnymi lękowymi myślami, które pełnią rolę straszaków i eskalatorów lęku w zaburzeniu.
ODPOWIEDZ
natalia3
Nowy Użytkownik
Posty: 2
Rejestracja: 27 sierpnia 2023, o 04:26

2 września 2023, o 05:51

Cześć :)
Jestem tutaj nowa, z góry przepraszam za składnie i brak polskich znakow gdyz pisze to o prawie 5 nad ranem. Chcialabym zapytac, czy jest jeszcze dla mnie jakas nadzieja. Zmagam sie z OCD od lat, do tego mam borderline oraz zaburzenia lekowo-depresyjne. Moja historia z OCD zaczela sie od tego, ze kilka lat temu moj owczesny partner mnie zdradzil. Byla to poniekad zdrada emocjonalna gdyz mielismy wtedy chwilowa „przerwe” niemniej jednak bardzo mnie to zabolalo. Wtedy jeszcze nie wiedzialam czego to poczatek. Bylam glupia i podczas tej przerwy czesto wchodzilam na jego profil. Kilka razy natknelam sie na komentarz jakiejs dziewczyny, weszlam na jej profil, patrzylam na zdjecia. Kilka dni pozniej dowiedzialam sie, ze to wlasnie z nia mnie zdradzil. Pamietam, ze caly czas mialam przed oczami jej imie i nazwisko, do tego oczywiscie jej zdjecie. Nie wychodzilo mi to z glowy. Trwalo to mniej wiecej miesiac. W miedzyczasie utrzymywalam z nim kontakt, po jakims czasie sie zeszlismy, wiec te mysli jakos mimowolnie ustapily. Ja myslalam ze to normalne, kazdy by tak pewnie mial a jednak bylo to niesamowicie uporczywe. Domyslam sie ze gdybysmy sie nie zeszli, te natretne mysli trwalyby o wiele dluzej. Z biegiem czasu sytuacja powtorzyla sie, konkretnie jakies ponad pol roku pozniej. Tym razem byl to ktos inny, lecz znalam ta osobe. No, moze nie do konca znalam - widzialam ja raz osobiscie bo bylam z nia i z innymi osobami (w tym z moim bylym partnerem) na koncercie jakis rok wczesniej. Zaczelo sie dokladnie to samo. Mysli o niej nie dawaly mi spokoju. Czulam ponizenie, smutek i wiele innych negatywnych emocji. Zanim przejde dalej chcialabym dodac, ze byl to najbardziej traumatyczny rok w moim zyciu (2020). Wiosna mialam bardzo czeste ataki paniki. Mialam bardzo nasilona fobie (boje sie pasozytow) i ataki paniki kilka razy w tygodniu, ktore byly bardzo dlugie i dojmujace. Pandemia oczywiscie w niczym nie pomagala, zwlaszcza ze balam sie i wlasciwie boje do tej pory chorob, w tamtym okresie poza lekiem przed pasozytami wmawialam sobie rowniez inne potencjalne choroby. Do tego moj najlepszy przyjaciel ktory dotychczas byl dla mnie najwiekszym oparciem i najblizsza mi osoba stal sie wobec mnie zobojetnialy. Czulam, ze nie mam nikogo. W zwiazku z fobia o ktorej wspomnialam, ciagle robilam badania. Balam sie. Balam sie nawet robic te badania. Przepraszam jezeli mowie niespojnie czy chaotycznie aczkolwiek tak jak mowilam mam zaniki pamieci i do niektorych momentow ciezko mi wrocic i ustalic ich kolejnosc. Latem trafilam na sor gdyz po zmianie lekow antydepresyjnych bylam bliska zapasci. Ja bardzo sceptycznie podchodze do farmakoterapii i pamietam, ze po tym zdarzeniu juz tak bardzo sie zrazilam, ze odstawilam wszystko, moze poza benzodiazepinami doraznie wlasnie na lęki. Oczywiscie mialam przez to odstawienie straszne migreny, aczkolwiek po jakims tygodniu to minelo. Jakis miesiac pozniej cos znowu zaczelo sie dziac - glowa bolala mnie non stop. Bolala gdy kladlam sie spac oraz gdy sie budzilam. To trwalo z 3 tygodnie albo i miesiac. W koncu postanowilam pojechac do szpitala na badania. Po dlugim oczekiwaniu, zrobili mi tomografie komputerowa. Co ciekawe, z kolczykiem w nosie, gdyz za nic nie bylam w stanie go wyjac. Pamietam ze usilowalam go wyjac tak bardzo, ze caly nos mialam czerwony i obolaly. Gdy poprosilam pielegniarke o nozyczki, odparla ze chyba oszalalam bo przeciez jest pandemia (jak dla mnie absurd, nozyczki przeciez mozna odkazic…). W kazdym razie gdy czekalam na wynik staralam sie nastawiac pozytywnie, jednak troche to trwalo wiec moj niepokoj narastal, az w koncu zaproszono mnie do gabinetu. Uslyszalam, ze mam podejrzenie tluszczaka. Zamarlam. Bylam wtedy jeszcze niepelnoletnia, i gdy zaczelam panikowac, pani doktor zaczela mowic rzeczy w stylu „ja jestem lekarzem z 30 letnim doswiadczeniem a nie 16 letnia dziewczynka”. To tylko taka anegdota, fajna mamy sluzbe zdrowia.
Mialam wtedy jeden z najsilniejszych atakow paniki w zyciu. Nikt nie mogl wtedy do mnie przyjechac, wesprzec mnie, po prostu byc obok mnie. Z reszta w sumie nic dziwnego bo to byl jakis srodek nocy. Co nie zmienia faktu ze bylam przerazona i czulam sie sama. Prawie nie spalam tej nocy, ciezko bylo mi sie uspokoic, nie moglam nic zjesc pomimo silnego glodu. Po prostu nic nie przechodzilo mi przez przelyk. Nastepnego dnia na szczescie przyjechala do mnie przyjaciolka. Kilka kolejnych dni duzo sie stresowalam, az po jakims tygodniu, moze z kawalkiem, pogodzilam sie z ewentualna smiercia. To bylo wspaniale uczucie i takie wyzwalajace. Jakis czas pozniej pojechalam do neurologa ustalic co mi wlasciwie jest i no jakby co dalej. Doktor powiedziala mi, ze ona nic tam nie widzi, i ze mozemy dla spokoju zrobic rezonans magnetyczny. Tak wiec zeby domknac ten watek, jakies 5-6 miesiecy pozniej mialam rezonans i okazalo sie, ze nic mi nie jest. Co ciekawe w bodajze przeddzień badania, bolala mnie glowa z lewej strony (to wlasnie z tej strony w 2020 rzekomo cos widzieli). Podswiadomosc robi rozne sztuczki. Kontynuujac, w okresie jesiennym rozstalam sie z wczesniej wspomnianym gagatkiem. Weszlam w inna relacje, z nadzieja ze ta potoczy sie lepiej. Bylam jednak bardzo rozchwiana emocjonalnie i niestabilna. Nadmienie, iz ataki paniki w miare ustaly, chyba wlasnie po tym podejrzeniu guza i po tym gdy pogodzilam sie z tym ze moge umrzec (na szczescie potem wyjasnilo sie ze guza nie ma). Niestety w listopadzie tego samego roku moj „nowy” partner (nazwe go P), nakrecil mnie lekowo. Oczywiscie nie bylo to intencjonalne. W skrocie powiedzial mi o jakims filmie ktory byl oparty na faktach, no i byl o opetaniu. Znowu zaczely sie ataki paniki. Nie moglam spac. Tak strasznie sie balam. Pamietam ze podczas jednego ataku wrecz chcialo mi sie wymiotowac. Balam sie ze po prostu cos przyjdzie i mnie opeta (to jeden z wielu moich lęków) bo o tym wiem i teraz to wie o mnie. Starałam sie racjonalizować, ze nawet nie oglądałam tego filmu, a ze mnóstwo osob ogladalo i pewnie nic im nie jest. Jednak wciąż lek nie ustepowal bo przeciez ja o tym ciagle mysle, ja sie tego boje, wiec ja to przyciagam (uważam ze to bardzo krzywdzące zwłaszcza dla osob z ocd; gadanie ze myśląc o czyms przyciaga sie to, bo wiadomo ze mozg będzie robil na przekór, przynajmniej tak jest u mnie). Nie pamietam jak w koncu mi to przeszlo, pamietam ze byl to beznadziejny okres z uwagi na to ze byl to listopad, praktycznie caly czas bylo ciemno, co jeszcze bardziej nakrecalo lęk. Nastepnie, od jakiegos grudnia do kwietnia, w moim zyciu bylo w miare normalnie, staralam sie pracowac nad soba na terapii i zagoic rany. Niestety bpd coraz bardziej dawalo sie we znaki. Do tego doszlo compulsive eating (i to juz jakos pazdziernik 2020). Mimo tego czulam sie o wiele lepiej, bo to nie byl juz ten koszmar jak w 2020, ciagle cos… do tego czulam ze przy P sie rozwijam, czulam ze mam grunt pod nogami, dawal mi poczucie bezpieczenstwa, ktore bylo u mnie czesto znikome. Ufalam mu, byl zarowno moim partnerem jak i przyjacielem. Troche to potrwalo, po czym W listopadzie 2021 nasza relacja niestety sie posypala. Z dnia na dzien mnie zostawil. Oczywiście nie było to z nikad bo mieliśmy problemy w tej relacji teoretycznie od jakiegoś czasu, niemniej jednak oboje doszliśmy do porozumienia i wydawało mi sie, ze wszystko idzie w dobrym kierunku, wiec to był dla mnie cios. Opowiadam o tym zważywszy na następstwa, a mianowicie na kolejne bombardowanie intruzywnymi myslami przez moja glowe. Podobny schemat - zobaczylam na jego profilu komentarz jego bylej (ktora zawsze wyzywal, mowil o niej straszne rzeczy, i mowil ze nigdy jej nie wybaczy) pod nowym zdjeciem. Nie potrafie nawet opisac tego jak sie poczulam. Myslalam ze zwymiotuje. I to okropne uczucie w brzuchu. Jakby ktos mnie dzgnal. Nie bede zbyt szczegółowo opowiadać tego co bylo potem bo czuje ze często popadam w dygresje. Staralam sie uratowac ta relacje. Jednak nie czulam juz tego stabilnego gruntu. Znowu sie zaczelo… Mysli o niej. Non stop. Jej imie, nazwisko, jej zdjecia. Czulam do niej nienawisc. (A ja nawet nie chce ani nigdy nie chcialam z nimi w zaden sposob „konkurowac”… Mimo to czulam ze uwazaja sie za lepsze ode mnie.) Trwalo to dlugi czas, ok 3 miesiace.Czulam tez ogromna awersje do wszystkiego co bylo z nia zwiazane. Muzyka, slowa jakich uzywala, nawet czarno biale zdjecia. Z tego co wiem to do niej nie wrocil, i spotkal sie z nia raz, wiec te mysli byly zbedne, nie do konca uzasadnione, a mimo wszystko mnie dreczyly. Mialam tez sny o nich razem. To mnie dobijalo.
Jakis czas pozniej otrzasnelam sie z tego i probowalam ruszyc dalej. Jednak niestety - w 2022, mialam dalej obsesyjne mysli. Nie byly one juz tak nasilone, lecz jednak byly. Z czasem niestety postępowały. Wpierw to było dość niewinne na zasadzie jeśli nie zrobisz tego i tego to jakiś twój stary znajomy umrze. Jeszcze wtedy nie uznawałam tego za OCD, nawet po tym co dotychczas opisalam bo w koncu po jakims czasie, krotszym czy dluzszym, to przechodzilo. Starałam się to olewać, czy potraktować jako „eksperyment” czy manifestacja faktycznie dziala… A to dlatego ze naczytałam sie i nasłuchałam o ów „manifestacji” tj skupiamy sie na tym czego chcemy i uznajemy to za nasza rzeczywistość. To juz trochę inny temat aczkolwiek uwazam ze również odegrało to wieksza role jezeli chodzi o zintensyfikowanie moich niechcianych myśli. Np pewnego dnia natknęłam sie na kolejny z wielu sposób manifestacji a mianowicie zapisujemy na kartce rzeczy ktore juz mamy w naszym zyciu i w tym przeplatujemy jedna ktorej nie mamy a chcemy i piszemy to w formie teraźniejszej. Mozna sie domyslic jak to na mnie pozniej wplynelo. Czuje ze byc moze znowu mieszam kolejnosc albo nie do końca pamietam kiedy konkretnie co sie zaczelo, bo bylo tego dosyc sporo no i na przestrzeni ostatnich ok. 10 miesięcy te mysli eskalowaly i potrafiły kompletnie „ewoluować”. W kazdym razie wymienie kilka z tych dziwactw; mialam moment w ktorym podczas rozmowy z kims, gdy ta osoba opowiadala o „zlych” rzeczach (takich jak choroby, wypadki, wszelkie nieprzyjemne sytuacje) panikowalam gdy podczas sluchania o tym badz gdy ta osoba skonczyla o tym mowic ja przelknelam sline. Balam sie ze w ten sposob biore to na siebie i mi stanie sie to samo badz cos podobnego. Ze po prostu to „przejdzie” na mnie. Dzisiaj mam obsesje na punkcie liczb, poniekad tez znakow zodiaku, rodziny, ludzi, moje mysli nie daja mi spokoju i gdy tylko sie budze i odzyskuje pelna swiadomosc to wylewa sie to na mnie jak wiadro wody, chociaz bardziej opisalabym to uczucie jako plaskacz w twarz. Momentalnie musze zyskac kontrole nad tymi myslami. Inaczej sprowadze na siebie czy moich bliskich nieszczescie. Gdy bylam jeszcze dzieckiem, obejrzalam strasznie traumatyczny film, z Monica Belluci (nie jestem pewna czy napisalam dobrze jej imie) i nie bede pisac jego nazwy bo samo myslenie o niej wywoluje u mnie ogromny lek. Moze ktos ogladal. W skrocie byl to film w ktorym kobieta we francji zostala zgwalcona i pobita. Od marca tego roku zamiast aktorki ktora tam zagrala widze na ziemii kobiety z mojej rodziny. To jest juz naprawde nie do wytrzymania. Widze to codziennie. Od marca nie bylo dnia w ktorym mnie to nie meczylo. Niesamowicie boje sie, ze przez te wizuale ja naprawde sprowadze na nie cos takiego. A ja je kocham i sobie tego nie wyobrazam. (Przy tym liczby, musza byc odpowiednie liczby, bo numerologia, jakas liczba oznacza kto to bedzie z mojej rodziny, oblicza sie to za pomoca daty urodzenia i wychodzi droga zyciowa, te liczby symbolizuja wlasnie ludzi, czy to z mojej rodziny czy spoza.) No i niestety nie chodzi juz tylko o krzywde fizyczna bo moj mozg zinterpretowal to rowniez tak, ze na osobe ktora sie tam jawi spadna jakies nieszczescia; klopoty zdrowotne, zdrady, rozstania itp… Nie wiem dlaczego to musi byc ktos z mojej rodziny. Cos mi karze, zmusza, mowi ze tak musi byc i mam wybierac. Mam wybierac kogos sposrod mojej rodziny. Czasami czuje sie, jakby w mojej glowie zyl ktos inny. Ktos kto sie nade mna pastwi i komu sprawia to przyjemnosc. Do tego czesto mysle o ludziach. Zazwyczaj oczywiscie tych do ktorych miloscia nie palam. A najgorsze jest to, ze wtedy gdy ich widze (ich zdjecia), czuje, ze oni to widza. Widza moje mysli. Widza tez co robie. To jest chyba w tym wszystkim najgorsze, bo jest mi za nie wstyd. Czesto jest tez tak ze widze ta scene i ktos z mojej rodziny tam lezy a obok tego widze zdjecie jakiejs osoby za ktora nie przepadam i wiem, ze to ona sie do tego przyczynila, ze sie z tego cieszy, moze nawet ze to ta osoba zlecila to komus wiec to przez nia. Ponadto podczas wykonywania roznych czynnosci, musze myslec o konkretnych osobach, jakichs neutralnych, zeby przypadkiem tamci mnie nie podejrzeli i nie wykradli informacji o mnie i mojej rodzinie. Czuje, ze spiskuja przeciwko mnie. Nie daja mi spokoju i ciagle cos do mnie mowia. Jak kaze im sie ode mnie odczepic to groza mi ze zgwalca mi ciotke itp. Czesto mam tez zenujace mysli. Takie naprawde zenujace. I tez boje sie, ze ktos je widzi i sie ze mnie smieje, albo nawet kilka osob. Mam rowniez cos takiego, ze boje sie, ze gdy pomysle o kims (zdjecie) i potem o innej osobie plci przeciwnej (tez zdjecie) to oznacza ze ja te osoby zeswatalam i teraz beda razem. To niby nic takiego a jednak gdy dotyczy to osoby z ktora jestem w relacji to juz nie jest tak kolorowo. A osoba obok niej to oczywiscie osoba ktorej nie lubie. Musze cofac muzyke ktorej slucham, bo w rytm ow muzyki komus z mojej rodziny sie cos dzieje, nie jestem w stanie ogladac seriali czy filmow (czyli to wszystko co wlasciwie ma jakos odwrocic uwage, pomoc, zrelaksowac, generalnie cieszyc) wszystko wokol nas jakby pomyslec jest negatywnie nacechowane. Wlasnie to o czym mowilam tzn muzyka, filmy, reklamy. Oczywiscie nie obeszlo sie tez u mnie bez schizowania na punkcie chorob. Gdy mialam z kims jakis blizszy kontakt to od razu obieralam najgorszy scenariusz, co jesli zarazil mnie hivem, hpv czy czyms podobnym. Wszystko wywoluje u mnie lek i nie potrafie sie juz na niczym skupic i jestem rozdrazniona. Od wielu miesiecy non stop albo jem, albo spie, albo non stop pale bo to jedyne co przynosi mi jakakolwiek ulge. Czuje sie nieobecna. Trudno mi rozmawiac z ludzmi, czesto prosze kogos zeby potworzyl to co mowil albo udaje ze nie slyszalam zeby powtorzyl i zebym mogla pomyslec o czyms/o kims innym. Mam zaniki pamieci, wszystko gubie i czesto o roznych rzeczach zapominam. Jakbym juz polowicznie byla w innym swiecie, a jakies losowe dzwieki ktore do mnie dochodza z zewnatrz to jedynie przypieczetowanie tego co mam w glowie, takie „potwierdzenie”. Sa tez liczby na ktore nie moge patrzec bo wywoluja u mnie obrzydzenie. Jest to powiazane ze znakiem zodiaku ktory od zawsze wchodzil mi w droge. To inni ludzie aczkolwiek z tym samym znakiem. Obrzydzaja mnie. Dla mnie to gwalciciele (bylam niejednokrotnie wykorzystywana seksualnie i molestowana, nawet w wieku 13 lat, a do tego to wlasnie ten oblech mowil mi ze jak mysle o jakims „bycie” to on sie mna interesuje. Wmawial mi tez ze jestem opetana. Grozil ze powiesi sie na drzewie przed moim domem. Ja mialam tylko 13 lat… on byl 2 lata starszy.) To tzw przekleta liczba i boje sie ze to znak, ze znowu kogos zgwalci, boje sie ze to padnie tym razem na kogos z mojej rodziny i musze myslec o konkretnej osobie podczas kiedy ta liczba pojawia sie w moim otoczeniu. Niestety czesto ja widze, czy to % w telefonie, czy czyis nickname, czy ktos sobie napisal bo tak. Boje sie ze to jest zawsze jakis znak „od wszechswiata” ze ktos z tych oblechow znowu cos zrobi i tym razem to nie bede byc moze ja tylko ktos z moich bliskich. Do tego dodam ze caly czas pluje, tzn nie caly czas, a podczas i po paleniu, i gdy poczuje sie jakkolwiek tym zagrozona (dalej boje sie robakow i to jedyne czym jestem w stanie sie zapewnic ze ich nie mam, bo przeciez pluje, pluje buzie woda po np paleniu i myje czesto rece.) Nawet wlasciwie przy ludziach, bo ludzie i ich drobnoustroje mnie brzydza. dalej boje sie pasozytow i to jedyne co mnie jakos uspokaja ze ich nie dostane. Nienawidze tego uczucia gdy mysle o kims, kogo nie lubie, kto wyrzadzil mi krzywde, mam w glowie to jego/jej zdjecie czy nazwisko, i czuje ze mnie widzi, widzi co robie, co pisze, co mysle, wyzywa mi rodzine i grozi. i nastepna osoba o ktorej pomysle to nie moze byc zadna bliska mi osoba, bo wtedy je tak jakby „polacze”, zezwole niby nieswiadomie na wystapienie ich razem w mojej rzeczywistosci, a tego przeciez nie chce. Nie wiem czy wspominalam o mechanizmie karania sie ktory u siebie zauwazylam, bo pisze ten post chyba od prawie tygodnia, mimo wszystko ciezko mi o tym wszystkim mowic… W kazdym razie gdy przypomne sobie np o czyms co mialam zrobic i tego nie zrobilam, momentalnie wlasnie pojawiaja sie te mysli i ci przekleci ludzie, zeby mnie „ukarac”. Moja babcia przez jakis czas mnie wychowywala a jest bardzo wierzaca wiec wydaje mi sie ze to moze byc w jakims stopniu powodem. A to ani troche nie pomaga tylko jest to kolejny gwodz do trumny. Mam rozwieszone w pokoju liczby zeby przypadkiem moj mozg nie robil mi przekretow i zmienial ta liczbe tak zeby to mnie bardziej zabolalo. Tzn osoba ktora tam lezy. Uczeszczam na terapie od 3 lat z przerwami, niestety nie zawsze mialam na to pieniadze.. Poza tym bywaly momenty gdzie bywalo lepiej, jak wlasnie na poczatku tego 2021. Teraz to jest ze mna zle, czesto mam zawroty czy bole glowy, dalej kompulsywne jedzenie, na przemian z glodzeniem sie, jakas dziwna dysocjacja, wieczny stres, nerwobole… Jesli komus cos sie stanie to bylaby moja wina. Ba, jakis czas po tym jak w myslach zaczely wystepowac osoby z mojej rodziny okazalo sie, ze moja ciocia ma czerniaka, a mojej siostrze posypalo sie malzenstwo… Boje sie ze to przeze mnie. Ponadto zrezygnowalam ze studiow, tzn jestem na urlopie dziekanskim, bo nie bylabym przeciez w stanie skupic sie na zadnym wykladzie czy czegokolwiek sie nauczyc. Im wiecej bodzcow z zewnatrz tym gorzej bo tym wiecej rzeczy musze „ skontrolowac” i jakos zmodyfikowac wszystko co do mnie dociera w glowie zeby zminimalizowac badz kompletnie wyeliminowac zagrozenie, moj uklad nerwowy jest tak wyeksplatowany. Czesto zdarza sie, ze boje sie czegos co zobacze np jadac samochodem, albo cos w internecie.. ze to jest np przeklete i kazdy kto to zobaczy bedzie przeklety czy cos takiego. nie wiem nawet jak to wyjasnic. Bo wyswietlam xazwyczaj konkretna liczbe filmikow na youtubie, kiedys to chyba bylo po prostu bo byla moja ulubiona, a teraz to wiadomo… Mam tez niestety zaburzenia snu. No i czesto sie sabotuje na zasadzie chce juz isc spac a zaczynam cos innego robic co mnie kompletnie pochlania. Ponadto moja terapeutka podejrzewa, ze moge byc neuroroznorodna, wiec jestem w trakcie diagnozy, a nawet wypelnienie tych arkuszy jest juz dla mnie wyzwaniem… Tam tez jest duzo pytan odnosnie dziecinstwa (i rutyn, a ja mam bardzo duzo rutyn i wedle nich zyje) a juz wtedy nie wszystko bylo ze mna do konca w porzadku, jezeli kogokolwiek to interesuje to moge opisac w wiadomosci prywatnej, bo czuje ze tu to i tak juz za duzo napisalam… A i tak czuje ze duzo rzeczy pominelam, bo tego jest naprawde duzo wiec tez byc moze nie do konca przeredagowalam ten tekst. Do tego ta samotnosc mnie dobija. Czuje ze nie mam nikogo bliskiego, nikogo kto mnie rozumie ani nikogo kto sie o mnie troszczy.. a rodziny naprawde nie chce tym obarczac.. Chcialabym byc normalna. Marze o tym. Chcialabym wbic sobie do lba ze te mysli nie sa jednoznaczne z tym czego chce. Albo z tym co o kims sadze albo z tym jak jest w rzeczywistosci. Jak pozbyc sie tej negatywnosci? Czy ktokolwiek mial podobny schemat myslowy? Byl terroryzowany sam przez siebie a byc moze i przez innych intruzow w swojej glowie na praktycznie kazdej plaszczyznie? Ja juz czuje ze nie moge nawet plakac, bo oni to widza i sie z tego ciesza i widze te przeklete zdjecia, pastwia sie nade mna i ciesza sie ze cierpie, insynuuja ze to przez nich placze albo ze to przez nich jeszcze bede plakac bo mi cos zrobia, zebym znowu cierpiala, a ja juz bym tego nie wytrzymala i bym po prostu ich zabila. Za duzo tego bylo. Czuje ze w zyciu zawsze musialam o wszystko walczyc i kazdy zawsze chcial mi cos zabrac. W zeszlym roku, konkretnie zaczelo sie to chyba we wrzesniu, mialam kilka prob samobojczych. We wrzesniu i w pazdzierniku. Potem w tym roku, jakos pod koniec marca, bo juz czulam, ze nie dam rady, ze nie chce tu byc, sprowadze tylko nieszczescie na swoja rodzine i siebie a ja nie chce zyc w niedoli i cierpieniu, a poza tym dopadla mnie przeszywajaca nostalgia i uswiadomilam sobie, jaka kiedys bylam szczesliwa a przynajmniej 100 razy bardziej niz teraz i czulam ze juz nigdy nie zaznam szczescia. Jeszcze raz przepraszam za wszelakie bledy czy niescislosci. Stresuje mnie fakt ze moglam czegos istotnego nie uwzglednic. Tak czy inaczej prosze o pomoc. Jezeli ktos dotarl do konca to dziekuje za wysluchanie mnie.
Umano
Nowy Użytkownik
Posty: 15
Rejestracja: 15 sierpnia 2023, o 17:37

4 września 2023, o 19:38

Przeczytałem dopiero połowę, ale coś powiem. Mówisz że miałaś w pewnym momencie zapaść od jakichś leków i że wszystko z dnia na dzień odstawiłaś przez to. Ja też mam OCD i nawet jak próbuję sobie zmniejszyć dawkę o 1/4 to bywa że mnie natrętne myśli przytlaczają. Po prostu jak masz tak ciężko z natrętnymi myślami to może dobrze byłoby znowu brać antydepresanty? Może 100% nie robią, ale zawsze coś.
Umano
Nowy Użytkownik
Posty: 15
Rejestracja: 15 sierpnia 2023, o 17:37

4 września 2023, o 19:55

Teraz przeczytałem już wszystko. To że wydaje Ci się że ktoś inny może czytać w Twoich myślach i widzieć jak płaczesz nie widząc Ciebie to wydaje mi się że może być objaw psychotyczny. Powinnaś o tym rozmawiać z psychiatrą i psychologiem. Zapisz się do psychiatry, psychologa i psychoterapeuty na NFZ. Kolejki bywają bardzo długie, ale jak np. Za 2 lata nie będziesz miała pieniędzy, ale będziesz już miała termin na NFZ to dalej będziesz mogła kontynuować terapię.
natalia3
Nowy Użytkownik
Posty: 2
Rejestracja: 27 sierpnia 2023, o 04:26

14 września 2023, o 06:34

Umano pisze:
4 września 2023, o 19:38
Przeczytałem dopiero połowę, ale coś powiem. Mówisz że miałaś w pewnym momencie zapaść od jakichś leków i że wszystko z dnia na dzień odstawiłaś przez to. Ja też mam OCD i nawet jak próbuję sobie zmniejszyć dawkę o 1/4 to bywa że mnie natrętne myśli przytlaczają. Po prostu jak masz tak ciężko z natrętnymi myślami to może dobrze byłoby znowu brać antydepresanty? Może 100% nie robią, ale zawsze coś.
Jesli chodzi o tego typu leki to ta sytuacja z sorem miala miejsce ponad 3 lata temu, zaczelam znowu brac leki pod koniec zeszlego roku, i doszly kolejne, mocniejsze i wlasnie bardziej na ocd w tym roku, bralam ponad 3 miesiace i absolutnie zadnych efektow, jedynie utylam 3kg albo i wiecej, co mnie dodatkowo przygnebilo i zdenerwowalo.
ODPOWIEDZ