Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Obsesja na punkcie miłości/potrzeba kochania

Tutaj rozmawiamy na tematy naszych partnerów, rodzin, miłości oraz zakochania.
O kłopotach w naszych związkach, rodzinach, (niezgodność charakterów, toksyczność, zdrada, chorobliwa zazdrość, przemoc domowa, a może ktoś w rodzinie ma zaburzenie? Itp.)
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
skyward
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2
Rejestracja: 5 kwietnia 2015, o 21:25

5 kwietnia 2015, o 21:48

Mam obsesje na punkcie szukania miłości. Uważam że to jest jedyny powód dla którego warto żyć. Wszystko inne jest dodatkiem. 2 razy w swoim życiu nie szukałem - efekt taki że jeden związek 3 miesięczny (pół roku niezłego doła), za drugim razem nawet związku nie było - ALE UWAGA - 2 lata myślenia o tej osobie, przez pół roku dość mocna depresja. Ostatnio pół roczny związek (jak dla mnie mega sukces) - efekt - osoba niedojrzała do związku - podejście do życia : będę mieszkała do końca swych dni na wsi,mąż będzie na mnie pracował + nic do Ciebie nie czuje.

Cały czas poszukuję miłości bo mi tylko na tym zależy. Poniosłem setki już porażek. Przeraża mnie to.

Chciałbym żeby wypowiedziały się osoby które mają,myślą podobnie ale nie tylko.

Ps. Mam ostatnio zdiagnozowaną depresję.
aga1234
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 95
Rejestracja: 11 marca 2015, o 20:08

5 kwietnia 2015, o 22:03

Witaj mam bardzo podobnie bardzo bym sie chciala zakochac kilka zwiazkow poza mna nieudanych i bardzo mi brakuje milosci
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

6 kwietnia 2015, o 12:27

Skyward, witaj serdecznie na forum. :)
Szukasz miłości bo czegoś Ci brakuje i wierzysz, że miłość może Ci coś takiego dać. Tylko czym ona jest jako idea w Twojej głowie- czy rzeczywiście czymś, co możesz otrzymać z relacji z drugim człowiekiem, czy wymuskanym idealnym obrazem leku na cale zło, czymś wręcz mitycznym? Problem, myślę, tkwi w tym co masz jako obraz tej miłości, a co realnie możesz otrzymać. Przede wszystkim szukając tak trochę obsesyjnie(?) masz nadzieję, że każda fajna poznana osoba może być "tą jedyną", a to tak nie działa. Potem zaczyna się próba idealizacji, chęć żeby to była ta osoba, zaniżanie standardów żeby tylko spełniło się to marzenie. Tak się nie da tego zrobić, i wiem co mówię. ;)

W moim przekonaniu, prawda jest taka, że kogoś z kim dobrze się układa poznaje się bardziej spontanicznie i też nie będąc tak sfazowanym na tym punkcie. A potem też nie zawsze układa się perfekcyjnie- raz jest dobrze raz źle. Nie można w życiu stawiać wszystkiego na jedną kartę, bo to jest kiepska inwestycja na przyszłość. Życie składa się z różnych dziedzin, z różnych rzeczy, na których budować można coś, co można nazwać sensem istnienia. Jeśli ktoś buduje swoje życie tylko na pracy albo tylko na związkach, albo tylko na czymkolwiek innym, to się może łatwo przejechać i zostać nagle na lodzie z ciężkim emocjonalnym rozwaleniem. To tak jakby nie mieć planu B, jakby budować stół na jednej nodze i mieć nadzieję, że ustoi.

W swoich doświadczeniach z depresją, zauważyłam, pośród innych obserwacji, że również popełniałam ten błąd, nie miałam planów B, miałam za mało filarów do utrzymywania sensu życia. Im więcej rzeczy Cię trzyma na Ziemi w pionie, tym trudniej jest upaść. Miłość nie jest najlepszym wyborem na jedyny filar. Również dlatego, że tylko w połowie mamy wpływ na to jaki ma kształt relacja, reszta zależy od drugiego człowieka. I im więcej mamy przestrzeni w relacji na obserwowanie drugiego człowieka, na przyglądanie się temu w jakim kierunku to wszystko idzie, tym lepiej może się układać związek, bo nie patrzymy z desperacją na to jak ktoś wymyka się naszym wyobrażeniom, że miłość naprawia wszystko. Tak nie jest. Łatwiej jest być z kimś w fajnej relacji, bo jest wsparcie, ale nie daj się wkręcić w przekonanie, ze ktokolwiek sprawi, że zniknie cale zło, cały ból.

I tu jeszcze dochodzi do tego fakt,że nikt, absolutnie nikt nie jest w stanie naprawić nas samych. Jeśli mamy jakieś bolączki w sercu, musimy się nimi zająć i wtedy dopiero poczujemy się lepiej. W innym wypadku kończy się to nie raz nierealistycznymi oczekiwaniami skutkującymi tym, że w kółko nam się wali świat, bo każda kolejna osoba okazuje się nie tym, czym miała się okazać, a przecież miała być tym jedynym filarem...I nawet poza tym, że żaden człowiek nie może dokonać cudu, to często desperackie poszukiwania miłości kończą się tak, że pada się ofiarą toksycznych relacji. Czyli kompletnie odwrotny efekt od zamierzonego.
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
Awatar użytkownika
skyward
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2
Rejestracja: 5 kwietnia 2015, o 21:25

6 kwietnia 2015, o 20:37

Ciasteczko pisze:Skyward, witaj serdecznie na forum. :)
Szukasz miłości bo czegoś Ci brakuje i wierzysz, że miłość może Ci coś takiego dać. Tylko czym ona jest jako idea w Twojej głowie- czy rzeczywiście czymś, co możesz otrzymać z relacji z drugim człowiekiem, czy wymuskanym idealnym obrazem leku na cale zło, czymś wręcz mitycznym? Problem, myślę, tkwi w tym co masz jako obraz tej miłości, a co realnie możesz otrzymać. Przede wszystkim szukając tak trochę obsesyjnie(?) masz nadzieję, że każda fajna poznana osoba może być "tą jedyną", a to tak nie działa. Potem zaczyna się próba idealizacji, chęć żeby to była ta osoba, zaniżanie standardów żeby tylko spełniło się to marzenie. Tak się nie da tego zrobić, i wiem co mówię. ;)

W moim przekonaniu, prawda jest taka, że kogoś z kim dobrze się układa poznaje się bardziej spontanicznie i też nie będąc tak sfazowanym na tym punkcie. A potem też nie zawsze układa się perfekcyjnie- raz jest dobrze raz źle. Nie można w życiu stawiać wszystkiego na jedną kartę, bo to jest kiepska inwestycja na przyszłość. Życie składa się z różnych dziedzin, z różnych rzeczy, na których budować można coś, co można nazwać sensem istnienia. Jeśli ktoś buduje swoje życie tylko na pracy albo tylko na związkach, albo tylko na czymkolwiek innym, to się może łatwo przejechać i zostać nagle na lodzie z ciężkim emocjonalnym rozwaleniem. To tak jakby nie mieć planu B, jakby budować stół na jednej nodze i mieć nadzieję, że ustoi.

W swoich doświadczeniach z depresją, zauważyłam, pośród innych obserwacji, że również popełniałam ten błąd, nie miałam planów B, miałam za mało filarów do utrzymywania sensu życia. Im więcej rzeczy Cię trzyma na Ziemi w pionie, tym trudniej jest upaść. Miłość nie jest najlepszym wyborem na jedyny filar. Również dlatego, że tylko w połowie mamy wpływ na to jaki ma kształt relacja, reszta zależy od drugiego człowieka. I im więcej mamy przestrzeni w relacji na obserwowanie drugiego człowieka, na przyglądanie się temu w jakim kierunku to wszystko idzie, tym lepiej może się układać związek, bo nie patrzymy z desperacją na to jak ktoś wymyka się naszym wyobrażeniom, że miłość naprawia wszystko. Tak nie jest. Łatwiej jest być z kimś w fajnej relacji, bo jest wsparcie, ale nie daj się wkręcić w przekonanie, ze ktokolwiek sprawi, że zniknie cale zło, cały ból.

I tu jeszcze dochodzi do tego fakt,że nikt, absolutnie nikt nie jest w stanie naprawić nas samych. Jeśli mamy jakieś bolączki w sercu, musimy się nimi zająć i wtedy dopiero poczujemy się lepiej. W innym wypadku kończy się to nie raz nierealistycznymi oczekiwaniami skutkującymi tym, że w kółko nam się wali świat, bo każda kolejna osoba okazuje się nie tym, czym miała się okazać, a przecież miała być tym jedynym filarem...I nawet poza tym, że żaden człowiek nie może dokonać cudu, to często desperackie poszukiwania miłości kończą się tak, że pada się ofiarą toksycznych relacji. Czyli kompletnie odwrotny efekt od zamierzonego.

Nie sądzę że czymś idealnym czy mitycznym. Już teraz wiem że trudno mi będzie pokochać drugą stronę - tak jak to było w przypadku mojej pierwszej miłości. Przy zakochaniu zawsze dochodzi do idealizacji drugiej strony( to raczej jest nie do uniknięcia). Jak już napisałem - tylko 2 razy poznałem dziewczyne spontanicznie - nic z tego nie wyszło. Czy to oznacza że mam kolejny raz czekać kilka lat (w sumie nie wiadomo na co) ?
Dla mnie sensem istnienia na pewno nigdy nie będzie praca. Nie będą też podróże. Ani rzeczy które mogę posiąść. Nie można powiedzieć że praca ma taką samą wartość jak ukochana osoba czy rodzina. I jeszcze a propos naprawiania przez miłość wszsytkiego. Byłem zakochany kilkakrotnie aczkolwiek jednostronnie. I wszystko wtedy wydawało mi się łatwiejsze.
helpmi
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 535
Rejestracja: 18 stycznia 2014, o 20:43

7 kwietnia 2015, o 13:35

Jest do unikniecia idealizowanie drugiej strony. Na czym sie uczy czlowiek? Na swoich bledach, roznych porazkach i stratach.
5 zwiazkow nie wyjdzie i potem juz nie idealizujesz, milosc to jedno i do tego to emocja, nie zwalnia to z myslenia :)
Nieudane zwiazki traktuj jako nauczke na przyszlosc a nie sadzisz jakies filozofie wokol tego :)
Awatar użytkownika
Serafe81
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 45
Rejestracja: 3 stycznia 2016, o 22:10

6 stycznia 2016, o 17:38

A co jeśli człowiek ma coraz więcej lat i nie zanosi się na to, żeby te nauczki na przyszłość miały cokolwiek przynieść? Pracuję, owszem, mam swoje hobby, ale jestem załamana faktem, że jestem samotna. Po ostatnim związku znowu mam wrażenie, że jestem niegodna miłości, zbyt zaburzona, żeby ktoś mnie pokochał. Pracuję, zarabiam, ale mam wrażenie, że to wszystko jak krew w piach - będę za chwilę wydawała na stado kotów. Samotne podróże nie cieszą mnie, lubię dzielić z kimś życie, uważam, że wtedy jest coś warte.
"Tak samo w przypadku drugiego człowieka./Patrzę i nie mówię: jego skóra powinna być bardziej/różowa albo jego włosy powinny być krócej obcięte./Człowiek po prostu jest.”J. Zinker
ODPOWIEDZ