Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Nienawiść, niechęć do siebie mimo że "wszystko ok"

Być może miałeś jakieś nieciekawe przeżycia, traumę i chcesz to z siebie "wyrzucić"?
Albo nie znalazłeś dla siebie odpowiedniego działu i masz ochotę po prostu napisać o sobie?
Możesz to zrobić właśnie tutaj!

Rozmawiamy tu również o naszych możliwych predyspozycjach do zaburzeń, dorastaniu, dzieciństwie itp.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
kadaweryna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 206
Rejestracja: 6 października 2015, o 13:41

16 października 2015, o 01:59

Hej. Postanowiłam napisać wątek bo sprawa mnie nurtuje, jak to u Was jest i co myślicie.
Próbuję wdrażać kroki odburzania od Victora. Chodzę na terapię (psychodynamiczną) od 1,5 roku. Mam kochającego, dojrzałego emocjonalnie i starszego od siebie chłopaka od ponad 2 lat. Ogólnie mimo nerwicy w życiu naprawdę mi się układa. Nigdy nie miałam problemów z wychodzeniem do ludzi, zawsze byłam ambitna i osiągałam swoje cele (długoterminowe!).

Problemem jest to, że nie wiem, jak mam postawić sobie cel nadrzędny, taki jakim u Victora było jego własne życie bez ograniczeń, kiedy ja od zawsze, od dziecka czułam, że nie lubię siebie. Zawsze chciałam być kimś innym. Przeszłam anoreksję, zdiagnozowano ją na bazie zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych. Praca potem była bardzo długa na terapii behawioralnej nad obrazem siebie i akceptacją. Przyniosła efekty, polubiłam swój wygląd i wyrobiłam styl.
Dlaczego więc ciągle wraca mi to poczucie nienawiści do siebie? Nawet nie tylko wtedy, gdy jestem na kogoś ła i obracam to przeciwko sobie, ale też wtedy, kiedy osiągam największe sukcesy o jakich marzyłam. Czuję się jakby pusta w środku, ciągle tyle czytam żeby pomagać sobie z nerwicą, ale zawsze w którymś momencie obiję się o wewnętrzne poczucie, że na to nie zasługuję. Że na nic nie zasługuję, nawet na to, żeby mi było lepiej.
Ostatnio zastanawiam się, czy to nie border, ale nie mam huśtawek emocjonalnych do tego stopnia żeby siebie lub innych krzywdzić albo wybuchać; raczej bardziej tłumię niż wybucham. W okresie dojrzewania się cięłam, głodziłam, katowałam ćwiczeniami - anoreksja była tego wisienką na torcie. To był jednak bardziej okres przejściowy, teraz mam tylko tendencje myślowe takie że chcę się ukarać za coś czasami albo specjalnie się straszę. Z relacjami z ludźmi miałam problem, bo jako dziecko byłam odrzucana, typowy kozioł ofiarny. Potem nie ufałam ludziom i dopiero w liceum zaczęłam budować jakieś relacje dłuższe, które mam do tej pory (mam 23 lata).
Zawsze miałam problem żeby określić jaka jestem, kim jestem, czego ja chcę, bo robiłam to czego oczekiwali ode mnie inni.
Niedawno na terapii odkryłam, że moja mama miała depresję poporodową. Nie wiem, czy to jest przyczyna tego poczucia wewnętrznego odrzucenia, ale jak sobie to uświadomiłam, na czym to polega, to jakby poczułam, że mogę jej i sobie wybaczyć, bo wiem, jakie tto było trudne - odtrącać własne dziecko i mieć z tego ppowodu dramatyczne poczucie winy. Tylko że to też nic nie zmieniło.
Potrzebuję to jakoś przerobić, żeby móc przełamać te najtrudniejsze nerwicowe historie, po prostu muszę wiedzieć, że warto. A czy Wy wiecie dlaczego warto sie starać dla Was samych? Czy to jest dla Was oczywiste, czy też mieliście takie problemy? Czy to się może pojawia u tych, którzy mają nerwicę od dzieciństwa? Ja się zawsze czułam problemem, bo nerwica, to że wymagałam ciągle żeby mnie uspokajać i tłumaczyć, a jednocześnie wiedziałam, że rodzice są razem, nikt nie pije, nie zaniedbuje skrajnie, że jakoś to wszystko jest i czułam i czuję się taka niewdzięczna za to...
Awatar użytkownika
zlekniona
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 217
Rejestracja: 18 września 2015, o 22:53

16 października 2015, o 11:00

Ja mam bardzo podobnie. W domu przeciętnie, żadnej patologii, w okresie dojrzewania mega bunt... Subkultura metalowa mówi wszystko. Też się cięlam, i działałam na siebie restrykcyjnie. Jednak już wiele lat temu to minęło. I choć wpadło mi pod nogi, jak każdemu, parę przeszkód, to konsekwentnie realizowałam swoje plany i marzenia, też takie długoterminowe.
I w momencie kiedy wszystko już się zupełnie podnosiło, dostałam fajna pracę, zostaliśmy z chłopakiem własne mieszkanie, zaczęliśmy je remontować.. Mnie siekła na maxa nerwica.
Miałam juz w swojej nerwicy bardzo intensywny okres myślowy, myśli egzystencjalne nie dawały mi żyć. I dziś czasem jakaś się przyplącze, typu... Że jestem słaba, że tylko udaje że jest wszystko ok, ale okłamuje siebie, że ona nigdy nie minie, itp. Ale nie ulegam. Tutaj właśnie potrzeba tej akceptacji. I tutaj właśnie myślę, że to tylko nerwica. Że tak już mam, znam ją, i nie ma co się przejmować.
Cóż, czasem jeszcze się zdarzy, że jak mnie taka myśl pieprznie to zachwieję się na chwilę. Czasem mocno psuje mi humor. Ale najczęściej nie robi na mnie wrażenia, i pracuję nad tym, żeby tego wrażenia nigdy nie dostały :-)
Matką wolności jest dyscyplina - Leonardo Da Vinci
Awatar użytkownika
marianna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2070
Rejestracja: 23 kwietnia 2014, o 23:47

16 października 2015, o 15:05

kadaweryna, podpisuję się pod tym co napisała zalękniona.

to co opisujesz to najprawdopodobniej jest wynik stanów lekowych, napięcia i są to po porstu natrety
Może gdzieś podswiadomie najbardziej boisz się własnie odrzucenia, że wszystko się zawali przez brak akceptacji
siebie samej, że nie dasz rady, że się znielubisz - to są natrety, to jest tylko nerwica.
Te myśli mogą sie pojawiać, mogą znikać ale to sa tylko natrety powodujące lęk.
Troche może zaszyfrowane sprytnie.
I problem w nich jest taki że się ich boimy.
Boimy się konsekwencji takich myśli i uczuć.
Boimy się że sie przez to kiedys wszystkie zawali
- że zrobimy coś głupiego
- że bedziemy sie nadawac tylko do psychiatryka
- że i tak sie nie nie uda
itd.

Stąd ja to klasyfikuje jako natręt.

Zdarza mi się mieć taką myśl, emocje, złośc do siebie, niechęć.
ja sobie zawsze wtedy mówie że "ok, możesz sie nie lubić ale musisz być też ponad tymi emocjami
i pamiętać że tak naprawdę masz tylko siebie i poza surową toksyczną kierowniczką musisz być też sobie
najlepszą przyjaciółką"
*** JEŚLI KTOŚ MI ODPOWIADA TO "CYTUJCIE" BO JA POTEM GUBIĘ WĄTKI ***

http://www.zaburzeni.pl/25-etapow-trwania-nerwicy-wg-kamienia-t4347.html
http://www.zaburzeni.pl/spis-tresci-autorami-t4728.html
STRACH PRZED UTRATĄ KONTROLI ITD:
http://www.zaburzeni.pl/strach-przed-smiercia-szalenstwem-i-utrata-kontroli-t427.html
VIDEO:
https://www.youtube.com/watch?v=8KrCjT6b1VI&feature=youtu.be
SPIS MYSLI NATRETNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/zbior-naszych-natretnych-mysli-i-obrazow-myslowych-t4038.html
SPIS OBJAWOW SOMETYCZNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/nerwica-objawy-mala-encyklopedia-naszych-objawow-wpisz-sie-t3492.html
Awatar użytkownika
kadaweryna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 206
Rejestracja: 6 października 2015, o 13:41

20 października 2015, o 20:55

Dziewczyny,
minął tydzień a dopiero odpisuję, ale to był taki cudowny tydzień... też dzięki temu, co napisałyście. Poważnie. Pisząc ten wątek miałam jakieś takie wątpliwości co do tego co piszę, jakby to co czuję nie było do końca prawdziwe, ale jakoś sama tego sobie nie umiałam stwierdzić bo w takich sytuacjach gubię się strasznie w tym czy siebie okłamuję że okłamuję że okłamuję i tak dalej. Zlekniona, dzięki za Twoją historię - dzięki temu poczułam, że nie jestem "niewdzięczna", tylko po prostu to jest nerwica. Marianna - wytłumaczyłaś mi mnie.

Dałyście mi bodziec do tego, żeby przez te parę dni pozastanawiać się nad bardzo ważną rzeczą: ile mi moja nerwica pozakłamywała rzeczy.
Tak to chyba jest, jak się z nią żyje od dziecka, w nieświadomości czym ona jest - tak sobie to przynajmniej tłumaczę.

Ten wątek założyłam dzień przed ważnym wydarzeniem, byłam odpowiedzialna za spory event, wiązało się to z występem itd. - więc ewidentnie byłam psychicznie ponapinana, chociaż wydawało mi się, że luzik supcio, co to dla mnie. To raz, uświadomiłam sobie to.
Dwa, zadałam sobie pytanie:
czy to, co mi się wydaje, kiedy czuję się gorzej, jest rzeczywiście prawdą i jak mogę się o tym przekonać? I zadawałam sobie kolejne pytania pomocnicze, obserwowałam się.

Co do autoagresji: głupotą jest z mojej strony popadanie w doła spowodowanego tym że jestem taka rzekomo autoagresywna, kiedy przez 90% czasu dziennie robię rzeczy, które sprawiają mi przyjemność (studia, sztuka), utrzymuję relacje głównie z ludźmi, którzy mnie inspirują i akceptują, patrząc w lustro potrafię powiedzieć sobie komplement, kolorowo się ubieram i podkreślam swoje atuty, no dbam o siebie ogólnie!
To, że czasami pojawiają się w mojej głowie myśli, że chcę, żeby mnie ktoś skrzywdził, to nie jest prawda, bo W RZECZYWISTOŚCI nic nie robię w tym kierunku. Miałam niełatwe dzieciństwo, ale nie ja jestem swoim dzieciństwem, ja jestem tu i teraz.
Nic dziwnego, że czułam jakiś wewnętrzny konflikt, jakąś przesadę i bowaryzm w tym, co "czuję". Nie zapakowałam tej części nerwicy do kartonu z napisem moja nerwiczka :)

To było niesamowicie uwalniające. Naprawdę dopiero teraz sobie te rzeczy uświadomiłam. Na pewno jeszcze długa droga przede mną i to nie znaczy że już jestem super odburzona, ale to miłe i daje poczucie większej stabilności i odrębności. W ogóle na tym samym podłożu chyba u mnie leżą "problemy z tożsamością" - to, że wydaje mi się, że nie wiem, kim jestem. Jak mogłabym nie wiedzieć, kim jestem, skoro wiem czego chcę i umiem podejmować ważne decyzje? Wszystko przez to, że identyfikuję się z nerwicą. Ilekroć słyszałam pytanie o jakąś rzecz, która jest dla mnie charakterystyczna albo jest we mnie niezmienna, myślałam w pierwszym odruchu "lęk" "nerwica" "strach".

Znowu mam teraz trochę poczucie, że moje problemy są takie błahe, ale ok, nerwica to straszne cierpienie i to też muszę zaakceptować i zintegrować, żeby nie było znowu tak że jest przez chwilę tak super idealnie och lepiej niż inni a po chwili beznadziejnie najgorzej gorzej niż u kogokolwiek. Może moja historia będzie przykładem na to, jakim nerwica jest podstępnym dziadem. Jeszcze dużo pracy przede mną, ale fajne jest to poczucie, że coś "zaksoczyło" i z każdym dniem się wdraża myślenie bliżej rzeczywistości i prawdy.
Awatar użytkownika
zlekniona
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 217
Rejestracja: 18 września 2015, o 22:53

21 października 2015, o 00:10

kadaweryna brzmi naprawdę super! Takie przebłyski są mega ważne! I gratulacje, że wszystko się powiodło :-)

Czytając jednak Twój wpis powiem szczerze, że zmieniłabym jeden fragment.... Konkretnie:
kadaweryna pisze:...żeby nie było znowu tak że jest przez chwilę tak super idealnie och lepiej niż inni a po chwili beznadziejnie najgorzej gorzej niż u kogokolwiek.
Na taki, że właśnie pewnie jeszcze nie raz tak będzie, że raz będzie super, a potem totalnie źle. Ale co z tego! Damy rade :-)
Matką wolności jest dyscyplina - Leonardo Da Vinci
Awatar użytkownika
kadaweryna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 206
Rejestracja: 6 października 2015, o 13:41

21 października 2015, o 11:58

Dzięki zlekniona <3 Zgoda, bo tutaj jest też właśnie problem. Wiem co masz na myśli, że trzeba akceptować to że raz jest dobrze a raz źle a odburzanie bie prowadzi do krainy wiecznego szczęścia bo problemy są ciągle niezależnie od czegokolwiek. U mnie jest problem z tym, że ogólnie postrzegam rzeczywistość czarno-biało, czyli że albo coś jest idealne, albo beznadziejne - i to jest charakterystyczne dla mojego typu osobowości. Wczoraj właśnie odświeżyłam wątek o osobowości narcystycznej i warto było wrócić do rozważań na tym polu, bo odkryłam też, że ten mój domniemany na podstawie autoagresji w pierwszym poście tutaj borderline to jednak raczej narcyzm i ważny dla niego motyw czuciasię gorszym, ktory u mnie prowadzi do myśli takich, że powinnam się ukarać, albo w ogóle nie powinnam żyć bo jestem taka beznadziejna że na to nie zasługuję. Ta huśtawka jest trudna, bo kiedy jest mi trudno z objawami, szybko mam ochotę się oceniać, że jestem najgorsza, a z kolei kiedy dobrze mi idzie, czuję się wyjątkowa ponad miarę, szpanuję i snuję plany zdobycia świata. Nie chcę się "wysługiwać" jednak zaburzeniem osobowości, bo może każdy tak ma, ale wydaje mi się że ten czynnik też jest ważny w sytuacji którą opisałam w tym wątku. Więc dzięki, bo czuję, że to wszystko pracuje teraz we mnie, i np. wczoraj przed zaśnięciem miałam trochę nerwicowy zjazd, ale wytłumaczyłam sobie wszystko zmęczeniem, wyśmiewałam natręty i przeszło, nie boję się dziś że wróci bo to nic strasznego :)
ODPOWIEDZ