Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Niechęć do siebie, dążenie do autodestrukcji

Dział poświęcony depresji, dystymii, stanom depresyjnym.
Zamieszczamy własne przeżycia, objawy depresji i podobnych jej zaburzeń.
Próbujemy razem stawić temu czoła.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Lipton
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 437
Rejestracja: 26 maja 2014, o 23:24

27 kwietnia 2015, o 13:10

Witam Was wszystkich. Odkąd trafiłem na forum poradziłem sobie ze stanami lękowymi, DD, atakami paniki i ogólnie moje życie w pewnym sensie nabrało tempa. Jednak pozostaje coś jeszcze.

Jeszcze przed tym nim rozwinęła się u mnie nerwica, często łapałem stany depresyjne. Miałem nawyk "czarnowidzenia".

Teraz cokolwiek bym nie robił, nie radzę sobie z tym. Czuję niechęć do bycia szczęśliwym. W ciągu życia przywykłem do tego że czuję się źle (co poniektórzy z forum znają historie mojego życia)

Nawet jeśli uda mi się w pewnym sensie pokonać samego siebie, zacząć myśleć optymistycznie, to szybko zaczynam czuć że jest coś nie tak- "Czuję się dobrze? Ja? Jeśli jestem szczęśliwy to znaczy że nie znaczę nic. Byłem lepszym człowiekiem gdy byłem w dołku"

Takie dialogi wewnętrze powodują, że brnę w depresję. Wtedy wręcz sam robię wszystko żeby tylko poczuć się gorzej. Najczęściej poprzez picie, czy zaniechanie kontaktów społecznych.

Nie mam pojęcia dlaczego tak się dzieje. Próbowałem jakoś odbudować siebie i poczuć że coś znaczę, ale to bardzo ulotne uczucia i kończą sie właśnie takimi dialogami. Co sprawia, że mimo wiedzy jaką nabyłem tutaj i poprzez własne doświadczenia- czuję się zablokowany i niechętny do bycia szczęśliwym.



Mam w sobie jakby dwie przeciwne strony. Jedna pragnie życia, szczęścia, a druga pragnie wręcz wykończenia się. Zniszczenia poprzez nałogi czy samą nawet depresję.
Najczęstszą przyczyną niepokoju jest poszukiwanie spokoju
Wojciech
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 1939
Rejestracja: 10 kwietnia 2010, o 22:49

27 kwietnia 2015, o 13:18

hmm a moze brakuje ci jakiegos po prostu celu w zyciu, okreslenia sie?
I czy chec wracania do nalogow i "wyniszczenia sie" nie jest jakas ucieczka przed mimo wszystko szara rzeczywistoscia?
Nerwicowiec - Ten typ tak ma.
http://www.imtech.com.pl
bart26
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 2216
Rejestracja: 25 lutego 2015, o 13:00

27 kwietnia 2015, o 13:26

Wojciech dobrze mowi moze brak ci celu takiego prawdziwego ktorego bedziesz czul w serduchu ze tego pragniesz . Ostatnio pisales ze chcialbys zyc z muzyki . Sprobuj lipton zrob cos w tym kierunku
DOPOKI NIE PODEJMIESZ WYSILKU , TWOJ DZIEN DZISIEJSZY BEDZIE TAKI SAM , JAK DZIEN WCZORAJSZY
Awatar użytkownika
Lipton
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 437
Rejestracja: 26 maja 2014, o 23:24

27 kwietnia 2015, o 13:40

W zasadzie tak. Ale mam cel w życiu. Marzę o pięknej, kochającej się rodzinie. Ale równocześnie zauważyłem po sobie już coś dawno. Często gdy tylko zbliżę się do kogoś uczuciowo, zaczynam tą osobę krzywdzić, żeby się odsunąć od niej. To sprawia, że moje marzenia w głowie przybierają drastyczną postać, a frustracja narasta.

Często było u mnie tak, że po prostu podrywałem dziewczyny i tylko podrywałem nie wiążąc się na stałe. Dlatego, że dawało mi to poczucie akceptacji, miłości, braku samotności, a z drugiej strony byłem bezpieczny bo się nie przywiązywałem. Bo nie miałem tego poczucia że kogoś skrzywdzę.

Jakiś czas temu odzyskałem kontakt z rodziną. Nie miałem go wcześniej. Jednak nie byłem w stanie się w tym utrzymać. Zacząlem krzywdzić tylko dlatego żeby mnie znienawidzili.

Krzywdzić w sensie buntować się przeciwko nim, odsuwać się. Dawać im poczucie że nie będę z nimi żył w zgodzie (mimo że pokochałem mojego ojca i jego żonę np)


Bart. Gitara także, owszem. Ale jeśli mam powiedzieć jak widzę siebie jako gitarzystę to nadal jest to nienawidzący siebie, zniszczony przez nałogi, samotny gitarzysta

Ostatnio także byłem w prawie półtorarocznym związku. Tam też mimo wszelkich starań często było to silniejsze ode mnie żeby udowodnić dziewczynie że ją skrzywdzę. Co oczywiście tak się też kończyło, że robiłem jej na złość a wcale tego nie chciałem.
Najczęstszą przyczyną niepokoju jest poszukiwanie spokoju
bart26
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 2216
Rejestracja: 25 lutego 2015, o 13:00

27 kwietnia 2015, o 14:12

ja tez mam takie myslenie chce sie starac dla swojej kobiety i czesto marz3 co by tunprzygotowac na wieczor a gdy przychodzi wieczor poprostu mi sie nie chce. Czym ja ranie bo daje jej do zrozumienia ze nie jest mi do niczego potrzebna . Ale tak naprawde ja tego nie czuje bo jest mi potrzebna i ja kocham ale swoimi czynami to burze . Moze trzeba wylapac moment w ktorym ta destrukcja sie zaczyna i jak ty np robisz komus na zlosc po to zeby cie znienawidzili bonto daje ci satysfakcje . Poprostu rob na przekor i nie wiesz co bedzie jak zrobisz na odwrot jak zawsze a moze to bedzie wieksza satysfakcja niz ta destrukcja
DOPOKI NIE PODEJMIESZ WYSILKU , TWOJ DZIEN DZISIEJSZY BEDZIE TAKI SAM , JAK DZIEN WCZORAJSZY
Awatar użytkownika
Lipton
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 437
Rejestracja: 26 maja 2014, o 23:24

27 kwietnia 2015, o 14:23

Właśnie dobrze to ująłeś. Daje mi to chorą satysfakcję. A może po prostu czuję że gdy to ja pierwszy skrzywdzę to nie zostanę sam skrzywdzony
Najczęstszą przyczyną niepokoju jest poszukiwanie spokoju
Awatar użytkownika
munka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 581
Rejestracja: 22 sierpnia 2014, o 18:06

27 kwietnia 2015, o 14:29

ja juz Ci pisalam kiedys, ze w Tobie jest duzo zaległego bólu psychicznego..(niestety DDA maja w sobie cale poklady zaległego smutku i wscieklosci, wstydu), mysle , ze po prostu bycie nieszczesliwym jest Ci znane , a wiadomo, ze to co znane wydaje sie nam mniej niebezpieczne..nawet jesli jest to totalnie prącie.owe. Poza tym Ty cholernie boisz sie konfrontacji z tym smutkiem, uciekasz w alkohol, a zachowania autodestrukcyjne...moze warto by bylo pomyslec o terapii grupowej dla DDA:) ten bol da sie przezyc, z czasem mniej boli..ale najpierw trzeba mu zajrzec w oczy.

-- 27 kwietnia 2015, o 14:27 --
aaa i co do tego prowokowania odrzucenia przez innych...to jest mechanizm obronny...wolimy pierwsi odrzucic, bo podswiadomie boimy sie, ze zostaniemy porzuceni...dlatego robimy wszystko zeby druga osoba sie do nas zniechecila..zeby nas porzucila i abysmy mieli juz to za soba..bo i tak wiemy, ze kiedys to nastapi...bo mysleimy o sobie, ze jestesmy beznadziejni , niewartosciowi, itd.

-- 27 kwietnia 2015, o 14:29 --
aaaa i Lipton..ja na serio uwazam, ze jestes fajnym facetem:) baaardzo mi pomogły Twoje posty i generalnie masz taka pozytywna aure i zle mi jak cierpisz
usunietenaprosbe
Gość

27 kwietnia 2015, o 16:14

Munka, bo Lipton to bardzo dobry człowiek, wrażliwy i pomocny.

Lipton,
1. a co myślisz o spotkanym człowieku, który emanuje szczęściem, ale go nie znasz?
2. co myślisz o człowieku, który emanuje szczęściem, a go nienawidzisz?
2. co myślisz o człowieku, który emanuje szczęściem i jest Twoim przyjacielem? Cieszy Cię to?

Zmierzam do tego czy sam siebie lubisz. Bo może od tego należałoby zacząć.

Też wyrywałam ludzi, tylko dodatkowo starszych i dodatkowo źle się to dla mnie skończyło. Właściwie dla Ciebie chyba też źle, tylko że źle się skończył Twój związek, mi na tym człowieku nie zależało.

Jak przeczytałam Twoje posty w tym temacie, to po raz kolejny do mnie dotarło, że gdy nie jem to właśnie dlatego, że ma mi być źle, mam cierpieć, ale jeszcze wydaje mi się, że ktoś może mi zazdrościć. Chyba głupoty... :yhy
Awatar użytkownika
marianna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2070
Rejestracja: 23 kwietnia 2014, o 23:47

27 kwietnia 2015, o 19:39

Lipton to dlatego że dawno nie palilismy na fb;)

Wiesz co ja myślę, że Ty szybko musiałeś dorosnąć i szybko poczułeś odpowiedzialność
na beztroske było mało przestrzeni no i tak weszło w nawyk. Cięzko teraz tak zacząć żyć na luzie;)
Ja tez bym Ciebie wysłała na terapie dda, ale do dobrego terapeuty żebyś pewne sprawy
przerobił i odciął sie emocjonalnie i poczuł siebie samego a nie to co "powinienes" i co jest oparte
na wspomnieniach.
*** JEŚLI KTOŚ MI ODPOWIADA TO "CYTUJCIE" BO JA POTEM GUBIĘ WĄTKI ***

http://www.zaburzeni.pl/25-etapow-trwania-nerwicy-wg-kamienia-t4347.html
http://www.zaburzeni.pl/spis-tresci-autorami-t4728.html
STRACH PRZED UTRATĄ KONTROLI ITD:
http://www.zaburzeni.pl/strach-przed-smiercia-szalenstwem-i-utrata-kontroli-t427.html
VIDEO:
https://www.youtube.com/watch?v=8KrCjT6b1VI&feature=youtu.be
SPIS MYSLI NATRETNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/zbior-naszych-natretnych-mysli-i-obrazow-myslowych-t4038.html
SPIS OBJAWOW SOMETYCZNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/nerwica-objawy-mala-encyklopedia-naszych-objawow-wpisz-sie-t3492.html
Awatar użytkownika
Lipton
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 437
Rejestracja: 26 maja 2014, o 23:24

27 kwietnia 2015, o 22:47

Dziękuję Wam ;) chyba rzeczywiście wybiorę się na jakąś terapię, bo czas w końcu ruszyć jakoś pozytywniej w życie
Najczęstszą przyczyną niepokoju jest poszukiwanie spokoju
usunietenaprosbe
Gość

27 kwietnia 2015, o 23:13

Warto o siebie zawalczyc.
Awatar użytkownika
Lipton
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 437
Rejestracja: 26 maja 2014, o 23:24

28 kwietnia 2015, o 01:56

Właśnie. Czasami czuję że warto zawalczyć. Ale to są dosłownie ułamki sekund biorąc pod uwagę całość. Czasem to uczucie przygnębienia jest tak silne, że nie chcę już walczyć, nie chcę "lepszego jutra". Marzę o tym żeby rozpłynąć się, przestać istnieć. Nawalić się, odlecieć. Albo zrobić cokolwiek innego co mogłoby zaszkodzić mojej egzystencji.

Tylko teraz jedna sprawa- niech tutaj nikt się nie przerazi kto pisze do mnie i pyta o nerwicę, lęki itp, że skoro Lipton nagle łapie doły to znaczy że nie ma ucieczki :D Mam po prostu jeszcze wiele spraw do poukładania+gorszy okres i nie znaczy że to nie minie ;-)

-- 28 kwietnia 2015, o 01:56 --
Ano właśnie. Kwestia picia. Im bardziej staram się robić coś na przekór sobie, walczyć z tym, albo udawać kogoś kim się nie czuję (czyli na przykład takiego wyluzowanego na codzień gościa) tym więcej piję. Bo dopiero to pomaga mi się otworzyć i mówić o tym co mnie boli. A kiedy zauważalnie widać po mnie że coś nie gra to trochę mi łatwiej, bo nawet nie czuję potrzeby tego. Tylko że wtedy czuję się strasznie słaby, bezużyteczny.
Najczęstszą przyczyną niepokoju jest poszukiwanie spokoju
usunietenaprosbe
Gość

28 kwietnia 2015, o 10:44

Tylko po co udawać...
Prościej chodzić non stop zdołowanym. Tak? Zobaczysz, że Ci się nie uda, bo prędzej czy później coś Cię "rozbawi".
Awatar użytkownika
Lipton
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 437
Rejestracja: 26 maja 2014, o 23:24

28 kwietnia 2015, o 22:00

No właśnie tak jest. Jeśli jestem w stanie to zaakceptować, żyć z tym jakoś i nie wkurwiać się na siebie że nie mogę jak na razie tego pokonać to mija szybciej.
Najczęstszą przyczyną niepokoju jest poszukiwanie spokoju
Awatar użytkownika
korek
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 154
Rejestracja: 19 lipca 2014, o 19:25

1 maja 2015, o 23:10

Myślę, że to może wynikać z problemów z Twoją samooceną być może? Skoro jesteś szczęśliwy, to możesz odczuwać wtedy, że na to nie zasługujesz i dołujesz się.
Z doświadczenia wiem, że w chwilach szczęścia z jednej strony wszystko jest piękne i poukładane, ale dostrzega się znacznie więcej rzeczy niż zwykle i to jest dołujące, i tak na prawdę wszystko jest zaprzeczeniem naszego szczęścia. Trochę paradoksalne, ale jestem sentymentalistą i często łapię doły, które równie szybko przechodzą :)
Ten, któremu starczy odwagi i wytrwałości, by przez całe życie wpatrywać się w mrok, pierwszy dojrzy w nim przebłysk światła.
~Dmitry Glukhovsky (z książki Metro 2033)
ODPOWIEDZ