Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Nie wiem

Pogaduchy, w dwóch słowach - DOWOLNY TEMAT:)
konto dezaktywowane
Zbanowany
Posty: 204
Rejestracja: 27 listopada 2014, o 14:51

11 lutego 2015, o 21:47

Nie wiem gdzie ten temat wrzucić więc pisze tutaj a jakby co,zawsze moderatorzy mogę przenieść :)

Chodzi o to że dostałem pracę domową od terapeutki,w związku z tym że nasze ostatnie spotkanie było krótsze niż zwykle
( z mojej winy jak również z winy pogody,nie dało się dojechać szybciej) a pani "terapeutująca" podejrzewa u mnie borderline
mam wypisać pozytywne i negatywne strony bycia ze mną w związku oraz wszystko co co przyjdzie mi do głowy,co uznam za ważne,co może mieć związek z moim obecnym stanem.

Więc piszę i mam już tego trochę,z tym że brakuje mi pewności czy dobrze zrobię mówiąc o tym wszystkim...

Np coś takiego:jako dziecko lubiłem budować zamki z klocków tylko po to by móc je niszczyć
ale nie zupełnie,rozkoszowałem się godzinami zamkiem który zbudowałem a potem uszkodziłem

Podobały mi się uszkodzone zabawki,rozprute misie,w ogóle zachowywałem się tak jakbym się znęcał nad jakimś wrogiem...
Nabijałem na pal,strzelałem z łuku,podpalałem etc

Następnie,też jako dziecko,zacząłem znęcać się nad zwierzętami.
Z zabawek na zwierzęta a ze zwierząt na siebie przerzuciłem agresję,samookaleczanie.

W podstawówce,gdy ją zaczynałem,szkolę kończyła pewna dziewczyna.
Miała wypadek samochodowy i głębokie blizny na twarzy
Dla niej to był powód do wstydu i załamania,dla mnie...była najpiękniejsza :)
Czułem ze chciałbym się do niej przytulić i dotykać jej blizn ale różnica wieku...dziecko i nastolatka?
Widok jej smutnej i pociętej twarzy budził we mnie instynkty opiekuńcze.

Też chciałem mieć niegroźny wypadek aby mieć blizny jak ona.

Miałem myśli o śmierci odkąd pamiętam,nawet myśli samobójcze ale nigdy nie próbowałem się zabić
Nigdy nie byłem w sytuacji że już to robię,już się to dzieje,zawsze zatrzymywałem się na rozmyślaniu o tym jakby to było.
Nie wiem jak to wyewoluuje w przyszłości ale na chwilę obecną myślę że nie stanowię dla siebie i otoczenia żadnego zagrożenia :)

Z Poważaniem - Bawi Murdock ;)


AHA,zapomniałem dodać.

To niszczenie i uszkadzanie,najpierw zabawek,potem zwierząt a w końcu siebie
przeobraziło się z czasem w uszkadzanie związków i relacji z drugą osobą :p
Green
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 267
Rejestracja: 23 września 2013, o 22:32

11 lutego 2015, o 22:08

W jaki sposób uszkadzasz te związki ? Może postaraj się namierzyć ten problem co robisz nie tak, czy za każdym razem jest to podobny schemat, czy potrafisz komuś zaufać, zaangażować się, czy ten związek zawsze działał w dwie strony ? Bo skupiasz się na tym, że ta destrukcja zawsze była obecna w Twoim życiu, ale nie widzę tutaj związku z tym borderem , na jakiej podstawie terapeutka tak twierdzi ? Bo z Twojej wypowiedzi tutaj nie można tego wywnioskować.
konto dezaktywowane
Zbanowany
Posty: 204
Rejestracja: 27 listopada 2014, o 14:51

11 lutego 2015, o 22:21

Terapeutka ma podejrzenia w związku z naszymi wszystkimi rozmowami do tej pory.
Ale to nie jest diagnoza tylko podejrzenie,coś co trzeba sprawdzić,przyjrzeć się temu.

W jaki sposób uszkadzam związki...hm
Np zaniedbując je,wycofując się,prowokując sytuację w której partnerka decyduje się zrezygnować ze związku ze mną.

Schemat jest ten sam,zawsze.
Jest związek,potrzeba bliskości,jest fajnie,pojawia się obawa przed odrzuceniem,niszczenie związku zanim się rozpadnie
z obawy o to ze się rozpadnie gdy potrwa dłużej ;puk

Zaangażowanie jest ogromne,bardzo intensywnie przeżywam emocje,głównie na początku
potem pojawia się jakby otępienie,zmiana nastroju o 180'
Teraz jest euforycznie,za chwile apatycznie,potem jakieś żale i rozdrażnienie,przybicie aby po chwili cieszyć się jak dziecko z bliskosci
i okazywać czułość,troskę etc

Zaufanie...ciężko powiedzieć,staram się ufać

Czy w dwie strony...no raczej tak,jeszcze nie byłem w związku jednostronnym :)
Chyba że ..gdyby na mnie spojrzeć to związki moich partnerek ze mną,bywały chwilami jednostronne.
Awatar użytkownika
korek
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 154
Rejestracja: 19 lipca 2014, o 19:25

12 lutego 2015, o 01:24

Nie ma nic piękniejszego oprócz niszczenia i udowadnianiu przy tym swojej wyższości. Nie mówię tego z premedytacją, po prostu tak uważam, jesteś okej.
Ten, któremu starczy odwagi i wytrwałości, by przez całe życie wpatrywać się w mrok, pierwszy dojrzy w nim przebłysk światła.
~Dmitry Glukhovsky (z książki Metro 2033)
konto dezaktywowane
Zbanowany
Posty: 204
Rejestracja: 27 listopada 2014, o 14:51

12 lutego 2015, o 08:32

No nie wiem...jakoś nie umiem czerpać przyjemności z dominacji etc
Wczoraj dowiedziałem się że: jestem zbyt robotyczny
Mówię o uczuciach ale bez emocji,bez modulacji,jak automat
Bije ode mnie chłód ,moja twarz i jej rysy,nie pasują do mojej mowy
Wyglądam dość nietypowo,oczy i usta wyróżniają mnie z tłumu
natomiast brzmię jak jakiś typowy pospolity prostaczek :D
i że słuchając mnie lepiej jest skupiać się na słowach a nie na moim głosie który po prostu...
zabija chłodem jak naostrzony,kolczasty sopel w sercu cienia hal fabryki sprężyn :p
Awatar użytkownika
korek
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 154
Rejestracja: 19 lipca 2014, o 19:25

12 lutego 2015, o 12:23

To nad tym lepiej popracować, żeby ludzie nie brali Cię za dziwaka albo jakiegoś psychopatę ;) Lepiej nie wyróżniać się za bardzo z tłumu.
Ten, któremu starczy odwagi i wytrwałości, by przez całe życie wpatrywać się w mrok, pierwszy dojrzy w nim przebłysk światła.
~Dmitry Glukhovsky (z książki Metro 2033)
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

12 lutego 2015, o 19:19

A może te wszystkie działania to chęć kontroli? Niszczenie to też forma kontroli, a w związku to już w ogóle. Możesz się np. bać, że się coś zepsuje pomiędzy Tobą, a drugim człowiekiem, i być tym, który psuje, a więc tym, który podjął decyzję o końcu znajomości. I w takiej sytuacji nie musisz się już ani bać, że wszystko diabli wezmą, ani nie jesteś ofiarą rozpadu. Nie to, żeby było to uszczęśliwiające, ale to może być taka postawa wyboru "mniejszego zła"? Oczywiście to tylko propozycja interpretacji, do przemyślenia.
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
konto dezaktywowane
Zbanowany
Posty: 204
Rejestracja: 27 listopada 2014, o 14:51

12 lutego 2015, o 19:40

Wydaje mi się że to chyba jest prawda...
Ciasteczko pisze: w takiej sytuacji nie musisz się już ani bać, że wszystko diabli wezmą, ani nie jesteś ofiarą rozpadu.
To jest właśnie takie dziwne bo z jednej strony strasznie,ale tak totaaalnie bezgranicznie ,czuję że chciałbym być blisko
Uczucie totalnego oddania a z drugiej strony jednoczesny dystans...taka jakby...nieumiejętność poradzenia sobie z
okazywaniem ciepłych uczuć,spowodowana tym że jednocześnie wykazuję postawę ;stop
Przytul mnie,zostaw mnie,bądź przy mnie,odejdź ode mnie
To nie ma sensu,lepiej mnie zostaw,z kimś innym będzie ci lepiej,nie zasługuję na Ciebie
a w domyśle(złap mnie i nie pozwól mi odjeść...albo lepiej nie,pozwól...)

Z jednej strony nieufność,z drugiej kochliwość
Dystans do ludzi,przekonanie że związek ze mną nie da nikomu radości
i jednoczesny głód związku,bliskości,chęć wykazania się ,udowodnienia że potrafię kochać (cokolwiek to znaczy)
Obawa o to że nie potrafię kochać,sprowadzanie relacji do cielesności bo tak najłatwiej wyrazić emocje i uczucia
Łatwy sposób na intensywne emocje...tzn teraz streściłem w sumie całe swoje życie a nie chwilę obecną :D
Przeciez od kilku lat jestem odizolowany od życia społecznego ...

O czym jeszcze warto wspomnieć hm...popęd seksualny.
Jakieś mniejsze lub większe podniecenie,do czasu gdy dziewczyna była naga,wtedy jakoś ...bo ja wiem
Pamiętam że był problem,dziewczyna czuła się nieatrakcyjna w związku z tym że ja nie drżałem,serce mi nie waliło jak młot etc
Sam akt seksualny był przyjemny w sferze fantazji a w życiu realnym jakiś taki płytki :p
W związku z tym obawa o własną orientację,może ja jestem gejem,a może coś tam coś tam a może po prostu nie jestem zakochany i dlatego mnie nie podnieca intymność z tą dziewczyną...

Wszystko się tak szybko zmienia,najpierw euforia potem apatia
Jakaś mało znacząca i niewinna uwaga pod moim adresem a ja już przeżywam to jak pogrzeb
Już chcę uciec i zakończyć relację bo jestem do niczego skoro nie spełniam oczekiwań partnerki
(wszystko odnośnie wypowiedzi która nawet nie miała związku z naszą relacją,była niewinna i mało znacząca,ot taka żartobliwa uwaga o niczym)
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

12 lutego 2015, o 20:01

Nie wydaje mi się to nienaturalne, myślę, że jest powszechne. Potrzeba bliskości i bycia kochanym jest oczywista. To się nie wyklucza wcale, moim zdaniem, choć wydaje się sprzecznością, by jednocześnie dziko pragnąc być kochanym, a jednak nie móc przeżyć bliskości z obawy, ze strachu. Może nikt Cię nie nauczył tego, może bliskość była niebezpieczna dla Ciebie w dzieciństwie, w rodzinie, może nie była niczym dobrym, może nigdy nie wynikało z niej nic pozytywnego. A jednak jesteś, z tego co zauwazyłam, wrażliwym człowiekiem i ten paradoks chęci bycia przytulonym a jednocześnie obawy przed tym powoduje dwie skrajne reakcje i niestabilność- chcesz i nie chcesz.
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
konto dezaktywowane
Zbanowany
Posty: 204
Rejestracja: 27 listopada 2014, o 14:51

12 lutego 2015, o 20:25

W dzieciństwie,tym bardzo wczesnym,byłem non stop tulony :) każdy,całą rodzina okazywała mi czułość
z racji tego że poród był ciężki i oboje z matką ledwo go przeżyliśmy a na dodatek ,już po porodzie
lawina komplikacji,jakieś wodogłowie,wada serca,czyrak za uchem itd itp

Więc tak,dotyk,bliskość,czułość,to wszystko miałem i było to..przyjemne,zabawne,zdrowe,nie bolało :)
Chodzi o to że w pewnym momencie zacząłem się przed tym bronić,może w wyniku przesłodzenia :D
Nie wiem,coraz bardziej chciałem się bronić przed tymi łapami :D z każdej strony,chciałem sam połazić a nie tylko z rąk do rąk :)
żeby każdy mnie ustawiał po swojemu tam gdzie sam aktualnie przebywał.

Najpierw bliskość z ojcem zaczęła mnie szczypać a później z matką
i tak z żywego srebra z uśmiechniętą buzią stałem się zimny,wycofany ,smutny,znerwicowany.
Rozemocjonowany po prostu,w klasie na lekcjach chciałem się zgłosić i coś powiedzieć
ale najpierw musiałem uspokoić oddech,skurcze brzucha,skok ciśnienia,tremę etc

W tej chwili mam ochotę się ukarać,ponieważ nie mogę się skupić na przygotowaniu do egzaminu
nie wchodzi mi do głowy wiedza,a obiecałem Joannie :> że jej nie zawiodę
Czuję ze właśnie zawodzę i należy mi się kara,wiadomo jaka,zerwać kontakt i relację,bo przecież nie zasługuję na taką kobietę
;oh

-- 12 lutego 2015, o 20:25 --
Ten mechanizm uspokajania emocji w okresie szkolnym
przeniosłem na sytuacje intymne.
Zamiast pozwolić sobie na emocje,na to żeby popłynąć z falą emocji
wolałem wyjść jakby poza nie,stać się obserwatorem emocji a nie uczestnikiem

Efekty są takie ze teraz kontakt intymny jest płytki w momencie gdy się wydarza
ale dopóki go nie ma,jest głód bliskości i intymności z kobietą..oraz strach w sytuacji intymnej
bo znów może być tak że nie będzie po mnie widać podniecenia

Chciałbym tak jak dawniej przezywać emocje,dziewczyna mnie przytula a ja drżę jak pod prądem :D
Teraz tego nie ma,gdzieś odeszło,przecież nie mogło się znudzić,ileż ja tych kontaktów miałem?
5?Z czego tylko 2 można nazwać seksem :) z których tylko jeden był udany :pp
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

12 lutego 2015, o 20:26

No rozumiem, każdy chce mieć jakąś przestrzeń, swój psychiczny kwadrat dla siebie, a paradoksalnie ta nadmierna czułość jest przekroczeniem go, choć nie twierdzę, że w złej wierze i pewnie jako obrona przed takimi wybuchami miłości i słodzenia można się obronić chłodem i dystansem... W sumie, niezależnie od powodu, myslę, że warto byłoby gdybyś popracował nad tym, żeby uznać, że zbliżanie się do ludzi jest bezpieczne, pod warunkiem, że nie oddajesz im serca na tacy na trzy cztery. Właśnie po to się czeka i z czasem buduje zaufanie, żeby nie odzierać się z wszystkiego i nie narażać w totalnej bezbronności na atak ze strony kogoś, kogo dobrze się jeszcze nie poznało w praktyce. Nie musisz przeciesz sprzedawać swojej Artystce duszy. Nie musisz żyć w skrajnościach- albo zupełnym wycofaniu, albo zupełnym oddaniu jak niewolnik.
Poza tym, zamiast oceniać, czy zasługujesz czy nie na kobietę, pozwól jej ocenić. I tak samo w innych relacjach- nie decyduj za innych czy pasujesz do ich życia, czy nie, jeśli Ci zależy na nich, to nie podejmuj decyzji za oboje. Inni ludzie mają wolną wolę i zdolność oceny. Ja też kiedys tak robiłam, a potem zrozumiałam, że to było niemal jak ingerencja w wolną wolę drugiego człowieka. "Nie jestem dla ciebie odpowiedni", to odbieranie głosu komuś. Co innego, jeśli nie masz ochoty z kimś się widywac, bo Ci nie odpowiada. Ale jeśli chcesz tego, a uznajesz, że to się nie może udać, to jest to absolutnie bez sensu i boli obydwie strony, czy to w koleżeństwie, czy przyjaźni, czy partnerstwie.
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
konto dezaktywowane
Zbanowany
Posty: 204
Rejestracja: 27 listopada 2014, o 14:51

12 lutego 2015, o 20:42

Ciasteczko pisze: W sumie, niezależnie od powodu, myslę, że warto byłoby gdybyś popracował nad tym, żeby uznać, że zbliżanie się do ludzi jest bezpieczne, pod warunkiem, że nie oddajesz im serca na tacy na trzy cztery. Właśnie po to się czeka i z czasem buduje zaufanie, żeby nie odzierać się z wszystkiego i nie narażać w totalnej bezbronności na atak ze strony kogoś, kogo dobrze się jeszcze nie poznało w praktyce. Nie musisz przeciesz sprzedawać swojej Artystce duszy. Nie musisz żyć w skrajnościach- albo zupełnym wycofaniu, albo zupełnym oddaniu jak niewolnik.
No tak,tylko że ja nie czuję się jak niewolnik w momencie gdy oddaję się bez reszty osobie z którą pragnę jak najgłębszego związku
takiej pełni na każdym poziomie,która dotrze w każdy zakamarek,nie zostawi żadnej pustki gdzieś w rogu
Z jednej strony jestem gotowy na wszystko,czyli:możesz mieć kochanka jeśli nie dam rady zadowolić Cię w łóżku,tylko mnie kochaj,bądź ze mną
Mogę być twoim niewolnikiem jeśli dzięki temu wybierzesz mnie na swojego partnera spośród wielu

To jest jedna strona medalu,z drugiej przecież jestem wyczulony na swoją niezależność,umiem bronić własnego zdania,jestem asertywny
Od jakiegoś czasu nawet bardziej niż zwykle,teraz potrafię zrobić coś takiego:
Jestem w urzędzie,wiadomo,miasto,ludzie,a ja z fobią społeczna :)
Wchodzę do pokoju,pani za biurkiem coś do mnie powiedziała nie takim tonem jak trzeba(może tylko w moich uszach zabrzmiał nie tak jak powinien) a ja do niej z gębą,grożąc żeby uważała do kogo mówi bo nie jestem jej koleżanką a tylko do nich może strzelać focha jeśli jej na to pozwolą :p

Po prostu pokłóciłem się z babą a równolegle do tego przeżywałem to co może przeżywać osoba z fobią społeczną w miejscu publicznym
Byłem odważny i wystraszony jednocześnie

Podobnie jest w relacji,tak bardzo mi zależy na więzi że jestem w stanie zrezygnować z własnej niepodległości
z czegoś co jest dla mnie bardzo ważne w kontaktach z krewnymi lub osobami obcymi,z pracy,szkoły,urzędów itp

Łatwo mnie zdenerwować ale moja dziewczyna może na mnie krzyczeć,nie mam odruchu obronnego,nie chcę konfrontacji,nie zależy mi
Krzyczy na mnie czyli ma racje,zasłużyłem,jest ok,przyjmę karę pokornie
Ktoś inny powie coś nie tym tonem i już mam ochotę go walnąć,hmm...

Wolna wola...i to jest najgorsze,ktoś może uznać że się nie nadaję na partnera,może mnie rzucić,zostawić,odepchnąć ,rozczarować się mną
Oho,jest smutna,na pewno z mojego powodu,zasłużyłem na karę,zaniedbam relację jeszcze bardziej,niech mnie rzuci,należy mi się
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

12 lutego 2015, o 20:58

Z jednej strony, wydaje mi się, jesteś skłonny walczyć o swoje zdanie, ale gdy sytuacja wymyka się spod kontroli podpiszesz cyrograf, aby tylko nie zostać odrzuconym. Ten desperacki sposób bycia nie służy chyba nikomu, ani Tobie ani partnerce. Bo stwarza sytuację, w której Twoja pewność siebie jest grubymi nićmi szyta.

Osoba, która nie boi się relacji, będzie wiedziała, że może sobie zaufać, że jeśli coś będzie nie tak, to będzie umiała o siebie zawalczyć. I nie mam tu na myśli wojowania, a stanowczego pokazania, gdzie są granice w danej relacji, na co możesz pozwolić drugiemu człowiekowi, by zadbać o swoje emocjonalne bezpieczeństwo.

A jeśli jest tak, że koniec końców przystaniesz na wszystko, aby tylko nie zostać "wykluczonym", to i tak wniosek jest taki, że nie masz tych granic- w ostatecznym rozrachunku wyrzekasz się swoich postanowień wobec siebie na rzecz bycia kochanym za wszelką cenę. Więc to jest tak na prawdę bezsilność. Poczucie, że ktoś może i tak zrobić co zechce, jeśli poczujesz groźbę rozpadu znajomości. I jak masz się w takim razie poczuć bezpiecznie i być w stanie zaangażować mając podświadomie poczucie, że i tak jesteś jak marionetka, w momencie kiedy grunt zaczyna się palić pod stopami?

I tu jeszcze dochodzi problem tego, że masz bardzo silny lęk tego opuszczenia i zapalają Ci się lampki alarmowe w przypadku pierdół. Tak więc zauważ, że ta bariera dbania o siebie samego w znajomości z drugą osobą już w ogóle wtedy zanika, bo w zasadzie każda nietypowa sytuacja sprawia, że te lampki się zapalają i popadasz w desperację. Zaangażowanie nie musi być równoznaczne ze "zrobie co chcesz, tylko mnie kochaj". Każdy normalny człowiek bałby się na to iśc, bo nie wiedziałby co się z nim stanie, to oddanie całkowitej kontroli drugiej osobie. Przy czym ta druga osoba wcale nie przejmuje tej kontroli dobrowolnie.

I tutaj pojawia się ostatnia kwestia, że bycie z kimś, kto zrobi wszystko by z Tobą być (odwracam role) też nie jest fajne. Bo nie jesteś wtedy z autentyczną osobą, tylko z kimś, kto jest kameleonem, tzn dostosowuje się, by osiągnąć jeden cel, być z Tobą. I nie koniecznie jest to przejaw bycia złym cwaniakiem, tylko nieumiejętności ogarnięcia tego,że można pogodzić bycie sobą z byciem z kimś w udanej relacji i jeszcze czuciem, że zaangażowanie jest ok i w tym zaangażowaniu asertywność też jest ok. I nie każda pierdoła rozwala zwiazek. Tylko realne problemy.
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
konto dezaktywowane
Zbanowany
Posty: 204
Rejestracja: 27 listopada 2014, o 14:51

12 lutego 2015, o 21:11

Yhm :)
Gdybyśmy mieli sformułować jakieś esencjonalne streszczenie problemu/problemów o których rozmawiamy
Jak krótko i na temat powinienem to wszystko nazwać?
Spotkania z psychoterapeutką są takie krótkie...a ja już wiem że zbytnio się rozgaduję,zwłaszcza gdy się denerwuję

Lepiej by było gdybym się wyrażał krótko i na temat,esencjonalnie właśnie ..pracuję nad tym :) od wczoraj
Joanna mi zwróciła uwagę :D no i wiesz,zaraz sobie zanotowałem żeby nie zapomnieć ;D
"Bądź bardziej spontaniczny,pozwól sobie na emocje,nie bądź jak robot,uśmiechaj się ,daj mi trochę przestrzeni"
Podobno jest przytłoczona nadmiarem ciepła i uczuć :( "pozwól mi czasem tęsknić za Tobą " etc

Przypomniałem sobie że w młodości,okres dojrzewania :) lubiłem sobie robić krzywdę aby dzięki temu wzbudzić intensywniejsze zainteresowanie moją osobą u partnerki.

Gdy było normalnie to rozmowy były takie...mało emocjonalne,a kiedy coś się działo
troska i uczucia stawały się wyrazistsze,było ich więcej i to było TO czego potrzebowałem
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

12 lutego 2015, o 21:53

No czyli masz pewnie jakiś utrudniony kontakt z własnymi emocjami, wiec żeby je poczuć potrzebujesz silnych stymulantów? Tak żeby sobie albo pozytywnie albo negatywnie, że to tak ujmę przysrać. :P

A podsumowanie problemów, to Ty najlepiej możesz ocenić, ale w moim przekonaniu to o czym rozmawialiśmy tutaj, to chyba przede wszystkim:

- popadanie w skrajności w odczuciach i w ocenie sytuacji
- utrudniony kontakt z własnymi emocjami
- nie odczuwanie intymności jako ekscytującej
- paradoks - paranoiczny lęk przed odrzuceniem, a z drugiej strony lęk przed zaangażowaniem
- doszukiwanie się wad tylko w sobie
- doszukiwanie się tragedii w pierdołach
- potrzeba niszczenia jako sposobu kontrolowania

?
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
ODPOWIEDZ