Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Nie daję już rady - nerwica

Artykuły o myślach lękowych, katastroficznych, natrętnych myślach, natrętnych wyobrażeniach itp.
Wyjaśnienia jak takie myśli działają i powstają i jak należy je rozumieć oraz jakie mieć do nich odburzające nastawienie.
Regulamin forum
Uwaga! Attention! Achtung! 注意广告!
Ten dział poświęcony jest materiałom forumowym, służą one "do odczytu" czyli nabywania informacji i ewentualnie komentarza. Nie opisuj tu swojej historii, objawów i nie zadawaj pytań o zaburzenia.
Jeśli masz taką potrzebę przejdź na stronę główną forum - Kliknij - do sekcji FORUM DYSKUSYJNE, tam masz dostępnych wiele działów do rozmów, pytań itp.
ODPOWIEDZ
blue_monday
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 57
Rejestracja: 9 sierpnia 2022, o 02:39

9 sierpnia 2022, o 03:26

Cześć wszystkim! Mam nadzieję, że forum jest dalej aktywne, bo naprawdę w ostatnim okresie mojego życia bardzo mi pomaga (posty niestety sprzed kilku lat, stąd moje obawy). Prawdopodobnie zmagam się z nerwicą, choć dotąd myślałam, że jest to fobia.

Nie wiem od czego zacząć, bo historia jest bardzo pogmatwana. Zawsze miałam neutralne podejście do mojego zdrowia - w mojej rodzinie rzadko się choruje, ja też dzieciństwa nie spędziłam w szpitalach, a teraz jestem w wieku nastoletnim. Naprawdę nie wiem skąd się wziął mój nagły lęk, ale zaczęło się to rok temu, kiedy zaczęłam czytać na Googlach (najgłupsze, co można zrobić w takim stanie). Moje samopoczucie było tak złe, że potrafiłam się budzić i od razu myśleć o rakach, zapaleniach, amputacjach itd. tak bardzo sobie z wszystkim nie radziłam, że moje ciało zaczęło wytwarzać objawy, których się bałam (mam nadzieję, że tak było - że to wina nerwicy). Unikałam nawet lekcji biologii, (gdyż uczęszczam dalej do szkoły średniej), a gdy na tych zajęciach się pojawię to staram się odpłynąć myślami jak najdalej, co nie wpływa na moją ocenę dobrze. Co do hipochondrii - na celownik postawiłam sobie raka mózgu i wiadomo, nieustępujące myśli na ten temat, lekkie kręcenie w głowie, regularne bóle głowy i inne dolegliwości. To była moja pierwsza "przygoda" z hipochondrią, a trwała ona naprawdę kilka miesięcy. Zniknęła nagle, tak samo jak nagle się pojawiła teraz.

Ostatnio w życiu mam swój gorszy okres, który został spowodowany sama nie wiem czym. Wszystkie myśli nerwicowe powróciły, "walczenie" z głosem w głowie i ciągła panika. Martwią mnie takie
głupie rzeczy jak zapach potu, uczucie guli w gardle, ból kolana czy inne pierdoły, którymi się męczę. (Pierdoły dla mnie, bo są to dolegliwości pojawiające się raz na ruski rok). Tym razem moim "głównym motywem przewodnim" jest problem z piersiami. Umyśliłam sobie raka piersi, ciągle je oglądam i dotykam (tak mocno, że wychodzą mi siniaki) - oczywiście umówiłam się do ginekologa i czekam na wizytę, która niestety mnie bardzo stresuje. To, że się przemogłam to cud, bo jestem typem hipochondryka, który nie chodzi do lekarzy w obawie o wynik. Nie pamiętam kiedy robiłam badanie krwi - wiem, że to złe, ale naprawdę nie jestem w stanie, bo każda próba porozmawiania o wizycie kończy się atakiem niekontrolowanej paniki. Teraz leżę w łóżku, czuję zimno i mam wrażenie, że mam lekkie zawroty głowy. Ostatnio google to mój najlepszy przyjaciel, pomimo tego, że wiem jak głupia to decyzja jest. Czytam, płaczę, wmawiam sobie choroby, a potem panikuję, ale to za silne. Nie potrafię sobie inaczej radzić z nerwicą, myśli są niekontrolowane pomimo prób. Niestety nie mogę skorzystać z usług psychiatry, chociaż bardzo bym chciała - rodzice nie umożliwiają mi tego, ale przede mną jeszcze rok i psychiatra to moje "must have". Nie mam również z kim porozmawiać (oprócz mojego chłopaka, jednak on niewiele może mnie pocieszyć w sprawie piersi. Mama w tym wypadku bagatelizuje moje myśli).

Gdyby hipochondria to było za mało, doszło ROCD, które jest czymś kompletnie nowym w moim życiu. Nie chcę dawać sobie samodiagnozy, ale naprawdę utożsamiam się z każdym postem na ten temat, który został wstawiony na forum. Zaczęło się w maju, znikąd. Miałam dziwnie niekontrolowane myśli, które od razu byłam w stanie porównać do tych hipochondrycznych (wykłócanie się z samym sobą w głowie, kontynuowanie wątków A CO JEŚLI? i inne zapędzanie się w błędne koło). Wyobrażałam sobie kompletnie randomowe osoby w moim życiu jako moich partnerów - tej myśli towarzyszyło mi obrzydzenie. Czułam wstręt, ale też ogromne poczucie winy, gdyż jestem w związku z naprawdę najwspanialszym chłopakiem na ziemi. Zaczęłam googlować frazy takie jak "jak rozpoznać prawdziwą miłość?", "dlaczego czuję obojętność do partnera?" I różne takie. W tym momencie czuję pustkę - do partnera, do rodziny, do moich pasji, DO CAŁEGO ŻYCIA. Jakby nic się dla mnie nie liczyło. Ciągle mam nawracające myśli, że co jeżeli tak naprawdę nie kocham mojego chłopaka, ale staram się je zbyć i wchodzę na to forum oraz czytam posty innych ludzi, które bardzo mi pomagają na chwilę. Spadło mi bardzo libido, nie czuję ekscytacji na myśl o spotkaniu z partnerem, czuję ciągły lęk i niepokój i tak jak w przypadku hipochondrii, te myśli pojawiają się gdy tylko otworzę oczy po przebudzeniu. Przyłapałam się również na tym, że unikam osób płci przeciwnej w obawie, że się odkocham - absurd. Udowodniłam sobie już wiele razy, że to nerwica np. w momencie gdy mój partner miał chwilę zwątpienia i pisał co czuje, ja tylko na podglądzie zobaczyłam zdanie "chciałbym do tego wrócić". Od razu zrozumiałam, że chce ze mną zerwać, że to już koniec, wpadłam w panikę, płacz i nerwy, a kiedy weszłam w chat okazało się, że mówił o relacji w swojej rodzinie. Poza tym sporadycznie mam takie zdrowe uczucie zazdrości, ale też niestety i lęk, że mnie zostawi. Rozmawiam z nim o tym często, na szczęście rozumie co mi dolega i wspiera, a bardzo się bałam, że inaczej to odbierze i wszystko się zepsuje. Bo jednak to ryzykowne wytłumaczyć komuś, że nie czuje się, że się go kocha, ale się o tym wie. Teraz nawet w momencie pisania tego czuję lekki lęk, który siedzi głęboko, że może jednak to nie jest to... Moja rodzina również mi go podsyca, opowiadając bardzo negatywnie o uczuciu, wmawiając mi, że to nie będzie ten jedyny i śmiejąc się z moich planów na przyszłość.

Przepraszam za tak długi post, jednak nie daję sobie dłużej rady. Nie wiem nawet co chcę nim osiągnąć - potrzebuję z siebie wszystko wyrzucić i uzyskać wsparcie, posłuchać waszych historii i porad, które bardzo mi się przydadzą. Na ten moment nie mam umożliwionego leczenia, dlatego bardzo, ale to bardzo byłabym wdzięczna, gdyby ktoś napisał mi jak sobie z tym wszystkim radzi. Dziękuję za przeczytanie tego wpisu. Pozdrawiam wszystkich, bądźcie zdrowi :(
damianek560
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 36
Rejestracja: 7 stycznia 2022, o 11:19

9 sierpnia 2022, o 11:29

Hej,

Nerwica ma to do siebie że człowiek czuje się okropnie. Przerabiałem to tak jak ty. Jeszcze do końca nie udało mi się tego pokonać ale jest dużo dużo lepiej. Jesteś w wieku nastoletnim. Rak piersi jest bardzo mało możliwy, tym bardziej że mówisz że w twojej rodzinie jako takich chorób nie było. Wiadomo, zrób badania, mammografie czy coś takiego ale nie nastawiaj się na złe wyniki. Okropnie się czujesz bo to zapewnia ci nerwica. Twoim konikiem są piersi, moim było sprawdzanie pulsu co chwile. Jeśli był wyższy, lęk że zaraz będe miał zawał itp. Tak sobie żyłem ponad pół roku że będe miał zawał. Zacząłem walczyć z moim mierzeniem i na siłę gdy miałem ochotę to zrobić zajmowałem się czymś innym, przyjemnym. Po jakimś czasie zauważyłem że nie czuje tej potrzeby kontroli pulsu. To jest tylko jeden z moich koników. Było ich dużo więcej lecz szkoda czasu opisywać. Masz tylko przykład że tak samo postępowałem. Wkręcanie sobie różnych chorób również miałem. W życiu nie przeszedłem tylu badań co w przeciągu jednego miesiąca ale jak pewnie myślisz, wszystkie były perfekcyjne. Zacząłem mieć dosyć. Porzuciłem wszystko. Stwierdziłem że lepiej żebym już stracił przytomność, umarł itp. niż będe ciągle się tym przejmował. Przeczytałem w jednej książce cytat "Kto boi się cierpieć, cierpi ze strachu". Trafiło to do mnie ogromnie. To sprawdzało się w moim życiu. Tak bardzo bałem się cierpieć z powodu różnych chorób i ataków paniki że okropnie cierpiałem ze strachu. Trzeba po prostu zająć się dotychczasowym życiem, rozwijać jakieś hobby i uświadamiać sobie, że nic się nie stanie. Rada ode mnie, przestać ciągle sprawdzać piersi. Nie masz żadnych guzków czy tym podobnych, to daj sobie spokój. Idź na badania niech lekarz cie zbada a nie twoje przestraszone ręce. Lekarz zgasi cię że nie było się czego bać( co też pomoże bo zobaczysz że jednak nie zawsze lęk ma racje). Staraj się szukać zajęć zajmujących głowę aby od tego odpocząć a po czasie zobaczysz że poczujesz się lepiej.

Trzymaj się! :)
blue_monday
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 57
Rejestracja: 9 sierpnia 2022, o 02:39

10 sierpnia 2022, o 05:33

Eh, miałam iść do ginekologa, ale wszystko się sypnęło, nie przyjmują nieletnich a moi rodzice mają jeszcze pretensje, że nie będą jeździć nigdzie z moimi wymysłami, więc to chyba na tyle. Jeszcze jestem przerażona, bo mam wrażenie, że między mną a partnerem się psuje. Czy wy z ROCD też mieliście taki moment? Wczoraj dostałam jakiegoś ataku płaczu, gdy o tym myślałam. Obawiam się, że sobie wmawiam zaburzenie, a problem leży w związku. Eh, niekończące się błędne koło - zaczynam wątpić w wszystko co mówię. Nie potrafię już odróżnić moich myśli od nerwicowych, pomimo tego, że te wydawały mi się dziwnie świadome. Czy to koniec? Każde dni bez mojego partnera to katorga, dopiero gdy jest przy mnie jest mi jakikolwiek lepiej (pomimo występujących przy nim myśli, są jednak "łagodniejsze"?). Martwię się również o to, że zaciera mi się granica świadomości między tym, co prawdziwe a wygenerowane przez moją głowę...
damianek560
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 36
Rejestracja: 7 stycznia 2022, o 11:19

10 sierpnia 2022, o 10:55

Czytaj forum i przyswajaj wiedzę. Nie diagnozuj się z internetu bo tylko sobie nawkręcasz chorób a koniec końców i tak żadnej nie masz. Nie potrzebnie się tylko nakręcasz. Jeśli chodzi o mnie, moi rodzice również nie rozumieli co czuje. Kazali mi "wziąć się w garść i nie wymyślać". Tak jak ty, dobrze czułem się tylko przy mojej dziewczynie. Siedziałem u niej tyle ile mogłem. Jeśli ty czujesz się lepiej przy chłopaku, spędzaj z nim więcej czasu. Musisz zacząć żyć życiem, nie zaburzeniem. Zajmuj sobie głowe. Spokojnie, nie stracisz ani nie tracisz świadomości. Po prostu twój umysł się przegrzewa z nadmiaru myślenia. Taki jego mechanizm obronny który jest po to aby cię chronić.
blue_monday
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 57
Rejestracja: 9 sierpnia 2022, o 02:39

10 sierpnia 2022, o 21:50

damianek560 pisze:
10 sierpnia 2022, o 10:55
Czytaj forum i przyswajaj wiedzę. Nie diagnozuj się z internetu bo tylko sobie nawkręcasz chorób a koniec końców i tak żadnej nie masz. Nie potrzebnie się tylko nakręcasz. Jeśli chodzi o mnie, moi rodzice również nie rozumieli co czuje. Kazali mi "wziąć się w garść i nie wymyślać". Tak jak ty, dobrze czułem się tylko przy mojej dziewczynie. Siedziałem u niej tyle ile mogłem. Jeśli ty czujesz się lepiej przy chłopaku, spędzaj z nim więcej czasu. Musisz zacząć żyć życiem, nie zaburzeniem. Zajmuj sobie głowe. Spokojnie, nie stracisz ani nie tracisz świadomości. Po prostu twój umysł się przegrzewa z nadmiaru myślenia. Taki jego mechanizm obronny który jest po to aby cię chronić.
Rozumiem. Dziwnie się teraz czuję - oglądałam filmiki o ROCD i ogólnie OCD, jak się odbudować autorstwa Katji i naprawdę zapaliła mi się lampka w głowie (nie chcę zabrzmieć jak osoba, która przeczytała jeden post i czuje się zdrowa, bo nie - mam tego świadomość), jakbym zaczynała wszystko rozumieć, ale z drugiej strony... Pomimo światełka w tunelu i nadchodzącej nadziei, jak i również motywacji, WYDAJE MI SIĘ - zaznaczam - że w środku mam pewne wątpliwości. Bardzo chcę pracować nad sobą i z tego wyjść, nie chcę żyć w ciągłej niepewności i stresie, ale nie chcę też czuć ani potrzebować nadmiernej kontroli. Nie potrafię opisać nawet w czym jest problem. W tym momencie moje natrętne myśli chyba same nie wiedzą do czego się przyczepić, bo ja sama jestem tym zdezorientowana, ale chyba chodzi mi o to, że - "ej, skoro tak szybko to wszystko do mnie doszło, to czy ta nerwica w ogóle była?" co w prawdzie jest myślą w typie "a co jeśli" - czyli tą nerwicową, ale czuję się tym zmieszana. Sam fakt, że moje ROCD zaczęło się w maju czyli w sumie nie tak niedawno, a sama hipochondria i styczność z natręctwem już dwa bądź trzy lata temu (więc jakie "tak szybko doszło"?), ale mam wrażenie, że cała moja przygoda trwa najdłużej tydzień, co nie jest prawdą. W ogóle nie pamiętam tego uczucia szczęścia, które miałam dzisiaj rano, jak i uczucia tego nieznośnego lęku jeszcze sprzed kilku godzin. Nie czuję teraz strachu, a obojętność, coś mnie ciągnie aby prowadzić tą konwersację sama ze sobą dalej, wypunktować na głos cały przebieg, a wiemy jak to się skończy. Tak jak mówiłam w wpisie wyżej - nie potrafię odróżnić mojej myśli natrętnej od mojej rzeczywistej. No cóż... Chyba nie ma nad czym rozmyślać, ale czułam potrzebę wyrzucenia tego z siebie - upewnienia się, ale tak mogę w nieskończoność. Pora się wziąć za siebie póki coś do mnie dotarło. Pewnie będą wzloty i upadki, ale warto próbować. Dziękuję za wszystkie odpowiedzi!
blue_monday
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 57
Rejestracja: 9 sierpnia 2022, o 02:39

10 sierpnia 2022, o 21:54

Może mam "lepszy moment" w całym zaburzeniu i czuję taką przepaść między tym wszystkim, może wolność? Mam nadzieję, że to nie jest fałszywa motywacja. Naprawdę chciałabym z tego wszystkiego wyjść - cieszyć się życiem wraz z partnerem i nie zadręczać się głupimi myślami na jego temat jak i wszelkich chorób
damianek560
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 36
Rejestracja: 7 stycznia 2022, o 11:19

12 sierpnia 2022, o 14:41

I z tego wyjdziesz. W sumie to w większości wychodzenie z tego wiąże się ze zrozumieniem tego co się z tobą dzieje i nie brnięcie w to dalej sama się nakręcając. Po tym wszystkim umysł potrzebuje regeneracji i wszystko wróci do normy.
ODPOWIEDZ