Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

to już nicość, czy można mi jeszcze pomóc?

Dział poświęcony depresji, dystymii, stanom depresyjnym.
Zamieszczamy własne przeżycia, objawy depresji i podobnych jej zaburzeń.
Próbujemy razem stawić temu czoła.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
martuchna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 7
Rejestracja: 26 grudnia 2013, o 17:37

25 stycznia 2014, o 20:17

Od 11 roku życia cierpię na nerwicę a do tego 3/4 mojego życia to wieczna niekończąca się depresja.. Niedługo kończę 20 lat i tracę nadzieję na wyleczenie. Dla ludzi jestem tylko zwykłą marionetką, zabawką, której można się pozbyć kiedy się znudzi.. Przyjaciele ( o ile można ich tak nazwać) bagatelizują moje sygnały a raczej widzą problem ale nie chcą się w to mieszać... Tak bardzo chciałabym po prostu móc z kimś porozmawiać o tym co czuję, co mnie boli. Nie mam wsparcia w znajomych, rodzinie w nikim. Więc po co żyć dla samej siebie?
usunietenaprosbe
Gość

25 stycznia 2014, o 20:49

witaj Martuchna, co cie gryzie??
korzystasz może z psychologa / psychiatry lub myślałaś o tym??
wiem coś o ty, kiedy czlowiek pozostaje sam sobie i nie ma to kogo buzi otworzyć... :(
Awatar użytkownika
martuchna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 7
Rejestracja: 26 grudnia 2013, o 17:37

25 stycznia 2014, o 21:52

witaj Megi. tak, uczęszczam na psychoterapię od sierpnia ale przynosi mi ona więcej bólu niż pożytku, nie radzę sobie z natłokiem emocji :< chciałabym móc wrócić do domu i opowiedzieć o kolejnych spotkaniach z terapeutą ale nie mogę bo rodzice nawet nie wiedzą, że na nią uczęszczam :< (oni również bagatelizują moje problemy, nazywają mnie hipochondryczką). prócz tego chodzę do psychiatry i dostaję tabletki nasenne. najbardziej boli mnie to, że w moim życiu nic nie jest stałe, ludzie przychodzą i odchodzą bez pożegnania a ja na prawdę daje z siebie wiele ale nikt tego nie docenia :c jestem osobą wrażliwą i potrzebuję dużo uwagi, wsparcia a tymczasem nie dostaję niczego dla mnie istotnego. najgorszy jest dla mnie deficyt matki w moim życiu, ostatni raz usłyszałam od niej, że mnie kocha jak miałam jakieś 5 lat, potem tylko fala narzekań jaka to nie jestem zła. to takie okrutne być więźniem własnego umysłu :c
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

26 stycznia 2014, o 03:20

Martuchna, przykro czytać z jakim brakiem porozumienia z bliskimi się spotykasz i jak brakuje Ci emocjonalnego ciepła. Wiem, że to "tylko internet", ale postaraj się może zrobić jak najlepszy użytek z tego forum. Może jeśli bedziesz się chciała powywnętrzać, to chociaż w taki sposób będzie Ci lepiej. Na pewno nie zastąpi to poczucia wspólnoty z drugim człowiekiem w "realu", ale może jednak jakoś Cię odciąży. Jak widzisz nie jest tak, że nie spotkałaś się z odzewem, a już na pewno możesz tu liczyć na zrozumienie, bo w tym zakątku spotykają się ludzie z różnym bagażem życiowym.

Proponuję Ci, żebyś nie zrażała się do terapii, skoro już na nią poszłaś. Początek może być bardzo ciężki, bo żeby się oczyścić trzeba nieźle porozdzierać rany, które i tak już bolą. Konfrontacja z trudnymi elementami teraźniejszości i przeszłości sama w sobie może być jak trauma, ale może przynieść wiele pożytku, bo to jak stanięcie oko w oko z wrogiem żeby go pokonać. Czasem trzeba trochę powyć w duszy z bólu żeby odprawić "demony".

Pamiętaj, że praca nad sobą zawsze wiąże się z postępem. Poszłaś na psychoterapię po to by poprawić swoje życie, zmienić coś, zmienić punkt widzenia, poradzić sobie z tymi kłodami które leżą na drodze. Dlatego to, że teraz Twoje życie jest pełne ludzi, którzy nie okazują Ci zrozumienia, lub znikają, nie znaczy, że tak będzie zawsze. Może się okazać, że praca nad samą sobą sprawi, że zaczniesz przyciągać inne osoby, bardziej wartościowe, cieplejsze emocjonalnie.

Przeszłości nigdy nie zmienisz, ale to nie znaczy, że skoro teraz wszystko stoi na głowie, to że tak już będzie zawsze. Jeśli się chce, to się trafi w końcu na lepszą drogę. Porąbana rodzina zawsze może boleć, ale kiedyś gdzieś przeczytałam taki cytat, że prawdziwą rodzinę poznaje się na drodze życia, bo wtedy samemu można sobie wybrać prawdziwych przyjaciół. :)

Wiem, że teraz jest Ci trudno i masz ciężko z wiarą, że będzie lepiej, ale pomyśl o życiu jako o większej całości, bardziej perspektywicznie. Przyszłość nie musi być czarna, bo jeszcze nie nastąpiła i dotyczy to każdego z nas, kto z jakiegoś powodu zawitał na to forum. :)
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
Awatar użytkownika
martuchna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 7
Rejestracja: 26 grudnia 2013, o 17:37

26 stycznia 2014, o 18:28

Ciasteczko masz 100 % rację.... ale tak ciężko jest się podnieść z łożka, przeżyć kolejny dzień wiedząc, że nie ma się go dla kogo przeżyć.. kiedy jestem poza domem najczęściej mój świat nabiera barw ale w domu przeżywam traumę widząc co na co dzień się w nim dzieje. kiedy mówię: mam problem (a jestem osobą bardzo skrytą i takie słowa wiele mnie kosztują) słyszę: haha ty nie możesz mieć problemów, powinnaś nas całować po nogach bo masz dach nad głową. i przybiegają do mnie do pokoju (dosłownie), opowiadają jakieś bzdury, zachowują się jak małe dzieci a ja nie potrzebuję takiego dziecinnego chaosu wokół siebie tylko prawdziwych rodziców, których nigdy niestety nie będę mieć bo nie potrafią mi okazywać miłości.. gdyby nie deficyt miłosci w moim życiu z pewnością wiele razy nie chciałabym się zniszczyć, nigdy nie zapijałabym smutków i nie sięgała po różne dziwne proszki...
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

26 stycznia 2014, o 19:28

Wiem jak to jest kiedy się nie chce wstawać z łóżka i wiesz długo myślałam, że musze wstawać dla kogoś innego, aż w koncu doszłam do wniosku, że jeśli wstaje dla kogoś ,to tym kimś jestem tylko i wyłącznie ja sama. Zajęło mi to dużo czasu, nie powiem, ale na prawdę wierzę, że zmiana perspektywy na taką poprawia sprawę.

martuchna pisze:kiedy jestem poza domem najczęściej mój świat nabiera barw ale w domu przeżywam traumę widząc co na co dzień się w nim dzieje.
Widzisz, to pokazuje, że główną przyczyną Twojego poczucia bezsensu i beznadziei jest dom. Czyli tak na prawdę daje to nadzieję, bo pokazuje, że jeśli świat może nabierać dla Ciebie barw, to znaczy, że umiesz je dostrzec, że wiesz, że istnieje świat inny niż ten, który masz w czterech ścianach. Że on jest tylko smutną wypaczoną miniaturką, czegoś większego, co może być lepsze.

martuchna pisze:gdyby nie deficyt miłosci w moim życiu z pewnością wiele razy nie chciałabym się zniszczyć, nigdy nie zapijałabym smutków i nie sięgała po różne dziwne proszki...
A pewnie, że tak, opiekunowie, dom w jakim dorastamy kształtuje nas, bo gdy rodzimy się jesteśmy jak kulki z plasteliny...Nigdy nie zmienisz przeszłości, nie zmienisz tego jacy przypadli Ci rodzice, ale z każdym dniem możesz pracować nad przejęciem kontroli nad swoim życiem i swoim stosunkiem do tego, co Cię spotyka. Nie mówię, że będzie różowo jak w bajce, ale jestem przekonana, że będziesz mogła zdecydowanie lepiej poczuć się w swoim życiu jeśli się podbudujesz pracując nad sobą, jesli poszerzysz perspektywę, zobaczysz, że jeszcze wiele masz przed sobą i kiedyś to, co teraz Ci się przytrafia będzie wspomnieniem i wypadnie z Twojej teraźniejszości. Uważam, że jest to jak najbardziej realne oczekiwanie, choć w chwili obecnej dzieli Cię od niego jeszcze trochę czasu i pracy. Ale wydaje mi się, że świadomość posiadania takiej perspektywy bardzo wzmaga motywację.

A co do dyskusji o problemach z rodzicami, to jest ich osobista porażka, że ich własne dziecko nie może się przed nimi otworzyć,a także ich strata, że nie chcą tej więzi. Wiem, że to boli Ciebie a nie ich, ale pamiętaj o tym... I skoro nie możesz liczyć na wywnętrzenie się przed nimi korzystaj z innych dostępnych na razie możliwości- terapeutka, forum, może jakiś blog/pamiętnik, moze w końcu zapoznasz jakąś osobę, z którą będziesz mogła pogadać. Każdy dzień może poprawić Twoje możliwości, ten etap na którym się znajdujesz nie jest stały jeśli pracujesz nad sobą. ^^ Tak przynajmniej to wygląda z mojej perspektywy. :)
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
Awatar użytkownika
martuchna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 7
Rejestracja: 26 grudnia 2013, o 17:37

30 stycznia 2014, o 20:30

bardzo dziękuję za te słowa :) jest jednak jeszcze coś co bardzo mnie martwi... a mianowicie moje obsesje. zawsze w moim otoczeniu wynajduję jakąś osobę, której nie znam. ma początku ją obserwuję, potem staram się pojawiać w tych samych miejscach co ona, lubię za nią chodzić... jedną taką osobę poznałam osobiście i byłam nawet na tyle bezczelna żeby zapukać do jej drzwi i wprosić się (dziś bardzo się tego wstydzę). zachowywałam się jak natręt, groziłam, że zrobię sobie krzywdę jeśli nie będzie mnie traktowała tak jak ja tego chciałam tzn. okazywała mi ciepło. całe szczęście, że zmieniłam otoczenie i chęć nagabywania tej osoby również osłabła, obecnie nie rozumiem moich wcześniejszych zachowań :c czy to może być jakiś rodzaj zaburzeń? szukałam czegoś na ten temat w google jednak bezskutecznie. również to trwa od 9 lat, od kiedy zaczęły się moje problemy.
kaminari
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1
Rejestracja: 31 stycznia 2014, o 22:28

31 stycznia 2014, o 22:37

przypominasz mi mnie.
no poza tymi zaburzeniami obsesyjnymi; nie jestem lekarzem, ale mi to wygląda na F42.0 - Zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne z przewagą myśli obsesyjnych.
ODPOWIEDZ