Witajcie!
Jestem Miłosz, mam 26 lat i jestem nowy na forum. Dzisiaj założyłem tutaj konto, bo obawiam się, że nie obejdzie się bez waszej pomocy.
Nie wiem nawet, czy to dobry dział - tyle tu tego :o .
Moja historia z nerwicą lękową trwa już około 5 lat. Były momenty tragiczne, w których bałem się każdej następnej sekundy, oraz były epizody w których miałem poczucie, że to ja mam wszystko w swoich rękach i głowie.
Już od dzieciństwa byłem inny niż moi rówieśnicy. Pierwsze wspomnienia to nie beztroskie skakanie przez kałużę, bo już od najmłodszych lat myślałem o śmierci. Tak, jako kilkulatek pytałem się mojej mamy i babci, czy ja też będę musiał kiedyś umrzeć, bojąc się tego bardzo mocno. Flashbacki z następnych lat życia to gdy podczas 'ptasiej grypy' chodziłem w chuście owiniętej dookoła ust na zewnątrz mimo, że nikt z mojego otoczenia na nią nie chorował. Bałem się też zostawać sam bez opieki w domu choćby na 5 minut. Potrafiłem się popłakać i nie wypuścić ostatniego domownika który chciał załatwić jakąś sprawę poza domem. Jednak prawdziwa nerwica dopiero miała nadejść. Czasy podstawówki oraz gimnazjum minęły w miarę dobrze, choć oczywiście nie bez epizodów lękowych. Technikum uważam za najlepszy czas dla mojej głowy w całym życiu. Zagospodarowany czas wolny, bycie w super formie, sport, dziewczyny, nowe znajomości - tam nie miałem czasu na lęk i wspominam ten okres świetnie. Prawdziwe problemy które do teraz psują mi życie zaczęły się jakoś po ukończeniu właśnie technikum. Chwila stagnacji, pierwsza poważna praca, monotonny tryb życia obudziły we mnie mrok. Jeden z pierwszych ataków paniki głęboko zapadł mi w pamięci. Rozmawialiśmy wtedy z członkami rodziny o mojej babci, która przeszła wiele wylewów oraz udarów mózgu. Dowiedziałem się od mojego wuja, co poprzedzało u babci te właśnie wylewy. Pokazał mi wtedy; gdzie mniej więcej babcie bolało oraz jak się czułą chwile przed tragedią. Ja słuchałem kodując wszystko. Kilkadziesiąt minut po rozmowie postanowiłem się położyć i nieświadomie zacząłem myśleć, czy czasami mi nie grozi coś podobnego oraz poczułem, że boli mnie głowa w tym samym miejscu, co moją babcie. Nagle bardzo się zestresowałem i zerwałem z łóżka. Przestraszony na amen wprowadziłem w zakłopotanie resztę domowników, bo wyglądałem jakbym się czegoś naćpał. Chodziłem z konta w kąt, wygadywałem, że mi słabo, kręci mi się w głowie, zemdleję i zdrętwiały mi ręce. Wystraszyłem ich, nakręcając siebie z każdą sekundą. Doszło do tego, że czułem, że umieram - tracę kontrolę nad ciałem i miałem wrażenie, że trzymam się na nogach resztkami sił i sam poprosiłem aby ktoś zadzwonił na pogotowie. Położyłem się, choć cały się trząsłem. Po tym, jak wiedziałem, że pogotowie już do mnie jedzie, delikatnie mi się poprawiło, choć nadal było kiepsko. Przyjechali, podłączyli mnie do jakichś maszyn badających serce, zbadali - wszystko wyszło w porządku, jestem zdrowy. Dostałem jakąś pokruszoną tabletkę pod język, bo lekarz chciał żebym się uspokoił, ale ta tabletka była na tyle silna że nie chciał mi dać jej całej. Wziąłem tą tabletkę i po dosłownie 5 sekundach wszystko było już dobrze; zacząłem wracać do siebie. Od tamtego momentu ataki paniki to część mojego życia. Każdy dzień może być okej, albo najmroczniejszą chwilą jaką można sobie tylko wyobrazić. - Sami wiecie o czym mówię - Skanowanie ciała, zastanawianie się dlaczego boli mnie w tym miejscu, dlaczego boli mnie dzisiaj głowa, czy ten pieprzyk jest nowy i czy nie jest zbyt ciemny. Chodzenie do lekarzy i badanie się po kilka razy na dany objaw. Tragedia. Moje życie to nie było życie, tylko jakieś pole minowe i walka o przetrwanie kolejnej doby. Lekki objaw wprowadzał mnie w taki stan lęku i zastanowienia nad tym co może mi poważnego dolegać, że po prostu po jakimś czasie nie potrafiłem się już niczym cieszyć, bo głowa była zajęta tylko pilnowaniem, czy mojemu ciału nic nie jest. Pierwszy psycholog - lipa, drugi psycholog - taki sobie, trzeci psycholog - to samo. W końcu udałem się do psychiatry, ponieważ zaczynałem już tracić wiarę i myślałem, że mogę za chwilę skończyć z jakąś chorobą psychiczną w psychiatryku. Był to lekarz, któremu zaufałem. W końcu ktoś po tak długim czasie potrafił zapalić we mnie iskrę nadziei. Dostałem od niego tabletki, których brania przestrzegałem co do minuty. Zaczynało się robić lepiej. Czułem jakby tabletki nie dopuszczały do mojej głowy tych złych myśli. Nie czułem otępienia, senności lub innych skutków ubocznych. Po prostu potrafiłem się uśmiechać i czerpać powoli jakieś tam przyjemności z życia. Rok takiego życia na tabletkach postawił mnie na nogi. To miał być piękny koniec z problemem. Niestety nie udało się tak łatwo. Po odstawieniu wszystko zaczęło wracać, więc po tabletki wróciłem i drugi raz kuracji był mi potrzebny. Podczas tej drugiej farmakoterapii poznałem dziewczynę, z którą dogadywałem się od razu. Okazało się, że ona również ma jakieś problemy natury zaburzeniowej, więc świetnie się rozumieliśmy oraz byliśmy dla siebie wsparciem w trudnych momentach. Zakochaliśmy się w sobie i zostaliśmy parą. Zrozumienie przez kogoś kto sam przeżywał podobne rzeczy było dla mnie bardzo cenne i pomagało mi. Oczywiście moje nerwica przebudziła się po jakimś roku i zaczęła znów ze mną wygrywać. Zaczynałem wracać do najgorszych dni z przeszłości. Ataki paniki potrafiłem mieć jeden po drugim. Bałem się wieczora, bałem się jutra. Ona (dziewczyna) była przy mnie, więc czułem, swobodę w pokazywaniu tych emocji w domu, co może było niezbyt dobre. Chodzenie po lekarzach to był dla mnie obowiązek, a nie hobby. Tak jak mówiłem; pieprzyk - dermatolog, ból brzucha - gastroskopia, pogłębienie wady wzroku - badania na jaskrę i zaćmę, ukłucia w klatce - kardiolog. Koszmar. (wiecie o czym mówię)
Przełomem było pojawianie się w moim życiu Hewada oraz Wiktora. Podczas covidu ataki paniki miałem często i właśnie wtedy znalazłem na Spotify nagranie na temat poradzenia sobie z atakiem paniki. Znalazłem w tym głosie zrozumienie, nadzieję i poczułem wtedy chęć, że chcę dowiedzieć się więcej. Od tamtego momentu zacząłem chłonąć kolejny film bez żadnych przerw. Nie interesuje mnie, czy było to dobre. Ja po prostu tego pragnąłem. Zasypiałem w słuchawkach, w pracy też ciągle na uszach słuchawki. Z dnia na dzień rozumiałem siebie coraz bardziej i wszystko się układało. Oddałem się w ręce mistrzów świata i układałem te klocki tak, jak DivoVic nauczał. Poczułem, że to ja jestem odpowiedzialny za wszystko co się dzieje w mojej głowie - odzyskałem kontrolę. Dziękuję wam z tego miejsca. Jednak nie jest do końca tak kolorowo. Choć poprawa jest znaczna, a świadomość z żadnej stałą się na prawdę ogromna to bywają słabsze momenty w moim życiu. Miewam ataki paniki, które niby rozumiem, ale jeszcze błędny schemat bywa mocniejszy ode mnie i idę w to rozmyślanie. Jestem na etapie odburzania. Jest to proces długi i ciężki, ale dla mojego życia jest wybawieniem i na ten moment jest najważniejszym co muszę osiągnąć.
Parę dni temu rozstałem się z dziewczyną. Nie mam już tego oparcia, które było przy mnie przez ostatnie 5 lat. Około 2 godziny temu miałem straszny atak paniki, przy którym czułem kłucie serca, było mi słabo i okropnie się bałem zawału. Wyszedłem w samych laczkach przed mieszkanie z myślą, że jak padnę gdzieś gdzie są ludzie, to ktoś mi pomoże. Mam złe myśli i chyba dlatego piszę ten post, aby się w to nie wkręcać dalej. Boję się, że się cofnę z tym wszystkim co w sobie wypracowałem. Proszę was o jakieś rady, albo słowa które mogą mi dać wskazówkę.
Pozdrawiam, dziękuję. Miłosz
Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Nerwico, proszę, nie wracaj
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 56
- Rejestracja: 29 maja 2024, o 21:05
Nagrania DivoVica pomagają. Dają wiedzę o lęku i pomagają zmniejszyć objawy.
Próbowałeś kiedyś terapii? Nerwica ma różne przyczyny, jeśli problem leży w osobowości, trudno poradzić sobie z tym samemu. Nie twierdzę, że u ciebie tak jest. Ale może być, bo często zaburzenia osobowości i lęk idą w parze. Na terapii łatwiej znaleźć źródło nerwicy, które u każdego człowieka może być trochę inne.
Próbowałeś kiedyś terapii? Nerwica ma różne przyczyny, jeśli problem leży w osobowości, trudno poradzić sobie z tym samemu. Nie twierdzę, że u ciebie tak jest. Ale może być, bo często zaburzenia osobowości i lęk idą w parze. Na terapii łatwiej znaleźć źródło nerwicy, które u każdego człowieka może być trochę inne.