. Czego ja już nie przepadałam . Dzięki za odpowiedz!zaburzona.pl pisze: ↑23 sierpnia 2018, o 20:44monika78 pisze: ↑23 sierpnia 2018, o 20:38Zaczelo sue od ucisku nad okiem, potem w śliniankę, potem za uchem, teraz w głowie. Zrobiłam już endoskopię nosogardła, usg szyji, ślinianek i tarczycy, usg tętnic szyjnych, tomografie ucha, nisogardla i podstawa czaszki..... na lekarzy i badania wydałam już z 2 tys. Fundować sobie stres i wynikać dalej kase? Całkowicie zdrowieje po relanium.
Odpuść sobie te badania, szkoda pieniędzy. Sama widzisz, ze po relanium jesteś zdrowa. Nerwica może dawać różne objawy. Kiedyś tez tak się badałam. Szkoda pieniędzy i Twojego czasu.
Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Nerwica a zawroty głowy, przelewanie się w głowie, uciski
- monika78
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 26
- Rejestracja: 20 sierpnia 2018, o 11:59
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 45
- Rejestracja: 20 sierpnia 2018, o 11:09
Faktycznie nie ma co w skrajność popadać. Szkoda kasy. Ja to robię podstawowe badania na NFZ typu USG, EKG, morfologia. Tylko żeby się upewnić. Potem przy nawrocie tego samego somatu już nie robię.monika78 pisze: ↑23 sierpnia 2018, o 22:15. Czego ja już nie przepadałam . Dzięki za odpowiedz!zaburzona.pl pisze: ↑23 sierpnia 2018, o 20:44monika78 pisze: ↑23 sierpnia 2018, o 20:38Zaczelo sue od ucisku nad okiem, potem w śliniankę, potem za uchem, teraz w głowie. Zrobiłam już endoskopię nosogardła, usg szyji, ślinianek i tarczycy, usg tętnic szyjnych, tomografie ucha, nisogardla i podstawa czaszki..... na lekarzy i badania wydałam już z 2 tys. Fundować sobie stres i wynikać dalej kase? Całkowicie zdrowieje po relanium.
Odpuść sobie te badania, szkoda pieniędzy. Sama widzisz, ze po relanium jesteś zdrowa. Nerwica może dawać różne objawy. Kiedyś tez tak się badałam. Szkoda pieniędzy i Twojego czasu.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 2
- Rejestracja: 7 października 2018, o 19:47
Witajcie, czy ktoś miał takie jakby jednorazowe kilku sekundowe szarpnięcie w głowie. Nie potrafię tego dokładnie opisać. Strasznie się tym martwię. Boję się, że to coś poważnego. Taki jakby prąd... Nie umie tego bardziej określić. Zdarza się raz na jakiś czas i trwa dosłownie kilka sekund. To nie jest kłucie. Obejmuje cały górny obszar głowy. W piątek mam wizytę u neurologa. Oczywiście wkrecilam sobie guza
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 45
- Rejestracja: 20 sierpnia 2018, o 11:09
Witaj. Miewam to co jakiś czas od 15 lat. Gdyby to był guz to już by mnie zabił, albo urósł do wielkości arbuza. Idź i zrób badania może cię to uspokoi. Guz to raczej z okropnymi bólami głowy się wiąże. Ale rozumiem twój niepokój.aina pisze: ↑9 października 2018, o 15:54Witajcie, czy ktoś miał takie jakby jednorazowe kilku sekundowe szarpnięcie w głowie. Nie potrafię tego dokładnie opisać. Strasznie się tym martwię. Boję się, że to coś poważnego. Taki jakby prąd... Nie umie tego bardziej określić. Zdarza się raz na jakiś czas i trwa dosłownie kilka sekund. To nie jest kłucie. Obejmuje cały górny obszar głowy. W piątek mam wizytę u neurologa. Oczywiście wkrecilam sobie guza
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 3
- Rejestracja: 15 października 2018, o 08:02
Cześć aina.
Przy nerwicy, gdy miałem bardzo nasilone objawy psychosomatyczne miałem wrażenie od pieczenia całego ciała, przez silne bóle głowy w różnych częściach, pulsujące, przemieszczające się, piekące, rwące, miałem wrażenie jakby coś opadało mi na górze i z tyłu głowy i w taki ciężko-ostry sposób jakby mi szarpało i ciągnęło w dół. Przerobiłem wszystkie badania i lekarzy od nerek przez tarczycę po rezonans z kontrastem żeby wykluczyć guza albo tętniaka lub cokolwiek z naczyniami i na szczęście nic nie wyszło. Ale portfel zeszczuplał w sumie prawie o 1500zł. Nie wkręcaj sobie guza bo to wszystko twoja psychika płata figle. Chociaż lepiej wykluczyć ewentualność ale postaraj się to zrobić na NFZ w miarę możliwości.
Pozdrawiam i szybkiego powrotu do zdrowia nam wszystkim życzę
Przy nerwicy, gdy miałem bardzo nasilone objawy psychosomatyczne miałem wrażenie od pieczenia całego ciała, przez silne bóle głowy w różnych częściach, pulsujące, przemieszczające się, piekące, rwące, miałem wrażenie jakby coś opadało mi na górze i z tyłu głowy i w taki ciężko-ostry sposób jakby mi szarpało i ciągnęło w dół. Przerobiłem wszystkie badania i lekarzy od nerek przez tarczycę po rezonans z kontrastem żeby wykluczyć guza albo tętniaka lub cokolwiek z naczyniami i na szczęście nic nie wyszło. Ale portfel zeszczuplał w sumie prawie o 1500zł. Nie wkręcaj sobie guza bo to wszystko twoja psychika płata figle. Chociaż lepiej wykluczyć ewentualność ale postaraj się to zrobić na NFZ w miarę możliwości.
Pozdrawiam i szybkiego powrotu do zdrowia nam wszystkim życzę
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 2
- Rejestracja: 7 października 2018, o 19:47
Dziękuję Wam bardzo za odp. Neurolog jest podobnego zdania jak Wy. Dał dla świętego spokoju skierowanie na rezonans z kontrastem. Mam prywatna opiekę medyczną, więc wszystko za free i czas oczekiwania krótki. Badanie dna oka wykluczyło nieprawidłowości. Pozdrawiam Was kochani
- mixxxser44
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 27
- Rejestracja: 13 czerwca 2017, o 13:40
Trzymaj się i walcz. Powodzeniaaina pisze: ↑17 października 2018, o 18:46Dziękuję Wam bardzo za odp. Neurolog jest podobnego zdania jak Wy. Dał dla świętego spokoju skierowanie na rezonans z kontrastem. Mam prywatna opiekę medyczną, więc wszystko za free i czas oczekiwania krótki. Badanie dna oka wykluczyło nieprawidłowości. Pozdrawiam Was kochani
- Solkan36
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 147
- Rejestracja: 23 września 2018, o 22:19
U mnie może nie było szarpnięć ale miałem wrażenie jak by mi piorun w czubek głowy uderzył, taki sekundowy ostry przeszywający ból idący przez jednej z półkul. Do tego częste zawroty głowy z oczopląsem, uciśk w głowie, zatkane uszy, uczucie wysokiego ciśnienia w głowie, drętwienie połowy twarzy itp. Oczywiście rezonans z kontrastem niczego nie wykazał.aina pisze: ↑9 października 2018, o 15:54Witajcie, czy ktoś miał takie jakby jednorazowe kilku sekundowe szarpnięcie w głowie. Nie potrafię tego dokładnie opisać. Strasznie się tym martwię. Boję się, że to coś poważnego. Taki jakby prąd... Nie umie tego bardziej określić. Zdarza się raz na jakiś czas i trwa dosłownie kilka sekund. To nie jest kłucie. Obejmuje cały górny obszar głowy. W piątek mam wizytę u neurologa. Oczywiście wkrecilam sobie guza
Face Your Fear And Live Your Dream
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 72
- Rejestracja: 10 lutego 2018, o 09:59
To błędne koło, też mam wszystko na wyciągnięcie ręki i masę badań zrobionych i generalnie nic. Uważaj, bo ta dostępność badań spowoduje, że popadniesz w hipochondryzm.....jak już nie popadłas.aina pisze: ↑17 października 2018, o 18:46Dziękuję Wam bardzo za odp. Neurolog jest podobnego zdania jak Wy. Dał dla świętego spokoju skierowanie na rezonans z kontrastem. Mam prywatna opiekę medyczną, więc wszystko za free i czas oczekiwania krótki. Badanie dna oka wykluczyło nieprawidłowości. Pozdrawiam Was kochani
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 45
- Rejestracja: 20 sierpnia 2018, o 11:09
Tak zgadzam się, ale z drugiej strony będziesz wiedziała, że jesteś zdrowa jak rybka tylko nie przesadzaj. Po wynikach ciesz się zdrowiem i zrób porządek z psychiką, bo nerwica to choroba duszy, a nie ciała. Pozdrawiam.lyin pisze: ↑22 października 2018, o 22:21To błędne koło, też mam wszystko na wyciągnięcie ręki i masę badań zrobionych i generalnie nic. Uważaj, bo ta dostępność badań spowoduje, że popadniesz w hipochondryzm.....jak już nie popadłas.aina pisze: ↑17 października 2018, o 18:46Dziękuję Wam bardzo za odp. Neurolog jest podobnego zdania jak Wy. Dał dla świętego spokoju skierowanie na rezonans z kontrastem. Mam prywatna opiekę medyczną, więc wszystko za free i czas oczekiwania krótki. Badanie dna oka wykluczyło nieprawidłowości. Pozdrawiam Was kochani
- 93karolina93
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 14
- Rejestracja: 25 października 2018, o 12:03
cześć, wczoraj założyłam konto, chociaż wpadałam tu wcześniej i czytałam Wasze posty.
proszę sobie zaparzyć herbatę i wyjąć popcorn. napiszę o mojej ostatniej "chorobie", może komuś pomogę, bo ma podobne objawy czy wątpliwości odnośnie tego co się dzieje z jego głową i organizmem w ogóle.
z nerwicą lękową i hipochondrią żyję od dwóch lat, no ale ostatni rok miałam w z g l ę d n y spokój. jakoś tak mi się wszystko układało. trzy miesiące temu przeprowadziłam się w obce miejsce, no i na początku było spoko. nowe miejsce, tymczasowy brak pracy, a co za tym idzie- brak obowiązków. dzieci nie mam, więc też nie muszę się martwić kimś poza sobą. no życie cud malina. ale nie. zaczęło się od tego, że zaczęło delikatnie kręcić mi się w głowie. nie były to jakieś zawroty, jak po zejściu z karuzeli, że kołowrotek i te sprawy. nie. ja czułam się jak po piwie. takie lekkie zawianie. na początku nie przejęłam się tym, bo wiedziałam, że dwa lata temu po traumatycznej sytuacji miałam jakiś czas podobnie. i minęło. no ale po tygodniu zaczęłam się nakręcać. tym bardziej, że z pewnych względów byłam bez ubezpieczenia. pierwszy raz w życiu byłam bez ubezpieczenia z przyczyn ode mnie niezależnych. nieważne. no i to dodało oliwy do ognia. bo przecież LOGICZNE, że pojawiły się myśli, że zaraz się przewrócę i zabierze mnie karetka, no a ja HALO, nie mam ubezpieczenia. ogólnie zbankrutuję. jak możecie się domyślić, co robi hipochondryk kiedy pojawiają się u niego jakieś objawy? ot co, idzie do doktora nauk medycznych Google. no a co mówi doktor? że mam guza, no bo przecież nie, że to nerwy i stres. GUZ MÓZGU. RAK. i już szał, że cooooooooo, no i w ten piękny sposób objawy się nasiliły. już nie czułam się jak po piwie. a po dwóch. trochę się uspokajałam, że kurde, nie no, jak się ma guza to przecież się traci równowagę i boli głowa. w sensie zazwyczaj mocno boli głowa. no a mnie nie boli, więc jest nadzieja. no a co robi hipochondryk jak wyklucza jedną chorobę? zaraz pojawia się druga. po tygodniu tego uczucia zachwiania, zrobiłam się strasznie słaba. chodziłam po mieszkaniu jak śnięta. ja serio nie miałam siły na nic. no a jak się nie ma siły na nic, jest się słabym to LOGICZNE, że ma się białaczkę, nie? tym bardziej, że prócz tego guza mózgu, z którym chwilowo wygrałam, to właśnie białaczki panicznie się boję. badania krwi robione miałam cztery miesiące temu, no ale przecież że mogło się wszystko wywrócić do góry nogami i to na pewno białaczka. analiza każdego objawy, oglądanie dziąseł, worka spojówkowego, czy przypadkiem mi już nie zbielał. ogólnie jedna wielka panika, która spowodowała, że serio prawie ciągle leżałam w łóżku. z jednym promilem w głowie, słaba, bez sił i z nowym objawem- mdłościami. i z termometrem w japie, bo przecież muszę mierzyć temperaturę co 15 minut i faktycznie miałam 37.5. można było się domyślić, że poleciałam następnego dnia zrobić prywatnie podstawowe badania krwi. nie chcę mówić jaka zesrana byłam, kiedy szłam po wyniki. patrzyłam tylko na pielęgniarkę, która już wie! i patrzy na mnie ze współczuciem. NO DRAMAT. ale O DZIWO! okazało się, że badania są spoko. kamień z serca. ale halo! czyli to nie guz i białaczka. doszły mdłości więc to musi być coś z żołądkiem. przecież ja non stop mam wzdęcia, odbija mi się, niedawno pojawiła się zgaga, no i ciągle chce mi się wymiotować. wszystkie objawy przestudiowane, kolejna diagnoza. niemalże pewna! prywatna wizyta u lekarza, który jak zobaczył w jakim jestem stanie i że ledwo stoję na nogach przyjął mnie poza kolejką. "panie, mam raka żołądka, ledwo stoję, mam mdłości, zawroty głowy, pomocy". na co ten, że jaki rak, co ja w ogóle mówię, że jak stoję na nogach to jest spoko. źle byłoby jakbym z łóżka nie wstawała. diagnoza? wirus i przepisane jakieś silne leki na mdłości i przeciwzapalne/przeciwbólowe. ja z apetytem jak smok, nagle przestałam jeść. wszystko stawało mi w gardle. non stop te nudności. budziłam się rano, nudności. bez jaj, jaki wirus. żaden wirus. nikt mi nie wkręci wirusa. w czasie kiedy powoli kończył się mój żywot przez trawiącą mnie chorobę, pojawiło się ubezpieczenie, a że był weekend, poleciałam na sor. bo przecież umrę w domu do poniedziałku. no i lekarka badała mi równowagę, oczy i takie tam. niby wszystko spoko. diagnoza? wirus. no ale z racji, że prawie nic nie jadłam, poleżałam 1.5h z kroplówką, która rzekomo miała mnie wzmocnić. z kozetki wstałam jeszcze w gorszym stanie niż się położyłam. naprawdę. ledwo stałam. to ją trochę zdziwiło, no ale odesłała mnie do domu. na następny dzień nic nie mijało. pogotowie again. tam dostałam skierowanie do specjalnej kliniki 30km dalej, która specjalizuje się w otolaryngologii, zawrotach głowy, bo może to błędnik czy inne cuda wianki. pojechałam, zostałam zbadana, założono mi jakieś śmieszne google, przewracano mnie z boku na bok, obserwowano oczy, zbadano uszy. wszystko spoko. to musi być wirus. zrezygnowana w domu pomyślałam, że spoko. nic nie zrobię, weszłam na forum, poczytałam trochę o objawach, uspokoiłam się, ale nie na długo. niedziela, pogotowie one more time. ta sama lekarka i przyjęcie mnie na oddział. dokładny wywiad, ekg. zrobili mi takie badania krwi, że łooo, w życiu takich nie miałam, nie wiedziałam co czym jest. jakieś śmieszne literki. mocz. cztery kroplówki. na następny dzień lekarz spytał, czy nie mam problemów ze stresem, czy nie mam depresji, nerwicy itd. bo badania wszystkie idealne, więc niepotrzebna dalsza diagnostyka i nie ma mowy żebym miała guza w głowie albo raka żołądka. uspokoiłam się baaaaardzo. stan ten trwa jak na razie 1.5 tygodnia. nie wiem na jak długo, ale to co zrobiły ze mną nerwy w tamtym czasie to jest dramat. nigdy nie pomyślałabym że nerwy i psychika mogą w takim stopniu wpłynąć na samopoczucie fizyczne.
koniec.
proszę sobie zaparzyć herbatę i wyjąć popcorn. napiszę o mojej ostatniej "chorobie", może komuś pomogę, bo ma podobne objawy czy wątpliwości odnośnie tego co się dzieje z jego głową i organizmem w ogóle.
z nerwicą lękową i hipochondrią żyję od dwóch lat, no ale ostatni rok miałam w z g l ę d n y spokój. jakoś tak mi się wszystko układało. trzy miesiące temu przeprowadziłam się w obce miejsce, no i na początku było spoko. nowe miejsce, tymczasowy brak pracy, a co za tym idzie- brak obowiązków. dzieci nie mam, więc też nie muszę się martwić kimś poza sobą. no życie cud malina. ale nie. zaczęło się od tego, że zaczęło delikatnie kręcić mi się w głowie. nie były to jakieś zawroty, jak po zejściu z karuzeli, że kołowrotek i te sprawy. nie. ja czułam się jak po piwie. takie lekkie zawianie. na początku nie przejęłam się tym, bo wiedziałam, że dwa lata temu po traumatycznej sytuacji miałam jakiś czas podobnie. i minęło. no ale po tygodniu zaczęłam się nakręcać. tym bardziej, że z pewnych względów byłam bez ubezpieczenia. pierwszy raz w życiu byłam bez ubezpieczenia z przyczyn ode mnie niezależnych. nieważne. no i to dodało oliwy do ognia. bo przecież LOGICZNE, że pojawiły się myśli, że zaraz się przewrócę i zabierze mnie karetka, no a ja HALO, nie mam ubezpieczenia. ogólnie zbankrutuję. jak możecie się domyślić, co robi hipochondryk kiedy pojawiają się u niego jakieś objawy? ot co, idzie do doktora nauk medycznych Google. no a co mówi doktor? że mam guza, no bo przecież nie, że to nerwy i stres. GUZ MÓZGU. RAK. i już szał, że cooooooooo, no i w ten piękny sposób objawy się nasiliły. już nie czułam się jak po piwie. a po dwóch. trochę się uspokajałam, że kurde, nie no, jak się ma guza to przecież się traci równowagę i boli głowa. w sensie zazwyczaj mocno boli głowa. no a mnie nie boli, więc jest nadzieja. no a co robi hipochondryk jak wyklucza jedną chorobę? zaraz pojawia się druga. po tygodniu tego uczucia zachwiania, zrobiłam się strasznie słaba. chodziłam po mieszkaniu jak śnięta. ja serio nie miałam siły na nic. no a jak się nie ma siły na nic, jest się słabym to LOGICZNE, że ma się białaczkę, nie? tym bardziej, że prócz tego guza mózgu, z którym chwilowo wygrałam, to właśnie białaczki panicznie się boję. badania krwi robione miałam cztery miesiące temu, no ale przecież że mogło się wszystko wywrócić do góry nogami i to na pewno białaczka. analiza każdego objawy, oglądanie dziąseł, worka spojówkowego, czy przypadkiem mi już nie zbielał. ogólnie jedna wielka panika, która spowodowała, że serio prawie ciągle leżałam w łóżku. z jednym promilem w głowie, słaba, bez sił i z nowym objawem- mdłościami. i z termometrem w japie, bo przecież muszę mierzyć temperaturę co 15 minut i faktycznie miałam 37.5. można było się domyślić, że poleciałam następnego dnia zrobić prywatnie podstawowe badania krwi. nie chcę mówić jaka zesrana byłam, kiedy szłam po wyniki. patrzyłam tylko na pielęgniarkę, która już wie! i patrzy na mnie ze współczuciem. NO DRAMAT. ale O DZIWO! okazało się, że badania są spoko. kamień z serca. ale halo! czyli to nie guz i białaczka. doszły mdłości więc to musi być coś z żołądkiem. przecież ja non stop mam wzdęcia, odbija mi się, niedawno pojawiła się zgaga, no i ciągle chce mi się wymiotować. wszystkie objawy przestudiowane, kolejna diagnoza. niemalże pewna! prywatna wizyta u lekarza, który jak zobaczył w jakim jestem stanie i że ledwo stoję na nogach przyjął mnie poza kolejką. "panie, mam raka żołądka, ledwo stoję, mam mdłości, zawroty głowy, pomocy". na co ten, że jaki rak, co ja w ogóle mówię, że jak stoję na nogach to jest spoko. źle byłoby jakbym z łóżka nie wstawała. diagnoza? wirus i przepisane jakieś silne leki na mdłości i przeciwzapalne/przeciwbólowe. ja z apetytem jak smok, nagle przestałam jeść. wszystko stawało mi w gardle. non stop te nudności. budziłam się rano, nudności. bez jaj, jaki wirus. żaden wirus. nikt mi nie wkręci wirusa. w czasie kiedy powoli kończył się mój żywot przez trawiącą mnie chorobę, pojawiło się ubezpieczenie, a że był weekend, poleciałam na sor. bo przecież umrę w domu do poniedziałku. no i lekarka badała mi równowagę, oczy i takie tam. niby wszystko spoko. diagnoza? wirus. no ale z racji, że prawie nic nie jadłam, poleżałam 1.5h z kroplówką, która rzekomo miała mnie wzmocnić. z kozetki wstałam jeszcze w gorszym stanie niż się położyłam. naprawdę. ledwo stałam. to ją trochę zdziwiło, no ale odesłała mnie do domu. na następny dzień nic nie mijało. pogotowie again. tam dostałam skierowanie do specjalnej kliniki 30km dalej, która specjalizuje się w otolaryngologii, zawrotach głowy, bo może to błędnik czy inne cuda wianki. pojechałam, zostałam zbadana, założono mi jakieś śmieszne google, przewracano mnie z boku na bok, obserwowano oczy, zbadano uszy. wszystko spoko. to musi być wirus. zrezygnowana w domu pomyślałam, że spoko. nic nie zrobię, weszłam na forum, poczytałam trochę o objawach, uspokoiłam się, ale nie na długo. niedziela, pogotowie one more time. ta sama lekarka i przyjęcie mnie na oddział. dokładny wywiad, ekg. zrobili mi takie badania krwi, że łooo, w życiu takich nie miałam, nie wiedziałam co czym jest. jakieś śmieszne literki. mocz. cztery kroplówki. na następny dzień lekarz spytał, czy nie mam problemów ze stresem, czy nie mam depresji, nerwicy itd. bo badania wszystkie idealne, więc niepotrzebna dalsza diagnostyka i nie ma mowy żebym miała guza w głowie albo raka żołądka. uspokoiłam się baaaaardzo. stan ten trwa jak na razie 1.5 tygodnia. nie wiem na jak długo, ale to co zrobiły ze mną nerwy w tamtym czasie to jest dramat. nigdy nie pomyślałabym że nerwy i psychika mogą w takim stopniu wpłynąć na samopoczucie fizyczne.
koniec.
- 93karolina93
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 14
- Rejestracja: 25 października 2018, o 12:03
NO I CO SIĘ NAWITAMINIZOWAŁAM KROPLÓWKAMI TO MOJE.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 12
- Rejestracja: 14 października 2018, o 20:23
Niezła historia . Ja co prawda na SOR nie wylądowałem, ale miałem coś podobnego niedawno. Właściwie to nadal to mam, ale walcze <boks> . Pozdrowienia i trzymanko!93karolina93 pisze: ↑26 października 2018, o 12:52cześć, wczoraj założyłam konto, chociaż wpadałam tu wcześniej i czytałam Wasze posty.
proszę sobie zaparzyć herbatę i wyjąć popcorn. napiszę o mojej ostatniej "chorobie", może komuś pomogę, bo ma podobne objawy czy wątpliwości odnośnie tego co się dzieje z jego głową i organizmem w ogóle.
z nerwicą lękową i hipochondrią żyję od dwóch lat, no ale ostatni rok miałam w z g l ę d n y spokój. jakoś tak mi się wszystko układało. trzy miesiące temu przeprowadziłam się w obce miejsce, no i na początku było spoko. nowe miejsce, tymczasowy brak pracy, a co za tym idzie- brak obowiązków. dzieci nie mam, więc też nie muszę się martwić kimś poza sobą. no życie cud malina. ale nie. zaczęło się od tego, że zaczęło delikatnie kręcić mi się w głowie. nie były to jakieś zawroty, jak po zejściu z karuzeli, że kołowrotek i te sprawy. nie. ja czułam się jak po piwie. takie lekkie zawianie. na początku nie przejęłam się tym, bo wiedziałam, że dwa lata temu po traumatycznej sytuacji miałam jakiś czas podobnie. i minęło. no ale po tygodniu zaczęłam się nakręcać. tym bardziej, że z pewnych względów byłam bez ubezpieczenia. pierwszy raz w życiu byłam bez ubezpieczenia z przyczyn ode mnie niezależnych. nieważne. no i to dodało oliwy do ognia. bo przecież LOGICZNE, że pojawiły się myśli, że zaraz się przewrócę i zabierze mnie karetka, no a ja HALO, nie mam ubezpieczenia. ogólnie zbankrutuję. jak możecie się domyślić, co robi hipochondryk kiedy pojawiają się u niego jakieś objawy? ot co, idzie do doktora nauk medycznych Google. no a co mówi doktor? że mam guza, no bo przecież nie, że to nerwy i stres. GUZ MÓZGU. RAK. i już szał, że cooooooooo, no i w ten piękny sposób objawy się nasiliły. już nie czułam się jak po piwie. a po dwóch. trochę się uspokajałam, że kurde, nie no, jak się ma guza to przecież się traci równowagę i boli głowa. w sensie zazwyczaj mocno boli głowa. no a mnie nie boli, więc jest nadzieja. no a co robi hipochondryk jak wyklucza jedną chorobę? zaraz pojawia się druga. po tygodniu tego uczucia zachwiania, zrobiłam się strasznie słaba. chodziłam po mieszkaniu jak śnięta. ja serio nie miałam siły na nic. no a jak się nie ma siły na nic, jest się słabym to LOGICZNE, że ma się białaczkę, nie? tym bardziej, że prócz tego guza mózgu, z którym chwilowo wygrałam, to właśnie białaczki panicznie się boję. badania krwi robione miałam cztery miesiące temu, no ale przecież że mogło się wszystko wywrócić do góry nogami i to na pewno białaczka. analiza każdego objawy, oglądanie dziąseł, worka spojówkowego, czy przypadkiem mi już nie zbielał. ogólnie jedna wielka panika, która spowodowała, że serio prawie ciągle leżałam w łóżku. z jednym promilem w głowie, słaba, bez sił i z nowym objawem- mdłościami. i z termometrem w japie, bo przecież muszę mierzyć temperaturę co 15 minut i faktycznie miałam 37.5. można było się domyślić, że poleciałam następnego dnia zrobić prywatnie podstawowe badania krwi. nie chcę mówić jaka zesrana byłam, kiedy szłam po wyniki. patrzyłam tylko na pielęgniarkę, która już wie! i patrzy na mnie ze współczuciem. NO DRAMAT. ale O DZIWO! okazało się, że badania są spoko. kamień z serca. ale halo! czyli to nie guz i białaczka. doszły mdłości więc to musi być coś z żołądkiem. przecież ja non stop mam wzdęcia, odbija mi się, niedawno pojawiła się zgaga, no i ciągle chce mi się wymiotować. wszystkie objawy przestudiowane, kolejna diagnoza. niemalże pewna! prywatna wizyta u lekarza, który jak zobaczył w jakim jestem stanie i że ledwo stoję na nogach przyjął mnie poza kolejką. "panie, mam raka żołądka, ledwo stoję, mam mdłości, zawroty głowy, pomocy". na co ten, że jaki rak, co ja w ogóle mówię, że jak stoję na nogach to jest spoko. źle byłoby jakbym z łóżka nie wstawała. diagnoza? wirus i przepisane jakieś silne leki na mdłości i przeciwzapalne/przeciwbólowe. ja z apetytem jak smok, nagle przestałam jeść. wszystko stawało mi w gardle. non stop te nudności. budziłam się rano, nudności. bez jaj, jaki wirus. żaden wirus. nikt mi nie wkręci wirusa. w czasie kiedy powoli kończył się mój żywot przez trawiącą mnie chorobę, pojawiło się ubezpieczenie, a że był weekend, poleciałam na sor. bo przecież umrę w domu do poniedziałku. no i lekarka badała mi równowagę, oczy i takie tam. niby wszystko spoko. diagnoza? wirus. no ale z racji, że prawie nic nie jadłam, poleżałam 1.5h z kroplówką, która rzekomo miała mnie wzmocnić. z kozetki wstałam jeszcze w gorszym stanie niż się położyłam. naprawdę. ledwo stałam. to ją trochę zdziwiło, no ale odesłała mnie do domu. na następny dzień nic nie mijało. pogotowie again. tam dostałam skierowanie do specjalnej kliniki 30km dalej, która specjalizuje się w otolaryngologii, zawrotach głowy, bo może to błędnik czy inne cuda wianki. pojechałam, zostałam zbadana, założono mi jakieś śmieszne google, przewracano mnie z boku na bok, obserwowano oczy, zbadano uszy. wszystko spoko. to musi być wirus. zrezygnowana w domu pomyślałam, że spoko. nic nie zrobię, weszłam na forum, poczytałam trochę o objawach, uspokoiłam się, ale nie na długo. niedziela, pogime. ta sama lekarka i przyjęcie mnie na oddział. dokładny wywiad, ekg. zrobili mi takie badania krwi, że łooo, w życiu takich nie miałam, nie wiedziałam co czym jest. jakieś śmieszne literki. mocz. cztery kroplówki. na następny dzień lekarz spytał, czy nie mam problemów ze stresem, czy nie mam depresji, nerwicy itd. bo badania wszystkie idealne, więc niepotrzebna dalsza diagnostyka i nie ma mowy żebym miała guza w głowie albo raka żołądka. uspokoiłam się baaaaardzo. stan ten trwa jak na razie 1.5 tygodnia. nie wiem na jak długo, ale to co zrobiły ze mną nerwy w tamtym czasie to jest dramat. nigdy nie pomyślałabym że nerwy i psychika mogą w takim stopniu wpłynąć na samopoczucie fizyczne.
koniec.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 5
- Rejestracja: 8 października 2018, o 19:40
Cześć mam nerwice oraz bolerioza od niedawna odkryta biorę leki już od 2 lat było lepiej i gorzej mam ucisku i zawroty głowy no i przejmuje się tym .Nerwica nie ustępuje nie potrafię się tym nie przejmować jak coś w danym momencie wierci się w glowie kiedy to wszystko w końcu minie
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 45
- Rejestracja: 20 sierpnia 2018, o 11:09
Witaj. Minie jak się przestaniesz przejmować. Proste? Wiem że nie. Samej mi to nie wychodzi. Leki powinny działać. Ale zawsze jest gorzej i lepiej. I tak raz pod górkę raz z górki. Może spróbuj wypracować jakiś swój sposób na ciężkie dni? Mi pomaga sport, dobra książka, lampka (nie za dużo) wina, melisa, muzyka, glupawe seriale s-f. To moje wspomagacze dla leków. Znajdź coś dla siebie. Trzymaj się.mario1978 pisze: ↑27 października 2018, o 11:22Cześć mam nerwice oraz bolerioza od niedawna odkryta biorę leki już od 2 lat było lepiej i gorzej mam ucisku i zawroty głowy no i przejmuje się tym .Nerwica nie ustępuje nie potrafię się tym nie przejmować jak coś w danym momencie wierci się w glowie kiedy to wszystko w końcu minie