Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Ciężka nerwica od pół roku, potrzeba pomocy!

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
radiohead_
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 69
Rejestracja: 25 grudnia 2016, o 17:21

28 grudnia 2016, o 21:43

Cześć!

Jestem tutaj nowy, więc miło Was poznać! Ogólnie mam zaburzenia depresyjno lękowe od 4 lat (z czego większość czasu żyłem bez problemów), lecz prawdziwa nerwica mi solidnie dokopała ponad pół roku temu i... nie mogę z tego wyjść. Mam 23 lata, jestem z Wrocławia, studiuję zaocznie i mieszkam z rodzicami.

Pierwsze problemy po 1,5 letniej przerwie u mnie zaczęły się pojawiać na początku roku, tj. stany lękowe, płacze, wahania nastroju - ale dopadały mnie na tyle rzadko, że dawałem sobie radę. I wcześniej już miałem takie objawy, więc byłem pewny, że sobie dam z tym radę. Ale zaczęło się pogarszać. Stany lękowe coraz zaczęły pojawiać się częściej, coraz dłuższe i silniejsze, dużo płaczu, zły nastrój. Wszystko się systematycznie pogarszało aż do lipca, kiedy zacząłem terapię poznawczo behawioralną. Od tamtej pory jest różnie, ale ogólnie cały czas jest albo BARDZO źle, albo po prostu źle, a w najlepszym wypadku znośne (rzadko jest znośnie).

Co się dzieje? Ciągły lęk i napięcie - dosłownie. Puszcza tylko wieczorem, ale tylko trochę. Nie mam swojej strefy komfortu - czuję się źle wszędzie, a w domu jest najgorzej. Dlatego staram się wychodzić pomimo stanów lękowych, bo w przeciwnym razie mój stan się pogarsza. Nie mogłem pracować przez większość czasu, więc łapałem się wolontariatów, teraz jestem na płatnym stażu zawodowym - codziennie po 8 h - który jest dla mnie niezwykłym wyzwaniem. Czuję się fatalnie na codzień, w pracy również.
Czego dotyczą moje lęki? Przyszłości. Boję się tego co się może ze mną stać. Boję, że nie znajdę dla siebie dobrej pracy, że się nie usamodzielnie, że będę zawsze nieszczęśliwy, boję się samotności - pierdoły. Każdy o tym mysli, każdy się tego boi. Ale u mnie w myslach przyszłość maluje się w czarnych barwach i to mnie przeraża.
Aktualnie jestem na etapie CIĄGŁEGO myślenia o sobie... o moim stanie, liczeniu dni ile jestem chory, ile czasu zmarnowałem, myśleniu o tym jak bardzo jest mi źle, jak dłużej nie mogę tego znieść. CIĄGLE towarzyszy mi lęk, że już nigdy nie przestanę czuć lęku (klasyka?) Nie potrafię się na niczym skupić, moje hobby poodchodziły do lamusa, nie mogę się skupić na filmie, przeczytać książki, nie mam nic w ciągu dnia co by mi dawało przyjemność... Zapomniałem co to jest! Mam obsesję na punkcie nie tylko myślenia na temat mojego stanu, ale również na temat mówienia o tym (teraz moja rodzina wprowadza restrykcje ile możemy o tym rozmawiać). Nie wiem jak przestać myśleć o tym wszystkim, choć trochę. Nie wiem o czym innym myśleć - przeszłość jest bolesna, bo dobre wspomnienia przynoszą smutek - dobre momenty już nie wrócą? :(, teraźniejszość okropna, a przyszłość przerażająca...

Potwornie się boję, że tak już to zostanie. Że będę czuł zawsze lęk i nigdy z tego nie wyjdę. Lęk jest tak silny, że zabija mi każdy dzień. Boję się iść spać, bo nie chcę kolejnego dnia. Czasem pojawiają się myśli samobójcze - ale to w skrajnie złych okresach. Czasem są też okresy znośnie/niezłe, lecz są bardzo krótkie. Nie wiem co mam ze sobą zrobić, czuję się bezsilny!

Wspomniałem o terapii poznawczno - behawioralnej - wiem, że bez niej było by gorzej, ale myślę, że za wiele mi nie pomogła... Minął 5 miesiąc terapii a ja mam wrażenie, że moje życie to piekło i cały czas dreptam po własnej pętli strachu. Mam wrażenie, że już nic mi nie pomoże...

Znam mechanizmy nerwicy, czytałem sporo o tym, a książka Szaffera przez pewien czas jeździła wszędzie ze mną. WIEM DOSKONALE jak to działa... Wiem, że wszystko zależy ode mnie i mojego nastawienia... Ale jestem załamany. Boję się, że - powtarzam się - nigdy już nie poczuję się dobrze... Albo, że będzie to trwać 5lat? 10 lat? Ja z trudem każdy dzień przeżywam, na samą myśl o latach w takim stanie... załamuje się jeszcze bardziej. Nie mam miejsca ani czasu na odpoczynek, od pół roku. Ciągły lęk. Nie potrafię przełamać pętli strachu, cały czas zawierzam moim myślom... Nie potrafię ich zignorować. Są tak bardzo... silne!
Nie wiem jak zastosować wspominane często "ryzykowanie" do myśli o tym, że nerwica i jej lęk nigdy nie przeminą! Jak mam "sprawdzić nerwicę", skoro to czego się boję jest oddalone w czasie? Wiem, że teraz nie dzieje się nic złego. Wiem, że w przyszłości też nie wydarzy się nic złego. Jedyne co mnie blokuje to lęk. Lęk przed lękiem. Nie wiem jak sobie to racjonalizować...

Moja terapeutka mówi jedynie, że powinienem przetrzymywać lęk i racjonalizować - no bo czemu miałby lęk pozostać... czemu miłaoby być cały czas tak źle skoro bywały różne okresy - lepsze lub gorsze, nie było cały czas tak samo źle? PRoblem w tym, że od pół roku ogólnie jest cały czas ŹLE, kwestia tylko jak bardzo. Ja już nie chcę tego... Czuję się jak w matni.

Wiem, że do wyjścia z nerwicy muszę przestać bać się własnych głupich myśli, zaakceprować mój stan, zmienić moje podejście do choroby. A ja wciąż się szarpię i wyrywam jak małe dziecko na widok strasznego potwora, BOJĘ SIĘ, że nigdy nie uda mi się tego pokonać. No a skoro tak myślę... to wiecie co się dzieje. Pętla się zamyka i zacieśnia...

Tracę nadzieję, że to się kiedykolwiek skończy. Nie wierzę w siebie.
Awatar użytkownika
Batumi
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 51
Rejestracja: 30 listopada 2015, o 12:18

29 grudnia 2016, o 09:34

Hej, bierzesz jakieś leki??
Nowy7
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 390
Rejestracja: 28 maja 2016, o 09:33

29 grudnia 2016, o 10:44

Witaj,
Zastanawiałeś się czy od tej pory, gdzie dobrze się czułeś nie zmieniło się coś ? To znaczy nie doszły jakieś presje, stresy, może jakieś analizowanie przyszłości , strach co będzie dalej ? Jeśli było coś takiego to jak najbardziej może to mieć wpływ na obecne objawy i pogorszenie się stanu. Piszesz, że już od 4 lat miałeś jakieś lęki, stany depresyjne ale i tak sobie jakoś radziłeś i było dobrze. Tutaj można zauważyć że nie było tak, że całkowicie z tego wyszedłeś. Czułeś się dobrze ale nerwica i stany depresyjne gdzieś tam były. I tak powoli się rozwijały, do tego pewnie stresy, presje, nowe obawy aż w końcu rozwinęła się już w pełni nerwica. Wtedy mogło Ci się wydawać że masz nerwicę ale tak na prawdę nie była ona w pełni. I to by pasowało. Bo powiedzmy sobie szczerze, gdybyś dostał takiej normalnej nerwicy jak teraz masz to wtedy nie mógł byś się dobrze czuć a piszesz przecież się dobrze się czułeś. Wtedy mogły to być takie stany przed nerwicowe a nie nerwica w pełni. Bo chyba nikt z taką pełną nerwicą nie czuł by się dobrze. Więc właśnie powtarzając się cały czas wtedy mogłeś mieć takie stany nerwicowe, a teraz dostałeś nerwicy. Nie możesz się skazywać, że sobie teraz nie poradzisz. Wiedz, że teraz to czego dostałeś jest nerwicą i nie ma większej możliwości pogłebienia się. To jest max. Nie stawiaj tak sprawy, że wtedy dawałeś rade a teraz już nie możesz dać - wtedy nie miałeś całej nerwicy i było łatwiej. Ale to że teraz masz nerwica w pełni nie oznacza że z niej nie wyjdziesz ! Pamiętaj o tym. Jak wyjść z tego to pomoże Ci to forum, i sam piszesz że masz już wiedzę więc musisz zacząć działać w kierunku wyjścia z tego stanu. Nie wiem czy to Cie pocieszy, ale jestem dokładnie w takim stanie jak Ty. I też w sumie nie wiem co robić bo wydaje mi się to wszystko takie nie możliwe do osiągnięcia mimo szczerych chęci i działań. Są dowody na to, że da się z tego wyjść i tutaj na pewno trzeba szukać winy u siebie, do swojego podejścia do całej nerwicy. Twoje błędy są od razu widoczne, ciągle analizujesz jak to będzie, jak było, gnębisz się że nie wytrzymasz i nie dasz rady. Przeszkadza Ci lęk, nie posiadasz strefy komfortu. Ja to wszystko doskonale rozumiem, ale jakoś funkcjonujemy, czyli da się jakoś żyć. Trzeba wdrażać w życie tą wiedzę którą mamy.

Na koniec jeszcze raz się powtórzę, że sam nie wiem jak to do końca zrobić ALE zapewniam Cie że nie jesteś sam. Ja mam dokładnie wszystko co opisujesz. Mam nadzieję, że przynajmniej to Cię pocieszy że nie jesteś sam z takim stanem.
radiohead_
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 69
Rejestracja: 25 grudnia 2016, o 17:21

29 grudnia 2016, o 16:17

Tak, zmieniło mi się trochę dużo. Zostawiłem dziewczynę po 4-letnim związku, straciłem trójkę przyjaciół (zachowali się źle w stosunku do mnie, olali mnie). Moja dziewczyna była dla mnie dobra i bardzo bliska, ale niestety to nie było TO. Bardzo przeżyłem to rozstanie. Pracowałem kilka miesięcy w Empiku, w momencie gdy zaczęło mi się pogarszać - wyrzucili mnie z pracy. To też zabolało. Główną i najważniejszą zmianą była utrata najbliższych mi osób.

Co do Twojego stanu... Powiedz mi, jak radzisz sobie w ciągu dnia? Ja dosłownie tracę zmysły bo nie wiem czym się zająć... ani nie mogę się niczym zająć... To jest straszne.

Nie chcę już tak żyć. Moje myśli samobójcze przeszły od idei śmierci do planowania konkretnych działań... Straciłem nadzieję, a lęk w ciągu dnia jest TAK silny, że wydaje mi się, że wolę już śmierć niż życie z lękiem (bo ja nie umiem tak żyć, jak pisałem wyżej - boję się lęku, panicznie się go boję).

-- 29 grudnia 2016, o 16:17 --
Batumi pisze:Hej, bierzesz jakieś leki??
Tak, leki biorę. Nie działają na mnie. Próbowałem Venlafaksyny, Setraliny, Pregabaliny, Symescitalu, Lamotryginy... Nic. Zero efektów. Aktualnie lecę na pregabalinie.
Halina
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 1759
Rejestracja: 14 lipca 2016, o 20:09

29 grudnia 2016, o 16:40

Na poczatek tule ciebie mocno :friend: Wiem jak bardzo cierpisz. Wiem, cierpie od 12 roku zycia na nerwice i zapewniam ciebie, niewazne jak dlugo cierpimy, niewazne, jakie pieklo przechodzimy, ktoregos dnia mozna to wszystko "puscic" i poczuc sie najlepiej, najpewniej na swiecie. Poprzez slowo "puscic" mam na mysli proces, dlugotrwaly proces zdrowienia - wychodzenia z nerwicy, ktory nazywany jest przez naszych administratorow "odburzaniem". Bo przeciez nerwica nie jest CHOROBA ale ZABURZENIEM EMOCJI powstalym przez wiele czynnikow, o ktorych zapewne wiesz bardzo dobrze.

Sadze, ze nerwica u ciebie kielkuje sobie juz od dawna, a wziela cie porzadnie w swoje szpony dopiero niedawno.

Nie jestes sam. Osobiscie nerwica dala mi tak popalic, ze chodzilam prawie po kolanach, w dodatku miewam natrectwa. Nie jestes sam. Z TEGO DA SIE WYJSC SZYBCIEJ NIZ CI SIE WYDAJE.

W domu czujesz sie najgorzej, dlaczego, czy wyrzadzono ci krzywde ?

Twoje mysli dotyczace przyszlosci sa typowymi myslami nerwicowymi. Sadze, iz zrozumiales, ze wynikaja z reakcji walcz i uciekaj i z podtrzymania tego stanu.
Przyszlosci boimy sie wszyscy. Ale, mysl o przyszlosci nalezy po prostu olac, "bo co sie moze stac, a nawet jak sie cos stanie i co ja poradze, czy dzisiaj mam wplywa na to, co bedzie jutro, po jutrze, za rok? "
Ryzykowanie: usamodzielniam sie, szukam nowej pracy albo zaczynam prace, ryzykuje na calego i jesli ma sie cos stac, trudno to sie stanie i nie mam na to wplywu !

Myslenie o sobie to egocentryzm nerwicowy. Skad ja go znam ? :pp

Moja rada choc cholernie ciezka; nie rezygnuj z hobby, rob wszystko, to co robiles i jak robiles do tej pory, nawet jak nie czujesz zadnej radosci z tego.

Dobre momenty wroca, ni ebedziesz myslec o przeszlosci ani przyszlosc nie bedzie stwarzac ci problemu, gwarantuje ci to. Jestes wojownikiem:! Dasz rade !

NERWICA NIE ZOSTANIE ONA MINIE


1. Akceptacja zaburzenia
https://www.youtube.com/watch?v=12Emrqpw42Y
https://www.youtube.com/watch?v=5YSqfvzLZnY&t=1133s

2. ZAUFANIE DO SAMEGO SIEBIE, zmiana postawy na postawe przyjacielska wobec samego siebie

https://www.youtube.com/watch?v=TN34PhPYuC4
https://www.youtube.com/watch?v=OW3Sr-JEcEs&t=183s
https://www.youtube.com/watch?v=5ox_ftfB9cQ
https://www.youtube.com/watch?v=xXmj58Ov76c&t=5s

-- 29 grudnia 2016, o 17:40 --
radiohead_ pisze:Tak, zmieniło mi się trochę dużo. Zostawiłem dziewczynę po 4-letnim związku, straciłem trójkę przyjaciół (zachowali się źle w stosunku do mnie, olali mnie). Moja dziewczyna była dla mnie dobra i bardzo bliska, ale niestety to nie było TO. Bardzo przeżyłem to rozstanie. Pracowałem kilka miesięcy w Empiku, w momencie gdy zaczęło mi się pogarszać - wyrzucili mnie z pracy. To też zabolało. Główną i najważniejszą zmianą była utrata najbliższych mi osób.

Co do Twojego stanu... Powiedz mi, jak radzisz sobie w ciągu dnia? Ja dosłownie tracę zmysły bo nie wiem czym się zająć... ani nie mogę się niczym zająć... To jest straszne.

Nie chcę już tak żyć. Moje myśli samobójcze przeszły od idei śmierci do planowania konkretnych działań... Straciłem nadzieję, a lęk w ciągu dnia jest TAK silny, że wydaje mi się, że wolę już śmierć niż życie z lękiem (bo ja nie umiem tak żyć, jak pisałem wyżej - boję się lęku, panicznie się go boję).

-- 29 grudnia 2016, o 16:17 --
Batumi pisze:Hej, bierzesz jakieś leki??
Pregalabina nie uchodzi za dobry lek i ogolnie spotkalam sie ze zlymi opiniami, oczywiscie kazdy czlowiek jest inny.
Czy leki, ktore probowales, dotarles na nich do najwyzszej dawki, czy na najnizszej stwierdzono, ze nie dziala i odstawiono tobie ?????
W nerwicy leki nalezy przyjmowac na wysokiej dawce i wyzszej anizeli w przypadku samej depresji. Dzialanie danego leku mozna ocenic tylko po zaaplikowaniu dajwyzszej dawki.
Nie boj sie nerwicy, ona nic ci nie zrobi, nic niegdy sie nie stanie, zadna mysl, ktora masz nie jest prawda, jest falszem i iluzja falszywa .....

Posluchaj nagran tutaj na forum oraz DIVOVIC na Youtubie.
Napisz 10 postow i wciskaj na czata, do nas, na pewno wyjdziesz z tego gowna szybciutko.
Tak, leki biorę. Nie działają na mnie. Próbowałem Venlafaksyny, Setraliny, Pregabaliny, Symescitalu, Lamotryginy... Nic. Zero efektów. Aktualnie lecę na pregabalinie.
Czekasz aż poczujesz się lepiej by zacząć żyć, zacznij żyć, by poczuć się lepiej (Ciasteczko)
Awatar użytkownika
Batumi
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 51
Rejestracja: 30 listopada 2015, o 12:18

29 grudnia 2016, o 17:07

Mnie kiedyś bardzo pomogła paroksetyna, wyciągnęła mnie z dużego dołka, jednak nasze myślenie, nastawienie potrafi zdziałać dużo więcej niż niejeden lek. Ja też wiem, jak to jest stracić najbliższych, to nie pomaga w walce z nerwicą, ale wiedz, że na forum jest wielu ludzi którzy Cię rozumieją i z całego serca kibicują :lov:
Nowy7
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 390
Rejestracja: 28 maja 2016, o 09:33

29 grudnia 2016, o 17:59

Słuchaj te sytuacje, które wymieniłeś spokojnie doprowadziły do nerwicy. Bo tak jak Halina napisała ona kiełkowała a te sytuacje które wypisałeś dały ją pełną w zestawie ogromnych lęków, myśli samobójczych itd. Więc to nie jest NICdziwnego że dostałeś nerwicy.

Zacznijmy od tego, że ten lęk, myśli i to wszystko co Cie gnębi to emocje. Nerwica to "choroba" emocji. Oczywiście ta "choroba" jest uleczalna. Doświadczyłeś w życiu na pewno zwykłego lęku - jeszcze przed całą nerwicą. Wtedy nie był on tak straszny i silny bo Twój stan emocjonalny był również normalny. Teraz jest on strasznie rozhulany, można porównać to do tornada. Więc w takim "tornadzie" ten lęk jest baardzo silny, patologiczny wręcz. I tak jak ten lęk zwykły był dla Ciebie naturalny to ten silny lęk też musi być dla Ciebie naturalny. Po przecież z Tobą nie dzieje się niczłego. Ja wiem jak Ty się czujesz, uważasz pewnie że umierasz, że nie da się żyć itd. Nawet przytoczę Twój cytat:
Co do Twojego stanu... Powiedz mi, jak radzisz sobie w ciągu dnia? Ja dosłownie tracę zmysły bo nie wiem czym się zająć... ani nie mogę się niczym zająć... To jest straszne
U ciebie powstała już cała nerwica i w tym stanie to że Ty tracisz zmysły, nie wiesz co robić, wszystko nagle Cie nie interesuje to jest normalne. Musisz zrozumieć, że nerwica może tak zrobić, dać takie objawy. Ty mi przypominasz siebie na początku nerwicy. Ja nie wiedziałem co się ze mną dzieje, lęki takie były że nie wiedziałem w ogóle co ze sobą zrobić. Przecież nic się nie dało zrobić. To była ta panika, czyli ten ogromny lęk przed tym co się dzieje. Ja już mam za sobą 2,5 roku z nerwicą i uwierz mi że nic Ci nie jest.

Lęk i objawy są piekielne, nie do wytrzymania a najgorsze jest to, że nie wiadomo co zrobić w ogóle. Jak przeżyć minutę, godzinę, dzień ? Wydaje się to niemożliwe. To jest błąd. Napisałeś że masz już ostrą nerwicę pół roku, i zobacz oprócz tych objawów i tego lęku nic absolutnie nic Ci się nie stało - nie umarłeś itd. To jest ta cholerna iluzja nerwicy że ona daje nieograniczoną ilość objawów, lęku a człowiek zawsze prawie myśli że umiera. I jak zawsze nigdy nie umarł, przeżył i to jest tylko lęk przed dalszym życiem z takim czymś.

Jak ja sobie radzę ? Niestety na chwilę obecną u mnie jest nie za dobrze ale to przez okropne natręctwa, i bardzo silne dd. Ale wiem że jest tutaj sporo mojej winy bo sam też za dużo nie robię w kierunku wyjścia z tego. To znaczy robię, ale za mało. Halina mądrze to napisała: "nie rezygnuj z hobby, rob wszystko, to co robiles i jak robiles do tej pory, nawet jak nie czujesz zadnej radosci z tego. " Musisz się przyzwyczaić teraz do nerwicy, że ona będzie. Przesłuchaj nagrania które podała Halina, jeśli zdobędziesz wiedze na temat tego co Ci jest, a tak na prawdę to nic Ci nie jest to wtedy zaczniesz się odburzać czyli wychodzić z nerwicy i jej iluzji.

I najważniejsze to zaakceptowanie to co Ci teraz daje nerwica, czyli te lęki itd. Myśli samobójcze miałem tak samo jak Ty i 90% forum za pewne. To jest natręctwo, na myśl o tym jak teraz ma wyglądać Twoje życie dostajesz myśli samobójczych. Ale spokojnie, to jest normalne w nerwicy lekowej i natręctw.
Więc wiedza, wiedza i jeszcze raz wiedza na temat mechanizmów nerwicy, jak z niej wyjśc masz w nagranich i forum. Jak się wyedukujesz to zobaczysz że jesteś w stanie z tego wyjść, choć teraz wydaje Ci się to niemożliwe.
radiohead_
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 69
Rejestracja: 25 grudnia 2016, o 17:21

29 grudnia 2016, o 21:38

Już zapoznałem się ze sporą ilością materiałów od Was. Dobrze wiem jak mam postępować i co się ze mną dzieje. Ale ja po prostu... nie potrafię. Wpadam w panikę każdego dnia... idę spać i boję się kolejnego dnia. Nastaje dzień - z trudem wytrzymuje w pracy. Poza domem bardzo często dzwonię do mamy by się uspokoić, ale często po prostu gadam to samo przez telefon "ja już nie mogę, nie daję rady", "ja już nie chce tak żyć". Dzwonienie do mamy i potrzeba CIĄGŁEJ rozmowy o moich problemach z każdym, z kim się da (wiadomo, że nie z obcymi czy przypadkowymi ludźmi :D) - takie rozmowy NIC nie wnoszą, ale dają mi ulgę, jednocześnie mnie męcząc... Nie potrafię znieść tych myśli sam w głowie, więc muszę o tym z kimś rozmawiać...

Co do hobby, zainteresowań - CZASEM mi wychodzi - chwilę pograć na konsoli, obejrzeć film, odcinek serialu. CZASEM. Ostatnio jak mam totalny zjazd to ledwo 20 min wytrzymuje... Dostaje paniki. W ogóle na myśl, że mam się czymś zająć dostaje lęku (nie wiem przed czym?). Próbowałem się przekonywać do moich hobby, zainteresowań itd. Ale to spaliło na panewce, nie działa. Zniechęciłem się, straciłem nadzieję i wiarę - przez to chyba dostałem obecnie najgorszego stanu od pół roku. Naprawdę chcę się zabić - ale są wątpliwości - JAK? A CO JEŚLI ZA ROK NERWICA MINIE? A CO Z RODZINĄ?.

Czytam, że zmagacie się kilka lat... JA nie dam rady tyle wytrzymać. Każdy dzień to tragedia. Nie potrafię "puścić strachu", zaakceptować go, zignorować myśli i przystąpić do odburzania. Zamiast tego panikuje i nakręcam lęk do tego stopnia, że mam ochotę się zabić.

Tak bardzo mega źle zrobiło się w ciągu ostatnich dwóch tygodni - moja terapeutka wyjechała na cały grudzień, mamy się zoabczyć w poniedziałek, jutro idę też do psychiatry. Ale co oni mi nowego powiedzą? Ja wszystko już wiem, ale nie umiem tego zastosować. Wiem, że nie umrę i nic mi się nie stanie złego. Ale najstraszniejsza jest wizja lęku, który może zostać na lata... Nie zniosę tego i się zabije w końcu, ja to wiem...

Jezu, zapewne moja wiadomość brzmi jak totalna histeria? Ale ja tak teraz reaguje... Wszystko przez to pogarszam, ja wiem... Nie umiem inaczej... Jeszcze?

PS. Te materiały, które u Was czytam, oglądam... Ja to wszystko DOSKONALE rozumiem, to bardzo logiczne itd. Ale dla mnie wydaje sie to NIE MO ŻLI WE.... Stąd brak wiary... Myśl o tym by się zabić. No bo skoro nigdy nie zmienie mojego nastawienia to lęk zostanie na zawsze. Po co żyć? ;(
Ostatnio zmieniony 29 grudnia 2016, o 21:39 przez radiohead_, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Karo30
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 225
Rejestracja: 30 sierpnia 2016, o 14:00

29 grudnia 2016, o 21:38

musisz sobie uświadomić, że nerwica może być tylko EPIZODEM w twiom życiu. Przestań mówić, że nie potrafisz - potrafisz tylko na to potrzeba dużo czasu, to nie odejdzie od razu. Trening czyni mistrza. Słuchaj nagrań do bólu. Ja słucham codziennie, po jednym przesłuchaniu wiele umyka.
Myśl jest iluzją
"Co za różnica? Natręt to natręt. Rozpoznać łatwo. Myśl z nikąd o absurdalnej treści wracająca jak czkawka." Ciasteczko
Halina
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 1759
Rejestracja: 14 lipca 2016, o 20:09

29 grudnia 2016, o 22:43

radiohead_ pisze:Już zapoznałem się ze sporą ilością materiałów od Was. Dobrze wiem jak mam postępować i co się ze mną dzieje. Ale ja po prostu... nie potrafię. Wpadam w panikę każdego dnia... idę spać i boję się kolejnego dnia. Nastaje dzień - z trudem wytrzymuje w pracy. Poza domem bardzo często dzwonię do mamy by się uspokoić, ale często po prostu gadam to samo przez telefon "ja już nie mogę, nie daję rady", "ja już nie chce tak żyć". Dzwonienie do mamy i potrzeba CIĄGŁEJ rozmowy o moich problemach z każdym, z kim się da (wiadomo, że nie z obcymi czy przypadkowymi ludźmi :D) - takie rozmowy NIC nie wnoszą, ale dają mi ulgę, jednocześnie mnie męcząc... Nie potrafię znieść tych myśli sam w głowie, więc muszę o tym z kimś rozmawiać...

Co do hobby, zainteresowań - CZASEM mi wychodzi - chwilę pograć na konsoli, obejrzeć film, odcinek serialu. CZASEM. Ostatnio jak mam totalny zjazd to ledwo 20 min wytrzymuje... Dostaje paniki. W ogóle na myśl, że mam się czymś zająć dostaje lęku (nie wiem przed czym?). Próbowałem się przekonywać do moich hobby, zainteresowań itd. Ale to spaliło na panewce, nie działa. Zniechęciłem się, straciłem nadzieję i wiarę - przez to chyba dostałem obecnie najgorszego stanu od pół roku. Naprawdę chcę się zabić - ale są wątpliwości - JAK? A CO JEŚLI ZA ROK NERWICA MINIE? A CO Z RODZINĄ?.

Czytam, że zmagacie się kilka lat... JA nie dam rady tyle wytrzymać. Każdy dzień to tragedia. Nie potrafię "puścić strachu", zaakceptować go, zignorować myśli i przystąpić do odburzania. Zamiast tego panikuje i nakręcam lęk do tego stopnia, że mam ochotę się zabić.

Tak bardzo mega źle zrobiło się w ciągu ostatnich dwóch tygodni - moja terapeutka wyjechała na cały grudzień, mamy się zoabczyć w poniedziałek, jutro idę też do psychiatry. Ale co oni mi nowego powiedzą? Ja wszystko już wiem, ale nie umiem tego zastosować. Wiem, że nie umrę i nic mi się nie stanie złego. Ale najstraszniejsza jest wizja lęku, który może zostać na lata... Nie zniosę tego i się zabije w końcu, ja to wiem...

Jezu, zapewne moja wiadomość brzmi jak totalna histeria? Ale ja tak teraz reaguje... Wszystko przez to pogarszam, ja wiem... Nie umiem inaczej... Jeszcze?

PS. Te materiały, które u Was czytam, oglądam... Ja to wszystko DOSKONALE rozumiem, to bardzo logiczne itd. Ale dla mnie wydaje sie to NIE MO ŻLI WE.... Stąd brak wiary... Myśl o tym by się zabić. No bo skoro nigdy nie zmienie mojego nastawienia to lęk zostanie na zawsze. Po co żyć? ;(
jak pomyslisz, ze moglbys popelnic samobojstwo, czy boisz sie tej mysli, narasta lek i niepooj, czy przynosi ulge, ze nareszcie pozbedziesz sie cierpienia? Sprobuj odpowiedziec na to pytanie
Czekasz aż poczujesz się lepiej by zacząć żyć, zacznij żyć, by poczuć się lepiej (Ciasteczko)
radiohead_
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 69
Rejestracja: 25 grudnia 2016, o 17:21

29 grudnia 2016, o 23:04

Myśl o samobójstwie niestety przynosi ulgę, że pozbędę się cierpienia...
Sline
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 34
Rejestracja: 18 grudnia 2016, o 11:58

30 grudnia 2016, o 10:20

Cześć,
mam wrażenie że mimo wiedzy która posiadasz na temat zaburzeń to żyjesz nimi aż za bardzo. Zaburzenie traktujesz jak największą miłość która odeszła i bez której nie możesz żyć, stąd ta ciągła potrzeba rozmawiania o tym. Opowiedz sobie jednak na pytanie czy skoro ta miłość tak źle Cię traktuję to warto o niej myśleć? Musisz (wiem że to trudne) zdystansować swoje myśli i zając głowę czymś innym, mi w czasie jak jestem poza domem dobrze robi analiza otoczenia, rozkładanie go na czynniki pierwsze. Warto również poszukać bardzo absorbujących bądź męczących zajęć, sport jest idealny ale tylko taki który Cię doprowadzi na skraj zmęczenia którego ty nie regulujesz ( sztuki walki ). Ogólnie musisz odnaleść szczęście w życiu, myśle że ono ci pomoże w wyjściu za zaburzeń, może nową dziewczynę? jest milion portali randkowych czy aplikacji jak tinder na telefon gdzie pewnie w twojej okolicy znajdziesz kogoś ciekawego, tylko proszę nie gadaj z nią o zaburzeniach :D
Będzie dobrze nie łam się i najważniejsze - nie myśl nie analizuj i nie męcz ludźmi już swoimi zaburzeniami oni pewnie maja Cię dość ;)
Nowy7
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 390
Rejestracja: 28 maja 2016, o 09:33

30 grudnia 2016, o 10:38

Spokojnie, to nie jest tak łatwo że wszystkie nagrania przesłuchasz, posiadasz wiedzę i albo Ci się tu i teraz uda z tego wyjść albo będziesz siedział z tym do końca życia. Zapewniam Cie, że wcale tak nie jest... Dlaczego ludzie mając tutaj wyłożoną całą wiedzę nie odburzają się od razu ? Bo nerwica nie jest taka prosta do pokonania, i nie chodzi mi tutaj teraz o to że ona jest tak ciężka że się nie da. Po prostu tutaj nie będzie to na zasadzie wezmę antybiotyk i przejdzie mi przeziębienie. Tutaj potrzeba wiele pracy nad sobą, pracy nad swoim myśleniem/postępowaniem i edukacja co do dobrego podejścia w danej sytuacji. To nie jest dzień, tydzień i koniec nerwicy. Tutaj potrzeba czasu. Stary zmagasz się z mocną nerwicą od pół roku, i mówie Ci że ja, i pewnie wiele osób z forum tak samo myślało że nie da rady, dochodzi myśli samobójcze. Dałeś rade już pół roku to i dalej też dasz rade. Co do myśli to w sumie to nie ma się co dziwić że myślisz że to by Ci dało ulgę, bo Ty byś chciał się dobrze poczuć a nie możesz i myślisz że to jedyne rozwiązanie. Wcale tak nie jest i na pewno jakbyś nie dostał nerwicy nie chciałbyś się zabić, nawet teraz wiem że masz wątpliwości i piszesz że byś chciał a w głębi wiesz na pewno że masz rodzinę, że nie chciałbyś tak na prawdę. Twoim problemem jest strach przed nerwicą, przed życiem z tymi objawami i lękiem. Ale stary tak jak wpadłeś w nerwicę, tak możesz z niej wyjść. Człowiek, jego umysł to potężna rzecz.

Widać, że cały czas się nakręcasz, boisz i nie dajesz rady z tym wszystkim. Powiedz czego tyczy się ten ogromny lęk. Czy jest to lęk przed objawami, życiem z tym ? Czy odczuwasz po prostu niepokój i lęk cały czas nie uzasadniony ? Ustalając skąd się bierze taki lęk można łatwo wyrwać się z zamkniętego koła lękowego. Masz pół roku za sobą, a wcześniej nawet 4 lata gdzie nerwica kiełkowała. To jest stary doświadczenie z którego wynika ŻE TOBIE NIE DZIEJE SIĘ NIC , bo na pewno w tym czasie oprócz tych patologicznych lęków nic się nie stało.

Ja na początku mojej nerwicy leżałem tylko w łóżku. Nie byłem w stanie nic zrobić. Przejście z pokoju do pokoju to był atak paniki praktycznie. Nie mogłem zrobić nic normalnie i byłem po prostu w szoku co się ze mną dzieje. Przestałem prawie jeść. Nigdzie nie wychodziłem i nic nie robiłem. Poszedłem do psychiatry i do psychologa. Dostałem leki które faktycznie pomogły bo już w ten sam dzień po wizycie u psychiatry, to co on mi powiedział że to nerwica pomogło mi i bardzo dobrze się czułem. Po przyjęciu leków następnego dnia po raz pierwszy poczułem się już całkowicie jak dawniej. Potem niestety zaczęła się zmiana leków bo brałem takie które uzależniały. Wtedy od tamtej pory miałem dużo bardzo leków które nie pomogły nic. Było potem cały czas tylko gorzej. Nie będę pisał tutaj całej historii, ale dzisiaj mogę śmiało powiedzieć że: Mogę wyjść z domu, mogę chodzić po domu, mogę iść i wytrzymać w szkole tyle godzin, mogę robić wszystko mimo natręctw i lęków, a przecież na początku tego nie mogłem zrobić. I tak samo byłem w takiej sytuacji jak Ty, a nawet gorszej bo Ty mimo tej nerwicy chodzisz do pracy co jest najlepszym rozwiązaniem. Brnij w to w prace, pasje choć nie daje Ci to radości to na pewno Ci to pomoże. Jeśli chodzi o mnie to ja mimo tego wszystkiego, tej ilości czasu z tym wszystkim mogę powiedzieć śmiało że jest lepiej bo robię te rzeczy które wymieniłem, a kiedyś nie mogłem. I nigdy nic mi się nie stało. Największy mój problem to był strach przed omdleniem. Boże jak tak teraz pomyślę to ja już mdlałem 10000000000 razy, i nigdy nie zemdlałem tak żebym stracił przytomność. To była po prostu ogromna słabość którą może wywołać nerwica. I to jest jej ta zasrana iluzja. W twoim przypadku iluzja nerwicy polega na tym, że daje Ci ten lęk Ty już panikujesz i nie wiesz co robić. ALE do cholery jasnej ten lęk NIC Ci nie zrobił i nie zrobi. To jest tylko ta iluzja nerwicy że Ty masz wierzyć że on Ci coś zrobi, a prawda jest taka że gówno Ci może zrobić, a Ty możesz robić wszystko, dosłownie wszystko co tylko chcesz MIMO lęku, obaw i wątpliwości. Ciężko Ci zrozumieć, że z takim lękiem można żyć i nie akceptujesz tego. Ja to rozumiem bo do tego również potrzeba czasu i nastawienia. Ale z czasem zobaczysz i zrozumiesz że to jest jedyna droga do wyjścia z nerwicy.

Na koniec zacytuje słowa Victora z pewnego tematu: "Lepiej jest paść, umrzeć w tym momencie niż do końca życia bać się że coś się wydarzy, i przez to ograniczać się".

Pozdrawiam i śmiało pisz do Nas, przede wszystkim podaj przyczynę tego lęku. Czy to jakaś konkretna przyczyna, czy zwykły lęk niewiadomego pochodzenia, czy jeszcze coś innego.
Nowy7
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 390
Rejestracja: 28 maja 2016, o 09:33

30 grudnia 2016, o 11:09

Patimka pisze:Nowy7 świetny wpis! ;)
A dziękuje Ci bardzo :)
radiohead_
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 69
Rejestracja: 25 grudnia 2016, o 17:21

30 grudnia 2016, o 11:12

Nowy7

Dziękuję. Mój lęk dotyczy, jak napisałem, przyszłości. Tylko tyle i aż tyle. Ale największy strach wiążę się z wizją nerwicy, która nie odejdzie. Panicznie się tego boję. Czytałem o Waszych odburzaniach, wiem, że niektórzy nawet po kilku latach zmagań nie doszli do siebie. Niektórzy potrzebowali pół roku, inni 2 lat, a inni 12? Ja nie wytrzymam tyle. Zwłaszcza, że ja z trudem wytrzymuje każdy dzień. Męka, która MOŻE się nie skończyć w imię tego, że MOŻE odzyskam życie? To brzmi strasznie. Tutaj również uwidacznia się moje złe podejście. Niemniej, tchnęliście we mnie ponownie trochę nadzieji.

Mam też problem z ludźmi. Z poznawaniem ich. Potraciłem przyjaciół, zostawiłem dziewczynę, nie zostali mi znajomi właściwie. Nie wiem gdzie ich szukać. Mam teraz problem z otwieraniem się, a przez ciągłe myślenie o sobie i przez lęk, problem z rozmową (np. o czym mówić?)
Zmuszanie się do wszystkiego... wydaje się jakimś nieralnym wyzwaniem przez lęk.

Mam pytanie. Nieco infantylne. Wiecie, że mam problem z ciąglym mówieniem o tym... jakieś sugestie jak JAK PRZESTAĆ? Ponieważ nie wystarczy powiedzieć "po prostu przestań", to tak nie działa...
ODPOWIEDZ