Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Nerwica niszcząca związek? Depresja? Sam już nie wiem, pomocy :(

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
ODPOWIEDZ
Misiael
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 6
Rejestracja: 13 stycznia 2019, o 19:41

21 stycznia 2019, o 10:19

Cześć Wszystkim,

Mam na imię Michał i mam 28 lat. Trafiłem na to forum szukając informacji o tym, co może być ze mną nie tak i przeczytałem kilkanaście wątków na temat problemów podobnych do moich. Niemniej chciałbym podzielić się swoimi doświadczeniami.

Historia jest długa, postaram się w skrócie, ale miewam skłonności do rozpisywania się. Mam nadzieję, że ktokolwiek doczyta do końca...

Od dziecka, odkad tylko pamiętam (5-7 lat?) miałem objawy depresyjne, irracjonalne lęki etc. Miałem nadopiekunczą mamę, która trzymała mnie pod kloszem, wszystko robiła za mnie i ogólnie wpajała mi, że wszystko jest niebezpieczne. Ojciec z kolei ciągle pracował, wiec miałem z nim bardzo nikły kontakt. Szybko pojawiły się u mnie lęki, głównie kiedy mamy nie było obok, paniczny strach, że jak gdzieś pojedzie to już nie wróci itd. Z czasem pojawiały się inne - olbrzymie poczucie winy kiedy cokolwiek 'zbroiłem' (np. ubrudziłem spodnie, etc.). Lęki o zdrowie swoje i najblizszych, o to ze nie dam sobie rady w zyciu itd. Następnie - natretne mysli. Najpierw typu 'mama jest głupia", z czasem coraz mocniejsze, aż do agresywnych o tym, żeby zrobić komuś krzywdę. Bałem się tych myśli okrutnie i próbowałem z nimi walczyć, ale wszyscy wiemy jak to działa. Oczywiście sygnalizowalem to rodzicom, mówiłem im na początku o wszystkim, ale bardzo szybko zaczęli to zbywac i bagatelizować. Ciągle słyszałem "przestań, nie przeżywaj, nie myśl o tym, ile Ty masz lat etc, "powariujemy przez Ciebie." Nie zrozumcie mnie źle, wiem ze rodzice mnie kochali i nadal kochają, po prostu totalnie nie rozumieli co się dzieje i zbagatelizowali sprawę. No więc tak sobie żyłem, lęki i myśli były, czasem słabsze, czasem silniejsze, ale jakoś dawałem radę, nic nie mówiąc rodzicom, ani nikomu innemu.

Kolejna część koszmaru zaczęła się w gimnazjum. Bylem niski, cichy, mało przebojowy, przy tym dobrze się uczyłem, no i wielu osobom się to nie podobało, kilkoro rówieśników upodobało sobie gnębienie mnie. Wyśmiewanie, przepychanki, głupie zabawy moim kosztem, itd. Po krótkim czasie każde pójście do szkoły wiązało się z ogromnym stresem, który zaczynał się już wieczorem dnia poprzedniego. Dochodziły do tego bóle głowy, bóle brzucha, biegunki, itp. Jak się pewnie domyślacie, coraz bardziej odcinałem się również od rówieśników. Przy każdej rozmowie z inną osobą miałem poczucie, że ta osoba się ze mną nudzi, że nie ma o czym ze mną rozmawiać, itd. Zacząłem uciekać w muzykę (jako 12-latek zacząłem słuchać metalu) i gry komputerowe, które w zasadzie wypełniały mi zdecydowaną większość mojego czasu. Kontakt z rodziną ograniczał się do "jak tam w szkole, dobrze" itd. Myśli natrętne i lęki również dawały o sobie znać, np. "jak włączyłem tę piosenkę to muszę ją wysłuchać do końca, inaczej coś złego się stanie".

W liceum było nieco lepiej, a przynajmniej nikt mnie nie gnębił. Nadal jednak byłem już raczej samotnikiem. Po cichu marzyłem o związku, o wielkiej miłości, i mając niecałe 17 lat zacząłem być z dziewczyną, która jak się okazało też miała ciężkie przeżycia i cierpiała na nerwicę natręctw i depresję. Mimo to na początku byłem przeszczęśliwy z tego związku, nic innego nie zajmowało moich myśli, myślałem, że już wszystko będzie cudownie. Po około trzech miesiącach zauroczenie minęło i pojawiły się myśli "nie kocham jej, nie chce z nią być, itd." Oczywiście z dnia na dzień moje szczęście wyparowało i zaczęło się wieczne zamartwianie, czy ją kocham, czy to ma sens, czy tylko marnuję jej czas, okłamuję ją, itd." Mimo tego związek trwał 3 lata. Nie było żadnego seksu, gdyż ona była katoliczką i panicznie bała się grzechu, ograniczała mnie na wielu innych płaszczyznach, a ja na to pozwalałem, bo uważałem, że jestem jej to winny, albo coś takiego. Nie miałem żadnych innych znajomych. W tym okresie pierwszy raz poszedłem do psychologa, brałem bodajże Seronil, ale bardzo szybko przestałem chodzić na wizyty (rodzice po każdej wizycie pytali, czy już dochodzę do siebie). Po liceum wyjechałem do Warszawy i zamieszkałem z ówczesną dziewczyną, ale ciągle byłem zestresowany i przygnębiony i pełen wątpliwości. Mając jakieś 20 lat poszedłem na 3-miesięczną terapię grupową, zdiagnozowano u mnie wtedy zaburzenia adaptacyjne. Trochę pomogło mi to odnaleźć się między ludźmi i zaraz po tej terapii zerwałem z dziewczyną. Kolejne 2 lata byłem sam. Pierwsze miesiące po rozstaniu były ciężkie, nerwica, silna derealizacja, etc. Potem jakoś doszedłem do siebie, studiowałem, w wolnym czasie grałem w gry i jakoś leciało. Oczywiście doskwierała mi samotność, chociaż wtedy udało mi się już wkręcić w jakąś grupkę znajomych i w miarę regularnie utrzymywałem z nimi kontakt.

Po tych 2 latach poznałem inną dziewczynę. Poznaliśmy się przypadkiem w grupie znajomych i dość szybko zaczęliśmy się spotykać. Natomiast jak tylko stało się jasne, że kroi się coś bliższego, to od razu uderzyły we mnie lęki, przygnębienie i nieustanne wątpliwości, czy to ma sens, czy ja w ogóle coś do niej czuję, itd. Oczywiście próbowałem z tym walczyć, czasem bywało lepiej, czasem gorzej i raczej przez większość czasu ukrywałem to przed nią. Starałem się dla niej i spędzaliśmy razem tyle czasu ile się dało (widywaliśmy się głównie tylko w weekendy, gdyż studiowaliśmy w innych miastach). Ona natomiast była chorobliwie zazdrosna, regularnie robiła mi awantury o wiele błahostek i niejednokrotnie skłócała z moimi znajomymi. A po niecałych dwóch latach związku przyznała się do zdrady i tak też związek się zakończył. Oczywiście byłem zdruzgotany, klikakrotnie pytałem, czy nie chce do mnie wrócić, ale w końcu odpuściłem i jakoś trochę się podniosłem.

Kolejne 2 lata byłem sam i bardzo mi to ciążyło. Pracowałem, dalej uczyłem się, odnowiłem trochę kontakty ze znajomymi i znowu jakoś szło (zaznaczę, że od 20 roku życia, od momentu tej terapii grupowej cały czas brałem Asertin, czasem z przerwami, ale brałem). Życie codzienne wychodziło mi nienajgorzej, chociaż nie mogę powiedzieć, żeby sprawiało mi radość... raczej to była taka trochę wegetacja. Ciągle myślałem o tym, żeby z kimś być. Spotykałem się z wieloma dziewczynami często mając nadzieję na jakąś bliższą relację, ale słabo mi to wychodziło. Z czasem coraz silniej doskwierała mi samotność i zwyczajny brak bliskości i pochłaniało to bardzo dużo moich myśli. Mimo że z tyłu głowy czułem, że się boję i że lęki mogą wrócić, to i tak próbowałem.

W końcu, mając 26 lat poznałem moją obecną dziewczyną, z którą jestem do dziś od ponad 2 lat. I tutaj wreszcie bardziej do sedna. Poznaliśmy się na imprezie firmowej, spędziliśmy razem rozmawiając cały wieczór, niedługo potem zaprosiłem ją na randkę. Było fajnie, ale niezbyt długo. Po raz kolejny, gdy tylko stało się jasne, że zmierza to w kierunku związku, od razu powróciły wątpliwości i natrętne myśli "czy ja ją kocham, czy to tylko z samotności, czy ja jej nie okłamuję, czy to w ogóle ma sens". Dodam, że tym razem trafiłem na naprawdę wspaniałą kobietę. Jest inteligentna i uczynna, wesoła, docenia mnie, nie ogranicza i ogólnie wszystko jest w jak najlepszym porządku. Wiem też, że mnie kocha i bardzo dobrze się dogadujemy. Z jednej strony ja też wiem, że ją kocham, z drugiej nie mogę pozbyć się tych myśli. Przez ostatnie 2 lata bywały okresy, kiedy czułem się naprawdę dobrze i wszystko było ok. Miewałem czasami silniejsze nawroty tych wątpliwości, przygnębienia i ciągłego analizowania, czy to ma sens, ale zawsze jakoś przechodziło i potem było względnie dobrze. Jeździliśmy razem dwukrotnie na wakacje i było naprawdę super. Miesiąc temu planowałem oświadczyny, kupiłem już pierścionek i... moje lęki/nerwica i wątpliwości nasiliły się do tego stopnia, że od tamtego czasu jestem ciągle znerwicowany, nie mogę normalnie jeść, spać i ciężko mi skupić się na czymkolwiek. Postanowiłem poczekać z zaręczynami, bo nie chciałem tego robić w takim stanie... Zacząłem chodzić do psychologa, jestem na razie po trzech wizytach i planuję kontynuować. Psycholog nie postawiła mi jeszcze diagnozy, natomiast mówi o lęku przed bliskością, nagromadzonej złości i konfliktach wewnętrznych/niespełnionych potrzebach.

Czuję się okropnie, z jednej strony moje życie się w końcu ustabilizowało, mam niezłą pracę, wspaniałą kobietę, a w tej całej nerwicy coraz częściej myślę, żeby ją zostawić, bo może wtedy będzie mi lepiej... No i ciągłe myśli, że ją okłamuję, marnuje jej czas itd... Czy to możliwe, żeby nerwica tak skutecznie niszczyła wszystkie pozytywne emocje? Bardzo proszę o jakiś komentarz, bo już nie wyrabiam psychicznie :(
Nerwyzestali
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1557
Rejestracja: 19 czerwca 2018, o 13:41

21 stycznia 2019, o 10:42

Siema.

Ja też mam nerwice od dziecka ale trzeba to kiedyś wywalić ;p. Z tego co piszesz, to twój główny problem to te myśli natrętne dotyczące związków. Zauważ, że napisałeś, że w związkach pojawiają ci sie myśli, czy jednak nie zerwać i wtedy może będzie ci lepiej, czy kochasz itd. Z drugiej strony napisałeś, że byłes samotny i dokuczało ci to jak nie byłeś w związki. Tutaj masz dowód na to, że w samotności jednak nie będzie ci lepiej i w tych myślach coś nie gra. Ogólnie ludzie w nerwicy wiedzą czego chcą tak naprawdę ale lęk im to przyćmiewa i zawierzają natrętom. Nerwica bierze sie z lęku. Ktoś boi się rzeczy X i tej rzeczy będą dotyczyły myśli natrętne. Ty też tak naprawdę wiesz, czy chcesz związku i dziewczyny. Natrętne myśli powodują charakterystyczne odczucia i można je poznać łatwo. Mam z tym doświadczenie. Chociażby jeżeli tych myśli się boisz i walczysz z nimi to jeden ze znaków, że to natręty.

Co do tego, czy nerwica może wyplenić pozytywne emocje? Nie może ale może je skutecznie przyćmić. W taki sposób, że będzie się wydawało że ich nie ma, że jestes innym człowiekiem. Ja odkąd mi sie nerwica nasiliła zacząłem tracić radosć życia, dobre emocje itd. Stałem się innym człowiekiem i mój związek i życie zaczęły się walić przez to. Teraz mam ostatnią szansę żeby to ogarnąć inaczej sobie zniszczę życie. Nie ma co marnowac czasu tylko nerwice trzeba odciąć od razu.
Misiael
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 6
Rejestracja: 13 stycznia 2019, o 19:41

21 stycznia 2019, o 11:14

Dziękuję za odpowiedź... Ech, zdaje się, że nie będzie łatwo się z tego wyleczyć.

Sęk w tym, że ostatnio sam już nie wiem, czy to nerwica, czy faktycznie nic do niej nie czuję i tylko próbuję sam siebie okłamać, a przy okazji ją...
Niby chcę być z nią blisko, ale jak już jesteśmy to lęki się nasilają i wpadam w błędne koło...

Jak byłem sam to faktycznie, nie czułem się szczęśliwy, ale też nie czułem się tak źle jak teraz. Można by powiedzieć, że byłem trochę w stanie takiej... pustki... ale nie miałem takich ataków lękowych jak teraz.

Byłbym bardzo wdzięczny, gdyby ktoś jeszcze się wypowiedział.

Pozdrawiam serdecznie
Nerwyzestali
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1557
Rejestracja: 19 czerwca 2018, o 13:41

21 stycznia 2019, o 11:24

Piszesz o lękach. Moim zdaniem jak ktoś nie chce z kimś być to nie czuje lęku tylko po prostu niechęć do tej osoby, do spędzenia z nią życia czy coś i rozstaje sie po prostu. Lęki mi nie pasują do takiej sytuacji chyba, że żyje się w systemie jakimś, że rodzice wybierają dziecku dziewczynę i to dziecko nie chce z nią być ale nie widzi rozwiązania bo żyje w takiej kulturze. Teraz możesz się rozstać w kazdej chwili, ty decydujesz, lęk nie ma tu miejsca a ty go czujesz. Usiądź sobie, nalej sobie alkoholu, zapal fajkę i pomyśl chwile nad życiem, nad sobą. Tak naprawdę wiesz czego chcesz i rozróżnisz myśli natrętne od swoich chęci.
daria23234
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 81
Rejestracja: 23 lutego 2017, o 16:43

21 stycznia 2019, o 12:21

Misiael
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 6
Rejestracja: 13 stycznia 2019, o 19:41

21 stycznia 2019, o 13:46

daria23234 pisze:
21 stycznia 2019, o 12:21
depresja-anhedonia-rocd-strach-przed-depresj-itp.html
Poczytaj, może Ci pomoże 😊
Dziękuję :) Czytałem już trochę na temat ROCD, ale to powyżej to bardzo ciekawy artykuł, sporo się można dowiedzieć.

Niestety będąc w stanie takiego lęku i "rozbicia" wszystko wydaje się szare i negatywne :( No nic, dzisiaj kolejna wizyta u psychologa, jutro psychiatra żeby porozmawiać i dobrać leki i miejmy nadzieję, że coś się ruszy do przodu.

Dziękuję Wam za pomoc i poświęcony czas :)
daria23234
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 81
Rejestracja: 23 lutego 2017, o 16:43

21 stycznia 2019, o 14:55

Misiael pisze:
21 stycznia 2019, o 13:46
daria23234 pisze:
21 stycznia 2019, o 12:21
depresja-anhedonia-rocd-strach-przed-depresj-itp.html
Poczytaj, może Ci pomoże 😊
Dziękuję :) Czytałem już trochę na temat ROCD, ale to powyżej to bardzo ciekawy artykuł, sporo się można dowiedzieć.

Niestety będąc w stanie takiego lęku i "rozbicia" wszystko wydaje się szare i negatywne :( No nic, dzisiaj kolejna wizyta u psychologa, jutro psychiatra żeby porozmawiać i dobrać leki i miejmy nadzieję, że coś się ruszy do przodu.

Dziękuję Wam za pomoc i poświęcony czas :)
Wejdz sobie w temat i zobacz ilu nas jest 😉 nie ma za co. Mam nadzieję że choć trochę się uspokoiłeś. Zawsze mozesz poczytać wypowiedzi ludzi którzy się z tym zmagają
Misiael
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 6
Rejestracja: 13 stycznia 2019, o 19:41

21 stycznia 2019, o 16:21

Dziękuję serdecznie :)

Faktycznie, treść tych artykułów jest bardzo pomocna, nie miałem pojęcia, że zostało to tak dokładnie opisane. Z jednej strony to pocieszające, że nie jest się jedyną osobą, która na to cierpi, z drugiej strony przerażające, ilu ludziom i w jakim stopniu to uprzykrza życie :/
daria23234
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 81
Rejestracja: 23 lutego 2017, o 16:43

21 stycznia 2019, o 16:28

Tak, ja osobiście 3 rok z małą przerwą, ma to przeróżne sztuczki dlatego nie warto się temu poddawac. Warto za to zaakceptować i starać się żeby bylo lepiej nawet gdy jest ciężko, z tego co napisales to masz naprawdę spoko związek, walcz i nie pozwól by nerwica Ci to zniszczyla 😊
adamczakowa
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 36
Rejestracja: 27 lutego 2019, o 12:02

3 marca 2019, o 13:22

Nie martw się drogi kolego, ja przerabiałam tą samą sytuację z każdym spotkanym facetem. Najgorzej było z moim chłopakiem, ponieważ z tych natrętnych myśli nawet straciłam ten związek. Na szczęscie udało się go uratować.
Pamiętaj, że te myśli to nie jesteś TY. To coś co siedzi w Twojej głowie i chce wszystko zepsuć. Wprowadza Cię w takie stany, które nie pozwalają normalnie żyć. Nie wiem do dziś czy uda się mi osobiście tego pozbyć, bo ile razy próbuję sobie to wytłumaczyć, to moja nerwica wymyśla coś nowego co napawa mnie wątpliwościami :)
Misiael
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 6
Rejestracja: 13 stycznia 2019, o 19:41

8 maja 2019, o 17:51

Z dużym opóźnieniem, bo dawno tu nie zakładałem, ale bardzo dziękuję za kolejną odpowiedź :) To zawsze podnosi na duchu.
Awatar użytkownika
katarzynka
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 2938
Rejestracja: 20 czerwca 2016, o 20:04

8 maja 2019, o 18:28

Jak się obecnie miewasz? :friend:
jeśli życie sprawia, że nie możesz ustać, uklęknij.

nie mów Bogu, że masz wielki problem. powiedz swojemu problemowi, że masz wielkiego Boga.
Misiael
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 6
Rejestracja: 13 stycznia 2019, o 19:41

9 maja 2019, o 17:42

Hej, dziękuję za zainteresowanie. Nie najlepiej. Przez jakiś czas było lepiej, jakoś mi się te lęki i wątpliwości wyciszyly, ale od paru dni znów się nasiliły.

Byłem na którejś kolejnej wizycie u psychoterapeutki i rozmawialiśmy o tych moich natretnych watpliwosciach co do uczuć. W pewnym momencie powiedziałem cos w stylu że "często czuje, ze muszę sam siebie przekonywać, że mi zależy" (co wydaje mi się typowym objawem np rocd), na co ona odpowiedziała, ze dla niej to brzmi jak jakaś nieprawda, jakbym sam siebie oszukiwał (czego akurat bardzo się boję). Automatycznie spowodowało to dosc silny nawrót. Ogólnie często mi mówi żebym zastanowił sie nad moimi potrzebami, że może nie potrafię do końca ich określić... Ale do cholery, przez 2 lata przed tym związkiem samotność ciążyla mi bardzo i bardzo chciałem tego związku, sam to zainicjowalem i poprowadzilem do przodu... A lęk i wątpliwości, które miałem już w poprzednich związkach, uderzyły niemal z chwili na chwilę.

A nawet myśląc czysto obiektywnie wiem, że mam wspaniała Kobietę, która mnie kocha, i powinienem się tym cieszyć. Niestety te lęki i wątpliwości stale próbują to rujnowac.

Krótko mówiąc - bywało gorzej, nie jest to szczyt stanów lekowych, ale najlepiej też nie jest. Niemniej zamierzam walczyć i z tym wygrać :)

Bardzo milo, że ktos sie interesuje. Jeżeli masz ochotę napisać coś o Sobie, to bardzo proszę :)
SCF
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 888
Rejestracja: 1 grudnia 2013, o 09:57

10 maja 2019, o 22:29

Idąc tropem psychodynamicznym bo taki masz zapewne nurt terapii chodzi pewnie o to że twoje rocd może byc wyrazem jakichś pragnień nieświadomych. I wcale nie musi tu chodzic o pragnienie zerwania z partnerką. Ale też może choć to z kolei nie musi oznaczac ze musisz tak zrobic zeby sie uleczyc.
Może być tak że masz problem z bliskością że chcesz jej a jednoczesnie sie jej nieswiadomie boisz co bydzi konflikt wewnetrzny. W takich przypadkach teoria psychoanalityczna zaklada zeby sobie to uświadomić i potem nad tym pracować. W ludzkiej podświadomości jest gro potrzeb i te patologiczne sa wynikiem niezaspokojenia z dzieciństwa i znajac je trzeba sobie wpoic do glowy ze wielu z tych pptrzeb juz sie nie bedzie dalo zaspokoić.
W kwestii samego zaburzenia lekowego to oczywiście pracuj zgodnie z tym co tu na forum pisza.
rose
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 4
Rejestracja: 19 lutego 2018, o 20:48

15 maja 2019, o 15:57

Mnie to brzmi jak lęk przed bliskością.
ODPOWIEDZ