Hej, z racji tego, że wracam na terapię dopiero za 2 miesiące (chodziłam przez 8 msc prywatnie, teraz sie przeprowadzila na studia i zaczynam gdzie indziej na nfz) bardzo potrzebuje wygadac sie i poprosic o rade, a raczej interpretacje tego, co dzieje sie w mojej glowie, bo juz sama nie ogarniam o co chodzi. Generalnie znow w chwili kryzysu, to forum okazalo sie zbawienne, bo wystarczy ze weszlam raz i od razu znalazlam temat, ktory tak bardzo mnie meczy. Chodzi o natretne mysli dotyczace mojego chlopaka. Generalnie kiedys, na "poczatku" i w najgorszym czasie mojej nerwicy zmagalam sie z natretami dotyczacymi mysli samobojczych, ze cos sobie zrobie albo komus, przez co az raz wyladowalam w psychiatryku, bo wpadlam w totalna histerie i panike, ze w ogole takie mysli mi sie pojawily, a ze wtedy tez mialam wizyte u psychiatry i jej sie wygadalam o tym, to ta od razu skierowala mnie do szpitala. Ten niefortunny pobyt w tym tragicznym miejscu trwal jedna noc, bo tyle tylko wytrzymalam. Nie bede opowiadac, co dzieje sie za murami takiego miejsca, ale blaganie rodzicow o wyciagniecie mnie stamtad bylo najlepsza decyzja mojego zycia. To bylo rok temu w Swieta Bożego Narodzenia.
Wracajac do tematu, od dluzszego juz czasu jestem z chlopakiem, ktorego naprawde kocham i ciesze sie, ze spotkalam taka osobe w moim zyciu. Dzieki niemu o wiele mi sie polepszylo, aczkolwiek odrobine uzaleznilam moj stan ducha i ciala od niego. Przy nim zapominam o wszystkim zlym, a moje objawy schodza na drugi plan, czasami tak bardzo o nich zapominam ze w ogole ich nie czuje. Od kiedy jestesmy razem zawsze bylam pewna tego co czuje do niego i bylam pewna przyszlosci z nim. Az do zeszlego tygodnia, gdy przez nawal stresu przez chorobe czlonka rodziny i generalnie zaczela sie teraz pora egzaminow itd pewnego dnia obudzilam sie totalnie bez emocji. To bylo bardzo dziwne, bo pierwszy raz nie czulam w ogole zadnych objawow, tego typowego napiecia ktore czulam kazdego dnia, tak jakby ktos nerwice mi reka odjal. Myslalam sobie a moze mam po prostu nagle dobry dzien. Ale po czasie zauwazyla, ze nie czuje zadnych emocji. Tak tez sie stalo gdy bylam z moim chlopakiem i nagle pojawila mi sie mysl, ze juz nie czuje do niego tego co caly czas czulam wczesniej. I wtedy zaczela sie panika, bo ja naprawde go bardzo kocham i nigdy nie chcialabym go zranic ani stracic, tak wiec zaczelam walczyc z tym uczuciem, albo raczej z brakiem uczucia, chcialam zeby wrocilo zeby bylo jak dawniej ale im bardziej sie staralam, tym bardziej sie frustrowalam. Zaczelam wkurzac sie na siebie, ze jak ja tak w ogole moge, czy naprawde moglam sie odkochac w ciagu jednego dnia, co ze mna nie tak! Zaraz do glowy naplynely mi uslyszane historie osob, ktore zostawily kogos bo "tak po prostu" sie odkochaly. Nie chciala byc jedna z tych osob, zaraz w glowie zaczely tworzyc mi sie czarne scenariusze, az doszlo do takiego, ze jesli nawet mojego chlopaka nie bede umiala kochac, to juz nie chce mi sie zyc. W tej chwili troche sie z siebie smieje, bo jestem panikara straszna jak widac, tylko ze dzisiaj jest juz lepiej, ale jak w takich moentach jak tamte wpadam w taka panike, ze od razu am ochote leciec do psychologa zeby mnie zinterpretowal i powiedzial mi co jest ze mna nie tak. Generalnie w ciagu ostatnich kilku dni bylo we mnie tyle sprzecznych emocji, ze myslalam, ze naprawde w koncu oszaleje, nie wiedzialam jak sobie z tym poradzic, pisalam do mojej psycholozki czy moge do niej po swietach przyjechac na wizyte, ale do tego dnia jeszcze bardzo duzo czasu a ja juz w tej chwili potrzebowalam z kims o tym pogadac. Weszlam tutaj na forum i przeczytalam temat: "czy ja ja/jego wciaz kocham?" i odrobine mi ulzylo widzac, ze nie tylko ja mam taki problem, ze wiele innych osob tez sie z ty zmaga. Te natretne mysli strasznie mnie mecza i szczerze powiedziawszy wole juz objawy niz to cholerstwo w glowie. Caly czas bombarduja mnie mysli, ze nie kocham mojego chlopaka, ze na niego nie zasluguje, ze go skrzywdze, ze cos sie stanie, ciagle mi to siedzi w glowie i wiem, ze powinnam to olac i po prostu przeczekac, ale ciezko jest z tym funkcjonowac, tym bardziej, ze teraz beda te swieta, ktorych odrobine sie obawiam bo pamietam jak bylo w zeszlym roku i mam jakis lek przed nimi teraz, bo nie chce zeby znow byly tak kiepskie przez te cholerne natretne mysli.
Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Nerwica natręctw w miłości
-
- Hardcorowy "Ryzykant" Forum
- Posty: 1759
- Rejestracja: 14 lipca 2016, o 20:09
post100640.html#p100640aluna pisze:Hej, z racji tego, że wracam na terapię dopiero za 2 miesiące (chodziłam przez 8 msc prywatnie, teraz sie przeprowadzila na studia i zaczynam gdzie indziej na nfz) bardzo potrzebuje wygadac sie i poprosic o rade, a raczej interpretacje tego, co dzieje sie w mojej glowie, bo juz sama nie ogarniam o co chodzi. Generalnie znow w chwili kryzysu, to forum okazalo sie zbawienne, bo wystarczy ze weszlam raz i od razu znalazlam temat, ktory tak bardzo mnie meczy. Chodzi o natretne mysli dotyczace mojego chlopaka. Generalnie kiedys, na "poczatku" i w najgorszym czasie mojej nerwicy zmagalam sie z natretami dotyczacymi mysli samobojczych, ze cos sobie zrobie albo komus, przez co az raz wyladowalam w psychiatryku, bo wpadlam w totalna histerie i panike, ze w ogole takie mysli mi sie pojawily, a ze wtedy tez mialam wizyte u psychiatry i jej sie wygadalam o tym, to ta od razu skierowala mnie do szpitala. Ten niefortunny pobyt w tym tragicznym miejscu trwal jedna noc, bo tyle tylko wytrzymalam. Nie bede opowiadac, co dzieje sie za murami takiego miejsca, ale blaganie rodzicow o wyciagniecie mnie stamtad bylo najlepsza decyzja mojego zycia. To bylo rok temu w Swieta Bożego Narodzenia.
Wracajac do tematu, od dluzszego juz czasu jestem z chlopakiem, ktorego naprawde kocham i ciesze sie, ze spotkalam taka osobe w moim zyciu. Dzieki niemu o wiele mi sie polepszylo, aczkolwiek odrobine uzaleznilam moj stan ducha i ciala od niego. Przy nim zapominam o wszystkim zlym, a moje objawy schodza na drugi plan, czasami tak bardzo o nich zapominam ze w ogole ich nie czuje. Od kiedy jestesmy razem zawsze bylam pewna tego co czuje do niego i bylam pewna przyszlosci z nim. Az do zeszlego tygodnia, gdy przez nawal stresu przez chorobe czlonka rodziny i generalnie zaczela sie teraz pora egzaminow itd pewnego dnia obudzilam sie totalnie bez emocji. To bylo bardzo dziwne, bo pierwszy raz nie czulam w ogole zadnych objawow, tego typowego napiecia ktore czulam kazdego dnia, tak jakby ktos nerwice mi reka odjal. Myslalam sobie a moze mam po prostu nagle dobry dzien. Ale po czasie zauwazyla, ze nie czuje zadnych emocji. Tak tez sie stalo gdy bylam z moim chlopakiem i nagle pojawila mi sie mysl, ze juz nie czuje do niego tego co caly czas czulam wczesniej. I wtedy zaczela sie panika, bo ja naprawde go bardzo kocham i nigdy nie chcialabym go zranic ani stracic, tak wiec zaczelam walczyc z tym uczuciem, albo raczej z brakiem uczucia, chcialam zeby wrocilo zeby bylo jak dawniej ale im bardziej sie staralam, tym bardziej sie frustrowalam. Zaczelam wkurzac sie na siebie, ze jak ja tak w ogole moge, czy naprawde moglam sie odkochac w ciagu jednego dnia, co ze mna nie tak! Zaraz do glowy naplynely mi uslyszane historie osob, ktore zostawily kogos bo "tak po prostu" sie odkochaly. Nie chciala byc jedna z tych osob, zaraz w glowie zaczely tworzyc mi sie czarne scenariusze, az doszlo do takiego, ze jesli nawet mojego chlopaka nie bede umiala kochac, to juz nie chce mi sie zyc. W tej chwili troche sie z siebie smieje, bo jestem panikara straszna jak widac, tylko ze dzisiaj jest juz lepiej, ale jak w takich moentach jak tamte wpadam w taka panike, ze od razu am ochote leciec do psychologa zeby mnie zinterpretowal i powiedzial mi co jest ze mna nie tak. Generalnie w ciagu ostatnich kilku dni bylo we mnie tyle sprzecznych emocji, ze myslalam, ze naprawde w koncu oszaleje, nie wiedzialam jak sobie z tym poradzic, pisalam do mojej psycholozki czy moge do niej po swietach przyjechac na wizyte, ale do tego dnia jeszcze bardzo duzo czasu a ja juz w tej chwili potrzebowalam z kims o tym pogadac. Weszlam tutaj na forum i przeczytalam temat: "czy ja ja/jego wciaz kocham?" i odrobine mi ulzylo widzac, ze nie tylko ja mam taki problem, ze wiele innych osob tez sie z ty zmaga. Te natretne mysli strasznie mnie mecza i szczerze powiedziawszy wole juz objawy niz to cholerstwo w glowie. Caly czas bombarduja mnie mysli, ze nie kocham mojego chlopaka, ze na niego nie zasluguje, ze go skrzywdze, ze cos sie stanie, ciagle mi to siedzi w glowie i wiem, ze powinnam to olac i po prostu przeczekac, ale ciezko jest z tym funkcjonowac, tym bardziej, ze teraz beda te swieta, ktorych odrobine sie obawiam bo pamietam jak bylo w zeszlym roku i mam jakis lek przed nimi teraz, bo nie chce zeby znow byly tak kiepskie przez te cholerne natretne mysli.
Czekasz aż poczujesz się lepiej by zacząć żyć, zacznij żyć, by poczuć się lepiej (Ciasteczko)