Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Nerwica natręctw w miłości

Forum o nerwicy natręctw i jej objawach.
Omawiamy tutaj własne doświadczenia z życia z tym jakże natrętnym zaburzeniem.
Ale także w tym temacie można podzielić się typowymi natrętnymi lękowymi myślami, które pełnią rolę straszaków i eskalatorów lęku w zaburzeniu.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
aluna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 46
Rejestracja: 10 marca 2016, o 18:55

20 grudnia 2016, o 21:46

Hej, z racji tego, że wracam na terapię dopiero za 2 miesiące (chodziłam przez 8 msc prywatnie, teraz sie przeprowadzila na studia i zaczynam gdzie indziej na nfz) bardzo potrzebuje wygadac sie i poprosic o rade, a raczej interpretacje tego, co dzieje sie w mojej glowie, bo juz sama nie ogarniam o co chodzi. Generalnie znow w chwili kryzysu, to forum okazalo sie zbawienne, bo wystarczy ze weszlam raz i od razu znalazlam temat, ktory tak bardzo mnie meczy. Chodzi o natretne mysli dotyczace mojego chlopaka. Generalnie kiedys, na "poczatku" i w najgorszym czasie mojej nerwicy zmagalam sie z natretami dotyczacymi mysli samobojczych, ze cos sobie zrobie albo komus, przez co az raz wyladowalam w psychiatryku, bo wpadlam w totalna histerie i panike, ze w ogole takie mysli mi sie pojawily, a ze wtedy tez mialam wizyte u psychiatry i jej sie wygadalam o tym, to ta od razu skierowala mnie do szpitala. Ten niefortunny pobyt w tym tragicznym miejscu trwal jedna noc, bo tyle tylko wytrzymalam. Nie bede opowiadac, co dzieje sie za murami takiego miejsca, ale blaganie rodzicow o wyciagniecie mnie stamtad bylo najlepsza decyzja mojego zycia. To bylo rok temu w Swieta Bożego Narodzenia.
Wracajac do tematu, od dluzszego juz czasu jestem z chlopakiem, ktorego naprawde kocham i ciesze sie, ze spotkalam taka osobe w moim zyciu. Dzieki niemu o wiele mi sie polepszylo, aczkolwiek odrobine uzaleznilam moj stan ducha i ciala od niego. Przy nim zapominam o wszystkim zlym, a moje objawy schodza na drugi plan, czasami tak bardzo o nich zapominam ze w ogole ich nie czuje. Od kiedy jestesmy razem zawsze bylam pewna tego co czuje do niego i bylam pewna przyszlosci z nim. Az do zeszlego tygodnia, gdy przez nawal stresu przez chorobe czlonka rodziny i generalnie zaczela sie teraz pora egzaminow itd pewnego dnia obudzilam sie totalnie bez emocji. To bylo bardzo dziwne, bo pierwszy raz nie czulam w ogole zadnych objawow, tego typowego napiecia ktore czulam kazdego dnia, tak jakby ktos nerwice mi reka odjal. Myslalam sobie a moze mam po prostu nagle dobry dzien. Ale po czasie zauwazyla, ze nie czuje zadnych emocji. Tak tez sie stalo gdy bylam z moim chlopakiem i nagle pojawila mi sie mysl, ze juz nie czuje do niego tego co caly czas czulam wczesniej. I wtedy zaczela sie panika, bo ja naprawde go bardzo kocham i nigdy nie chcialabym go zranic ani stracic, tak wiec zaczelam walczyc z tym uczuciem, albo raczej z brakiem uczucia, chcialam zeby wrocilo zeby bylo jak dawniej ale im bardziej sie staralam, tym bardziej sie frustrowalam. Zaczelam wkurzac sie na siebie, ze jak ja tak w ogole moge, czy naprawde moglam sie odkochac w ciagu jednego dnia, co ze mna nie tak! Zaraz do glowy naplynely mi uslyszane historie osob, ktore zostawily kogos bo "tak po prostu" sie odkochaly. Nie chciala byc jedna z tych osob, zaraz w glowie zaczely tworzyc mi sie czarne scenariusze, az doszlo do takiego, ze jesli nawet mojego chlopaka nie bede umiala kochac, to juz nie chce mi sie zyc. W tej chwili troche sie z siebie smieje, bo jestem panikara straszna jak widac, tylko ze dzisiaj jest juz lepiej, ale jak w takich moentach jak tamte wpadam w taka panike, ze od razu am ochote leciec do psychologa zeby mnie zinterpretowal i powiedzial mi co jest ze mna nie tak. Generalnie w ciagu ostatnich kilku dni bylo we mnie tyle sprzecznych emocji, ze myslalam, ze naprawde w koncu oszaleje, nie wiedzialam jak sobie z tym poradzic, pisalam do mojej psycholozki czy moge do niej po swietach przyjechac na wizyte, ale do tego dnia jeszcze bardzo duzo czasu a ja juz w tej chwili potrzebowalam z kims o tym pogadac. Weszlam tutaj na forum i przeczytalam temat: "czy ja ja/jego wciaz kocham?" i odrobine mi ulzylo widzac, ze nie tylko ja mam taki problem, ze wiele innych osob tez sie z ty zmaga. Te natretne mysli strasznie mnie mecza i szczerze powiedziawszy wole juz objawy niz to cholerstwo w glowie. Caly czas bombarduja mnie mysli, ze nie kocham mojego chlopaka, ze na niego nie zasluguje, ze go skrzywdze, ze cos sie stanie, ciagle mi to siedzi w glowie i wiem, ze powinnam to olac i po prostu przeczekac, ale ciezko jest z tym funkcjonowac, tym bardziej, ze teraz beda te swieta, ktorych odrobine sie obawiam bo pamietam jak bylo w zeszlym roku i mam jakis lek przed nimi teraz, bo nie chce zeby znow byly tak kiepskie przez te cholerne natretne mysli.
Halina
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 1759
Rejestracja: 14 lipca 2016, o 20:09

25 grudnia 2016, o 21:54

aluna pisze:Hej, z racji tego, że wracam na terapię dopiero za 2 miesiące (chodziłam przez 8 msc prywatnie, teraz sie przeprowadzila na studia i zaczynam gdzie indziej na nfz) bardzo potrzebuje wygadac sie i poprosic o rade, a raczej interpretacje tego, co dzieje sie w mojej glowie, bo juz sama nie ogarniam o co chodzi. Generalnie znow w chwili kryzysu, to forum okazalo sie zbawienne, bo wystarczy ze weszlam raz i od razu znalazlam temat, ktory tak bardzo mnie meczy. Chodzi o natretne mysli dotyczace mojego chlopaka. Generalnie kiedys, na "poczatku" i w najgorszym czasie mojej nerwicy zmagalam sie z natretami dotyczacymi mysli samobojczych, ze cos sobie zrobie albo komus, przez co az raz wyladowalam w psychiatryku, bo wpadlam w totalna histerie i panike, ze w ogole takie mysli mi sie pojawily, a ze wtedy tez mialam wizyte u psychiatry i jej sie wygadalam o tym, to ta od razu skierowala mnie do szpitala. Ten niefortunny pobyt w tym tragicznym miejscu trwal jedna noc, bo tyle tylko wytrzymalam. Nie bede opowiadac, co dzieje sie za murami takiego miejsca, ale blaganie rodzicow o wyciagniecie mnie stamtad bylo najlepsza decyzja mojego zycia. To bylo rok temu w Swieta Bożego Narodzenia.
Wracajac do tematu, od dluzszego juz czasu jestem z chlopakiem, ktorego naprawde kocham i ciesze sie, ze spotkalam taka osobe w moim zyciu. Dzieki niemu o wiele mi sie polepszylo, aczkolwiek odrobine uzaleznilam moj stan ducha i ciala od niego. Przy nim zapominam o wszystkim zlym, a moje objawy schodza na drugi plan, czasami tak bardzo o nich zapominam ze w ogole ich nie czuje. Od kiedy jestesmy razem zawsze bylam pewna tego co czuje do niego i bylam pewna przyszlosci z nim. Az do zeszlego tygodnia, gdy przez nawal stresu przez chorobe czlonka rodziny i generalnie zaczela sie teraz pora egzaminow itd pewnego dnia obudzilam sie totalnie bez emocji. To bylo bardzo dziwne, bo pierwszy raz nie czulam w ogole zadnych objawow, tego typowego napiecia ktore czulam kazdego dnia, tak jakby ktos nerwice mi reka odjal. Myslalam sobie a moze mam po prostu nagle dobry dzien. Ale po czasie zauwazyla, ze nie czuje zadnych emocji. Tak tez sie stalo gdy bylam z moim chlopakiem i nagle pojawila mi sie mysl, ze juz nie czuje do niego tego co caly czas czulam wczesniej. I wtedy zaczela sie panika, bo ja naprawde go bardzo kocham i nigdy nie chcialabym go zranic ani stracic, tak wiec zaczelam walczyc z tym uczuciem, albo raczej z brakiem uczucia, chcialam zeby wrocilo zeby bylo jak dawniej ale im bardziej sie staralam, tym bardziej sie frustrowalam. Zaczelam wkurzac sie na siebie, ze jak ja tak w ogole moge, czy naprawde moglam sie odkochac w ciagu jednego dnia, co ze mna nie tak! Zaraz do glowy naplynely mi uslyszane historie osob, ktore zostawily kogos bo "tak po prostu" sie odkochaly. Nie chciala byc jedna z tych osob, zaraz w glowie zaczely tworzyc mi sie czarne scenariusze, az doszlo do takiego, ze jesli nawet mojego chlopaka nie bede umiala kochac, to juz nie chce mi sie zyc. W tej chwili troche sie z siebie smieje, bo jestem panikara straszna jak widac, tylko ze dzisiaj jest juz lepiej, ale jak w takich moentach jak tamte wpadam w taka panike, ze od razu am ochote leciec do psychologa zeby mnie zinterpretowal i powiedzial mi co jest ze mna nie tak. Generalnie w ciagu ostatnich kilku dni bylo we mnie tyle sprzecznych emocji, ze myslalam, ze naprawde w koncu oszaleje, nie wiedzialam jak sobie z tym poradzic, pisalam do mojej psycholozki czy moge do niej po swietach przyjechac na wizyte, ale do tego dnia jeszcze bardzo duzo czasu a ja juz w tej chwili potrzebowalam z kims o tym pogadac. Weszlam tutaj na forum i przeczytalam temat: "czy ja ja/jego wciaz kocham?" i odrobine mi ulzylo widzac, ze nie tylko ja mam taki problem, ze wiele innych osob tez sie z ty zmaga. Te natretne mysli strasznie mnie mecza i szczerze powiedziawszy wole juz objawy niz to cholerstwo w glowie. Caly czas bombarduja mnie mysli, ze nie kocham mojego chlopaka, ze na niego nie zasluguje, ze go skrzywdze, ze cos sie stanie, ciagle mi to siedzi w glowie i wiem, ze powinnam to olac i po prostu przeczekac, ale ciezko jest z tym funkcjonowac, tym bardziej, ze teraz beda te swieta, ktorych odrobine sie obawiam bo pamietam jak bylo w zeszlym roku i mam jakis lek przed nimi teraz, bo nie chce zeby znow byly tak kiepskie przez te cholerne natretne mysli.
post100640.html#p100640
Czekasz aż poczujesz się lepiej by zacząć żyć, zacznij żyć, by poczuć się lepiej (Ciasteczko)
ODPOWIEDZ