Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Nerwica - nasze historie

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
ODPOWIEDZ
Agusiab1
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 48
Rejestracja: 20 kwietnia 2015, o 07:01

18 maja 2015, o 07:03

Śledzę to forum od niedawna, postanowiłam napisać i ja. Na nerwice choruje od lipca 2014 tzn wtedy miałam pierwszy atak a lekarz zdiagnozował mi ją w grudniu kiedy to juz nie mogłam sobie poradzić. U mnie jej przyczyna były prawdopodobnie nieszczęśliwe wypadki. Będąc na poczatku ciazy w 2013 r zmarła babcia ja dostałam plamień i nakaz leżenia w łożku było ok w czerwcu zmarł dziadek dostałam skurczy i boleści trafiłam do szpitala na patologie ciazy kazali mi wypisać kartę urodzenia noworodka i skwitowali jak sie urodzi to i tak nie bedzie co ratować :( na szczescie udało sie wszystko zatrzymać.po wyjściu ze szpitala okazało si ze nasz pies zachorował, a raczej od dawna był chory ze ma przewlekła niewydolność nerek i nie wiadomo ile mu zostało. Miesiąc pozniej znowu trafiłam do szpitala z plamieniami - pomimo tego wszystkiego ciąże donosiłam do końca i urodziłam zdrową córcię. Wszystko było ok w grudniu przed samymi świetami zmarło dziecko kolegi, ktorego żona urodziła dwa dni przede mną. W listopadzie dowiedziałam sie ze koleżanka ktora jest w ciazy urodzi dziecko bardzo powaznie chore które nie ma szans na przeżycie :(. I tak minął nowy rok. W kwietniu moj pies gorzej sie poczuł i niestety nie dało sie go juz uratować. Koleżanka urodziła niestety tak jak lekarze powiedzieli dziecko po 1,5 miesiącu zmarło. W maju zaczęło mi dzwonić w uchu szumieć w głowie zauważyłam ze zaczęłam gorzej słyszeć na jedno ucho i co??? Wujek google zdiagnozował mi guza - myslalam o nim non stop w lipcu dzien przed wyjazdem na urlop zaczęło mi walić serce tak mocno ze nie mogłam go uspokoić po 3h godzinach takiego walenia pojechałam do lekarza dali mi propranolol neospasmine i powiedzieli ze nic mi nie jest. Wyjechałam na urlop, tam akcja z sercem zdarzyła sie mi 2 razy. Po dwoch tygodniach urlopu wróciliśmy do domu. Po 3h musiałam jechać do lekarza bo serce znowu waliło. Zrobili ekg morfologię i nic nie wyszło. Na własna rękę zapisałam sie do neurologa, kardiologa zrobiłam echo serca, rezonans głowy - wszystko jest ok. A mi z czasem zaczęły dokuczać inne objawy, ciężki oddech, zawroty głowy, dziwne widzenie, biegunki, zaparcia częste oddawanie moczu, drżenia, szybkie bicie serca, pieczenie ciała, suchość w ustach, bóle brzucha, mdłości, bóle głowy, strach przed śmiercią, obsesja ze mam raka. W grudniu zgłosiłam sie do psychiatry, przepisał mi leki Elicea, od dzisiaj zwiększam dawkę do 20 mg bo 10 przez 4 mce nie dawała rady. Juz nie moge wytrzymać. Wieczory są nawet nawet, ale poranki ciężkie budze sie, trzęsą mi sie ręce boli brzuch, dziwnie sie czuje - nawet nie umiem opisać jak i to durne przeświadczenie ze jestem na cos chora, No bo jak pomimo dobrych badań mozna sie tak czuć :( na prawdę juz nie daje rady. Chodzę na terapie poznawczo-behawioralna ale w środę pewnie bede miała ostatnie spotkanie bo pani psycholog nie widzi poprawy i powiedziała ze musimy poszukać czegoś innego. Czy wy tez tak macie ze codziennie złe sie czujecie ??? Chciałabym życ jak dawniej i na prawdę uwierzyć ze to tylko nerwica a nie jakaś śmiertelna choroba mnie toczy, której lekarze nie umieją zdiagnozować.
bart26
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 2216
Rejestracja: 25 lutego 2015, o 13:00

18 maja 2015, o 10:08

Agusiab1 pisze:Śledzę to forum od niedawna, postanowiłam napisać i ja. Na nerwice choruje od lipca 2014 tzn wtedy miałam pierwszy atak a lekarz zdiagnozował mi ją w grudniu kiedy to juz nie mogłam sobie poradzić. U mnie jej przyczyna były prawdopodobnie nieszczęśliwe wypadki. Będąc na poczatku ciazy w 2013 r zmarła babcia ja dostałam plamień i nakaz leżenia w łożku było ok w czerwcu zmarł dziadek dostałam skurczy i boleści trafiłam do szpitala na patologie ciazy kazali mi wypisać kartę urodzenia noworodka i skwitowali jak sie urodzi to i tak nie bedzie co ratować :( na szczescie udało sie wszystko zatrzymać.po wyjściu ze szpitala okazało si ze nasz pies zachorował, a raczej od dawna był chory ze ma przewlekła niewydolność nerek i nie wiadomo ile mu zostało. Miesiąc pozniej znowu trafiłam do szpitala z plamieniami - pomimo tego wszystkiego ciąże donosiłam do końca i urodziłam zdrową córcię. Wszystko było ok w grudniu przed samymi świetami zmarło dziecko kolegi, ktorego żona urodziła dwa dni przede mną. W listopadzie dowiedziałam sie ze koleżanka ktora jest w ciazy urodzi dziecko bardzo powaznie chore które nie ma szans na przeżycie :(. I tak minął nowy rok. W kwietniu moj pies gorzej sie poczuł i niestety nie dało sie go juz uratować. Koleżanka urodziła niestety tak jak lekarze powiedzieli dziecko po 1,5 miesiącu zmarło. W maju zaczęło mi dzwonić w uchu szumieć w głowie zauważyłam ze zaczęłam gorzej słyszeć na jedno ucho i co??? Wujek google zdiagnozował mi guza - myslalam o nim non stop w lipcu dzien przed wyjazdem na urlop zaczęło mi walić serce tak mocno ze nie mogłam go uspokoić po 3h godzinach takiego walenia pojechałam do lekarza dali mi propranolol neospasmine i powiedzieli ze nic mi nie jest. Wyjechałam na urlop, tam akcja z sercem zdarzyła sie mi 2 razy. Po dwoch tygodniach urlopu wróciliśmy do domu. Po 3h musiałam jechać do lekarza bo serce znowu waliło. Zrobili ekg morfologię i nic nie wyszło. Na własna rękę zapisałam sie do neurologa, kardiologa zrobiłam echo serca, rezonans głowy - wszystko jest ok. A mi z czasem zaczęły dokuczać inne objawy, ciężki oddech, zawroty głowy, dziwne widzenie, biegunki, zaparcia częste oddawanie moczu, drżenia, szybkie bicie serca, pieczenie ciała, suchość w ustach, bóle brzucha, mdłości, bóle głowy, strach przed śmiercią, obsesja ze mam raka. W grudniu zgłosiłam sie do psychiatry, przepisał mi leki Elicea, od dzisiaj zwiększam dawkę do 20 mg bo 10 przez 4 mce nie dawała rady. Juz nie moge wytrzymać. Wieczory są nawet nawet, ale poranki ciężkie budze sie, trzęsą mi sie ręce boli brzuch, dziwnie sie czuje - nawet nie umiem opisać jak i to durne przeświadczenie ze jestem na cos chora, No bo jak pomimo dobrych badań mozna sie tak czuć :( na prawdę juz nie daje rady. Chodzę na terapie poznawczo-behawioralna ale w środę pewnie bede miała ostatnie spotkanie bo pani psycholog nie widzi poprawy i powiedziała ze musimy poszukać czegoś innego. Czy wy tez tak macie ze codziennie złe sie czujecie ??? Chciałabym życ jak dawniej i na prawdę uwierzyć ze to tylko nerwica a nie jakaś śmiertelna choroba mnie toczy, której lekarze nie umieją zdiagnozować.
Przedwszystkim Witaj
masz standardowa nerwice , zaburzenie lekowe .
Musze przyznac ze najwazniejszym a zarazem najtrudniejszym krokiem do odburzenia jest wlasnie to zeby zaakceptowac to co ci jest . Musisz zrozumiec ze nic ci nie grozi a wszystko inne to tylko wytwor twojego umyslu . Wiem ze akceptacja tego jest ciezka i kazdy tu to potwierdzi bez wyjatku :DD . Ale po tym kroku naprawde jest latwiej to taki kregoslup jezeli chodzi o wychodzenie z tego stanu lekowego , na tym opiera sie cala reszta . Przedewszystkim cierpliwosc i pogodzenie sie z tym ze tak jest i tak bedzie bo z drugiej strony pomysl juz gorzej byc nie moze . zacznij skupiac sie nad zyciem i krok po kroku dodawaj do swojej swiadomosci fakt ze to zaburzenie , wkoncu wyjdzien nad to wszystko. z tego nie wychodzi sie po tygodniu umysl potrzebuje sporo czasu zeby sie zregenerowac ale dziala to tylko i wylacznie wtedy jak nie dajemy sie poniesc lekowym dzialania . A to tez nie wychodzi za pierwszym razem . Wiem tez po sobie ze swoje trzeba przejsc i wypisac pytac bo tak to dziala tak dziala egocentryzm nerwicowy ktory jest odwrotnoscia akceptacji. Proponuje ci nagrania divovic . I nie w ilosci jeden raz przesluchac tylko tluc do momentu az zaczniesz wychodzic artykuly . Poznaj swoj stan czym jest nerwica , zrozum ze to iluzja i nic z tych rzeczy i tak sie nie spelni . Powodzenia .
DOPOKI NIE PODEJMIESZ WYSILKU , TWOJ DZIEN DZISIEJSZY BEDZIE TAKI SAM , JAK DZIEN WCZORAJSZY
Agusiab1
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 48
Rejestracja: 20 kwietnia 2015, o 07:01

18 maja 2015, o 13:18

Bart, dzięki, staram się przestawić swoje myślenie, ale jest bardzo ciężko.
Awatar użytkownika
elfenigma
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2
Rejestracja: 31 maja 2015, o 14:05

2 czerwca 2015, o 10:10

Witam. U Mnie zaczeło sie około 5 lat temu ,gdy urodzilam córke(niepelnosprawną) na poczatku depresja potem juz polleciało... przez około 2//3 lata ciagle imprezy... picie (nie zaniedbywałam córki , aleniszczylam sie ) miedzy czasie byłam u 2 psychiatrów ... dopiero z trzecim zostalam na dłuzej ... zdiagnozowalismy ...Borderline , nerwica lekowa i depresje...ale mam tez różne natrectwa o ktorych cholera Mu nie powiedzialam ,nie radze Sobie wogóle , brak koncetracji , nie moge usiedziec ,nawet napisac normalnego posta :( nie mam pojecia jak zyc dalej , zbieram sie do terapeuty i zebrac nie moge ,mam wazne decyzje do podjecia tzn. np rozowd czy działac jakos razem.Objawy Mnie wykanczaja.Miałam byc na Babinskiego w Krakowie na oddziale leczenia nerwic i zaburzen osobowosci ale nie wyszlo , przezylam tez tydzien na odwyku .... chcialabym z kimms pogadac :(
Awatar użytkownika
PANGIRYK
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 135
Rejestracja: 10 czerwca 2015, o 13:15

11 czerwca 2015, o 07:00

Witam wszystkich!
Mam na imię Maciej, mam 26 lat. Z nerwicą żyję od ponad 2 lat. Wszystko zaczęło się od zbyt intensywnego odchudzania. Po spaleniu papierosa na przystanku wszedłem do autobusu i …zemdlałem. Szpital, badania, podejrzenie padaczki- odbiło się na mojej psychice. Do tego chory związek z dziewczyną, oczekiwania rodziców, stresująca praca.
Jednak nie poddałem się. Leki uspakajające zażyłem 2 razy- czułem się po nich jeszcze gorzej, leki nasiliły się. Postanowiłem walczyć- zostawiłem dziewczynę, wyprowadziłem się do innego mieszkania, rozpocząłem psychoterapię. Nie byłem z niej niezadowolony i… przerwałem po kilku miesiącach.
Po kilku tygodniach poznałem nową dziewczynę- było to w lutym 2014. Jestem z nią do dziś. Lęk czuję ciągle, często jestem senny, mam zawroty głowy, ale daje radę. Leciałem samolotem, podróżuję samochodem, przeprowadziłem się do nowego miasta (z Pzn do Warszawy). Są dni, że nie chcę tak dłużej. Wciąż jest we mnie jakaś walka… Walka, że nie chcę tak żyć, że to nie życie tylko piekło. Około miesiąc temu znalazłem nagrania na YT naszych kochanych adminów. Pomogają pogodzić się z faktem, że MAM NERWICĘ LĘKOWĄ. Niemniej jednak- są dni, że wcalę się z tym niezgadzam i buntuję się. Wtedy są lęki, wtedy czuję się jakbym miał zemdleć. Ale walczę- regularnie ćwiczę na siłowni, czytam książki, piję melisę biorę magnez, wit. B oraz ziołowe tabletki z melisą. Daję radę żyć stosunkowo normalnie, ale czuję, że muszę iść do lekarza POS po skierowanie do psychologa. Niestety na prywatne spotkania mnie nie stać więc potrzebuje iść na NFZ. Może to pomoże, chociaż sam wiem, że żadne tabletki, żadne psychoterapie nie pomogą mi tak jak sam sobie pomogę. Zaczynam już teraz- poniżej otwieram się przed Wami i piszę o tym co mnie boli w życiu, co mnie boli w sobie, z czym mam problem:
1. Czuję się nieatrakcyjny, nieprzystojnyy, za gruby- a zarazem jestem narcyzem skoro tak piszę...dziwne ;)
2. Czuję się mało ważny dla mojej parterki (choć patrząc na to obiektywnie- nie mam podstaw. Różni nas wiele- ona mocno przebojowa, wie czego chce i ile jest warta- ja wręcz przeciwnie)
3. Nie jestem zadowolony ze swoich zarobków- chcę żyć, nie oszczędzać, a cierpię na brak gotówki
4. Czuje się winny, gdy ktoś ma gorszy dzień/ zły humor/ jest nieuprzejmy- widać to w relacjach ja-rodzice, ja- partnerka
5. Krytykę przyjmuję jako atak
6. Mam nadopiekuńczych rodziców, a raczej mocno ingerujących w moje życie. Wiem, że mnie kochają, ale czasem jest z nimi często
7. Czuję się jakbym zawsze był oceniany- mam zachowywać się dobrze, mówić dobrze, pracować wybitnie. Etc.
8. Chcę uszczęśliwić innych, nie umiem walczyć o swoje zdanie. Bo gdy walczę- ktoś ma smutną./ złą minę- automatycznie wyzwala we mnie to poczucie winy
9. Chce życ normalniej- bawić się, smiać- a czuję, że nerwica mnie oranicza- gdy przychodzi okazja- odpuszczam i zostaje w domu
10. Brakuje mi przyjaciół w nowym mieście.
11. Gdy mi się zakręci w głowie- od razu budzi się lęk.
12. Mimo, że nerwica nie jest ze mną od niedawna- czasem łapię się na nieracjonalnych myślach typu: to może jakaś choroba a nie nerwica…
13. I ostatnie (chyba ) mam nerwicę lękową…
Trzynaście postulatów nerwicowca…
Mimo tego wszystkiego nie zatrzymam się- dzięki nerwicy zmieniłem pracę, mam nową kobietę, skończyłem studia… i co? Dałem radę?! Mogłem? To i z nerwicy wyjdę…
Trzymam za Was także kciuki...

Jeśli ktoś chce ze mną porozmawiać zapraszam na maila: maciek-biedrona@wp.pl chętnie z kimś porozmawiam, zaprzyjaźnię się i wspólnie będę walczył :)

-- 11 czerwca 2015, o 06:58 --
PANGIRYK pisze:Witam wszystkich!
Mam na imię Maciej, mam 26 lat. Z nerwicą żyję od ponad 2 lat. Wszystko zaczęło się od zbyt intensywnego odchudzania. Po spaleniu papierosa na przystanku wszedłem do autobusu i …zemdlałem. Szpital, badania, podejrzenie padaczki- odbiło się na mojej psychice. Do tego chory związek z dziewczyną, oczekiwania rodziców, stresująca praca.
Jednak nie poddałem się. Leki uspakajające zażyłem 2 razy- czułem się po nich jeszcze gorzej, leki nasiliły się. Postanowiłem walczyć- zostawiłem dziewczynę, wyprowadziłem się do innego mieszkania, rozpocząłem psychoterapię. Nie byłem z niej niezadowolony i… przerwałem po kilku miesiącach.
Po kilku tygodniach poznałem nową dziewczynę- było to w lutym 2014. Jestem z nią do dziś. Lęk czuję ciągle, często jestem senny, mam zawroty głowy, ale daje radę. Leciałem samolotem, podróżuję samochodem, przeprowadziłem się do nowego miasta (z Pzn do Warszawy). Są dni, że nie chcę tak dłużej. Wciąż jest we mnie jakaś walka… Walka, że nie chcę tak żyć, że to nie życie tylko piekło. Około miesiąc temu znalazłem nagrania na YT naszych kochanych adminów. Pomogają pogodzić się z faktem, że MAM NERWICĘ LĘKOWĄ. Niemniej jednak- są dni, że wcalę się z tym niezgadzam i buntuję się. Wtedy są lęki, wtedy czuję się jakbym miał zemdleć. Ale walczę- regularnie ćwiczę na siłowni, czytam książki, piję melisę biorę magnez, wit. B oraz ziołowe tabletki z melisą. Daję radę żyć stosunkowo normalnie, ale czuję, że muszę iść do lekarza POS po skierowanie do psychologa. Niestety na prywatne spotkania mnie nie stać więc potrzebuje iść na NFZ. Może to pomoże, chociaż sam wiem, że żadne tabletki, żadne psychoterapie nie pomogą mi tak jak sam sobie pomogę. Zaczynam już teraz- poniżej otwieram się przed Wami i piszę o tym co mnie boli w życiu, co mnie boli w sobie, z czym mam problem:
1. Czuję się nieatrakcyjny, nieprzystojny, za gruby
2. Czuję się mało ważny dla mojej parterki (choć patrząc na to obiektywnie- nie mam podstaw. Różni nas wiele- ona mocno przebojowa, wie czego chce i ile jest warta- ja wręcz przeciwnie)
3. Nie jestem zadowolony ze swoich zarobków- chcę żyć, nie oszczędzać, a cierpię na brak gotówki
4. Czuje się winny, gdy ktoś ma gorszy dzień/ zły humor/ jest nieuprzejmy- widać to w relacjach ja-rodzice, ja- partnerka
5. Krytykę przyjmuję jako atak
6. Mam nadopiekuńczych rodziców, a raczej mocno ingerujących w moje życie. Wiem, że mnie kochają, ale czasem jest z nimi często
7. Czuję się jakbym zawsze był oceniany- mam zachowywać się dobrze, mówić dobrze, pracować wybitnie. Etc.
8. Chcę uszczęśliwić innych, nie umiem walczyć o swoje zdanie. Bo gdy walczę- ktoś ma smutną./ złą minę- automatycznie wyzwala we mnie to poczucie winy
9. Chce życ normalniej- bawić się, smiać- a czuję, że nerwica mnie oranicza- gdy przychodzi okazja- odpuszczam i zostaje w domu
10. Brakuje mi przyjaciół w nowym mieście.
11. Gdy mi się zakręci w głowie- od razu budzi się lęk.
12. Mimo, że nerwica nie jest ze mną od niedawna- czasem łapię się na nieracjonalnych myślach typu: to może jakaś choroba a nie nerwica…
13. I ostatnie (chyba ) mam nerwicę lękową…
Trzynaście postulatów nerwicowca…
Mimo tego wszystkiego nie zatrzymam się- dzięki nerwicy zmieniłem pracę, mam nową kobietę, skończyłem studia… i co? Dałem radę?! Mogłem? To i z nerwicy wyjdę…
Trzymam za Was także kciuki...

Jeśli ktoś chce ze mną porozmawiać zapraszam na maila: maciek-biedrona@wp.pl chętnie z kimś porozmawiam, zaprzyjaźnię się i wspólnie będę walczył :)
Swoją drogą naszło mnie dzisiaj takie przemyślenie- piłowa tych spraw dla mnie stresujących/ wyzwalających bòl to jakieś pierdoły ;) planuję jak najszybciej poplanować pewne sprawy by ograniczyć stres - liczę że to pomoże trochę
Awatar użytkownika
Jerry
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 835
Rejestracja: 14 stycznia 2015, o 17:12

11 czerwca 2015, o 08:58

Czesc Maciek =)
Bycie narcyzem to w 80% samobiczowanie sie. Dostrzegasz wiele nieprawidlowosci w swoich zachowaniach co dobrze rokuje w terapii. Ja np. jestem totalnie antyanalityczny i dopoki psycholozka nie wypunktowala mi pewnych spraw to przysiaglbym, ze wszystko jest ok. Pewnie bedziesz musial popracowac nad asertywnoscia i wzmocnic nieco swoj egoizm, ale dasz rade. Mieszkasz w Warszawie?
Nowa dostawa kozich racic z hodowli ekologicznej na Podkarpaciu. Kilogram świeżych, całych - 19 zł/kg. Kilogram świeżych, drobno mielonych - 23 zł/kg.
Pamiętajcie, że najlepsze na nerwice są z koziołka racice!
Moczymy je 2 dni w wodzie lub mleku, mieszamy z miodem i cytryną, a następnie pałaszujemy (1-2 kilogramy dziennie). Nerwica przechodzi po tygodniu, depresja po dwóch.
Zapraszam do składania zamówień.
Awatar użytkownika
PANGIRYK
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 135
Rejestracja: 10 czerwca 2015, o 13:15

11 czerwca 2015, o 11:25

Witaj! Tak nieszkam w Warszawie. Staram sie pracować coraz to więcej. Ostatnio odkryłem że dzięki nerwicy dużo osiągnąłem w życiu ;) to chyba jakiś mały pizytyw ;)

-- 11 czerwca 2015, o 11:25 --
PANGIRYK pisze:Witaj! Tak nieszkam w Warszawie. Staram sie pracować coraz to więcej. Ostatnio odkryłem że dzięki nerwicy dużo osiągnąłem w życiu ;) to chyba jakiś mały pizytyw ;)
Przepraszam komputer mi się zwiesił i nie dołączył całego tesktu...

Witaj. Dziękuję za miłe słowa:)!
Tak mieszkam w Warszawie.
Staram się pracować nad sobą coraz to bardziej.
Ostatnio odkryłem że dzięki nerwicy dużo osiągnąłem w życiu ;) to chyba jakiś mały pozytyw ;)
A co do pozostałych spostrzeżeń w walce z nerwicą to:
1. Nie warto zamykać się w 4 ścianach- po przeprowadzce do Warszawy objawy wróciły- może nie w tak mocnym wydaniu jak kiedyś, ale wróciły. Mój przykład: nowe miejsce, dużo stresów, brak znajomych, dziewczyna, która pracuje do późna. Siedziałem/ siedzę sam w domu (poza siłownią 3xw tyg.) po pracy do wieczora. Samotność w tym aspekcie jest sprzymierzeńcem nerwic. W weekendy staramy się jak najwięcej jeździć, zwiedzać Warszawę, Polskę- wtedy na trochę zapominam. Kiedyś zapomnę na zawsze  A w kwestii aktywności tygodniowej- im dłużej nic nie robimy po pracy jesteśmy bardziej sfrustrowani, zestresowani itd. Itd. Mój plan od dnia dzisiejszego: zapisac się na kurs angielskiego, do klubu dyskusyjnego- cokolwiek byleby nie siedzieć w 4 ścianach. Za chwilkę przekopię Internet i znajdę coś dla mnie!
2. Warto czytać książki typu: no stress, filozofia fuck it. Oczywiście nie bierzmy wszystkiego do siebie bo tak się nie da, ale filtrujmy i wybierajmy ważne dla nas sprawy.
3. Suplementacja: magnez, witaminy z grupy B- 3 razy dziennie po 1 tabletce, neopersen rano plus tonisol wieczorem- kompozycja, którą polecam :)
4. Bliska osoba, wsparcie od niej i dużo miłości (także fizycznej )
5. Nagrania na YT DivoVica- otworzyły mi mocno oczy i pomagają. Słucham prawie codziennie w wolnych chwilach.
6. Jeżeli jesteś młody (tak do 30) i dopiero układasz sobie życie- staraj się być bardziej dorosły i niezależny. Pamietaj, że to Ty jesteś najważniejszy. Wszystkich nie uszczęśliwisz… wkur…ć ich możesz za to bez problemu :)
7. Prowadź dziennik- rozpocząłem prowadzić dziennik,gdzie chciałem przelewać swoje żale na gorsze dni… zauważyłem, że coraz mniej piszę o nerwicy a więcej o „życiu” – o swoim życiu i swoich przemyśleniach na różne tematy nie tylko na temat zaburzenia.
Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie!
Awatar użytkownika
Delphia
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 120
Rejestracja: 16 czerwca 2015, o 20:34

17 czerwca 2015, o 22:25

Mam na imię Asia, mam 28 lat. Od dzieciństwa mam napady lęku...początkowo były to objawy sercowe. Wpadałam w panikę, bo serce biło mi za szybko. Nikt nie zwracał na to szczególnej uwagi, bo lekarz mówił, że wszystko dobrze ze mną. Fakt, że były to tylko pojedyncze epizody. Latami było dobrze, aż do okresu, gdy skończyłam jakieś 14-15 lat. Wtedy się nasiliło. Kilka razy przyjechało po mnie pogotowie, bo serducho szalało, jednak to wciąż pozostawało bez echa...okres dojrzewania przecież...tak bywa. Później znowu miałam długi okres spokoju, z małymi epizodami, jednak szybko to szło w niepamięć. Dopiero jakieś 4 lata temu zaczęło się robić źle. Byłam absolutnie rozluźniona, wszystko było w najlepszym porządku. Mój partner już spał, w TV leciały jakieś głupoty, a ja siedziałam przed komputerem...nagle poczułam straszną duszność...wstałam od komputera cała w panice budząc chłopaka, żeby dzwonił na pogotowie, bo tchu nie mogę nabrać. Tak się zaczęło...codziennie czuję duszności...od rana do nocy...niemal bez przerw...jedyna zaleta to fakt, że mogę spać.Obecnie czuję silny lęk przed autobusami, pociągami i samolotami, bo w takich środkach komunikacji wpadam w histerię...przecież oni mnie nie wypuszczą na powietrze, gdy będę tego potrzebowała...a co gorsza narobię sobie wstydu przed ludźmi....potrafiłam po kilku minutach w pociągu wpaść w taką panikę, że miałam ochotę biec do konduktora i błagać, żeby mnie wypuścili...nigdy tego nie zrobiłam na szczęście :/ Mam problem w takich miejscach, jak market, pociąg i tym podobne miejsca, z których nie mogę uciec w dowolnym momencie....niestety z czasem zaczęło się to rozszerzać....nawet we własnym domu już mam kłopot...wystarczy, że pada deszcz, a ja wpadam w panikę...o burzy nie wspomnę...Prawie na samym początku doszedł również lęk przed jedzeniem...a to już większy kłopot...boję się zadławienia...jem niemal przefiltrowaną zupę i czuję, że coś mi przywiera do gardła i mnie dusi...o posiłku stałym nie wspomnę, bo bez szans, żebym zjadła...żyję na przefiltrowanych zupach i jogurtach pitnych :/
JustynaNowicka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 4
Rejestracja: 17 czerwca 2015, o 19:31

18 czerwca 2015, o 12:19

Witam,
Chciałabym wam opowiedzieć o moim dzisiejszym przeżyciu, które dało mi nadzieję na pozbycie się mojej nerwicy, ale najpierw kilka słów wprowadzenia :)
Moja nerwica zaczęła się ok. 7 lat temu. Nie wiem skąd i nie wiem dlaczego. Żadnych traumatycznych przeżyć, żadnych urazów psychicznych. Na początku wiadomo, rajd po lekarzach, bo objawów było mnóstwo: duszności, kołatania, problemy z ukł. pokarmowym, sami wiecie ;) Wszystkie te badania pokazały oczywiście, że jestem zdrowa jak ryba. Ja mimo to wierzyłam, że coś jest nie tak i zaczęłam sobie wmawiać, że mam: raka mózgu, płuc, jelita grubego, żołądka. Oprócz tego przez cały czas bałam się zawału i zatoru płucnego. Każde kłucie w piersiach wzbudzało we mnie panikę. Aż pewnego dnia mój internista wydał na mnie wyrok: to nerwica, niech Pani sobie poczyta w internecie. No i poczytałam, że oprócz mnie jest wiele takich osób i to dodało mi otuchy. Od tego momentu starałam się uspokajać i tłumaczyć sobie, że to nic takiego i do tej pory tak sobie żyłam. Niestety ostatnimi czasy moje objawy bardzo się zaostrzyły. Najchętniej leżałabym cały dzień w łóżku, ale nie mogę, bo mam małe dziecko i muszę się nim zajmować. Przez cały czas mam też wyrzuty sumienia, że jestem okropną matką i żoną, co tylko pogarsza mój stan. Ale to jeszcze było za mało żebym zaczęła poważne poszukiwania jak z tego wyjść. Wiedziałam, że to nie będzie łatwa sprawa, że to będzie wymagało ode mnie ogromnego wysiłku, a ja już byłam tak strasznie strasznie zmęczona :( Na szczęście kilka dni temu złapała mnie najgorsza fobia jakiej do tej pory doświadczyłam: fagofobia. W niektórych momentach dochodziło do tego, że nie mogłam połknąć własnej śliny i musiałam ją wypluwać :/ Uwielbiam jeść i taka przypadłość to dla mnie katastrofa. To był przełom. Zaczęłam szukać wszystkiego co się dało, byle tylko z tego wyjść. Przecież muszę jeść i pić żeby żyć, żeby opiekować się córką. W trakcie poszukiwań natrafiłam na ten artykuł: http://nerwicalekowa.com/2012/10/12/wpr ... r-mearesa/
Stwierdziłam, że nie zaszkodzi spróbować. Dzisiaj był mój pierwszy raz. Wiem, że to za wcześnie żeby powiedzieć cokolwiek o tej metodzie, ale chciałam się z wami podzielić moimi przeżyciami, które wzbudzają we mnie ogromną nadzieję :)
No więc usiadłam na krześle, starałam się rozluźnić i przez pierwsze kilka sekund wszystko było ok. Rozluźniałam mięśnie nóg, rąk, twarzy aż w pewnym momencie trafiłam na opór. Serce zaczęło mi walić, a żołądek bolał nie do zniesienia. Wtedy zrozumiałam jak bardzo napięte jest moje ciało i jak mocno zaciskam wszystko w sobie. Poczułam ogromny strach przed odpuszczeniem. Tak jak pisze autorka, bałam się, że jak odpuszczę to stanie się coś złego. Nie poddałam się i zgodnie z zaleceniami powtarzałam sobie, że jestem bezpieczna i jak odpuszczę to nic się nie stanie, że ten lęk to normalna reakcja mojego organizmu i nic mi nie grozi. Wszystko powoli zaczęło odpuszczać i w pewnym momencie poczułam głęboki stan odprężenia, jakbym odpływała :) Otworzyłam oczy i postanowiłam (jeszcze w tym stanie ogólnego odprężenia) napić się wody! Przypominam, że mam fagofobie i przed każdym łykiem muszę się bardzo skupić a i tak udaje mi się połknąć tylko mikro ilość płynu :( Zgadnijcie co się stało? Wypiłam wodę duszkiem! To było niesamowite :) Dotarło do mnie, że moje ciało nie działa tak jak powinno, bo jestem cały czas w stanie gotowości i każdy mięsień mojego ciała jest ciągle napięty w oczekiwaniu na zagrożenie (którego nie ma, bo je sobie tylko wmówiłam). Wiem, że jeszcze długa droga przede mną, ale to pierwsze doświadczenie spowodowało, że zauważyłam szansę na normalne życie, wolne od nerwicy :) Pozdrawiam wszystkich i życzę Wam wielu sukcesów w walce z tym paskudztwem :D
weronia
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 385
Rejestracja: 16 sierpnia 2013, o 16:45

18 czerwca 2015, o 12:27

Justysia w sumie nic nowego :)
Zawsze chodzi o porzucenie kontroli, i w sumie aby to zrobic nie trzeba medytowac, ale za kazdym razem jak jest lęk i obawa odpuszczac.
bart26
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 2216
Rejestracja: 25 lutego 2015, o 13:00

18 czerwca 2015, o 12:30

Tak czlowiek w nerwicy czuje sie jak zwierze uciekajace przed mysliwym lub poprostu zolniez na polu bitwy . Zycze ci powodzenia . Na forum jest mnistwo artykolow mysle ktore by cie pozytywnie zaskoczyly poczytaj i dzialaj . Bo dzialanie to klucz do nerwicy bram .
DOPOKI NIE PODEJMIESZ WYSILKU , TWOJ DZIEN DZISIEJSZY BEDZIE TAKI SAM , JAK DZIEN WCZORAJSZY
JustynaNowicka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 4
Rejestracja: 17 czerwca 2015, o 19:31

18 czerwca 2015, o 13:09

Weronia wiem, że nie trzeba medytować, ale to bardzo pomaga :) Autorka zaleca medytację 2 razy dziennie, ale dla mnie to za mało. Ja za każdym razem kiedy złapie mnie jakieś napięcie staram się odpuścić. Nie muszę wtedy siadać na krześle i przyjmować określonej pozycji. Po prostu staram się rozluźnić w pozycji, w której aktualnie się znajduję. Wiem, że nie odkryłam tutaj Ameryki i że jest wiele metod relaksu. Dla jednych to będzie medytacja, dla innych ćwiczenia oddechowe a dla jeszcze innych metoda 1000 kroków :) Ja po przejrzeniu prawie całego internetu wybrałam akurat tę metodę, bo nie wymaga wiele wysiłku i tak jak autorka artykułu sceptycznie podchodzę do wszystkich super działających technik :)
Awatar użytkownika
PANGIRYK
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 135
Rejestracja: 10 czerwca 2015, o 13:15

18 czerwca 2015, o 15:51

Ze swojeho doswiadczenia wiem ze medytacja nie kazdemu sluzy ale warto probowac;)
JustynaNowicka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 4
Rejestracja: 17 czerwca 2015, o 19:31

18 czerwca 2015, o 21:21

PANGIRYK tylko ta medytacja wyciszenia to tak naprawdę nie jest medytacja. Bardziej relaksacja psychiczna, bo w przeciwieństwie do prawdziwej medytacji nie wymaga żadnej koncentracji ani "niemyślenia". Jest wręcz przeciwnie, mamy pozwolić naszym myślom płynąć swoim torem, odpuścić wszystkie stresy, napięcia. Myślę, że takie posiedzenie sobie przez 10 min i nic nierobienie nikomu nie zaszkodzi :)
Awatar użytkownika
ddd
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 2034
Rejestracja: 9 lutego 2012, o 20:54

19 czerwca 2015, o 09:15

Praktykowanie medytacji aby przekonac sie ze mysl to tylko mysl jest niezwykle istotna bo pokazuje prawde o myslach w nerwicach i to obojetnie jakich.
medytacja-relaksacyjna-czesc-2-oczyszcz ... t4590.html

Medytacja to narzedzie ;)
(muzyka - my słowianie)

Zaburzeni wiemy jak nerwica na nas działa, wiemy jak DD nam w bani rozpi***ala. To jest taa nerwica i lęk, to jest teen depersony wkręt!

Autor Zordon ;p
ODPOWIEDZ