Cześć, postaram się krótko i zwięźle opisać z czym mam problem.
Mam pracę biurową, przy komputerze. Zwykle bądź zawsze, po powrocie z pracy jestem wyczerpany, oto objawy:
- ból/"szczypanie" w mięśniach, niemalże w całym ciele
- "szczypanie"/piekące oczy
- zaciskanie szczęki
- nawet po przespanej nocy nie mogę się zregenerować, dalej odczuwam to co wyżej
Dlaczego tutaj o tym piszę, ponieważ od prawie roku pracuje zdalnie, gdzie tylko sporadycznie muszę udać się do pracy. Bardzo wyraźnie dostrzegam różnice pomiędzy tym jak się czuję po przepracowaniu 8h pracując zdalnie a w biurze.
Od razu zaznaczę iż mam fajnych ludzi w okół siebie w pracy, ogólnie całkiem spoko atmosferę.
Gdzieś około 2/3 lata temu byłem z tym u psychologa potem psychiatry. Lekarz stwierdził u mnie nerwice, brałem z przerwami i w rożnych kombinacjach:
Trittico, Faxolet, Ozorin Mozarinc, Propranolol, Convulex
Efekt brania leków, prawie żaden, no może jedynie Trittico sprawiało że miałem mniejszy natłok myśli. Dawek nie chce mi się wypisywać, ale ogólnie był trend że z czasem dawka niemalże każdego leku była zwiększana.
Z innych objawów:
- nieraz miałem sytuację w której wręcz podskakiwałem z krzesła gdy ktoś otwierał drzwi w pokoju w którym pracuje
- często mając kontakt wzrokowy z 2 osobą, odczuwam coś dziwnego, jakby jakaś 'energia' przechodziła przez moje ciało, w następstwie tego zdarzenia, cięzko mi utrzymać otwarte oczy przez dłuższą chwilę, muszę mrugać, czuje takie dziwne szczypanie w oczach, ogólnie mega dyskomfort
- oczywiście zmiana tonacji głosu bardzo wyraźna,w skrajnych sytuacjach, bardzo roztrzęsiony głos, lub cięzko cokolwiek powiedzieć. Możecie sobie wyobrazić jakie to może być trudne w sytuacji gdy jesteś na spotkaniu firmowym gdzie przy stole siedzi kilka osób a jesteś poproszony o głos,
- płytki oddech a w skrajnych moment uczucie jakby, coś/ślina ciekła w przełyku, bardzo dziwne uczucie, cięzko to opisać, ogólnie rzecz ujmując czujesz wtedy jakbyś miał mega zaciśnięty przełyk, po prostu czuć to fizycznie
- w szczytowym momencie, gdy było najgorzej, okropnie wypadały mi włosy, pamiętam sytuacje jak siedząc przy biurku, drapiąc sie po głowie, włosy leciały strumieniami...
- około 2 lat temu, miewałem przez jakiś czas, krew w stolcu, ale powiem szczerze nic z tym wtedy nie zrobiłem, ogólnie często byłem tak zmęczony że nie miałem siły iść z tym do lekarza. Psychiatrze na tamten moment chyba się wstydziłem o tym powiedzieć...
Dodam również iż odczuwając wszystko to co wymieniłem wyżej, bądź tylko cząstkę, poziom mojej koncentracji w pracy jest mizerny. Widze to jak na dłoni, pracując zdalnie jestem bardziej wydajny.
Skupiłem się tutaj tylko na objawach, nie chce w tym miejscu opisywać całego swojego życia, na pewno jako dzieciak czy nastolatek byłem mega nieśmiałą osobą. Na pewno charakterystyczną cechą było to iż w czasach podstawówki stwierdzono u mnie wadę wzroku, ale jako dzieciak czy nawet nastolatek nie chciałem chodzić w okularach, byłem mega wstydliwy. Powiedzmy że jest to jakaś tam trauma z moich wczesnych lat, żeby była jasność, pomimo narastającej ciągle wady, okulary ubierałem tylko w domu.. Dzięki temu bardzo męczyłem oczy, dorobiłem się sporych sińców pod oczami, które też z czasem mnie bardzo stresowały podczas kontaktu z drugą osobą, miewałem sytuacje w których ktoś zwracał na nie, powiedzmy szczególną uwagę..
Kluczowe pytanie jakie przychodzi mi na myśl, jak długo moje ciało jest w stanie coś takiego znieść?
Gdyby ktoś miał podobne objawy bądź co lepsze wyszedł chociaż po części z podobnej sytuacji, napiszcie pls cokolwiek, może akurat znajde coś dla siebie, z góry dzięki !
Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Nerwica, moja przypadłość, objawy
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 145
- Rejestracja: 21 września 2020, o 07:37
Co mamy Ci tu pisać? Przestań skupiać się na objawach i całej reszcie, zacznij to akceptować. Masz zaburzenie już jakiś czas, a dalej się pytasz ile to będzie trwać, czy ktoś tak miał? Tak, wiele osób ma takie same/podobne objawy jak Ty. Przestań się dziwić, że Cię to dalej męczy, skoro Ty pielęgnujesz swoje zaburzenie, zamiast z nim walczyć. Zerkaj na materiały, przeanalizuj je, porób sobie jakieś notatki z nich, wyciągaj wnioski i rób, a nie nakręcaj się. Bez tego ani rusz, będziesz tylko tkwić w miejscu. Naprawdę nic Ci nie jest, nie polegaj również tylko na lekach. Może skorzystaj również z pomocy psychologa/psychoterapeuty? Jeśli masz pracę w domu, to tym bardziej, puść sobie serię Divovic i lecisz z tym! Nie daj się złapać jeszcze bardziej w sidła nerwicy, walcz, rób coś, akceptuj zaburzenie, pogódź się z tym, że je masz, przestań googlować objawy, poddaj się jej, ignoruj ją, daj jej tyle ignorancji ile będzie trzeba. Z czasem to wszystko będzie słabnąć, aż zniknie całkiem, ale musisz włożyć coś od siebie, przede wszystkim tylko i wyłącznie praca, jaką włożysz od siebie pozwoli Ci pokonać nerwicę.
-
- Dyżurny na forum Odważny VIP
- Posty: 1904
- Rejestracja: 10 maja 2017, o 08:53
Jak to w nerwicy. Mnostwo objawów i fizycznych i umysłowych.
Niestety opierając się na samych lekach na pewno mało zdziałasz.Musisz sam działać i nie czekać na cuda i działanie leków.
Jeśli będziesz analizował i ciągle się skupiał na tym co Cię męczy i że jakoś nie mija mimo że bierzesz tabsy to nic z tego.
Musisz zrozumieć to....Tak wiem nie jest to z początku łatwe,ale możliwe i naprawdę sam fakt zaakceptowania tego stanu i nie reagowanie na to(panika że nie mija, że znowu to się pojawia itd) to w dużym stopniu pomoże Ci zacząć lepiej funkcjonować.
Olewka i akceptacją naprawdę działa.
I nikt nie wie ile to będzie trwało,ale nic z tym nie robiąc będzie zapewne długo i coraz może gorzej.
Nie wchodź w te akcję nerwicowe i olewaj.Nie uciekaj tylko akceptuj
Niestety opierając się na samych lekach na pewno mało zdziałasz.Musisz sam działać i nie czekać na cuda i działanie leków.
Jeśli będziesz analizował i ciągle się skupiał na tym co Cię męczy i że jakoś nie mija mimo że bierzesz tabsy to nic z tego.
Musisz zrozumieć to....Tak wiem nie jest to z początku łatwe,ale możliwe i naprawdę sam fakt zaakceptowania tego stanu i nie reagowanie na to(panika że nie mija, że znowu to się pojawia itd) to w dużym stopniu pomoże Ci zacząć lepiej funkcjonować.
Olewka i akceptacją naprawdę działa.
I nikt nie wie ile to będzie trwało,ale nic z tym nie robiąc będzie zapewne długo i coraz może gorzej.
Nie wchodź w te akcję nerwicowe i olewaj.Nie uciekaj tylko akceptuj
Walcz ! Nie uciekaj bo wygrasz
Jak nie Ty to kto.
" Będziesz kiedyś bardzo szczęśliwa,powiedziało życie...Ale najpierw sprawię, że będziesz silna"
✌
Jak nie Ty to kto.
" Będziesz kiedyś bardzo szczęśliwa,powiedziało życie...Ale najpierw sprawię, że będziesz silna"
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 3
- Rejestracja: 3 stycznia 2017, o 21:34
nie czekam na cud, leków nie biorę od początku pandemii, po cichu liczyłem ze te objawy mi się wycisza, chociażby z tego powodu ze intensywność pracy w na miejscu znacząco zmalała, ale nic z tego.
Zaskakujące jest to że ja mogę spędzić, paradoksalnie, całkiem spoko dzień w pracy pośród znajomych, żartować, śmiać się, ale mimo to moje ciało reaguje jak reaguje.., jest wyczerpane totalnie.
Uprawiam sport, dzięki temu poznaje tez nowych ludzi, ale jakoś w tej sytuacji nie ma tego zmęczenia, lub jest ono nieporównywalnie mniejsze... Idę do znajomych posiedzieć/pogadać, to samo, nie ma takich objawów..
Macie może jakieś porady na zniwelowanie tak dużego napięcia w ciele?
Zaskakujące jest to że ja mogę spędzić, paradoksalnie, całkiem spoko dzień w pracy pośród znajomych, żartować, śmiać się, ale mimo to moje ciało reaguje jak reaguje.., jest wyczerpane totalnie.
Uprawiam sport, dzięki temu poznaje tez nowych ludzi, ale jakoś w tej sytuacji nie ma tego zmęczenia, lub jest ono nieporównywalnie mniejsze... Idę do znajomych posiedzieć/pogadać, to samo, nie ma takich objawów..
Macie może jakieś porady na zniwelowanie tak dużego napięcia w ciele?
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 251
- Rejestracja: 28 stycznia 2020, o 08:55
Bieganie , rozciąganie , oddychanie przeponowe . Ale ja i tak zauwazylam ze to napięcie znika jak przestajesz myśleć - o nerwicy , objawach , zmęczeniu , ile to potrwa i czy kiedyś będę zdrowa 
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 251
- Rejestracja: 28 stycznia 2020, o 08:55
Może jeżeli tylko w pracy się złe czujesz to nie jest to praca dla Ciebie ? Albo poprostu podświadomie się stresujesz jak wypadniesz , terminami , rozmowami itp
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 3
- Rejestracja: 3 stycznia 2017, o 21:34
spoko, fajny komentarz,maggie2223 pisze: ↑3 lutego 2021, o 23:14Bieganie , rozciąganie , oddychanie przeponowe . Ale ja i tak zauwazylam ze to napięcie znika jak przestajesz myśleć - o nerwicy , objawach , zmęczeniu , ile to potrwa i czy kiedyś będę zdrowa![]()
ja np. zauważyłem że jak pracuje fizycznie, gdzie zawodowo mam pracę stricte umysłową, czuje się lepiej. Wiadomo może pojawić się zmęczenie ale będzie to na ogół zwyczajne fizyczne zmęczenie, bądź napięcie nieporównywalnie mniejsze niż przy pracy statycznej.
Właśnie od momentu rozpoczęcia pandemii, gdzie po prostu mam więcej energii i czasu, zacząłem biegać, przez lato sporo jeździłem na rowerze. Ogólnie aktywność fizyczna przy takich przypadłościach jest na +.
Siedzący tryb życia imo, jest gorszą opcją dla osób z takimi problemami jak ja ;/, ale kurcze mam taki a nie inny zawód.
Utrudnienie polega na tym iż w momencie gdy pracuje w biurze, po powrocie jestem totalnie wypruty z energii, regeneruje się jeszcze kolejnego dnia. Ból mięśni, szum w głowie, masakryczne to jest, tym bardziej że nigdy jeszcze nie brałem żadnych tabletek przeciwbólowych.
Jeśli chodzi o 2 Twój komentarz, to zgoda, na pewno się dodatkowo spinam w pracy, ogólnie mam odpowiedzialne stanowisko, co nie pomaga.., więc tutaj mam przestrzeń do poprawy.
ps.
Stosował z Was ktoś może olejek CBD? Teoretycznie coś takiego powinno uśmierzyć ból/doznania.
-
- Dyżurny na forum Odważny VIP
- Posty: 1179
- Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43
Hej,nazwa_uzytkownika pisze: ↑3 lutego 2021, o 09:39Cześć, postaram się krótko i zwięźle opisać z czym mam problem.
Mam pracę biurową, przy komputerze. Zwykle bądź zawsze, po powrocie z pracy jestem wyczerpany, oto objawy:
- ból/"szczypanie" w mięśniach, niemalże w całym ciele
- "szczypanie"/piekące oczy
- zaciskanie szczęki
- nawet po przespanej nocy nie mogę się zregenerować, dalej odczuwam to co wyżej
Dlaczego tutaj o tym piszę, ponieważ od prawie roku pracuje zdalnie, gdzie tylko sporadycznie muszę udać się do pracy. Bardzo wyraźnie dostrzegam różnice pomiędzy tym jak się czuję po przepracowaniu 8h pracując zdalnie a w biurze.
Od razu zaznaczę iż mam fajnych ludzi w okół siebie w pracy, ogólnie całkiem spoko atmosferę.
Gdzieś około 2/3 lata temu byłem z tym u psychologa potem psychiatry. Lekarz stwierdził u mnie nerwice, brałem z przerwami i w rożnych kombinacjach:
Trittico, Faxolet, Ozorin Mozarinc, Propranolol, Convulex
Efekt brania leków, prawie żaden, no może jedynie Trittico sprawiało że miałem mniejszy natłok myśli. Dawek nie chce mi się wypisywać, ale ogólnie był trend że z czasem dawka niemalże każdego leku była zwiększana.
Z innych objawów:
- nieraz miałem sytuację w której wręcz podskakiwałem z krzesła gdy ktoś otwierał drzwi w pokoju w którym pracuje
- często mając kontakt wzrokowy z 2 osobą, odczuwam coś dziwnego, jakby jakaś 'energia' przechodziła przez moje ciało, w następstwie tego zdarzenia, cięzko mi utrzymać otwarte oczy przez dłuższą chwilę, muszę mrugać, czuje takie dziwne szczypanie w oczach, ogólnie mega dyskomfort
- oczywiście zmiana tonacji głosu bardzo wyraźna,w skrajnych sytuacjach, bardzo roztrzęsiony głos, lub cięzko cokolwiek powiedzieć. Możecie sobie wyobrazić jakie to może być trudne w sytuacji gdy jesteś na spotkaniu firmowym gdzie przy stole siedzi kilka osób a jesteś poproszony o głos,
- płytki oddech a w skrajnych moment uczucie jakby, coś/ślina ciekła w przełyku, bardzo dziwne uczucie, cięzko to opisać, ogólnie rzecz ujmując czujesz wtedy jakbyś miał mega zaciśnięty przełyk, po prostu czuć to fizycznie
- w szczytowym momencie, gdy było najgorzej, okropnie wypadały mi włosy, pamiętam sytuacje jak siedząc przy biurku, drapiąc sie po głowie, włosy leciały strumieniami...
- około 2 lat temu, miewałem przez jakiś czas, krew w stolcu, ale powiem szczerze nic z tym wtedy nie zrobiłem, ogólnie często byłem tak zmęczony że nie miałem siły iść z tym do lekarza. Psychiatrze na tamten moment chyba się wstydziłem o tym powiedzieć...
Dodam również iż odczuwając wszystko to co wymieniłem wyżej, bądź tylko cząstkę, poziom mojej koncentracji w pracy jest mizerny. Widze to jak na dłoni, pracując zdalnie jestem bardziej wydajny.
Skupiłem się tutaj tylko na objawach, nie chce w tym miejscu opisywać całego swojego życia, na pewno jako dzieciak czy nastolatek byłem mega nieśmiałą osobą. Na pewno charakterystyczną cechą było to iż w czasach podstawówki stwierdzono u mnie wadę wzroku, ale jako dzieciak czy nawet nastolatek nie chciałem chodzić w okularach, byłem mega wstydliwy. Powiedzmy że jest to jakaś tam trauma z moich wczesnych lat, żeby była jasność, pomimo narastającej ciągle wady, okulary ubierałem tylko w domu.. Dzięki temu bardzo męczyłem oczy, dorobiłem się sporych sińców pod oczami, które też z czasem mnie bardzo stresowały podczas kontaktu z drugą osobą, miewałem sytuacje w których ktoś zwracał na nie, powiedzmy szczególną uwagę..
Kluczowe pytanie jakie przychodzi mi na myśl, jak długo moje ciało jest w stanie coś takiego znieść?
Gdyby ktoś miał podobne objawy bądź co lepsze wyszedł chociaż po części z podobnej sytuacji, napiszcie pls cokolwiek, może akurat znajde coś dla siebie, z góry dzięki !
wymienione przez Ciebie dolegliwości i objawy są dość typowe dla przeciązonego systemu nerwowego np. ściśnięte gardło, nadwrażliwość na bodźce, rozchwiane emocje.
Moim zdaniem problem leży w tym co i w sumie zawsze czyli nie w samych objawach, które są bo muszą być z uwagi na przeciążenie systemu nerwowego, ale w tym, że Ty się nimi nadmiernie przejmujesz czym dodatkowo wzmagasz stres i objawy.
Pierwsza wyjściowa rzecz to uświadomienie sobie jak działa zaburzenie, jakie może dawać objawy, zrozumienie tego i zaakceptowanie. Nie robienie sobie sensacji z tego np dlaczego ja się tak stresuje itp. bo stresujesz się i ta cała reszta z uwagii na przeciązony system nerwowy.
I nie ma co się podniecać tym nadmiernie i robić sobie z tego tematu bo to Ci nic nie zmieni, a jedynie spotęguję doznania. To jakbyś sie zastanawiał nad katarem czy grypą? Coś by to zmieniło w doznaniach? No nic by nie zmieniło. Trzeba więc sobie wbić do głowy skąd to i zaakceptować, że jest jak jest. Akceptacja jest punktem wyjścia, jak jej nie ma to cięzko pójść do przodu.
Druga sprawa, wiadomo, że stres dla organizmu nie jest obojętny i że w momencie gdy się stresujesz Twój oraganizm musi się zajmować skutkami stresu zaniedbując przy tym inne sprawy np. układ odpornościowy czy hormonalny i stąd dużo osób żyjących w stresie łapie częste infekcje, albo ma problemy z tarczycą i ogólnie układem hormonalnym. Są to jednak w większości rzeczy przejściowe i odwracalne. Problemy z układem pokarmowym w stanach napięcia są również dośc powszechne z uwagii m.in. na to, że w stresie utrudnione jest trawienie dlatego nie jest dobrze jeść cokolwiek gdy jesteśmy zdenerwowani.
Pytasz ile wytrzyma organizm? To jest to dość indywidualna sprawa, ale z reguły sporo, dużo więcej niż nam się wydaję. Nie jesteśmy tak delikatni jak nam się to wydaję a dodatkowo organizm ma duża zdolność do regeneracji. Warto jednak wspierać swój organizm w walce ze stresem przez przede wszystkim aktywność fizyczną, która najlepiej wspiera naszą odporność. I nie mam tu na myśli jakiś sportów wyczynowych ani wdrapywania się w gaciach na K2 tylko spacery, rower, joga itp. Druga rzecz to warto wspomóc swój żołądek i jelita delikatną i pełnowartościową dietą zamiast chipsów itp spraw, dalej warto się zastanowić trochę nad pewnymi sprawami typu co jest tak naprawdę ważne? Ja czy odbiór mnie przez innych? Bo u Ciebie mam wrażenie, że za duży jest nacisk na to co sobie pomyślą inni, a tak naprawdę jakie to ma znaczenie? Ci inni przeżyją życie za Ciebie, zapłacą za Ciebie rachunki, zmierzą się z problemami za Ciebie? Więc po co się tak bardzo nimi zajmujesz? W ogóle warto się zastanowić czy Ty sam swoim podejściem do życia nie generujesz sobie niepotrzebnego stresu, a często jest tak, że przez różne wpojone nam często postawy sami sobie robimy niepotrzebny stres i problem przez np. nadmierne przywiązywanie się do pewnych spraw, perfekcjonizm itp.
Pozdrawiam
https://www.czlowiekczujacy.pl
Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 145
- Rejestracja: 21 września 2020, o 07:37
Katja, to ja ogólnie też staram się "walczyć" z moimi objawami, w sensie nawet jak mi dokuczają, to już wiem skąd są, dlaczego i nie boję się ich. Po prostu zrozumiałem, że mając nerwicę, te objawy pojawiać się będą, po prostu nie można się nimi przejmować, skupiać na nich, a to mi właśnie nie wychodzi. Za bardzo skanuję, ale nie wkręcam się też w to jakoś niepotrzebnie, bo to dopiero krótki okres tego "prawdziwego odburzania" przede mną, a nie chcę sobie robić presji itp., żeby zaraz nie było sytuacji, w której ja się zastanawiam, czy dobrze się odburzam, czy długo to jeszcze będzie trwać itp. Wiem na pewno, że te skanowanie mojego ciała, oraz zwracanie uwagi na to jak się czuję mi nie pomaga, ale powoli i do przodu, małymi kroczkami!Katja pisze: ↑4 lutego 2021, o 14:17Hej,nazwa_uzytkownika pisze: ↑3 lutego 2021, o 09:39Cześć, postaram się krótko i zwięźle opisać z czym mam problem.
Mam pracę biurową, przy komputerze. Zwykle bądź zawsze, po powrocie z pracy jestem wyczerpany, oto objawy:
- ból/"szczypanie" w mięśniach, niemalże w całym ciele
- "szczypanie"/piekące oczy
- zaciskanie szczęki
- nawet po przespanej nocy nie mogę się zregenerować, dalej odczuwam to co wyżej
Dlaczego tutaj o tym piszę, ponieważ od prawie roku pracuje zdalnie, gdzie tylko sporadycznie muszę udać się do pracy. Bardzo wyraźnie dostrzegam różnice pomiędzy tym jak się czuję po przepracowaniu 8h pracując zdalnie a w biurze.
Od razu zaznaczę iż mam fajnych ludzi w okół siebie w pracy, ogólnie całkiem spoko atmosferę.
Gdzieś około 2/3 lata temu byłem z tym u psychologa potem psychiatry. Lekarz stwierdził u mnie nerwice, brałem z przerwami i w rożnych kombinacjach:
Trittico, Faxolet, Ozorin Mozarinc, Propranolol, Convulex
Efekt brania leków, prawie żaden, no może jedynie Trittico sprawiało że miałem mniejszy natłok myśli. Dawek nie chce mi się wypisywać, ale ogólnie był trend że z czasem dawka niemalże każdego leku była zwiększana.
Z innych objawów:
- nieraz miałem sytuację w której wręcz podskakiwałem z krzesła gdy ktoś otwierał drzwi w pokoju w którym pracuje
- często mając kontakt wzrokowy z 2 osobą, odczuwam coś dziwnego, jakby jakaś 'energia' przechodziła przez moje ciało, w następstwie tego zdarzenia, cięzko mi utrzymać otwarte oczy przez dłuższą chwilę, muszę mrugać, czuje takie dziwne szczypanie w oczach, ogólnie mega dyskomfort
- oczywiście zmiana tonacji głosu bardzo wyraźna,w skrajnych sytuacjach, bardzo roztrzęsiony głos, lub cięzko cokolwiek powiedzieć. Możecie sobie wyobrazić jakie to może być trudne w sytuacji gdy jesteś na spotkaniu firmowym gdzie przy stole siedzi kilka osób a jesteś poproszony o głos,
- płytki oddech a w skrajnych moment uczucie jakby, coś/ślina ciekła w przełyku, bardzo dziwne uczucie, cięzko to opisać, ogólnie rzecz ujmując czujesz wtedy jakbyś miał mega zaciśnięty przełyk, po prostu czuć to fizycznie
- w szczytowym momencie, gdy było najgorzej, okropnie wypadały mi włosy, pamiętam sytuacje jak siedząc przy biurku, drapiąc sie po głowie, włosy leciały strumieniami...
- około 2 lat temu, miewałem przez jakiś czas, krew w stolcu, ale powiem szczerze nic z tym wtedy nie zrobiłem, ogólnie często byłem tak zmęczony że nie miałem siły iść z tym do lekarza. Psychiatrze na tamten moment chyba się wstydziłem o tym powiedzieć...
Dodam również iż odczuwając wszystko to co wymieniłem wyżej, bądź tylko cząstkę, poziom mojej koncentracji w pracy jest mizerny. Widze to jak na dłoni, pracując zdalnie jestem bardziej wydajny.
Skupiłem się tutaj tylko na objawach, nie chce w tym miejscu opisywać całego swojego życia, na pewno jako dzieciak czy nastolatek byłem mega nieśmiałą osobą. Na pewno charakterystyczną cechą było to iż w czasach podstawówki stwierdzono u mnie wadę wzroku, ale jako dzieciak czy nawet nastolatek nie chciałem chodzić w okularach, byłem mega wstydliwy. Powiedzmy że jest to jakaś tam trauma z moich wczesnych lat, żeby była jasność, pomimo narastającej ciągle wady, okulary ubierałem tylko w domu.. Dzięki temu bardzo męczyłem oczy, dorobiłem się sporych sińców pod oczami, które też z czasem mnie bardzo stresowały podczas kontaktu z drugą osobą, miewałem sytuacje w których ktoś zwracał na nie, powiedzmy szczególną uwagę..
Kluczowe pytanie jakie przychodzi mi na myśl, jak długo moje ciało jest w stanie coś takiego znieść?
Gdyby ktoś miał podobne objawy bądź co lepsze wyszedł chociaż po części z podobnej sytuacji, napiszcie pls cokolwiek, może akurat znajde coś dla siebie, z góry dzięki !
wymienione przez Ciebie dolegliwości i objawy są dość typowe dla przeciązonego systemu nerwowego np. ściśnięte gardło, nadwrażliwość na bodźce, rozchwiane emocje.
Moim zdaniem problem leży w tym co i w sumie zawsze czyli nie w samych objawach, które są bo muszą być z uwagi na przeciążenie systemu nerwowego, ale w tym, że Ty się nimi nadmiernie przejmujesz czym dodatkowo wzmagasz stres i objawy.
Pierwsza wyjściowa rzecz to uświadomienie sobie jak działa zaburzenie, jakie może dawać objawy, zrozumienie tego i zaakceptowanie. Nie robienie sobie sensacji z tego np dlaczego ja się tak stresuje itp. bo stresujesz się i ta cała reszta z uwagii na przeciązony system nerwowy.
I nie ma co się podniecać tym nadmiernie i robić sobie z tego tematu bo to Ci nic nie zmieni, a jedynie spotęguję doznania. To jakbyś sie zastanawiał nad katarem czy grypą? Coś by to zmieniło w doznaniach? No nic by nie zmieniło. Trzeba więc sobie wbić do głowy skąd to i zaakceptować, że jest jak jest. Akceptacja jest punktem wyjścia, jak jej nie ma to cięzko pójść do przodu.
Druga sprawa, wiadomo, że stres dla organizmu nie jest obojętny i że w momencie gdy się stresujesz Twój oraganizm musi się zajmować skutkami stresu zaniedbując przy tym inne sprawy np. układ odpornościowy czy hormonalny i stąd dużo osób żyjących w stresie łapie częste infekcje, albo ma problemy z tarczycą i ogólnie układem hormonalnym. Są to jednak w większości rzeczy przejściowe i odwracalne. Problemy z układem pokarmowym w stanach napięcia są również dośc powszechne z uwagii m.in. na to, że w stresie utrudnione jest trawienie dlatego nie jest dobrze jeść cokolwiek gdy jesteśmy zdenerwowani.
Pytasz ile wytrzyma organizm? To jest to dość indywidualna sprawa, ale z reguły sporo, dużo więcej niż nam się wydaję. Nie jesteśmy tak delikatni jak nam się to wydaję a dodatkowo organizm ma duża zdolność do regeneracji. Warto jednak wspierać swój organizm w walce ze stresem przez przede wszystkim aktywność fizyczną, która najlepiej wspiera naszą odporność. I nie mam tu na myśli jakiś sportów wyczynowych ani wdrapywania się w gaciach na K2 tylko spacery, rower, joga itp. Druga rzecz to warto wspomóc swój żołądek i jelita delikatną i pełnowartościową dietą zamiast chipsów itp spraw, dalej warto się zastanowić trochę nad pewnymi sprawami typu co jest tak naprawdę ważne? Ja czy odbiór mnie przez innych? Bo u Ciebie mam wrażenie, że za duży jest nacisk na to co sobie pomyślą inni, a tak naprawdę jakie to ma znaczenie? Ci inni przeżyją życie za Ciebie, zapłacą za Ciebie rachunki, zmierzą się z problemami za Ciebie? Więc po co się tak bardzo nimi zajmujesz? W ogóle warto się zastanowić czy Ty sam swoim podejściem do życia nie generujesz sobie niepotrzebnego stresu, a często jest tak, że przez różne wpojone nam często postawy sami sobie robimy niepotrzebny stres i problem przez np. nadmierne przywiązywanie się do pewnych spraw, perfekcjonizm itp.
Pozdrawiam

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 251
- Rejestracja: 28 stycznia 2020, o 08:55
nazwa_uzytkownika pisze: ↑4 lutego 2021, o 13:07spoko, fajny komentarz,maggie2223 pisze: ↑3 lutego 2021, o 23:14Bieganie , rozciąganie , oddychanie przeponowe . Ale ja i tak zauwazylam ze to napięcie znika jak przestajesz myśleć - o nerwicy , objawach , zmęczeniu , ile to potrwa i czy kiedyś będę zdrowa![]()
ja np. zauważyłem że jak pracuje fizycznie, gdzie zawodowo mam pracę stricte umysłową, czuje się lepiej. Wiadomo może pojawić się zmęczenie ale będzie to na ogół zwyczajne fizyczne zmęczenie, bądź napięcie nieporównywalnie mniejsze niż przy pracy statycznej.
Właśnie od momentu rozpoczęcia pandemii, gdzie po prostu mam więcej energii i czasu, zacząłem biegać, przez lato sporo jeździłem na rowerze. Ogólnie aktywność fizyczna przy takich przypadłościach jest na +.
Siedzący tryb życia imo, jest gorszą opcją dla osób z takimi problemami jak ja ;/, ale kurcze mam taki a nie inny zawód.
Utrudnienie polega na tym iż w momencie gdy pracuje w biurze, po powrocie jestem totalnie wypruty z energii, regeneruje się jeszcze kolejnego dnia. Ból mięśni, szum w głowie, masakryczne to jest, tym bardziej że nigdy jeszcze nie brałem żadnych tabletek przeciwbólowych.
Jeśli chodzi o 2 Twój komentarz, to zgoda, na pewno się dodatkowo spinam w pracy, ogólnie mam odpowiedzialne stanowisko, co nie pomaga.., więc tutaj mam przestrzeń do poprawy.
ps.
Stosował z Was ktoś może olejek CBD? Teoretycznie coś takiego powinno uśmierzyć ból/doznania.
Wiesz co , musisz też sobie przeanalizowac czy może ta praca nie jest za bardzo wymagająca i odpowiedzialna i czy daje Ci troche chociaz wiecej niz "zabiera". Albo ćwiczyć dystans- w moim przypadku to takie traktowanie pracy trochę jak przygody , czyli jest wyzwanie, jest fun , mogę się sprawdzić i się w czymś podszkolić... jak podchodzę do czegoś stresowo lub że muszę to zrobić najlepiej jak potrafię - to się spinam , a jak coś daje motylki w brzuchu i jest fajnym wyzwaniem to nawet jak jest lęk to organizm się mniej spina a wiecej czerpie (wytwarza endorfinki )