Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Nerwica a duszności

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
ODPOWIEDZ
Aneta
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 1255
Rejestracja: 29 października 2010, o 03:03

20 czerwca 2015, o 12:56

Ja tak mialam ale nie mialam odmy plucnej, ani skurczu pluc czy oskrzeli ani tez nadcisnienia plucnego, natomiast mialam zaburzenie nerwicowe i ciagle przepelnione pluca tlenem, i z uwagi na to sie zapowietrzalam co chwila jakbym sie dusila.
Hiperwentylacja to nie tylko chwilowa sprawa, bo bywa ze jest tak caly czas, a szczegolnie przy lękach.
Oczywiscie jesli badania sa dobre.
Awatar użytkownika
Sasuke
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 481
Rejestracja: 5 marca 2014, o 15:11

20 czerwca 2015, o 14:15

Ciasteczko pisze:Sasu, ja Cię błagam, nie wymyślaj sobie kolejnej choroby. Następnym razem wygooglaj sobie coś innego niż "choroby płuc", proszę... :P Ja wiem, że czujesz się beznadziejnie, że to jest cholernie męczący objaw, ale nie pomagasz sobie wmawiając sobie kolejne schorzenie, tylko się jeszcze bardziej boisz.
Nie chce nic wymyślać NIC ,ale po prostu nie wiem czego mam szukać , a co do kolegi wyżej to hiperwentylacja może powodować inne schorzenia i też to biorę pod uwagę co do swojej osoby , schorzenie nazywa się "zasadowica oddechowa" A ja po prostu już nie mam planu na siebie , ja mam tak ogromne parcie na aktywne życie , a mam aktywność MNIEJSZĄ (jeszcze parę miesięcy temu taką samą a teraz mniejszą) niż 70 letni palacz papierosów ! W poniedziałek byłem z wynikami spiro u renomowanego spirologa , która leczyła mnie od niemowlaka , no i ona mówi ,że faktycznie miałem astmę jak byłem dzieckiem i alergię ,ale wyrosłem , ale miałem tendencję do duszności przez pyłki itp. I faktycznie spirometria nie wyszła najlepiej , i mówi ,że są oskrzela skurczone , no i może to być od pyłków traw,ale nie zrobiłą mi żadnych testów :( Dała mi Teospirex + milukante + clatra i Ventolin ,ale powiedziała ,że ventolinu mam nie brać , jedynie w razie Wu . No i ja wyszedłem stamtąd tak szczęśliwy jakby mi nerwica przeszła rozumiesz ?! Ja byłem tak szczęśliwy ,że wreeszcie mi wykryli o co chodzi z tymi dusznościami , normalnie szedłem od tego lekarza do samochodu i uśmiechałem się do wszystkich ludzi w około w radosnym oczekiwaniu na ulgę i początek do starego lepszego życia nauczony ogromnym ,niewyobrażalnym cierpieniem ,że muszę go brać całymi garściami . No i super , poniedziałek minął , wziałem lekarstwa , ale poczytałem o efektach ubocznych theospirexu (reakcje anafliaktyczne , zaburzenia rytmu serca, nawet pytałem czy nerwicowe zaburzenie rytmu serca to faktyczne zaburzenie ,które wpływa jakoś na leki rozkurczające oskrzela ,ale nikt mi nie odpowiedział) no i trochę gorzej mi było , miałem gorączkę , ale dalej dzielnie znosiłem cierpienia efektów ubocznych, robiąc to i mając w głowie tylko lepsze życie , bo co z tego ,że pocierpię dodatkowe 10 dni kuracją na rozkurcz oskrzeli jak i tak już cierpie 2 rok ( Zaznaczam ,że myśli natrętnych , DD czy lęku nie zaliczam do cierpienia mojego OSOBISTEGO , bo zaraz ktoś może mi się tu obrazić ;) , dla mnie cierpieniem są potężne objawy trwające 24 h od 2 lat a ta cała reszta jest tylko małym dodatkiem z którym dość łatwo się uporałem <może nie do końca z DD, bo czasami jak jadę w nocy samochodem zmęczony to wraca> i to z resztą w dużej mierze jest twoją zasługą ). No i biorę sobie je i biorę i nie widać poprawy , jeden dzień miałem może mniejsze duszności ,ale reszta do wczoraj to tylko nasilanie się , skrycie się modliłem żeby w 5,6 dniu kuracji już będzie lepiej a jest coraz gorzej .. Teraz od paru dni mam tak ,że próbuje oddychać , ale nie da się bo płuca są pełnę , mam oddech płyciutki (może po sekundzie wdechu i wydechu) , teraz nawet chodzenie kawałek odbiera mi całą energię , mam zadyszkę jak siedzę , czuje mega ucisk na oskrzelach , takie wielkie ciśnienie jakby mi miał zaraz ten cały tlen rozsadzić górny płat klatki piersiowej ,wczoraj dodatkowo byłem na nowej działce u kolegi razem z przyjaciółmi , ma tam taki mały domek górski , wiecie jakie są tam schody , w każdym bądź razie jest ich mało ,no i wchodzę sobie po nich i ledwo , ledwo tam doszedłem i myślałem ,że zaraz zemdleję , miałem tak napięte oskrzela/płuca/przeponę ,że nie mogłęm ani zrobić wydechu ani wdechu . Albo siedzieliśmy na dole przy stole i grillu i nagle mnie tak zaczeła boleć głowa (czoło) ,że nie potrafiłem wytrzymać z bólu ,ale siedziałem , bo cierpienie nerwicowe już mnie nauczyło większej odporności , ale nagle mi się zaczeło robić ciepło wszędzie i czułem ,że odpływam , myślałem ,że to jakiś skok ciśnienia , ale w sumie przecież kardiolog mówił ,że mam ciśnienie dobre także nie wiem czy przez niedotlenienie/przetlenowanie mogła mnie tak boleć głowa i zaburza pracę innych narządów , w tym bardzo obciąża serce .
Nie ukrywałem nigdy ,że palę i ktoś może powiedziecieć ,że sam jestem sobie winny , ale ja mam 22 lata a koledzy po 27 ,28 i palą , biegają , pracują po 12 godzin w upałach 35 stopni i żyją i ani zadyszki nie złapią ... Od wczoraj ograniczam palenie w myśl ,że chociaż trochę sobie pomogę , no ,ale zapomnij .. Dziś tylko 1 papieros , dla kogoś kto pali 6 lat to jest wyczyn uwierz mi . Co chwilę mi się odbija powietrzem (wtedy czasami czuje 3 sekundową ulgę ) . Czasami nawet chcąc sobie pomóc to sam oddycham , no ,ale jest jeszcze gorzej a potem czasami nawet cały dzień nie umiem przestać samemu oddychać (jest na to jakiś sposób żeby włączyć autopilota z oddychaniem ? oprócz zajęcia się czymś bo to już na mnie nie działą )
Wczoraj również wiozłem kuzyna do siebie (30 km) lubie takie trasy , bo kocham samochody i jazdę nimi , i od nerwicy zawsze się trochę bałem jak jechałem gdzieś dalej bez swojej dziewczyny (która mogła zadzwonić na pogotowie w razie udaru/wylewu/itp.) ,ale teraz jest okej nawet jak jadę bez niej TYLKO/AŻ ja się cały czas duszę , kuzyn coś gadał , a ja tylko czułem ten ogromny ból w górnej części klatki piersiowej i niemożność wdechu ani wydechu nic nie pomogało , nawet uparłem się w drodze powrotnej ,krzyczałem w niebogłosy (przy zamkniętych szybach) "UDUŚ SIĘ NO kobieta luźna w udach UDUŚ SIĘ , ZRÓB TO !! " cudowałem , wstrzymywałem oddechy i co tylko , no i ? Ulgi brak ..
Boli mnie od tego gardło , cały przełyk, cały układ oddechowy , wszystko , wiecie co jest moim marzeniem ? Złapać haust powietrza , taki duży haust świeżego (a z resztą mogą być nawet spaliny) powietrza i uśmiechnąć się od ucha do ucha w kierunku nieba i być wdzięczny za to życie , podziwiać zachodni wiatr goniący spienione falę czy wytapiający się tłuszcz kiełbaski ociekający na rozżarzone węgielki unoszące w górę chmury dymu ..
Po prostu jestem w matni , bo ja mam ten upór , ja mam samozaparcie , ja wiem dla kogo/dlaczego to wszystko robię , ale ja jestem ewenementem , cały czas czytałem "idź na spacer" albo "idź popływać , na rower" i super bo ja to kocham ,ale jak ja to mam zrobić bez tlenu ? Jak !?
Najlepsze jest to ,że w środę mam międzynarodowy egzamin z Angielskiego za który zapłaciłem 400 zł żeby mieć licencję , hmm na bezdechu mam prowadzić dialog ?
Chciałem iść wreszcie do zarobkowej pracy bo już się nie boję , mam co chwilę wychodzić na zewnątrz żeby tlenu zaciągnąć (postarać się ) ? Albo mam nosić pudła bez tlenu i z walącym sercem (które jest zdrowe ,ale jest przeciężone brakiem tlenu) ?
Ciasteczko , ja po prostu już nie mam pomysłu na siebie rozumiesz ? To nie tak ,że jestem w jakieś ciężkiej depresjii z tego powodu , jest mi smutno i źle , ale ja po prostu jestem taki hmm zdziwiony , bezradny ? Bo po prostu nie wiem co mam dalej robić . Zero pomysłów (nagrania DivoVica to Ci mogę recytować na ocenę jak chcesz ;) , jak chłopaki się zacinają albo myślą podczas nagrania to ja kończe ich kwestie rozumiesz to ? Wszystko pamiętam , wdrażałem to notorycznie , ale duszność pozostaje cały czas, z resztą koleżanka wyżej męczy się 4 lata, 4 kurwas lata ... ) Powiedz mi gdzie jest Quit ? Czy jest wyjście z tej nieśmiesznej gry ? Albo powiedz mi gdzie mogę dokonać chociażby jakiegoś wyboru , powiedziałem już ,oddam 10 lat życia , za to żeby wrócić do normalności (zdrowia ) . Chce żyć krótko ,ale dobrze , w pełni , a nie długo i w dupie ..
Chce jeździć , podróżować , bawić się , pomagać ludziom , ale jak mam pomóc sobie ?
Pokonałem serce , pokonałem natręty ,pokonałem drętwienia i cierpnięcia , ale duszności się nie dają pokonać , i nawet wychodzą na badaniach .. Więc co mam dalej robić ? Jak zerwać łańcuchy cierpienia ?
(Dodam jeszcze jedną bardzo ważną i ciekawą rzecz , że jeśli mój stan emocjonalny się pogarsza , duszności się zwiększają , niby typowe dla nerwicy , ale dlaczego tak badania wyszły , tzn spiro)

Aneta pisze:Ja tak mialam ale nie mialam odmy plucnej, ani skurczu pluc czy oskrzeli ani tez nadcisnienia plucnego, natomiast mialam zaburzenie nerwicowe i ciagle przepelnione pluca tlenem, i z uwagi na to sie zapowietrzalam co chwila jakbym sie dusila.
Hiperwentylacja to nie tylko chwilowa sprawa, bo bywa ze jest tak caly czas, a szczegolnie przy lękach.
Oczywiscie jesli badania sa dobre.
Miałaś hiperwentylację spowodowaną lękami , a ja mam objawy duszności od niczego , bo nie mam lęku , więc jak się "odletnowywałaś " ?
Badania jak pisałem są takie ,że wychodzi "skurcz oskrzeli" i niestety biorą pod uwagę astmę/alergię , ale leki docelowe nie pomagają ani troszeczkę... A po Ventolinie gdzie powinno mi być lepiej , jest mi nawet jeszcze gorzej serio !
Więc jak się pozbyłaś notorycznej hiperwentylacji , jak porzuciłaś kontrolę oddechu ?!
Tylko śmierć może przynieść ukojenie..
Awatar użytkownika
mary63
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 71
Rejestracja: 19 czerwca 2015, o 13:49

20 czerwca 2015, o 14:44

Musisz na nowo nauczyć się oddychać. Serio całkiem. Wbrew pozorom dobre oddychanie jest sztuką. Poszukaj na necie na pewno coś znajdziesz na ten temat. U mnie często dochodziło do hiperwentylacji. Też się przy tym strasznie męczyłam. Kilka kroków a ja dyszałam jak staruszka. Będzie dobrze wyluzuj trochę i może jakiejś relaksacji spróbuj. Mnie pomogło.
[b]... jeśli nie potrafisz znieść mnie kiedy jestem najgorsza, to cholernie pewne, że nie zasługujesz na mnie, kiedy jestem najlepsza. MM[/b]
Awatar użytkownika
munka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 581
Rejestracja: 22 sierpnia 2014, o 18:06

20 czerwca 2015, o 15:42

tyle juz zyjesz z tymi dusznosciami i nic sie nie wydarzylo. Zafiksowałes sie na kontrolowaniu oddechu i stad taka somatyzacja. Do tej pory ODDYCHASZ! Przestan to kontrolowac...Twoim problemem jest mega kontrola oddechu, przez to nie mozesz wyluzowac....do tego ciagle googlujesz w necie i przypisujesz sobie choroby. I nie pisz, ze masz 'potężne' objawy i nic Ci nie pomaga, bo z takim podejsciem to do usranej smierci bedziesz wymyslał sobie choroby, a nerwica bedzie somatyzowała. Tobie ciezko jest zrozumiec, ze nerwica potrafi dawac rozne objawy jak sobie wkrecisz cos...ktos sie boi guza mozgu..bedzie nerwica powodowała, ze bedzie rozmyslal o tej glowie, bedzie sie tak mocno skupial, ze bedzie czul kazda komorke swojego łba. Ty masz tak z oddechem, przyjmij to za prawde, zaakcpetuj ten objaw i idz na spacer. Amen.
Awatar użytkownika
anita
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 115
Rejestracja: 15 maja 2015, o 14:44

20 czerwca 2015, o 17:19

A kto mowi ze trzeba odczuwac lęk aby miec nerwice....??? Wystarczy zyc danym objawem i to juz jest ukryty LĘK. Hipochondria rzadko ma w sobie typowy lęk a jednak opiera się na lęku.
Nic nie beda dawaly Tobie zadne krzyki udus sie bo Ty masz w glowie haslo ze Ty nie masz pewnie nerwicy tylko jakies choroby, masz tyle watpliwosci ze zadne akceptacje ani nic innego Ci nie pomoze bo Ty za bardzo watpisz.
Wiem to niestety po sobie. Raz krzykniesz a za 3 minuty to samo, nie na tym to niestety polega. Takze wiem to po sobie.
Dlatego to jest tak trudne.
Kontrolujesz oddychanie i tu jest Twoj problem. I robisz to ze strachu ;)
Widze ze korzystasz z rad forum i one sa swietne, sama to zaczelam niedawno robic, ale te porady nie skracaja sie do tego ze masz silne objawy i drzesz sie w nieboglosu aby sie udusic, tak to mozna robic w chwili nasilonego lęku/paniki a tak jest potrzebna akceptacja uparta ze MAM NERWICE. I bede sie dusil dopoki mi TA nerwica nie zejdzie.
Tu na sile darciem sie z objawami i tak nie wygrasz, to nie o to w tym chodzi, zle rozumiesz te porady cos mi sie wydaje.
pimpek82
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 63
Rejestracja: 17 grudnia 2013, o 10:57

20 czerwca 2015, o 19:30

Sasuke,jak pisałam wczesniej mecze sie tez z tym ponad dwa lata.to jest ciagle napiecie mięśni.nauczyles sie tak oddychać.RObisz to za głęboko i za mocno i oddychasz klatka a nie przepona.Ja tez tak mam,tez sie mecze przy byle czym i od razu puls mi skacze do 120.
Odma boli przy oddychaniu.nadcisnienie tętniczo-płucne to rzadka i przewlekła choroba płuca i serca.jesli miales echo i serce masz zdrowe i nieprzerosnieta lewa komorę to jest ok.Poczytaj sobie o Adamie Konkolu z Łez.
Kiedys jedna osoba pisla mi o takim urządzeniu do trenowania oddechu i jej pomogło ja tego nie próbowałam.
Nazywa się to trenażer oddechu Buteyki kupisz na Allegro,ale z tego co widze,sa różne .
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

21 czerwca 2015, o 17:22

Sasuke, gdzieś musi tkwić problem dalej, ja wiem, że dajesz z siebie wszystko, nie neguję Twojego cierpienia, ono na pewno jest bardzo namacalne w przeciwieństwie do problemu nerwicowego. Tu nie chodzi o to, że ja Ci nie wierzę, że znasz teorię nawet wspak i potrafisz ją recytować obudzony w środku nocy.

Zacznijmy od tego, że nie mam takiej wiedzy specjalistycznej, żeby powiedzieć czemu spirometria wyszła taka, jaka wyszła. Nie wiem też czy anomalia, którą na niej odnotowano jest aż tak znacząca i czy powinna niepokoić. Nie wiem też czy psychiczne napięcie może odzwierciedlić się w spirometrii. Nie mam pojęcia. Ale skoro lekarka zapisała Ci leki tego rodzaju (których działania ani zastosowania również nie mogę ocenić), tzn., że uznała, że mogą być pomocne. Jeśli masz dalej jakieś wątpliwości dotyczące skuteczności tych leków, ich wyboru, to nikt z nas raczej Ci z tym nie pomoże i musisz opierać się na konsultacjach z doktorką. Na pewno szukanie po internecie rozwiązań w czytaniu dostępnych diagnoz nie rozwiąże problemu. Dokończ planowany czas brania leków i pytaj co dalej lekarza.

To, co mogę powiedzieć, to że masz problemy oddechowe i dalej palisz. Domyślam się, że rzucenie palenia jest jedną z trudniejszych rzeczy (nie mam w tym doświadczenia, bo temat uzależnienia od papierosów jest mi obcy w praktyce), ale
na pewno nie wpływa dobrze na płuca. I nie wiem czy dam sobie wmówić, że mogłoby być inaczej. ;) Może jest to jedna z przyczyn, której nie chcesz przyjąć do wiadomości jako ewentualnego powodu obecnego samopoczucia, bo jest, siłą rzeczy, Tobie nie na rękę? Może warto to przemyśleć. Porównujesz się z kolegami, którzy są starsi od Ciebie palą i pracują po 12 h itd., itd., a żyją. Ale wiesz, co to, że ktoś inny jest w stanie sam walnąć butelkę wódki na imprezie i trzy piwa, podczas gdy ja wymiotuję po połowie tej porcji nie znaczy, że ze mną jest coś nie tak. Sugerujesz, że nie dbanie o siebie jest ok, ponieważ inni tak robią i żyją? To jak dziwienie się, że ktoś jest uodporniony na picie denaturatu, a Ty męczysz się próbując wypić jeden łyk.

Z zachowań nerwicowych w tej całej sytuacji widzę- analizowanie swojego samopoczucia 24/7 i czytanie ulotki i przeżywanie tego, co jest w niej napisane (nawet z ulotki witaminy C wynika, że może wpędzić do grobu). Analizując każdy oddech, wpędzasz się w paranoję. Nawet osoba nie odczuwająca żadnych dolegliwości, próbując kontrolować każdy wdech i wydech, zastanawiając się nad jego płytkością lub nie, zaczęłaby dostawać lekkich faz. Bo tak działa nakręcanie się- nie ufasz swojemu ciału, nie ufasz uspokajającym wyjaśnieniom. Ciągle po głowie kołacze Ci się- a co jeśli to coś więcej? A co jeśli moja ocena sytuacji jest nieprawidłowa? A co jeśli ten oddech jest nieprawidłowy tak na prawdę? A co jeśli mnie gniecie w płucach i tak naprawdę choruję na odmę albo jakieś inne paskudztwo?
Jaką atmosferę w Twojej głowie wytwarzają takie myśli i podejrzenia? Jak wpływa to na napięcie Twojego ciała i mięśni? Czy uważasz, że możesz powiedzieć, że podążając za takim schematem myślowym rzeczywiście w praktyce jesteś kimś, kto akceptuje taki stan rzeczy i ignoruje go? Wiem, że znasz teorię doskonale, ale czy na prawdę jesteś w 100% przekonany, że ona przeszła w Twoje życie do praktyki na tyle, by to było wystarczające?

Być może działa tu jakiś inny schemat, np- "tak chce żyć, jestem gotowy, już zaakceptowałem to jak się czuje, przecież nic mi nie jest". Kilka minut później "ojeju, ale kiepsko jest, cholera a może to jednak jest jakieś dziwne, może coś mi jest, no ale przecież to tylko nerwica, dowiedziałem się tego z forum, z nagrań, itd, znam je na pamięć. No to pewnie wszystko jest w porządku. No ale cholera, co jeśli jednak nie?"- dwa sprzeczne komunikaty, które się mieszają ze sobą. I na poziomie logicznym wierzysz w to, że masz proces akceptacji za sobą, a podświadomość leży i kwiczy i pomija wszelkie kluczowe sprzeczności tylko po to, że zafiksowałeś sobie, że już uświadomiłeś sobie w praktyce wszystko, czego potrzebowałeś.

Przyjrzyj się jeszcze swojemu życiu. Jeśli jest jakiś temat, który jako ostatni byś podał jako powód, albo który z jakiejś przyczyny natychmiast odrzucasz, zanim jeszcze zaczniesz go rozważać, to może warto mu się przyjrzeć. Nasza podświadomość ma milion sposobów, żeby zamaskować wszystko to, co nam nie leży w życiu. Ileż potrafi znaleźć usprawiedliwień, dla sytuacji w których na co dzień odczuwamy dyskomfort, ale jest to usprawiedliwione np brakiem prawa do odczuwania go, filozofią, poczuciem wstydu, nie wiem, czymkolwiek zależnie od rodzaju tego do czego nie chcesz się przed sobą przyznać.

Nie musisz oddawać 10 lat życia, żeby się poczuć lepiej. Musisz oddać coś, czego bardzo nie chcesz. Jakieś przekonanie, niechęć do jakiejś zmiany. Jeśli chcesz dotrzeć do sedna problemu musisz być wobec siebie bardzo uczciwy. I nikt nie może Ci zajrzeć wgłąb Ciebie, wgłąb tego z czego się składasz (swoich nawyków, przekonań, odczuć, wspomnień, pragnień, wewnętrznych sprzeczności, motywacji, itd.) i wytropić tego, co jest Twoją indywidualną przyczyną dlaczego dalej masz poczucie, że dusisz się przez coś na co dzień. Dosłownie i w przenośni!
Czasem nie wystarczy powiedzieć sobie- to tylko nerwica i jej objawy. Czasem nie wystarczy zmienić podejście i trzeba coś fizycznie zmienić- nie wiem co- mieszkanie, pracę, szkołę, studia, partnera, relację z rodzicami, sposób patrzenia na szefa w każdej pracy, postrzeganie intencji nowopoznanych osób, wywalić znienawidzone niewygodne łóżko, urządzić pokój po swojemu, zwiększyć asertywność, zmniejszyć buntowniczość, być mniej ufnym, być bardziej ufnym, mieć mniejsze ambicje, mieć większe ambicje, więcej spać, mniej spać, zmienić samochód, wywalić wszystkie niepotrzebne rzeczy z domu, podnieść samoocenę, zmniejszyć ilość rzeczy w grafiku. Nie wiem co to jest to COŚ dla Ciebie. Jak powiedziałam, nie mam takich zdolności , żaden człowiek ich nie ma, by zajrzeć do pojemnika jakim jest ktoś, kto pisze na tym forum jako Sasuke i to ustalić, oprócz Ciebie. Czy jesteś szczęśliwy jako człowiek? Tak na prawdę wg własnych kategorii? Czy moze jest coś, co tłumaczysz sobie- ale przecież ja nie mogę tego zmienić, bo każdy to robi, bo oni ode mnie tego oczekują, bo to bo tamto. Czasem nawet zrobienie najmniejszego kroku w kierunku zmian w swoim życiu pomaga. Wiadomo, że na wszystko trzeba czasu, ale człowiek, który źle się czuje w swoim życiu i ma wewnętrzne głęboko zakorzenione przekonanie, że nie ma mocy sprawczej by to zmienić więdnie, jest przyduszony, dusi się!

Więc co masz zrobić? Moim zdaniem:
1) masz być uczciwy wobec siebie i zajrzeć wgłąb siebie i cały czas, który poświęcasz na analizę oddechu, chorób , itd poświecić na rozkminianie tego, co napisałam powyżej
2) Chcesz " jeździć , podróżować , bawić się , pomagać ludziom "- to zacznij. Np od 22 czerwca 2015. Jakoś chyba do tej pory się nie udusiłeś, więc myślę, że nie zrobisz tego dalej, a jak już masz to zrobić, to chyba lepiej to zrobić jadąc w podróż i bawiąc się pomagając ludziom ? ;) Wiesz co mam na myśli? Czekasz aż poczujesz się lepiej by zacząć żyć, a ja mówię Ci zacznij żyć, by poczuć się lepiej.
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
Awatar użytkownika
Sasuke
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 481
Rejestracja: 5 marca 2014, o 15:11

23 czerwca 2015, o 16:02

Ciasteczko pisze:Sasuke, gdzieś musi tkwić problem dalej, ja wiem, że dajesz z siebie wszystko, nie neguję Twojego cierpienia, ono na pewno jest bardzo namacalne w przeciwieństwie do problemu nerwicowego. Tu nie chodzi o to, że ja Ci nie wierzę, że znasz teorię nawet wspak i potrafisz ją recytować obudzony w środku nocy.

Zacznijmy od tego, że nie mam takiej wiedzy specjalistycznej, żeby powiedzieć czemu spirometria wyszła taka, jaka wyszła. Nie wiem też czy anomalia, którą na niej odnotowano jest aż tak znacząca i czy powinna niepokoić. Nie wiem też czy psychiczne napięcie może odzwierciedlić się w spirometrii. Nie mam pojęcia. Ale skoro lekarka zapisała Ci leki tego rodzaju (których działania ani zastosowania również nie mogę ocenić), tzn., że uznała, że mogą być pomocne. Jeśli masz dalej jakieś wątpliwości dotyczące skuteczności tych leków, ich wyboru, to nikt z nas raczej Ci z tym nie pomoże i musisz opierać się na konsultacjach z doktorką. Na pewno szukanie po internecie rozwiązań w czytaniu dostępnych diagnoz nie rozwiąże problemu. Dokończ planowany czas brania leków i pytaj co dalej lekarza.

To, co mogę powiedzieć, to że masz problemy oddechowe i dalej palisz. Domyślam się, że rzucenie palenia jest jedną z trudniejszych rzeczy (nie mam w tym doświadczenia, bo temat uzależnienia od papierosów jest mi obcy w praktyce), ale
na pewno nie wpływa dobrze na płuca. I nie wiem czy dam sobie wmówić, że mogłoby być inaczej. ;) Może jest to jedna z przyczyn, której nie chcesz przyjąć do wiadomości jako ewentualnego powodu obecnego samopoczucia, bo jest, siłą rzeczy, Tobie nie na rękę? Może warto to przemyśleć. Porównujesz się z kolegami, którzy są starsi od Ciebie palą i pracują po 12 h itd., itd., a żyją. Ale wiesz, co to, że ktoś inny jest w stanie sam walnąć butelkę wódki na imprezie i trzy piwa, podczas gdy ja wymiotuję po połowie tej porcji nie znaczy, że ze mną jest coś nie tak. Sugerujesz, że nie dbanie o siebie jest ok, ponieważ inni tak robią i żyją? To jak dziwienie się, że ktoś jest uodporniony na picie denaturatu, a Ty męczysz się próbując wypić jeden łyk.

Z zachowań nerwicowych w tej całej sytuacji widzę- analizowanie swojego samopoczucia 24/7 i czytanie ulotki i przeżywanie tego, co jest w niej napisane (nawet z ulotki witaminy C wynika, że może wpędzić do grobu). Analizując każdy oddech, wpędzasz się w paranoję. Nawet osoba nie odczuwająca żadnych dolegliwości, próbując kontrolować każdy wdech i wydech, zastanawiając się nad jego płytkością lub nie, zaczęłaby dostawać lekkich faz. Bo tak działa nakręcanie się- nie ufasz swojemu ciału, nie ufasz uspokajającym wyjaśnieniom. Ciągle po głowie kołacze Ci się- a co jeśli to coś więcej? A co jeśli moja ocena sytuacji jest nieprawidłowa? A co jeśli ten oddech jest nieprawidłowy tak na prawdę? A co jeśli mnie gniecie w płucach i tak naprawdę choruję na odmę albo jakieś inne paskudztwo?
Jaką atmosferę w Twojej głowie wytwarzają takie myśli i podejrzenia? Jak wpływa to na napięcie Twojego ciała i mięśni? Czy uważasz, że możesz powiedzieć, że podążając za takim schematem myślowym rzeczywiście w praktyce jesteś kimś, kto akceptuje taki stan rzeczy i ignoruje go? Wiem, że znasz teorię doskonale, ale czy na prawdę jesteś w 100% przekonany, że ona przeszła w Twoje życie do praktyki na tyle, by to było wystarczające?

Być może działa tu jakiś inny schemat, np- "tak chce żyć, jestem gotowy, już zaakceptowałem to jak się czuje, przecież nic mi nie jest". Kilka minut później "ojeju, ale kiepsko jest, cholera a może to jednak jest jakieś dziwne, może coś mi jest, no ale przecież to tylko nerwica, dowiedziałem się tego z forum, z nagrań, itd, znam je na pamięć. No to pewnie wszystko jest w porządku. No ale cholera, co jeśli jednak nie?"- dwa sprzeczne komunikaty, które się mieszają ze sobą. I na poziomie logicznym wierzysz w to, że masz proces akceptacji za sobą, a podświadomość leży i kwiczy i pomija wszelkie kluczowe sprzeczności tylko po to, że zafiksowałeś sobie, że już uświadomiłeś sobie w praktyce wszystko, czego potrzebowałeś.

Przyjrzyj się jeszcze swojemu życiu. Jeśli jest jakiś temat, który jako ostatni byś podał jako powód, albo który z jakiejś przyczyny natychmiast odrzucasz, zanim jeszcze zaczniesz go rozważać, to może warto mu się przyjrzeć. Nasza podświadomość ma milion sposobów, żeby zamaskować wszystko to, co nam nie leży w życiu. Ileż potrafi znaleźć usprawiedliwień, dla sytuacji w których na co dzień odczuwamy dyskomfort, ale jest to usprawiedliwione np brakiem prawa do odczuwania go, filozofią, poczuciem wstydu, nie wiem, czymkolwiek zależnie od rodzaju tego do czego nie chcesz się przed sobą przyznać.

Nie musisz oddawać 10 lat życia, żeby się poczuć lepiej. Musisz oddać coś, czego bardzo nie chcesz. Jakieś przekonanie, niechęć do jakiejś zmiany. Jeśli chcesz dotrzeć do sedna problemu musisz być wobec siebie bardzo uczciwy. I nikt nie może Ci zajrzeć wgłąb Ciebie, wgłąb tego z czego się składasz (swoich nawyków, przekonań, odczuć, wspomnień, pragnień, wewnętrznych sprzeczności, motywacji, itd.) i wytropić tego, co jest Twoją indywidualną przyczyną dlaczego dalej masz poczucie, że dusisz się przez coś na co dzień. Dosłownie i w przenośni!
Czasem nie wystarczy powiedzieć sobie- to tylko nerwica i jej objawy. Czasem nie wystarczy zmienić podejście i trzeba coś fizycznie zmienić- nie wiem co- mieszkanie, pracę, szkołę, studia, partnera, relację z rodzicami, sposób patrzenia na szefa w każdej pracy, postrzeganie intencji nowopoznanych osób, wywalić znienawidzone niewygodne łóżko, urządzić pokój po swojemu, zwiększyć asertywność, zmniejszyć buntowniczość, być mniej ufnym, być bardziej ufnym, mieć mniejsze ambicje, mieć większe ambicje, więcej spać, mniej spać, zmienić samochód, wywalić wszystkie niepotrzebne rzeczy z domu, podnieść samoocenę, zmniejszyć ilość rzeczy w grafiku. Nie wiem co to jest to COŚ dla Ciebie. Jak powiedziałam, nie mam takich zdolności , żaden człowiek ich nie ma, by zajrzeć do pojemnika jakim jest ktoś, kto pisze na tym forum jako Sasuke i to ustalić, oprócz Ciebie. Czy jesteś szczęśliwy jako człowiek? Tak na prawdę wg własnych kategorii? Czy moze jest coś, co tłumaczysz sobie- ale przecież ja nie mogę tego zmienić, bo każdy to robi, bo oni ode mnie tego oczekują, bo to bo tamto. Czasem nawet zrobienie najmniejszego kroku w kierunku zmian w swoim życiu pomaga. Wiadomo, że na wszystko trzeba czasu, ale człowiek, który źle się czuje w swoim życiu i ma wewnętrzne głęboko zakorzenione przekonanie, że nie ma mocy sprawczej by to zmienić więdnie, jest przyduszony, dusi się!

Więc co masz zrobić? Moim zdaniem:
1) masz być uczciwy wobec siebie i zajrzeć wgłąb siebie i cały czas, który poświęcasz na analizę oddechu, chorób , itd poświecić na rozkminianie tego, co napisałam powyżej
2) Chcesz " jeździć , podróżować , bawić się , pomagać ludziom "- to zacznij. Np od 22 czerwca 2015. Jakoś chyba do tej pory się nie udusiłeś, więc myślę, że nie zrobisz tego dalej, a jak już masz to zrobić, to chyba lepiej to zrobić jadąc w podróż i bawiąc się pomagając ludziom ? ;) Wiesz co mam na myśli? Czekasz aż poczujesz się lepiej by zacząć żyć, a ja mówię Ci zacznij żyć, by poczuć się lepiej.
Nie odpisałem bo nie wiem co , chciałem jak zawsze dodać ALE ,ale .. pomyślę nad tym po prostu dłużej i wezmę do serca .

Dziękuje.
Tylko śmierć może przynieść ukojenie..
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

23 czerwca 2015, o 17:31

:) :) :)
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
Awatar użytkownika
Delphia
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 120
Rejestracja: 16 czerwca 2015, o 20:34

23 czerwca 2015, o 17:47

Nie wiem, czy ma tak kazdy, czy nie...ja bylam leczona na astme...mialam fatalna spirometrie, ciagle sie dusilam...ale leki nie pomagaly...nawet nie udalo sie osiagnac efektu placebo...dopiero po czasie zaczelam sama dociekac...szybko odkrylam, ze absorbujace zajecie daje ulge...i tak sobie powoli zylam, ale dusznosci nie odpuszczaly tak calkiem. Pewnego popoludnia nagle cos zaskoczylo...wiekszosc z Was to zna, wiec nie bede opisywala dokladnie...w kazdym razie doswiadczylam chyba pierwszego powaznego napadu paniki...wystraszony ojciec zadzwonil po pogotowie, bo krzyczalam, ze sie dusze i zaraz umre...przyjechali...dali dozylnie jakies leki na astme wlasnie...takie rozluzniajace oskrzela...bez efektu...dalej placz, panika...dusze sie...w koncu ratownik med. Podal dozylnie jakis lek uspakajajacy...i powoooli, powoli - zaczelo ustepowac...takze w moim przypadku .awet nie bylo poprawnej diagnozy, a badalo mnie kilku lekarzy...teraz juz wiem, az za dobrze, co mi dolega. Mysle, ze podczas dusznosci wywolanej panika, nawet badania moga powychodzic dziwne...
Pawel/2015
Świeżak na forum
Posty: 6
Rejestracja: 4 sierpnia 2015, o 19:19

6 sierpnia 2015, o 20:02

Maddie pisze:
pimpek82 pisze:Witam!
Znowu mam problemy z oddychaniem.Czuję ciężar na klatce piersiowej,cieżko mi sie oddycha.Zamiast oddychać delikatnie tak jak sie powinno,zaciągam się głębiej powietrzem co jakis czas,taki rodzaj wzdychania.Bolą mnie juz od tego mięsie w klatce( bo chyba nie płuca).Oczywiscie jak sie czymś zajmę,normalnie oddycham bez żadnego problemu.Co półtora miesiąca jestem na wizycie u kardiologa.Za każdym razem mnie osluchuje,wiec chyba by coś wykrył przy badaniu(z sercem wszystko ok)?
Męczę się z tym strasznie.Moje całe dni upływają na obserwacji klatki,czy serce równo bije,czy się nie duszę itd.Może ktoś ma jakąś radę co z tym zrobic ?
Witaj! Duszności mi są są znane ponieważ miewam je do tej pory. Też odczuwałam ciężar na klatce, ogólnie tak jakby coś blokowało mnie przy wdychaniu. Miałam również odczucie jakby niedotlenienia. Przez długi okres bardzo się martwiłam czy aby wszystko jest okej z moimi płucami. Ogólnie przy osłuchaniu byłoby wiadomo, że coś jest nie tak. Z resztą z własnej obserwacji widzisz, że jak się czymś zajmiesz to ten objaw przechodzi, więc to na 100% nerwica. Moja rada jest taka żeby porzucić tą kontrolę i po prostu nie skupiać się na tym jak oddychasz. Początki mogą być trudne ale z biegiem czasu będzie coraz łatwiej oswoić się z tym nieprzyjemnym nerwicowym objawem :)
trzeba sie napic
Kombo88
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 16
Rejestracja: 29 sierpnia 2015, o 12:44

29 sierpnia 2015, o 12:50

od ok. 2 miesiecy mam straszne dusznosci jak sie mocno zdenerwuje, musze usiasc, uspokoic oddech, wody sie napic, wczesniej tak nie mialam...
pimpek82
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 63
Rejestracja: 17 grudnia 2013, o 10:57

20 listopada 2015, o 12:55

Błagam,czy ktoś ma jakis pomysł i udało mu sie bez lekow opanować te duszności ?
Juz nie daje rady.inne objawy mi przeszły,pojawiają sie sporadycznie a z tymi dusznościami i sercem nie moge.
glaube
Świeżak na forum
Posty: 1
Rejestracja: 21 listopada 2015, o 08:32

21 listopada 2015, o 08:42

Ja mam to samo, od czerwca dokładnie od 15, brak pelnego wdechu :( jakby mnie cos blokowali tam i zabierało powietrze, jak biegam,czy rozmawiam.z kims to uda się nabrać oddech, ale najgorzej z rana ,czasami myślę ze zwariuje przez to juz ;( ja juz tez nie mam pomysłu na to, znalazłam.sobie psychoterapeute nie daleko mnie, wiec ide w poniedziałek i zobaczymy
Awatar użytkownika
Joannaw27
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 926
Rejestracja: 20 czerwca 2015, o 00:12

21 listopada 2015, o 09:29

No niestety ale przy nerwicy jest to bardzo częsty objaw jest uciążliwy jak cholera śle ważne jest to ,żeby mieć świadomość że to jest przez nerwicę I nie analizować tego, nie myśleć ze jesteście na coś chorzy, bo nie przejdzie a jeszcze bardziej się nasili, tak więc nie zwracać na to uwagi a po czasie będzie poprawa, ja czasami brałam sobie mocna gumę miętową trochę pomaga.

-- 21 listopada 2015, o 09:29 --
Aa no i starajcie się oddychać przepona
COCO JUMBO I DO PRZODU
ODPOWIEDZ