Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Nawroty, powroty, coś innego.

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
ODPOWIEDZ
Niekompletna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 11
Rejestracja: 30 kwietnia 2018, o 11:30

13 listopada 2019, o 16:55

Witam serdecznie wszystkich użytkowników forum. :)
Właściwie kiedy zbierałam się z napisaniem tego posta wiedziałam co napisać, a teraz mam pustkę. Jest tego tyle, że nie wiem już jak to wszystko poukładać. Niektórzy z was może znają mnie z pozytywnych postów, pozytywnych odpowiedzi oraz pocieszających formułek. Nerwica weszła we mnie w grudniu 2017 roku. Wtedy przeżywałam to bardzo dramatycznie, jak każdy nerwicowiec, jednak bardzo szybko się z tego wydostalam ponieważ już po niespełna pół roku, dzięki lekom Ssri udało mi się z tego wyjść, jak mi się wydawało, w 100 %. Jednak nie tak szybko orzekła narwica. Wróciła, wróciła dwa miesiące temu z hukiem. Wbila buta w moje drzwi z napisem komfort i szczęście z takim impetem, że prawie mnie zabiła. Ale, objawia się inaczej, gorzej. Chcę tylko zaznaczyć że nadal przyjmuje leki z grupy Ssri, nie odstawilam, są moją pomocą już półtora roku. Jednak, myślę se przestały działać, a jeśli przestały działać to znaczy że mnie nie wyleczyly. Dały mi taką zludną otoczke, chwilę odetchnienia. Zapisałam się na psychoterapię. Jestem zła i przygnebiona. Nie dlatego że wróciła. Gdyby wróciła z takim nasileniem z jakim objawiala się wtedy, było by znośnie. Teraz to już jest bardziej depresja, mam takie myśli że zaczynam bać się ludzi, nawet najbliższych, nie czuję się przy nich komfortowo. Praktycznie nigdzie się tak nie czuje. Wszystko jest złe, niedobre, wszystko wywołuje lęk, każda chwila, nikt nie jest w stanie tego wyciszyć, ani nic. Napisałbym to wszystko jasnej, klarowniej niestety literki znaczynają mi się platac a łzy napływać do oczu...
Pytanie brzmi następujące. Czy występują u was nawroty gorsze niż sam początek choroby? Co powinnam zrobić? Zmienić leki czy totalnie je rzucić? Nie wiem nawet czy ma to jakiś sens. Bardzo proszę o pomoc, zastanawiam się czy to się w ogóle kiedyś skończy. :cry:
Nie traktuj siebie tak poważnie. Nikt poza Tobą nie wie co się dzieje w Twojej głowie. Tylko ty możesz to kontrolować.
Awatar użytkownika
Sine
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 245
Rejestracja: 5 listopada 2017, o 10:24

13 listopada 2019, o 17:57

Niekompletna pisze:
13 listopada 2019, o 16:55
Witam serdecznie wszystkich użytkowników forum. :)
Właściwie kiedy zbierałam się z napisaniem tego posta wiedziałam co napisać, a teraz mam pustkę. Jest tego tyle, że nie wiem już jak to wszystko poukładać. Niektórzy z was może znają mnie z pozytywnych postów, pozytywnych odpowiedzi oraz pocieszających formułek. Nerwica weszła we mnie w grudniu 2017 roku. Wtedy przeżywałam to bardzo dramatycznie, jak każdy nerwicowiec, jednak bardzo szybko się z tego wydostalam ponieważ już po niespełna pół roku, dzięki lekom Ssri udało mi się z tego wyjść, jak mi się wydawało, w 100 %. Jednak nie tak szybko orzekła narwica. Wróciła, wróciła dwa miesiące temu z hukiem. Wbila buta w moje drzwi z napisem komfort i szczęście z takim impetem, że prawie mnie zabiła. Ale, objawia się inaczej, gorzej. Chcę tylko zaznaczyć że nadal przyjmuje leki z grupy Ssri, nie odstawilam, są moją pomocą już półtora roku. Jednak, myślę se przestały działać, a jeśli przestały działać to znaczy że mnie nie wyleczyly. Dały mi taką zludną otoczke, chwilę odetchnienia. Zapisałam się na psychoterapię. Jestem zła i przygnebiona. Nie dlatego że wróciła. Gdyby wróciła z takim nasileniem z jakim objawiala się wtedy, było by znośnie. Teraz to już jest bardziej depresja, mam takie myśli że zaczynam bać się ludzi, nawet najbliższych, nie czuję się przy nich komfortowo. Praktycznie nigdzie się tak nie czuje. Wszystko jest złe, niedobre, wszystko wywołuje lęk, każda chwila, nikt nie jest w stanie tego wyciszyć, ani nic. Napisałbym to wszystko jasnej, klarowniej niestety literki znaczynają mi się platac a łzy napływać do oczu...
Pytanie brzmi następujące. Czy występują u was nawroty gorsze niż sam początek choroby? Co powinnam zrobić? Zmienić leki czy totalnie je rzucić? Nie wiem nawet czy ma to jakiś sens. Bardzo proszę o pomoc, zastanawiam się czy to się w ogóle kiedyś skończy. :cry:
Hej. Na wstępie powiem, ze leki nie wyleczą Cię z zaburzenia lekowego. One maskują ale nie leczą. Tu chodzi o to, żeby przejść wewnętrzna przemianę. Leki oczywiście mogą Ci w tym pomoc ale dzięki nim na pewno się nie odburzysz. To musi być Twoja własna praca. Ja Ci nie doradzę czy je rzucić czy brać dalej. Ja się odburzalam bez leków i było na początku bardzo ciezko. Ale z upływem czasu wraz ze stosowanymi technikami opisanymi tu na forum wszystko Słabło. I jakbym kiedyś weszła w zaburzenie drugi raz to również nie stosowalabym żadnych leków. Na start powinnaś zacząć czytać materiały. Tu na forum jest tak naprawdę cała terapia beh-poz. Czytaj, wdrażaj w życie wskazówki a zobaczysz, ze będzie Ci lepiej :-)
Możesz mieć albo wymówki albo rozwiązania, ale nie możesz mieć ich obu naraz.
ODPOWIEDZ