Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Natrętne myśli o wyglądzie

Forum o nerwicy natręctw i jej objawach.
Omawiamy tutaj własne doświadczenia z życia z tym jakże natrętnym zaburzeniem.
Ale także w tym temacie można podzielić się typowymi natrętnymi lękowymi myślami, które pełnią rolę straszaków i eskalatorów lęku w zaburzeniu.
damiank7
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 52
Rejestracja: 15 kwietnia 2016, o 14:26

11 maja 2016, o 10:11

Cześć, mam nadzieję, że to już ostatni raz kiedy proszę o porady, bo już jestem strasznie blisko wyjścia z OCD i pożegnania się z tym paskudztwem.
Trochę czasu i radości z życia i ze związku mi to odebrało, ale go nie zniszczyło i teraz z dużo większą wiedzą, silniejszą psychiką wracam na dobre tory, ale:
Chyba w sobotę na jednym ze snapów od mojej dziewczyny dostrzegłem coś, co teraz stanowi pożywkę dla OCD. Uwaga, to będzie głupie i jest mi cholernie wstyd i czuję się okropnie z tą myślą, ale mózg uwziął się na jej... nos. Nigdy w życiu nie zwracałem uwagi na cholerny nos. Ja doskonale wiem, że to absurdalne i dlatego tym bardziej mnie to męczy zwłaszcza z moją wiedzą o natręctwach, że nadal daje się nabrać. No ale chodzi o to, że ja sam mam na punkcie swojego kompleks i wiele razy słyszałem jaki to kartofel, ale moja dziewczyna nie widzi w nim nic złego. Ona zaakceptowała mnie w 100% takim, jakim jestem, dla dziewczyn jednak liczy się wygląd mniej, ja o nią bardzo dbam, bo ona jest moją perłą w koronie, zresztą przebywając z nią ja w ogóle nie skupiam się na natrętnych myślach, wcześniej mi utrudniały wspólne spotkania, ale teraz wyłączają się w momencie gdy się z nią widzę. Ale w domciu przeglądając zdjęcia, screeny, non stop oczy kierują mi się centralnie na nos. No nie ma może jakiegoś wymarzonego, ale kuźwa, ideałów nie ma, jesteśmy już ze sobą prawie pół roku i to niemożliwe, że z dnia na dzień zaczął mi przeszkadzać. Staram się załatwić tę myśl moimi dwoma sprawdzonymi metodami czyli porzuceniem kontroli myśli kiedy działam naturalnie i odrzuceniem strachu przed pojawieniem się myśli. Nie umiem ich jednak zaakceptować, bo chciałbym mieć poczucie, że moja dziewczyna jest najpiękniejsza na świecie, zacząłem pytać kolegów czy widzą w swoich partnerkach jakieś wady, ale i tak mają to gdzieś no i wielu powiedziało, że oni nie widzą w nich wad, a ja się przeraziłem, że się odkochuję, że nie kocham w takim razie, bo widzę tę wadę i jeszcze obsesyjnie o niej myślę zamiast cieszyć się, że mam najcudowniejszą osobę na świecie. Wiele osób by mnie po prostu opieprzyło i wiem, że byłoby to słuszne, ale to nie pomoże, sam nie mam dla siebie wyrozumiałości i ciągle się na siebie wściekam, że skupiam się na takiej błahostce.
Chciałbym mieć takie podejście, że bym się z tego śmiał, że bym nie przejmował się takimi dyrdymałami i wtedy nie zwracając uwagi na ten szczegół, ale patrząc holistycznie widziałbym wspaniałą, piękną kobietę. Staram się eliminować w sobie każde zdanie, które zaczyna się od słów "boję się". Tutaj swój strach definiuję jako "boję się, że nie jest dla mnie atrakcyjna", "boję się, że będę ciągle zwracał na to uwagę", co prowadzi do największego strachu "boję się, że ją stracę".
Czy ktoś ma, miał takie dziadostwo, że mózg mu eksponował tyciusią wadkę do rangi kolosalnej? I czy miłość polega na tym, że nie dostrzegamy wady, czy że je widzimy, ale to lekceważymy? No i czy wreszcie uda mi się wykreować ten dystans?
Awatar użytkownika
BruceWayne
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 360
Rejestracja: 22 lutego 2016, o 13:25

11 maja 2016, o 11:22

Na szybko bo się spieszę - przechodzę przez to samo...
Ostatnio moje natrętne myśli bardzo mocno uczepiły się mojego związku. Cały czas rozkminiam różne elementy jej wyglądu, cechy charakteru itp.
Ciągle się czegoś czepiam w myślach. Najgorsze jest to, że za bardzo się tym przejmuję i zapominam, że tak działa mechanizm natrętnch myśli.
Wszystkie dziewczyny/kobiety które spotykam również oceniam. Wyobrażam sobie, że może byłoby mi z nimi lepiej. Że są bardziej atrakcyjne.
Jest to cholernie męczące.

Wydaje mi się, że i u Ciebie i u mnie rada jest jedna - wiedzieć, że tak działa mechanizm nerwicy, tak się zapętlają natrętne myśli.
I ignorować to a przynajmniej nie nadawać tym myślom zbyt dużej wagi.
Powodzenia.
damiank7
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 52
Rejestracja: 15 kwietnia 2016, o 14:26

11 maja 2016, o 12:41

Wiem, że sam fakt, że to się skupiło akurat na niej jest wystarczającym dowodem na to, że ją kocham (w rozumieniu ponad uczuciami, jako więź duchowa) i że chcę z nią być, bo jest ważną częścią mojego życia. Oglądałem filmik po angielsku o ROCD i tam koleś mówił, że należy zaakceptować te myśli i powiedzieć "może faktycznie tak jest, no i co?" Też tak sobie mówiłem, dziś miałem już parę przebłysków, ale jak słyszę te myśli "ona ci się już nie podoba", "będziesz zawsze to widział" to trafia mnie szlag. I tak jest dużo lepiej ze mną niż było... okropieństwo, patrzysz się na innych ludzi, nic, patrzysz na nią, a tu cała lawina myśli, czułem się jak najgorszy śmieć, teraz wzmocniłem wiarę w siebie, wiem, że to wszystko bullshit. Ale tutaj problem tkwi głębiej, bo zawsze miałem na punkcie wyglądu (swojego) cholerną obsesję i może to jest dla mnie nauczka, że trzeba odpuścić i nie przejmować się tak wszystkim. W nerwicy odstawiłem ze swojego życia alkohol, filmy +18 i ogólnie stałem się dużo bardziej moralny i z tym czuję się lepiej. Może to jakiś impuls do zmian, przystosowania się do życia w stałym związku z tą jedyną, którą kocham. Może to wytępienie wszystkich skłonności, które mogły wcześniejszego Damiana popchnąć do zniszczenia tego związku. Najgorsze jest to, że to w ogóle wcześniej nie zwracało mojej uwagi. Być może mam problem z akceptacją nerwicowych myśli i ciągle błędnie przypisuję je jako moje własne.
szpagat
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 436
Rejestracja: 25 września 2015, o 13:30

11 maja 2016, o 14:16

Damian, oglądałam wczoraj na YouTube te same filmiki i tez próbuje "metody maybe" Kurde, dlaczego nie możemy zrozumieć, ze to kolejny nerwicowy hak? No w dupę jeża! Ja mam to samo. Wiem, ze mój narzeczony nie jest idealny z wyglądu, ale zawsze wszystkim mowilam, ze podoba mi sie w nim wszystko. Bo tak jest, nawet ten krzywy nos :) bo jest Jego i tyle. A w momencie jak przyszła nerwica to sie zaczęłam nad tym zastanawiać. A hak iluzja odchodzi to znowu jest moim przystojniaczkiem z krzywym nosem, ale jest mój!
Mi tez co chwile mózg podsyła cos nowego. Na przykład kilka chwil temu dostałam myśl, ze jestem z Nim tylko dlatego, bo chce dla wszystkich dobrze, bo juz taki mam charakter. A zaczęli sie od tego, ze popołudniu synka ba spacer zawsze bierze dziadek, ale ja umówiłam sie na wozkowy spacer z koleżanka i tak pomyslałam "zeby dziadkowi nie było przykro to pojedziemy wieczorem na herbatę, zeby zobaczył wnuka" i za chwile stres "a co jeśli jestem z narzeczonym tez dlatego, zeby mu nr bylo przykro" czujecie to? Tylko różnica taka, ze jak myślałam o syt. Z dziadkiem nie czułam w ogóle leku, a jak tylko o moim ukochanym to zaraz bulgotanie w brzuchu i dreszcze w nogach.

-- 11 maja 2016, o 14:11 --
Wybaczcie błędy, pisze z telefonu.

-- 11 maja 2016, o 14:15 --
A to, ze każdy inny jest lepszy tez przerabiałam. Ja sie bałam no i do teraz czasem boje spojrzeć na innych facetów. Czasem jak przychodzi taka myśl to ja kontruje "tak, każdy byłby lepszy, szczególnie ten siwy listonosz, który do nasz przychodzi". Lepsi sa młodsi, starsi, bogatsi, nawet zule - bo tacy biedni a ja jestem opiekuńcza. Kurde, to az śmieszne jest. Ale tylko chwile, do następnej mysli....

-- 11 maja 2016, o 14:16 --
Wybaczcie błędy, pisze z telefonu.
kucyki46
Gość

11 maja 2016, o 14:35

damiank7 pisze:bo ona jest moją perłą w koronie
Czy wszystko co nie jest cennym łupem, jest bez sensu?

wiecie, ja myslę, że nie ma znaczenia jaki kto jest z wyglądu, nawet z charakteru nie ma, zaś ważne jak się z nim czujemy. MY. I myślę, że warto pomyśleć, czy zdanie innych powinno w ogóle rzutować na nasze "trzeźwe" wybory życiowe.

Co do Ciebie Damian, może kiedy dopada Cię ten natręt daj mu kontrę w stylu "Ona też w każdej chwili może zacząć widzieć ten "kartofel" u mnie" :)
damiank7
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 52
Rejestracja: 15 kwietnia 2016, o 14:26

11 maja 2016, o 14:51

No właśnie, masz rację, my się czujemy ze sobą wspaniale, ze swoimi nochalami xD I ze wszystkim, też uważam, że nie istnieje obiektywne kryterium oceny człowieka. Ale my do siebie pasujemy. Mnie po prostu wkurza sama myśl, że to mi przeszkadza, kiedy to jest nieistotne. No ale nie mogę się jej jakoś wyjątkowo wyzbyć, męczy mnie od soboty, a zazwyczaj myśli negatywne znikały po paru godzinach :/ Oprócz tej części nerwicy, gdzie nie znałem jej korzeni :)
Odpowiadając do tego cennego łupu, oczywiście, że wiele innych rzeczy ma sens, ale to była taka przenośnia do podkreślenia jak ona jest dla mnie istotna :) I tyle, nie czuję się jak jakiś zdobywca ;)
kucyki46
Gość

11 maja 2016, o 15:13

Nie w ten sposób. Jestem zdania, że idealizowanie ludzi ma zły wpływ na nas samych. Teraz nie odpowiadaj, zaglądnij za 10 lat :)
Awatar użytkownika
BruceWayne
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 360
Rejestracja: 22 lutego 2016, o 13:25

11 maja 2016, o 16:57

Podajcie namiary na te filmiki o ROCD.
Chętnie rzucę okiem bo coraz mocniej mnie to potrafi dopaść i nie wiedzieć czemu jakoś trudno mi oddzielić to jako nerwicowe natrętny od realnych, bardziej moich myśli.

Ciągłe zastanawianie się czy mój związek jest w porządku, czy się przez ostatnie lata nie oszukiwałem, co będzie dalej, ciągłe patrzenie na niedoskonałości, patrzenie na wszystkie kobiety na ulicy jako atrakcyjne.
Strasznie to męczące...
damiank7
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 52
Rejestracja: 15 kwietnia 2016, o 14:26

11 maja 2016, o 17:09

https://www.youtube.com/watch?v=fU8qEw_BWJU trzymaj, ja oparłem się na tym plus zawsze polecam robienie sobie notatek :) Takie wypisanie tego, co myślę PRAWDZIWY ja i mieć pewność siebie. Powodzenia ;)
szpagat
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 436
Rejestracja: 25 września 2015, o 13:30

11 maja 2016, o 19:55

Bruce, pisałeś gdzies, ze u Ciebie to sie zaczęło na terapii, ci teraz terapeutka na to? Bo moja odrazu powiedziała, ze nie w tym problem, a to tylko temat zastępczy, ja oczywiście sie zastanawiam skąd ona to wie, moze sie myliła bla bla bla ;)

-- 11 maja 2016, o 19:54 --
No i jeszcze Wam powiem, ze mam tak, ze to mija i czyje pewność i to mnie trzyma. To, ze juz ze dwa razy czułam sie zupełnie odburzoba, w kryzysie sobie to przypominam.

-- 11 maja 2016, o 19:55 --
Bruce, pisałeś gdzies, ze u Ciebie to sie zaczęło na terapii, ci teraz terapeutka na to? Bo moja odrazu powiedziała, ze nie w tym problem, a to tylko temat zastępczy, ja oczywiście sie zastanawiam skąd ona to wie, moze sie myliła bla bla bla ;)
damiank7
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 52
Rejestracja: 15 kwietnia 2016, o 14:26

12 maja 2016, o 09:36

No u mnie mały postęp. Przestaję się bać i walczyć z tymi myślami. Jakoś do mnie dociera to, że te myśli są absurdalne, ale jeszcze nie jestem w stanie się przekonać do tego tak na 100%. W każdym razie wiem, że nie wpływają one już praktycznie na nic, muszę jedynie porzucić kontrolę, nie gapić się ciągle "czy mi się podoba, czy nie". Jej, jak już tak w 100% się z tym uporam, będę mieć tak piękny związek już niemal zawsze. No ale dobra, trzeba jeszcze trochę tego przejść.
Awatar użytkownika
BruceWayne
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 360
Rejestracja: 22 lutego 2016, o 13:25

12 maja 2016, o 10:42

damiank7 pisze: Jej, jak już tak w 100% się z tym uporam, będę mieć tak piękny związek już niemal zawsze.
Oczywiście szczerze Ci tego życzę ale generalnie lepiej chyba nie tworzyć sobie dodatkowej presji. Skup się na tym żeby to pokonać i po prostu cieszyć się życiem, związkiem, codziennością.
Fajnie kiedyś napisała na ten temat ciasteczko - realistyczne-oczekiwania-po-odburzeniu-t4917.html

Ale jasne - po świadomym pokonaniu nerwicy będziemy (już jesteśmy) o wiele silniejsi i bogatsi o mnóstwo doświadczeń!

PS. Gratulacje postępów - oby tak dalej!
damiank7
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 52
Rejestracja: 15 kwietnia 2016, o 14:26

12 maja 2016, o 17:08

Wiesz, dla mnie zwykła codzienność bez nieustannych myśli o tym, że jej nie kocham, że to nie ta i ciągłej spowiedzi przed samym sobą, że to nieprawda będzie jak raj :P Właśnie to zamierzam- korzystać z wakacji, wspólnych wakacji w każdej chwili :) Tak jak to było przed zaburzeniem (w sumie w czasie zaburzenia spędzaliśmy ze sobą dużo więcej czasu :P) Czuję, że jestem już bardzo blisko tego, ale no okaże się :) "Niech się dzieje wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba"- a niebiosa to już na pewno czuwają nad taką uroczą parką :D
Awatar użytkownika
BruceWayne
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 360
Rejestracja: 22 lutego 2016, o 13:25

13 maja 2016, o 12:04

szpagat pisze: Bruce, pisałeś gdzies, ze u Ciebie to sie zaczęło na terapii, ci teraz terapeutka na to? Bo moja odrazu powiedziała, ze nie w tym problem, a to tylko temat zastępczy, ja oczywiście sie zastanawiam skąd ona to wie, moze sie myliła bla bla bla ;)
Hej, no tak myślę, że terapia tu raczej zaszkodziła niż pomogła. Przynajmniej na początku. Moja terapeutka ma taki styl, że zdarza jej się sporo prowokować, mówić różne rzeczy czekając jak zareaguję, jakich argumentów użyję itp.
Dość często atakowała mój związek, moją dziewczynę. Oczywiście jako prowokacja ale zawsze...
Po tym jak już po raz n-ty drążyła ten temat (wcale nie mówię, że mam do niej ogromną pretensję bo rzeczywiście chyba żyłem w zbyt mocnej symbiozie i to mogło się przyczynić do nerwicy) i mówiła (prowokując) - "przecież ona nie jest idealna, nie jest pan bardzo szczęśliwy, itp." coś się stało. Jej chodziło o to żebym pożegnał się z idealnością kobiety/miłości/życia ogółem a ja przez cały tydzień chcąc to obronić w głowie bardzo się zapętliłem.
I pojawiły się myśli o tym, że być może rzeczywiście nie jestem szczęśliwy, nie pasujemy do siebie itp. Potem przyszło odcięcie od emocji, uczuć, problemy z przywołaniem pozytywnych wspomnień. Ta cholerna pustka w środku.
Na szczęście większość tego odcięcia to już przeszłość. Teraz głównie męczą mnie natrętne myśli, wyolbrzymianie wad i natrętne wątpliwości. No i obcinanie każdej kobiety, którą widzę i nakręcanie różnych fantazji i myśli.

Pomimo, że jest to cholernie męczące chyba coraz lepiej sobie radzę. No i lepiej się czuję w związku.
Ale tak - myślę, że tu terapia niestety mocno namieszała i skierowała moje OCD w kierunku R ;-)

Jak jest teraz na terapii?
Już ten temat się nie pojawia w sposób atakujący. Generalnie od razu powiedziałem, że dużo na ten temat czytałem, m.in. na forum i jestem pewien co mnie gryzie.
Raczej też twierdzi, że to się skupiło teraz na mojej dziewczynie ale po prostu jest elementem mojego zaburzenia/postrzegania świata.
Ale wykorzystuję ten moment żeby się poczuć dobrze samemu ze sobą. No i terapeutka mnie w tym wspiera.
Staram się znaleźć jakiś złoty środek pomiędzy całą wiedzą o nerwicy i rocd z forum a moją terapią.
Generalnie na co dzień wdrażam w życie rady stąd ale też niektóre elementy z terapii - np. pozbycie się jakichś idealnych wyobrażeń, nadmiernych oczekiwań itp.

Na pewno mój związek wkroczył na inny level - wydaje mi się, że bardziej dojrzały.

Po ponad roku nerwicy, dd, wszelkich możliwych z tym związanych objawów uważam, że rocd to chyba najgorszy przejaw.... no ale wierzę, że wszyscy sobie poradzimy.
Powodzenia!
damiank7
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 52
Rejestracja: 15 kwietnia 2016, o 14:26

13 maja 2016, o 23:29

Z tym oglądaniem się za kobietami, to pewnie tak robiłeś i wcześniej, ale nie zwracałeś a to uwagi. Heh, pamiętam na początku związku jak razem z moją komentowaliśmy ubiór różnych panien w centrach handlowych :) Nawet do niej mówiłem "zobacz jaka idzie dupeczka". Nie mieliśmy z tym żadnego problemu i szło to w niepamięć. Teraz ja się tym przejmuję kiedy tylko obejrzę się za inną. Ale coraz mniej. Taki instynkt. Ważne, by nie wlepiać w to oczu ;) Ja już z tego się wyleczyłem, zostało mi tylko poradzić sobie z tym wyolbrzymianiem wad. Jedna maluśka wada, która przez 5 miechów i 20 dni mi nie przeszkadzała stała się punktem zapalnym obsesji, ale na spokojnie z tego wychodzę. Dziś kolejny wspaniały dzień z moją zaliczony (:P) Trochę myśli męczyły, ale sobie potańczyliśmy zorbę, obejrzeliśmy film, a jak nie było co robić to po prostu przytulaski (moje ulubione :D ) Przy niej jestem zdrów w 100%, sam ze sobą na 99,999% :) I to w niecałe 6 miechów mogę wbudować kamień węgielny pod wspaniały związek, a jak Ty jesteś ze swoją 8 lat to całkowicie no worries :)
ODPOWIEDZ