Cześć wszystkim, jestem tu nowa i cieszę się że znalazłam to forum. Nie przeczytałam jeszcze wszystkich postów tego wątku, ale mam taki zamiar. Te przeczytane jednak dały mi dużo nadziei na odzyskanie normalnego życia. Teraz coś o moim przypadku.
Już w dzieciństwie doświadczałam dziwnych natręctw, np. musiałam wykonać określoną czynność żeby np. moja mama była zdrowa. Liczyłam w myślach zanim coś zrobiłam itd. Żyłam sobie z tym w ogóle się nie przejmując. Pamiętam też jak może 2 razy zdarzyło mi się wyobrazić że robię krzywdę mojemu chłopakowi nożem, ale to było chwilowe, szybko przeszło i nie wpłynęło jakkolwiek na moje życie.
Większe problemy zaczęły się w marcu 2 lata temu. Przypomniałam sobie sytuację w której chłopak uciekł ze szpitala psychiatrycznego i przyszedł do nas do domu. Był cały mokry, w piżamie i moja mama go wpuściła. Dała mu rzeczy mojego brata na przebranie i zaczęli rozmawiać. Moja mama zmywała naczynia, w kuchni był też mój brat, który widział jak chłopak zbliża się do stojaka z nożami i stanął między nim a mamą. Aż strach pomyśleć co mogłoby się stać gdyby brata nie było. Gdy sobie o tym przypomniałam, wyobrażałam sobie jak ja robię krzywdę mojej mamie nożem.. to było straszne, nie mogłam powstrzymać tych myśli. Położyłam się spać, ale dostałam ataku paniki, nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Nie chciałam szukać w internecie informacji bo bałam się że to pogorszy sytuację. W końcu ochłonęłam, zaczęłam coś oglądać i atak minął. Później usnęłam. Następnego dnia byłam załamana że l tym pomyślałam, ale myśli nie ustępowały, pojawiały się przeważnie wieczorem. Z czasem zaczęłam je ignorować bo wiedziałam że mamie nic nie zrobię, co nie znaczy że ich nie było. Czasem się jednak w ogóle nie pojawiały.
W grudniu 2017 poroniłam ciążę, był to wczesny etap, ale bardzo to przeżyłam. Zauważyłam, że w tym stresie nie w głowie mi były te głupoty. Skupiałam się wtedy tylko na mojej tragedii i myślałam że te myśli nie wrócą. Myliłam się. Z moim partnerem wyprowadziliśmy się od moich rodziców, zaczęliśmy wynajmować mieszkanie we dwójkę, myśli wtedy skierowałam na niego, ale nie wywoływało we mnie to większego lęku. Jakos z tym żyłam nic nie robiąc. Szybko udało mi się zajść w kolejną ciążę, byłam mega szczęśliwa ale i zestresowana, czy wszystko będzie dobrze. Całą ciążę dbałam o sobie i o dziecko, z każdą wątpliwością chodziłam do lekarza. Natręty były nadal ale tylko w stosunku do partnera, nie do dziecka.
Wszystko zmieniło się po porodzie. Jakis tydzień po porodzie mój partner nosząc córeczkę, powiedział do niej w żartach oczywiście, że jak będzie niegrzeczna to się ją zamknie w pralce.. Moja wyobraźnia zaczeła działać. To było okropne.. wyobraziłam sobie jak ja wkładam tam i włączam pralkę. Zaraz po tym pojawił się ogromny lęk. Byłam przerażona, później wszystko lawionowo zaczęło mi się w ten sposób kojarzyć.. piekarnik, mikrofala, no coś strasznego. Mówiłam sobie cały czas, że i tak tego nie zrobię. W końcu przyszły i noże do myśli. Różne okropne scenariusze w roli głównej z moją córeczką, którą kocham nad życie

Moje myśli skupiają się tez na tym, że mogłabym ją udusić poduszką czy jakimś kablem, lub poparzyć żelazkiem, albo wylać coś na nią czy otruć.. Bywały lepsze i gorsze dni, ale w końcu załamałam się i pomyślałam, że przez to zwariuje i może kiedyś zrobię jej krzywdę

Zaczęłam szukać informacji w internecie i trochę się uspokoiłam. Ale później znowu to wracało a ja szukałam ukojenia i pocieszenia na forum. Jednak pewnej nocy obudziłam się i dostałam ataku paniki, okropne uczucie tym bardziej że mój partner był na nocnej zmianie. Jakoś się opanowałam, ale nastepnego dnia byłam totalnie rozbita. Zwierzyłam się mojej przyjaciółce i zmotywowała mnie żeby iść na terapię. Później dowiedziałem się też mój partner. Nie zdradziłam im szczegółów moich myśli, ale wiedzą że dotyczą skrzywdzenia dziecka.
Wczoraj więc byłam na spotkaniu z psychoterapeuta, całe spotkanie płakałam, byłam roztrzęsiona. Terapeutka chyba mało kompetentna bo doszukiwala się depresji poporodowej. I te jej słowa że to myśli i JESZCZE nic nie zrobiłam

pytała czy te myśli są w momencie kiedy zdenerwuje się na córkę. Z tym że tak nie jest. Po pierwsze jeszcze ani raz się na nią nie zdenerwowałam a po drugie te myśli przychodzą od tak, a ona mi takie rzeczy mówi.. Powiedziała, żebym poszła do psychiatry po leki na wyciszenie tych lęków. Umówiłam się ale do tej psychoterapeutki raczej nie wrócę..
Mam do Was kilka pytań, mam nadzieję że dobrnęliście do końca

.
1. Czy są tu osoby, które wyszły z nerwicy bez brania leków? (Obawiam się ich i w ostateczności chce je brać)
2. Czy osoby, które np. patrząc na noże i czuły lęk, bądź jakis dyskomfort, nie zwracają na nie zupełnie teraz uwagi, czy jest myśl "kiedyś się was bałem ale teraz wiem że nie jesteście groźne"
3. Czy mieliście sny związane z waszymi myślami? Ja miałam dziś pierwszy raz.
Biegłam po schodach po nóż żeby już komuś zrobić krzywdę, ale nagle zaczęłam rozmowę z moją nerwicą, że się jej nie dam.. Boje sie że taki atak może mi się przydarzyć:(
Dziękuję z góry za odpowiedzi, dziś zacznę przeglądać materiały w wolnej chwili i zaczynam pracę nad sobą. Pozdrawiam
