

Bunia bardzo sie ciesze, ze napisalas tak fajnego i optymistycznego posta. Kurde, ekstra ! Wiesz wydaje mi sie, z doswiadczenia, ze nie kochasz siebie samej. Zabrzmi dziwnie, na poczatku, wiem, ale nie traktujemy siebie samych z odpowiednia doza milosci. Stad braki emocjonalne, domaganie sie milosci od innych, palenie trawy, alkohol i inne .... Trzeba dobrze traktowac swoj organizm. To dowod milosci dla nas samych. Ja chcialabym rzucic fajki. Pale duzo, mam problemy z plucami. Chce dac sobie ta szanse na oczyszczenie organizmu z tego syfu. Pale 22 rok. I organizm jest zmeczony.bunia pisze: ↑26 kwietnia 2017, o 13:07Witojcie! Ogolnie to zmagam sie juz jakis czas z nerwica, pare razy sie jej pozbylam ale wraca cholera- od razu jednak chce zaznaczyc ze wraca z mojej winy i ze sama sobie dowalam i ze zawsze wspieralam sie lekami. Nawroty nie sa tak zle jak bylo na poczatku. Po prostu jak zaczynam sie czuc lepiej to wraca niezdrowy tryb zycia, palenie ziola, kawa, nerwy itp itd i po pewnym czasie takiego"zycia" mysle sobie- dobrze by bylo zeby nerwica mnie zlapala, przestalabym palic i zaczelabym zyc. Serio ja o ta nerwice prosze. Jak juz ja mam to czuje sie do dupy i chce zeby zeszla ale czasami nerwica mi pomaga z nalogami (glupio brzmi,wiem). W kazdyn raxie od miesiaca nie pale ziolaok a wiec- tym razem zlapalo mnie DD. Ja zawsze mam tak ze z rana jest gorzej a znwieczora duzo lepiej. I co i mecze sie, zle mi - zapodalam sobie rutynke, rumianki, melisy troche sie poprawialo ale ogolnie dd dalej jest. I co? I sie zmuszam wyjsc do ludzi, na kregle ,na spacer,na zakupy ale dzisiaj jesten wyjatkowo z siebie dumna. Nigdy przy nerwicy i dd bym nie pomyslala zeby wybrac sie w podroz. A teraz sie wybralam! Samolotem! Pobudka 3,30 w nocy- szok dla ciala ale o dziwo nie czulam zadnego! DD. Bylam w takim szoku ze nie uaktywnilo mi sie do momentu wejscia do samolotu. W samolocie kaszana,zimne poty, zwiekszone dd, dziwne omamy sluchowe ale racjonalizacja, czytanie ksiazki- przetrwalam! Dolecialam zamknieta w ryanairowskim ogorasie z irlandii do polski. Jeszcze die zle czulam ja przyjechalam do domu matuli ale z wieczors bylo juz super. A dzisiaj po prostu jestem z siebie dumna. Naprawde, ze mimo dyskonfortu, strachu porwalam sie na lot a latac nie lubie. Wiecie co robie jak ide do wesolego miasteczka- ide na najgirsze karuzele, mlyny itd. Zeby sobie udowodnic ze tak wlasnie- dam rade! Wy tez dacie. Z mysla w glowie- to mnie nie zabije, to po prostu sprawia ze sie zle czuje.
Krzaku pisze: ↑27 kwietnia 2017, o 19:14O matko!
Jakie to forum jest ogromne, od 10 minut szukam miejsca gdzie mogę się podzielić swoją radością. Tym bardziej widzę jak jest to tu potrzebne. Uważam, ze takie kliny "ze świata żywych" powinny być wsadzane w te stosy postów przelęknionych ziomków, tylko, ze wtedy mogłyby zginąć w tym gąszczu.
No dobrze, skoro już znalazłam miejsce i chwilkę (bo przyznam że powinnam teraz pisać 20stą stronę mojej magisterki- tak ziomki, można się zajmować w nerwicy czymś innym niż tylko swoimi objawami) to chcę wam powiedzieć, że TO nie będzie trwało wiecznie. Masz myśl "czy aby na pewno?". Przesuń po niej palcem jak po ekranie smartfona, to tylko myśl nerwicowa.
Dzisiaj po raz pierwszy od dłuższego czasu poczułam się sobą, a raczej poczułam się tak jak przed zaburzeniem, trochę jakby nerwica zostawiła mi "wolną chatę". Oczywiście wiem, że stan zagrożenia jest ciągle aktywny i za jakiś x czas mogę się źle poczuć, ale chrzanię to- TU I TERAZ a nie za chwilę/godzinę/dzień/po majówce itp.
Uwierzcie mi, uwierzcie odburzonym -> ignorowanie pomaga, niereaktywność pomaga, przyzwalanie na objawy/myśli/natrety/... POMAGA, DZIAŁA.
Opowiem coś. Przedwczoraj na przerwie w pracy czytam jakiś psychologiczny artykuł z sieci i tam było napisane coś tam że w wyjątkowych przypadkach costam może przejść w psychozę (nie piszę konkretów żeby nerwoziomki się nie nakręciły). I co? Najpierw ta słynna fala lęku, tąpnięcie w brzuchu- no wiecie o co chodzi. I myśl "a co jeśli będę mieć psychozę" (dla ziomków, którzy jeszcze nie dostrzegają wszystkich macek nerwicy- to jest myśl lękowa, a nie "normalna" myśl). A ja co? "No dobra, no to będę miała". I poszłam se do kibla i zapomniałam wgl o tej myśli. WAAAAT?? Ano tak. Co zrobiłam? PRZYZWOLIŁAM na tę myśl. Jeszcze miesiąc temu miałabym od tej myśli zwalony humor do końca dnia albo i jeszcze przez następne. Nie mówiąc o salwie następnych lękowych myśli.
Ktoś powie "aaa, co to za nerwica skoro możesz pracować?", "aaa bo ja mam gorszą nerwicę". Po pierwsze: jesli tego typu zarzuty poprawiają twój stan i cie odburzają to się cieszę. Po drugie Misiu, dzięki temu ze sie zmusiłam do pójścia do roboty, do zajęcia swoim życiem realnym a nie tylko tym rozgrywającym się w mojej głowie-> sukcesywnie sie odburzam.
Jeszcze inny przykładzik, akurat też z roboty. Dzwonię do jednego pana specjalisty, muszę obdzwonic takich panów jeszcze 15stu, a to jest pierwszy z listy. W biurze jest kilka innych osób z dużo większym doświadczeniem i wiem że będą słuchać czy robię poprawnie to co robię. Mam na kartce zarysowany skrypt co gadać ale się kompletnie na tym nie znam, oblewa mnie pot i rumieniec i w tej chwili wolałabym przykładać sobie do ucha pająka niż ten telefon. I wtedy słyszę w głowie "nie dasz rady, jesteś żałosna". A ja na to wykręcając numer "nie? to patrz". Dalej poszło normalnie i o natręcie zapomniałam (bo tego typu natręty regularnie otrzymuję).
Takich małych kroczków jest codziennie bardzo dużo, prawie tyle co objawów nerwicy (bo jeszcze nie na wszystko jestem niereaktywna ale ciągle sie uczę) ale chciałam wam przekazać chociaż parę promyków, wiem jak jesteście ich złaknieni, sama też po nie czasem tu wpadam.
Ale się rozpisałam, nie ma to jak uciekanie przed pisaniem magisterki w forum o nerwicy szcz> dobra ludziki, ściskam was mocno!
Krzaku pisze: ↑27 kwietnia 2017, o 19:14O matko!
Jakie to forum jest ogromne, od 10 minut szukam miejsca gdzie mogę się podzielić swoją radością. Tym bardziej widzę jak jest to tu potrzebne. Uważam, ze takie kliny "ze świata żywych" powinny być wsadzane w te stosy postów przelęknionych ziomków, tylko, ze wtedy mogłyby zginąć w tym gąszczu.
No dobrze, skoro już znalazłam miejsce i chwilkę (bo przyznam że powinnam teraz pisać 20stą stronę mojej magisterki- tak ziomki, można się zajmować w nerwicy czymś innym niż tylko swoimi objawami) to chcę wam powiedzieć, że TO nie będzie trwało wiecznie. Masz myśl "czy aby na pewno?". Przesuń po niej palcem jak po ekranie smartfona, to tylko myśl nerwicowa.
Dzisiaj po raz pierwszy od dłuższego czasu poczułam się sobą, a raczej poczułam się tak jak przed zaburzeniem, trochę jakby nerwica zostawiła mi "wolną chatę". Oczywiście wiem, że stan zagrożenia jest ciągle aktywny i za jakiś x czas mogę się źle poczuć, ale chrzanię to- TU I TERAZ a nie za chwilę/godzinę/dzień/po majówce itp.
Uwierzcie mi, uwierzcie odburzonym -> ignorowanie pomaga, niereaktywność pomaga, przyzwalanie na objawy/myśli/natrety/... POMAGA, DZIAŁA.
Opowiem coś. Przedwczoraj na przerwie w pracy czytam jakiś psychologiczny artykuł z sieci i tam było napisane coś tam że w wyjątkowych przypadkach costam może przejść w psychozę (nie piszę konkretów żeby nerwoziomki się nie nakręciły). I co? Najpierw ta słynna fala lęku, tąpnięcie w brzuchu- no wiecie o co chodzi. I myśl "a co jeśli będę mieć psychozę" (dla ziomków, którzy jeszcze nie dostrzegają wszystkich macek nerwicy- to jest myśl lękowa, a nie "normalna" myśl). A ja co? "No dobra, no to będę miała". I poszłam se do kibla i zapomniałam wgl o tej myśli. WAAAAT?? Ano tak. Co zrobiłam? PRZYZWOLIŁAM na tę myśl. Jeszcze miesiąc temu miałabym od tej myśli zwalony humor do końca dnia albo i jeszcze przez następne. Nie mówiąc o salwie następnych lękowych myśli.
Ktoś powie "aaa, co to za nerwica skoro możesz pracować?", "aaa bo ja mam gorszą nerwicę". Po pierwsze: jesli tego typu zarzuty poprawiają twój stan i cie odburzają to się cieszę. Po drugie Misiu, dzięki temu ze sie zmusiłam do pójścia do roboty, do zajęcia swoim życiem realnym a nie tylko tym rozgrywającym się w mojej głowie-> sukcesywnie sie odburzam.
Jeszcze inny przykładzik, akurat też z roboty. Dzwonię do jednego pana specjalisty, muszę obdzwonic takich panów jeszcze 15stu, a to jest pierwszy z listy. W biurze jest kilka innych osób z dużo większym doświadczeniem i wiem że będą słuchać czy robię poprawnie to co robię. Mam na kartce zarysowany skrypt co gadać ale się kompletnie na tym nie znam, oblewa mnie pot i rumieniec i w tej chwili wolałabym przykładać sobie do ucha pająka niż ten telefon. I wtedy słyszę w głowie "nie dasz rady, jesteś żałosna". A ja na to wykręcając numer "nie? to patrz". Dalej poszło normalnie i o natręcie zapomniałam (bo tego typu natręty regularnie otrzymuję).
Takich małych kroczków jest codziennie bardzo dużo, prawie tyle co objawów nerwicy (bo jeszcze nie na wszystko jestem niereaktywna ale ciągle sie uczę) ale chciałam wam przekazać chociaż parę promyków, wiem jak jesteście ich złaknieni, sama też po nie czasem tu wpadam.
Ale się rozpisałam, nie ma to jak uciekanie przed pisaniem magisterki w forum o nerwicy szcz> dobra ludziki, ściskam was mocno!
Nie, dlaczego?
Nie, tutaj raczej nie ma szermierki na ilość i jakieś kalkulacje. Skoro tak długo dd się utrzymuje to widocznie ma potrzebę. Prawdopodobnie jakiś konflikt do odblokowania z przeszłości możliwe że już zapomniany. Lub baaardzo oporny umysł na akceptację tego że można żyć z dd(sam tak mam)Heimdall pisze: ↑10 kwietnia 2017, o 07:291987, to ja czekam juz 5 rok żeby dd choć na chwile się wyłączyło. Nie powiem-dałoby mi to super kopa i mega motywacje do dalszych zmian i trzymania sie wytycznych;) . Zastanawiam się czy stary nawyk trzeba zrównoważyć nowym ilościowo,przykładowo 1000 razy zawierzyłem myślom lękowym, to teraz musze je 1000 razy olać? Oby nie, bo musiałbym dodac z 2-3 zera : (
super Monikamonika98 pisze: ↑17 maja 2017, o 22:37Dla mnie każdy kryzys pogorszenie był przełomem... Z każdego wynosilam wiele często miałam jakieś przestoje niby nie zle a jednak. Ostatnio miałam ciężki życiowo czas rozłożyła mnie choroba nic poważnego a jednak córkę również pierwszy raz moje dziecko miało zastrzyki nerwy straszne jak płakała nerwa mi dowala ale dałam radę nie poddałam się teraz ja zdrowa córka również objawy dalej są ale jest cudnie. Od trzech lat jak mam nerwe nie byłam tak spokojna i zadowolona z życia nawet jak franca jest idę sobie ....znosi mnie jest super, robię coś odrealnia mnie jest super, zdretwieje mi łeb co z tego . Nie wiem jak będzie jutro ale na chwilę obecną nie boję się niczego. Mount everestu nie zdobyłam to kilka dni gdzie na prawdę dobrze czuje się ze swoją nerwa. Ona jest a sem szczęśliwa spokojna i przede wszystkim sobą . W przyszłym tyg wracam na prawo jazdy i juz się nie boję![]()
![]()
Jestem z Ciebie dumny HaliHalina pisze: ↑24 maja 2017, o 10:21Tydzien bez analizy lekowej:) Nie mowie mysli lekowych, bo takowe sa caly czas, ale wysmiewam je i generalnie olewam . Nie dlatego, ze tak mowili na forum. Dlatego , ze mentalnie wiem, ze to bez sensu. Nigdy nie pomyslalabym, ze to moze byc mozliwe, ze ja moge przestac bac sie mysli lekowych. I to bez kola ratunkowego, ktore bylo ze mna wiele lat. Forum jest najlepsze na swiecie i najlepsze pod sloncem. Dziekuje Administratorom za jego istnienie :![]()