Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Moje żale.

Forum dotyczące derealizacji i depersonalizacji.
Dzielimy się tutaj naszymi historiami, objawami, wątpliwościami oraz wszystkim co nas dręczy mając derealizację.
Dopisz się do istniejącego tematu lub po prostu jeśli chcesz stwórz nowy własny wątek.
Przemo500
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 217
Rejestracja: 15 kwietnia 2018, o 14:00

9 grudnia 2018, o 23:46

Siema.
Jakiś czas temu założyłem temat na forum o mojej przygodzie z DD która zaczęła się od marihuany.
Na wstępie zaznaczę że staram się ile się da normalnie żyć, studiować itd, ale ostatnio dopadł mnie chyba największy kryzys. Za niedługo stuknie 8 miesiąc w DD, od kilku miesięcy bardzo głębokiego. Zero uczuć, przeszłości, tożsamości, czucia ciała czy nawet spokoju w nocy, bo jak chcę się wyspać to i tak co noc śni mi się jakieś gówno, ale do rzeczy. Otóż naszły mnie ostatnio głębsze przemyślenia na temat całego tego szitu i doszedłem do pewnych nieciekawych wniosków. Otóż pierwsza kwestia- tak wiem, od DD nikt jeszcze nie umarł, ale też dochodzi kwestia czasu jego trwania. Rozmawiałem z częścią odburzonych osób, tylko że często u nich samo DD trwało kilka miesięcy. Okej bardzo szanuję rady od takich ludzi, tylko jest zasadnicza różnica, czy DD trzyma Cię np. 2 lata bez przerwy czy masz tylko krótki epizod z tym. Ja przez ten czas ani za bardzo nie narzekałem rodzinie, żyłem towarzyskim życiem i ogólnie wyjebane na DD. Jest tylko jeden problem- teraz wspominam sobie te czasy, to zarówno moje wspomnienia z dotychczasowego życia są płytkie, jak i te wspomnienia z przeszłości, więc co mi z tego że coś tam widziałem i przeżyłem? Mało tu osób, które mają DD po 2, 3 lata czy nawet 6 bez przerwy? IMO jednym z głównych powodów dlaczego akurat ich się to tak uczepiło jest często silny wolnopłynący lęk, który blokuje całe odburzenie. Co z tego, że starasz się normalnie żyć, totalna zlewka na DD jak ten lęk nie tak łatwo zlikwidować. Rozmawiałem ostatnio z znajomym, który też miał przygodę z DD od czasów technikum (teraz ma jakieś 22 lata) i sam mówił, że DD miał ze 3 lata. Zresztą to co od niego usłyszałem to już w ogóle dramat. Jemu psychiatra powiedział, że ma wszystko tak bardzo rozjebane, że lepiej będzie jak sam zacznie sobie kształtować nową tożsamość, bo tej starej to już raczej nie odzyska. Co najbardziej mnie boli w całej przygodzie z DD? Ano to, że jeszcze w sumie nawet nigdy się jeszcze nie całowałem, nie wspominając już o głębszych stosunkach z kobietą. Życia może nie miałem jakiegoś tragicznego, ale zawsze tak wychodziło, że tego, na czym na prawdę mi zależało nie udało się osiągnąć. Teraz mógłbym w zasadzie żyć bardzo lekko, bo i tak już wszystko straciłem co mogłem stracić, ale też- czy to coś zmieni? Dalej będę robotem w krainie czarów, który coś tam niby zrobił, ale dalej swojego człowieczeństwa nie odzyskał. Tutaj skieruję się trochę do administracji i do nagrań. Otóż Panowie, wspominaliście o tym, że przyjdzie czas, że z DD będziemy się wszyscy śmiać i podchodzić na luzie. Możecie to powiedzieć Guettowi, Celinie Marie, p.karnia1 czy wielu innym użytkownikom którzy zmagają się z tą przypadłością już dłuższy czas. Myślę, że im jak i mi w ogóle nie jest do śmiechu. Nawet, jeśli załóżmy akurat mi się poszczęści i potrwa to załóżmy jakiś jeszcze rok, to i tak po wyjściu z tego (w co i tak coraz bardziej zaczynam wątpić) będę wspomniał to jako największe gówno jakie przytrafiło mi się w życiu. Czemu? Bo życie jest po to, żeby się nim cieszyć i czerpać z tego radość jak tylko się da przez cały okres. Ktoś powie- nie możesz żyć z DD, przecież też się da! Hm. Oczywiście że się da, tylko z życiem to kobieta luźna w udach nie ma nic wspólnego. Ostatnio załapałem pracę jako promotor jednego z krakowskich klubów i tak sobie patrzę często na ludzkie bydło jakie często szewską przechodzi. Codziennie albo ktoś rzyga, albo są jakieś bójki , albo ktoś płacze nad swoim życiem, albo bezdomni się tuaczą. Jaka w tym moja dola? Ano taka, że statystycznie grubo ponad 90% z nich nie poznało na własnej skórze, czym jest przewlekłe DD, a ja po prostu też chciałbym móc się zalać w trupa i żalić jak to mi źle, z tym że przy nerwie to raczej niemożliwe. Tutaj też dochodzi kwestia samego początku tej przypadłości i mojej teorii na temat całej nerwicy. Otóż czy jest tak, że ludzie na przewlekły stres czy ogólnie nieciekawe sytuacje życiowe łapią nagle nerwicę z niczego? Nie, po prostu musi być ten atak paniki i od niego wszystko się zaczyna. My, znerwicowani właśnie mieliśmy tego pecha, że on się przydarzył, czasem może z niczego. Sam w życiu raczej nie prowadziłem dobrego trybu życia w sensie dbania o swoją psychikę, ale wybrałbym życie w największym piekle niż w DD. Czasem nawet zastanawiam się do czego w ogóle DD porównać, ale chyba nie ma do czego. Ludzie wymyślają jakieś najlepsze lekarstwa na raka, super nowoczesne atypowe neuroleptyki na schizy, a na nerwicę dalej nie ma jednego dobrego lekarstwa. Ba, nawet od SSRI to jeszcze bardziej mi się DD pogłębiło i zastanawiam się, czy to w ogóle był dobry pomysł, że po nie sięgnąłem. Po trittio tylko świat był kolorowy i miałem OBE, tyle z mojego leczenia. Sertralnia też mi tylko pogłębiła DD. Teraz tylko człowiek sobie pluje w twarz, że zachciało mu się zielska- ale właśnie zielska. W życiu nie miałem żadnego kontaktu z dragami, a ile jest takich osób co przećpa całe swoje życie, a nawet nie mają pojęcia czym jest nerwica czy DD- to akurat boli poczwórnie. Ile to się trąbi o uzależnieniach od dragów, tylko dochodzi taka kwestia, że chyba wolałbym być uzależniony od alko, marihuany i bóg wie czego, niż mieć depersonę. Ostatni już mój żal- czyli egocentryzm objawowy i mój stosunek do niego. Czy to prawda, że mam w dupie zdrowie innych? Tak, bo jakby coś im się stało, to nawet by to do mnie nie dotarło, nawet nie wiedziałbym kiedy to się wydarzyło. Czy chciałbym mieć w dupie zdrowie innych? Nigdy, nawet ostatnio polepszyłem kontakt z mamą, bo tak to mieszkam sam w akademiku (jak ktoś jest ciekawy to możecie luknąć na moją historię w dziale- nerwica- nasze historie). Tylko co mi to wszystko da? Dalej żyję w jakimś matrixie, oddzielony od ludzkiego świata. Może pojadę za daleko z moimi przemyśleniami, ale twierdzę że osoby z DD mają pełne prawo do popadnięcia w skrajny hedonizm bo to i tak wszystko co mogą zrobić z obecną sytuacją życiową.
Tyle ode mnie, czekam na odpowiedzi i grube hejty.
Pozdro.
Awatar użytkownika
bbea
Forumowy szyderca
Posty: 413
Rejestracja: 11 lutego 2018, o 11:25

10 grudnia 2018, o 22:29

Mysle, ze nikomu nie było do śmiechu jak miał dd, a już na pewno nie, jak miał to rok, dwa, trzy. To, ze ludzie się śmieją po czasie wynika pewnie z oswojenia tematu i nabrania po czasie dystansu. Ale mówią tez ze to było cierpienie wielkie.

Przykro mi, ze tak złe sie czujesz. Ale masz 22 lata w tego co kojarzę i nawet jak to dd porywa jeszcze ilestam to nie jest koniec twojego życia.
No toberaiesz to wspominał jako koszmar. Ale co z tego? Nie musisz tego wspominać ze śmiechem. A może dzięki temu będziesz super doceniał wszystko po wyjściu z tego stanu?

Nie poddawaj się i wierz w to, ze będzie lepiej.
Przemo500
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 217
Rejestracja: 15 kwietnia 2018, o 14:00

10 grudnia 2018, o 23:14

Heh, wiesz, ja marzę tylko o tym, żeby z takim stanem wiedzy wejść znowu do świata żywych, tylko ciągle mnie strach ogarnia że będzie to trwać tyle czasu, że braknie mi sił. Całe życie teraz stało się jakby zautomatyzowane, niby żyję, no ale co to jest za życie. Wcześniej bałem się i trochę gardziłem np. reinkarnacją, a teraz czasem sobie myślę, że to coś wspaniałego. Coś w tym życiu nie wyszło, to przecież masz jeszcze drugą szansę, wiadomo- możesz urodzić się bez rąk czy z innymi schorzeniami, ale też możesz być zdrowym człowiekiem. Tak to w moim stanie zeszła mi też chęć dbania o swoje ciało, bo po co- skoro i tak go nie czuję? Ludzie myślą, że z tobą wszystko ok, a ja nawet już zapomniałem jak to jest po prostu żyć. Boję się nawet cokolwiek więcej mówić ludziom o swoim schorzeniu, tym bardziej chociażby przy szukaniu kogoś do związku bo już się przejechałem na szczerości, a teraz to musiałbym przecież cały się otworzyć. W pracy pytają czemu ostatnio nie piję, a ja nawet nie mam po co- skoro i tak nie czuję wpływu alkoholu, jedynie jakiś tam smak w ustach zostaje. Myślami tylko wracam jak to było jeszcze kilka lat temu, jak to piło się po lasach alko, w ukryciu. Tutaj też widzę, że przeprowadzka do większego miasta zabiła jakby we mnie tą bardziej "etniczną" część osobowości, tego beztroskiego chłopca z małej wsi, dla którego o wiele bardziej liczyła się natura i spotkania w małym gronie. W tym aspekcie depersona bardzo rozwija, daje ogromny wgląd w swoje życie, tylko właśnie przychodzi ten moment, że już chciałoby się wejść w nie z powrotem.
ALICJA3000
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 38
Rejestracja: 15 września 2018, o 18:23

10 grudnia 2018, o 23:16

Ja nie wiem czy dobrze Ciebie zrozumiałam. Ty masz obawy o to aby żyć w tym stanie bo coś się może wydarzyć potem gorszego? Przecież o dd wcale nie musisz mówić każdemu. Lepiej jakaś inną wymówkę przygotować i już.
Awatar użytkownika
Adrian99
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 98
Rejestracja: 3 maja 2018, o 11:31

11 grudnia 2018, o 04:19

Mordo, za miesiąc i 10 dni mija mi rok z DD. Co to w ogole za rozkminianie ? Chyba sie za bardzo pogubiłeś troche w swoich przemysleniach. Ty nie utraciles swojej tożsamości.
Poki nie zmienisz podejscia to z tego nie wyjdziesz, taka smutna prawda. Utrzymujesz to na wlasne życzenie.
Ja podobnie do ciebie mam to od trawy.( Dostalem ataku paniki, DD na 2 dni, miesiąc pozniej atak+ chroniczne DD). Nie trzeba miec ataku paniki zeby dostac DD, mam kolezanke ktora miala dlugo dd przez nerwicę natrectw.
Byl tu na forum taki ziomal, tez tak rozkminial, ze ja kocham mamę. Ryjesz łeb sobie i innym takimi wpisami tylko( Ja juz akurat mam dystans do tego) :/.
Czlowieku zajmij się życiem takim jakim ono jest... Mowisz cos ze chcialbys miec dziewczyne, calowac sie a nawet postukać. To sie zajmij realizacją marzen ( XD ). Tu rowniez postawię samego siebie :
Ja w czasie trawania w DD zakochalem się i wszedlem w związek. Nadal w nim jestem. Takze da się byku :)

NAPRWADE POLECAM ZMIENIC PODEJSCIE DO DD.

pozdroo
Przemo500
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 217
Rejestracja: 15 kwietnia 2018, o 14:00

11 grudnia 2018, o 08:52

Mam obawy przed tym, że to nie minie, albo że będzie to trwało np. kilka dobrych lat. Tutaj po prostu jakoś tak średnio widzi mi się egzystencja, żyjąc jak robot przez najważniejsze lata życia. Co do rycia głowy, każdy niech odbierze mój post jak chce, to są tylko moje spostrzeżenia na temat tego, że DD, które podobno jest stanem przejściowym u niektórych trwa "troszkę" dłużej niż trzeba, chociaż wcale nie działają źle w odburzaniu.
Przemo500
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 217
Rejestracja: 15 kwietnia 2018, o 14:00

11 grudnia 2018, o 10:04

A co do całej treści posta to przede wszystkim pragnę zaznaczyć, że w dd czy nerwie nie ma nic śmiesznego, to jest największe piekło jakie tylko można sobie wyobrazić i stądinąd taki mój żal w tym wszystkim.
Awatar użytkownika
sennajawie
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 324
Rejestracja: 4 września 2018, o 02:54

11 grudnia 2018, o 12:23

Tyle ode mnie, czekam na odpowiedzi i grube hejty.

No więc będę "hejterem" numer jeden. :)
Tutaj skieruję się trochę do administracji i do nagrań. Otóż Panowie, wspominaliście o tym, że przyjdzie czas, że z DD będziemy się wszyscy śmiać i podchodzić na luzie. Możecie to powiedzieć Guettowi, Celinie Marie, p.karnia1 czy wielu innym użytkownikom którzy zmagają się z tą przypadłością już dłuższy czas. Myślę, że im jak i mi w ogóle nie jest do śmiechu.
Ja się zastanawiam, dlaczego nikt z odburzonych na takie posty nie odpowiada. Z tego co zauważyłam jest tu mnóstwo odburzonych i osób które budują fundamenty tego forum, więc dlaczego nikt ich nie broni?

Twój post mnie zszokował, wow, wow, zastanawiam się jak to jest, że ludzie z takim podejściem nadal liczą na wyzdrowienie. Ale mniejsza o to. Ja rozumiem, że ciężko jest zrozumieć podejście osób, które się obecnie z tego śmieją. Ale biorąc pod uwagę, że jak sam pisałeś, rozmawiałeś z ludzmi odburzonymi, a nadal pod uwagę bierzesz tylko tych ciężko zaburzonych, to forum Ci obecnie nie pomaga, a szkodzi. Szczerze? Nie ma ŻADNEJ różnicy między tym, czy dd trwa pare miesięcy, czy parę lat. Nie umniejszając cierpienia oczywiście. :) Ale pod względem schematycznym, jest to dokładnie to samo, i każda osoba z zaburzeniem od stupięćdziesięciu lat, ma taką samą szanse na wyjście z niego jak osoba z nim od dwóch miesięcy. Nie wiem czemu nikt tutaj tego nie pisze. Nic Ci się w mózgu nie zburzyło, Twoja tożsamość nie uległa destrukcji czy inne, wydawać Ci się tak może bo trwa to już długo i oczywiście rozumiem jak najbardziej Twoją postawę. Dlatego jeszcze bardziej wkurza mnie że nikt na to nie odpowiada. Żeby potwierdzić moje słowa powiem coś co wszyscy kochają najbardziej czyli potwierdzę to swoim przykładem - w takim gównie jak Ty siedziałam parę lat, i znam Twoją frustrację od podszewki. Nie czułam świata w ogóle, i wszystko to co tu opisujesz nie jest mi obce, i nie, nie trwało to 2 miesiące tylko parę lat, też myślałam że utkwię w tym bagnie do końca życia i już nigdy nie będę mogła się cieszyć pierdołami jak wszyscy Ci super zdrowi ludzie w ogół, którzy gówno rozumieją. Na chu* mi słońce jak widzę wszystko w szarych barwach? Po co ktoś bliski jak mam go ciężko w dupie? Umrzeć, umrzeć, umrzeć.

;brr

Oczywiście, że dd i okres jaki w nim trwasz wydają Ci się tragicznie długie i wieczne, nie widzisz przyszłości, bo już zapomniałeś jak to jest żyć normalnie, a przyszłość z dd brzmi tak smakowicie, że lepiej sobie strzelić w łeb. Nie wiesz czy dotrwasz jutra, a co dopiero żebyś sobie jakieś dzieci, ślub i domek z ogródkiem wyobrażał. :roll: Pustka w przeszłości, pustka w przyszłości. Tylko czarna, żałosna teraźniejszość.

TERAZ Ci się wydaje, że jesteś jakiś ułomny i już tak skonfliktowany, że nigdy się nie rozplączesz, bo jesteś w silnej DEREALIZACJI/DEPERSONALIZACJI, to jest kolejna sztuczka tego stanu..... Nic dziwnego że się tak czujesz, jak dd Ci mówi jak masz się czuć, a nie Ty sam sobie.
Sam w życiu raczej nie prowadziłem dobrego trybu życia w sensie dbania o swoją psychikę, ale wybrałbym życie w największym piekle niż w DD.
Mocne słowa.
Ile to się trąbi o uzależnieniach od dragów, tylko dochodzi taka kwestia, że chyba wolałbym być uzależniony od alko, marihuany i bóg wie czego, niż mieć depersonę.
Mocne słowa również. ;) SERIO?????????
Bo ciężko mi to czytać. Chyba nie bardzo wiesz co mówisz. Twoje dd to szansa, żebyś zmienił swoje pożal się boże okrutne nastawienie do świata, bo Twój organizm drze się: CZŁOWIEKU COŚ JEST NIE TAK, COŚ ROBISZ ŹLE, SKOŃCZ TO ROBIĆ ALBO PRZEGRZEJESZ SOBIE STYKI DO KOŃCA, ŹLE MYSLISZ, ŹLE ŻYJESZ, ZMIEŃ TO JAK NAJSZYBCIEJ
W zaburzeniu masz możliwość wpływania na nie, i na swój stan, masz szanse na wyzdrowienie. W uzależnieniach to sprawa ma się dużo gorzej, a jak czytam nigdy za bardzo nie miałeś styczności z używkami? A co dopiero życiu serio w piekle, nawet już nie będę sobie wyobrażać jakim.


(post nie ma na celu na Ciebie nastakiwać, bo uwierz, wiem co czujesz, ale Twoja postawa jest bardzo zła, więc lepiej gdy sobie ją uświadomisz nieco w przyśpieszonym tempie. :D )
Chciałam pamiętać jak rozpaczliwa jest ciemność, by pełniej móc cieszyć się nowym światłem.

Nie walcz z nerwicą, przytul ją mocnym uściskiem :si

"Byłam zmęczona ciągłą introspekcją. Pragnęłam prostoty, a wpakowałam się w nowe komplikacje. Powoli, w bólach zrywałam z siebie kolejne warstwy odczuć i przeinaczeń. Bałam się, że gdy dojdę do końca nic już tam nie będzie. Tylko czarna dziura."
Przemo500
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 217
Rejestracja: 15 kwietnia 2018, o 14:00

11 grudnia 2018, o 14:26

sennajawie pisze:
11 grudnia 2018, o 12:23
Tyle ode mnie, czekam na odpowiedzi i grube hejty.

No więc będę "hejterem" numer jeden. :)
Tutaj skieruję się trochę do administracji i do nagrań. Otóż Panowie, wspominaliście o tym, że przyjdzie czas, że z DD będziemy się wszyscy śmiać i podchodzić na luzie. Możecie to powiedzieć Guettowi, Celinie Marie, p.karnia1 czy wielu innym użytkownikom którzy zmagają się z tą przypadłością już dłuższy czas. Myślę, że im jak i mi w ogóle nie jest do śmiechu.
Ja się zastanawiam, dlaczego nikt z odburzonych na takie posty nie odpowiada. Z tego co zauważyłam jest tu mnóstwo odburzonych i osób które budują fundamenty tego forum, więc dlaczego nikt ich nie broni?

Twój post mnie zszokował, wow, wow, zastanawiam się jak to jest, że ludzie z takim podejściem nadal liczą na wyzdrowienie. Ale mniejsza o to. Ja rozumiem, że ciężko jest zrozumieć podejście osób, które się obecnie z tego śmieją. Ale biorąc pod uwagę, że jak sam pisałeś, rozmawiałeś z ludzmi odburzonymi, a nadal pod uwagę bierzesz tylko tych ciężko zaburzonych, to forum Ci obecnie nie pomaga, a szkodzi. Szczerze? Nie ma ŻADNEJ różnicy między tym, czy dd trwa pare miesięcy, czy parę lat. Nie umniejszając cierpienia oczywiście. :) Ale pod względem schematycznym, jest to dokładnie to samo, i każda osoba z zaburzeniem od stupięćdziesięciu lat, ma taką samą szanse na wyjście z niego jak osoba z nim od dwóch miesięcy. Nie wiem czemu nikt tutaj tego nie pisze. Nic Ci się w mózgu nie zburzyło, Twoja tożsamość nie uległa destrukcji czy inne, wydawać Ci się tak może bo trwa to już długo i oczywiście rozumiem jak najbardziej Twoją postawę. Dlatego jeszcze bardziej wkurza mnie że nikt na to nie odpowiada. Żeby potwierdzić moje słowa powiem coś co wszyscy kochają najbardziej czyli potwierdzę to swoim przykładem - w takim gównie jak Ty siedziałam parę lat, i znam Twoją frustrację od podszewki. Nie czułam świata w ogóle, i wszystko to co tu opisujesz nie jest mi obce, i nie, nie trwało to 2 miesiące tylko parę lat, też myślałam że utkwię w tym bagnie do końca życia i już nigdy nie będę mogła się cieszyć pierdołami jak wszyscy Ci super zdrowi ludzie w ogół, którzy gówno rozumieją. Na chu* mi słońce jak widzę wszystko w szarych barwach? Po co ktoś bliski jak mam go ciężko w dupie? Umrzeć, umrzeć, umrzeć.

;brr

Oczywiście, że dd i okres jaki w nim trwasz wydają Ci się tragicznie długie i wieczne, nie widzisz przyszłości, bo już zapomniałeś jak to jest żyć normalnie, a przyszłość z dd brzmi tak smakowicie, że lepiej sobie strzelić w łeb. Nie wiesz czy dotrwasz jutra, a co dopiero żebyś sobie jakieś dzieci, ślub i domek z ogródkiem wyobrażał. :roll: Pustka w przeszłości, pustka w przyszłości. Tylko czarna, żałosna teraźniejszość.

TERAZ Ci się wydaje, że jesteś jakiś ułomny i już tak skonfliktowany, że nigdy się nie rozplączesz, bo jesteś w silnej DEREALIZACJI/DEPERSONALIZACJI, to jest kolejna sztuczka tego stanu..... Nic dziwnego że się tak czujesz, jak dd Ci mówi jak masz się czuć, a nie Ty sam sobie.
Sam w życiu raczej nie prowadziłem dobrego trybu życia w sensie dbania o swoją psychikę, ale wybrałbym życie w największym piekle niż w DD.
Mocne słowa.
Ile to się trąbi o uzależnieniach od dragów, tylko dochodzi taka kwestia, że chyba wolałbym być uzależniony od alko, marihuany i bóg wie czego, niż mieć depersonę.
Mocne słowa również. ;) SERIO?????????
Bo ciężko mi to czytać. Chyba nie bardzo wiesz co mówisz. Twoje dd to szansa, żebyś zmienił swoje pożal się boże okrutne nastawienie do świata, bo Twój organizm drze się: CZŁOWIEKU COŚ JEST NIE TAK, COŚ ROBISZ ŹLE, SKOŃCZ TO ROBIĆ ALBO PRZEGRZEJESZ SOBIE STYKI DO KOŃCA, ŹLE MYSLISZ, ŹLE ŻYJESZ, ZMIEŃ TO JAK NAJSZYBCIEJ
W zaburzeniu masz możliwość wpływania na nie, i na swój stan, masz szanse na wyzdrowienie. W uzależnieniach to sprawa ma się dużo gorzej, a jak czytam nigdy za bardzo nie miałeś styczności z używkami? A co dopiero życiu serio w piekle, nawet już nie będę sobie wyobrażać jakim.


(post nie ma na celu na Ciebie nastakiwać, bo uwierz, wiem co czujesz, ale Twoja postawa jest bardzo zła, więc lepiej gdy sobie ją uświadomisz nieco w przyśpieszonym tempie. :D )

Ogólnie wdzięczny jestem za całą odpowiedź, może i to Cię zdziwi :) Posłużę się tylko pewną analogią. W domu widziałem jak np. za dzieciaka ojciec wylał na twarz herbatę mamie, często były też wyzwiska i podobne rzeczy. Raz, kiedy zaczął ją dusić, uderzyłem go i stwierdziłem po tym, że to koniec tego gówna w jakim żyję. Wiesz ile zajęło mi wyjście z tego co działo się w domu? Jeden dzień i byłem wolny. Tak po prostu uciekłem, bez głębszego planu na to wszystko, ale się udało ułożyć życie. W jeden dzień pozbyłem się problemu bycia DDA i patrzenia na ten szajs który dział się w mojej rodzinie. Wiesz ile razy już nie mogłem wytrzymać z tego wszystkiego, płacząc na lewo i prawo, albo znowu wdawać się w potyczki słowne z 110kg kwadratem 1,7mx1,7m machając mu pięścią przed twarzą (ja- 1,7m wzrostu, 60-70kg wówczas)? Nic miłego, także też jednak troszkę widziałem. Taka różnica jest tylko właśnie w tym, że ja zmieniłem to w jeden dzień. Wiele straciłem moją decyzją, ale dalej mogłem normalnie żyć. Wiesz co w DD i nerwie jest nie takie proste? To, że możesz sobie powiedzieć, że jej już nie chcesz mieć, ale ona ma to w dupie. Może Cię puści za miesiąc, może za kilka lat, a może w ogóle. Zresztą teraz i tak nie mam odpoczynku od ojca, bo nierzadko w snach muszę przed nim uciekać. Potem wstajesz rano i dalej wiesz, że jest głębokie DD, więc nawet nie ma gdzie odpocząć. Dlatego też piszę, że DD jest gorsze niż jakiekolwiek doświadczenia życiowe i cóż, część osób może się z tym nie zgodzić, ale część pewnie powie podobnie. Przed samym sobą nie uciekniesz- taka jest różnica w pokonywaniu wewnętrznych i zewnętrznych konfliktów. Też mogę powiedzieć, że zmarnowałem kilka lat, nie podejmując odpowiednich decyzji wcześniej, tylko wtedy przynajmniej wiedziałem, że takie coś jak czas czy przeszłość istniała. To jest właśnie ta kwestia, że w normalnym świecie jakie piekło by się nie działo- Ty wiesz, że to Ty, że świat jest prawdziwy i że to dzieje się naprawdę.
Awatar użytkownika
sennajawie
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 324
Rejestracja: 4 września 2018, o 02:54

11 grudnia 2018, o 15:12

Ogólnie wdzięczny jestem za całą odpowiedź, może i to Cię zdziwi Posłużę się tylko pewną analogią. W domu widziałem jak np. za dzieciaka ojciec wylał na twarz herbatę mamie, często były też wyzwiska i podobne rzeczy. Raz, kiedy zaczął ją dusić, uderzyłem go i stwierdziłem po tym, że to koniec tego gówna w jakim żyję. Wiesz ile zajęło mi wyjście z tego co działo się w domu? Jeden dzień i byłem wolny. Tak po prostu uciekłem, bez głębszego planu na to wszystko, ale się udało ułożyć życie. W jeden dzień pozbyłem się problemu bycia DDA i patrzenia na ten szajs który dział się w mojej rodzinie. Wiesz ile razy już nie mogłem wytrzymać z tego wszystkiego, płacząc na lewo i prawo, albo znowu wdawać się w potyczki słowne z 110kg kwadratem 1,7mx1,7m machając mu pięścią przed twarzą (ja- 1,7m wzrostu, 60-70kg wówczas)? Nic miłego, także też jednak troszkę widziałem. Taka różnica jest tylko właśnie w tym, że ja zmieniłem to w jeden dzień. Wiele straciłem moją decyzją, ale dalej mogłem normalnie żyć. Wiesz co w DD i nerwie jest nie takie proste? To, że możesz sobie powiedzieć, że jej już nie chcesz mieć, ale ona ma to w dupie. Może Cię puści za miesiąc, może za kilka lat, a może w ogóle. Zresztą teraz i tak nie mam odpoczynku od ojca, bo nierzadko w snach muszę przed nim uciekać. Potem wstajesz rano i dalej wiesz, że jest głębokie DD, więc nawet nie ma gdzie odpocząć. Dlatego też piszę, że DD jest gorsze niż jakiekolwiek doświadczenia życiowe i cóż, część osób może się z tym nie zgodzić, ale część pewnie powie podobnie. Przed samym sobą nie uciekniesz- taka jest różnica w pokonywaniu wewnętrznych i zewnętrznych konfliktów. Też mogę powiedzieć, że zmarnowałem kilka lat, nie podejmując odpowiednich decyzji wcześniej, tylko wtedy przynajmniej wiedziałem, że takie coś jak czas czy przeszłość istniała. To jest właśnie ta kwestia, że w normalnym świecie jakie piekło by się nie działo- Ty wiesz, że to Ty, że świat jest prawdziwy i że to dzieje się naprawdę.
Może i będąc w nerwicy i dd zgodziłabym się z tym co piszesz, ale jako że mam już trochę szersze spojrzenie na to, nie powiedziłabym że nerwa to jedna z gorszych rzeczy co może się przytrafić człowiekowi. :) (a raczej wręcz przeciwnie, ale już nie będę przesadzać z tym nieadekwatnym optymizmem. :pp ) Też myślałam, że będzie mi lepiej jak będę w prawdziwym świecie, i niech się dzieje największe zło, ważne żeby czuć że to prawda. W 100% Cię rozumiem. Ale jak z tego wyjdziesz, zrozumiesz irracjonalność swojego myślenia, o to chodzi w śmianiu się z dd, będziesz myślał całkowicie inaczej, a to co odczuwałeś będzie Ci się wydawało nieporozumieniem. Na ten moment masz prawo być rozżalony, ale uwierz mi gdy to się skończy nie będziesz o tym myślał w ten sposób. A co do realnych sytuacji - uważam, że nie jedna osoba na tym świecie chciałaby mieć dd, żeby nie czuć tego zasranego piekła codzienności. :roll:
Rozumiem Twoją postawę odnośnie porównania realnego życia a wewnętrznego piekła w Twoim przypadku. Ale powiem Ci coś. To, co w gruncie rzeczy wydawało Ci się, że zajeło Ci jeden dzień, zajmuję Ci parę lat. To że wyprowadziłeś się fizycznie z piekła, nie oznacza, że już w nim nie jesteś. To co czujesz teraz, to ciąg dalszy Twojego opuszczania domu, piekła. Tutaj łatwo dostrzeć analogię właśnie. DD nie wzięło się z dupy i napewno sobie zdajesz z tego sprawę, i tutaj kolejny paradoks - nie musisz być silnie skonfliktowany żeby tkwić w dd. W tym przypadku to jest akurat realny odzew na Twoje przeżycia i traumy, a co że myślisz że dd wzięło się od trawki to raczej zgubna koncepcja. Ok, mi nerwicę też wywołała trawka, ale ona wcale nie była istotną przyczyną składającą się na nerwicę ,a jedynie bodźcem wywoławczym. Równie dobrze w przeciągu późniejszego życia mogłabym mieć mnóstwo bodźców wywołujących - wypadek, utratę pracy, rozwód, alkohol, ale przyczyny nadal by we mnie tkwiły nierozwiązane. A przyczyny są, i powiem jak TP(Typowy psychoterapeuta :pp :pp ) przede wszystkim w dzieciństwie i we wczesnym okresie dorastania. Tak mówi nauka i koniec, kropa.
Chciałam pamiętać jak rozpaczliwa jest ciemność, by pełniej móc cieszyć się nowym światłem.

Nie walcz z nerwicą, przytul ją mocnym uściskiem :si

"Byłam zmęczona ciągłą introspekcją. Pragnęłam prostoty, a wpakowałam się w nowe komplikacje. Powoli, w bólach zrywałam z siebie kolejne warstwy odczuć i przeinaczeń. Bałam się, że gdy dojdę do końca nic już tam nie będzie. Tylko czarna dziura."
Przemo500
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 217
Rejestracja: 15 kwietnia 2018, o 14:00

11 grudnia 2018, o 20:17

Cóż, co do przyczyn to może i się zgodzę, tylko patrzę na to trochę inaczej. Przez dzieciństwo i mój okres dojrzewania stałem się po prostu osobą, która nie była gotowa na wiele rzeczy w dorosłym życiu, ale nigdy nie miałem nerwicy i jestem niemalże w 100% przekonany, że gdybym nie zajarał, to najpewniej dalej byłbym zdrową osobą. Zdrową w sensie bez nerwy i DD, ale dalej z masą nierozwiązanych konfliktów (już nawet pominę ten temat, że przez CAŁE swoje dotychczasowe życie nigdy nie zdarzyło mi się mieć OBE, zapadać się w otchłań i przechodzić przez milion innych bajerów jakie funduje DD). Co do wychodzenia z nerwy, to proszę Cię, nie mów mi o tym, że po wyjściu z niej będę inaczej patrzył na nią, bo teraz to każdego dnia muszę się motywować, żeby w ogóle przeżyć kolejny dzień, o studiach i innych sprawach już nie mówiąc. Dopiero jakoś niedawno zacząłem sobie rozkiminać, że może jednak jakaś złudna nadzieja dla mnie jest, to i fajnie byłoby zadbać o to, żeby wrócić do życia.
Przemo500
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 217
Rejestracja: 15 kwietnia 2018, o 14:00

11 grudnia 2018, o 20:22

Ach i wspomniałbym jeszcze o największym bólu jakie funduje DD. Nie wiem jaki Ty miałaś stosunek do odcięcia od swojej osoby, ale mnie jakoś niekoniecznie bawi codzienne mycie obcego ciała i golenie twarzy obcego gościa, już nawet nie wspominając o tym, że o spokojnym przeglądaniu zdjęć czy to z fejsa, czy to skądkolwiek mogę zapomnieć.
p.karnia1
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 989
Rejestracja: 13 listopada 2016, o 11:28

11 grudnia 2018, o 21:46

To co Opisujesz, piszesz ze z dnia na dzień przestales być dda bo uciekles od tego.. Tak myślę że biorąc pod uwagę to że ucieczka nigdy nie rozwiązuje problemu może ta twoja też nie rozwiązała.. Może przeskoczyles z dda na dd? Stary od emocji nie bardzo w życiu da się uciec, bo zgodzę się, uciekniesz, ale to będzie szukało wyjścia z drugiej strony
Per aspara ad astra
p.karnia1
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 989
Rejestracja: 13 listopada 2016, o 11:28

11 grudnia 2018, o 21:52

I co do tych twoich 8 miesięcy 'swiezaku' :) ja nie pamiętam już jak było bez dd, trwa to tyle lat że nie pamiętam już jak to było i jest żyć normalnie, stary, ale mam wspaniała żonę 2 dzieci, dom, pracę, teraz myślę nad własną działalnością a mam dopiero 26 lat. Może ciężko jest żyć cały czas jak ja haju, ale trzeba wierzyć i jednak walić przed siebie :) Kojarzę wiele osób tu z forum, i nie tylko z naszego forum ale też z forów brytyjskich wpisy ludzi którzy piszą że mieli lata i znikło. I wiesz czemu mówi się że jak zniknie to będziesz się z tego śmiał? Bo wyjście z tego to jak pstrykniecie palcami, to jest podobno banalnie proste i jak się to dostrzeże to to znika, a jak zniknie to nawet nie będziesz tego bez mała pamiętał, jak po obudzeniu. Pamiętaj, pstrykniecie palcami!
Per aspara ad astra
Przemo500
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 217
Rejestracja: 15 kwietnia 2018, o 14:00

11 grudnia 2018, o 22:47

Heh, sama ucieczka z domu na pewno nie pozbawiła mnie w całości DDA, ale przynajmniej przestałem być aktywnym DDA. W dalszym ciągu, jeśli to minie po jakimś czasie to i tak będę żył ze świadomością, że spędziłem tyle czasu w niezbyt ciekawych okolicznościach. Sam życzę Ci, żeby zaburzenie w końcu minęło, tylko widzisz- mnie jakoś niezbyt napawa optymizmem życie z tą przypadłością, bo jakoś żyję takim wrażeniem że straciłem wszystko co mogłem stracić, zanim zdążyłem cokolwiek w życiu zaznać. Jakoś tak nie myślałem nigdy, że można zgubić gdzieś swoją tożsamość, wspomnienia i czucie ciała przez kilkukrotny kontakt z zielskiem. Cóż, myliłem się. Zniszczyło mi to też w zasadzie większość moich pragnień, jakby wszelkie zewnętrzne rzeczy straciły sens.

Wiesz, gdyby wyjście z zaburzenia było banalnie proste to myślę, że to forum nie byłoby potrzebne. Śmiem twierdzić raczej, że droga odburzania z nerwicy czy samego DD to w znakomitej większości droga przez piekło- fakt jednym się udaje po kilku miesiącach, ale w większości przypadków raczej nie jest to takie proste.
ODPOWIEDZ