Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Moja historia, niekoniecznie o chorobie, trochę o życiu...

Tutaj możesz się przedstawić, napisać coś o sobie.
sadlittlemoth
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 15
Rejestracja: 13 czerwca 2015, o 19:22

14 czerwca 2015, o 12:37

Witajcie, tak widzę,że po przywitaniu część z Was napisała swoją historię to może i ja się podzielę moją. O ile uda mi się na tyle zebrać myśli żeby to było spójne.

Do psychiatry trafiłam przez przypadek, a może lepiej powiedzieć zmuszona sytuacją i to nie swoją. Mój wtedy chłopak, dziś już mąż zaczął mieć problemy ze wstaniem z łóżka prze cały dzień, nie szło go dobudzić, nic go nie cieszyło. Zaczęło się to dziać niedługo po naszym zamieszkaniu razem, na dość ciężkim okresie dotarcia. Mamy zupełnie odmienne charaktery, ale jakoś przez 3 lata związku nam to nie przeszkadzało. Starałam się go wspierać, aż sama się załamałam, bo nie wiedziałam co mam z chłopakiem zrobić. Umówiłam go do specjalisty - tak kogoś łatwiej niż siebie. Niestety mąż nie chciał mi powiedzieć za dużo, a poza tym może on się i czegoś dowiedział. Ja natomiast czułam, że odsuwa się ode mnie coraz dalej i w ogóle od życia. Wiedziałam, że w młodości miał problemy, że przez rok nie chodził do szkoły, ale brałam to na zasadzie było minęło, bo to przecież taki super chłopak. Było dobrze, zanim do naszego już wspólnego domu wstąpiła dystymia, z którą już w pewnym momencie chyba ja bardziej nie umiałam sobie poradzić niż On. Zawitałam do jego psychiatry, żeby dowiedzieć się jak mogę z nim postępować, żeby przestał się zamykać, gdyż każda prośba o cokolwiek kończyła się tym, że nie ma siły i jego płaczem w łóżku.

Szczerze pod jego zdiagnozowanym problemem ja się załamałam i zaczęła wychodzić moja "mroczna" przeszłość i tak po dziś dzień leczymy się oboje. Mam wrażenie, że on na tym wyszedł lepiej niż ja, bo powoli odstawia leki. A ja? Ja normalizuje, zmniejszam, zwiększam dawkę, chodzę na terapię potem ją przerywam, bo nie mogę dogadać się z terapeutą, potem taka sama historia z kolejnym i stwierdzanie części osób, że wymyślam problem.

Kiedyś jak miałam naście lat, dwie próby samobójcze za sobą, zero przyjaciół, brak umiejętności nawiązywania kontaktów społecznych, ciągłe poczucie odrzucenia, że nikt mnie nie lubi, bo ja jestem taka zła,smutek lęk społeczny i samotność, ciągłe problemy z emocjami - zwalałam to na karb trudnego dzieciństwa, które było trudne ze względu na chorobę przebytą w okresie niemowlęcym. Drobna odmienność od grupy rówieśniczej zaowocowała moim wieloletnim wykluczeniem społecznym. Samotnością, którą kompensowałam sobie bardzo dobrymi wynikami w szkole i tym, że nauczyciele mnie lubią, że jestem w stanie wszystko załatwić. Mogę być sama i dawać radę w innym niż społecznym obszarze życia. Mimo chwilowych załamań dotyczących samotności, że nie mam z kim iść do kina, na kawę, że mam tylko siebie, psa i książki dawałam radę, a co do reszty...Myślałam, że z tego wyrosnę, że przejdzie, że sama autoagresja, którą wyciszałam emocje, których nie umiałam w ogóle inaczej wyrażać niż złością i łzami, które zatruwały mi umysł... że z dorastaniem minie samo...
Zgadnijcie?!- poszłam na studia - nie przeszło, zaczął się koszmar.

Nienauczona jak postępować z ludźmi, wylądowałam w grupie 75 indywidualistów, na kierunku który był moim wyjściem bardzo awaryjnym, bo to były jeszcze te czasy, gdy królował przekonanie że nieważne na jakie, ale na studia iść trzeba, bo nie będzie się mieć pracy i przyszłości (tak, tak dobry dowcip). Nie umiałam odnaleźć się w grupie, nie umiałam te uczyć się dziedziny, o której nie miałam pojęcia...Wykładanej przez ludzi, dla których hermeneutyka i byt nie były pojęciami wymagającymi szerszego wytłumaczenia. Zaczęłam wagarować, naukę przekładać na potem, pojawił się paniczny lęk przed ludźmi, odebraniem telefonu,wypowiedziami publicznymi, załatwieniem jakiejkolwiek sprawy, która wiązała się z wyjściem z pokoju...żeby jakoś przetrwać pojawiły się duże ilości alkoholu -wyciszały poczucie beznadziei, albo wzmagały, ale przez chwilę było lepiej. Nasiliła się do tego bardzo autoagresja, z którą walczę do dziś, ale lepiej się maskuje. Jak sobie pomyślę o tych wszystkich bajkach, które łykali moi rodzice, tłumaczących kolejne rany na różnych częściach ciała, to chyba bardzo nie chcieli widzieć, że coś jest nie tak. Nawet jak po jednej z "imprez wyjazdowych" wróciłam z wielką raną na ręku biegnącą wzdłuż żyły uwierzyli w wypadek. A ja do dziś żałuję, że wtedy mi się nie udało...za dużo alkoholu, za dużo leków, zbyt wielkie odurzenie, zbyt mało szczęścia i za mała znajomość anatomii.

I tak sobie ta moja porąbana historia życiowa mąci w głowie do dziś, że na podsumowaniu patrz recepta od psychotropów widzę F.43.1 i mam zdiagnozowaną nerwicę, którą sukcesywnie podsycają wydarzenia ostatnich lat, ale to już materiał na inną historię. Przepraszam, za tak długi wątek, ale egoistycznie musiałam się wygadać, choćby sama dla siebie. Gdyż informacja, że nie ma żadnych opisanych przypadków śmiertelnych przedawkowania paroksetyny, zbytnio nie stawia mnie w sytuacji z której byłoby jakieś wyjście.
aszli04
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 29
Rejestracja: 6 lutego 2014, o 14:29

14 czerwca 2015, o 13:29

witaj wsrod nas jestes wsrod swoich kazdy z nas na forum ma jakis problem jestesmy tu po to zeby sie wygadac i wesprzec dodac slowa otuchy wymienic sie doswiadczeniami nikt inny ze zdrowego srodowiska nie rozumie tej choroby a wlasciwie tego zaburzenia jest to dla nich nie pojete i sama sie o tym przekonalam wiec jak najbardziej mamy tutaj pole do popisu poniewaz kazdy wie jak sie czujesz i jakie to trudne zazdroszcze tym ktorzy pokonali to gowno ze mieli na tyle samozaparcia...
bart26
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 2216
Rejestracja: 25 lutego 2015, o 13:00

14 czerwca 2015, o 14:34

Kazdy ma swoje jakies problemy . Zaowazcie ze nerwicy nie dostaje sie gdy jest czlowiek szczesliwy spelniony pelny motywacji do spelniania marzen . Wiecie dla czego ?? To bardzo proste . Bo nie ma na to czasu zyje swoim zyciem czyli dziala . Buduje rozwija sie . Trzeba to zrozumiec ze nerwica to cos co nam daje kopa w dupe i bedzie dawac do momentu w ktorym wkoncu nie zaczniemy myslec o sobie i wdrazac to w zycie. Wstac z kanapy i dzialac . Jezeli boimy sie czegos to sprawdzmy czego . Ignorujmy lęk . Sluchajcie powod ktory wprowadzil nas tutaj to nasz stsry sposob myslenia . Jak bysmy byli komputerami wystarczylo by wgrac nowy system . Nerwica to jak wirus . Teraz trzeba dobry system antywirusowy . Co sie na to sklada . Informacje wiedza o zaburzeniu dystans postawa przyjacielska i to wszystko sa narzedzia czyli ten antywirus . Ale naj naj naj wazniejsze to wcisnac enter i wiezyc w to ze to co chcecie osiagnac czyli wyjsc z zaburzenia jest na koncu tego paska progresu . Dziwiac sie watpliwoscia obawa objawa calej nerwicy robicie reset . I naprawde widze sam po sobie ze to wlasnie tak dziala akceptscha wychodzi ponad zaburzenie i nawet jak mam mysli natretne wszelakiego rodzaju to ja sie ich lekam tak jak kazdy ale podswiadomie juz wyrobilem sobie swiadomosc o zaburzeniu . I pomimo obaw ja caly czas wieze ze to nerwica . Jestem tez swiadom tego ze zaburzenie to wirus prawda ale skads ten wirus sie wziol i nie stworzylem go ja tylko moje dotychczasowe zycie sposob w jaki myslalem jak traktowalem emocje . I ten pasek z wirusem doprowadze do 95 procent zeby to zminimalizowac ale prawdziwe odburzenie to zmiana samego siebie. Pschoterapia mi akurat w tym pomoze . Ale chodzic a chodzic i dzialac interesowac sie i wdrazac to w zycie . To roznica . Zmierzam do tego ze nerwica robi na swoj swiat i dlatego trwaa. Odstawmy ja na bok i zyjmy . Ciesze sie ze takie przemyslenia ludzie tu dodaja bo przez to ja mam swoje . Przez nerwice mam nowe podejscie do zycia do siebie do przyszlosci . Dzieki wam kochani ;)
DOPOKI NIE PODEJMIESZ WYSILKU , TWOJ DZIEN DZISIEJSZY BEDZIE TAKI SAM , JAK DZIEN WCZORAJSZY
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

14 czerwca 2015, o 16:18

Bart, święte słowa ;thx
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
sadlittlemoth
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 15
Rejestracja: 13 czerwca 2015, o 19:22

14 czerwca 2015, o 17:07

bart 26, a skąd czerpiesz siłę na ealkę z wirusem, bo trzymając się konwencji mój program tak bardzo uszkosził się przez wirus,że praktycznie nie chce działać. Zupełny brak chęci i motywacji.
Awatar użytkownika
StiV
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 108
Rejestracja: 21 maja 2015, o 15:49

14 czerwca 2015, o 17:09

Świat czy może ja? https://www.youtube.com/watch?v=joxrpvFBEk0
bart26
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 2216
Rejestracja: 25 lutego 2015, o 13:00

14 czerwca 2015, o 22:13

sadlittlemoth pisze:bart 26, a skąd czerpiesz siłę na ealkę z wirusem, bo trzymając się konwencji mój program tak bardzo uszkosził się przez wirus,że praktycznie nie chce działać. Zupełny brak chęci i motywacji.

Czerpie sile z wnetrza , siadz sobie spokojnie ktoregos dnia , i pomysl kim chcesz byc jak chcesz zeby twoje zycie wygladalo zastanow sie co ci przeszkadza w tym rozpisz to sobie . Jezeli bedziesz widziec co ci przeszkadza w byciu soba poprostu to zmien . Ale nie patrz na zaburzenie , zaburzenie to zwykla obrona organizmu zostaw je z boku . Jezeli chcesz byc osoba asertywna to nia badz . Jezeli chcesz byc boginia sexu dla swojego partnera . To nia badz . Jezeli chcesz byc szczesliwa . To badz . Bo zadaj sobie pytanie .dlaczego mam nie byc tym kim chce byc . Jezeli chcesz byc bogata. To bedziesz . Roznica w tym ze chce a bede jest taka ze te slowa dzieli jedna wielka przeogromna granica . DZIALANIE . Powiedz jak zachowuje sie ktos kto zostanie bogaty . Bedzie spedzal dnie na analiziwaniu rynku pracy , bedzie chodzil szukal okazji , bedzie non stop zyl zyskiem . Bedzie DZIALAL . A osoba ktora chce byc bogata . Bedzie marzyla o bogactwie myslala o zlotych lancuchach , bedzie wyobrazac sobie siebie w najnowszym mercedesie . . Widzisz roznice zero dzialania .


Wiara
Dystans
Porazki
Upor w Dzialaniu

Heh swoja droga pamietam jak zaczynalem swojandroge z odburzeniem i pierwszym krokiem byla akceptacja . Wiesz ja bylem sklonny pojsc i zrobic sobie tatuaz na rece AKCEPTACJA . taki bylem zdeterminowany a droga ktora przechodzilem byla uslana ciaglymi porazkami . Ciagle zapominalem ze to trzeba akceptowac . I ciagle myslalem ze wracam do poczatku . Ale ktoregos dnia pieknego siedzialem w robocie i majac kolejny atak leku i natlok natretow dostalem takiego uczucia pewnosci siebie to byl moment przelomowy . Poczulem ze uwierzylem i gowno mi zrobi to zaburzenie . To byl punkt zwrotny w ktory na sile probowalem uwiezyc i wkoncu sie udalo nie marzylem dzialalem pomimo cofania sie . Podswiadomosc to skomplikowany system ale bardzo latwo mozemy sobie przypomniec np. Pierwszy atak paniki i zwiazana z tym trauma woww co sie ze mna dzieje umieram wzywaj karetke badania w szpitalu itd . To jest swiadomy bodziec do podswiadomosci . Ktora pozniej nakreca caly system . A teraz sprobuj to wykorzystac w druga strone . Jezeli uwierzysz bezgranicznie w siebie to wkoncu to poleci donprzodu . Uswiadomisz to sobie na poziomie emocjonalnym .

Sorki troche ten post zagmatwany ale juz wypilem troche alko ;) . Jezeli masznjakas pytania wal smialo na priv uwielbiam dzielic sie swoimi przemysleniami bo to jest dla mnie w pewnym sensie taka psychoterapia .
DOPOKI NIE PODEJMIESZ WYSILKU , TWOJ DZIEN DZISIEJSZY BEDZIE TAKI SAM , JAK DZIEN WCZORAJSZY
sadlittlemoth
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 15
Rejestracja: 13 czerwca 2015, o 19:22

14 czerwca 2015, o 22:56

Dzieki bart26, pewie się odezwę. Choć czytając to forum to mam szczęście, że ja przez moje somatyczne obiawy na sorze wylądowałam tylko raz z trwającą kilka tygodni migreną z którą i tak nie dało się wiele zrobić. Poza lękami społecznymi i niechęcią do siebie, nie mam ataków paniki, co najwyżej stan permanentnego obniżonego nastroju.
bart26
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 2216
Rejestracja: 25 lutego 2015, o 13:00

14 czerwca 2015, o 23:25

Wiesz jutro nowy dzien . Wstan rano z usmiechem na twarzy . Normolany usmiech ktory bedzje nawet wymuszony poprostu usmiech od ucha do ucha . Jezeli nie bedziesz miala sil wes tasme i przyklej sobie ten usmiech . To technika ktora pobudza endorfiny umysl na usmiech reaguje chemia nie wazne czy ty bedziesz smutna przygnebiona . Usmiech i koniec z uporem . Zaloze sie ze dwa dni juz wystarcza do tego zebys poprostu poczula sie szczesliwasza . Sam fakt ze smiejesz sie bez powodu sposowuje szczery usmiech . Bo to smieszne . Mi wlasnie na dni depresyjne pomagala ta technika . Wstawalem z lozka i odrazu usmiech mylem zeby i usmiech je halem do roboty usmiech na sile pomimo somatyki i natretow . Pracowalem usmiech caly czas staralem sie go miec na buzi pomimo bolu policzkow . Sprobuj a sama zobaczysz
DOPOKI NIE PODEJMIESZ WYSILKU , TWOJ DZIEN DZISIEJSZY BEDZIE TAKI SAM , JAK DZIEN WCZORAJSZY
sadlittlemoth
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 15
Rejestracja: 13 czerwca 2015, o 19:22

15 czerwca 2015, o 01:46

uśmiechać się umiem,tylko że dla mnie to taktyka obronna przed ludźmi, nie działa w ten sposób jaki opisałeś...ja o bardzo bolesnych sprawach mówię z uśmiechem na ustach. Chowam się za nim.
bart26
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 2216
Rejestracja: 25 lutego 2015, o 13:00

15 czerwca 2015, o 07:47

Ty wogole jestes chyba zamknieta .otworz.sie na zycie . Jak chcesz byc kims kim chcesz byc jak ty nie widzisz siebie jako czloqieka szczesliwego. Technika dziala na pewno i ona nie ma maskowac ciebie przed innymi bo dlaczego masz przednkima sie chowac . Masz.emocje pokazuj je nie dus w sobie bo tego skutkiem sa wlasnie nerwice itd. Usmiech ma tu na celu troszke oszukac twoj umysl i odciagnac od mysli . Mysle ze nie tylko ja bym to potwierdzil ze dziala . Zacznij wxtawac rano z z swiadomym usmiechem . Idz do lusterka i utrzymuj ten usmiech . Sama zlbaczysz :ubaw:
DOPOKI NIE PODEJMIESZ WYSILKU , TWOJ DZIEN DZISIEJSZY BEDZIE TAKI SAM , JAK DZIEN WCZORAJSZY
ataga
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 12
Rejestracja: 13 maja 2013, o 23:09

15 czerwca 2015, o 08:44

W 100% zgadzam się ze stwierdzeniem barta26 że liczy się DZIAŁANIE
Wychodzi się oczywiście od przemyśleń i analiz ale tylko DZIAŁANIE daje gwarancję zmian.
Ja często w panowanie, przemyślenia, analizowanie i zdobywanie wiedzy na jakiś temat wkładam tyle energii, czasu i zaangażowania że niestety działanie "leży i kwiczy"

-- 15 czerwca 2015, o 08:40 --
W 100% zgadzam się ze stwierdzeniem barta26 że liczy się DZIAŁANIE
Wychodzi się oczywiście od przemyśleń i analiz ale tylko DZIAŁANIE daje gwarancję zmian.
Ja często w panowanie, przemyślenia, analizowanie i zdobywanie wiedzy na jakiś temat wkładam tyle energii, czasu i zaangażowania że niestety działanie "leży i kwiczy"

-- 15 czerwca 2015, o 08:44 --
Tak solidnie zadziałałam że wysłałam tekst dwa razy :hehe:
bart26
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 2216
Rejestracja: 25 lutego 2015, o 13:00

15 czerwca 2015, o 09:11

:ubaw:
DOPOKI NIE PODEJMIESZ WYSILKU , TWOJ DZIEN DZISIEJSZY BEDZIE TAKI SAM , JAK DZIEN WCZORAJSZY
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

15 czerwca 2015, o 09:45

Sadlittlemoth, mówisz, że nie masz motywacji-ale ona nie musi być niczym wielkim, czasami motywacją można uczynić chociażby to, że nie chce się już cierpieć, i że ma się dość. Motywacja nie jest trudna, jeśli spojrzy się na nią jak na wybór czego już NIE chcesz.
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
ataga
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 12
Rejestracja: 13 maja 2013, o 23:09

15 czerwca 2015, o 14:46

bart26 nie śmiej się ze mnie :buu: to mnie boli
no chyba że śmiejesz się razem ze mną :D

-- 15 czerwca 2015, o 14:42 --
bart26 nie śmiej się ze mnie :buu: to mnie boli
no chyba że śmiejesz się razem ze mną :D

-- 15 czerwca 2015, o 14:45 --
bart26 nie śmiej się ze mnie :buu: to mnie boli
no chyba że śmiejesz się razem ze mną :D

-- 15 czerwca 2015, o 14:46 --
bart26 nie śmiej się ze mnie :buu: to mnie boli
no chyba że śmiejesz się razem ze mną :D
ODPOWIEDZ