Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Moja chaotyczna historia

Tutaj możesz się przedstawić, napisać coś o sobie.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
nat
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 157
Rejestracja: 6 marca 2018, o 16:30

6 marca 2018, o 22:04

Witam wszystkich. Mam na imię Natalia i chyba nadszedl czas abym opisała swoją historię. Uprzedzam -moze być chaotycznie! Gratuluję cierpliwości tym, którzy doczytają do końca :)


Chodź już pół roku zaglądam tu na forum dopiero teraz postanowiłam opisać swoją historię. Odkąd sięgam pamięcią wstecz byłam dzieckiem, które wszystkiego się bało. Jak tylko mama wychodziła z domu ( mieszkałam na wsi ) szukałam jej żeby sprawdzić czy nic się jej nie stało. Posuwało się to do tego, że zimą potrafiłam wylecieć bez butów i bez ubrania na podwórko by jej szukać. Nigdy nie lubiłam zostawać sama i zawsze się bałam. Nigdy nie chciałam spać sama ( mam 2 rodzeństwa) zawsze spałam z bratem lub siostra w jednym łóżku. Nie mogłam zasnąć gdy drzwi do pokoju rodziców były zamknięte. Jak się budziłam w nocy musiałam je zawsze koniecznie otworzyć. Był też taki moment że w nocy budziłam się i szłam do rodziców do pokoju, kładlam się gdzieś przy łóżku i spałam do rana , a później wracałam do siebie. Albo wchodziłam do mamy do łóżka w nogi i tak zwinięta w kulkę leżałam. W nocy często miałam użycie bólu serca. Bałam się wszystkiego. Nie chodziłam nawet sama do sklepu mimo już nastoletniego wieku ( raz jak szłam z siostra mając ok. 10 lat jechał jakiś facet samochodem i pokazał nam członka) od tego momentu nie wychodziłam sama nigdzie. W domu nie było kolorowo. Ciągle awantury, ojciec nadużywający alkohol. Wieczny lek czy nie będą się kłócić albo czy czegos mamie nie zrobi. Człowiek w szkole myślał o tym czy w domu się coś nie dzieje. Przy każdej awanturze wpadałam w histerię, płacz , krzyk. Nie mogłam się uspokoić. Wraz z wiekiem zaczęłam spać sama w łóżku choć nadal we wspólnym pokoju. Awantury były, nadal je mocno przeżywałam. Poszłam na studia, musiałam sama jeździć pociągiem ze swojej wsi. Musiałam rano sama wychodzić na stację i nie raz wracać jak było ciemno. Robiłam to bo nie miałam wyboru ale kosztowało mnie to dużo zdrowia. Strach towarzyszył mi każdego ranka kiedy szłam na pociag i kiedy wracałam. Na studiach poznałam mojego męża , mogłam się wyrywać z domu . Nie słuchać awantur , ale została w domu siostra i brat. Mimo wszystko jak wychodziłam ciągle myślałam o tym co się tam dzieje. Awantury były do tego stopnia, że wraz z rodzeństwem umawialiśmy się kto zostaje w domu a kto wychodzi żeby mamie się nic nie stało. Później poszłam na studia mgr, przeniosłam się do Warszawy wraz z moją drugą połówka . Mieszkaliśmy tam dwa lata , studiowałam, pracowałam jakoś to było ale też wieczny lek. Musiałam wracać przez pół Warszawy z pracy po nocy. Dużo mnie to kosztowało. Ciągle myśli o tym co dzieje się w domu. Później jakoś się toczyło, wróciliśmy z Warszawy i układaliśmy sobie życie w rodzinnym mieście męża. Było lepiej i gorzej, leki towarzyszyły tak jak zawsze. Mama musiała wyjechać do pracy za granicę , jakiś czas później na jaw wyszły zdrady ojca , to był rok 2016 krótko przed moim ślubem. Jakoś to wszystko przeszło, mama nie wnosiła sprawy do sądu. W grudniu 2016 r musiałam przyjechać do domu rodzinnego gdyż moja mama zjezdzala z za granicy na święta a ojciec ciągle ja gnębił . Chciałam pomoc siostrze, która poszła do pracy i mieszkałam w rodzinnym domu miesiąc póki mama nie wyjechała za granicę. Miesiąc ten był dla mnie horrorem. Ale nie chce tego opisywać. Ogólnie awantury straszne , rękoczyny . Później było tylko gorzej , wieczne pretensje ojca , mama założyła sprawę. Ojciec męczył nas psychicznie zeby mama wycofała sprawę. W lutym 2017 napadł na mamę w miejscu pracy i ja pobił. Tego samego dnia co doszło do tej sytuacji pojechałam do rodzinnego domu, zabrałam siostrę która tam mieszkała . Znaleźliśmy mieszkanie, uciekła od ojca który znęcał się nad nią tak samo jak nad mama. Jakoś to w miarę było, ale w między czasie dużo nerwowych spraw , telefonów od ojca itp. to wszystko ciągnęło się cały czas. Ciągły niepokój o mamę , siostrę. Czy ojciec zadzwoni czy nie z pretensjami. W lipcu gdy przyszłam rano do siostry poczułam mocne uderzenia serca. Takie jakich nigdy nie czuła. Przestraszyłam się , na drugi dzień czułam się słabo poszłam do lekarza . Zlecono EKG, które wyszło źle gdyż byłam bardzo zestresowana. Puls 150 . Zlecono wizytę u kardiologa. W nocy lek, zimny pot , trzęsienie się nog. U kardiologa również stres ale nie stwierdził żadnych problemów z sercem . Przepisał bloker i leki psychotropowe po krótkim wywiadzie i badaniu stwierdził, że stan ten związany jest z lękiem . Zaraz po powrocie zaczęłam się czuć dobrze. Bloker wzięłam dwa razy, psychotropy tydzień a że nie widziałam poprawy odstawiłam . Zaczęły się dziać dziwne rzeczy, zaburzenia widzenia , uczucie bycia w bańce mydlanej, nie mogłam stać bo miałam wrażenie że zaraz zemdleje. Pulsowanie całego ciała ,. Bałam się chorób . Zrobiłam morfologię , wyszła ok. Poszłam znowu do internisty , pani doktor stwierdziła że nie widziała osoby z taką nerwica i depresja i poleciła mi wizytę u psychiatry. Skierowała mnie też do okulisty i neurologa. Okulistę odwiedziłam z wielkim trudem bo bałam się, że wyjdzie mi coś złego . Wada wzroku dość duża , ale wiedziałam już dawno , że nie widzę dobrze. Nic więcej nie widział. U neurologa nie byłam bo się strasznie boje. Oczywiście od tego momentu wkręcam sobie wszystkie choroby . Guz mózgu, wylew , tętniak, glejak, chłoniak, udar, problemy z sercem, żołądkiem, stwardnienie rozsiane itp. W między czasie pojawiały się i znikały różne objawy: drętwienia, mrowienia, prądy w stopach , pulsowanie mięśni, uczucia ciepła i zimna w okolicach twarzy i głowy , drganie powiek, biegunki, bóle w okolicach żeber, mrowienie ust , fale ciepła , trzepotanie serca, przeskoki serca , uczucie zatrzymania i ruszenia serca, widzenie gorsze na jedno oko,widzenie mętów, bujanie , uczucie ściągania na bok przy chodzeniu, kłucie w głowie , rwący ból głowy pojawiający się na chwilę i znikający , zatkane uszy ,szumy uszne ,buczenie w uszach, uciski w głowie . Ciągle skanowanie ciała, budzenie się z lekiem co przyniesie dzień, nasilanie się objawów w miejscach publicznych . W ogóle miałam wrażenie że większość rzeczy dzieje się w obrębie głowy , prawej strony głowy i serca(na pewno zapomniałam o wielu objawach tak dużo tego było). Od lipca do praktycznie grudnia nie było dobrych dni. Chyba, że zajęłam się czymś ,zapomniałam o tym co się dzieje. Pojawiały się chwilę ,że było ok. Zwłaszcza jak się rozluźniłam, wypiłam trochę alkoholu. Ale z każdym dniem też potrafiły pojawić się nowe objawy , jak się z czymś oswoiłam to co rusz coś nowego. W głowie ciągły alarm z coś nie tak z mózgiem, że jakaś choroba , ale nic nie jest w stanie przekonać mnie do wizyty u neurologa. Od jakiegoś czasu pojawia się parę lepszych dni, takich że mam chęć coś robić , że dobrze się czuje. Ale za chwilę sobie przypomnę o mrowienie nogi i hop jest. O bujaniu i buja jak na statku. O głowie i znowu coś się dzieje. Poczytam o jakichś objawach chorób zaraz je mam. Czytałam o glejaku i sztywności karku, od tygodnia słyszę każda kostkę jak pstryka gdy ruszam głowa. Staram się żyć , ale nie mogę. Wszyscy w koło mają już dość słuchania , że choruje na coś poważnego, że umieram, że źle się czuje. Nie mam ochoty na nic. Najbardziej szkoda mi męża , , ale nie jestem w stanie sobie z tym wszystkim poradzić. Jak tylko pojawią się jakiś objaw ,poczytam o jakiejś chorobie uderza mnie fala ciepła i nogi jak z waty. Puls czasami normalny, zwłaszcza wieczorami nawet ok.60 ( wtedy panika że za niski ) w dzień różnie ale są dni kiedy jest ok, a kiedy powyżej 120 . Żyje w ciągłym strachu że zaraz umrę , że położę się spać i nie wstanę. Nie lubię się kłaść spać, boje się zasypiać, budzę się co chwilę . Coraz gorzej sobie z tym radzę bo jak jest jeden dzień ok to potem uderza ze zdwojoną siła. Staram się nie myśleć o tym wszystkim , ale tak się nie da. Dodatkowo jestem ciągle nerwowa , o wszystko się czepiam. Widzę , że mąż ma już dość, ale nic nie potrafię z tym zrobić . Byłam zadbana dziewczyna , uśmiechnięta. Teraz jestem 27 latka, której nawet się nie chce umyć włosów czy zrobić makijażu i nie ma na nic ochoty. Najchętniej całe dnie bym siedziała w domu. Wychodzę tylko do siostry bo boje się siedzieć sama kiedy mąż jest w pracy. Nie jestem nawet w stanie podjąć pracy. Ciągle tylko siedzę, myślę . Mierze puls i ciśnienie po 300 razy dziennie , staje na jednej nodze w celu sprawdzenia równowagi i celuje palcami w nos z zamkniętymi oczami. Macam się w poszukiwaniu węzłów chłonnych itp. Kazdy dzień wygląda tak samo. A gdy jest lepszy pojawia się myśl, że zaraz umrę bo mi się poprawiło…
nocenadnie
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 221
Rejestracja: 27 lutego 2018, o 11:50

6 marca 2018, o 22:47

Cześć Natalio :). Ale historia, postaram się coś pomóc. Bardzo ładnie opisałaś to co wprowadziło Cię w stan który teraz odczuwasz, są to skutki przewlekłego stresu, strachu. Psychika to też zbiornik jak np. żołądek gdy zmaltretujesz go zbyt dużą ilością alkoholu naturalnie zwymiotujesz, ale układ nerwowy niestety nie ma ujścia i odreagowuje sobie na czym chcę stąd wszystkie objawy somatyczne. Jak mawiają divovici jesteś w stanie lękowym i jak sama nazwa wskazuje mózg z normalnego trybu przestawił się chwilowo w tryb "walcz lub uciekaj", stąd natrętne myśli, ciągłe czepanie się męża ponieważ jesteś ciągle w stanie bojowym a wokół ciebie nie ma zagrożenia a sam mózg próbuję go znaleźć podsyłając takie bzdety. Tyle teorii odnośnie odczuć które przeżywasz żeby bardziej to zrozumieć odsyłam Cię do materiałów zwanych Divovicami, one pomogą o wiele lepiej zrozumieć samą istote lęku.

Analizując to co napisałaś o całym swoim psychologicznym obrazie, jaki budowałaś przez lata przez obecną sytuację w domu. Sama zauważyłaś, że miały na ciebie wpływ i przejęłaś dużo zachowań lękowych, teraz postaraj się to zmienić i racjonalizować lęk. Gdy nagle zrobisz coś co sprawi ci radość i przyjdzie myśl typu "co się cieszysz i tak umrzesz" uśmiechnij się jeszcze bardziej. Gdy myśli podpowiadają, nie wychodź z domu bo umrzesz. Zaryzykuj i powiedz sobie "no nerwico zobaczymy, jedziesz z koksem" i idziesz tam gdzie sobie zaplanowałaś. A z czasem racjonalizowania lęku zauważysz, żę ten cały strach nie jest taki straszny to jest motywacja do zmiany tego co przeszkadza nam w odczuwaniu szczęścia :D

Ja sam miałęm pełno takich głupot, robiłęm remont mieszkania a w między czasie odpaliłem nerwicę. Przykładowo wstawiam okna, zadowolony żę je wstawiłem i będę miał ciepło w domku w odpowiedzi dostałem "po co to robisz i tak umrzesz", podobnie było ze studiami "po co idziesz i tak umrzesz". To klasyki są normalka w nerwicy :P

Powodzenia w odburzaniu :D ^^ ^^ ^^ ^^
Zaburzenie to tylko twoja projekcja. Nie wierzysz? Przekonaj się sam!
Awatar użytkownika
nat
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 157
Rejestracja: 6 marca 2018, o 16:30

6 marca 2018, o 23:17

Dziękuję Ci za cierpliwość i miłe słowa. ☺️Staram się tak robić, walczyć z nerwicą i poddawać ją próbie. Niestety ciągle gdy pomyślę sobie coś w stylu "hej, jak ma mi się coś stać to niech stanie teraz, ile można czekać?!" pojawia się czerwona lampka z napisem "nie kuś losu" i zaczyna się kolejne koło. No bo co jeśli przez takie myśli naprawdę się coś stanie ? Nie mam też niestety wsparcia. Każdy twierdzi, że wymyślam, panikuje, że nic się nie dzieje, to tylko moja wyobraźnia. Gdyby taka osoba przeżyła chociaż dzień z tym co my tu obecni przeżywamy nawet latami, zobaczyłaby jak takie słowa wyrządzają tylko większą szkodę. Jestem z tym sama(w sumie teraz już z Wami) i chcę walczyć. Chcę chociażby po to, że by być tą samą kobietą, tą która o siebie dbała i spełniała swoje marzenia :)
"Na zmianę ufam i wątpię
Chociaż to takie nierozsądne"
nocenadnie
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 221
Rejestracja: 27 lutego 2018, o 11:50

6 marca 2018, o 23:23

Rozumiem twój ból, każdy coś takiego przechodził a to jest niestety proces musi trwać a ty nadajesz temu właściwy tor za każdym razem.
Nikt nie zrozumie nerwicowca i tego całego ciepienia wewnętrznego, ale spójrz na to żę ci ludzie jednak mają rację czy tego chcesz czy nie chcesz :D. Bo to tak naprawdę tylko panika ;luzz ;luzz ;luzz czyż nie?
Po części jesteś w tym sama bo tą drogę zmiany siebie na lepsze musisz odbyć osobiście, a my, mąż i inny możemy cie tylko wesprzeć jakimś słowem reszta w twoich rękach czy tam myślach jak wolisz :D.
Zaburzenie to tylko twoja projekcja. Nie wierzysz? Przekonaj się sam!
Awatar użytkownika
nat
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 157
Rejestracja: 6 marca 2018, o 16:30

7 marca 2018, o 00:00

Kurcze, dzięki ! A ja się jeszcze zadręczam tym, że każdy ma mnie gdzieś i jestem w tym sama. 🤔 A przecież to nerwica mnie wybrała, i tylko ja mogę z nią zawalczyć. Sama nic nie robiłam, a wymagałam wsparcia od innych i potwierdzania przez nich kolejnych moich diagnoz 😉 dobrze, że się zarejestrowałam. Co innego jak się przegląda forum, a co innego jak ktoś kieruje coś do Ciebie i otwiera tym oczy ☺️
"Na zmianę ufam i wątpię
Chociaż to takie nierozsądne"
Awatar użytkownika
Celine Marie
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1983
Rejestracja: 21 października 2017, o 14:22

7 marca 2018, o 01:41

Natalko,moja imienniczko,jak bardzo Twoje objawy przypominają moje i w sumie większości z nas.Każdy z nas przeżywa to samo mimo,że czasem na różne sposoby. Musisz zacząć być wojowniczką, nie niewolnicą i pokonać to piekło .Przede wszystkim musisz zacząć żyć życiem męża i swoim ,a nie matki,ojca i rodzeństwa,wiem ,że ich kochasz i się o nich martwisz ale nie pomożesz im póki jesteś w takim stanie , a sobie tylko szkodzisz.Musisz odciąć się od tego co się dzieje w Twoim dawnym domu,od ojca tyrana i zająć się sobą i swoim odburzaniem.Czy chcesz tak cierpieć długie lata czy ułożyć sobie wreszcie życie? Masz męża,skończyłaś studia,jesteś młoda i zdrowa ,to co się dzieje z Tobą to wynik przeszłości ale nie może ona zmarnować Twojej przyszłości,mamy jedno życie,tu i teraz ,dasz radę :)
"Już nie pamiętam prawie
Jak w dobrym wstać humorze
I coraz częściej kłamię
I sypiam coraz gorzej
Łatwiej mi
Nic nie mam, więc nie tracę nic

Strach to sieć pajęcza
Im bardziej uciec chcę
Tym mocniej trzyma mnie za karę"
Awatar użytkownika
nat
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 157
Rejestracja: 6 marca 2018, o 16:30

7 marca 2018, o 08:20

Celine ciężko mi przestać myśleć o rodzinie. O ile od ojca się prawie odcięłam ( odzywa się raz na kilka miesięcy, a każdy SMS od niego to szybsze bicie serca) o tyle mam problem z rodzeństwem czy mamą. Chyba największy z siostrą. Też jest już dorosłą kobietą, a ja nadal mam problem z zaśnięciem gdy wiem, że gdzieś wychodzi. Mogę całą noc nie spać, póki nie otrzymam informacji, że wróciła do domu. Z tym mi ciężko walczyć, chyba nawet nie chce. Gdzieś w podświadomości jest alarm "jak zaśniesz, albo przestaniesz się martwić coś jej się stanie" . A jest mi najbliższą osobą. W moich uczuciach ważniejsza od męża, na równi z mamą. Tak jest od zawsze, i z tym najtrudniej mi będzie walczyć. Nie pomaga też to, że mama pracuje za granicą. Przyjeżdża raz na pół roku- na kilka tygodni. Każdy jej wyjazd to kolejny cios, który się na mnie odbija. I tak to wszystko trwa od lat, odkąd tylko pamiętam. Ciągły strach o moją rodzinę. Jestem pewna, że gdyby się komuś coś stało nie poradziłabym sobie z tym.
"Na zmianę ufam i wątpię
Chociaż to takie nierozsądne"
witorrr98
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 1543
Rejestracja: 17 października 2017, o 23:08

7 marca 2018, o 11:35

Najważniejsze w tej chwili jest Twoje zdrowie.Jeśli się polepszy, wtedy wszystkie problemy staną się prostsze do rozwiązania, a niektóre w ogóle znikną.Jesteś teraz w w trybie nerwicowym i każda błahostka ma ogromny wydźwięk.Dlatego pierwsze, co radzę Ci zrobić w tym wszystkim, to zabrać się za materiały, a później porównać je do swojego życiu i elementy pokrywające się-naprawiać radami w nimi zawartymi.
Awatar użytkownika
nat
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 157
Rejestracja: 6 marca 2018, o 16:30

7 marca 2018, o 11:44

Dziękuję, materiały studiuje od listopada i staram się je wprowadzać w życie, ale wiadomo - różnie bywa. Mam nadzieje, że czasem będzie coraz łatwiej sobie z tym radzić :)
"Na zmianę ufam i wątpię
Chociaż to takie nierozsądne"
ODPOWIEDZ