Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Mój sukces :)

Tu dzielimy się naszymi sukcesami w walce z nerwicą, fobiami. Opisujemy duże i małe kroki do wolności od lęku w każdej postaci.
Umieszczamy historię dojścia do zdrowia i świadectwo, że można!
Dział jest wspólny dla każdego rodzaju zaburzenia lękowego czyli nerwicy/fobii.
ODPOWIEDZ
pomocnerwica
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1
Rejestracja: 2 stycznia 2011, o 02:12

2 stycznia 2011, o 03:15

A więc najpierw coś o sobie:
mam na imię Darek i mam 31 lat z zawodu zajmuje się masażem leczniczym i co może wydawać się rozbieżne psychoanalizą, w zasadzie kiedyś bardziej psychoanalizowałem niż obecnie ale to było zanim wpadłem w pułapkę nerwicy.
Więc właśnie, moje techniki analityczne jakie stosowałem po szkole niestety nie ustrzegły mnie samego przed lękiem i nerwicą.

Wszystko zaczęło się bardzo ostro, od popularnego zawrotu w głowie jakieś 3 lata temu a w zasadzie doskonale pamiętam ten dzień, bardzo taki atak paniki zapada w pamięć....która staje się potem początkiem koszmaru. I u mnie tak właśnie było, zawrót w głowie i wielki strach, przed niczym konkretnym narastający z każdą sekundą. Myślałem o jednym, że umieram, dla mnie to było tak oczywiste jak to że po nocy wschodzi słońce.
W głowie szumiało, nogi się plątały, język zesztywniał, miałem wrażenie że nie oddycham a powietrze jest za gęste. Ręce mrowiły niemiłosiernie i lewa zdrętwiała co w połączeniu z pikającym sercem dało mi obraz zawału serca. Zadzwoniłem po karetkę, potem izba, krótkie badanie, coś do połknięcia i decyzja, że jestem osłabiony i to pewnie dlatego. Nie dowierzałem, szczególnie, że jestem osoba dbająca o kondycje i swoje zdrowie, od lat na specjalnych dietach.
Ale nie miałem wyjścia, musiałem wrócić do domu bo w szpitalu mnie nie chciano.
Całą noc nie zmrużyłem oka a następnego dnia.... powtórka chyba nawet gorsza, atak paniki spowodował że pobiegłem do sąsiada żeby zadzwonił po karetkę, znowu izba, dłuższe badanie chyba większa tabletka i stwierdzenie proste - atak paniki. Dla mnie wydawało się to o tyle zaskoczeniem, że ja w swoim wcześniejszym życiu, spotykałem się już z tym słowem u osób, które przychodziły na moje zajęcia z terapii. Ale nie potrafiłem wtedy połączyć tego co słyszałem czy czytałem z tym co przezywałem.

Skracając wszystko co było potem przez w zasadzie następne dwa lata, powiem, że nie mogłem pogodzić się z nerwicą i atakami i objawami jakie miałem, ja zwyczajnie nie dowierzałem, że to jest po prostu nerwica. Porzuciłem swoje terapie a wszystko wydawało mi się bezsensu i mało pomagało. Leki brałem czterokrotnie ale poprawa była w za małym stopniu.
A ja ciągle się bałem, miałem objawy i ataki paniki, w drugim roku tego cyrku opuszczałem już znajomych bo nie mogłem się z nikim spotykać bo zaraz przychodziły ataki. Próbowałem terapii u znajomych psychologów ale nie widziałem ku mojemu zdziwieniu poprawy.
Zdziwieniu bo wcześniej każda nerwica, depresja dla mnie miała jakieś podłoże, jak dawałem rady chorym było to w miarę proste.
Ale kiedy przezywałem to sam nie widziałem konkretnego powodu, byłem w szoku, że przytrafiło mi się coś takiego.

Przez dwa lata mało żyłem i robiłem, zadłużyłem się strasznie, zamieniłem mieszkanie na mniejsze żeby mieć za co żyć. Nie wiedziałem co dalej. Badania zrobiłem jakie tylko możliwe żeby być pewnym i w końcu byłem ale nic z tego nie wynikało.

I wtedy znajomy polecił mi psychologa, który zajmował się terapią poznawczą, znałem tą terapię ale nigdy jej powiedzmy nie praktykowałem, zresztą mówiąc szczerze kiedy się siedzi w nerwicy po uszy samemu z "marszu" trudno sobie pomóc a ja przez swoją głupotę przez te dwa lata chciałem żeby to po prostu minęło, najlepiej samo a ja żebym nie musiał się wysilać. Zresztą ja nie kończyłem specjalnych studiów psychologicznych. (Moja wcześniejsza praca opierała się na warsztatach psychologicznych bez dyplomu).

Na początku wszystko do mnie nie docierało, pani psycholog kazała "mieć" ataki paniki , kazała się ich nie bać, a to wszystko wtedy już dla mnie było wyświechtanym słowem. Banałem....nie bać się...bzdura! I to jest prawda na początku nie da się nie bać.
Ale początki zawsze bywają trudne, chodziłem na tą terapię z dobre 9 miesięcy, wizytując co tydzień albo dwa, pierwsze 4 miesiące to było zmaganie się z samym sobą ale nie widząc wyjścia innego nie rezygnowałem.

Samego procesu terapii nie da się opisać, wszystkich kroków do przodu i co jakiś czas w tył tez nie. Za długi by wyszedł post.
Jedno jest ważne z czym natknąłem się tu na forum parę razy czytając posty, żeby uwierzyć, ze zmagamy się z nerwicą, ostatnio ktoś tu pisał żeby pozwalać sobie na pojawianie się ataków paniki, dokładnie tak.
To były moje początki do tego sukcesu, którym ja nazywam wyjściem z błędu jakim było zamknięcie się w nerwicy i jej domysłach. A jej domysły to 100 różnych ciężkich chorób, jakie przezywałem każdego dnia, jej domysły to umieranie podczas każdego ataku paniki i omdlewanie. A ile razy żeście umarli? Zemdleli? Dostali zawał? Ani razu...a ile razy mieliście atak paniki albo inne objawy i lęki? Może nawet miliony razy.

Obecnie mieszkam w Paryżu i mam się świetnie, od roku nie mam ataków, czasem mi się zakręci w głowie ale tylko się uśmiecham na to.

Terapia to długi proces.
Tutaj widzę na forum w niektórych miejscach próbowano przybliżyć na czym polega ten brak strachu przed atakami, opisując reakcję walcz bądź uciekaj, która jest powodem ataków lęku panicznego i około 80 % objawów nerwicy. Próbowano nakreślić terapię poznawczo behawioralną z jak najlepszej strony.
Ale samo pisanie i czytanie nie wystarczy, trzeba samemu na sobie poznać co to znaczy nie bać się ataków paniki, kiedy mówili mi to podczas terapii sam się z tego śmiałem, i myślałem co wy gadacie to niemożliwe....ale dzięki terapii wiem po sobie że można się nie bać i lęki mijają.
Jest się zdrowym.

Trzeba robić próby i omawiać je z terapeutą i robić dalsze próby i znowu wracać i je omawiać i tak dopóki nie będzie poprawy, jakiejkolwiek poprawy.

Ja wyzdrowiałem a 2 lata mogę powiedzieć mam wykreślone z życiorysu, nie istniałem jako człowiek byłem bardziej wystraszoną zwierzyną.
I teraz sam po sobie wiem co czują ludzie z nerwicami, atakami i tym podobnymi zaburzeniami.

Chętnie odpowiem na pytania, jeżeli jakieś będą. I ponawiam swoją ofertę viewtopic.php?f=29&p=3709#p3709
Bo samo klikanie postów to czasem za mało, terapii "nie bój się lęku" nie opisze się ot tak, a nawet gdyby się opisało, to nie wiem czy wszyscy by z tego potrafili wybrać to co jest ważne da danej osoby.

I myślę, że na forum można by było zorganizować takie mini warsztaty terapii poznawczej, dla lepszego poznania jej. Odkąd wyzdrowiałem regularnie poszerzam wiedzę na ten temat.

A wy sami nie bójcie się psychologii, korzystajcie z pomocy psychologów w leczeniu nerwic, to jedna z lepszych metod!

Pozdrawiam
Darek
Awatar użytkownika
Fobia
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 45
Rejestracja: 20 listopada 2010, o 19:23

3 stycznia 2011, o 20:05

Owszem mam pytanie jak możesz napisz mi w jaki sposób pozwalasz żeby ataki paniki sie pojawiały? Prowokowałeś je czy jak? Co robiłes jak przychodziły bo to jest ciekawe bo ja choruję na leki przed wychodzeniem i mam ekstremalne ataki jak tyklko wyjdę więc na ataki jestem narażona cały czas i jakoś nie przestałam sie bać.
Jak to wyglądało u ciebie w praktyce ?
" Nie chowaj głowy w piach, bo po czym cię zycie będzie głaskać? " Elżbieta Grabosz
ODPOWIEDZ