Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Mój problem

Być może miałeś jakieś nieciekawe przeżycia, traumę i chcesz to z siebie "wyrzucić"?
Albo nie znalazłeś dla siebie odpowiedniego działu i masz ochotę po prostu napisać o sobie?
Możesz to zrobić właśnie tutaj!

Rozmawiamy tu również o naszych możliwych predyspozycjach do zaburzeń, dorastaniu, dzieciństwie itp.
Awatar użytkownika
Joannaw27
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 926
Rejestracja: 20 czerwca 2015, o 00:12

2 października 2015, o 23:24

Dziękuję ciasteczko
COCO JUMBO I DO PRZODU
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

2 października 2015, o 23:29

:friend:
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
Awatar użytkownika
Estera
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 230
Rejestracja: 21 grudnia 2013, o 07:27

3 października 2015, o 00:06

uff, w końcu dałam radę przeczytać cały wątek, a nie było łatwo, nie tylko ze względu na długie posty....
madzia wiej stamtąd jak najszybciej i tak jak piszesz psycholog od razu, żeby to wszystko co ci siedzi w głowie móc u niego z siebie wyrzucić i żeby mieć wsparcie, bo studia, inne miasto, inna rzeczywistość niż ta domowa...; jak będziesz regularnie chodzić, z czasem powinno być coraz lepiej;

nikt nie powinien się wstydzić czegoś, czego sam nie robił
...
Awatar użytkownika
zwątpiona
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 97
Rejestracja: 28 sierpnia 2015, o 01:29

3 października 2015, o 01:02

Estera-bardzo słuszne słowa.Wszytko będzie nowe dla Magdy i może ze strachu wrócić do domu,który choć chory jest jej znany,dlatego to takie ważne by od samego początku miała regularne wsparcie.Magda czytasz nas?Odpisz.
Raphael-potrzebujesz mocno przemyśleć swoje założenia na temat cudzych granic i tego co jest dobre a co złe.Nie mogę zrozumieć jak można mieć tak wypaczone spojrzenie na sprawy rodzicielstwa jak Ty masz.Sama wychowałam się w chorej rodzinie,ale w Twoim wieku wiedziałam co jest dobre,a co złe.
Koniec końców,każdy z nas może doświadczać życia tylko z swojej własnej perspektywy.Czasem ta perspektywa, styl doświadczania, staje się dla nas pułapką.Zamiast stanowić bezpieczne i elastyczne ramy dla naszego bycia,staje się nieznośnym, sztywnym gorsetem w którym ledwo możemy oddychać.
Wszystko w naszych rękach
Raphael97
Zbanowany
Posty: 249
Rejestracja: 15 czerwca 2015, o 13:16

3 października 2015, o 11:27

Żarty były nie na miejcu i przepraszam za nie.
Nie specjalnie muszę to przemyśleć bo nie skrzywdziłbym swojej córki na 100%. Też bym jej z ciekawości nie dotykał bo mogła by się zle poczuć i mógłbym jej przeryć psyche.
Taka ciekawostka to dawno dawno temu w ogóle kazirodztwo było normalne z tym że istnieje większe prawdopodobieństwo że dziecko urodzi się z jakąś chorobą;
dlatego też zostało uznane za nienormalne.
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

3 października 2015, o 12:42

Raphael97 pisze: Taka ciekawostka to dawno dawno temu w ogóle kazirodztwo było normalne z tym że istnieje większe prawdopodobieństwo że dziecko urodzi się z jakąś chorobą;
dlatego też zostało uznane za nienormalne.
Cywilizacja poszła do przodu, a my tu nie gadamy o arystokracji, która chciała sobie zapewnić czystość krwi w rodzinie.

Proponuję wrócić do wątku Madzi, do której ten temat należy i za którą wszyscy myślę trzymamy kciuki. :)
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
madzia04801
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 12
Rejestracja: 15 września 2015, o 20:55

9 października 2015, o 01:57

A więc jestem. Zastanawiałam się jak tam idzie mój wątek. Nie wiedziałam, że się tak rozwinie.

Przyjechałam do domu na ten weekend. Musiałam, bo u mnie w mieszkaniu w lublinie nie było internetu na razie, a musiałam załatwić kilka spraw w internecie, i jeszcze w dodatku w mieszkaniu na studiach miałabym zostać sama, ale kluczyka nie miałam jeszcze. Ale teraz mam i kluczyk i internet w mieszkaniu.

Ale żałuję, że przyjechałam na weekend, bo od razu jak przyjechałam to mnie wkurzyli rodzice. Jak weszłam do domu, rodziców na razie nie było. Potem przyjechali, to tata powiedział mi, że zrobi mi herbatę,(taki niby rozradowany moim przyjazdem, chce pokazać) więc zagotował wodę, a ja mówię, że zrobię sobie sama, a on" Już studentka, chce wszystko sama". Zaczęłam robić sobie herbatę, znaczy zaniosłam kubek i postawiłam na szafkę, gdzie było także opakowanie z herbatą. A on siedzi przy stole, i mówi do mnie: "No a czego ty zaniosłaś tam kubek? Nie widzisz, że tu mój kubek stoi na stole?, postaw koło mojego." Więc się zawróciłam i postawiłam mój kubek na stole, spoglądając złym wzrokiem na tatę, bo byłam wkurzona. A on widząc to :" Tobie to nic nie można powiedzieć, bo ty już od razu..." A później on do mamy, słyszałam za ścianą " Jej nic nie można powiedzieć, ona zaraz się czegoś złości ". I do końca dnia się do mnie nie odzywał obrażony, no bo jak przecież on chciał tak dobrze dla mnie, starał się być miły, przecież chcał mi zrobić herbatę! A ja nie odwdzięczyłam się i powinnam się domyśleć, że jemu też mam zrobić!, - to jest chyba jego egoistyczne myślenie, ale i takjego nikt nie odgadnie, nawet nie mogę sama zrobić tej pier.. herbaty! Nawet to jemu nie pasuje! Niby opisuję wam zwykłą sytuację, ale tego typu są na porządku dziennym. I stąd pewnie, kiedy jestem w miejscach publicznych, mam wrażenie, że ludzie obserwują moje ruchy, zachowania, to co mówię i coś sobie myślą. A ja w rzeczywistości zachowuję i wyglądam jak każdy człowiek. Podobnie na tej zasadzie, miałam tak, że w toaletach publicznych, miałam dziwne poczucie winy, jak się zasuwałam, jakbym robiła coś złego. Bo tatę w domu irytowało, jak ktoś się zasuwał w łazience na chwilę. Już nawet nie staram się kłócić z nim, kto ma racje, bo to bez sensu. On by mi zaczął jak zwykle wypominać ze jestem jak mama, uparta i czegoś zaczynam kłótnie, jak to on sam zaczyna.

Do mojej siostry też mam jakąś dziwną niechęć. Za dużo wszystkiego robimy razem i ona bywa dla mnie za bardzo nadopiekuńcza, i matkująca, to też dotyczy nawet zwykłych rzeczy, tak jakbym była jakąś niemotą. To mnie denerwuje, przecież ja wiele rzeczy robiłam w życiu tez za innych, bo potrafiłam to lepiej. Nawet jej chłopak wypomniał, że mnie matkuje. I też przez to boję się coś zrobić sama, bo mam wrażenie, że jest to gorsze niż inni by zrobili na moim miejscu, mimo, że jak z perspektywy czasu na to spojrzę, to tak nie jest. Przez ten weekend to nie sprzątałam w domu, ani mało odzywałam się do rodziców, moja siostra miała do mnie pretensje, że nie sprzątam na niedzielę, tylko nic nie robię. Ale starałam nie brać tego do siebie. W wakacje Wytłumaczyłam jej, że jestem wdzięczna, że się o mnie troszczy i pomagała mi w życiu, ale teraz już nie musi i umówmy się tak, że jak będę czegoś potrzebowała to po prostu zapytam. Ale ja tego myślenia z niej nie wykorzenię, pozostało mi tylko przeczekać ten rok, aż ona wróci do domu do rodziców.

Co do molestowania, to nie jest normalne, tego nie usprawiedliwia się żartami. Bo to obrazuje, jak ojciec traktuje dziecko i ze jego nie szanuje. Nawet jeśli to było dla żartów, to dobry ojciec miałby świadomość, że córka tego nie lubi. Miałby jakąś empatię. Mnie wkurza jak pomyślę, jak tata mówił do mnie tego typu teksty. Ja powinnam mu wtedy przywalić, to mnie najbardziej wkurza, bo zaluje ze tego nie zrobilam. Jak nie chodziłam jeszcze do przedszkola, raz leżałam w pokoju, to ojciec przyszedł pijany, położył się koło mnie. Myślałam, że chce się przytulić po prostu, ale on dziwnie się do mnie przytulał, to się wyrwałam, nie pamietam właściwie. Ale było mi wstyd wtedy, bo w pobliżu byłą reszta rodziny i oni mogli sobie pomyśleć, że my jesteśmy parą. Może dlatego jak byłam dzieckiem to byłam "niedotyczką" bo nie chciałam się przytulać ani nawet dotykać, nie wiem, taka moja hipoteza. Mojej siostry ojciec nigdy nie dotykał ani nie odzywał się do niej w tego typu sposób.


Jest o wiele lepiej, bo czuję się jakby moi rodzice byli mi odlegli, jabym w końcu była odcięta od nich. Tak, oni wspierają mnie finansowo, itp, jestem zależna od nich, potrzebuję od nich wiele rzeczy, np. papierów do stypendium. Ale chcę iść w kierunku, żeby się od nich uniezależnić finansowo. Inni, by powiedzieli, że rodzice utrzymują mnie, powinnam ich szanować. Ja ich szanowałam, chciałam stworzyć z nimi dobre relacje, wydobyć z nich zrozumienie i miłość, ale nie da się, oni stali się jeszcze bardziej nie do wytrzymania. Ja mam taką na nich złość, że jak powiedzą na mnie słowo, albo pomyślę lub przypomnę o mojej rodzinie, to wpadam w taką złość, mam problemy z nerwami. Dwa razy wydrapałam niedawno koło ust rankę, bo tak łapię się palcami za twarz, jak wpadam w emocje, ale nie będę tego tutaj opisywać. Wyjaśniam to tak: Chcę na nich nakrzyczeć, coś zrobić, a nie potrzebnie tą złość przelewam na siebie, działająć w sposób autodestrukcyjny.

Zaczęłam mniej skupiać się na problemach i je drążyć, a bardziej skupiać się na tym co teraz i na przyszłości, którą mogę mogę sobie zbudować z dala od rodziców. Chociaż i tak codziennie wpadam w te nerwy z powodu siostry, jestem bardzo znerwicowana ogólnie, taka trochę zgryzota, jak to moja siostra mnie nazwała. Ale ona jest miła, to nie jest tak, że tylko mnie przezywa. Dużo mi daje, to że mam zarobione dni, bo chodzę na uczelnię, załątwiam sprawy studenckie przez cały dzień i widzę po sobie, że wszystko wykonuję, przełąmuje się i potrafię być samodzielna, gdzieś podejść, załatwić. Zmiana środowiska, widzę, że ludzie są mili i szanują innych, nie tak jak w domu, czuję się swobodniej. Pierwszego dnia na immatrykulacji studiów, siedziała koło mnie koleżanka, zapoznaliśmy się i teraz nawet się zaprzyjaźniłyśmy. Na całym roku z nikim tak nie trzymam jak z nią, reszta to nieznajomi, ona chyba tak samo ze mną. Mam szczęście, że akurat na nią trafiłam, bo jak próbowałam z innymi studentami, to nie mogę tak nawiązać dobrego kontatku, przełamać się do nich. Druga rzecz, to ze spotkałam a ulicy koleżankę z liceum, dowiedziałam się od niej ze studiuje tu druga moja koleżanka też z liceum, a znimi dwiema bardzo dobrze trzymałam w liceum. Powiedziała, że fajnie jakbyśmy mieszkały we trójkę, może to się uda? ;) Na wykładach za bardzo nie rozumiem, ciężko mi się skupiać, ale to chyba każdy. Przez te kilka dni zrobiłam postępy, bo wczęsniej jak czytałam oferty pracy, i wyobrażałam, że mam to zrobić na studiach to miałam odczucia jakbym chciała wymiotować, albo raz trzęsły mi się nogi i dłonie, bo się bałam, bo tam trzeba z ludźmi rozmawiać, itp. a teraz chyba lepiej, potrafię podejsć bardziej z luzem do takich rzeczy. Muzyki mniej nucę w głowie.

Znalazłam psychologa, ale wahałam się umówić, nie chcę na razie wydawać pieniędzy, ja na razie nie ogarniam wydatków. Chcę też poobserwować z perspektywy czasu, żeby trochę otrzeźwieć w nowym środowisku i być pewna swojego stanu psychicznego, a nie tylko ciągle go rozkminać.

Tak dużo piszę o moich bliskich, bo chciałabym im to wszystko powiedzieć, ale to bez sensu, oni nie zrozumieją i nie będą chcieli mnie słuchać. Najlepiej ma mój brat. Pracuje, zarabia, studiuje zaocznie, trochę bierze pieniedzy od rodziców jednak, ale mieszka z dala od nich. Do niego mam największe zaufanie. Nigdy mi nie oferował pomocy czy coś. Ale nigdy w życiu mnie nie skrytykował. Nie pamiętam takiej sytuacji. Raz mi wytłumaczył, że za bardzo przejmuję się rodzicami i zamartwiam się nimi i że jak chcę coś zrobić, to nie powinnam czuć się od nich zależna, jak z ich powodu płakałam. Albo raz jak byłam nie w humorze, to spytał się mnie czy chce pogadać. No nigdy od siostry tego nie usłyszałam. Raz powiedziałam : "kurde" , to ona do mnie "Nie przeklinaj". No za kogo mnie ona uważa.. Niech nie udaje, że tak dba o swoją młodszą siostrzyczkę, bo ja czegoś takiego nie potrzebuję, to nie sprawia, że mam do niej zaufanie, tylko czuje sie gorzej. Jakbym nie mogłą byc sobą. Też chciałabym sie od niej uniezależnić i się odciąć, bo relacja z nią nie jest dla mnie zdrowa. Marzy mi się własne mieszkanie, byle mieć gdzie spać, jeść i się umyć. Czułabym się swobodna. Marzyłam w gimnazjum, że po skonczeniu szkoly sama zamieszkam z dala od rodziców. Popełniłam duży błąd, że zamieszkałam z siostrą. I nie do końca dla łatwizny to zrobiłam. Tylko w klasie maturalnej żyłam w totalnym amoku. Było dla mnie bez sensu, myślenie co może być dla mnie dobre, na jakie studia iść, jak mieszkam, wszędzie szłam na łatwiznę. Nie chciało mi się podejmować decyzji. Nie miałam poczucia ze żyję, myślę i że moje życie płynie i że mogę je przeżywać, i że jestem człowiekiem i że ludzie są ludźmi - dosłownie, nie umiem tego określić. Postrzegałam siebie jak ciało, które gada. Myślałam, po co ludzie spełniają marzenia, skoro kiedyś i tak umrą? Nawet mycie stało się dla mnie bez sensu, bo po co mam to robić, skoro nie mam w życiu wrażeń, nie zyje tak jakbym chciała tylko egzystuję, to po co mi mycie? To coś wnosi do mojego życia? Oczywiście teraz myję się prawie codziennie, maluję się (bo w końcu nie ma rodziców, którzy by się czepiali), przykuwam uwagę do wyglądu i to działa rzeczywiście. Jak się zadbam rano i poświęce czas, to tak jakbym miała dzisiaj dobrze spędzić dzień i czuję się pewniejsza siebie. Może mi się uda, jak zaczną sie wakacje, skonczy sie umowa na mieszkanie, znalesc swoje mieszkanie, znaczy w internecie juz znalazłam. Albo zamieszkać z tymi koleżankami. Tamto moje myślenie ze moje zycie bez sensu i musze zyć w zgodzie z rodzicami to był mój błąd. Czasami płaczę, że mam już 19 lat i nie jestem dzieckiem, ze ja nawet nie wyglądam jak dziecko, juz tego nie cofnę. Oglądałam z ogromnym żalem moje zdjęcia z dzieciństwa niedawno. Ja nie mogę na nie potrzeć. To moje największe marzenie, żeby cofnąć się w czasie i być znowu dzieckiem. Przeżyć dotychczasowe życie inaczej. Teraz zacząć żyć od nowa, tak jakbym miała zyć jak dziecko, bez barier, blokad, pełne radości, swobody, przeżywania każdej chwili. Odchowywać się po rodzicach. Nie mogę myśleć o dzieciństwie, bo mnie to boli.

Od kilku lat uważam, że rodziny nie założę, bo się do tego nie nadaję. Mam charakter po rodzicach i wychowana jestem przez nich na taką a nie inną osobę. Ale i tak zawsze miałam swoje zdanie, ktore uważałam za słusze, a rodzice moim zdaniem się mylili wiele razy. Ale moim dalekim marzeniem jest mieć dziecko, jedno. Wg mnie jedynaki są zawsze silne i pewne siebie, bo dostają dużo uwagi i miłośći od rodziców. Też bym chwaliła go za różne rzeczy, nawet za cechy, które nie posiada, ale żeby miał w głowie dobre zdanie o sobie i żeby nie bał się sytuacji, gdzie taka cecha charakteru byłaby wymagana, a nie jak moi rodzice, co niby myśleli, że jak wytkną mi błędy, to ja się na nich skupię i się zmobilizuję by je naprawić niby. Ale, żeby założyć rodzinę, muszę poradzić sama z sobą i zmienić w sobie to wszystko najpierw, co mam po rodzicach. Moja mała kuzynka, się z nią bawię, jak pzryjeżdza wyznała, że ja rozumiem zabawę lepiej niż dzieci :D hehe.

Wybaczcie, ze taki długi post. Nie było mnie trochę, to wyczerpująco napisałam teraz. Ja traktuję to forum jako moje przemyślenia, wyrazić się tu trochę, bo z wyrażaniem uczuc i myśli mam spore problemy. Dobrze, że założyłam ten wątek, bo jak poczytałam go, to zdałam sobie sprawię z rzeczy, które wcześniej mi nie przychodziły do głowy.

Joannaw27, to okropne, miałaś jakieś jeszcze rodzeństwo, matkę w której miałaś wsparcie czy tylko sama z bratem i ojcem musiałaś żyć?
Awatar użytkownika
zwątpiona
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 97
Rejestracja: 28 sierpnia 2015, o 01:29

9 października 2015, o 15:53

Madziu-cieszę się i myślę,że inni też,że się do nas tutaj odezwałaś:).Przeczytałam Twojego całego posta z dużą uwagą i moje pierwsze wrażenia to to,że jesteś mądrą,młodą kobietą z dużą ilością przemyśleń i refleksji.Dużo rozumiesz z tego co się z Tobą i dlaczego dzieje.Rozumiem sytuację w której się teraz znajdujesz,aż za dobrze,bo sama w takiej byłam kilka lat temu.Poszłam na terapię w wieku 20 lat i moim pierwszym wielkim wyzwaniem było wyprowadzić się,do czego byłam nieustannie mobilizowana przez moją terapeutkę.To czego osobiście żałuję to to,że tak długo zwlekałam z podjęciem wyzwania jakim jest szukanie pracy.Pieniądze to podstawa podstaw i dlatego to takie ważne Madziu byś możliwie jak najszybciej stanęła na własne nogi finansowo.Będziesz wtedy niezależna od swojej siostry i rodziców.Napiszę Ci też,że ja też długo marzyłam o mojej własnej kawalerce i moje marzenie po 5 latach starań w końcu się spełniło:).Dziś mam moje własne,malutkie mieszkanko,sama na siebie zarabiam i to nie najgorzej,bo mogę sobie pozwolić na ubrania w których wyglądam i czuję się dobrze i na psychoterapię:).Wszystko jest możliwe:).
Bardzo dobrze,że piszesz tutaj o tych codziennych sytuacjach w domu-masz rację,że zachowanie Twojego ojca jest na wskroś egoistyczne.A jak sprytnie zakamuflowane pod tym,że niby o Ciebie dba!Stary manipulant.Ja bym się wcale nie zdziwiła,jakby się okazało,że Ty to wszystko co do tej pory słyszysz przez ścianę jak do matki mówi,bo on mówi specjalnie tak głośno.Zszokowałaś mnie wyznaniem,że Twój ojciec złości się jak ktoś zasuwa się w łazience!!!K....mać!Co za chory kretyn!To jest tak ewidentne przekraczanie jakichkolwiek granic,że dziwi mnie,że wszyscy to widzą,tylko nie on.Masz pełne prawo zamykać się nie tylko w łazience,ale i w swoim pokoju KIEDY CHCESZ,masz prawo powiedzieć mu "nie"-ilekroć chcesz.Cieszę się Madziu,że byłaś przy swojej złości w tej sytuacji kiedy on wymuszał na Tobie postawienie swojego kubka obok jego.Spróbuj,przy najbliższej okazji,nie ulegać od razu jego sugestii,a zamiast tego poczuj jeszcze wyraźniej,co czujesz kiedy Twój własny ojciec traktuje Cię w ten sposób.Co to jest?Złość,wściekłość?Może jest Ci też przykro?
Czyli sytuacja kiedy Twój rodzony ojciec molestował Cię miała miejsce nie jeden raz:(...Przesyłam Ci dużo miłości Madziu:)Obrzydliwy sk....Jesteś jego dzieckiem,które powinien kochać i dbać o nie...Kochana Madziu ja Cię będę gorąco namawiać do tego,żebyś jak najszybciej usamodzielniła się finansowo i nigdy więcej do tego sk...nie przyjeżdżała,bo on nie jest Twoim ojcem, a oprawcą.To nie jest normalne kiedy dorosły mężczyzna szuka bliskości erotycznej u małej dziewczynki,a jeszcze u swojej córki!!!Zobacz prawdę taką jaką ona jest:jak się czujesz z tym wszystkim co Cię spotkało od Twojego ojca?Jak się czujesz z tym,że Twoja matka była i jest bierna i dalej pozwala,żeby on Cię tak traktował??
Napisz do nas jeszcze przed odjazdem na studia Madziu:)
Koniec końców,każdy z nas może doświadczać życia tylko z swojej własnej perspektywy.Czasem ta perspektywa, styl doświadczania, staje się dla nas pułapką.Zamiast stanowić bezpieczne i elastyczne ramy dla naszego bycia,staje się nieznośnym, sztywnym gorsetem w którym ledwo możemy oddychać.
Wszystko w naszych rękach
madzia04801
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 12
Rejestracja: 15 września 2015, o 20:55

11 października 2015, o 00:59

Dziękuję, że napisałaś mi tyle ciepłych i pełnych wsparcia słów. :lov:
Co do moich rodziców, nie myślę, że są moimi oprawcami, nie uważam też że miałam ciężkie dzieciństwo czy coś w tym stylu. Chociaż moich rodziców ocenię po jakimś czasie, na razie chcę się od nich odciąć i odpocząć. Tata mnie nie molestował więcej niż napisałam wyżej. Moja mama nie byłaby bierna, rodzina nie wie o tym molestowaniu. Nie czuję się jakoś skrzywdzona przez nich, ale jednak nie powiedziałabym, że są dobrymi rodzicami. Mama bardzo mało się do mnie odzywa, bo nie ma czasu, jakby była nie zainteresowana mną, aż w końcu ja się przestałam do niej odzywać. Jednak z drugiej strony jak nie umiem czegoś zrobić, załatwić to mogę do rodziców przyjść po pomoc, ale tu bardziej chodzi o to, że są ode mnie starsi i bardziej się znają. Tak jak już mówiłam, bardziej hodują niż wychowują i bardziej skupieni są na sobie. Nie robią mi tego wszytskiego na złość. Oni myślą, że są dobrymi rodzicami w ten sposób, że to na tym to polega. Ale mimo wszystko, nie czuję do nich jakiegoś przywiązania, to znaczy że jest coś na rzeczy. Rodzice sami z sobą nie mogą wytrzymać, a co dopiero jeszcze o dzieci będą się troszczyć.

No właśnie, Pieniądze podstawą, mam pewne już pomysły jak dorobić trochę. Twoja terapeutka namawiała cię do wyprowadzki, ja mam bardzo łatwo, bo byłam zobowiązana przeprowadzić się by studiować, do tego mam siostrę, która mimo wszystko jest dla mnie wsparciem. Wczoraj ona zaczęła ze mną rozmawiać, ze dziwnie się zachowuję wobec niej, sama stała się łagodniejsza dla mnie i mniej matkująca, bo zauważyłą chyba że ja tego nie lubię, bo widzę to po stylu mówienia czasami jak się do mnie zwraca i wzięła to do siebie, co jej kiedyś mówiłam. I ja ją zaczęłam rozumieć. No to zaczęła ze mną rozmawiać i powiedziałam jej swoj problem ogólnie i zrozumiała to, poparła, że powinnam pójść do psychologa. Powiedziaałabym, że relacja nasza się naprawiła. Od dawna tak dobrze się nie czułam, chyba zadziałała świadomość, że od teraz mieszkam od rodziców ponad 100 km, nie dzwoniłam do nich od tygodnia, moja siostra do nich dzwoniła, ale to jej sprawa.Czuję, ze mogę robić z moim życiem co chcę. Jedyne co mi zostało to uniezależniać się finansowo, co prędzej czy później i tak musi się stać. Przez najbliższe kilka miesięcy raz w miesiącu, będę przyjeżdżać do domu, a dokładniej do ortodonty, mam taki obowiązek, chyba, ze by mi sie udalo tego samego dnia przyjechać i wyjechać, ale to trzeba pokombinować.

Jak daleko mieszkasz od rodziców? Rodzina ci pozwalała wyprowadzić się?
Awatar użytkownika
zwątpiona
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 97
Rejestracja: 28 sierpnia 2015, o 01:29

12 października 2015, o 19:16

Madzia-dalej usprawiedliwiasz i racjonalizujesz.Twoi rodzice bardzo Cię skrzywdzili.To NIE JEST NORMALNE kiedy ojciec dotyka własną córkę w seksualny sposób,to NIE JEST NORMALNE kiedy matka UDAJE,że nic nie wie i nie reaguje.Ona zna twojego ojca tyle lat,powiedz,na prawdę uważasz,że nie domyśla się jego zachowań?Ty nie miałaś dzieciństwa,ty miałaś koszmar i farsę.
Ortodontę możesz znaleźć i w Lublinie.Szkoda kasy na przejazdy.Do relacji z siostrą podchodziłabym z dystansem,bo dla mnie zmiana w jej sposobie bycia jest zbyt szybka i zbyt radykalna by mogła być trwała.
"Rodzina ci pozwalała wyprowadzić się?"
Madziu,a czy myślisz,że pytałam tych chorych ludzi o pozwolenie?W interesie każdej toksycznej rodziny leży utrzymanie starego porządku rzeczy.W interesie każdej zdrowiejącej osoby(a ty nią jesteś) leży by się z tego starego,toksycznego porządku wyrwać.
Przesyłam Ci dużo miłości:)
Koniec końców,każdy z nas może doświadczać życia tylko z swojej własnej perspektywy.Czasem ta perspektywa, styl doświadczania, staje się dla nas pułapką.Zamiast stanowić bezpieczne i elastyczne ramy dla naszego bycia,staje się nieznośnym, sztywnym gorsetem w którym ledwo możemy oddychać.
Wszystko w naszych rękach
Aneta
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 1255
Rejestracja: 29 października 2010, o 03:03

12 października 2015, o 20:21

Szczerze mowiac troche przesadzasz zwatpiona z tymi wmioskami w tym temacie, opierajac sie w sumie bardziej na swoim zyciu. Nie mozesz by do konca pewna jak zachowuja sie rodzice Madzi i czy naprawde musi totalnie sie odciac od nich, moim zdaniem taka rada nie jest dobra.
Nie mowie o tym dotykaniu swojej corki ale mimo wszystko zdarzylo sie to tylko raz, nie do konca mozemy byc pewni powodow tego. Sa tu za daleko idace wnioski wysuwane.
Zachowanie takie jest naganne!! Nie przecze ale mimo wszystko spokojnie.

Prawda jest ze madziu powinnas stawac sie bardziej samodzielna, budowac swoje zycie od siebie teraz i juz zaczynajac. To wszystko prawda ale nie musisz totalnie zrywac z rodzicami wiezi bo nie chodzi o pielegnowanie zalu a chodzi o to aby zbudowac siebie na nowo, pamietajac ze rodzice tacy byli bo sami mieli ze soba problemy.
Buduj swoje zycie bez zalu, bez ucieczki w taki sposob ze calkiem uznasz rodzicow za martwych, bo tez mysle ze mimo wszystko nie bylo w tym tak duzej tragedii aby to zrobic.
Masz prawo do siebie, swojego zycia kochana ale buduj to na umiarkowaniu a nie skrajnosciach.
Nie wiem czy dobrze okreslalam to co chcialam napisac, ale pisze z telefonu i trudno dluzszy tekst wymodzic.
pozdrawiam
Awatar użytkownika
zwątpiona
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 97
Rejestracja: 28 sierpnia 2015, o 01:29

13 października 2015, o 23:57

Aneta-przeczytaj uważnie to co napisała Magda i czy ta sytuacja z jej ojcem miała miejsce raz-jak piszesz,bo nie przeczytałaś uważnie,a piszesz-no nie lubię czegoś takiego.I nie tak ostro-z tym rzekomo nagannym zachowaniem z mojej strony,bo to samo mogę napisać o Twoim pobieżnym czytaniu-pasuje Ci taki sposób formułowania poglądów?Wątpię.
Nie,nie przesadzam.Utrzymywanie kontaktów z ojcem,który bezkarnie obłapia swoją córkę nie wiem czemu miałoby służyć,bo na pewno nie dobru Magdy.To forum jest od promowania zdrowych postaw,a w tych nie ma miejsca na przemoc słowną,psychiczną i seksualną.
Jeśli nie zgadzasz się z moimi poglądami proszę podkreślaj,że to tylko twoje zdanie-to ważne z punktu widzenia osób,które mają podobną sytuację do Magdy,a które mogą czytać ten wątek.Nie chcemy w końcu by zdanie żadnej z nas było brane za prawdę absolutną.Wszystko więc co ja piszę jest TYLKO MOIM ZDANIEM.

-- 13 października 2015, o 23:57 --
Aneta,przemyślałam Twojego posta i na spokojniej już mogę Ci odpisać,że zgadzam się,że niekoniecznie trzeba zrywać całkowicie kontakty z rodzicami-w przypadku Magdy,ale-tak jak pisałam wcześniej-warto zastanowić się czemu miałby dalszy kontakt służyć w sytuacji gdzie rodzice "hodują"-jak sama Magda określiła,swoje dziecko.Masz także rację,że odpisując oparłam się w dużej mierze na swoim życiu,czy też raczej,na tym jaka ja jestem.Nie wiem jaka jest Magda i co dopuszcza w kontakcie z sobą,ale ja jestem bardzo dumna i nie mogłabym,na miejscu Magdy,utrzymywać dalej kontaktów z człowiekiem,który mnie molestował.Tak więc bardzo dobrze,że zauważyłaś,że piszę bardziej o sobie na miejscu Magdy,niż Magdo o Tobie:).Dalej uważam Aneto,że odpisałaś mi za ostro nazywając moje zachowanie nagannym-brzmi jak komentarz sfrustrowanego rodzica do dziecka,a tu wszyscy są na równych prawach.Moje poglądy są bardziej stanowcze od Twoich w tych kwestiach i doradzam Magdzie takie postępowanie jak moje,ponieważ przeczytałam uważnie jej wszystkie wypowiedzi i widzę w jej sytuacji domowej dużo podobieństwo do tego jak ja miałam z moją rodziną(np.:awantury i przemoc emocjonalna o głupią szklankę-wiadomo przecież,że nie o szklankę z herbatą w tym wszystkim chodzi).Masz jednak rację Aneto oburzając się na promowanie przeze mnie gotowych recept postępowania-choć nie wyraziłaś tego wprost;).To,że u mnie nie dało się inaczej,jak tylko się zupełnie odciąć,nie znaczy,że to samo rozwiązanie sprawdzi się u Magdy.To już ona sama musi ocenić co jest dla niej,a nie dla jej rodziców najlepsze.
Madziu miej na uwadze,że czasami by sobie polepszyć,trzeba sobie pogorszyć.Przesyłam Ci dużo jesienno-zimowych uścisków i miłości:)
Koniec końców,każdy z nas może doświadczać życia tylko z swojej własnej perspektywy.Czasem ta perspektywa, styl doświadczania, staje się dla nas pułapką.Zamiast stanowić bezpieczne i elastyczne ramy dla naszego bycia,staje się nieznośnym, sztywnym gorsetem w którym ledwo możemy oddychać.
Wszystko w naszych rękach
madzia04801
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 12
Rejestracja: 15 września 2015, o 20:55

14 października 2015, o 23:39

Te sytuacje z molestowaniem to strasznie wkurwiająca rzecz. Rodzice robią coś, co ci się nie podoba, ale nie możesz tego im powiedzieć, bo zaraz od nich pretensje. Jeszcze inną pewną sytuację mogłabym powiedzieć, ale nie chcę znowu powodować tu dyskusji..
Dość rzadko odpowiadam tu na tym forum, bardziej toczy się ten wątek beze mnie. Może dlatego taki długie posty piszę, bo dużo nazbiera mi się do powiedzenia, jak czytam wasze posty.

Nie powinniśmy drążyć wątku rodziców, bo on właściwie się skończył. Nie mieszkam z nimi, zaczęłam studia , mogę robić z moim życiem teraz co chcę, tylko to ode mnie teraz zależy. To co miałam zrobić to zrobiłam. Nie muszę ciągle myśleć o rodzicach, wyszukiwać w nich wad, żalić się, itp. bo to sprawia, że ciągle myślami jestem z nimi i się pogrążam, zamiast cieszyć się tu i teraz. Nie chcę też oceniać moich rodziców, nie dlatego, że ich usprawiedliwiam. Tylko to niepotrzebne rozpatrywanie przeszłości. Rozumiem, zwątpiona, że ty mówisz o swoich rodzicach, także o innych w pewny i jasny sposób, bo sama się upewniłaś już co do nich. Co dobrze świadczy o tobie, bo jesteś pewna swoich racji. Ale jak ledwo co wyfrunęłam z gniazda, to trudno mi ocenić sytuację na teraz jak jestem w złej kondycji psychicznej na dodatek. Zależy mi na odcięciu od rodziców, co już zresztą zrobiłam, i odpoczynku od nich. Jakoś nie czuję się teraz, żeby moje decyzje, wielkie czy małe były od nich zależne, bo tak czy siak teraz nie mają na to wpływu. Mogę wyjść z mieszkania i z kimś się spotkać (tak, nawet ich takie rzeczy denerwowały). A zwalanie winy na nich za wszystkie moje problemy nic mi nie pomoże, bo paradoksalnie tylko będę się czuła przez nich dalej ograniczana. Jestem w dołku psychicznym i nie rozróżniam czy moje odczucia czy oceny na temat ludzi są wyolbrzymione czy nie. Wiem tylko, że chcę jak najmniej utrzymywać kontaktu z moimi rodzicami i odciąć się od nich. Bo uznałam, że utrzymuję z nimi toksyczne relacje, które mnie niszczą, nawet jak inni powiedzieliby inaczej, że wyolbrzymiam swój problem, że rodziców trzeba szanować, itp. Tyle, że ja właśnie próbowałam ułożyć z nimi dobre relacje, oni nawet nie wiedzieli, że mnie wogóle ranią, że czuję się przez nich źle. Słuchałam się ich, Rozmawiałam z nimi O NICH, ICH SPRAWACH, PROBLEMACH, NA ICH TEMATY, a nie o tym co ja chciałam pogadać, bo ich to nie interesowało. Pomagałam im. Przytulałam się, uśmiechałam się. Dusząc gdzieś głeboko nerwy i ból na nich, robiłam dobrą minę do złej gry, bo myślałąm że oni to ujrzą i okażą mi zrozumienie i będziemy dobrą rodziną. Ale oni mają ego bez dna. Choćbyś im nie wiem ile dawał miłości, to oni i tak nie zobaczą swoich błędów będą uważali, że to dzieci są za mało posłuszne, a oni tacy dobrzy dla nas. Jeszcze ja u siebie doszukiwałam,że czy zrobiłam coś złego, co się źle na mnie odbiło. Więc życie z nimi jest bez sensu. Doszłam do wniosku, że lepiej odciąć sie od nich i żyć w zgodzie sama ze sobą. Bo czy utrzymuję kontakt z nimi czy nie oni i tak są na swojej pozycji i żyją dobrze, tylko ja się z nimi męczę. Jak się zbierałam na szczerą rozmowę z nimi, to do nich nic nie docierało. Ale moja mama oczywiście uznaje, że to ona zna nasze potrzeby i słucha nas bardziej, ale my jej nie doceniamy. Jak niby słucha?? Ona chyba tak sama przed sobą udaje. Jak ja ją nawet rzadko widywałam i rozmawiałam, bo wiecznie zajęta i mało nami zainteresowana. I nie chcę ich usprawiedliwiać, bo "mają problem ze sobą", bo ten problem trwa od lat i tylko się pogłebia, bo się starzeją. To do rodziców należy odpowiednio wychowywać dzieci i darzyć je miłością, a nie dziecko musi tłumaczyć błędy rodziców. Rozumiem, że rodzicom coś się przydarzyło i mają ciężki okres i to się przelewa na całej atmosferze. Ale inaczej dziecko ma prawa mieć pretensje. No ale u mnie w domu zawsze było ok. Rodzice mieli pracę, zarabiali pieniędze, że na wszystko starczyło. Dzieci się uczyli, nie próżnowali. Ale oni wiecznie niedowartościowani. tata czepia się z powodu szklanki, ale większą awanturę robi wtedy, kiedy ja odezwę się i powiem, że mi się to nie podoba. W ogóle tata nastawia trochę mnie przeciwko mamie, ważne dla niego, żeby mi się powyżalać o niej, wytykać jej błedne zachowania, gadał tak codziennie prawie o niej, ale swoich błędów on nie widzi, a ja się mu nie mogę powyżalać. Podobnie mama chyba czuje, że ona jest dobra, a tata nie chce postępować tak jak ona chce, tyle że ona o tym nie gada, w ogóle mało czasu nam poświęca. No więc widzicie, nie ma sensu z nimi. Miałam o nich przestać dyskutować a wyszło jak wyszło. Założyłam ten wątek, aby napisać o moim obecnych problamach, a nie rozkminiać jacy byli moi rodzice, bo teraz jestem pewna co do nich.Dla jasności ja nie chcę uznawać moich rodziców za martwych, obrażać się na nich, pielęgnować żal, płakać że mam takich a nie innych, tylko po prostu ograniczyć kontakt, odpocząć od nich, bo dobrze oni na mnie nie wpływają i coś zrobić sama ze sobą. Gadanie o moich rodzicach nie ma tu sensu, ale nie wiem po co to robię. Chcę się tu trochę pożalić na nich, ale już dość.
Zwątpiona, Widzę, że dużo ogarniasz w temacie rodzice-dzieci, ale za bardzo ponoszą cię emocje, ale ciężko się nie wkurzać na coś, jeśli przez coś podobnego samemu się przechodziło. Ja również przesyłam ci dużo miłości, :friend: :lov: Zajrzałam na twój blog, czasami będę tam wpadać :D
Awatar użytkownika
zwątpiona
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 97
Rejestracja: 28 sierpnia 2015, o 01:29

24 lutego 2016, o 20:37

Madziu-jesteś na prawdę mądrą osobą,masz dużo przemyśleń i wniosków i to sama-bez wsparcia terapeuty!
Ja ogólnie jestem emocjonalna,więc łatwo i mocno się cieszę,złoszczę czy smucę.Taka jestem.
Bardzo mi miło,że byłaś na moim blogu.Sama czerpię z mądrości i doświadczeń innych i mam nadzieję,że ja też będę mogła być komuś pomocna i przydatna.
Jeśli więc mój styl pisania Ci odpowiada,to zapraszam:).A jeśli podoba Ci się to co piszę to zostaw tam komentarz,bo dużo osób chwali mnie za tego bloga, wszędzie,ale nie na nim:D.
Dawaj znać jakie są Twoje kolejne kroki.Ja sama chyba skuszę się teraz na takie 30-dniowe wyzwania-czyli pracuję nad jedną kwestią przez 1 miesiąc i będę zdawać z tego relację właśnie na moim blogu, bo jak deklaruję coś publicznie i to opisuję to łatwiej mi się tego trzymać.
Dziękuję za Twoją miłość-dofrunęła do mnie na skrzydłach dobrych życzeń:)

-- 24 lutego 2016, o 21:37 --
Madziu,daj znać-co u Ciebie:)?Trochę się martwię,że nie odpisujesz.
Koniec końców,każdy z nas może doświadczać życia tylko z swojej własnej perspektywy.Czasem ta perspektywa, styl doświadczania, staje się dla nas pułapką.Zamiast stanowić bezpieczne i elastyczne ramy dla naszego bycia,staje się nieznośnym, sztywnym gorsetem w którym ledwo możemy oddychać.
Wszystko w naszych rękach
ODPOWIEDZ