Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

6 miesięcy z nerwicą. Mój lekki wywód

Tutaj znajdziesz wszystkie forumowe materiały (wpisy, nagrania) dotyczące zaburzeń lękowych, depresyjnych, obaw, wątpliwości i rozmaitych lęków, które pozwolą Ci poszerzyć własną świadomość.
A także treści dotyczące własnego rozwoju i przede wszystkim odburzania!
ODPOWIEDZ
dannyg
Nowy Użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: 5 listopada 2023, o 12:27

16 marca 2024, o 16:07

Witam was.
Pisze tutaj jako mój lekki pamiętnik z ostatnich paru "ciekawych" miesięcy, w trakcie których namęczyłem się z moją nerwicową głową i jak udało mi się ten czas przeżyć. Piszę tutaj może dla siebie, może dla porad co dalej, może dla czyjejś otuchy, po prostu muszę się komuś wygadać, komuś kto wie o co biega.

Więc wpierw. Cześć jestem Daniel, mam za chwilę 20 lat i w ok. październiku miałem pierwszy porządny cios od nerwicy w życiu. Pare razy na przestrzeni lat miałem już takie okresy, oskarżające mnie o zboczenia, raka, choroby albo o bycie potencjalnym mordercą czy innym dziwakiem z piłą łańcuchową.

Pamiętny jest dla mnie moment z 4 klasy podstawówki, gdzie dostałem do domu mój sprawdzian z matmy napisany na całe 3/15 punktów (ndst). Postanowiłem go ukryć przed rodzicami, wpierw rozdzierając i chowając pod dywanem. Potem uznałem że mogą go znaleźć więc próbowałem go spalić na kuchence, ale uznałem że sąsiedzi poczują dym i powiedzą rodzicom, że spalam sprawdzian (???xdd). Potem spuściłem resztki wpółspalonego sprawdzianu w kiblu, potem jednak w osłupieniu wyobrażając sobie jak ktoś wyciąga mój sprawdzian z rur, rozkłada, kontaktuje się z rodzicami, a oni dają mi szlaban na granie w minecrafta XDDD, byłem naprawdę dzieciakiem pełnym wyobraźni i często umiałem wpadać w obsesyjne stresowanie się o spiski kolegów, końce świata, grzech śmiertelny był dla mnie szczególnym punktem paniki kiedy miałe swój moment nawrócenia religijnego. Zawsze tak było, ale były to akcje na dzień, tydzień, góra na miesiąc i potem wracałem do normalności.

Zmieniło się to ostatnio po niemal 3 latach "spokoju psychicznego". Podczas śledzenia sprawy pandoragate'u i dowiadywania się że moji ulubieni youtuberzy z przeszłości zapraszali 13latki na wiadomo co, to trafiła mnie myśl z nikąd, że "A co jeżeli ja bym też tak zrobił?". Oczywiście od razu poszła samoobrona, że jak to tak, to nie możliwe, to nie ma sensu, że ja tych chopów tylko oglądałem na youtube i nie mam z nimi nic wspólnego. I im bardziej próbowałem sobie to udowodnić, że niemógłbym, tym bardziej w to wierzyłem. Że tak musi być. Patrząc teraz na to spokojnym okiem to jestem kompletnie zdrowy w temacie seksualności i sam koncept złamania tego mnie musiał strasznie przerazić. Bezsensownie wpadałem z dnia na dzień w coraz większą panikę. Spędzałem dnie na drgawkach w łóżku, czekając na jedyną ucieczkę w formie snu. Bardzo mało pamiętam z tego czasu, może to i lepiej. Ale były to myśli już takie ekstremalne, że "Jesteś zboczeńcem, powinieneś się zabić" czy "Wszyscy już wiedzą że nim jesteś (w tym przypadku pedofilem)". Aż w końcu nie wytrzymałem, postanowiłem powiedzieć rodzicom, a oni umówili mnie na spotkanie wpierw terapeutą, potem psychiatrą. Dni były okropne, ciągle badałem całe ciało i każdą myśl. Wychodząc z domu, wpadałem w panikę widząc dziecko. Mój pociąg seksualny ogólny spadł do zera, a każda myśl normalna o rówieśniczce czy modelce która mi się podoba była łączona jako coś złego i przejaw mojego zboczenia. Strasznie trudno mi było o tym rozmawiać bo co innego jeżeli człowiek myśli o zabiciu się, czy ma fobię społeczną, normalniejszym przejawom nerwicy/depresji (nie ujmując im, wiem że też macie ciężko jak nie ciężej ode mnie), ale powiedzenie komuś że się boisz się o bycie zboczeńcem? Bez podstaw, tak po prostu o. Nie da się.

Wtedy znalazłem serię odburzania z nerwicy Divovica i to forum, które mogę śmiało powiedzieć mogło mnie uratować od gorszego scenariusza <3. Zdałem sobie sprawę z tego co mnie trapi i że moje myśli nie definiują mnie, co w tamtym momencie mnie doprowadziło to takiej radości że trudno ją opisaćZ miesiąca na miesiąc bywało coraz lepiej, sięgnąłem po pomoc psychiatry dostając leki typu SSRI. Moje epizody skracały się dramatycznie, tak że w tym momencie, kiedy poczuję silny niepokój, może on zniknąć do godziny max. W pewnym stopniu cieszę się że trafiła na mnie ta nerwica bo zdałem sobie sprawę, że nie było zawsze najlepiej ze mną, a zamiast zamartwiać się o bycie zboczeńcem, powinienem się skupić na mojej agresji, braku samoaprobaty w życiu i niechęć do otrzymywania pomocy. Wyszło mi coś za coś.

Obecnie dalej się z nerwicą mierzę, więc nie postuje tego na sekcji "Wyszedłem z nerwicy", ale czuję że muszę sobie powiedzieć, że przeszedłem kawał drogi. Moje życie w trakcie nerwicy się polepszyło. Schudłem, nabrałem odwagi społecznej, rzuciłem (prawie) palenie, skończyłem wiele projektów i przeżyłem mnóstwo rzczy, które będę pamiętał za obecną tam radość, a nie strach i niepokój. Obecnie nie korzystam już z terapeuty bo dociska mnie trochę nadchodząca matura, a też nie lubię obciążać rodziców wydatkami. Po maturce będę chodził do roboty i sam sobie za to płacił, a na razie żyję. I życzę wam też żebyście żyli, ale nie tylko żyli bo trzeba żyć, tylko żebyście ŻYLI pełnią ducha.

Pozdrawiam.
ODPOWIEDZ