Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Masz wątpliwości dotyczace objawów? Omawiamy je, opisujemy

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
AnxietyDisorder0
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 228
Rejestracja: 27 lutego 2017, o 19:44

27 marca 2017, o 18:47

Tak i powiedział, że nie ma większych zmian, a jeśli już to od gardła. Nie są to bardzo widoczne zmiany, ale mi się wydaje, że jednak są te małe gulki. Pamiętam, że miałam je od zawsze, ale teraz wydają sie jakby lekko powiększone. Już sama nie wiem co o tym sądzić..
meg1983
Świeżak na forum
Posty: 3
Rejestracja: 26 marca 2017, o 23:41

27 marca 2017, o 19:47

Witajcie. Jestem tutaj nowa. Szukałam od jakiegoś czasu takiego oto forum i wczoraj natrafiłam na to, potrzebuję pewnych porad, może nawet zwykłych odpowiedzi, przemyśleń osób, które borykają się z problemem podobnym do mojego. Z nerwicą walczę od szkoły podstawowej, czyli jakieś 25 lat. Wszystko zaczęło się od tego, że pojawiły się u mnie natręctwa (nie wiedziałam, że tak się to nazywa, ale wiedziałam że jest to coś dziwnego), wszystkie natręctwa (pukanie w rękę, liczenie, itp.) dotyczyły mojej mamy - osoby dla mnie najbliższej, czyli np. musiałam odpukać, czy policzyć do iluś, żeby mamie się coś nie stało, żeby nie umarła. Bałam się o nią panicznie. Po kilkunastu latach ni stąd ni z owąd pewnego wieczoru dostałam dziwnego ataku paniki, w którym nie wiedziałąm co zrobić z sobą - był wieczór, a ja chciałam żeby było rano, żeby jakoś zatrzymać tę ciemność za oknem (dziwne uczucie, które wytłumaczyłam tak, że nie kontrolowałam pewnych rzeczy i wpadłam w panikę), zażyłam wtedy xanax (po jakimś czasie przeszło i zasnęłam, gdyż była już noc). Do tego momentu czyli powiedzmy w okresie dojrzewania zdarzało mi się, że np. nie chciałam iść do szkoły w poniedziałek (bo bałam się, że będzie mi się chciało płakać, np. o to że moja mama kupiła mi jakiś prezent, jest taka kochana i w ogóle, a jak bym ją straciła to bym zwariowała). Po tym zdarzeniu z paniką znalazłam pewnego psychoterapeutę, który rzekomo zajmował się leczeniem nerwicy, stwierdził że mam nerwicę natręctw i nerwicę lękową, chodziłam na terapię kilka miesięcy, nauczył mnie radzić sobie z takimi atakami - potrafić się uspokoić sama ze sobą. Na szczęście nie zdarzyło się ich wiele. On też uświadomił mnie, że moje problemy wiążą się z dzieciństwem i z tym, że odszedł ode mnie i mamy mój ojciec. Przez kilka lat od terapii nastąpił pewien spokój, ale natręctwa i lęki wyostrzyły się, gdy urodziłam dzieci. Dziś jak o mamę, boję się o dzieci. Nadal mam natręctwa, nadal lęki, które uprzykrzają mi każdy dzień. Zastanawiam się, czy w ciągu całego dnia mam chociaż kilka/kilkanaście minut błogiego spokoju w głowie. Poradźcie, czy ktoś z Was boryka się z podobnym problemem co ja. Czy mam się zgłosić znów do psychoterapeuty? Dodam, że kilka lat temu przez tydzień zażywałam jakiś lek (nie pamiętam nazwy), ale go przerwałam, bo źle się czułam. Dzięki z góry za odpowiedź, pozdrawiam.
On93
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 203
Rejestracja: 7 grudnia 2014, o 23:15

30 marca 2017, o 22:05

Siemano ! Dawno mnie tutaj nie było, gdyż już długi okres nie miałem głębszych natrętów i tak w sumie jest do teraz. Natomiast od jakiegoś czasu czuje taką pustkę, nic mnie nie cieszy ... Dodam, ze od 4 miesiecy nie pracuje (ide do pracy 4 Kwietnia, nowej pracy), wiec wiadomo ze szczególnie w tygodniu się nudzę, wkręcam sobie, że moje życie jest nudne, że nic mnie nie cieszy itp ... Drugim problemem jest myślenie o przyszłości. Czuje, że nie poradze sobie z życiem. Mam 24 lata, a czuje ze nic nie wiem o tym życiu. Dobra znajdę sobie wybrankę, zamieszkamy razem, ale co dalej ? Jak zapewnie rodzinie byt ? Jak sobie poradzę z tym wszystkim co się łącznie nazywa życiem ? Bardzo mnie to gnębi i się tego po prostu boje ... Nie potrafie żyć, życiem cieszyc sie nim, bo ciagle mysle o przyszłości ... Nie zrobilem jeszcze prawka, bo tak prawde mowiac, nie zlapalem aż takiego zapału, zeby to zrobić i mysle, ze jak nawet takiego prawka nie umiem zrobić, to co dopiero poradzić sobie w życiu ...
zabner
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 279
Rejestracja: 10 czerwca 2016, o 17:15

2 kwietnia 2017, o 12:12

Czy ktoś z Was przerabiał słabość nóg? (nie takie słynne "nogi z waty") - takie uczucie, że podczas chodu nie macie siły podnieść nogi? :pp
Awatar użytkownika
Truskawka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 82
Rejestracja: 28 października 2016, o 08:19

2 kwietnia 2017, o 12:36

Oczywiscie, dziwne uczicie w nogach to moj codzienny towarzysz.
"Jeśli się smucisz to żyjesz przeszłością. Jeśli się boisz to żyjesz przyszłością. Jeśli jesteś spokojny to żyjesz teraźniejszością" Lao Tzu
mlodanerwica
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 315
Rejestracja: 13 stycznia 2017, o 22:22

2 kwietnia 2017, o 13:40

zabner pisze:
2 kwietnia 2017, o 12:12
Czy ktoś z Was przerabiał słabość nóg? (nie takie słynne "nogi z waty") - takie uczucie, że podczas chodu nie macie siły podnieść nogi? :pp
Oczywiście. Nogi jak z waty, słabość, ciężkie nogi, niepewność kroku - to wszystko mam na codzień i wiele osób również ;)
zabner
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 279
Rejestracja: 10 czerwca 2016, o 17:15

2 kwietnia 2017, o 14:05

mlodanerwica pisze:
2 kwietnia 2017, o 13:40
zabner pisze:
2 kwietnia 2017, o 12:12
Czy ktoś z Was przerabiał słabość nóg? (nie takie słynne "nogi z waty") - takie uczucie, że podczas chodu nie macie siły podnieść nogi? :pp
Oczywiście. Nogi jak z waty, słabość, ciężkie nogi, niepewność kroku - to wszystko mam na codzień i wiele osób również ;)
Truskawka pisze:
2 kwietnia 2017, o 12:36
Oczywiscie, dziwne uczicie w nogach to moj codzienny towarzysz.
Dzięki ;ok
biedroonka
Świeżak na forum
Posty: 8
Rejestracja: 2 kwietnia 2016, o 17:55

2 kwietnia 2017, o 18:54

Witam wszystkich,

od ponad roku zmagam się z nerwicą lękową (po ostatniej remisji osiągniętej za pomocą lekarstw). Miałam nawet przez moment lepszy okres, kiedy lęk opadł na tyle, że mogłam znowu normalnie żyć. Ale niestety od ok. 4 m-cy lęk jest dość uciążliwy.

Czy ktoś też tak ma, że lęk zaczyna się jakoś w południe, a wieczorem jakby obgasa? Pytam, bo szukam przyczyn innych niż jedynie nerwica lękowa. U mnie schemat od ponad roku jest ten sam. Wstaję jest ok, później koło południa zaczyna się lek, czasami krócej, czasami dłużej. Ale wieczorem przeważnie jestem już spokojna i normalnie się wysypiam. I tak w koło... Czasami myślę, że jakby znalazła "lekarstwo" na ten lęk wolnopłynący w ciągu dnia, to miałabym szanse wyjść z tego badziewia...

Macie jakieś sposoby na lęk wolnopłynący?
Awatar użytkownika
Kretu
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 1180
Rejestracja: 14 października 2016, o 10:07

2 kwietnia 2017, o 19:23

Hej, a jak wygląda Twoje życie? jest bardzo stresujące? dom, praca ? lęk wolno płynący może być spowodowany wieloma czynnikami więc trzeba znaleźć powód. Mimo wszystko lęk zawsze znika jeżeli zaczynamy się z nim zaprzyjaźniać, czyli funkcjonujemy sobie razem z nim (pomimo złego samopoczucia) i przyzwalamy na niego :)
Żyj odgrodzony od przeszłości i przyszłości.
biedroonka
Świeżak na forum
Posty: 8
Rejestracja: 2 kwietnia 2016, o 17:55

2 kwietnia 2017, o 19:26

Niestety jest dużo stresu, m.in. mam małe dziecko. Staram się akceptować ten lęk, tylko po tak długim czasie brakuje trochę sił. Staram się znaleźć na niego jakiś "sposób".
Awatar użytkownika
Kretu
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 1180
Rejestracja: 14 października 2016, o 10:07

2 kwietnia 2017, o 19:41

Biedronko.. nie ma sposobu, on musi być jest spowodowany Twoim nagromadzonym stresem i ten mechanizm musi się załączać - jeżeli już miałaś jeden epizod nerwicowy to tym bardziej. Musisz po prostu sobie na to pozwalać, żyć razem z nim i on z czasem zniknie, ale też dobrze by było zmniejszyć poziom lęku w życiu codziennym bo to właśnie poprzez stres między innymi odczuwasz ten lęk wolnopłynący. Ja wiem jak to brzmi "pozwól sobie na lęk" skoro on jest tak nieprzyjemny i wprowadza chaos, niestety lęk jako emocja taka jest a jeżeli chcemy żeby się to wyciszyło to po prostu przestajemy z tym walczyć i na niego reagować.
Żyj odgrodzony od przeszłości i przyszłości.
biedroonka
Świeżak na forum
Posty: 8
Rejestracja: 2 kwietnia 2016, o 17:55

2 kwietnia 2017, o 20:08

Tym właśnie sposobem rok temu jak się ponownie zaczęło udało mi się zminimalizować lęk. Ale obecnie tak jakby brakło mi sił i mam wątpliwości czy sobie poradzę. I najgorzej, że zaczęłam wierzyć swoim myślom.... po póki im nie wierzyłam to miałam również siłę akceptować. Tylko dziwi mnie fakt, że on mija i wraca, mija i wraca. Jakby jakimś schematem...
Awatar użytkownika
Kretu
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 1180
Rejestracja: 14 października 2016, o 10:07

2 kwietnia 2017, o 20:32

Mija i wraca droga koleżanko bo powielasz schemat który doprowadził Cię do lęku.. trzeba zmienić swoje życie, podejście do stresów, nadmierne przejmowanie się... żeby ten lęk nie wracał - a odpowiednie podejście powoduje że nawet gdy wróci, to nie trwa długo bo się na nim nie skupiasz :) dlatego tak ważne jest zrozumienie zaburzenia lękowego jak powstaje i dlaczego się utrzymuje oraz próba zmiany swojego dotychczasowego życia (nie koniecznie o 180 stopni) a poprzez zmniejszenie stresu i presji.
Żyj odgrodzony od przeszłości i przyszłości.
biedroonka
Świeżak na forum
Posty: 8
Rejestracja: 2 kwietnia 2016, o 17:55

2 kwietnia 2017, o 20:48

Kretu, a długo Ci zajęło "odburzanie"?
Awatar użytkownika
katarzynka
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 2938
Rejestracja: 20 czerwca 2016, o 20:04

2 kwietnia 2017, o 21:27

biedroonka pisze:
2 kwietnia 2017, o 20:48
Kretu, a długo Ci zajęło "odburzanie"?
Biedronko, nie narzucaj sobie presji czasu. Każdy jest indywidualnym przypadkiem i u każdego inaczej wygląda proces odburzania. Krecik może Ci napisać rok, ja z kolei 5 lat, ale to żaden wyznacznik. Jesteś jedyna w swoim rodzaju, ale jesteś na dobrej drodze, żeby z tego wyjść, bo masz nasz forum i mnóstwo cennych porad i historii odburzonych użytkowników ;)
jeśli życie sprawia, że nie możesz ustać, uklęknij.

nie mów Bogu, że masz wielki problem. powiedz swojemu problemowi, że masz wielkiego Boga.
ODPOWIEDZ