Napisałem długawego posta ze swoją historią, ale koszmarnie nurtuje mnie kwestia pewnych objawów - dlatego dodatkowo zamieszczam też je tutaj. Z informacji istotnych: byłem u 3 lekarzy i psychologa, wszyscy obstają przy nerwicy. Poniżej wypunktowałem to wszystko co jest mi trudno ogarnąć, jakoś okiełznać czy w pełni zrozumieć. Występują tez inne objawy, ale z nimi już sobie jakoś radze.
1. Dialogi w myślach: czy ktokolwiek mógłby się do tego odnieść/ma tak samo? To przerodziło się w bezwiedny proces, staram się żyć ''z boku'' tych myśli, dostrzegam w tym mechanizmy działania różne, ale jednak no przez to ciągle wracam do punktu wyjścia, gdzie ''no tak, jestem wariatem, ALE" albo "przecież nie jestem chory, ALE" - przykład jeden z masy w ciągu doby: palę papierosa, mimowolnie moja wyobraźnia zabiera mnie do gabinetu terapeutycznego gdzie mówię do psychologa co w danej chwili czuję. Otrząsam się, mówię sobie - przecież jestem tutaj, palę fajkę, ogarnij się. NIE. Zaraz jakiś bełkot myślowy zebrany z wyrwanych z kontekstu słów z różnych rozmów z przeszłości, w pomieszaniu z tym co tam sobie mogłem kiedyś wymyślać. Chcę to zatrzymać/przepuścić/zignorować, ni cholery, bo im bardziej staram się potraktować to jako chwilowy element codzienności, tym trudniej mi się skupić na tym co się dzieje dookoła. Czy myśli mogą mieć głos różnych osób, które sobie gdzieś tam zasłyszeliśmy w życiu? Do tego jeszcze w tle zapętlają się utwory muzyczne, których kiedyś sobie słuchałem. Momentami mam taki tatar z mózgu, że już nie wiem/nie chce mi się tego nazywać, określać czy ja to słyszę czy nie. Analizowanie i tłumaczenie sobie tego wszystkiego przerodziło się chyba w kolejny natręt i tak sobie to wszystko płynie i się kiełbasi. Strasznie trudno mi jest mówić w myślach do siebie i planować wszystko ''do siebie'', bo z automatu jak planuję co zrobię w ciągu dnia, to gdzieś to przechodzi w jakąś dziwność typu, że wyobraża mi się jakbym mówił kumplowi co planuję. Gdzieś się zetknąłem ze stwierdzeniem, że samotność może to powodować? Nie wiem. Klasycznie rozważam czy to już mnie jakieś choróbsko wzięło w szpony i cudem jestem tego świadom (albo jakieś inne teorie), potem schodzę do tego, że to nerwica. Inny przykład: byłem sobie nad strumieniem, pobierałem sobie próbki szukając minerałów - w tej cholernej głowie cały czas huczy od tego jakie wymówki właśnie bym mówił do kogokolwiek kto by sobie tam stał i się przyczepił. Ale równocześnie sobie kopię i ogarniam co robię i że tam nikogo nie ma. Taka dwutorowość, wielotorowość? Nie wiem. Oczywiście pojawiają się nagle też pojedyncze słowa wyrwane z kontekstu, dosyć głośne myśli. Na przykład myję naczynia i nagle nie wiem: PIECZARKI. Do tego dochodzą ciągłe, bez przerwy - skojarzenia, migawki, obrazy myślowe, odklejenie. Co robię czy mówię kojarzy się z tym co ktoś inny robił czy mówił - momentami czuję się jak zlepek cech innych ludzi i dostaję pypcia, bo bezskutecznie próbuję odpowiedzieć sobie na pytanie - jaki jestem? - i osadzić się w takim swoim ''JA". Jak wyobraźnia nie obrzuca mnie tym, to jeszcze migawkami jakbym siebie widział w konkretnej sytuacji z perspektywy drugiej osoby - może to gdzieś tam się wyrzuca z podświadomości, bo przecież widujemy własne odbicie choćby w lustrze? Nurtuje mnie to niesamowicie i proszę Was o wypowiedź w tej kwestii.
2. Czytałem sporo o DD, ale niemiłosiernie mi się to kojarzy ze stanem po używkach różnych, pytanie jest tego typu - skoro po zostawieniu za sobą tych rozrywek różnych, funkcjonowałem czując się i żyjąc normalnie, to czy przez pryzmat dawnych doświadczeń mogę z automatu tak przyjmować i interpretować objawy DD?
3. Staram się łapać dystans do siebie i wszystkiego dookoła żeby dać możliwość regeneracji nadwyrężonemu układowi nerwowemu, ale momentami widzę, że nie mam sił i zaczynam zachowywać się bucowato - co akurat w moim przypadku jest dosyć obce, dziwne. Zawsze żyłem intensywnie odczuwając emocje, empatię, współczucie i tak dalej. To kwestia 'zmęczenia materiału'?
4. Był niepokój, był lęk o lęk - teraz nie ma nic. Tylko uczucie jakbym chodził pijany (oprócz dobrego wyniku tomografii, badał mnie jeszcze neurolog - wszystko ok). Momentami niepokój potrafi znienacka sobie wrócić i szczerze Wam powiem, że aż się zdarza mi na to ucieszyć - przynajmniej coś oswojonego i znajomego, ba: jakaś emocja. Ale w kontraście do tego zdarza mi się mieć taki pseudo-dobry nastrój, niby się śmieję, ale tak nie czuję pełni tego, niby się zasmucę, ale tak nie do końca. Oczywiście w ciągu dnia jak puści mnie zobojętnienie to potrafią się jedna po drugiej pojawiać przeróżne emocje i reakcje: smutek i płacz, wściekłość i ciśnienie razy milion, czasami nawet ekscytacja, momenty takiego wyzwolenia: ulgi, radości i wdzięczności, takiej spójności ze sobą - bywają takie przebłyski miłe.
5. To się wiąże ze wszystkim poniekąd, mianowicie przebywanie w ciszy - czy to normalne, że ja tej ciszy tak nie czuję do końca? W sensie wyrzuci mi mózg jakąś piosenkę i w zasadzie nie czuję potrzeby odpalenia sobie tego fizycznie, na głośnikach/słuchawkach, ta cisza wtedy nie jest tak dotkliwa, zwykła i czysta jak dawniej. W sensie wiem, że mi radio nie gra w głowie

6. Momenty wrażenia obcości tego co się dzieje w myślach - kwestia DD i naczytania się o objawach chorób i mechanizmu lękowego? Czytałem o tym, że ludzie personifikują nerwicę czy natręty, ale boję się tego gdzie tu jest granica i jak bardzo cienka ona jest. Mam tendencję do brania rzeczy dosłownie, czarno-biało - zwłaszcza jak dotyczy to rozwiązania jakiegoś problemu, kryzysu.
7. Taka bezmyślność podczas rozmów i dziury w pamięci - od tego co się mówiło/robiło przed chwilą po, nie wiem, jakieś ostatnie 12h. Na przykład: wieczorem z kimś rozmawiam, potem na następny dzień czytam co pisałem i pojawia się takie: '' kurczę, ja to pisałem? no przecież, że ja no bo kto inny - ale to było głupie/bezsensu, jakbym na rauszu lekkim był albo nie wiem".
8. Zdarzało się to już dawno temu, zdarza się i teraz - czasem w rozmowie bardzo skaczę po różnych wątkach, momentami jak na to zwrócę uwagę to oblewa mnie zimny pot jak bardzo czasem potrafię zboczyć z tematu. Nie brak w tym gdybania, filozofowania.
9. Doszedł sporadyczny tik potrząsania głową kiedy myśli się za bardzo kłębią, albo zdarza mi się na głos ''odpowiadać'' na to wszystko.
Wszystko opisuję z własnych obserwacji, otoczenie pomimo bycia zalewanym z mojej strony masą pytań - większych zastrzeżeń nie zgłasza, zwłaszcza rodzina, którą prosiłem żeby mieć na mnie oko.
Oczywiście nawkręcałem się w masę schizowych objawów, ale nie wiem czy jest sens to rozpisywać - trochę mnie to już puszcza, przestałem o tym czytać - tylko w myślach się to mieli. Zdaję sobie sprawę z tego, że na forum wielokrotnie było powtarzane w podobnych przypadkach, choćby na tle używek czy jakiś traum, że gdyby choroba miała się pojawić to pojawiłaby się od razu, w innym przypadku jest to oparte na zaburzeniach emocjonalnych - lękowych i tak dalej. Czasem nie mam siły być obiektywny i puszczam to całkiem. Czasem też zwyczajnie chce mi się usiąść i się śmiać z tego co wszystkiego i co na bieżąco w tych myślach się dzieje. To chyba do końca normalne nie jest, boję się - choć momentami już i tego nie czuję i nie rozumiem.