Ja mam scisk w klatce piersiowej i ciezko mi sie oddycha bez przerwy od ponad 2 miesiecy, wszystkie badania ok.
Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Masz wątpliwości dotyczace objawów? Omawiamy je, opisujemy
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 87
- Rejestracja: 19 grudnia 2018, o 15:07
Będąc u psychologa zwróciłam uwagę na to, że dopytywała mnie czy najpierw pojawia się lek a zaraz po nim objawy somatyczne, czy też najpierw objawy somatyczne a potem lęk i szczerze mówiąc troszkę zbiło mnie to z tropu, bo chyba aż tak dokładnie tego nie zaobserwowałam, ale generalnie u mnie najpierw są objawy somatyczne, a zaraz po nich lęk.
Czy ktoś wie co to oznacza?
Czy lepiej żeby najpierw był lek i po nim objawy somatyczne, czy odwrotnie? Co jest lepsze?
Czy ktoś wie co to oznacza?
Czy lepiej żeby najpierw był lek i po nim objawy somatyczne, czy odwrotnie? Co jest lepsze?
- sennajawie
- Hardcorowy "Ryzykant" Forum
- Posty: 324
- Rejestracja: 4 września 2018, o 02:54
Wg mnie nicUrzula pisze: ↑4 marca 2019, o 19:26Będąc u psychologa zwróciłam uwagę na to, że dopytywała mnie czy najpierw pojawia się lek a zaraz po nim objawy somatyczne, czy też najpierw objawy somatyczne a potem lęk i szczerze mówiąc troszkę zbiło mnie to z tropu, bo chyba aż tak dokładnie tego nie zaobserwowałam, ale generalnie u mnie najpierw są objawy somatyczne, a zaraz po nich lęk.
Czy ktoś wie co to oznacza?
Czy lepiej żeby najpierw był lek i po nim objawy somatyczne, czy odwrotnie? Co jest lepsze?

Chciałam pamiętać jak rozpaczliwa jest ciemność, by pełniej móc cieszyć się nowym światłem.
Nie walcz z nerwicą, przytul ją mocnym uściskiem
"Byłam zmęczona ciągłą introspekcją. Pragnęłam prostoty, a wpakowałam się w nowe komplikacje. Powoli, w bólach zrywałam z siebie kolejne warstwy odczuć i przeinaczeń. Bałam się, że gdy dojdę do końca nic już tam nie będzie. Tylko czarna dziura."
Nie walcz z nerwicą, przytul ją mocnym uściskiem

"Byłam zmęczona ciągłą introspekcją. Pragnęłam prostoty, a wpakowałam się w nowe komplikacje. Powoli, w bólach zrywałam z siebie kolejne warstwy odczuć i przeinaczeń. Bałam się, że gdy dojdę do końca nic już tam nie będzie. Tylko czarna dziura."
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 138
- Rejestracja: 17 stycznia 2019, o 08:44
Przewlekle duszności a raczej dyskofort w oddychaniu pełna piersią mogą występować w nerwicy jako jedyny objaw ?.Byłam wczoraj u psychologa powiedziała że to jest nerwica ale też mam drugi problem z zatokami które ciągle mi się zatykają (po mimo leczenia antybiotykami )i kurcze podwójnie tragedia z tym oddychaniem nos się zablokowywuje i klata czasem też tak w mostku jak by coś tam było a czasem kłucia w klatce i ucisk . Wystarcza ćwiczenia Jakobsona?
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 373
- Rejestracja: 12 kwietnia 2016, o 19:24
hej a skąd ktoś wie co Ci wystarczy? masz nerwicę to walcz z nią .Psychoterapia to krok w dobrym kierunku.Nikt tu Ci złotej rady nie da ,bo jej nie ma
Co Ci wystarczy to się okaże, najwięcej zleży od Ciebie.Pozdrawiam

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 1566
- Rejestracja: 19 czerwca 2018, o 13:41
To chyba nie jest istotne. Pod wpływem lęku odczuwamy różne dolegliwości somatyczne, które napędzają lęk.Urzula pisze: ↑4 marca 2019, o 19:26Będąc u psychologa zwróciłam uwagę na to, że dopytywała mnie czy najpierw pojawia się lek a zaraz po nim objawy somatyczne, czy też najpierw objawy somatyczne a potem lęk i szczerze mówiąc troszkę zbiło mnie to z tropu, bo chyba aż tak dokładnie tego nie zaobserwowałam, ale generalnie u mnie najpierw są objawy somatyczne, a zaraz po nich lęk.
Czy ktoś wie co to oznacza?
Czy lepiej żeby najpierw był lek i po nim objawy somatyczne, czy odwrotnie? Co jest lepsze?
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 15
- Rejestracja: 9 listopada 2018, o 10:22
Zaczęło się 28 października, trzasnęła we mnie jak piorun z jasnego nieba. Wczesniej nie zauważałam objawów bo były sporadycznie, nie zagłębiałam się w tym , chociaż z natury jestem okropnym hipochondrykiem, caly czas zyje w strachu o zycie i zdrowie moje i moich najbliższych. Oczywiście najbardziej obawiam się nowotworów, ale zwykle badanie krwi jest dla mnie jak Mount Everest.
Od tego dnia była ze mna ponad dwa miesiące, oczywiście wtedy jeszcze nie wiedziałam ze to ona -bardzo pomogło mi to forum-pomogło mi zrozumieć co mi jest. Bez was byłam przekonana ze umieram, ze mam guza mózgu, albo stwardnienie rozsiane. Uderzenia gorąca jak by ktoś przykładał gorący kamień do karku, suchość w ustach, mroczki w oczach, potem doszły parestezje i szum w uszach. MASAKRA. zasypiałam tylko z włączonym TV żeby nie słyszeć szumu. Ogólnie nakręcałam się coraz bardziej, objawy się czasami zmienialy, doszła depersonalizacja , derealizacja, wysokie tętno, uczucie zapadania się, dziwnie nieokreślone uczucie w głowie, ...OGÓLNIE PANIKA.Byłam przekonana , ze zwariuje jeśli tego nie uspokoję. Jednakże zauważyłam, że w weekendy, kiedy spotykamy się z gronie znajomych , i wypije trochę alkoholu wszystkie objawy mijają, co utwierdzilo mnie w przekonaniu ze jednak nie umieram, Zaczełam sobie tłumaczyć, JAKOS przetrwałam miesiąc w względnym spokoju. I trach ...ZNOWU, znalazła mnie na obiedzie restauracji kiedy jadlam zupę(zaznacze ze unikam takich miejsc bo jedzenie staje mi w gardle, ale wtedy odważyłam się jechać na niedzielny obiad. I od tamtej pory znowu jestem generatorem LĘKU, mam ataki leku, nerwica mieszka głównie w głowie, nie mam dolegliwości ze strony serca , czasami mam wrazenie że się dusze ale to od jakiegoś czasu... I doszłam do wniosku ze sama sobie nie poradzę, bez leków. W domu musze szukac jakiegoś zajecia żeby tylko nie siedzieć , ponieważ wtedy wszystko odczuwam bardziej. Gdy zajmę glowę wszystko jest ok
Ostatnie dwa lata mojego zycia to dużo zmian, dziecko poszlo do szkoły , ja do pracy, ciagly pośpiech, plus ciagla obawa o swoje zdrowie... Uff ...
Od tego dnia była ze mna ponad dwa miesiące, oczywiście wtedy jeszcze nie wiedziałam ze to ona -bardzo pomogło mi to forum-pomogło mi zrozumieć co mi jest. Bez was byłam przekonana ze umieram, ze mam guza mózgu, albo stwardnienie rozsiane. Uderzenia gorąca jak by ktoś przykładał gorący kamień do karku, suchość w ustach, mroczki w oczach, potem doszły parestezje i szum w uszach. MASAKRA. zasypiałam tylko z włączonym TV żeby nie słyszeć szumu. Ogólnie nakręcałam się coraz bardziej, objawy się czasami zmienialy, doszła depersonalizacja , derealizacja, wysokie tętno, uczucie zapadania się, dziwnie nieokreślone uczucie w głowie, ...OGÓLNIE PANIKA.Byłam przekonana , ze zwariuje jeśli tego nie uspokoję. Jednakże zauważyłam, że w weekendy, kiedy spotykamy się z gronie znajomych , i wypije trochę alkoholu wszystkie objawy mijają, co utwierdzilo mnie w przekonaniu ze jednak nie umieram, Zaczełam sobie tłumaczyć, JAKOS przetrwałam miesiąc w względnym spokoju. I trach ...ZNOWU, znalazła mnie na obiedzie restauracji kiedy jadlam zupę(zaznacze ze unikam takich miejsc bo jedzenie staje mi w gardle, ale wtedy odważyłam się jechać na niedzielny obiad. I od tamtej pory znowu jestem generatorem LĘKU, mam ataki leku, nerwica mieszka głównie w głowie, nie mam dolegliwości ze strony serca , czasami mam wrazenie że się dusze ale to od jakiegoś czasu... I doszłam do wniosku ze sama sobie nie poradzę, bez leków. W domu musze szukac jakiegoś zajecia żeby tylko nie siedzieć , ponieważ wtedy wszystko odczuwam bardziej. Gdy zajmę glowę wszystko jest ok

Ostatnie dwa lata mojego zycia to dużo zmian, dziecko poszlo do szkoły , ja do pracy, ciagly pośpiech, plus ciagla obawa o swoje zdrowie... Uff ...
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 160
- Rejestracja: 14 stycznia 2019, o 20:52
Witajcie dziś byłam u swojej rodzinnej i stwierdziła że jeśli stan dalej się utrzymuje trzeba podleczyc tabletkami i kazała brać wieczorem sympramol bo samo nie ustąpi i sobie nie poradzę i kazała iść do psychologa do którego ja nie chcę iść i mąż powiedział że nawet nie ma opcji że pójdę nie czuje potrzeby są dni że jest lepiej
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 1566
- Rejestracja: 19 czerwca 2018, o 13:41
Znam to dobrze. Głowę, klatkę. Alkohol tez mi kiedyś pomagał.ohKarol pisze: ↑5 marca 2019, o 17:03Zaczęło się 28 października, trzasnęła we mnie jak piorun z jasnego nieba. Wczesniej nie zauważałam objawów bo były sporadycznie, nie zagłębiałam się w tym , chociaż z natury jestem okropnym hipochondrykiem, caly czas zyje w strachu o zycie i zdrowie moje i moich najbliższych. Oczywiście najbardziej obawiam się nowotworów, ale zwykle badanie krwi jest dla mnie jak Mount Everest.
Od tego dnia była ze mna ponad dwa miesiące, oczywiście wtedy jeszcze nie wiedziałam ze to ona -bardzo pomogło mi to forum-pomogło mi zrozumieć co mi jest. Bez was byłam przekonana ze umieram, ze mam guza mózgu, albo stwardnienie rozsiane. Uderzenia gorąca jak by ktoś przykładał gorący kamień do karku, suchość w ustach, mroczki w oczach, potem doszły parestezje i szum w uszach. MASAKRA. zasypiałam tylko z włączonym TV żeby nie słyszeć szumu. Ogólnie nakręcałam się coraz bardziej, objawy się czasami zmienialy, doszła depersonalizacja , derealizacja, wysokie tętno, uczucie zapadania się, dziwnie nieokreślone uczucie w głowie, ...OGÓLNIE PANIKA.Byłam przekonana , ze zwariuje jeśli tego nie uspokoję. Jednakże zauważyłam, że w weekendy, kiedy spotykamy się z gronie znajomych , i wypije trochę alkoholu wszystkie objawy mijają, co utwierdzilo mnie w przekonaniu ze jednak nie umieram, Zaczełam sobie tłumaczyć, JAKOS przetrwałam miesiąc w względnym spokoju. I trach ...ZNOWU, znalazła mnie na obiedzie restauracji kiedy jadlam zupę(zaznacze ze unikam takich miejsc bo jedzenie staje mi w gardle, ale wtedy odważyłam się jechać na niedzielny obiad. I od tamtej pory znowu jestem generatorem LĘKU, mam ataki leku, nerwica mieszka głównie w głowie, nie mam dolegliwości ze strony serca , czasami mam wrazenie że się dusze ale to od jakiegoś czasu... I doszłam do wniosku ze sama sobie nie poradzę, bez leków. W domu musze szukac jakiegoś zajecia żeby tylko nie siedzieć , ponieważ wtedy wszystko odczuwam bardziej. Gdy zajmę glowę wszystko jest ok![]()
Ostatnie dwa lata mojego zycia to dużo zmian, dziecko poszlo do szkoły , ja do pracy, ciagly pośpiech, plus ciagla obawa o swoje zdrowie... Uff ...
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 15
- Rejestracja: 9 listopada 2018, o 10:22
Nerwyzestali pisze: ↑6 marca 2019, o 11:05Znam to dobrze. Głowę, klatkę. Alkohol tez mi kiedyś pomagał.ohKarol pisze: ↑5 marca 2019, o 17:03Zaczęło się 28 października, trzasnęła we mnie jak piorun z jasnego nieba. Wczesniej nie zauważałam objawów bo były sporadycznie, nie zagłębiałam się w tym , chociaż z natury jestem okropnym hipochondrykiem, caly czas zyje w strachu o zycie i zdrowie moje i moich najbliższych. Oczywiście najbardziej obawiam się nowotworów, ale zwykle badanie krwi jest dla mnie jak Mount Everest.
Od tego dnia była ze mna ponad dwa miesiące, oczywiście wtedy jeszcze nie wiedziałam ze to ona -bardzo pomogło mi to forum-pomogło mi zrozumieć co mi jest. Bez was byłam przekonana ze umieram, ze mam guza mózgu, albo stwardnienie rozsiane. Uderzenia gorąca jak by ktoś przykładał gorący kamień do karku, suchość w ustach, mroczki w oczach, potem doszły parestezje i szum w uszach. MASAKRA. zasypiałam tylko z włączonym TV żeby nie słyszeć szumu. Ogólnie nakręcałam się coraz bardziej, objawy się czasami zmienialy, doszła depersonalizacja , derealizacja, wysokie tętno, uczucie zapadania się, dziwnie nieokreślone uczucie w głowie, ...OGÓLNIE PANIKA.Byłam przekonana , ze zwariuje jeśli tego nie uspokoję. Jednakże zauważyłam, że w weekendy, kiedy spotykamy się z gronie znajomych , i wypije trochę alkoholu wszystkie objawy mijają, co utwierdzilo mnie w przekonaniu ze jednak nie umieram, Zaczełam sobie tłumaczyć, JAKOS przetrwałam miesiąc w względnym spokoju. I trach ...ZNOWU, znalazła mnie na obiedzie restauracji kiedy jadlam zupę(zaznacze ze unikam takich miejsc bo jedzenie staje mi w gardle, ale wtedy odważyłam się jechać na niedzielny obiad. I od tamtej pory znowu jestem generatorem LĘKU, mam ataki leku, nerwica mieszka głównie w głowie, nie mam dolegliwości ze strony serca , czasami mam wrazenie że się dusze ale to od jakiegoś czasu... I doszłam do wniosku ze sama sobie nie poradzę, bez leków. W domu musze szukac jakiegoś zajecia żeby tylko nie siedzieć , ponieważ wtedy wszystko odczuwam bardziej. Gdy zajmę glowę wszystko jest ok![]()
Ostatnie dwa lata mojego zycia to dużo zmian, dziecko poszlo do szkoły , ja do pracy, ciagly pośpiech, plus ciagla obawa o swoje zdrowie... Uff ...
Mrowienie twarzy plus glowa sa chyba najgorsze


Alkohol pomaga, ale co z tego, chwilowa ulga
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 1566
- Rejestracja: 19 czerwca 2018, o 13:41
Mi już nie pomaga za bardzo.
- TheHermit
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 56
- Rejestracja: 8 grudnia 2018, o 05:59
hej, doświadczał ktoś "skakania" mięśni w dziwnych miejscach? 
zdarza mi się czasem pojedyńczy "skok" mięśnia, który jest w gardle, między obojczykami. jadłam sobie dziś spokojnie, kiedy nagle poczułam jak twardnieje mi szczęka i drgają mięśnie w okolicy ust, w tym samym czasie podskoczył mi ten mięsień w gardle. trwało to dosłownie sekundę, ale zalała mnie po tym gorąca fala adrenaliny
okropne uczucie
rozsądek mówi - nerwica, nerwica mówi - dopytaj

zdarza mi się czasem pojedyńczy "skok" mięśnia, który jest w gardle, między obojczykami. jadłam sobie dziś spokojnie, kiedy nagle poczułam jak twardnieje mi szczęka i drgają mięśnie w okolicy ust, w tym samym czasie podskoczył mi ten mięsień w gardle. trwało to dosłownie sekundę, ale zalała mnie po tym gorąca fala adrenaliny

rozsądek mówi - nerwica, nerwica mówi - dopytaj

Why were you born
Just to play with me,
To freak out
Or to be beautiful, my dear?
Just to play with me,
To freak out
Or to be beautiful, my dear?
- sennajawie
- Hardcorowy "Ryzykant" Forum
- Posty: 324
- Rejestracja: 4 września 2018, o 02:54
Ciągłe upewnianie się pozwala nerwicy na manipulowanie TobąTheHermit pisze: ↑6 marca 2019, o 15:54hej, doświadczał ktoś "skakania" mięśni w dziwnych miejscach?
zdarza mi się czasem pojedyńczy "skok" mięśnia, który jest w gardle, między obojczykami. jadłam sobie dziś spokojnie, kiedy nagle poczułam jak twardnieje mi szczęka i drgają mięśnie w okolicy ust, w tym samym czasie podskoczył mi ten mięsień w gardle. trwało to dosłownie sekundę, ale zalała mnie po tym gorąca fala adrenalinyokropne uczucie
rozsądek mówi - nerwica, nerwica mówi - dopytaj![]()

Chciałam pamiętać jak rozpaczliwa jest ciemność, by pełniej móc cieszyć się nowym światłem.
Nie walcz z nerwicą, przytul ją mocnym uściskiem
"Byłam zmęczona ciągłą introspekcją. Pragnęłam prostoty, a wpakowałam się w nowe komplikacje. Powoli, w bólach zrywałam z siebie kolejne warstwy odczuć i przeinaczeń. Bałam się, że gdy dojdę do końca nic już tam nie będzie. Tylko czarna dziura."
Nie walcz z nerwicą, przytul ją mocnym uściskiem

"Byłam zmęczona ciągłą introspekcją. Pragnęłam prostoty, a wpakowałam się w nowe komplikacje. Powoli, w bólach zrywałam z siebie kolejne warstwy odczuć i przeinaczeń. Bałam się, że gdy dojdę do końca nic już tam nie będzie. Tylko czarna dziura."