Chciałem napisać jakie uczucia mnie bardzo męczą, a nie mam z kim o tym wszystkim pogadać, więc zostało mi forum i Wy

. Jeżeli napisałem ten post w złym miejscu, albo jest jakiś nie adekwatny do temaru czy coś to go wywalcie po prostu. Nie szukałem nawet odpowiedniego na to tematu za bardzo, ale ten zobaczyłem więc napisałem. Dzięki z góry że chce wam się to w ogóle czytać te moje żale

Od wczorajszeo dnia zaczęło mnie męczyć takie uczucie:
Jak jechałem autobusem to jakoś zacząłem myśleć o moim tacie który zginął prawie 3 lata temu w wypadku. Jak jechałem tym autobusem to tak się czułem jak bym w ogóle go nigdy nie znał, jakbym nie wiedział co do niego czuje, kim dla mnie był, jakbym już tego nie pamiętał. Bardzo mnie to przeraziło i złapałem strasznego doła. Myślałem że za chwile zupełnie o nim zacze zapominac aż dojdzie do tego że nic już nie będe pamiętał, a przecież pamięć to najcenniejsze co moge po nim mieć. Bardzo się tego obawiałem już przedtem że nie będe mógł przekazać tego jaki tata był mojej siostrze która dopiero skończyła 3 lata. Bardzo mnie to boli kiedy myśle sobie o niej że już nigdy go nie pozna i nie zobaczy. Miała go zaledwie 2 lata

. Od wczorajszego dnia czułem jakbym pierwszy raz dowiedział co się stało, jakbym na prawdę zaczął to przeźywać. Czułem też wczoraj taką obojętność wobec tego co teź mnie bardzo zdołowało. Teraz kiedy zaczynam o tym myśleć to mam uczucie takiego wewnętrznego wielkiego strachu. No czuję właśnie takie straszne przerażenie z tego powodu. Boje siè że teraz zaczynam dopiero na prawdę to odczuwać, boje się że teraz będzie już tylko gorzej. Ja nie czuje teraz jakiegoś takiego smutku, tylko przerażenie że to się stało na prawde, że to nie sen, że nie wymyśliłem spobie tego. Myśle teraz sobie że od czasu kiedy to sie stalo, mialem bardzo dużo problemów na głowię to jakoś to myślenie odtrącałem nie dopuszczałem ich do siebie, jakbym w ogóle nie chciał słyszeć o tym co się właściwie stało. Jakoś dzięki temu dawałem rade, na początku dużo chodziłem do księży i rozmawiałem o tym, comi myśle bardzo pomagało i wyrobiłem sobie tskie odruchowe myślenie jak tylko tata mi się przypomniał że on jest nadal ze mnà i niczego nie musze się bać, ani rozpaczać z tego powodu. Teraz kiedy zacząłem przechodzić przez tà nerwice to zaczęło mi go brakować coraz bardziej, jego wsparcia w tym wszystkim, bo wiem że gdyby był na pewno by mi w tym bardzo pomagał, a teraz kiedy gonie ma po prostu nie wiem co moge zrobić w chwili lęków, bo zawsze w takich sytuacjach szedłem właśnie doniego. Bardzo mi go brakowało kiedy wybierałem szkołe (liceum/technikum), brakowało mi jego zdania na ten temat. Jest ogólnie pełno spraw które chciałbym z tatą omówić, przegadać. Cały czas jeszcze mam te cholerne myśli co mi powiedział psychiatra: twój stan jest na granicy, to nie wygląda na normalną nerwice, możliwe to poczàtek czegoś bardzo poważnego. I przez to właśnie myśli źe za chwile będe miał myśli samobójcze, że nie będe akceptować siebie, swojej sutuacji, a na przykład wczoraj takie myśli mi przez głowe przemknęły (samobójcze) że ja już tego wszystkiego nie wytrzymam, że już jego nieobecności nie wytrzymam dłużej. Całe szczęście gdy takie myśli przychodzą zaczynam myśleć o mojej rodzinie, że musze przekazać mojej siostrze to kim tata dla niej by był, żeby jej pokazywać jaki był. Dziękuje wam bardzo za przeczytanie, mam takiego doła przez to co ostatnio czuje że musiałem chociaż troche tego z siebie wyrzucić a nie mam nawet z kim o tym pogadać.
-- 15 stycznia 2016, o 17:10 --
Zapomniałem jeszcze dopisać o jednej rzeczy która mnie martwi. Wiem że zabrzmi to jak typowe myślanie za przeproszeniem tylko o swojej dupie, za czo przepraszam jeżeli kogoś przez to uraże. Martei mnie to że ludzke którzy nerwicy dostali od nie wiem trawki, sytuacji w domu czy coś to jednak mają czasem możliwość zmiany, zlikwidowania źródła nerwicy, depresji itd. No a ja no niestety takiej możliwości nigdy mieć nie będę, tak przybajmniej narazie na to patrze. Przepraszam jeszcze raz jeżeli kogoś przez to obraziłem. Nie miałem tu na myśli licytowania się kto ma gorzej, tylko chciałem napisać że boje się że jeżeli jakoś z tego stanu wyjde to problem będzie trwać i tak, i nic tego nie zmieni co się stało i będzie to co chwile wracało. Nie wiem czy napisłem dokładnie to co chciałem powiedzieć

.
-- 15 stycznia 2016, o 17:50 --
Mam też wrażenie że nikt nie rozumie tego co do taty czułem, że nie rozumieją jak to na mnie wpłynęło, nie rozumieją co on dla mnie znaczył i co czuje przez to że zniknął. Wiem że to to już w ogóle się do tego tematu nie nadaje ;/