Witam Wszystkich!

Dzisiaj czuję potrzebę wyżalenia się, bo napięcie jest we mnie tak silne, że już nie daję rady. Od wielu lat choruję na zaburzenia lękowe, z objawami głównie derealizacji, a obecnie jestem w 7. miesiącu ciąży, więc nie przyjmuję żadnych leków, ale uczęszczam na psychoterapię. Walczę dzielnie każdego dnia. Od ponad roku borykam się z odcięciem od swojego 6-letniego synka, z ciągłą analizą, że on ma już tyle lat, ile ma, że nie jest już taki malutki, jak kiedyś, itp. Natomiast dzisiaj dopadł mnie kolejny objaw, który jest kontynuacją pogorszenia mojego samopoczucia od kilku tygodni, a mianowicie włączyło mi się odcięcie od męża. Stał się dla mnie jakby obcy. To znaczy kocham go, zależy mi na nim, ale patrzę na niego i nie ogarniam, że to mój mąż. Myśli wracają do okresu, kiedy się poznaliśmy (przerabiałam już ten schemat myślenia dotyczący syna), ale nie mogę ogarnąć, że mój mąż teraz tak wygląda, ma taki głos, a nie inny itp. Wiem, że to wszystko wynik derealizacji, ale tak bardzo boję się tego stanu, mimo, że przerabiałam już bardzo wiele objawów... Wesprzyjcie mnie dobrym słowem, bo łapię się wszystkiego, żeby się trochę wyciszyć i żeby nie wpływało to na maleństwo, które noszę pod sercem
