Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Mam pytanie

Być może masz jakąś kwestię do poruszenia związaną z nerwicą i lękiem?
A nie wiesz w który powyższy dział dodać temat, bo choćby pasuje to do każdej nerwicy?
Zrób to w takim razie tutaj.
Dział ten zawiera różne tematy, sprawy, wydarzenia w życiu związane z nerwicą i lękiem.
Euzebiusz
Zbanowany
Posty: 151
Rejestracja: 10 lipca 2016, o 15:50

19 października 2016, o 18:57

Dobra, czekamy na zdjęcie :)

-- 19 października 2016, o 18:57 --
Dobra, czekamy na zdjęcie :)
"These bones may be broken, but the spirit can't die"
Awatar użytkownika
Kretu
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 1180
Rejestracja: 14 października 2016, o 10:07

20 października 2016, o 11:47

Żyj odgrodzony od przeszłości i przyszłości.
Euzebiusz
Zbanowany
Posty: 151
Rejestracja: 10 lipca 2016, o 15:50

21 października 2016, o 13:34

"These bones may be broken, but the spirit can't die"
Awatar użytkownika
Kretu
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 1180
Rejestracja: 14 października 2016, o 10:07

21 października 2016, o 13:41

Dziewczyna miała fobie społeczną a nie nerwice lękową czy depresje. Przełamała swoją fobie poprzez kontakty z ludzmi m.in na siłowni, gdzie tu związek? Ty dalej nie rozumiesz tego o czym ja mówię.

-- 21 października 2016, o 13:41 --
Można nawet przełamać nerwice na siłowni, jest to kwestia podejścia, ALE SIŁOWNIA nie pomaga strike w pozbyciu się zaburzenia, to Twój umysł się tego zaburzenia pozbywa a jeżeli nie masz wystarczającej wiedzy na temat nerwicy i mechanizmu jakim się kieruje i dołączysz do tego trening o średniej lub wysokiej intensywności to po prostu zaczniesz się czuć gorzej niż wcześniej.
Żyj odgrodzony od przeszłości i przyszłości.
Euzebiusz
Zbanowany
Posty: 151
Rejestracja: 10 lipca 2016, o 15:50

21 października 2016, o 13:43

Nie rozumiem bo piszesz jakieś bery :D Z resztą jak Ci wcześniej napisałem sam sobie zaprzeczyłeś tymi stwierdzeniami nt. Kuby.
"These bones may be broken, but the spirit can't die"
Awatar użytkownika
Kretu
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 1180
Rejestracja: 14 października 2016, o 10:07

21 października 2016, o 13:55

Chcesz oszukać biologie i nature? chcesz powiedzieć że białe nie jest białe? Euzebiusz przyjacielu, proszę Cie :)

-- 21 października 2016, o 13:55 --
Wytłumaczę Ci to jeszcze raz na Twój prosty skoksowany umysł. Niektóre cytaty na temat koksów chyba rzeczywiście są prawdziwe. Zobacz przyjacielu, IM WIĘKSZY wysiłek na siłowni (większe ciężary) tym bardziej jest zaangażowany układ nerwowy bo trening siłowy to nic innego jak adaptacja układu nerwowego (OUN) do większych obciążeń. Pod wpływem treningu (rozrywania włókien mięśniowych które się regenerują tworząc coraz większe buły przy których licealistki sikają w obcisłe leginsy) dochodzi do stanu zapalnego mięśni (siłownia nie jest naturalną rzeczą dla organizmu i jest stresujący) chyba wiesz co to kwas mlekowy?, stan zapalny organizmu wzywala Kortyzol do ogromnych ilości tak samo jak odbudowa mięśni która z kolei trwa tak długo jak intensywny był trening i jak dużą grupę mięśni ćwiczyliśmy, małe mięśnie regenerują się szybciej, większe dłużej. Kortyzol jest hormonem który w nerwicy, depresji jest już znacznie podwyższony (nawet przed zaburzeniem jest znacznie podwyższony bo nerwica bierze się z przekroczenia indywidualnej odporności organizmu na stres, jedni będą się stresować całe życie i żyć w napięciu i nic im nie będzie, drudzy po 3 miesiącach stresu wpadną w nerwice) pesymizm, nerwy, stres = Kortyzol. Kortyzol niszczy neurony, hipokamp, powoduje nadaktywność układu nerwowego. Podałem Ci milion stron, badań które to potwierdzają, zresztą będąc koksem powinieneś się tym interesować i o tym wiedzieć. Chyba że próbujesz zagiąć rzeczywistość, jak Ci którzy palą e-papierosy i twierdzą że jest to zdrowe i gdy ktoś mówi że jednak szkodzi to jest idiotą. Idąc dalszym tropem, osoba która znajduje się w nerwicy, jest cały czas w sytuacji zagrożenia czy w dzień czy też śpi, nie ma znaczenia. Kortyzol jest podwyższony cały czas i teraz sobie wyobraź że taka osoba idzie na siłownie, ten niszczący hormon zwiększa się jej jeszcze bardziej (w zależności od intensywności ćwiczeń) powoduje coraz większe zaangażowanie ośrodkowego układu nerwowego (który sam w sobie już w zaburzeniu jest mocno nadaktywny czego dowodem są chroniczne zmęczenia, sam będąc w nerwicy spałem po 12 godzin dziennie, w dzień byłem senny i było mi ciężko cokolwiek zrobić - lekarz powiedział że mam zakaz kierowania samochodem bo w moim stanie usne za kierownicą i kogoś zabije.) wiele osób w nerwicy a tym bardziej depresji zmaga się z chronicznym zmęczeniem. Nawet gdybyś go nie miał to i tak katowanie organizmu siłownią powoduje męczenie organizmu i układu nerwowego (idiotyzm) bo chyba nie sądzisz że Twoje mięśnie są oddzielone od mózgu i układu nerwowego i gdy ćwiczysz to on sobie wtedy grzecznie śpi? Siłownia jest ok dla osób którzy poznają nerwice, znają mechanizm, wiedzą jak działać, a nawet dla tych często nie ponieważ wywołuje zmęczenie. To tak jakby rzucić palenie, i zaciągać się biernie. Siłownia i średni czy intensywny trening jest dobry dla tych co potrafią ogarnąć nerwice czy dla ludzi zdrowych.
Żyj odgrodzony od przeszłości i przyszłości.
Awatar użytkownika
ddd
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 2034
Rejestracja: 9 lutego 2012, o 20:54

21 października 2016, o 15:55

Kretu pisze:Chcesz oszukać biologie i nature? chcesz powiedzieć że białe nie jest białe? Euzebiusz przyjacielu, proszę Cie :)

-- 21 października 2016, o 13:55 --
Wytłumaczę Ci to jeszcze raz na Twój prosty skoksowany umysł. Niektóre cytaty na temat koksów chyba rzeczywiście są prawdziwe. Zobacz przyjacielu, IM WIĘKSZY wysiłek na siłowni (większe ciężary) tym bardziej jest zaangażowany układ nerwowy bo trening siłowy to nic innego jak adaptacja układu nerwowego (OUN) do większych obciążeń. Pod wpływem treningu (rozrywania włókien mięśniowych które się regenerują tworząc coraz większe buły przy których licealistki sikają w obcisłe leginsy) dochodzi do stanu zapalnego mięśni (siłownia nie jest naturalną rzeczą dla organizmu i jest stresujący) chyba wiesz co to kwas mlekowy?, stan zapalny organizmu wzywala Kortyzol do ogromnych ilości tak samo jak odbudowa mięśni która z kolei trwa tak długo jak intensywny był trening i jak dużą grupę mięśni ćwiczyliśmy, małe mięśnie regenerują się szybciej, większe dłużej. Kortyzol jest hormonem który w nerwicy, depresji jest już znacznie podwyższony (nawet przed zaburzeniem jest znacznie podwyższony bo nerwica bierze się z przekroczenia indywidualnej odporności organizmu na stres, jedni będą się stresować całe życie i żyć w napięciu i nic im nie będzie, drudzy po 3 miesiącach stresu wpadną w nerwice) pesymizm, nerwy, stres = Kortyzol. Kortyzol niszczy neurony, hipokamp, powoduje nadaktywność układu nerwowego. Podałem Ci milion stron, badań które to potwierdzają, zresztą będąc koksem powinieneś się tym interesować i o tym wiedzieć. Chyba że próbujesz zagiąć rzeczywistość, jak Ci którzy palą e-papierosy i twierdzą że jest to zdrowe i gdy ktoś mówi że jednak szkodzi to jest idiotą. Idąc dalszym tropem, osoba która znajduje się w nerwicy, jest cały czas w sytuacji zagrożenia czy w dzień czy też śpi, nie ma znaczenia. Kortyzol jest podwyższony cały czas i teraz sobie wyobraź że taka osoba idzie na siłownie, ten niszczący hormon zwiększa się jej jeszcze bardziej (w zależności od intensywności ćwiczeń) powoduje coraz większe zaangażowanie ośrodkowego układu nerwowego (który sam w sobie już w zaburzeniu jest mocno nadaktywny czego dowodem są chroniczne zmęczenia, sam będąc w nerwicy spałem po 12 godzin dziennie, w dzień byłem senny i było mi ciężko cokolwiek zrobić - lekarz powiedział że mam zakaz kierowania samochodem bo w moim stanie usne za kierownicą i kogoś zabije.) wiele osób w nerwicy a tym bardziej depresji zmaga się z chronicznym zmęczeniem. Nawet gdybyś go nie miał to i tak katowanie organizmu siłownią powoduje męczenie organizmu i układu nerwowego (idiotyzm) bo chyba nie sądzisz że Twoje mięśnie są oddzielone od mózgu i układu nerwowego i gdy ćwiczysz to on sobie wtedy grzecznie śpi? Siłownia jest ok dla osób którzy poznają nerwice, znają mechanizm, wiedzą jak działać, a nawet dla tych często nie ponieważ wywołuje zmęczenie. To tak jakby rzucić palenie, i zaciągać się biernie. Siłownia i średni czy intensywny trening jest dobry dla tych co potrafią ogarnąć nerwice czy dla ludzi zdrowych.
Hahaha :D Sam koksuję ale tekst mnie rozbawił. I tak naprawdę masz rację chociaż druga strona medalu jest taka że trzeba także zaobserwować swój organizm. Nie zawsze MUSI być pogorszenie przy ćwiczeniach siłowych.
Sam od siebie powiem tak że kiedy jeszcze miałem zaburzenie to faktycznie objawy nasilały mi się ale też nie zawsze, ale faktem jest, ze po prostu je przeczekiwałem bo już ogarniałem pracę nad sobą.
Więc masz rację, ale też mam ludzi, którzy ćwiczą i nie odczuwają pogorszenia a mają np nn.
Dobrze jest poobserwowac siebie bo czasem szkoda rezygnowac jeśli się to lubi.

Natomiast co do przykładu Kuby to nie jest to dobry akurat dobry tak naprawdę wzór do nasladowania ;) Kolega wyszedł z zaburzenia nie poprzez siłownię ale poprzez to że się nią dowartościował, jest to iluzja osiagnięć, kóre napompowały jego ego.
Przyjdzie dla niego taki okres w życiu, że zrozumie swój perfekcjonistyczny błąd ;) A wtedy sie okaże że dd nerwica nadal są. Nie życze mu tego ale emocji się nie oszuka.
(muzyka - my słowianie)

Zaburzeni wiemy jak nerwica na nas działa, wiemy jak DD nam w bani rozpi***ala. To jest taa nerwica i lęk, to jest teen depersony wkręt!

Autor Zordon ;p
Awatar użytkownika
Kretu
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 1180
Rejestracja: 14 października 2016, o 10:07

21 października 2016, o 15:56

@ddd +1
Żyj odgrodzony od przeszłości i przyszłości.
Derealizacja
Gość

17 listopada 2016, o 01:14

Widzę, że jest tutaj mowa o mnie. DDD - teraz już na prawdę przesadzasz. Ciągle piszesz, że siłownia, pracowanie nad sylwetką, doprowadziło mnie do dowartościowania się, co w konsekwencji - do odburzenia. Nie rozumiem, dlaczego nie znając mnie, nie znając mojej historii, nie znając moich doświadczeń - tak piszesz. Oczywiście trenowanie, praca nad sylwetką, w jakimś stopniu pomogły mi, można powiedzieć, że była to jedna z wielu małych cegiełek, które doprowadziły do tego, że minęł mi stan depersonalizacji, że poradziłem sobie z fobią społeczną, nerwicą. Ciągle powtarzam, że trenowanie na siłowni, to praca nad pewnymi cechami charakteru, które uważam, że jak najbardziej mogą wzmocnić w nas - poczucie naszej wartości. Nie wzmacniamy go patrząc w lustro i widząc jak zmienia się nasze ciało pod wpływem treningów i diety - absolutnie nie o to w tym chodzi. Sylwetka jest tylko dodatkiem do tego, nad czym tam pracujemy. Czyli nad takimi cechami jak wytrwałość i cierpliwość, co jest tutaj najważniejsze, pracujemy nad dyscypliną, staramy się pokonywać pewne nasze organiczenia, takie jak chociażby ta ogromna niechęć do wstania z łóżka, kiedy jest zima, pada śnieg, jest bardzo zimno, a nam po prostu nie chce się czegoś zrobić, chociaż wiemy, że powinniśmy. Sylwetka jest tylko dodatkiem do pracy nad swoim własnym charakterem. Jeżeli chodzi o moją pracę nad nerwicą, nad depersonalizacją - tak, trenowanie - jednak nie mahanie hantlami- jak napisał Kretu - w jakimś stopniu przyczyniło się do tego, że tego wszystkiego już nie ma. Nie jest to tylko moje zdanie - również mój psychiatra stwierdził, że miało to pewne znaczenie. Same kompleksy związane z otyłością - zamiast pokonywać w tej sferze mentalnej - zacząłem po prostu pracować nad nimi w sferze fizycznej. Byłem bardzo otyły, zacząłem ćwiczyć, inaczej się odżywiać, zmieniłem całkowicie swoje naywki żywienione, co nie było proste - możne powiedzieć, że właśnie to stanowiło dla mnie największą trudność i wymagało pracy nad silną wolą - w końcu się udało, zacząłem inaczej się odżywiać - prócz ciężkiej pracy, zaczęło sprawiać mi to satysfakcje, ale również przyjemność - chociażby wspólne gotowanie z dziewczyną, wymyślanie przeróżnych fajnych przepisów, wspólne zakupy - jest w tym wszystkim sporo fajnej zabawy. Jednak wszystko to było zaledwie jedną z wielu niewielkich cegiełek, które doprowadziły do tego, że teraz wewnątrz siebie - czuje ten upragniony spokój - i radość życia. To była bardzo długa druga - chociażby praca nad fobią społeczną - będąc na studiach, razem z kolegą stworzyliśmy sekcje w kole naukowym, dawniej zajmowałem się przez wiele lat rekonstrukcją historyczną, co mogłem tutaj wykorzystać - do dzisiaj pamiętam jak na pierwszym spotkaniu sekcji, gdzie było ponad 20 osób, w tym również jeden z profesorów, który akurat tą tematyką zajmował się zawodowo - do dzisiaj pamiętam jak nogi się pode mną uginały - pamiętam jak drżał mi głos jak przedstawiałem cały program sekcji i jak bardzo się w tym mieszałem - gdzie wcześniej miałem trudności w rozmowie z jedną osobę, nawet w rozmowie telefonicznej - jeżeli kogoś nie znazłem. Potem zacząłem jeszcze bardziej się w tym udzielać, również w innych projektach organizowanych na studiach, stopniowo - można powiedzieć, że rozrkęcałem się - po pewnym czasie już nie odczuwałem lęku przed rozmową z ludźmi, coraz częściej wychodziłem ze znajomymi, poznawałem nowych ludzi - nawet jak radził mi psychiatra, często zaczynałem rozmowę jadąć pociągiem, czy nawet w tramwaju. Gdzie wcześniej nie było to do pomyślenia. Opisałem bardzo niewielki skrawek mojej pracy. Jednak DDD - bardzo uczepił się tej siłowni, która jak napisałem, stanowiła jedną z wielu niewielkich cegiełek w pracy nad sobą. Mówiąc szczerze - nie rozumiem tego. Facet mnie nie zna, nigdy w życiu nie rozmawiałem ze mną w rzeczywistości, nie zna mojej historii, moich doświadczeń, moich przeżyć - a tak bardzo uczepił się tego, że moje odburzenie, jak to jest tutaj nazywane - jest tylko iluzoryczne - a tak na prawdę wziąż twki we mnie nerwica i wszystkie problemy - tak uważa DDD - nie wiem na jakiej podstawie - ponieważ nie wie on o mnie nic. Mimo to jest on bardzo pewny siebie w tym co pisze. Nie wiem dlaczego - nie będę dociekać. Tak jak wspomniałem wcześniej - wewnątrz siebie czuje spokój - czyli coś, czego najbardziej dawniej pragnąłem - czuje radość życia, chce mi się wstawać rano z łóżka, mam sporo swoich planów, któych realizacja też daje mi sporo radości. Zniknął mi stan derealizacji, depersonalizacji, pokonałem fobie społeczną - po prostu żyje i dawne problemy, jakie opisywałem tutaj na forum, to już jest przeszłość - było i minęło. Gwarantuje, że praca nad swoimi kompleksami, wynikającymi z otyłości, czyli trenowanie na siłowni, zmiana naywków żywienioych - wszystko to była zaledwie jedna z wielu niewielkich cegiełek. Nie wiem jaki jest powód, dla którego DDD tak pisze - być może jest to poczucie zazdrości, furstracji - a może nie - może wynika to tylko z tego, że DDD nie zna mnie, nigdy ze mną nie rozmawiał, nie wiem kim jestem, nie wie jaki jestem, nie zna moich doświadczeń, moich przeżyć, nie zna historii mojej pracy nad sobą. Jednak wystarczy mi w zupełności, że wszystko to wie psychiatra, do którego chodziłem przez ostatanie lata, wystarczy mi, że wie o tym moja dziewczyna, wystarczy mi, że wie o tym kilka bardzo bliskich mi osób. Chyba to wszystko - mam nadzieje, że DDD sobie wreszcie odpuści tą formową nagonkę na mnie.

-- 14 listopada 2016, o 18:32 --
Tych cegiełek było znacznie więcej, każda z nich, chociaż była tylko niewielkim elementem układanki, jak to nazywał mój lekarz, dla mnie była bardzo ciężka. Śmiało mogę stwierdzić, że moje poczucie spokoju i roadości życia, o czym wspominałem wcześniej - ma solidne fundamenty i nie jest czymś iluzorycznym - jak próbuje kogoś, a może samego siebie - przekonać DDD. Chociażby praca nad swoją własną firmą, niemalże codzienna potrzeba kontaktu, rozmawiania i spotykanie się z różnymi ludźmi - wszystko to stanowisło codzienne wychodzenie jakby na przeciw tym swoim lękom - i mimo silnych objawów, również somatycznych - wychodziłem z domu, jechałem na umowione spotkanie - chociaż często mając tą fobię społeczną - zalewały mnie zimne poty przed spotkaniem się z kimś. Wcalenie nie chodziło tylko o lęk przed tym, że komuś nie spodobają się moje pomysły związane z firmą. Tak jak napisałem wcześniej, lęk paraliżował mnie nawet idąc do szkoły, czy idąc na zakupy do galerii - tu też dochodziły kompleksy - związane z wyglądem - chociażby problem z dobraniem ubrań w rozmiarze - jak stałem w sklepie i jakiś pracownik, przy wielu innych ludziach, którzy byli w sklepie - głośno mówił, że niestety nie mamy tego rozmiaru - to tak tragicznie się czułem, że nie byłem w stanie dokończyć zakupów. Oczywiście jest to tylko jeden z setek przykładów.

-- 14 listopada 2016, o 18:37 --
Przypomniała mi się pewna - dzisiaj zabawna historia - dawniej coś, co doprowadziło mnie do płaczu. Jechałem małym busem, usiadłem na samym tyle. Bus zatrzymywał się na kolejnych przystankach na trasie, wchodziło coraz więcej ludzi - i pojawił się wtedy lęk - siedzę na samym tyle, jak się przepcham do przodu, żeby wysiąć - może już teraz powinienem wstać i się pchać - skończyło się tak, że kiedy bus zatrzymał się na przystanku, na którym miałem wysiąść - nie byłem w stanie dopchać się do przodu - wszyscy ludzie, którzy stali w tym kortytarzyku pomiędzy siedzeniami, musieli wysiąść - a nie była to jedna czy dwie osoby. 5 - może 6 osób musiało wysiąść z busa, żebym ja mógł to zrobić - po czym wsiedli z powrotem. Dzisiaj mnie to bawi - a wtedy doprowadziło do płaczu. Dziewczyna się śmieje, bo mówi, że rok odkąd się poznaliśmy bała się mnie zapytać, czy gdzieś kiedyś się zaklinowałem. :P Odpowiedziałem jej zgodnie z prawdą, że nie. Żeby nie było. :P Ale - przyznałem się, że zajmowałem dwa miejsca w busie. :P

-- 14 listopada 2016, o 18:37 --
Ale to taka historia na marginesie. :)

-- 14 listopada 2016, o 18:49 --
Wracając do firmy. Moi rodzice mieli bardzo duże długi, przez co też w domu ciągle były nerwy, częste awantury, wiele razy był komornik, wyłączany prąd. Mnie też doprowadzało to często do załamań. Oczywiście nie z powodu tego, że nie mogłem sobie kupić telefonu albo jakichś nowych ubrań. Po prostu ciągłe awantury w domu, każda rozmowa kończąca się krzykami. Pamiętam jak moja mama chodziła po domu i płakała po awanturach z ojcem. Dlatego z ogromem trudności, rozczarowań i początkowych niepowodzeń - zacząłem pracować nad własną firmą - na którą zarabiałem pieniądze pracując to w sklepie, to gdzieś na budowie - powoli odkładałem pieniądze. Było ciężko, bo przecież miałem jeszcze na karku fobie społeczną, nerwicę, depersonalizacje - wiele razy się poddawałem, potem zaczynałem po raz kolejny - aż bardzo powoli coś zaczęło się zmieniać. Zaczęło się coś udawać - coś iść wreszcie do przodu - w końcu się udało i śmiało mogę stwierdzić, że do sukcesu, prócz pracy - doprowadził również perfekcjonizm - zarówno co do wykonania samych produktów, ich jakości, estetyki - jak i wszystkiego innego - nazwy firmy, sposobu kreowania wizerunku, marki - wszystko zostało zorbione możliwie jak najbardziej profesjonalnie. Do dzisiaj pamiętam jak mówiłem, że chyba nie ma to sensu - bo przecież żeby otworzyć własną firmę, trzeba mieć na to sporo pieniędzy - z tym dalej się zgadzam - jednak te pieniądze można zrobić - tylko trzeba być konsewentym - wstawać rano z łóżka wcześnie, nawet jak bardzo się nie chce, bo jest zimno, a spaliśmy ledwie parę godzin. Jest to bardzo skrucony opis - kolejnej z wielu cegiełek. Oczywiście przez cały ten czas - chodziłem do lekarza, chodziłem na terapie - co też jest jednym z elementów układanki - jednym z elementów odburzenia.

-- 14 listopada 2016, o 18:56 --
Ciągle miało wszędzie tu miejsce wychodzenie ze strefy komfortu psychicznego - a nawet w pewnym momencie - bieg daleko przed siebie za granice tej strefy. Bałem się rozmawiać z ludźmi - więc nie odzywałem się będąc w grupie - to była moja strefa komfrotu. Będąc na studiach - stworzyłem z kolegą sekcję w kole naukowym i zacząłem mówić przed dużą liczbą ludzi - takim zwieńczeniem prac w tej sekcji - była zoorganizowana przez nas małego sympozjum - oczywiście w porównwnaiu do innych sekcji - wiele tam nie zrobiliśmy - bo inne istniały po kilka lat - wracając - podczas tej konferencji - jako przewodniczący sekcji - zaczynałem - musiałem mówić przed 200 osobami - i wiecie co ? Denerwowałem się. Ale ten strach był nieprównywalnie mniejszy - niż kiedy organizowałem pierwsze spotkanie tej sekcji i mówiłem przed 20 kilkoma ososbami.

-- 14 listopada 2016, o 19:21 --
Mam jeszcze wiele pracy w swoim życiu - to nie jeszcze koniec - nie będzie żadnego osiadania na laruach i odpoczynku. Jednak jestem w momencie, w którym odczuwam wewnątrz siebie spokój, w którym odczuwam radość ze swojego życia, w którym budzę się rano i szkoda mi dnia na spanie, w którym nie ma nerwicy, w którym nie ma depresji, w którym nie ma fobii społecznej - a na miejscu tego wszystkiego jest pewność siebie, wewnętrzny spokój i poczucie radości - chęć do życia i realizowania dalszych swoich planów czy marzeń.

Wielu ludzi mając nerwicę, depersonalizacje, fobie społeczną, czy jakiekolwiek inne problemy w życiu, przez które ich życie nie jest takie jakiego pragną, jak sobie wyobrażają w marzeniach - po prostu budząc się rano, wyłącza budzik i wraca do snu - śni o tym, żeby nie mieć nerwicy, nie mieć problemów, być szczęśliwym, mieć wymarzoną pracę, nie odczuwać już lęku, cieszyć się życiem - wraca do snu - bo wtedy jest im dobrze, wtedy nie odczuwają lęku, wtedy są w ciepłym pokoju, przykryci grubym kocem czy gołdrą - tam czują się bezpiecznie, dobrze, pewnie i wygodnie - czują się komfortowo - a to miejsce, jest najstraszniejszym i najciężym więzeniem - w jakim możemy z własnej woli tkwić całe nasze życie.


[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=-4vY6fnLzkc[/youtube]

-- 17 listopada 2016, o 01:14 --
DDD - jak się do tego ustosunkujesz ?
ODPOWIEDZ