Jak miło mi czytać takie komentarze ! Bardzo się cieszę, przede wszystkim tym że mogę pomóc

ściskam serdecznie

Jak miło mi czytać takie komentarze ! Bardzo się cieszę, przede wszystkim tym że mogę pomóc
Zwłaszcza po śmierci mają spokój...zagrody123456 pisze: ↑11 marca 2019, o 13:31No właśnie.. Ludzie którzy akceptują życie i wszystko co los przynosi są spokojni.. Nie szarpua się.. Nawet maja spokój w chwili śmierci.. To dopiero sztuka..
Hej Katja, trochę mnie nie było, zastanawiałem się wczoraj co u ciebie. Mam dokładnie 1:1 teraz tak jak Ty, co kilka dni potężny zjazd i pytania, że przecież jest lepiej niż było, to dlaczego wciąż jest ten terror, trzymaj sięKatja pisze: ↑18 maja 2020, o 13:56Dziękuję Ci za ten wpis.
Od kilku dni mam gorszy czas, niby ogromny progres, zrozumienie, objawy somatyczne są minimalne, natręty też już aż tak mocno nie męczą, a jednak co kilka dni jest potężny zjazd i pytanie skoro jest tak dobrze to czemu jest tak źle.
Jestem osobą, która nie lubi narzekać i w ogóle o sobie mówić, a co dopiero przyznawać się do słabości. Myślę, że ja również podobnie jak Ty oczekuje, że zawsze będzie u mnie dobrze i każdy dyskomfort, każdy przejaw nieidealności traktuje jak problem do rozwiązania, dlatego nie potrafię przyjąć mojego życia takim jakim jest, skupić się na tym co mogę pomimo, że jest jak jest. Przez ostatni rok w sumie nie robiłam nic innego jak upracie rozwiązywałam mój problem, zamiast go po prostu zaakceptować. Myslę, że u mnie to uparte radzenie sobie ze wszystkim/rozwiązywanie problemów ma swój początek w dzieciństwie, gdzie to ja byłam tą która ma zapobiegać nieszczęsciu. I tak mi zostało, zamiast żyć i cieszyć się tym co mam, stale myślę, że co coś powinnam poprawić, uporządkować, zmienić zanim zaczne żyć.
Dlatego dziękuję Ci za ten wpis, bo uświadomił mi on, że pora przestać czekać na idealny czas, a zacząć żyć w nieidealnym.
Pozdrawiam![]()
Katja pisze: ↑18 maja 2020, o 13:56Dziękuję Ci za ten wpis.
Od kilku dni mam gorszy czas, niby ogromny progres, zrozumienie, objawy somatyczne są minimalne, natręty też już aż tak mocno nie męczą, a jednak co kilka dni jest potężny zjazd i pytanie skoro jest tak dobrze to czemu jest tak źle.
Jestem osobą, która nie lubi narzekać i w ogóle o sobie mówić, a co dopiero przyznawać się do słabości. Myślę, że ja również podobnie jak Ty oczekuje, że zawsze będzie u mnie dobrze i każdy dyskomfort, każdy przejaw nieidealności traktuje jak problem do rozwiązania, dlatego nie potrafię przyjąć mojego życia takim jakim jest, skupić się na tym co mogę pomimo, że jest jak jest. Przez ostatni rok w sumie nie robiłam nic innego jak upracie rozwiązywałam mój problem, zamiast go po prostu zaakceptować. Myslę, że u mnie to uparte radzenie sobie ze wszystkim/rozwiązywanie problemów ma swój początek w dzieciństwie, gdzie to ja byłam tą która ma zapobiegać nieszczęsciu. I tak mi zostało, zamiast żyć i cieszyć się tym co mam, stale myślę, że co coś powinnam poprawić, uporządkować, zmienić zanim zaczne żyć.
Dlatego dziękuję Ci za ten wpis, bo uświadomił mi on, że pora przestać czekać na idealny czas, a zacząć żyć w nieidealnym.
Pozdrawiam![]()
Wasze przeżycia są normalne, tyle że trudne, bo zjazdy nie są przyjemne i od razu się chce znowu to naprawiać albo zmieniać. Miałem taki sam problem, który dotyczy akceptacji i któregoś razu jak zawracałem głowę Wiktorowi, to zapytał, czego ja właściwie oczekuję? Akceptacji na 100 procent czegoś, czego nie chcę, będąc perfekcyjnym i jednocześnie nie będąc do tego flegmatykiem, któremu brak reakcji wychodzi o wiele lepiej w tym wypadku? Trochę mi to uświadomiło, że ja do samej akceptacji dążę w sposób mało realistyczny na dany moment, bo nigdy tego nie umiałem i jestem dodatkowo osobą trochę bardziej bojową niż nie. Dlatego po czasie starałem się przyjmować wszystko, ile mogłem bez myślenia, czy to w pełni akceptuję, czy nie, bo to też może stać się kompulsją. Pewnie też czasu wam potrzeba heh.lubieplacki13 pisze: ↑18 maja 2020, o 16:49
Hej Katja, trochę mnie nie było, zastanawiałem się wczoraj co u ciebie. Mam dokładnie 1:1 teraz tak jak Ty, co kilka dni potężny zjazd i pytania, że przecież jest lepiej niż było, to dlaczego wciąż jest ten terror, trzymaj się![]()
martinsonetto pisze: ↑18 maja 2020, o 19:32Katja pisze: ↑18 maja 2020, o 13:56Dziękuję Ci za ten wpis.
Od kilku dni mam gorszy czas, niby ogromny progres, zrozumienie, objawy somatyczne są minimalne, natręty też już aż tak mocno nie męczą, a jednak co kilka dni jest potężny zjazd i pytanie skoro jest tak dobrze to czemu jest tak źle.
Jestem osobą, która nie lubi narzekać i w ogóle o sobie mówić, a co dopiero przyznawać się do słabości. Myślę, że ja również podobnie jak Ty oczekuje, że zawsze będzie u mnie dobrze i każdy dyskomfort, każdy przejaw nieidealności traktuje jak problem do rozwiązania, dlatego nie potrafię przyjąć mojego życia takim jakim jest, skupić się na tym co mogę pomimo, że jest jak jest. Przez ostatni rok w sumie nie robiłam nic innego jak upracie rozwiązywałam mój problem, zamiast go po prostu zaakceptować. Myslę, że u mnie to uparte radzenie sobie ze wszystkim/rozwiązywanie problemów ma swój początek w dzieciństwie, gdzie to ja byłam tą która ma zapobiegać nieszczęsciu. I tak mi zostało, zamiast żyć i cieszyć się tym co mam, stale myślę, że co coś powinnam poprawić, uporządkować, zmienić zanim zaczne żyć.
Dlatego dziękuję Ci za ten wpis, bo uświadomił mi on, że pora przestać czekać na idealny czas, a zacząć żyć w nieidealnym.
Pozdrawiam
Wasze przeżycia są normalne, tyle że trudne, bo zjazdy nie są przyjemne i od razu się chce znowu to naprawiać albo zmieniać. Miałem taki sam problem, który dotyczy akceptacji i któregoś razu jak zawracałem głowę Wiktorowi, to zapytał, czego ja właściwie oczekuję? Akceptacji na 100 procent czegoś, czego nie chcę, będąc perfekcyjnym i jednocześnie nie będąc do tego flegmatykiem, któremu brak reakcji wychodzi o wiele lepiej w tym wypadku? Trochę mi to uświadomiło, że ja do samej akceptacji dążę w sposób mało realistyczny na dany moment, bo nigdy tego nie umiałem i jestem dodatkowo osobą trochę bardziej bojową niż nie. Dlatego po czasie starałem się przyjmować wszystko, ile mogłem bez myślenia, czy to w pełni akceptuję, czy nie, bo to też może stać się kompulsją. Pewnie też czasu wam potrzeba heh.lubieplacki13 pisze: ↑18 maja 2020, o 16:49
Hej Katja, trochę mnie nie było, zastanawiałem się wczoraj co u ciebie. Mam dokładnie 1:1 teraz tak jak Ty, co kilka dni potężny zjazd i pytania, że przecież jest lepiej niż było, to dlaczego wciąż jest ten terror, trzymaj się![]()