Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Leki czy nie leki ?

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
ODPOWIEDZ
svenf
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 222
Rejestracja: 13 listopada 2015, o 10:32

15 lutego 2016, o 06:46

Chciałbym dowiedzieć się co myślicie o braniu leków z grupy SSRI. Mam je przepisane ale ich nie brałam z dwóch powodów : boję się nasilenia objawów lub dziwnej reakcji na nie a dwa ze w sumie to nic mi nie dadzą bo pojawi się kolejna stresująca sytuacja i nerwica wróci.
Jak zaczęłam tu pisać to moje objawy nerwicy były codziennie non stop. Ciągle napięcie, ból, ataki, lęk przed byciem samemu, wychodzeniem gdzieś. Przy każdym ataku piłam i krople i melise. Codziennie miałam albo doła albo wkurw Z czasem udało mi się osiągnąć: zniknęło to potworne napięcie i ciągle uczucie zmęczenia, huśtawka nastrojów i rozdrażnienie. Napady paniki bez powodu znacznie się zmniejszyły do paru na parę tygodni. 80% nich przezywalam bez kropli czy melisy. Wydawało mi się że został mi tylko lęk przed byciem samej w nocy.
No ale pojawił się kryzys ( zły stan zdrowia ) i nagle wszystko wróciło. Zarówno nakrecanie się jak i silne objawy nerwicy - niby wiedziałam że wrócą ale czemu znowu się ich boję ? Czy to znaczy że w ogóle nic nie udało mi się przepracować ? Albo to, że co z tego ze udało jak wystarczy realny stres i nerwica wraca ?
Powiedzcie mi co dalej robić ? Co myślicie oceniając mój postęp i regres oraz obawy o braniu leków ? Bardzo proszę o opinie.
Awatar użytkownika
Joannaw27
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 926
Rejestracja: 20 czerwca 2015, o 00:12

15 lutego 2016, o 07:42

Jej svenf jeśli masz przepisane leki i czujesz ze je potrzebujesz, to bierz, bo czasami sytuacja do tego zmusza, jednak może być tak i raczej tak będzie ze na początku brania leków objawy objawy się zwiększa, dzieje się tak ,ponieważ leki muszą się wchłonac a organizm przyzwyczaić, zazwyczaj poprawa następuje po dwóch trzech tygodniach, od brania leków, jednak pamiętaj o tym ze leki niczego nie załatwią a jedynie przycmia nerwicę I tak będzie ci trudno wyjść z zaburzenia, stres jak najbardziej może powodować nasilenie objawów bo organizm cały czas jest napięty, i gotowy do walki, poprzez objawy tak właśnie się broni, u cb jeszcze nie ma pełnej akceptacji i myślę że wciąż się boisz objawów i je analizujesz, jednak piszesz ze jakaś poprawa nastąpiła i został ci lęk przed byciem samej w nocy, myślę że i to uda ci się zwalczyć ale więcej wiary i pozytywnego myślenia, dasz rade kochana. Pozdrawiam
COCO JUMBO I DO PRZODU
Awatar użytkownika
smutna123
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 185
Rejestracja: 29 maja 2015, o 11:28

15 lutego 2016, o 07:44

Hej, powiem tak, ja ogólnoe objawy DD mam od maja. Była istna sinusoida. Przez 3/4 miesiące było lepiej. Kiedy czułam się gorzej zaraz bieglam do.doktorka pp leki. Miałam chyba z 4rodzaje zapisane. Na mnie dobrze działała tianeptyna, ale zawazylam po 2miechach jakby działanie osłablo. Przerobiłam także sertagen i elicee
Pierwszy chwali sobie sporo osób. Ja miała objawy uboczne, ale potem dostałam anhedoni. Więc odstawilam. Po Elicei lęki się wyciszyly, ale pojawiło się zmęczenie i nadmierny apetyt. Odstawilam. Jestem na Tianesalu ponownie, ale szczerze to biorę 1 tabletkę i odstawiam. Próbuję radzić sobie bez. Tianesal jest delikatnym antydepresantem. Mi.jednak zatrzymuje wodę w organizmie.
Zaczęłam suplementacje witamina D, omega 3, magnez, kelp i spirulina. Ostatnie dwa to wodorosty. Ich działanie jest niesamowite. Czekam aż się rozkręca
Wiesz, wracając do leków, każdy indywidualnie reaguje na nie. Ja niestety nie pozbylam się anhedoni. Mysle, że to po mieszaniu leków. Jak już zaczniesz brać, to poczekaj minimum 6tyg.Bo one tak długo się rozkręcaja. Jeśli jednak nie masz napadu lękow,które utrudniają ci Chociażby wstanie z łóżka notabene tak jak ja miałam, to spróbuj suplementów.
A polecam także Tonisol. Bez recepty na obniżony nastrój itp. Powodzenia :-)
Be strong. For IT may be stormy now
But IT Cant Rain forever!!!
svenf
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 222
Rejestracja: 13 listopada 2015, o 10:32

15 lutego 2016, o 08:01

Dzięki dziewczyny. Joanna nie wiem czy ich potrzebuję. Generalnie nic nie wiem. Mam kryzys i nie wiem co robić.
Awatar użytkownika
Joannaw27
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 926
Rejestracja: 20 czerwca 2015, o 00:12

15 lutego 2016, o 08:05

Mi pomogła bardzo setralinum ,i chwałę sobie ten lek, na początku źle się czułam a po tem było dobrze

-- 15 lutego 2016, o 08:05 --
Wiesz ta taka bezradność jest najgorsza, przecież masz nas nie jesteś z tym sama, a może ci ulżyć troszkę jeśli napiszesz co jest teraz powodem twego stresu, bo czasami pomaga takie wyrzucenie z siebie tych złych emocji a my jesteśmy tu po to żeby Ci pomóc.
COCO JUMBO I DO PRZODU
Divin
Administrator
Posty: 1889
Rejestracja: 11 maja 2013, o 02:54

15 lutego 2016, o 09:28

Svenf,

Jeżeli pamiętasz o tym że leki w zaburzeniach lękowych są jak lód, rany nie zaleczą ale złagodzą ból i naprawdę nie dajesz rady ( nie jesteś w stanie funkcjonować ) to możesz się czymś wspomagać. Jednak pamiętaj także o tym że każdy lek to tak naprawdę loteryjka, bo nigdy nie wiesz jakie skutki uboczne wywoła. Oczywiście one miną za 2-3 tygodnie od brania leku. Jednak często ludzie wtedy twierdzą że się czują jeszcze bardziej nakręceni przez te "dodatki".

Dlatego też uważam że leki w zaburzeniach lękowych nie są w żadnym stopniu konieczne, to indywidualna sprawa, leki mogą slużyć jako narzędzie byś mogła lepiej popracować nad swoją postawą/sposobem myślenia. Jednak jeśli lek Ci to stłumi, to też wtedy masz mniejszy bodziec do zmiany, mniejszą motywacje.

Także moim zdaniem, leki warto wziąć tylko wtedy gdy NAPRAWDĘ nie ma się możliwości na cierpienie bo, na przykład ma się ważne spotkanie biznesowe, delegacje, jakieś ważne wydarzenie itp. I jest naprawdę TRAGICZNIE.
'Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą'
'Lepiej jest umrzeć stojąc, niż żyć na kolanach.'
'Puk puk, strach puka do drzwi, otwiera mu odwaga a tam nikogo nie ma.'
Jest dobrze, dobrze. Jest źle, też dobrze
'Odwaga to nie brak strachu, to działanie pomimo strachu'
Ty nie jesteś zaburzeniem, a zaburzenie nie jest Tobą
Odburzony
Konsultacja Skype
svenf
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 222
Rejestracja: 13 listopada 2015, o 10:32

15 lutego 2016, o 10:57

Divin odpowiadając na Twoje pytanie - nie nie jest tragicznie. Funkcjonuję. Pracuję nawet. Gorzej tylko śpię. I generalnie jestem zła na siebie, załamana, wystraszona. I się pogubiłam... A Joanna moim powodem do stresu teraz jest to, że wystraszyłam się, że ten lekarz na SORZE powiedział mi, że nie mogę mieć od nerwicy takiego wysokiego ciśnienia i że pewnie choruję na nadciśnienie. Moi rodzice chorują, tata przy wysokim dostał przy mnie zawału. I klnę się w myślach, że mu uwierzyłam, teraz mam lęk przed mierzeniem, ale jak mierzę od 2 dni to mam maksymalne 130 więc pewnie tamto 180 to był stres. Nawet mu to powiedziałam, że na bank mam wysokie z nerwicy, ale on mnie jakoś przekonał, że to niemożliwe i zaczęłam się bać. To ogólnie była dla mnie zła sytuacja... od dziecka nie lubię szpitali, a myśl o pobycie na SORZE i karetce pogotowia działała na mnie źle. Jest to wynik ukształtowania w dzieciństwie. Nigdy tu o tym nie pisałam, ale może pora... otóż moja mama zawsze odkąd pamiętam miałam problemy z sercem, ciśnieniem i inne, często lądowała na pogotowiu, ja zostawałam z babcią, która mi mówiła, że mama na pewno umrze i nie wróci. Panikowała przy tym strasznie, płakała chodziła od drzwi do okna, a ja taka mała paroletnia tak potwornie się bałam, że tak będzie jak babcia mówi, że też płakałam i modliłam się, żeby mamie nic się nie stało. Tak było ze wszystkim jak tylko komuś coś było, albo jak ktoś długo nie wracał skądś - wg. mojej babci miał wypadek, został zamordowany. Nerwicy nie miałam, ale to chyba ukształtowało moje czarnowidztwo - do tej pory jak komuś coś jest to się boję. że coś mu się stanie. A więc pobyt na SORZE samemu, w środku nocy, z mega bólem, po diagnozie od Pani doktor z ambulatorium, że jelita mi przestały pracować i że szybko mam jechać na SOR do chirurga był dla mnie mega stresujący. W nerwicy to był krok milowy. Teraz jak o tym myślę, to dziwię się, że pojechałam, że normalnie chyba bym wolała umrzeć z bólu w domu niż znów to zrobić. I to ciśnienie, a właściwie lęk przed nim po słowach tego lekarza to była kropla za dużo. A byłam z siebie taka dumna, że już tyle z tą nerwicą osiągnęłam i jakoś radzę sobie. Teraz wychodzi na to, że sobie n ie radzę skoro słowa jednego lekarza spowodowały, że nie ufałam temu co o nerwicy wiem, a innej osobie. I w dodatku teraz mam do pokonania lęk przed aparatem do mierzenia ciśnienia i wysokim ciśnieniem.

-- 15 lutego 2016, o 10:57 --
Divin odpowiadając na Twoje pytanie - nie nie jest tragicznie. Funkcjonuję. Pracuję nawet. Gorzej tylko śpię. I generalnie jestem zła na siebie, załamana, wystraszona. I się pogubiłam... A Joanna moim powodem do stresu teraz jest to, że wystraszyłam się, że ten lekarz na SORZE powiedział mi, że nie mogę mieć od nerwicy takiego wysokiego ciśnienia i że pewnie choruję na nadciśnienie. Moi rodzice chorują, tata przy wysokim dostał przy mnie zawału. I klnę się w myślach, że mu uwierzyłam, teraz mam lęk przed mierzeniem, ale jak mierzę od 2 dni to mam maksymalne 130 więc pewnie tamto 180 to był stres. Nawet mu to powiedziałam, że na bank mam wysokie z nerwicy, ale on mnie jakoś przekonał, że to niemożliwe i zaczęłam się bać. To ogólnie była dla mnie zła sytuacja... od dziecka nie lubię szpitali, a myśl o pobycie na SORZE i karetce pogotowia działała na mnie źle. Jest to wynik ukształtowania w dzieciństwie. Nigdy tu o tym nie pisałam, ale może pora... otóż moja mama zawsze odkąd pamiętam miałam problemy z sercem, ciśnieniem i inne, często lądowała na pogotowiu, ja zostawałam z babcią, która mi mówiła, że mama na pewno umrze i nie wróci. Panikowała przy tym strasznie, płakała chodziła od drzwi do okna, a ja taka mała paroletnia tak potwornie się bałam, że tak będzie jak babcia mówi, że też płakałam i modliłam się, żeby mamie nic się nie stało. Tak było ze wszystkim jak tylko komuś coś było, albo jak ktoś długo nie wracał skądś - wg. mojej babci miał wypadek, został zamordowany. Nerwicy nie miałam, ale to chyba ukształtowało moje czarnowidztwo - do tej pory jak komuś coś jest to się boję. że coś mu się stanie. A więc pobyt na SORZE samemu, w środku nocy, z mega bólem, po diagnozie od Pani doktor z ambulatorium, że jelita mi przestały pracować i że szybko mam jechać na SOR do chirurga był dla mnie mega stresujący. W nerwicy to był krok milowy. Teraz jak o tym myślę, to dziwię się, że pojechałam, że normalnie chyba bym wolała umrzeć z bólu w domu niż znów to zrobić. I to ciśnienie, a właściwie lęk przed nim po słowach tego lekarza to była kropla za dużo. A byłam z siebie taka dumna, że już tyle z tą nerwicą osiągnęłam i jakoś radzę sobie. Teraz wychodzi na to, że sobie n ie radzę skoro słowa jednego lekarza spowodowały, że nie ufałam temu co o nerwicy wiem, a innej osobie. I w dodatku teraz mam do pokonania lęk przed aparatem do mierzenia ciśnienia i wysokim ciśnieniem.
ODPOWIEDZ