Słuchajcie Kochani, wchodzę na następny level. Potrzebuję paru rad, informacji.
Miałam przyjemność mieć 3 tygodnie względnego spokoju(oczywiście z nerwicą z tyłu głowy) po wielu miesiącach leżenia w łóżku, umieraniu, wariowaniu, co tam tylko nerwicowiec sobie może wymarzyć. Początek każdy zna-wie jaki jest paskudny. Ominęły mnie w te 3 tygodnie lękowe poranki, niepokój, jadłowstręt, walace serce, derealizacja, problem z poczuciem czasu, pogorszenie pamięci i koncentracji, chroniczne zmęczenie i poczucie beznadzieji-to są rzeczy, które najbardziej"bolą" mnie w nerwicy. Po tych wspaniałych 3 tygodniach, przyszedł(jak to mówi Wiktor) pierwszy siarczysty plaskacz, bolał niesamowicie, wszystko wróciło nagle i niespodziewanie-przyszla grypa żołądkowa i niestety mojemu umysłowi skojarzyło się to z tym okropnym początkiem nerwicy(do dziś dzień mam okropny problem z jedzeniem, to znaczy dostaję lęków, gdy nie mam apetytu, że wszystko wraca) Z Wiktorem ogarnelismy temat, kryzysik trwał około tygodnia. Przyszło znowu parę pięknych tygodni. Od przedwczoraj znowu też przyszedł kryzysik. Znowu wstaję z lękiem, derealizacja, apetyt uruchamia mi się dopiero wieczorem.
Przechodząc do meritum, jak u Was wyglądały, wyglądają kryzysy? Jak się podczas nich zachowujecie? Macie jakieś złote rady? Pytam, bo nie za bardzo wiem jak temat ugryźć i czego do końca się spodziewać. A wiadomo co" dwie " głowy to nie jedna. Wiecie to jest okropne, że tu niby już wszystko jest ok, a nagle wyskakuje zza zakrętu pani nerwiczka i robi psikusa. Ten drugi kryzys nie jest tak bolesny jak pierwszy, bo już wiem z czym to się je. Natomiast wiadomo, są takie chwile, gdzie znowu przychodzą myśli, że to nie minie, że tak będzie całe życie itp...
Odstawiam leki w porozumieniu z psychiatrą , narzeczony mi odsypuje granulki wenlafaksyny, żebym nie wiedziała czy i ile mi zmniejszył(co jest fajne, bo od razu gdybym robiła to sama, wmowilabym sobie, że to wina leków-a tak nie wiem czy w ogóle mam je zmniejszone) brałam 150 mg Effectin przez miesiac, zlecialam do 75 mg około 2 miesięcy temu i od paru dni narzeczony oddziela mi granulki z 75 mg.
Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Kryzysy, kryzysiki, kryzysiątka
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 505
- Rejestracja: 6 listopada 2016, o 17:34
U mnie wygląda to w ten sposób, że zaczynają mnie bombardować myśli odnośnie przyszłości, umierania, raków, zawałów itp atrakcji. Nauczyłam się, a trwało to dłuuuugo, żeby nie analizować i nie rozmyślać na temat "owych sytuacji". Doszło do mnie, że nie jestem w stanie przewidzieć PRZYSZŁOŚCI, co na prawdę trwało baaardzo długo. Przestałam rozmawiać ze sobą w myślach na temat " wyobrażonych przeze mnie sytuacji", bo przecież ciągle to robiłam. Szukałam w głowie/myśli rozwiązań na wymyślone przez siebie sytuacje, typu:"Co zrobię jak rodzice umrą, jak im zapewnie opiekę", "Co to będzie jak zostanę sama z dzieckiem, bo wszyscy poumierają", " Czy dostanę coś przeciwbólowego jak będę umierać na raka" itp atrakcjeRuda1990 pisze: ↑31 października 2018, o 10:03Słuchajcie Kochani, wchodzę na następny level. Potrzebuję paru rad, informacji.
Miałam przyjemność mieć 3 tygodnie względnego spokoju(oczywiście z nerwicą z tyłu głowy) po wielu miesiącach leżenia w łóżku, umieraniu, wariowaniu, co tam tylko nerwicowiec sobie może wymarzyć. Początek każdy zna-wie jaki jest paskudny. Ominęły mnie w te 3 tygodnie lękowe poranki, niepokój, jadłowstręt, walace serce, derealizacja, problem z poczuciem czasu, pogorszenie pamięci i koncentracji, chroniczne zmęczenie i poczucie beznadzieji-to są rzeczy, które najbardziej"bolą" mnie w nerwicy. Po tych wspaniałych 3 tygodniach, przyszedł(jak to mówi Wiktor) pierwszy siarczysty plaskacz, bolał niesamowicie, wszystko wróciło nagle i niespodziewanie-przyszla grypa żołądkowa i niestety mojemu umysłowi skojarzyło się to z tym okropnym początkiem nerwicy(do dziś dzień mam okropny problem z jedzeniem, to znaczy dostaję lęków, gdy nie mam apetytu, że wszystko wraca) Z Wiktorem ogarnelismy temat, kryzysik trwał około tygodnia. Przyszło znowu parę pięknych tygodni. Od przedwczoraj znowu też przyszedł kryzysik. Znowu wstaję z lękiem, derealizacja, apetyt uruchamia mi się dopiero wieczorem.
Przechodząc do meritum, jak u Was wyglądały, wyglądają kryzysy? Jak się podczas nich zachowujecie? Macie jakieś złote rady? Pytam, bo nie za bardzo wiem jak temat ugryźć i czego do końca się spodziewać. A wiadomo co" dwie " głowy to nie jedna. Wiecie to jest okropne, że tu niby już wszystko jest ok, a nagle wyskakuje zza zakrętu pani nerwiczka i robi psikusa. Ten drugi kryzys nie jest tak bolesny jak pierwszy, bo już wiem z czym to się je. Natomiast wiadomo, są takie chwile, gdzie znowu przychodzą myśli, że to nie minie, że tak będzie całe życie itp...
Odstawiam leki w porozumieniu z psychiatrą , narzeczony mi odsypuje granulki wenlafaksyny, żebym nie wiedziała czy i ile mi zmniejszył(co jest fajne, bo od razu gdybym robiła to sama, wmowilabym sobie, że to wina leków-a tak nie wiem czy w ogóle mam je zmniejszone) brałam 150 mg Effectin przez miesiac, zlecialam do 75 mg około 2 miesięcy temu i od paru dni narzeczony oddziela mi granulki z 75 mg.
Zaczynam kierować się rozumem( co jest trudne w stanie lękowym), a nie tylko emocjami i wyobrażeniami. Uczę się dalej, żeby nie rozmawiać ze sobą i nie tworzyć scenariuszy własnego życia. Z perspektywy czasu zauważylam znaczną poprawe swojego funkcjonowania. Nie jest jeszcze super, ale widzę znaczną zmianę.
- Nipo
- Dyżurny na forum Odważny VIP
- Posty: 1548
- Rejestracja: 10 sierpnia 2017, o 15:34
Ja właśnie w tym momencie od paru dni mam kryzys jakiego już długo nje miałem
trochę i ja się pozale :p wrócił lęk przed omdleniem pd czego moja przygoda z nerwica się zaczęła a konretniej lęk przed omdleniem u fryzjera bo faktycznie zemdlałem
niestety dzisiaj będąc u fryzjera dostałem ataku paniki jakiego jie miałem jakieś ponad pol roku ale dałem tade przetrzymałam go i przezzedl 



-
- Hardcorowy "Ryzykant" Forum
- Posty: 723
- Rejestracja: 27 grudnia 2016, o 14:27
Bardzo rzadko się zdarza, że ktoś wychodzi z nerwicy nagle. To jest proces. Kryzysy są konieczne i będą dopóty dopóki się nie nauczysz reagować na nie że spokojem. Nie jest sztuka powiedzieć nie boje się nerwicy w okresie spokoju. Zastanów się czy możesz to powiedzieć w kryzysie. Czy faktycznie to czujesz. Ja już często miewam spokój kiedy jednak przychodzi kryzys czuję że mój stan emocjonalny jeszcze boi się tego kryzysu. I wtedy mówię do siebie że jeszcze jest czas nauki i baaardzo się staram żeby przejść go najbardziej spokojnie. Staram sie uczuć mój umysł traktować kryzysy jak upierdliwy ból głowy. Tzn lepiej żeby go nie było a jak już jest to też świat się nie wali. Umysł jest tak skonstruowany zeby zapamiętywać rzeczy na które zareagowaliśmy kiedyś nadmiernym strachem. I on to przez jakiś czas będzie Ci to wyciągał. Dopóki nie nauczy się ponownie że nie trzeba reagować strachem. Ale to my musimy go uczyć swoją postawą wobec objawów. Kryzysy są potrzebne żeby się uczyć. Widocznie jeszcze Twój umysł potrzebuje abyś go jeszcze przekonała że nie ma się czego obawiać. On ma jeszcze wątpliwość...Ruda1990 pisze: ↑31 października 2018, o 10:03Słuchajcie Kochani, wchodzę na następny level. Potrzebuję paru rad, informacji.
Miałam przyjemność mieć 3 tygodnie względnego spokoju(oczywiście z nerwicą z tyłu głowy) po wielu miesiącach leżenia w łóżku, umieraniu, wariowaniu, co tam tylko nerwicowiec sobie może wymarzyć. Początek każdy zna-wie jaki jest paskudny. Ominęły mnie w te 3 tygodnie lękowe poranki, niepokój, jadłowstręt, walace serce, derealizacja, problem z poczuciem czasu, pogorszenie pamięci i koncentracji, chroniczne zmęczenie i poczucie beznadzieji-to są rzeczy, które najbardziej"bolą" mnie w nerwicy. Po tych wspaniałych 3 tygodniach, przyszedł(jak to mówi Wiktor) pierwszy siarczysty plaskacz, bolał niesamowicie, wszystko wróciło nagle i niespodziewanie-przyszla grypa żołądkowa i niestety mojemu umysłowi skojarzyło się to z tym okropnym początkiem nerwicy(do dziś dzień mam okropny problem z jedzeniem, to znaczy dostaję lęków, gdy nie mam apetytu, że wszystko wraca) Z Wiktorem ogarnelismy temat, kryzysik trwał około tygodnia. Przyszło znowu parę pięknych tygodni. Od przedwczoraj znowu też przyszedł kryzysik. Znowu wstaję z lękiem, derealizacja, apetyt uruchamia mi się dopiero wieczorem.
Przechodząc do meritum, jak u Was wyglądały, wyglądają kryzysy? Jak się podczas nich zachowujecie? Macie jakieś złote rady? Pytam, bo nie za bardzo wiem jak temat ugryźć i czego do końca się spodziewać. A wiadomo co" dwie " głowy to nie jedna. Wiecie to jest okropne, że tu niby już wszystko jest ok, a nagle wyskakuje zza zakrętu pani nerwiczka i robi psikusa. Ten drugi kryzys nie jest tak bolesny jak pierwszy, bo już wiem z czym to się je. Natomiast wiadomo, są takie chwile, gdzie znowu przychodzą myśli, że to nie minie, że tak będzie całe życie itp...
Odstawiam leki w porozumieniu z psychiatrą , narzeczony mi odsypuje granulki wenlafaksyny, żebym nie wiedziała czy i ile mi zmniejszył(co jest fajne, bo od razu gdybym robiła to sama, wmowilabym sobie, że to wina leków-a tak nie wiem czy w ogóle mam je zmniejszone) brałam 150 mg Effectin przez miesiac, zlecialam do 75 mg około 2 miesięcy temu i od paru dni narzeczony oddziela mi granulki z 75 mg.